Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
-
- Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
W kwestii mieszadeł i wiertarek.
Moje zmagania z 300kg śliw dały mi pewne przemyślenia co do zastosowanych rozwiązań mieszarek. Otóż rozdrabnianie takich ilości wymaga zastosowania sprzętu o odpowiedniej mocy, w innym przypadku można polec na starcie dzierżąc w dłoni dymiącą wiertarkę...
Poniższa fotografia przedstawia sprzęt, o którym chciałbym pomówić.
Do wstępnego rozbebłania śliwek potrzeba wiertarki szybkoobrotowej (3000 rpm) zaopatrzonej w mieszadło które nie będzie stawiało specjalnie dużych oporów wirując wśród całych owoców.
Przedstawiona na zdjęciu żółta wiertarka posiada moc 710W, co jest wystarczające do współpracy z mieszadłem śmigiełkowym tnącym i przedstawionym poniżej małym mieszadłem do ostrego kręcenia zawartości beki zwanym bełtająco-tnącym. Choć już z nim to po 5 minutach ciągłej pracy zaczyna być czuć izolację...
Technologia rozdrabniania przedstawia się następująco: mieszadło śmigiełkowe zatapiam na głębokość ok. 20cm w warstwie śliw i załączam obroty, po czym "pompuję" w górę i w dół (ale nie na boki) kilka minut, aż wytworzy się jama pełna śliwkowej brei. Teraz zakładam mieszadło bełtająco-tnące i znów pompuję zataczając powolutku coraz większe kręgi. W pewnym momencie, gdy będzie wystarczająco dużo pulpy, wytwarza się w masie ssanie i nagle śliwki znajdujące się na bokach zostają momentalnie uniesione i ciągnięte w wir pulpy. Tu tkwi pewne niebezpieczeństwo, gdyż rozruch zawartości całej beki trwa kilka sekund i wiąże się z mocnym przyhamowaniem wiertarki, co powoduje jej momentalne zagrzanie w przypadku upartego dalszego mieszania. Teraz znów do akcji wkraczam śmigiełkiem, zaś wiertarkę opieram o rant beki, blokuję spust i pozwalam popracować jej tak przez 10 minut zmieniając kilka razy pozycję.
I tak otrzymaliśmy gęstą pulpę śliwkową.
Mieszania nastawu w beczce dokonuję dużym, bełtającym mieszadłem do kleju założonym do wolnoobrotowej wiertarki budowlanej. Jej 1000 obrotów przy zastosowaniu mega-mieszadła w zupełności wystarcza do rozruszania całej beki że mało sos z niej nie wyskoczy. Próbowałem zastosować to mieszadło w małej wiertarce, ale po minucie smród z niej zaczął walić, poza tym obroty spadały tak, że chyba mieszadło wolniej wirowało niż przy zastosowaniu owej wiertarki kującej.
Jeśli chodzi o BHP, to obowiązkowo należy wiertarkę zaopatrzyć w dodatkowy uchwyt przy główce aby stabilnie i mocno trzymać ją obiema rękami, bo niektóre mieszadła potrafią paskudnie szarpać wiertarką, co może doprowadzić np. do przedziurawienia, bądź pokaleczenia ścian fermentora.
Jeszcze słowo o mieszadle śmigiełkowym. Idealne jest ono do chlastania w wiaderkach, bo nie powoduje takiego bryzgania zawartości jak inne. O swoich zmaganiach z nim pisałem tu: post10519.html#p10519 i w dalszych postach.
Jeszcze mieszadła w zbliżeniu.
Wszystkim, którzy dotrwali do końca posta serdecznie dziękuję.
Kuc.
Moje zmagania z 300kg śliw dały mi pewne przemyślenia co do zastosowanych rozwiązań mieszarek. Otóż rozdrabnianie takich ilości wymaga zastosowania sprzętu o odpowiedniej mocy, w innym przypadku można polec na starcie dzierżąc w dłoni dymiącą wiertarkę...
Poniższa fotografia przedstawia sprzęt, o którym chciałbym pomówić.
Do wstępnego rozbebłania śliwek potrzeba wiertarki szybkoobrotowej (3000 rpm) zaopatrzonej w mieszadło które nie będzie stawiało specjalnie dużych oporów wirując wśród całych owoców.
Przedstawiona na zdjęciu żółta wiertarka posiada moc 710W, co jest wystarczające do współpracy z mieszadłem śmigiełkowym tnącym i przedstawionym poniżej małym mieszadłem do ostrego kręcenia zawartości beki zwanym bełtająco-tnącym. Choć już z nim to po 5 minutach ciągłej pracy zaczyna być czuć izolację...
Technologia rozdrabniania przedstawia się następująco: mieszadło śmigiełkowe zatapiam na głębokość ok. 20cm w warstwie śliw i załączam obroty, po czym "pompuję" w górę i w dół (ale nie na boki) kilka minut, aż wytworzy się jama pełna śliwkowej brei. Teraz zakładam mieszadło bełtająco-tnące i znów pompuję zataczając powolutku coraz większe kręgi. W pewnym momencie, gdy będzie wystarczająco dużo pulpy, wytwarza się w masie ssanie i nagle śliwki znajdujące się na bokach zostają momentalnie uniesione i ciągnięte w wir pulpy. Tu tkwi pewne niebezpieczeństwo, gdyż rozruch zawartości całej beki trwa kilka sekund i wiąże się z mocnym przyhamowaniem wiertarki, co powoduje jej momentalne zagrzanie w przypadku upartego dalszego mieszania. Teraz znów do akcji wkraczam śmigiełkiem, zaś wiertarkę opieram o rant beki, blokuję spust i pozwalam popracować jej tak przez 10 minut zmieniając kilka razy pozycję.
I tak otrzymaliśmy gęstą pulpę śliwkową.
Mieszania nastawu w beczce dokonuję dużym, bełtającym mieszadłem do kleju założonym do wolnoobrotowej wiertarki budowlanej. Jej 1000 obrotów przy zastosowaniu mega-mieszadła w zupełności wystarcza do rozruszania całej beki że mało sos z niej nie wyskoczy. Próbowałem zastosować to mieszadło w małej wiertarce, ale po minucie smród z niej zaczął walić, poza tym obroty spadały tak, że chyba mieszadło wolniej wirowało niż przy zastosowaniu owej wiertarki kującej.
Jeśli chodzi o BHP, to obowiązkowo należy wiertarkę zaopatrzyć w dodatkowy uchwyt przy główce aby stabilnie i mocno trzymać ją obiema rękami, bo niektóre mieszadła potrafią paskudnie szarpać wiertarką, co może doprowadzić np. do przedziurawienia, bądź pokaleczenia ścian fermentora.
Jeszcze słowo o mieszadle śmigiełkowym. Idealne jest ono do chlastania w wiaderkach, bo nie powoduje takiego bryzgania zawartości jak inne. O swoich zmaganiach z nim pisałem tu: post10519.html#p10519 i w dalszych postach.
Jeszcze mieszadła w zbliżeniu.
Wszystkim, którzy dotrwali do końca posta serdecznie dziękuję.
Kuc.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Posty: 113
- Rejestracja: niedziela, 14 cze 2015, 13:08
- Krótko o sobie: Abstynent hipokryta.
- Ulubiony Alkohol: Etylowy
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Lokalizacja: Dziupla
- Podziękował: 15 razy
- Otrzymał podziękowanie: 11 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Wybaczcie że odkopuję, ale uznałem że to idealne miejsce na zadanie tego pytania.
Mianowicie czy przy takim rozdrabnianiu owoców należy pozbywać się szypułek, ogonków czy pestek? Czy wpłyną one negatywnie na smak destylatu?
Mianowicie czy przy takim rozdrabnianiu owoców należy pozbywać się szypułek, ogonków czy pestek? Czy wpłyną one negatywnie na smak destylatu?
Jestem pesymistycznym optymistą z realistycznymi poglądami.
-
- Posty: 5382
- Rejestracja: czwartek, 7 maja 2009, 12:55
- Podziękował: 39 razy
- Otrzymał podziękowanie: 668 razy
- Kontakt:
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
A mała ilość pestek wręcz pozytywnie. Do wiśni, czy sliwek zawsze dodaje pestki. Kiedyś robiłem to ostrożnie, teraz daję nawet 3/4 wydrylowanych.
www.destylatorymiedziane.pl
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
-
- Posty: 113
- Rejestracja: niedziela, 14 cze 2015, 13:08
- Krótko o sobie: Abstynent hipokryta.
- Ulubiony Alkohol: Etylowy
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Lokalizacja: Dziupla
- Podziękował: 15 razy
- Otrzymał podziękowanie: 11 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Dzięki.
Podbudowaliście mnie na duchu. Po przepuszczeniu w tym sezonie ponad 150kg pokrojonych jabłek przez przytępioną już sokowirówkę, widząc rosnącą ciągle stertę spadów na ogrodzie... aż strach pomyśleć że mogły wylądować w kompostowniku.
A co z pestkami ze śliwek? Mam coś al'a węgierkę u której pestki są bardo duże i stanowią ok. 30% owocu.
Podbudowaliście mnie na duchu. Po przepuszczeniu w tym sezonie ponad 150kg pokrojonych jabłek przez przytępioną już sokowirówkę, widząc rosnącą ciągle stertę spadów na ogrodzie... aż strach pomyśleć że mogły wylądować w kompostowniku.
A co z pestkami ze śliwek? Mam coś al'a węgierkę u której pestki są bardo duże i stanowią ok. 30% owocu.
Jestem pesymistycznym optymistą z realistycznymi poglądami.
-
- Posty: 2917
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Waldek mówi samą prawdę...
Niezłe efekty (dla wrażliwców na posmaki gorzko-migdałowe) przynosi sposób fermentacji zaczerpnięty od winiarzy. Czyli burzliwa w miazdze i cicha po odcedzeniu.
P.S. Wrzucę taki mały kamyczek. W zeszłym roku fermentowałem część nastawów w pełnej gęstwie i później to wszystko destylowałem. Destylowałem w dwóch etapach - odpęd na alembiku i destylacja doczyszczająca na półkowej. Zauważyłem jedną prawidłowość, która może okazać się zaletą. Zauważyłem, że w czasie destylacji na półkowej udało się oddzielić w sposób prawie idealny aromaty gorzko migdałowe. A to z tego powodu, że szły zawsze pod koniec. Może bym tego nie zauważył, ale zbierałem urobek do osobnych butelek. Taki sam efekt powtórzył się w nastawach śliwkowych, wiśniowych. Jak i w czasie destylacji owoców ponalewkowych. Być może przez przypadek "odkryłem" jeszcze jedną zaletę kolumny półkowej. Zauważył ktoś jeszcze taką "przypadłość"?
Niezłe efekty (dla wrażliwców na posmaki gorzko-migdałowe) przynosi sposób fermentacji zaczerpnięty od winiarzy. Czyli burzliwa w miazdze i cicha po odcedzeniu.
P.S. Wrzucę taki mały kamyczek. W zeszłym roku fermentowałem część nastawów w pełnej gęstwie i później to wszystko destylowałem. Destylowałem w dwóch etapach - odpęd na alembiku i destylacja doczyszczająca na półkowej. Zauważyłem jedną prawidłowość, która może okazać się zaletą. Zauważyłem, że w czasie destylacji na półkowej udało się oddzielić w sposób prawie idealny aromaty gorzko migdałowe. A to z tego powodu, że szły zawsze pod koniec. Może bym tego nie zauważył, ale zbierałem urobek do osobnych butelek. Taki sam efekt powtórzył się w nastawach śliwkowych, wiśniowych. Jak i w czasie destylacji owoców ponalewkowych. Być może przez przypadek "odkryłem" jeszcze jedną zaletę kolumny półkowej. Zauważył ktoś jeszcze taką "przypadłość"?
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 14
- Rejestracja: piątek, 29 lip 2016, 11:29
- Krótko o sobie: Lubie to !
- Ulubiony Alkohol: Alkohol
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Podziękował: 2 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Ja robię to samo wiśnie z tego roku zasypałem cukrem w wiaderku około 7kg w każdym około 2 kg cukru (wymieszałem) odstawiłem na bok po około 2 tyg wyjmuje (owocowy kompot) i wrzucam do beczki z ciepłą wodą drożdże piekarnicze i stoi aż przestanie "pracować" i zrobi się klarowne. Wężyk 3/4 cala i jazda do KEG'a, żeby nie ruszyć mułu z dołu ani owoców z góry... Trunek wyborny
-
- Posty: 7342
- Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Swój własny
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Polska południowa
- Podziękował: 397 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1696 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Nie. To amigdalina. I chociaż jądra pestek zawierają śladowe ilości cyjanku to spokojnie możesz wpierdzielić kilka/kilkanaście dziennie bez szkody dla organizmu.Bubo-bubo pisze:A te aromaty gorzko migdałowe to nie jest przypadkiem tzw. kwas pruski?
SPIRITUS FLAT UBI VULT
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Ja gotuję na półkowej z pestkami i chyba 98/98,5 stopni w kotle to taka graniczna temperatura po której przechodzą do destylatu mniej chciane aromaty. Ni to gorzkie, ni to liściane, trudno to jednoznacznie opisać. Aczkolwiek ubiegłoroczne destylaty przeciągnięte z chytrości do 99 stopni zdążyły się całkiem fajnie ułożyć. Tylko gruszka trochę odstaje. W tym roku czereśnie skończyłem właśnie na ~98 i nie mam się o co do niej przyczepić A że ortodoks to jeszcze bardziej aromatyczna niż zeszłoroczna... Będzie śliwka w jesieni - sprawozdam
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
@kwik44
Fajnie, że zaobserwowałeś podobne efekty o których pisałem wcześniej, oraz podzieliłeś się swoimi spostrzeżeniami. Mam na mysli zdolność "półkowej" do separacji poszczególnych aromatów. U mnie aromaty migdałowe pojawiły się już około 96*C (realne) w kotle. A odbiór końcówki do buteleczek 200ml pozwolił dokładniej zaobserwować jak zmieniał się stopień nasycenia aromatów. Z początku były to aromaty o miłym migdałku i lekkiej goryczy. Im dalej w las tym pojawiały się własnie te aromaty liściane, tzw. butwy. Buteleczek było 6. Do właściwego gonu dodałem pierwsze 2. I chyba przesadziłem. Na początku wydawało się wszystko OK. Jednak po pół roku aromaty te zaczynają dominować. Jest nad czym pracować. Czyli znaleźć ten "złoty środek".
Fajnie, że zaobserwowałeś podobne efekty o których pisałem wcześniej, oraz podzieliłeś się swoimi spostrzeżeniami. Mam na mysli zdolność "półkowej" do separacji poszczególnych aromatów. U mnie aromaty migdałowe pojawiły się już około 96*C (realne) w kotle. A odbiór końcówki do buteleczek 200ml pozwolił dokładniej zaobserwować jak zmieniał się stopień nasycenia aromatów. Z początku były to aromaty o miłym migdałku i lekkiej goryczy. Im dalej w las tym pojawiały się własnie te aromaty liściane, tzw. butwy. Buteleczek było 6. Do właściwego gonu dodałem pierwsze 2. I chyba przesadziłem. Na początku wydawało się wszystko OK. Jednak po pół roku aromaty te zaczynają dominować. Jest nad czym pracować. Czyli znaleźć ten "złoty środek".
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Lesgo pytanie jak zamierzamy starzyć destylaty. Jeśli w beczce to tutaj dużo będziemy z czasem mieli wybaczone Jeśli czyste - robią się powoli schody. Moje zeszłoroczne dojrzewają w kamionkach. I są na plus ale nawet kamionka nie poprawiła zepsutej łąckiej... Gruszka jak pisałem też trochę odstaje. Motyla noga :d naprawdę zaczynamy już walczyć o detaliki Ja nastawiam się tego roku na śliwkę właśnie, wcześniej będzie trochę ałyczy, ale chyba jednak pestki do gotowania odcedzę. Pogotuję osobno część i dodam do nastawu wywar. Tak kiedyś ktoś tutaj radził 96 stopni w kotle ma tę wadę, że ortodoksy wrą w okolicy 94/5...
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Odezwałem się, bo wspomniałeś gotowanie na "półkowej". Napisałem moje spostrzeżenia , które pokrywają się z Twoimi. Przydatne mogą być przy destylatach zbożowych i tym podobnych.
Jednak chciałbym powtórzyć to co już nie raz pisałem. Owocówki (ortodoksy, czy tez trochę bardziej kombinowane) osobiście pędzę tylko na alembiku. W tym temacie - to moim zdaniem alembik wygrywa "w cuglach".
Na razie mam za małe doświadczenia co do pędzenia na "półkowej". Na "półkowej" potrzebuję jeszcze poćwiczyć odpowiednie techniki prowadzenia procesu. To co już zauważyłem to "półkowa" jednak bardziej sprawdza się do odpędzania maceratów owocowych, czy resztek ponalewkowych. Tutaj alembik przegrywa.
Jednak chciałbym powtórzyć to co już nie raz pisałem. Owocówki (ortodoksy, czy tez trochę bardziej kombinowane) osobiście pędzę tylko na alembiku. W tym temacie - to moim zdaniem alembik wygrywa "w cuglach".
Na razie mam za małe doświadczenia co do pędzenia na "półkowej". Na "półkowej" potrzebuję jeszcze poćwiczyć odpowiednie techniki prowadzenia procesu. To co już zauważyłem to "półkowa" jednak bardziej sprawdza się do odpędzania maceratów owocowych, czy resztek ponalewkowych. Tutaj alembik przegrywa.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 312
- Rejestracja: środa, 19 mar 2014, 12:43
- Podziękował: 7 razy
- Otrzymał podziękowanie: 48 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Zastanowaniam się nad półkową ale nie wiem własnie jak rozwiązać problem małe ilości.
Ja resztek po nalewkach mam tylko kilka litrów- 2 ,3 , czasem 5. Nie robie nalewek w wiadrach tylko w słoikach. Jak sobie z tym radzicie? Dolewacie spirytusu do uzywanych owoców czy po porstu destylujecie nieudane nelawki , a nie odpady?To co już zauważyłem to "półkowa" jednak bardziej sprawdza się do odpędzania maceratów owocowych, czy resztek ponalewkowych.
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
jpiwek - jest to problem trudny i nie do końca rozwiązany. Ja zbieram nieudane nalewki, owoce ponalewkowe przed- i pogony. Jak tego wszystkiego uzbiera się na jakiś sensowny wsad to rektyfikuję i spirytus traktuję jako surówkę z 2,5. Ostatnio na półkowej destylowałem 15kg czereśni - dało się bez problemu. Miałem ok. 250ml przedgonu, 0,8l super serca. Pogonu nie chciało mi się zbierać.
Odnośnie alembiku - nie mam surowca na razie do wypróbowania. Metoda destylacji na półkowej, którą opisałem, sprawdza się jednak dość dobrze. Czereśnia z ortodoksa jest wspaniała. Jak poleży będzie jeszcze lepsza. Nic, może będzie trochę ałyczy niedługo to wypróbuję to co na zdjęciu poniżej Nie wiem czy nie trochę za mały jak na alembik ale najwyżej będę wolniej destylował
Odnośnie alembiku - nie mam surowca na razie do wypróbowania. Metoda destylacji na półkowej, którą opisałem, sprawdza się jednak dość dobrze. Czereśnia z ortodoksa jest wspaniała. Jak poleży będzie jeszcze lepsza. Nic, może będzie trochę ałyczy niedługo to wypróbuję to co na zdjęciu poniżej Nie wiem czy nie trochę za mały jak na alembik ale najwyżej będę wolniej destylował
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Jest jednak zasadnicza różnica w destylatach otrzymanych na obydwu destylatorach. Te z alembika są tak jakby "pełniejsze" - bardziej owocowe. Dlatego jak na razie preferuje te otrzymane z alembika.
Być może wynika to po prostu ze sposobu w jaki destyluję na "półkowej". Jestem dopiero na początku zabawy.
Nie chciałbym żebyś mnie źle zrozumiał. Nie twierdzę, że na półkowej nie wyjdzie destylacja owocówek. Z obydwu destylatorów otrzymuję zacne trunki.kwik44 pisze: ...Ostatnio na półkowej destylowałem 15kg czereśni - dało się bez problemu...
Jest jednak zasadnicza różnica w destylatach otrzymanych na obydwu destylatorach. Te z alembika są tak jakby "pełniejsze" - bardziej owocowe. Dlatego jak na razie preferuje te otrzymane z alembika.
Być może wynika to po prostu ze sposobu w jaki destyluję na "półkowej". Jestem dopiero na początku zabawy.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
A to akurat nie był komentarz to twojego posta Ale jestem świadom, że półkowa zabierze/uśredni część aromatów. Szkoci jednak uparcie stosują alembiki. Gdzieś wyczytałem, że to mniej więcej odpowiada 2 i półkrotnej destylacji prostej. Nie wiem też na ilu półkach ty destylowałeś - ja uparcie trzymam się jak na razie trzech. Do tego u mnie poziom cieczy na półkach jest niski, na początku nieliczne bąble, jak temperatura w kotle przekroczy 96 stopni to masymalnie 1-1,5cm, destyluję szybko bo zwykle z mocą ~2,8kW. Na ~40litrowy nastaw schodzi mi całościowo około 3,5-4 godzin, rozgrzewam 6kW. Ostatni rum to mniej więcej 0,8l przedgonu, 4l serca i 5l pogonów. Kombinuję jak koń pod górkę, żeby maksymalnie zbliżyć się do alembiku ale przy okazji "oszukać" system i przemycić/poprawić destylat buforami w postaci półek . Do tego jakiś wybór widełek temperatury, który ma wpływ na końcowy %. Wspomniany rum w zakresie 88-92 dał 64%. Zaworek precyzyjny pozwala na niemal dowolne ustawianie żądanego %... Z tego dostaję destylat zdatny do picia niemalże od razu. Półkowa to też "łatwy" sposób na wyciągnięcie większej ilości destylatu z małych nastawów/zacierów, jak wspomniane czereśnie.
Nie wiem, może te 3 półki to już za dużo. Może trzeba zejść do dwóch? Ale bijemy się już o jakieś malutkie detale. Dlatego napisałem w swoim temacie, że jestem na tyle zadowolony, że nie chce mi się już dalej kombinować. Nie ma aż tak znaczącej różnicy albo moje kubki smakowe głębiej w smak nie sięgają. Zawsze mam też na uwadze, że destylacja to tylko znaczący ale jednak ułamek całego procesu tworzenia trunku. Ciągłą niewiadomą jest proces starzenia. Wiemy właściwie, że niewiele wiemy. Czy to o starzeniu w beczkach, czy w szkle czy w kamionkach. Jaka temperatura, wilgotność, z czego piwniczka/schowek, jaki korek, co obok leży, jak często otwierany gąsiorek, ile w nim płynu, jak często mieszamy z powietrzem destylat ... Tej wiedzy mi brakuje
Nie wiem, może te 3 półki to już za dużo. Może trzeba zejść do dwóch? Ale bijemy się już o jakieś malutkie detale. Dlatego napisałem w swoim temacie, że jestem na tyle zadowolony, że nie chce mi się już dalej kombinować. Nie ma aż tak znaczącej różnicy albo moje kubki smakowe głębiej w smak nie sięgają. Zawsze mam też na uwadze, że destylacja to tylko znaczący ale jednak ułamek całego procesu tworzenia trunku. Ciągłą niewiadomą jest proces starzenia. Wiemy właściwie, że niewiele wiemy. Czy to o starzeniu w beczkach, czy w szkle czy w kamionkach. Jaka temperatura, wilgotność, z czego piwniczka/schowek, jaki korek, co obok leży, jak często otwierany gąsiorek, ile w nim płynu, jak często mieszamy z powietrzem destylat ... Tej wiedzy mi brakuje
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Zauważyłem jeszcze jedną właściwość in minus. Moja śliwowica i gruszkowica po 3 latach tak jakby traciły. To były destylaty regularnie napowietrzanych. Zaczęły się uwypuklać posmaki (zbyt intensywne) taninowe, goryczkowe. Trącące o gałęzie, liście. Myślę, że wynikające z błędów destylacyjnych. Może ze zbytniego przeciągnięcia. Tak jak już pisałem wcześniej - pod koniec zaczynają unosić się aromaty odpowiadające własnie za te doznania.
Pytań wiele. Do gotowego trunku droga daleka, a czasu coraz mniej. Mam garaż i piwniczkę zastawioną dziesiątkami słoi i słoików z różnymi próbkami. Trochę zaczynam się gubić. Zwłaszcza, że co jakiś czas wchodzę w posiadanie nowego sprzętu.
Francuzi jednak pocieszają, że najgorsze jest pierwsze 200 lat.
P.S. Z naszej dyskusji zrobił się przez przypadek potężny OT. Przepraszam założyciela tematu.
I chyba nie tylko Tobie brakuje tej wiedzy. Mogę Ci podpowiedzieć jedną rzecz. To co zauważyłem u siebie. Jak zwykle przez przypadek. Głownie starałem się "starzeć" trunek poprzez otwieranie od czasu do czasu słoiki - celem napowietrzania. Jednak zachowały sie też słoiki "zapomniane", które napowietrzyłem tylko na początku (dając na samym początku oddychać destylatowi przez 3 dni ). Później z jakiegoś powodu zapomniałem o tych destylatach. Gdy je "odkryłem" i posmakowałem (chyba po 2 latach) to ze zdziwieniem i zaskoczeniem zauważyłem że próbowany destylat był jakby pełniejszy. Miał więcej słodyczy.Były wyczuwalne też delikatne nuty przedgonowe. Jednak nie przeszkadzające. A jestem bardzo uczulony na przedgony. Powiedziałbym takie typowe. Oczywiście jest to opis rzeczy która zdażyła się przypadkowo. Jednak warto zastanowić się nad intensywnością napowietrzania.kwik44 pisze:...jak często otwierany gąsiorek, ile w nim płynu, jak często mieszamy z powietrzem destylat ... Tej wiedzy mi brakuje
Zauważyłem jeszcze jedną właściwość in minus. Moja śliwowica i gruszkowica po 3 latach tak jakby traciły. To były destylaty regularnie napowietrzanych. Zaczęły się uwypuklać posmaki (zbyt intensywne) taninowe, goryczkowe. Trącące o gałęzie, liście. Myślę, że wynikające z błędów destylacyjnych. Może ze zbytniego przeciągnięcia. Tak jak już pisałem wcześniej - pod koniec zaczynają unosić się aromaty odpowiadające własnie za te doznania.
Pytań wiele. Do gotowego trunku droga daleka, a czasu coraz mniej. Mam garaż i piwniczkę zastawioną dziesiątkami słoi i słoików z różnymi próbkami. Trochę zaczynam się gubić. Zwłaszcza, że co jakiś czas wchodzę w posiadanie nowego sprzętu.
Francuzi jednak pocieszają, że najgorsze jest pierwsze 200 lat.
P.S. Z naszej dyskusji zrobił się przez przypadek potężny OT. Przepraszam założyciela tematu.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Dzięki Lesgo. To cenne obserwacje. Ja w sumie rzadko napowietrzam - jak sobie przypomnę. Ale damy nie są szczelnie zamknięte z obawy przed zmianami temperatury (trzymam na poddaszu), korek jest luźno położony. Niestety i u mnie regalik się był zapełnił bo poszalałem rok temu i muszę "klepać biedę" z powodu braku miejsca
OT faktycznie, przepraszam i ja ale cóż poradzić jak właśnie "przy okazji" mamy dużo skojarzeń? No i co gorsza, mało kto ma półkową, a jeszcze mniej osób chce dzielić się efektami swoich zabaw? U mnie ewolucja jakoś tak b. szybko zboczyła ze ścieżki spirytus/nalewki do owocówki/zbożówki...
OT faktycznie, przepraszam i ja ale cóż poradzić jak właśnie "przy okazji" mamy dużo skojarzeń? No i co gorsza, mało kto ma półkową, a jeszcze mniej osób chce dzielić się efektami swoich zabaw? U mnie ewolucja jakoś tak b. szybko zboczyła ze ścieżki spirytus/nalewki do owocówki/zbożówki...
-
- Posty: 718
- Rejestracja: sobota, 16 sie 2014, 14:47
- Podziękował: 100 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Apropo rozdrabniania owoców od poniedziałku 05-12 w Biedronce będzie dostępna w ofercie wolnoobrotowa wyciskarka do soków. Mam ją od tamtego sezonu. Tuż po zakupie porównywałem z taką za 2 tysie bo brat ma. I powiem szczerze nie było różnicy a porównywaliśmy w jednym czasie i na tych samych owocach. Cena 249 wiec super bo ja płaciłem cos powyżej 270.
ZAISTE WÓDKA POTĘŻNA JEST...ALE BIMBER WIĘKSZĄ MOCĄ WŁADA
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Witam.
Mam mały problem.
Do rozdrobnienia śliwek użyłem nowego mieszadła ocynk na wiertarkę. Wcześniej wymyte i wyparzone etc. Do śliwek dodałem ok.3l wody o temperaturze ok.80st.C i po 2kg cukru do każdego z nastawów. Po ok6-7 minutach mieszania, śliweczki w 1wszym nastawie, ładnie się rozciapały ale mieszadło straciło połysk i zmatowiało. Po prostu wytarło się w tym nastawie.
Pytanie:
Czy zasilić mumina tym nastawem, czy jeszcze nada się do dalszej obróbki?
Z góry dziękuję za pomoc. Pozdrawiam
Sorka ze ten edit
Mam mały problem.
Do rozdrobnienia śliwek użyłem nowego mieszadła ocynk na wiertarkę. Wcześniej wymyte i wyparzone etc. Do śliwek dodałem ok.3l wody o temperaturze ok.80st.C i po 2kg cukru do każdego z nastawów. Po ok6-7 minutach mieszania, śliweczki w 1wszym nastawie, ładnie się rozciapały ale mieszadło straciło połysk i zmatowiało. Po prostu wytarło się w tym nastawie.
Pytanie:
Czy zasilić mumina tym nastawem, czy jeszcze nada się do dalszej obróbki?
Z góry dziękuję za pomoc. Pozdrawiam
Sorka ze ten edit
Ostatnio zmieniony sobota, 4 sie 2018, 18:39 przez użytkownik usunięty, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Możesz mi te śliwki sprezentować Przyjmę A tak na poważnie - nie wariujmy. Większość z nas na rury ocynkowane w domu i żyjemy. Nawet jeśli trochę tego Zn do śliwek przeszło to nie zabije. Gorzej byłoby gdyby nastaw leżał w ocynkowanym garnku. Wtedy Zn przejdzie do nastawu i będzie wyczuwalny w smaku. Lat temu 25 też taki błąd raz popełniłem, dostałem wprawdzie od współbiesiadników małą zjebkę na początku, ale później nikt nie wybrzydzał...
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
@defacto
Co do mieszadła to się nie przejmuj. Zdarzyło się. I kropka....Nic się wielkiego nie stało.
Gdybym Ci wyliczył jakie ilości trucizn codziennie wdychasz i konsumujesz ze śmieciowym jedzeniem które kupujesz w marketach tobyś na samą myśl padł od razu trupem.
Mamy to szczęście że organizm ma dużą zdolność do samooczyszczania i przeciwdziałania szkodliwym skutkom zażywania trucizn. Oczywiście w ramach pewnych granic.
Tak na marginesie - alkohol etylowy to tez trucizna...
Tak, że nastawiaj, pędź ciesz się z wyników i spożywaj w odpowiednich ilościach a dożyjesz aż do śmierci.
Co do mieszadła to się nie przejmuj. Zdarzyło się. I kropka....Nic się wielkiego nie stało.
Gdybym Ci wyliczył jakie ilości trucizn codziennie wdychasz i konsumujesz ze śmieciowym jedzeniem które kupujesz w marketach tobyś na samą myśl padł od razu trupem.
Mamy to szczęście że organizm ma dużą zdolność do samooczyszczania i przeciwdziałania szkodliwym skutkom zażywania trucizn. Oczywiście w ramach pewnych granic.
Tak na marginesie - alkohol etylowy to tez trucizna...
Tak, że nastawiaj, pędź ciesz się z wyników i spożywaj w odpowiednich ilościach a dożyjesz aż do śmierci.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 226
- Rejestracja: piątek, 16 mar 2018, 10:49
- Krótko o sobie: Nie ma nic piękniejszego niż realizować i spełniać marzenia
- Ulubiony Alkohol: Rakija, Burbon....
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 12 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Ja swoje mieszadło zmodyfikowałem przez wycięcie części tak aby lżej pracowało i miało więcej krawędzi natarcia pod odpowiednim kątem. Przygotowane w pośpiechu i nie jest mocno naostrzone ale świetnie zdało egzamin. Oczywiście trochę zaśniedziało od soku ze śliwek.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Posty: 2592
- Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
- Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 236 razy
- Otrzymał podziękowanie: 455 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Minęło trochę czasu od ostatniego posta w tym temacie.
Ponieważ przede mną przerób większej ilości śliwek, mam prośbę.
Podzielcie się jak obecnie radzicie sobie z rozdrabnianiem śliwek.
Chodzi oczywiście o rozbicie śliwek niedrylowanych i jednocześnie tak, żeby nie poszatkować pestek.
No i jak przygotować taki nastaw do grzania na grzałkach bez płaszcza.
Kilka lat minęło, to może są już jakieś opracowane metody.
Ponieważ przede mną przerób większej ilości śliwek, mam prośbę.
Podzielcie się jak obecnie radzicie sobie z rozdrabnianiem śliwek.
Chodzi oczywiście o rozbicie śliwek niedrylowanych i jednocześnie tak, żeby nie poszatkować pestek.
No i jak przygotować taki nastaw do grzania na grzałkach bez płaszcza.
Kilka lat minęło, to może są już jakieś opracowane metody.
Pozdrawiam z opolskiego.
-
- Posty: 1541
- Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
- Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
- Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
- Status Alkoholowy: Producent Domowy
- Podziękował: 135 razy
- Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Ja rok temu rozdrabniałem śliwki właśnie mieszadłem do farb, nie rozwaliło mi żadnej pestki. Robiłem to w standardowych wiadrach fermentacyjnych i muszę przyznać, że całe otoczenie było w śliwkach - masakra, więc teraz robiłbym to raczej w głębszym naczyniu, najlepiej w wysokiej beczce zapełnionej do 1/3 wysokości. Co do gotowania, to bez płaszcza to raczej lipa, bo nastawy były po fermentacji dość gęste, raczej będziesz musiał to wstępnie przefiltrować, przynajmniej na durszlaku.
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
-
- Posty: 456
- Rejestracja: poniedziałek, 30 sie 2021, 15:09
- Krótko o sobie: Robię to, co sprawia mi radość, staram uczyć się na błędach i odpuszczać sprawy, na które nie mam wpływu, często się uśmiecham i śmieję do utraty tchu. Żyję.
- Ulubiony Alkohol: wszystko co owocowe
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 56 razy
- Otrzymał podziękowanie: 78 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Nie dalej, jak wczoraj zmasakrowałam 60 kg śliwek mieszadłem do farb. Z tym, że mam zaostrzone wewnętrzne krawędzie spirali. Zewnętrznych nie ostrzyłam, żeby uniknąć pocięcia ścianek beczki. Śliwki były miękkie, więc poszło bez problemu. Kiwitom ma rację - lepiej rozdrabniać w wysokiej beczce, z tym, że wypełnionej w 2/3 - tak, aby część rozdrabniająca była w całości zanurzona w śliwkach. Sprawdzone eksperymentalnie Ja mam beczkę 70 litrową, do której najpierw wsypałam 20 kg śliwek - przy rozdrabnianiu cała beczka upaćkana w środku i ja do połowy. Po dosypaniu kolejnych 20 kg - kiedy mieszadło zostało zakryte - rozdrabnia się bez efektów ubocznych. I raczej wolniejsze obroty wiertarki, bo przy szybszych ryzyko malowania pomieszczenia wzrasta
Nie zauważyłam, żeby pestki były zmiażdżone, chociaż na chwilę obecną trudno powiedzieć, bo paćka jest tak gęsta, że łyżka stoi...
Przy okazji wpadłam na patent zakrycia beczki, aby ograniczyć pasienie owocówek. Ktoś tam pisał, że przykrywa szmatką, co wydało mi się mało szczelne. A ja zamiast dekla użyłam (nie śmiejcie się...) rajstopy. Założyłam majty na beczkę, a nogawki zawiązałam fantazyjnie. Małż padł
A poważnie - rajtki są z gęstego splotu i ściśle przylegają do krawędzi beczki, więc utrudnią (mam nadzieję) dostęp wszelkim robalom.
Nie zauważyłam, żeby pestki były zmiażdżone, chociaż na chwilę obecną trudno powiedzieć, bo paćka jest tak gęsta, że łyżka stoi...
Przy okazji wpadłam na patent zakrycia beczki, aby ograniczyć pasienie owocówek. Ktoś tam pisał, że przykrywa szmatką, co wydało mi się mało szczelne. A ja zamiast dekla użyłam (nie śmiejcie się...) rajstopy. Założyłam majty na beczkę, a nogawki zawiązałam fantazyjnie. Małż padł
A poważnie - rajtki są z gęstego splotu i ściśle przylegają do krawędzi beczki, więc utrudnią (mam nadzieję) dostęp wszelkim robalom.
Wszystko, co dobre jest nielegalne, niemoralne albo powoduje tycie.
-
- Posty: 2592
- Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
- Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 236 razy
- Otrzymał podziękowanie: 455 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Myślałem o czymś takim:
Można przeliczać kg śliwek na litr beczki?
lub:
no i z tego wniosek, że w beczce.Można przeliczać kg śliwek na litr beczki?
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 29 sie 2022, 17:46 przez jakis1234, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam z opolskiego.
-
- Posty: 2917
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Dorobiłem się trzech mieszaedełorozdrabniaczy. Ten z pierwszego planu jest najskuteczniejszy i najmniej bezpieczny w użytkowaniu. Noże pestek raczej nie tną, ale czasem się na nich wyszczerbią.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 29 sie 2022, 18:04 przez wawaldek11, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam,
Waldek
Waldek
-
- Posty: 456
- Rejestracja: poniedziałek, 30 sie 2021, 15:09
- Krótko o sobie: Robię to, co sprawia mi radość, staram uczyć się na błędach i odpuszczać sprawy, na które nie mam wpływu, często się uśmiecham i śmieję do utraty tchu. Żyję.
- Ulubiony Alkohol: wszystko co owocowe
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 56 razy
- Otrzymał podziękowanie: 78 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Moje mieszadło jest w typie tego drugiego zdjęcia. Ten wiatraczek nie dla mnie, bo nie dam rady utrzymać go z dala od ścianek beczki.
Jeśli chodzi o ilość owoców: 60 kg śliwek poszatkowanych w 70 l. beczce pozostawia jakieś 20 cm wolnego miejsca od brzegu. Nie dolewałam wody i dosypałam 2 kg cukru w trakcie rozdrabniania. No, może pół litra wody poszło, razem z drożdżami
Jeśli chodzi o ilość owoców: 60 kg śliwek poszatkowanych w 70 l. beczce pozostawia jakieś 20 cm wolnego miejsca od brzegu. Nie dolewałam wody i dosypałam 2 kg cukru w trakcie rozdrabniania. No, może pół litra wody poszło, razem z drożdżami
Wszystko, co dobre jest nielegalne, niemoralne albo powoduje tycie.
-
- Posty: 2917
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
-
- Posty: 2592
- Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
- Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 236 razy
- Otrzymał podziękowanie: 455 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Ok, zamówiłem mieszadło takie jak ma Doody, zobaczymy.
Mam beczkę 100 l, to 70 kg będzie bezpieczne?
I jeszcze jedno, mam sporą zamrażarkę, mogę śliwki przemrozić, będą miękkie i łatwiej będzie je rozbić.
Robił ktoś tak? Jakieś wnioski? Nie zepsuje to nastawu?
Wczoraj nastawiła, jeszcze zdążąwawaldek11 pisze:Śliwki nie wyszły na spacer? Potrafią podnieść się o 1/3.
Ok, zamówiłem mieszadło takie jak ma Doody, zobaczymy.
Mam beczkę 100 l, to 70 kg będzie bezpieczne?
I jeszcze jedno, mam sporą zamrażarkę, mogę śliwki przemrozić, będą miękkie i łatwiej będzie je rozbić.
Robił ktoś tak? Jakieś wnioski? Nie zepsuje to nastawu?
Pozdrawiam z opolskiego.
-
- Posty: 2917
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
Re: Mechaniczne rozdrabnianie owoców.
Szkoda prądu. Trochę pekto i po robocie. W czasie fermentu rozciapkają się, a jak coś ostanie się to można mieszadełkiem... Drożdże dobiorą się do cukru i w całych owocach. Ja miksuję, żeby było łatwiej oddzielić pestki, bo mi kiedyś spust przytkały Ale ostatnie gotowanie śliwek muszę zrobić z pestkami, bo mi brakuje trochę tego aromatu. Jak kocioł ostygnie, to górą wyjmę pestki.
Pozdrawiam,
Waldek
Waldek