A ja mam wręcz odwrotnie niż tu piszecie. Za młodu brałem udział w hulankach i swawolach bardzo mocno zakrapianych. Kace miałem potworne, ale zapewne za komuny i jakość alkoholi nie była zbyt wysoka. Nigdy nie klinowałem, bo jak nazajutrz zobaczyłem alkohol lub go poczułem, to od razu robiło mi się niedobrze. Nie pomagały mi też żadne środki na kaca, nic, dostawałem światłowstrętu i musiałem zawsze kaca odespać w zaciemnionym pokoju. Potrafiłem przespać ciurkiem 36 godzin, to było jedyne lekarstwo, które na mnie działało. Jako dżentelmen

, nigdy nie zdarzało mi się pić przed godziną 18:00 i to mam do dzisiaj, choć niekiedy kończyło się o 6:00 rano.
Z wiekiem zauważyłem, że moja tolerancja na alkohol wzrosła i to znacząco. Nie miewam już kacy, a jeżeli już to bardzo rzadko i łagodne. Piję wtedy kiedy mam na to ochotę, niekiedy kończę na 100ml w wieczornym drinku, niekiedy nawet na 500-600 ml i nie miewam kaca, poza tym w czasie większych imprez widzę jak towarzystwo (niekiedy dużo, dużo młodsze ode mnie) jest totalnie pijane, a ja mimo wchłoniętych ilości jestem w pełni kontaktowy i wcale nie czuję się pijany. Potrafię też kilka, czy kilkanaście dni nie pić nic, kiedy nie mam ochoty.
Myślę, że kwestia alkoholizmu jest chyba też uwarunkowana genetycznie, jedni mają skłonności do niego, a inni nie, albo mniejsze. Ja osobiście mimo, że nie stronię od alkoholu nie wyobrażam sobie, abym musiał pić. Tymczasem miałem serdecznego przyjaciela, dystyngowanego pana z klasą, zawsze w garniturze i pachnącego najdroższymi perfumami, który jak przekroczył pewien poziom wypitego alkoholu. wpadał z cug. Budził się rano i zaczynał dzień od 100ml wódki, końcówki dni były zawsze takie same. Można go było mieć na oku cały czas i pilnować, a on i tak stawał się w oczach coraz bardziej pijany, tak potrafił sprytnie się ukrywać. Nigdy też od niego nie było czuć alkoholu, miał zawsze specjalne spraye. W takiej sytuacji, trzeba było mozolnie zmniejszać dawki % codziennie, najpierw ostrym alkoholem, później za kilka dni winami, na koniec piwami, aż w końcu wytrzeźwiał. Jednak i on potrafił np nie pić pół roku, albo nawet pić delikatnie nie wpadając w cug. Gościu był po 3 fakultetach i był naprawdę spoko. Żal mi go było i nie wyobrażam sobie doprowadzenia się do takiego stanu, zresztą myślę, że jakbym zliczył ilość wypitego alkoholu przez niego i przeze mnie przez rok czasu, to ja z pewnością biłem go na głowę. I pytanie kto z nas dwóch był alkoholikiem?
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway