Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Fajnie się czyta te dwa tematy w których próbujemy dojść do konsensusu - jak zrobić, żeby zrobić czystą Wódkę przez duże W. I nie mam na myśli jej ekstremalne oczyszczenie.
A najbardziej się cieszę, że moje marudzenia w tym temacie znajdują potwierdzenie w Waszych postach. Potwierdzenie, że idę w dobrym kierunku. Kierunku, który naszkicowałem w tym temacie: topic14305.html
Pierwsza sprawa to nastaw. To jest to - zacznijmy traktować nastaw jak wino.
Druga sprawa - różne wrażenia smakowo - węchowe tego co kapie w zależności od momentu procesu rektyfikacyjnego w którym kapie.
Sprawa trzecia - to ciągle przedgony. Może nie - czy odbieramy dobrze, ale techniczny sposób ich odbioru.
To takie trzy podstawowe parametry nad którymi powinniśmy się pochylić z większą uwagą.
Punkt pierwszy jest sprawą tak oczywistą, że aż "genialną" w świetle tego jak powszechnie się traktuje "cukrówki". Tutaj może tkwić wiele problemów. Jeśli do tego dołożymy drożdże i dedykowane pożywki to może się okazać, że w większości przypadków może nastąpić taka poprawa urobków, że wielu się przekona, że nie wystarczą byle jakie drożdże (tym bardziej "turbo" mieszanki) woda i cukru do oporu aby otrzymać cymes trunki. Ważną rolę mogą odegrać też odpowiednie pożywki i w odpowiedni sposób dozowane. Tu jest pole do popisu dla kolegów bardziej kumatych w tematach drożdży i pożywek. Niech się dzielą swoją wiedzą. Mnie interesuje zjakich drożdży korzystać (myślę owinnych - tylko jakie) oraz z jakiej pożywki.
Punkt drugi jest potwierdzeniem tale moich spostrzeżeń dotyczących tego co kapie. To, że na początku zapach jest łagodny aby pod koniec przejść w dość "ostry" - mimo iż cały czas spirytusowy. W tym punkcie nie wiem czy uda się na dzień dzisiejszy coś zmienić aby utrzymać kapiący rektyfikat na jednakowym poziomie smakowo węchowym. Niestety ale mamy do czynienia z procesem okresowym. I związanymi z tym wszelkimi niedogodnościami.
Kiedyś - aby dla utrzymania stałego RR przemyśliwałem sprawę załączenia na odbiór silniczka krokowego. Który pracowałby w taki sposób aby utrzymywać taką prędkość odbioru iżby RR była wręcz stałe. Bo niestety ale na dzień dzisiejszy RR ulega ciągłej liniowej zmianie. Pewnie stąd te różnice w zapachu.
I trzeci punkt - odbiór przedgonów. Kolega Aquila w tym poście: post148680.html#p148680
zwrócił uwagę na pewien powszechnie ignorowany fakt. Zanieczyszczenie kolumny frakcjami przedgonowymi w taki sposób, że nawet późniejsze operacje i ciągła praca kolumny nie jest w stanie w czasie stabilizacji a być może przez długi okres procesu nawet jeszcze w trakcie odbioru gonu oczyścić i wyeliminować pozostałości tychże frakcji z wszystkich zakamarków kolumny. Koncepcja podwójnej kolumny jednej do odbioru przedgonów a drugiej do odbioru gonu - moim zdaniem zaczyna nabierać sensu.
A najbardziej się cieszę, że moje marudzenia w tym temacie znajdują potwierdzenie w Waszych postach. Potwierdzenie, że idę w dobrym kierunku. Kierunku, który naszkicowałem w tym temacie: topic14305.html
Pierwsza sprawa to nastaw. To jest to - zacznijmy traktować nastaw jak wino.
Druga sprawa - różne wrażenia smakowo - węchowe tego co kapie w zależności od momentu procesu rektyfikacyjnego w którym kapie.
Sprawa trzecia - to ciągle przedgony. Może nie - czy odbieramy dobrze, ale techniczny sposób ich odbioru.
To takie trzy podstawowe parametry nad którymi powinniśmy się pochylić z większą uwagą.
Punkt pierwszy jest sprawą tak oczywistą, że aż "genialną" w świetle tego jak powszechnie się traktuje "cukrówki". Tutaj może tkwić wiele problemów. Jeśli do tego dołożymy drożdże i dedykowane pożywki to może się okazać, że w większości przypadków może nastąpić taka poprawa urobków, że wielu się przekona, że nie wystarczą byle jakie drożdże (tym bardziej "turbo" mieszanki) woda i cukru do oporu aby otrzymać cymes trunki. Ważną rolę mogą odegrać też odpowiednie pożywki i w odpowiedni sposób dozowane. Tu jest pole do popisu dla kolegów bardziej kumatych w tematach drożdży i pożywek. Niech się dzielą swoją wiedzą. Mnie interesuje zjakich drożdży korzystać (myślę owinnych - tylko jakie) oraz z jakiej pożywki.
Punkt drugi jest potwierdzeniem tale moich spostrzeżeń dotyczących tego co kapie. To, że na początku zapach jest łagodny aby pod koniec przejść w dość "ostry" - mimo iż cały czas spirytusowy. W tym punkcie nie wiem czy uda się na dzień dzisiejszy coś zmienić aby utrzymać kapiący rektyfikat na jednakowym poziomie smakowo węchowym. Niestety ale mamy do czynienia z procesem okresowym. I związanymi z tym wszelkimi niedogodnościami.
Kiedyś - aby dla utrzymania stałego RR przemyśliwałem sprawę załączenia na odbiór silniczka krokowego. Który pracowałby w taki sposób aby utrzymywać taką prędkość odbioru iżby RR była wręcz stałe. Bo niestety ale na dzień dzisiejszy RR ulega ciągłej liniowej zmianie. Pewnie stąd te różnice w zapachu.
I trzeci punkt - odbiór przedgonów. Kolega Aquila w tym poście: post148680.html#p148680
zwrócił uwagę na pewien powszechnie ignorowany fakt. Zanieczyszczenie kolumny frakcjami przedgonowymi w taki sposób, że nawet późniejsze operacje i ciągła praca kolumny nie jest w stanie w czasie stabilizacji a być może przez długi okres procesu nawet jeszcze w trakcie odbioru gonu oczyścić i wyeliminować pozostałości tychże frakcji z wszystkich zakamarków kolumny. Koncepcja podwójnej kolumny jednej do odbioru przedgonów a drugiej do odbioru gonu - moim zdaniem zaczyna nabierać sensu.
Ostatnio zmieniony czwartek, 20 gru 2018, 09:37 przez lesgo58, łącznie zmieniany 1 raz.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
I czy wino się w rok sklaruje ? Nie sklaruje się, potrzymaj je jeszcze 10 lat w piwnicy, otwórz omszałą butelkę i zobacz co będzie na dnie. Z punktu widzenia mikroporów filtra w porównaniu do surówki z odpędu to będzie gęsta breja.
Tak ? Chcesz rok klarować nastaw ? To się powszechnie nie przyjmie ; ))czytam pisze:Bez przesady z tymi latami. W ciągu miesięcy, no roku, klaruje się grawitacyjnie wino czy piwo, to dlaczego nie nastaw?
I czy wino się w rok sklaruje ? Nie sklaruje się, potrzymaj je jeszcze 10 lat w piwnicy, otwórz omszałą butelkę i zobacz co będzie na dnie. Z punktu widzenia mikroporów filtra w porównaniu do surówki z odpędu to będzie gęsta breja.
No fajnie, to mniej więcej wiadomo ale co to znaczy "znacznie" ? Nasze zmysły są piekielnie czułe. Akomodują się. Tak jak oko - dla oka zmniejszenie ilości światła 10 razy to pikuś - po chwili nawet nie zauważymy, że jest ciemniej. Dla kliszy czy matrycy foto to olbrzymia różnica. Myślę, że zmniejszenie stukrotne odbierzemy jako "smród trochę mniejszy", kolejne zmniejszenie stukrotne jako "wciąż czuję" i kolejne stukrotne jako "niby nic ale coś tam jednak" ...czytam pisze:Potraktować go właśnie jak wino, nie gonić na granicy zalania tylko ze stosunkowo malą mocą i posmaki od cząstek stałych powinny być znacznie zredukowane.
Ostatnio zmieniony czwartek, 20 gru 2018, 09:54 przez wkg_1, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 766
- Rejestracja: wtorek, 5 wrz 2017, 08:23
- Podziękował: 16 razy
- Otrzymał podziękowanie: 114 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
A nie lepiej zastosować kolumnę tylko do odbioru przedgonów? W zbiorniku gotujemy wodę (może być też wytwornica pary) i podajemy ją od dołu. Jednocześnie jest tam półka odbiorczą gdzie podajemy alkohol do oczyszczenia. Przedgony odbieramy z głowicy a oczyszczony z nich alkohol z rzeczonej półki. Aparat jest o działaniu ciągłym, więc można ustabilizować proces.lesgo58 pisze:...Koncepcja podwójnej kolumny jednej do odbioru przedgonów a drugiej do odbioru gonu - moim zdaniem zaczyna nabierać sensu.
-
Autor tematu - Posty: 314
- Rejestracja: sobota, 20 gru 2008, 12:51
- Podziękował: 24 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
jestem przekonany że
Chyba to jest odpowiedni moment żeby zadać to pytanie... W pewnym momencie postanowiłem sztucznie doprowadzać bufor do "bulgotania" , krótko mówiąc napowietrzając go pompką akwariową ( z potencjometrem dla ustawienia odpowiedniej ''fali'' ) Co zauważyłem ?
- znaczący spadek temperatury na 10 półce sięgający 1 stopnia C. Jak zacznę potencjometr podkręcać to temperatura dalej spada.
-odnoszę wrażenie że destylat jest łagodniejszy w smaku.
-jestem przekonany, że ten ostry smak i zapach jaki pojawia się pod koniec procesu w moim przypadku nie pojawia się przy 96 C w zbiorniku tylko pózniej bo w granicach 98 C .
Zastanawiam się jakie zjawisko powoduje spadek tej temp. ?
POMOŻECIE ?
- znaczący spadek temperatury na 10 półce sięgający 1 stopnia C. Jak zacznę potencjometr podkręcać to temperatura dalej spada.
-odnoszę wrażenie że destylat jest łagodniejszy w smaku.
-jestem przekonany, że ten ostry smak i zapach jaki pojawia się pod koniec procesu w moim przypadku nie pojawia się przy 96 C w zbiorniku tylko pózniej bo w granicach 98 C .
Zastanawiam się jakie zjawisko powoduje spadek tej temp. ?
POMOŻECIE ?
NIE POPEŁNIA BŁĘDÓW TEN,CO NIC NIE ROBI !!!
-
online
- Posty: 2454
- Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
- Podziękował: 647 razy
- Otrzymał podziękowanie: 605 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Podajesz gorące czy zimne powietrze? Jeżeli zimne to schładzasz zawartość bufora i tym samym schładzasz to co z niego spływa do kotła tworząc barierę temperaturową dla wczesnych pogonów i obniżając temperaturę par idących do 10-tej półki.
Ciekawe doświadczenie. Jeżeli masz możliwości techniczne to spróbuj podać do bufora schłodzony spiryt z OLM lub z zewnętrznego źródła i porównaj rezultaty.
Ciekawe doświadczenie. Jeżeli masz możliwości techniczne to spróbuj podać do bufora schłodzony spiryt z OLM lub z zewnętrznego źródła i porównaj rezultaty.
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: jestem przekonany że
Ja dotychczas starałem się robić odwrotnie. Tak prowadzić proces aby w buforze płyn był jak najbardziej spokojny. I chyba nie był to zbytnio trafiony pomysł?
A już pomysł @Szlumfa na temat podawania spirytusu z OLM do bufora otworzył mi oczy na wiele spraw.
Nasuwa się jednak pytania - ile i jak długo podawać? W którym miejscu? Najbardziej logicznym by było podawać od dołu bufora. Jednocześnie utrzymując stan wrzenia. Dobrze główkuję? Czy się jednak zamotałem? I jak to wpłynie na stabilność odbioru gonu?
Jak to fajnie że jeszcze są osoby którym się chce...
Jakie to genialne i jednocześnie proste w swojej logice.forma pisze:... W pewnym momencie postanowiłem sztucznie doprowadzać bufor do "bulgotania"
Ja dotychczas starałem się robić odwrotnie. Tak prowadzić proces aby w buforze płyn był jak najbardziej spokojny. I chyba nie był to zbytnio trafiony pomysł?
A już pomysł @Szlumfa na temat podawania spirytusu z OLM do bufora otworzył mi oczy na wiele spraw.
Nasuwa się jednak pytania - ile i jak długo podawać? W którym miejscu? Najbardziej logicznym by było podawać od dołu bufora. Jednocześnie utrzymując stan wrzenia. Dobrze główkuję? Czy się jednak zamotałem? I jak to wpłynie na stabilność odbioru gonu?
Jak to fajnie że jeszcze są osoby którym się chce...
Ostatnio zmieniony sobota, 22 gru 2018, 07:43 przez lesgo58, łącznie zmieniany 1 raz.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
online
- Posty: 2454
- Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
- Podziękował: 647 razy
- Otrzymał podziękowanie: 605 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Podawałem spiryt z OLM na półkę rzeczywistą na wejściu do kolumny sprawdzając rozwiązanie Zbyszka1281 z białego forum. Półka weszła na stałe do mojego zestawu bo coś wnosi ale to podawanie moim zdaniem niewiele dało. Przy podawaniu do bufora zwiększa się obszar działania o wypełnienie w buforze i może to coś da.
Coraz bardziej mnie ciekawi doświadczenie formy. Oprócz obniżenia temperatury wprowadzamy w nim dodatkowe elementy do rektyfikacji - zmiana ciśnienia i powietrze. Powietrze, które by się wydostać z bufora musi przejść przez całą kolumnę do głowicy. Ciekaw jak tlen i inne składniki powietrza reagują z tym co idzie z kotła. Forma czy mógłbyś w trakcie odbioru serca zrobić próby z powietrzem i bez?
Coraz bardziej mnie ciekawi doświadczenie formy. Oprócz obniżenia temperatury wprowadzamy w nim dodatkowe elementy do rektyfikacji - zmiana ciśnienia i powietrze. Powietrze, które by się wydostać z bufora musi przejść przez całą kolumnę do głowicy. Ciekaw jak tlen i inne składniki powietrza reagują z tym co idzie z kotła. Forma czy mógłbyś w trakcie odbioru serca zrobić próby z powietrzem i bez?
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Z kolei Twój pomysł podawania spirytusu do bufora z jednoczesnym burzeniem się zawartości może wiele wnieść w jeszcze lepszym odseparowaniu frakcji ciężkich.
Właśnie ten sposób Zbyszka mi przyszedł na myśl. Tylko nigdy go tak do końca nie rozumiałem. Zwłaszcza gdy myślimy o czystości tego co otrzymujemy. Gdyż on przez to podawanie mógł pozwolić sobie na bardzo szybki odbiór. Co uważa za zaletę. Ale to kłóci się z moim wyobrażeniem o procesie w którym mamy otrzymać czysty i dodatkowo dobry jakościowo trunek.Szlumf pisze:Podawałem spiryt z OLM na półkę rzeczywistą na wejściu do kolumny sprawdzając rozwiązanie Zbyszka1281 z białego forum. Półka weszła na stałe do mojego zestawu bo coś wnosi ale to podawanie moim zdaniem niewiele dało...
Z kolei Twój pomysł podawania spirytusu do bufora z jednoczesnym burzeniem się zawartości może wiele wnieść w jeszcze lepszym odseparowaniu frakcji ciężkich.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
Autor tematu - Posty: 314
- Rejestracja: sobota, 20 gru 2008, 12:51
- Podziękował: 24 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Lepsze wyniki organoleptyczne kiedy podaje zimne powietrze. Umówmy się tak.To co napiszę zaraz potraktujmy jako pierwszy udany test, powtórzę wyniki to będzie można wyciągać wnioski i rozwijać się dalej.... bo wydaje mi się że wyniki rokują i pies pogrzebany może być w tym zimnym spirytusie podawanym z OLM .To chyba kolega o niku czytam pisał o schłodzeniu surowca i podaniu go.... gdzieś w kolumnie....w rafineriach tak robią czy coś tam takiego...... no i jak się okazuje kol. zbyszek z sąsiedniego forum. Za szybko żeby mówić o rewolucji, ale staliśmy jakiś czas pod ścianą i..... chyba zaczeliśmy ją przesuwać ..... dajcie mi chwilkę za 1,5 h wrócę i opiszę co zauważyłem .... a jestem taki podjarany tym wszystkim że sobie nie wyobrażacie.....
O tym samym pomyślałem i już wam wszystko mówię...... jak na spowiedziSzlumf pisze: Forma czy mógłbyś w trakcie odbioru serca zrobić próby z powietrzem i bez?
Lepsze wyniki organoleptyczne kiedy podaje zimne powietrze. Umówmy się tak.To co napiszę zaraz potraktujmy jako pierwszy udany test, powtórzę wyniki to będzie można wyciągać wnioski i rozwijać się dalej.... bo wydaje mi się że wyniki rokują i pies pogrzebany może być w tym zimnym spirytusie podawanym z OLM .To chyba kolega o niku czytam pisał o schłodzeniu surowca i podaniu go.... gdzieś w kolumnie....w rafineriach tak robią czy coś tam takiego...... no i jak się okazuje kol. zbyszek z sąsiedniego forum. Za szybko żeby mówić o rewolucji, ale staliśmy jakiś czas pod ścianą i..... chyba zaczeliśmy ją przesuwać ..... dajcie mi chwilkę za 1,5 h wrócę i opiszę co zauważyłem .... a jestem taki podjarany tym wszystkim że sobie nie wyobrażacie.....
NIE POPEŁNIA BŁĘDÓW TEN,CO NIC NIE ROBI !!!
-
Autor tematu - Posty: 314
- Rejestracja: sobota, 20 gru 2008, 12:51
- Podziękował: 24 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Ok. Zacznijmy od początku.....
Udało mi się zrobić najlepszy destylat jaki kiedykolwiek robiłem, być może decydował o tym splot kilku rzeczy, spróbujmy to razem wyjaśnić.
Dwie zmienne wprowadziłem w prowadzeniu procesu...
1. Znowu długa stabilizacja, ostatnio pisałem że szkoda prądu było, ale sytuacja mnie po prostu do tego zmusiła i prowadząc proces w systemie .... to już chyba 4,5 w ostatniej fazie odbiorów wykonałem 4 zrzuty jeziorka po 150 ml co godzinę.
2. Pompowanie powietrza do bufora jak pisałem wcześniej.Kiedyś już takie próby robiłem ale mało rozumiałem sam proces a destylat uzyskany nie miał powtarzalności wprowadzałem masę zmiennych i ciężko było powiedzieć co poprawiało wyniki a co nie. Teraz to uporządkowałem . Bardzo ciekawe wnioski zauważyłem.
W tym temacie pisałem, że prędkość odbioru wpływa na ten "słodki posmak" a dokładnie że im wolniej tym destylat robi się wytrawniejszy... Ostatnie doświadczenie chyba bije na łeb tą teorię ponieważ,,, tu przechodzimy do sedna sprawy.
Po wprowadzeniu dwóch zmiennych które wprowadziłem, próbuje urobku a moja reakcja była dosłownie taka: O K....WA !!!!! Dzwonię po sąsiada który z nie jednej kadzi piwo żłopał, polewam a on O ja P......E i po chwili a co to takie słodkie ? słodziłeś ? dokładnie tak powiedział, a ja jak próbowałem to od razu wiedziałem że jeszcze nigdy nie zrobiłem tak słodkiego destylatu do tego stopnia że zastanawiam się czy ta upragniona,pożądana słodycz jest aż tak intensywna że zaczyna mi przeszkadzać. Muszę to na chłodno przyjąć i jeszcze trochę pocmokać.... No i ta łagodność.... traktuję to wszystko z przymrużeniem oka, bo muszę wykonać jeszcze co najmniej dwa takie procesy i zobaczyć czy jest powtarzalność. Może po prostu trafiłem ze stężeniami wsadu? i udało mi się odebrać ten maślan etylu ?
Wracając do samego napowietrzania, czy nie jest tak,że wpuszczając zewnętrzne powietrze a co za tym idzie jakieś ciśnienie przez bufor od dołu kolumny nie zwiększamy ilości półek teoretycznych ? Bo coś wyraznie polepszyło jakość destylatu.
My już nie szukamy dobrego spirytusu bo już go od dawna potrafimy wyprodukować,my poszukujemy smaku, i smak jakiś się pojawia w sposób jaki opisuje.
Próbuję zrozumieć to od strony fizycznej co daje to napowietrzanie. Idąc dalej tą drogą nasuwa się kolejne pytanie i wątpliwość ....
Do tej pory kolumnę ocieplaliśmy jak najgrubiej żeby pracowała stabilniej i nie wychładzała się. A czy nie warto spróbować zastosować zimny palec w którymś miejscu w kolumnie , np. od dołu ? Bo jeżeli to zimne powietrze poprawiło mi destylat to może rozwiązanie z ala zimnym palcem było by analogiczne ?
I kolejne rozwiązanie..... podając spirytus z OLM i chłodząc go tanią szklaną chłodnicom, nie zwiększymy ilości półek teoretycznych w ten sposób ? bo wydaję mi się że tak i to dwukrotnie....
Udało mi się zrobić najlepszy destylat jaki kiedykolwiek robiłem, być może decydował o tym splot kilku rzeczy, spróbujmy to razem wyjaśnić.
Dwie zmienne wprowadziłem w prowadzeniu procesu...
1. Znowu długa stabilizacja, ostatnio pisałem że szkoda prądu było, ale sytuacja mnie po prostu do tego zmusiła i prowadząc proces w systemie .... to już chyba 4,5 w ostatniej fazie odbiorów wykonałem 4 zrzuty jeziorka po 150 ml co godzinę.
2. Pompowanie powietrza do bufora jak pisałem wcześniej.Kiedyś już takie próby robiłem ale mało rozumiałem sam proces a destylat uzyskany nie miał powtarzalności wprowadzałem masę zmiennych i ciężko było powiedzieć co poprawiało wyniki a co nie. Teraz to uporządkowałem . Bardzo ciekawe wnioski zauważyłem.
W tym temacie pisałem, że prędkość odbioru wpływa na ten "słodki posmak" a dokładnie że im wolniej tym destylat robi się wytrawniejszy... Ostatnie doświadczenie chyba bije na łeb tą teorię ponieważ,,, tu przechodzimy do sedna sprawy.
Po wprowadzeniu dwóch zmiennych które wprowadziłem, próbuje urobku a moja reakcja była dosłownie taka: O K....WA !!!!! Dzwonię po sąsiada który z nie jednej kadzi piwo żłopał, polewam a on O ja P......E i po chwili a co to takie słodkie ? słodziłeś ? dokładnie tak powiedział, a ja jak próbowałem to od razu wiedziałem że jeszcze nigdy nie zrobiłem tak słodkiego destylatu do tego stopnia że zastanawiam się czy ta upragniona,pożądana słodycz jest aż tak intensywna że zaczyna mi przeszkadzać. Muszę to na chłodno przyjąć i jeszcze trochę pocmokać.... No i ta łagodność.... traktuję to wszystko z przymrużeniem oka, bo muszę wykonać jeszcze co najmniej dwa takie procesy i zobaczyć czy jest powtarzalność. Może po prostu trafiłem ze stężeniami wsadu? i udało mi się odebrać ten maślan etylu ?
Wracając do samego napowietrzania, czy nie jest tak,że wpuszczając zewnętrzne powietrze a co za tym idzie jakieś ciśnienie przez bufor od dołu kolumny nie zwiększamy ilości półek teoretycznych ? Bo coś wyraznie polepszyło jakość destylatu.
My już nie szukamy dobrego spirytusu bo już go od dawna potrafimy wyprodukować,my poszukujemy smaku, i smak jakiś się pojawia w sposób jaki opisuje.
Próbuję zrozumieć to od strony fizycznej co daje to napowietrzanie. Idąc dalej tą drogą nasuwa się kolejne pytanie i wątpliwość ....
Do tej pory kolumnę ocieplaliśmy jak najgrubiej żeby pracowała stabilniej i nie wychładzała się. A czy nie warto spróbować zastosować zimny palec w którymś miejscu w kolumnie , np. od dołu ? Bo jeżeli to zimne powietrze poprawiło mi destylat to może rozwiązanie z ala zimnym palcem było by analogiczne ?
I kolejne rozwiązanie..... podając spirytus z OLM i chłodząc go tanią szklaną chłodnicom, nie zwiększymy ilości półek teoretycznych w ten sposób ? bo wydaję mi się że tak i to dwukrotnie....
NIE POPEŁNIA BŁĘDÓW TEN,CO NIC NIE ROBI !!!
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Jeśli mogę podpiąć się pod temat "słodkości" destylatu.
U mnie wyszedł tak dwa razy i za każdym razem proces był taki sam.
To chyba najlepszy słodki spirytus jaki udało mi się zrobić. Bez specjalnego zamiaru.
Od początku, bo może to być przyczyną.
Nastaw nie z 12kg, a z 16 kg cukru w 52L + 2x Drożdże Alcotec Turbo classic 48
Nastaw pozostawiony na 3 tygodnie. W dzień miał ciepło, a w nocy chłodniej.
Blog poziom 0 i pełen klar.
Zwykła kolumna Zygmunta, z wypełnieniem pryzmatycznym i ovm.
Podwójne zalanie kolumny, a potem stabilizacja prawie dwie godziny - długa, a może nie - miałem inne zajęcia między czasie, więc pozostawiłem do spokojnej własnej pracy.
Czy długa stabilizacja ma znaczenie co do słodkości? - wydaje mi się, że nie.
Przedgony około 300ml na LM, po tej ilości
LM zostawiony na jedną krople co 3-4 sek oraz
1/2 otwarcia ovm.
I tak z głównego zaworu zaczyna lecieć słodki chłodny spirytus z odpowiednią mocą i łagodny smakiem zarazem.
Strzelam, że ilość cukru robi ( tak jak kolega pisał, że mógł trafić na stężenie nastawu) tu robotę w tej słodkości, bo przy standardowych 6kg/25L tej słodkości nie ma.
Kolumnę mam nie ocieploną - czy to naznaczenie w tym procesie?
Każdy stara się ocieplić sprzęt, aby nie tracić energii, a może nieznacznie chłodniejsze powietrze wokół kolumny zwiększa ilość półek tak jak przy napowietrzaniu co za tym idzie jakości? - osobiście nie mam pojęcia.
W każdym razie nie jednemu dałem do spróbowania ten wyrób, każdy dłuuugo mlaskał, że dobre.
Wiadomo produkt 96%.
Wysłane z mojego S60 przy użyciu Tapatalka
U mnie wyszedł tak dwa razy i za każdym razem proces był taki sam.
To chyba najlepszy słodki spirytus jaki udało mi się zrobić. Bez specjalnego zamiaru.
Od początku, bo może to być przyczyną.
Nastaw nie z 12kg, a z 16 kg cukru w 52L + 2x Drożdże Alcotec Turbo classic 48
Nastaw pozostawiony na 3 tygodnie. W dzień miał ciepło, a w nocy chłodniej.
Blog poziom 0 i pełen klar.
Zwykła kolumna Zygmunta, z wypełnieniem pryzmatycznym i ovm.
Podwójne zalanie kolumny, a potem stabilizacja prawie dwie godziny - długa, a może nie - miałem inne zajęcia między czasie, więc pozostawiłem do spokojnej własnej pracy.
Czy długa stabilizacja ma znaczenie co do słodkości? - wydaje mi się, że nie.
Przedgony około 300ml na LM, po tej ilości
LM zostawiony na jedną krople co 3-4 sek oraz
1/2 otwarcia ovm.
I tak z głównego zaworu zaczyna lecieć słodki chłodny spirytus z odpowiednią mocą i łagodny smakiem zarazem.
Strzelam, że ilość cukru robi ( tak jak kolega pisał, że mógł trafić na stężenie nastawu) tu robotę w tej słodkości, bo przy standardowych 6kg/25L tej słodkości nie ma.
Kolumnę mam nie ocieploną - czy to naznaczenie w tym procesie?
Każdy stara się ocieplić sprzęt, aby nie tracić energii, a może nieznacznie chłodniejsze powietrze wokół kolumny zwiększa ilość półek tak jak przy napowietrzaniu co za tym idzie jakości? - osobiście nie mam pojęcia.
W każdym razie nie jednemu dałem do spróbowania ten wyrób, każdy dłuuugo mlaskał, że dobre.
Wiadomo produkt 96%.
Wysłane z mojego S60 przy użyciu Tapatalka
Ostatnio zmieniony niedziela, 23 gru 2018, 03:26 przez Loganos69, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 846 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Ty to potrafisz namieszać a było już tak pięknie........szacuneczek za upartość w twoją stronę płynie.
Dwie zmienne to zdecydowanie o trzy za dużo. Razem wychodzi 8. W odwróconym Fibonaccim.
(do forum: bez durnych analiz mi tu. Wiem co napisałem)
Jakbyś jeszcze nie namieszał z tym powietrzem to by było łatwiej, dobra wystarczy głaskania się po jajkach...
o logarytmicznym ZP myślałem już dawno, a czymże jest?
A o skraplaczu centralnie na wyjściu z kotła, następnym wyżej, i wyżej i wyżej. W odwrotności obiegu wody, czyli:
Jest sobie skraplacz główny )górny)od którego odchodzi sobie szeregowo następny i dalej następny, makaroniarz Fibonacci nam w tym pomaga. Ostatni nygus, Tomcio Paluszek jest już na wyjściu z kotła.
Gorący....ale zimniejszy od par wychodzących z kotła. Czyli coś skrapla
Duch Fibonacieggo śmieje nam się w ryj, bo z 8-ki zrobił 13-kę, i popierdolił nam zmienne. Życie.
Upraszczając tok myślenia, długa stabilizacja:
Ze stabilizacji robi się kumulacja, jak na razie bazujemy na tym że co ma wrzeć to wywrze(przedgon), i odbieramy to co wrze, uważam to za błąd, wrą(bądź parują) inne frakcje przez cały czas procesu, a nie zwracaliśmy na to uwagi koncentrując się jedynie na etanolu.
Minimalny odbiór: tutaj pomagamy procesowi wyżej, ponieważ przy pełnym odbiorze nic nam się nie skumuluje, bo? bo odebraliśmy coś zanim się skumulowało.
I tu dochodzi trzecia zmienna fizyczna, skraplanie.
Coś wrze i błąka się po kolumnie, wyżej tak samo i tak dalej, a my odbieramy wilgoć wąwozu. A reszta dalej się błąka.
Nikt tego nie nie wie, bo nikt normalny oprócz kol:forma nie stabilizuje kolumny pół dnia, i nikt normalny(jak wyżej) nie zejdzie poniżej poziomu odbioru na granicy kropel na minutę nie ml.
W każdym razie jak nie witamy się z gąską, to przynajmniej już jesteśmy w kurniku.
Kol forma, z której to części serca takie dobre było i jaki był wtedy odbiór?
Ps: Jak 5-10-15 ?
Dwie zmienne to zdecydowanie o trzy za dużo. Razem wychodzi 8. W odwróconym Fibonaccim.
(do forum: bez durnych analiz mi tu. Wiem co napisałem)
Jakbyś jeszcze nie namieszał z tym powietrzem to by było łatwiej, dobra wystarczy głaskania się po jajkach...
o logarytmicznym ZP myślałem już dawno, a czymże jest?
A o skraplaczu centralnie na wyjściu z kotła, następnym wyżej, i wyżej i wyżej. W odwrotności obiegu wody, czyli:
Jest sobie skraplacz główny )górny)od którego odchodzi sobie szeregowo następny i dalej następny, makaroniarz Fibonacci nam w tym pomaga. Ostatni nygus, Tomcio Paluszek jest już na wyjściu z kotła.
Gorący....ale zimniejszy od par wychodzących z kotła. Czyli coś skrapla
Duch Fibonacieggo śmieje nam się w ryj, bo z 8-ki zrobił 13-kę, i popierdolił nam zmienne. Życie.
Upraszczając tok myślenia, długa stabilizacja:
Ze stabilizacji robi się kumulacja, jak na razie bazujemy na tym że co ma wrzeć to wywrze(przedgon), i odbieramy to co wrze, uważam to za błąd, wrą(bądź parują) inne frakcje przez cały czas procesu, a nie zwracaliśmy na to uwagi koncentrując się jedynie na etanolu.
Minimalny odbiór: tutaj pomagamy procesowi wyżej, ponieważ przy pełnym odbiorze nic nam się nie skumuluje, bo? bo odebraliśmy coś zanim się skumulowało.
I tu dochodzi trzecia zmienna fizyczna, skraplanie.
Coś wrze i błąka się po kolumnie, wyżej tak samo i tak dalej, a my odbieramy wilgoć wąwozu. A reszta dalej się błąka.
Nikt tego nie nie wie, bo nikt normalny oprócz kol:forma nie stabilizuje kolumny pół dnia, i nikt normalny(jak wyżej) nie zejdzie poniżej poziomu odbioru na granicy kropel na minutę nie ml.
W każdym razie jak nie witamy się z gąską, to przynajmniej już jesteśmy w kurniku.
Kol forma, z której to części serca takie dobre było i jaki był wtedy odbiór?
Ps: Jak 5-10-15 ?
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Widzę, że powstał post bardzo emocjonalny. Dlatego aby trochę uporządkować fakty zadam kilka pytań.
Ja z kolei doszukałem się i próbuję wyeliminować coś zupełnie innego w moich rektyfikatach z sacharozy. Mnie nie przeszkadza słodkość sama w sobie tylko ten delikatny (czasami mocniejszy) smak i posmak, który mnie odrzuca i mimo iż podchodzę do tego subiektywnie to jednak nie powinien mieć miejsca. No chyba, że "duch buraka" tak ma. Oczywiście ten posmak można zlikwidować filtracją (co onegdaj już udało mi się uczynić). Zresztą mała strata, bo rektyfikat z cukru nigdy nie traktowałem jako bazy wyjściowej do otrzymania czystej wódki. Starałem się o jak największą czystość bo mi to było potrzebne do nalewek a co najwyżej jako baza do smakówek.
Twoje wyznania są bardzo emocjonalne i subiektywne, bo jak to się mówi - nad gustami się nie dyskutuje. Dlatego należałoby zadać sobie podstawowe pytanie. Zmierzamy w tym samym kierunku? Piszę to w kontekście eksperymentów.
Z drugiej strony ciekawym będzie porównanie rezultatów naszych tak różnych eksperymentów.
Moim zdaniem napowietrzania wymuszające konwekcję płynu gromadzącego się w buforze powoduje lepsze wygotowywanie się lżejszych frakcji, a jednocześnie odcięcie tych cięższych. Oczywiście - ciągle moim zdaniem - efekt ten można uzyskać dodatkowym podgrzewaczem.
Czy tym sposobem zwiększymy ilość półek aż dwukrotnie - to kwestia dyskusyjna. Raczej skłaniałbym się ku teorii że pozwoli na lepsze odseparowania przedgonów i pogonów od serca.
A tak w ogóle mam pytanie czy to co chcemy uzyskać zależy tylko/aż od ilości półek czy może czegoś zupełnie innego. Ja pracuję na bardzo długiej kolumnie i coraz bardziej skłaniam się ku zamysłowi skrócenia jej. Bo wydłużania kolumny to nie jest ta droga. A jednocześnie skupić się zupełnie nad czymś innym.
Trzeba się tylko zastanowić - w natłoku - różnych nowych pomysłów i teorii (naszych jako dyletantów/amatorów) w którym kierunku iść i z czego skorzystać. A może po zaadoptowaniu (w miarę ekonomicznym i mało skomplikowanym) uda nam się stworzyć coś co w warunkach domowych pozwoli każdemu z nas zrobić bez większego wysiłku i bez większych bądź dodatkowych nakładów finansowych coś co będzie - wow!
Widzę, że powstał post bardzo emocjonalny. Dlatego aby trochę uporządkować fakty zadam kilka pytań.
Zastanawia mnie stwierdzenie - długa stabilizacja... Co masz na myśli? Czy długą stabilizacją nazywasz sumę wszystkich stabilizacji? Czy długa stabilizacja to jednostkowa stabilizacja po każdej zmianie stężenia wsadu?forma pisze:Ok. Zacznijmy od początku.....
1. Znowu długa stabilizacja, ostatnio pisałem że szkoda prądu było, ale sytuacja mnie po prostu do tego zmusiła i prowadząc proces w systemie .... to już chyba 4,5 w ostatniej fazie odbiorów wykonałem 4 zrzuty jeziorka po 150 ml co godzinę.
Zastanawia mnie samo określenie słodkości w Twoim wykonaniu. Czy słodkość to wada czy zaleta?...Po wprowadzeniu dwóch zmiennych które wprowadziłem, próbuje urobku a moja reakcja była dosłownie taka: O K....WA !!!!! Dzwonię po sąsiada który z nie jednej kadzi piwo żłopał, polewam a on O ja P......E i po chwili a co to takie słodkie ? słodziłeś ? ...
Ja z kolei doszukałem się i próbuję wyeliminować coś zupełnie innego w moich rektyfikatach z sacharozy. Mnie nie przeszkadza słodkość sama w sobie tylko ten delikatny (czasami mocniejszy) smak i posmak, który mnie odrzuca i mimo iż podchodzę do tego subiektywnie to jednak nie powinien mieć miejsca. No chyba, że "duch buraka" tak ma. Oczywiście ten posmak można zlikwidować filtracją (co onegdaj już udało mi się uczynić). Zresztą mała strata, bo rektyfikat z cukru nigdy nie traktowałem jako bazy wyjściowej do otrzymania czystej wódki. Starałem się o jak największą czystość bo mi to było potrzebne do nalewek a co najwyżej jako baza do smakówek.
Twoje wyznania są bardzo emocjonalne i subiektywne, bo jak to się mówi - nad gustami się nie dyskutuje. Dlatego należałoby zadać sobie podstawowe pytanie. Zmierzamy w tym samym kierunku? Piszę to w kontekście eksperymentów.
Z drugiej strony ciekawym będzie porównanie rezultatów naszych tak różnych eksperymentów.
No właśnie. Ja z kolei z łagodnością nie mam problemów. Tak przy rektyfikatach, jak i destylatach. Tu mi się wydaje, że znalazłem złoty środek.No i ta łagodność.... traktuję to wszystko z przymrużeniem oka, bo muszę wykonać jeszcze co najmniej dwa takie procesy i zobaczyć czy jest powtarzalność.
Przypomnij mi - za co dopowiada ten związek? Za słodkość , czy brak słodkości? Czy może za jeszcze coś innego?...muszę wykonać jeszcze co najmniej dwa takie procesy i zobaczyć czy jest powtarzalność. Może po prostu trafiłem ze stężeniami wsadu? i udało mi się odebrać ten maślan etylu ?
Niestety, ale my jako dyletanci/amatorzy możemy tylko gdybać i mieć swoje intuicyjne teorie....Wracając do samego napowietrzania, czy nie jest tak,że wpuszczając zewnętrzne powietrze a co za tym idzie jakieś ciśnienie przez bufor od dołu kolumny nie zwiększamy ilości półek teoretycznych ? Bo coś wyraznie polepszyło jakość destylatu.
Moim zdaniem napowietrzania wymuszające konwekcję płynu gromadzącego się w buforze powoduje lepsze wygotowywanie się lżejszych frakcji, a jednocześnie odcięcie tych cięższych. Oczywiście - ciągle moim zdaniem - efekt ten można uzyskać dodatkowym podgrzewaczem.
I tu podobnie. Na pewno rozwiązanie to będzie efektywne. Jest zresztą sprawdzone.I kolejne rozwiązanie..... podając spirytus z OLM i chłodząc go tanią szklaną chłodnicom, nie zwiększymy ilości półek teoretycznych w ten sposób ? bo wydaję mi się że tak i to dwukrotnie....
Czy tym sposobem zwiększymy ilość półek aż dwukrotnie - to kwestia dyskusyjna. Raczej skłaniałbym się ku teorii że pozwoli na lepsze odseparowania przedgonów i pogonów od serca.
A tak w ogóle mam pytanie czy to co chcemy uzyskać zależy tylko/aż od ilości półek czy może czegoś zupełnie innego. Ja pracuję na bardzo długiej kolumnie i coraz bardziej skłaniam się ku zamysłowi skrócenia jej. Bo wydłużania kolumny to nie jest ta droga. A jednocześnie skupić się zupełnie nad czymś innym.
Trzeba się tylko zastanowić - w natłoku - różnych nowych pomysłów i teorii (naszych jako dyletantów/amatorów) w którym kierunku iść i z czego skorzystać. A może po zaadoptowaniu (w miarę ekonomicznym i mało skomplikowanym) uda nam się stworzyć coś co w warunkach domowych pozwoli każdemu z nas zrobić bez większego wysiłku i bez większych bądź dodatkowych nakładów finansowych coś co będzie - wow!
Ostatnio zmieniony niedziela, 23 gru 2018, 11:11 przez lesgo58, łącznie zmieniany 1 raz.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
online
- Posty: 2454
- Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
- Podziękował: 647 razy
- Otrzymał podziękowanie: 605 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
1. Ocieplanie kolumny jest zalecane dla oszczędności energii i z obawy przed "ściankowaniem". Po przeprowadzeniu prób pracuję od początku (5 lat) z nieocieploną kolumną. Kolumna szklana więc dosyć nietypowa. Wielokrotnie zachęcałem kolegów z metalowymi kolumnami do zdjęcia ocieplenia i porównania urobku z ociepleniem i bez. Jakoś nikt tego nie zrobił a w każdym razie nie opisał swoich prób. Z lektury forum wiem, że są koledzy mający szklany wziernik na dole metalowej kolumny. Ciekawi mnie czy obserwują ściankowanie na styku metal-szkło.
Jak by komuś się chciało to może by zdjął ocieplenie z dolnych n.p. 50cm kolumny i opisał wrażenia. A jeszcze gdyby schłodził jakoś ten kawałek (wentylator, mokra szmata) to by było super. A jeśli kolumna by była z miedzi to już może by coś wyraźnie wyszło.
2. Nie do końca jestem przekonany do tego, że to tylko schłodzenie w doświadczeniu Formy spowodowało takie zmiany w destylacie. Wielu z nas stosuje wietrzenie lub napowietrzanie gotowego destylatu by poprawić jego jakość. Może to tlen z podawanego powietrza zadziałał na korzyść a może oba czynniki.
3. Podoba mi się pomysł Rozrywka ze stopniowaniem temperatury wody podawanej na "zimne palce" w kolumnie. Jest taki naturalny i nawet elegancki. Tyle tylko, że tu już bez udziału naszych konstruktorów będzie trudno. Może Herbata ze swoją wielopółkową kolumną da się namówić na eksperyment z podawaniem urobku z OLM na kolejne półki. Nie będzie to "zimny palec" ale jakaś bariera temperaturowa powstanie na spływie z półki. Dodatkowo być może da się określić na jakiej wysokości schładzać kolumnę.
Jak by komuś się chciało to może by zdjął ocieplenie z dolnych n.p. 50cm kolumny i opisał wrażenia. A jeszcze gdyby schłodził jakoś ten kawałek (wentylator, mokra szmata) to by było super. A jeśli kolumna by była z miedzi to już może by coś wyraźnie wyszło.
2. Nie do końca jestem przekonany do tego, że to tylko schłodzenie w doświadczeniu Formy spowodowało takie zmiany w destylacie. Wielu z nas stosuje wietrzenie lub napowietrzanie gotowego destylatu by poprawić jego jakość. Może to tlen z podawanego powietrza zadziałał na korzyść a może oba czynniki.
3. Podoba mi się pomysł Rozrywka ze stopniowaniem temperatury wody podawanej na "zimne palce" w kolumnie. Jest taki naturalny i nawet elegancki. Tyle tylko, że tu już bez udziału naszych konstruktorów będzie trudno. Może Herbata ze swoją wielopółkową kolumną da się namówić na eksperyment z podawaniem urobku z OLM na kolejne półki. Nie będzie to "zimny palec" ale jakaś bariera temperaturowa powstanie na spływie z półki. Dodatkowo być może da się określić na jakiej wysokości schładzać kolumnę.
Ostatnio zmieniony niedziela, 23 gru 2018, 09:57 przez Szlumf, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Ale fajna impreza mnie ominęła : )
Na szczęście kolega @Forma ma telefon : D
Bardzo podoba mi się pomysł podawania powietrza do bufora. Tak jako czynnik "korkotwórczy" dla zanieczyszczeń z dołu jak i zapobiegający ewentualnemu rozwarstwieniu.
Zresztą podawanie spirytusu z OLM na bufor też mi się bardzo podoba - kojarzy mi się z EGR-em w aucie : ) Alkohol już myśli, że jest czysty, już chce do butli a tu - weg na bufor czyścić się dalej. Tu chyba i "korek z zimna" i zwiększenie ilości półek działa.
Z innej beczki - podłamany nieco "duchem buraka" i bliski już myśli wyciągnięciu z piwnicy filtra o postanowiłem połączyć metodę 4,5 @Lesgo58 z tempem odbioru @Forma. Stabilizacja długa, wszystko do odbioru pierwszych kropel gonu trwało 7 godzin, prawie półtora litra przedgonów (w połowie pachnących już gonem, zlane z głowicy po procesie praktycznie też), odbiór 11-12ml przy grzaniu 2000 na rurze 63. Reflux okł. 60%. Ze wsadu 9,5L odebrałem okł. 7L serca, ostry zapach i smak który mnie (nas ?) prześladuje pojawił się dopiero po 6 litrze. Luzik, litr dodam do kolejnej surówki.
Efekt można powiedzieć, że mnie zadowala. "Duch buraka" na tyle słaby, że wyczuwam czasem jego cień a czasem nie - dominujący jest jednak zapach spirytusu a dopiero potem - może coś tam a może to tylko wrażenie. Rozrobiłem z Cisowianką do 42% i odstawiłem na noc do lodówki. Dziś naprawdę mi to smakowało. Żona spróbowała i mówi: "dopiąłeś swego, żadna sklepowa wódka się nie podmywa". Pewnie można lepiej - zawsze można lepiej ale pierwszy raz mogę powiedzieć, że jestem zadowolony choć SP brak. Także chciałem serdecznie podziękować Wam za przyspieszony kurs, cenne rady dzięki którym - jestem przekonany - ominęło mnie kilka lat błądzenia. W szczególności (w kolejności chronologicznej) kolegom @Lesgo58, @Szlumf (przełożenie termometru na 10-a podczas pierwszej próby całkiem niedawno) i @Forma. Z rady kolegi @Rozrywek (5-10-15) zamierzam dopiero skorzystać.
Chciałbym jeszcze przez moment o duchu buraka. Otóż podczas świątecznych porządków znalazłem u Mamy zachomikowane gdzieś w przepastnych czeluściach spiżarni dwie małpeczki spirytusu - obie napoczęte. W jednym z nich - Lubelskim ze zdziwieniem odnalazłem cień tego ducha. WTF, pachnie jak mój, czy ja przypadkiem nie dałem tego Mamie do spróbowania i zapomniałem ? Ale drobiazgowe śledztwo wykazało, że nie, Mama dokładnie pamiętała kiedy to kupiła, do czego używała, do czego planowała używać i gdzie to miało i ma dalej stać. No OK, czytam napis na buteleczce (to spirytus sprzed lat) a tam "wyprodukowano ze starannie wyselekcjonowanych surówek" a nie "ze zbóż". W drugiej małpeczce, jeszcze starszej, wyprodukowanej przez Polmos Białystok dla jakiejś zagranicznej firmy o czteroliterowym akronimie ducha buraka ani śladu ! "Spirytus gronowy" !
I na koniec chcę Wam wszystkim życzyć radosnych, szczęśliwych Świąt i samych udanych gonów !
Na szczęście kolega @Forma ma telefon : D
Bardzo podoba mi się pomysł podawania powietrza do bufora. Tak jako czynnik "korkotwórczy" dla zanieczyszczeń z dołu jak i zapobiegający ewentualnemu rozwarstwieniu.
Zresztą podawanie spirytusu z OLM na bufor też mi się bardzo podoba - kojarzy mi się z EGR-em w aucie : ) Alkohol już myśli, że jest czysty, już chce do butli a tu - weg na bufor czyścić się dalej. Tu chyba i "korek z zimna" i zwiększenie ilości półek działa.
Z innej beczki - podłamany nieco "duchem buraka" i bliski już myśli wyciągnięciu z piwnicy filtra o postanowiłem połączyć metodę 4,5 @Lesgo58 z tempem odbioru @Forma. Stabilizacja długa, wszystko do odbioru pierwszych kropel gonu trwało 7 godzin, prawie półtora litra przedgonów (w połowie pachnących już gonem, zlane z głowicy po procesie praktycznie też), odbiór 11-12ml przy grzaniu 2000 na rurze 63. Reflux okł. 60%. Ze wsadu 9,5L odebrałem okł. 7L serca, ostry zapach i smak który mnie (nas ?) prześladuje pojawił się dopiero po 6 litrze. Luzik, litr dodam do kolejnej surówki.
Efekt można powiedzieć, że mnie zadowala. "Duch buraka" na tyle słaby, że wyczuwam czasem jego cień a czasem nie - dominujący jest jednak zapach spirytusu a dopiero potem - może coś tam a może to tylko wrażenie. Rozrobiłem z Cisowianką do 42% i odstawiłem na noc do lodówki. Dziś naprawdę mi to smakowało. Żona spróbowała i mówi: "dopiąłeś swego, żadna sklepowa wódka się nie podmywa". Pewnie można lepiej - zawsze można lepiej ale pierwszy raz mogę powiedzieć, że jestem zadowolony choć SP brak. Także chciałem serdecznie podziękować Wam za przyspieszony kurs, cenne rady dzięki którym - jestem przekonany - ominęło mnie kilka lat błądzenia. W szczególności (w kolejności chronologicznej) kolegom @Lesgo58, @Szlumf (przełożenie termometru na 10-a podczas pierwszej próby całkiem niedawno) i @Forma. Z rady kolegi @Rozrywek (5-10-15) zamierzam dopiero skorzystać.
Chciałbym jeszcze przez moment o duchu buraka. Otóż podczas świątecznych porządków znalazłem u Mamy zachomikowane gdzieś w przepastnych czeluściach spiżarni dwie małpeczki spirytusu - obie napoczęte. W jednym z nich - Lubelskim ze zdziwieniem odnalazłem cień tego ducha. WTF, pachnie jak mój, czy ja przypadkiem nie dałem tego Mamie do spróbowania i zapomniałem ? Ale drobiazgowe śledztwo wykazało, że nie, Mama dokładnie pamiętała kiedy to kupiła, do czego używała, do czego planowała używać i gdzie to miało i ma dalej stać. No OK, czytam napis na buteleczce (to spirytus sprzed lat) a tam "wyprodukowano ze starannie wyselekcjonowanych surówek" a nie "ze zbóż". W drugiej małpeczce, jeszcze starszej, wyprodukowanej przez Polmos Białystok dla jakiejś zagranicznej firmy o czteroliterowym akronimie ducha buraka ani śladu ! "Spirytus gronowy" !
I na koniec chcę Wam wszystkim życzyć radosnych, szczęśliwych Świąt i samych udanych gonów !
-
Autor tematu - Posty: 314
- Rejestracja: sobota, 20 gru 2008, 12:51
- Podziękował: 24 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Fajnie czyta się takie posty jak kolegi wkg_1
Szczerze Ci powiem że ta różnica jaką zauważyłeś w jakości swojego urobku, bardziej zawdzięczasz procesowi 4,5 jaki wykonałeś oraz dłuższej stabilizacji. Natomiast potwierdził byś moje domniemania na temat SP. Przy prędkości 10-12 ml piszesz , że SP ani śladu.
Ja we wcześniejszych procesach przy tych prędkościach odbioru ,SP też nie wyczuwałem ( wyjątek mój ostatni nietypowy proces-ale chyba nie tędy droga i trzeba wyznaczyć sobie inne priorytety. Proponuje postawić na czystość nastawu i skupić się na 5,10,15 kolegi rozrywka, może tu jest pies pogrzebany oraz pomysł ze stopniowaniem temperatury wody też rozrywka warto było by spróbować.
Będziesz miał bojowe zadanie. Kolejny proces zrób w systemie 4,5 ale odbieraj z przedziału 16-22 ml.A ja teraz napisze wnioski jakie otrzymasz,Twoim zadaniem będzie potwierdzić lub obalić moje spostrzeżenia.
Uważam że w tym systemie ( 4,5 ) zwiększając szybkość odbioru :
- pojawi się SP
- zdecydowanie bardziej wyczuwalny "duch buraka"
Jeżeli natomiast nie wyczujesz SP to zacznę snuć teorie , że Słodki Posmak który raz mamy a raz nie, bardziej skoncentrowany jest na mocy wsadu w jakim prowadzimy proces i więcej czasu poświęcić na eksperymenty związane z mocą wsadu.
Szczerze Ci powiem że ta różnica jaką zauważyłeś w jakości swojego urobku, bardziej zawdzięczasz procesowi 4,5 jaki wykonałeś oraz dłuższej stabilizacji. Natomiast potwierdził byś moje domniemania na temat SP. Przy prędkości 10-12 ml piszesz , że SP ani śladu.
Ja we wcześniejszych procesach przy tych prędkościach odbioru ,SP też nie wyczuwałem ( wyjątek mój ostatni nietypowy proces-ale chyba nie tędy droga i trzeba wyznaczyć sobie inne priorytety. Proponuje postawić na czystość nastawu i skupić się na 5,10,15 kolegi rozrywka, może tu jest pies pogrzebany oraz pomysł ze stopniowaniem temperatury wody też rozrywka warto było by spróbować.
Będziesz miał bojowe zadanie. Kolejny proces zrób w systemie 4,5 ale odbieraj z przedziału 16-22 ml.A ja teraz napisze wnioski jakie otrzymasz,Twoim zadaniem będzie potwierdzić lub obalić moje spostrzeżenia.
Uważam że w tym systemie ( 4,5 ) zwiększając szybkość odbioru :
- pojawi się SP
- zdecydowanie bardziej wyczuwalny "duch buraka"
Jeżeli natomiast nie wyczujesz SP to zacznę snuć teorie , że Słodki Posmak który raz mamy a raz nie, bardziej skoncentrowany jest na mocy wsadu w jakim prowadzimy proces i więcej czasu poświęcić na eksperymenty związane z mocą wsadu.
NIE POPEŁNIA BŁĘDÓW TEN,CO NIC NIE ROBI !!!
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Hmmm ... 16-22 powiadasz, planuję raczej okolice 12-22, 10-22, w sumie tego buraka wolałbym poczuć jak najpóźniej a najlepiej wcale ; ) A bez wątpienia mieszka on pod koniec procesu w szybkim odbiorze. To znaczy mieszka sobie w jakiś estrach ukryty w pogonie a gwałtowne wygotowanie połączone z jakimiś miniskokami ciśnienia, nierównomiernościami wsadu, temperatury uwalnia go jak dżina z butelki przy szybszym odbiorze. A już gwałtowna erupcja w buforze po okresie wyciszenia to prawdziwy generator tego mdląco - ostrego smrodku kurtuazyjnie nazywanego "aromatem" . I tu sądzę, że 10-22 wyjdzie podobnie jak mam teraz. Potwierdzić coś lub obalić mogłoby doświadczenie powtarzane kilka razy. Choć i taka jednorazowa, skrupulatnie wykonana próba może stanowić solidną przesłankę do sformułowania jakiejś tezy.
Co do SP to nie byłbym taki pewny - dotychczas prowadziłem proces z szybkością 25 (przy grzaniu 2400) i go nie było. Także w pierwszych (najlepszych) litrach procesu. W urobku kolegów których produkty miałem przyjemność próbować - też nie było . A wiem, że niektórzy z nich robią wsady po 20% i odbierają szybciej niż ja. A najlepiej nawet przygotowany wsad raczej nam tego SP nie da - tu będzie przecież nawet mniej zanieczyszczeń - a to te zanieczyszczenia właśnie w minimalnych ilościach dają SP - jeżeli teza o maślanie jest prawdziwa. Zresztą każdy używa innych drożdży, odbiorów, stężeń, technik a "duch buraka" - mniej czy bardziej wyczuwalny - ma dokładnie taką samą twarz : / Znaczy się paskudną mordę. I nie ma SP. Z nastawami będę kombinował jak już sobie ustalę optymalny proces.
Co do SP to nie byłbym taki pewny - dotychczas prowadziłem proces z szybkością 25 (przy grzaniu 2400) i go nie było. Także w pierwszych (najlepszych) litrach procesu. W urobku kolegów których produkty miałem przyjemność próbować - też nie było . A wiem, że niektórzy z nich robią wsady po 20% i odbierają szybciej niż ja. A najlepiej nawet przygotowany wsad raczej nam tego SP nie da - tu będzie przecież nawet mniej zanieczyszczeń - a to te zanieczyszczenia właśnie w minimalnych ilościach dają SP - jeżeli teza o maślanie jest prawdziwa. Zresztą każdy używa innych drożdży, odbiorów, stężeń, technik a "duch buraka" - mniej czy bardziej wyczuwalny - ma dokładnie taką samą twarz : / Znaczy się paskudną mordę. I nie ma SP. Z nastawami będę kombinował jak już sobie ustalę optymalny proces.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 24 gru 2018, 14:50 przez wkg_1, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 846 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Pralka.
O Matce, dziecku i piaskownicy już było, jak obiecałem napisać o praniu to tak czynię, słowa dotrzymując.
O rodzajach pralek nie będę się rozpisywał zbytnio. Czy to CM, LM VM. OLM OVM. Pralków jak mrówków. Każda pierze całkiem dobrze, a jednak…czegoś brak.
Zastanawiając się nad tunningiem metody 2,5 oraz jej głównego zadania, wpadłem na takiego oto pomysła:
Jako posiadacze pralek nie wykorzystujemy w pełni ich możliwości ani programów.
Koncentrujemy się na praniu, większości na praniu wstępnym (pierwszy odpęd) i praniu właściwym(drugi przebieg na gotowo)
A jest jeszcze funkcja namaczanie, oraz ekstra płukanie. Nikt praktycznie nie korzysta z tych funkcji.
Metoda ta jest kierowana głównie do posiadaczy gorszych pralek, systemów CM, zimno palczastych, wieszaków z odstojnikami itp. Ale nie tylko, do właścicieli konkretnych sprzętów również.
Namaczanie:
Czyli ostry stripping. Pierwszy odpęd na bardzo ostro, na granicy wydajności chłodnicy, i na maksymalnej mocy grzania, bez refluksu, niech się ciurkiem leje.
Tutaj możemy trochę przedgonu odebrać, ale niezbyt restrykcyjnie. Czyli destylujemy, ciągniemy do zera. Jest to co prawda jeden gon ekstra, ale za to szybki, minimalizujący koszta i czas. Przedgony zachowujemy, a o tym dlaczego w dalszej części.
Pranie wstępne:
Czyli tak jakbyśmy robili tak jak zawsze, z pełnym refluksem, ze stabilizacją, odbiorem przedgonu i cięciem pogonu.
Różnica polega na tym że gotujemy nie sklarowany nastaw, a bardzo kiepskiej jakości surówkę.
Pranie właściwe, czyli gon finalny:
Tutaj ciekawostka, ponieważ mamy do czynienia z bardzo dobrej jakości surówką, oraz z częściowo odebranymi przedgonami ze strippingu, oraz z dobrze odebranymi przedgonami z prania wstępnego.
Jest to poszerzona metoda 2,5 ponieważ:
Gotując 3 razy (powiedzmy 2,5) za pierwszym razem gotujemy nastaw, za drugim rozcieńczamy wsad do powiedzmy 20%, a za trzecim do powiedzmy 50-55%. Metoda 2,5 wg Leszka zagnieździła nam się naturalnie sama.
Tutaj chciałbym jeszcze dotunningować metodę 2,5, mianowicie:
Przy trzecim odpędzie zaczynamy od maksymalnie wysokiego stężenia wsadu, powiedzmy 70%, a dalej tak jak przy zwyczajnym 2,5 odbiór przedgonów i dolewka gorącej wody do 55%, i dalszy odbiór przedgonów, potem wiadomo serce.
Tutaj rodzi się pytanie, czy w ogóle jakiekolwiek przedgony się jeszcze pojawią. Ideą nie jest wyłapanie tego słodkiego czegoś, a wyłapanie tego czegoś co gryzie i capi.
Wyłapanie istoty odpowiedzialnej za łagodność i słodkawy posmak widzę tylko w jeden sposób, odbieranie przedgonów do malutkich buteleczek, i nie do kibla, a na półkę.
Następnym szalonym pomysłem jest zasmrodzenie urobku przedgonami. Tak, po to rektyfikujemy oddzielając przedgon, aby go z powrotem do serca dolewać? Rozrywek, dokumentnie cię pogięło??? Trochę pogięło jednak
Nie do całego serca, ale możemy pokusić się o drobne eksperymenty z małymi ilościami serca, np.: 200ml. Aby to uczynić, musimy bardzo starannie separować przedgony, potem weryfikując je na acetony, smrodki, inne aldehydy i na masełko, na którym nam zależy.
I może akurat uda nam się gdzieś kiedyś wyłapać to dobre coś. A jak nie to dolejemy do pierwszego razu i strat nie będzie.
Następny najbardziej szalony z pomysłów to ciekawość jakie frakcje się ulotnią gotując maksymalnie stężony wsad? Ciekawość to jedno a bezpieczeństwo to drugie. Wiadomo że safety first.
Czyli ekstra płukanie:
Nie doprowadzę do wrzenia czystego spirytusu grzejąc gazem. Jakieś resztki rozsądku w tym łbie się kołatają, ale bardzo mnie ciekawi ta sprawa.
Tutaj pragnę zaznaczyć że nie znam granicy bezpieczeństwa procentowości wsadu, i nie polecam tego typu eksperymentu. To jest tor bobslejowy dla zawodowców a nie jazda na sankach z małej górki.
Czyli kumulując 5-10-15 z metodą 20-70-50(robocza nazwa) można uzyskać zaskakujący efekt.
Nie możemy tutaj zapominać o nastawie. Zauważmy że nawet dobrze sklarowany nastaw, pozostawiony nawet na powiedzmy 2 miesiące, jakiś osad wydzieli, prawda?
Osad czyli coś czego nie chcemy. Moje poszukiwania skłaniają się ku ciśnieniowemu klarowaniu(już sklarowanego) nastawu.
Jak budowa takiego klarownika może nie być skomplikowana np.: drugi keg i sprężarka powietrza, to nastręcza mi dosyć sporych kłopotów wykombinowanie filtrów które zatrzymają mikro cząstki, oraz dadzą się w miarę łatwo oczyścić.
Teoretycznie wystarczy przepompować wodę w odwrotności filtra, tak jak się to czyni z filtrami do wody przy ujęciu głównym dużych miast. Ale to tylko teoria, a poszukiwania trwają.
Oczywiście są takie przemysłowe filtry do wina, ale nikt normalny nie kupi sobie przemysłowego akordeonu do 50l nastawu.
Na koniec:
Pełen szacunek dla prekursorów bardzo długich stabilizacji (sam zamierzałem sprawdzić) na logikę więcej niechcianych lekkich frakcji powinno się w kolumnie kumulować, ale cóż teoria a praktyka to wiadomo dwie różne sprawy.
Opisana przeze mnie metoda 20-70-50 jedną wadę posiada: mianowicie te 70. Dlatego podkreślę na sam koniec jeszcze raz że Safety First.
Ps: O czysto teoretycznym systemie Triple cooling manegment, czyli o segmentowym chłodzeniu kolumny będzie kiedy indziej.
Ps2: Doody, dealer wciąż ten sam, zbyt dobry jest aby go zdradzić
Pozdrawiam serdecznie Rozrywek.
O Matce, dziecku i piaskownicy już było, jak obiecałem napisać o praniu to tak czynię, słowa dotrzymując.
O rodzajach pralek nie będę się rozpisywał zbytnio. Czy to CM, LM VM. OLM OVM. Pralków jak mrówków. Każda pierze całkiem dobrze, a jednak…czegoś brak.
Zastanawiając się nad tunningiem metody 2,5 oraz jej głównego zadania, wpadłem na takiego oto pomysła:
Jako posiadacze pralek nie wykorzystujemy w pełni ich możliwości ani programów.
Koncentrujemy się na praniu, większości na praniu wstępnym (pierwszy odpęd) i praniu właściwym(drugi przebieg na gotowo)
A jest jeszcze funkcja namaczanie, oraz ekstra płukanie. Nikt praktycznie nie korzysta z tych funkcji.
Metoda ta jest kierowana głównie do posiadaczy gorszych pralek, systemów CM, zimno palczastych, wieszaków z odstojnikami itp. Ale nie tylko, do właścicieli konkretnych sprzętów również.
Namaczanie:
Czyli ostry stripping. Pierwszy odpęd na bardzo ostro, na granicy wydajności chłodnicy, i na maksymalnej mocy grzania, bez refluksu, niech się ciurkiem leje.
Tutaj możemy trochę przedgonu odebrać, ale niezbyt restrykcyjnie. Czyli destylujemy, ciągniemy do zera. Jest to co prawda jeden gon ekstra, ale za to szybki, minimalizujący koszta i czas. Przedgony zachowujemy, a o tym dlaczego w dalszej części.
Pranie wstępne:
Czyli tak jakbyśmy robili tak jak zawsze, z pełnym refluksem, ze stabilizacją, odbiorem przedgonu i cięciem pogonu.
Różnica polega na tym że gotujemy nie sklarowany nastaw, a bardzo kiepskiej jakości surówkę.
Pranie właściwe, czyli gon finalny:
Tutaj ciekawostka, ponieważ mamy do czynienia z bardzo dobrej jakości surówką, oraz z częściowo odebranymi przedgonami ze strippingu, oraz z dobrze odebranymi przedgonami z prania wstępnego.
Jest to poszerzona metoda 2,5 ponieważ:
Gotując 3 razy (powiedzmy 2,5) za pierwszym razem gotujemy nastaw, za drugim rozcieńczamy wsad do powiedzmy 20%, a za trzecim do powiedzmy 50-55%. Metoda 2,5 wg Leszka zagnieździła nam się naturalnie sama.
Tutaj chciałbym jeszcze dotunningować metodę 2,5, mianowicie:
Przy trzecim odpędzie zaczynamy od maksymalnie wysokiego stężenia wsadu, powiedzmy 70%, a dalej tak jak przy zwyczajnym 2,5 odbiór przedgonów i dolewka gorącej wody do 55%, i dalszy odbiór przedgonów, potem wiadomo serce.
Tutaj rodzi się pytanie, czy w ogóle jakiekolwiek przedgony się jeszcze pojawią. Ideą nie jest wyłapanie tego słodkiego czegoś, a wyłapanie tego czegoś co gryzie i capi.
Wyłapanie istoty odpowiedzialnej za łagodność i słodkawy posmak widzę tylko w jeden sposób, odbieranie przedgonów do malutkich buteleczek, i nie do kibla, a na półkę.
Następnym szalonym pomysłem jest zasmrodzenie urobku przedgonami. Tak, po to rektyfikujemy oddzielając przedgon, aby go z powrotem do serca dolewać? Rozrywek, dokumentnie cię pogięło??? Trochę pogięło jednak
Nie do całego serca, ale możemy pokusić się o drobne eksperymenty z małymi ilościami serca, np.: 200ml. Aby to uczynić, musimy bardzo starannie separować przedgony, potem weryfikując je na acetony, smrodki, inne aldehydy i na masełko, na którym nam zależy.
I może akurat uda nam się gdzieś kiedyś wyłapać to dobre coś. A jak nie to dolejemy do pierwszego razu i strat nie będzie.
Następny najbardziej szalony z pomysłów to ciekawość jakie frakcje się ulotnią gotując maksymalnie stężony wsad? Ciekawość to jedno a bezpieczeństwo to drugie. Wiadomo że safety first.
Czyli ekstra płukanie:
Nie doprowadzę do wrzenia czystego spirytusu grzejąc gazem. Jakieś resztki rozsądku w tym łbie się kołatają, ale bardzo mnie ciekawi ta sprawa.
Tutaj pragnę zaznaczyć że nie znam granicy bezpieczeństwa procentowości wsadu, i nie polecam tego typu eksperymentu. To jest tor bobslejowy dla zawodowców a nie jazda na sankach z małej górki.
Czyli kumulując 5-10-15 z metodą 20-70-50(robocza nazwa) można uzyskać zaskakujący efekt.
Nie możemy tutaj zapominać o nastawie. Zauważmy że nawet dobrze sklarowany nastaw, pozostawiony nawet na powiedzmy 2 miesiące, jakiś osad wydzieli, prawda?
Osad czyli coś czego nie chcemy. Moje poszukiwania skłaniają się ku ciśnieniowemu klarowaniu(już sklarowanego) nastawu.
Jak budowa takiego klarownika może nie być skomplikowana np.: drugi keg i sprężarka powietrza, to nastręcza mi dosyć sporych kłopotów wykombinowanie filtrów które zatrzymają mikro cząstki, oraz dadzą się w miarę łatwo oczyścić.
Teoretycznie wystarczy przepompować wodę w odwrotności filtra, tak jak się to czyni z filtrami do wody przy ujęciu głównym dużych miast. Ale to tylko teoria, a poszukiwania trwają.
Oczywiście są takie przemysłowe filtry do wina, ale nikt normalny nie kupi sobie przemysłowego akordeonu do 50l nastawu.
Na koniec:
Pełen szacunek dla prekursorów bardzo długich stabilizacji (sam zamierzałem sprawdzić) na logikę więcej niechcianych lekkich frakcji powinno się w kolumnie kumulować, ale cóż teoria a praktyka to wiadomo dwie różne sprawy.
Opisana przeze mnie metoda 20-70-50 jedną wadę posiada: mianowicie te 70. Dlatego podkreślę na sam koniec jeszcze raz że Safety First.
Ps: O czysto teoretycznym systemie Triple cooling manegment, czyli o segmentowym chłodzeniu kolumny będzie kiedy indziej.
Ps2: Doody, dealer wciąż ten sam, zbyt dobry jest aby go zdradzić
Pozdrawiam serdecznie Rozrywek.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Ale o ty później.
To teraz napisze o tunningu metody 2,5 dla posiadaczy bufora właśnie. Pisałem o tym już kilka razy. Polega to na tym iż do odbioru przedgonów w czasie gotowania wsadu o różnych stężeniach używamy właśnie bufora i jego właściwości magazynowania części wsadu. Przez co automatycznie obniża się moc wsadu. Polega o w skrócie tak:
- wlewamy wsad z surówki rozcieńczony do 60%
- stabilizujemy na otwartym buforze i odbieramy przedgon,
- zamykamy i bufor i ponownie stabilizujemy. W tym czasie wygotowujący się alkohol wypełnia nam bufor jednocześnie stężenie wsadu się zmniejsza. Uwalniając coraz to nowe związki. Odbieramy ponownie przedgon.
- możemy ponawiać ten cykl wręcz w nieskończoność. Dolewając wody na tyle aby obniżyć początkowy wsad o np. 10% ( tu jest pełna dowolność)
- ja wybrałem tylko jeszcze jeden cykl. Dolewam wody do pełna - co daje mi ok. 20% wsad. Powtarzam cykl z otwartym i zamkniętym buforem.
Tak naprawdę więc odbieram przedgon 6-krotnie. Mało? Dużo? rzecz dyskusyjny. Ale nie w tym rzecz ile? ale czy wystarczająco efektywnie.
Podsumowując dwa ostatnie akapity problem ten możemy mocno ograniczyć - jeśli nie zlikwidować - na etapie przygotowania nastawów.
Już wiele razy pisałem. Zacznijmy myśleć o nastawie jak o winie. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Pokusiłbym się nawet do stwierdzenia ( i tu co niektórym pewnie się narażę w podobny sposób jak kol.forma swoim słynnym ostatnim postem, który został skwapliwie skasowany ) - zapomnijmy o turbo drożdżach gorzelniczych.
Oj chyba umknęło Ci sporo w czasie Twojej nieobecności, a może i w czasie Twojej obecności i być może niebyt uważnym śledzeniu forumów.rozrywek pisze:
Zastanawiając się nad tunningiem metody 2,5 oraz jej głównego zadania, wpadłem na takiego oto pomysła:
Jako posiadacze pralek nie wykorzystujemy w pełni ich możliwości ani programów.
Ale o ty później.
Pomysł niezły i dla pedantów wart uwagi. Dlaczego dla pedantów - o tym później.Namaczanie:
Czyli ostry stripping. ...
Pranie wstępne:
Czyli tak jakbyśmy robili tak jak zawsze, z pełnym refluksem, ze stabilizacją, odbiorem przedgonu i cięciem pogonu.
Różnica polega na tym że gotujemy nie sklarowany nastaw, a bardzo kiepskiej jakości surówkę..
Nie jestem ostatnio zbyt uważnym, ale piszesz to z pozycji kogoś kto nie ma bufora stabilizującego?Pranie właściwe, czyli gon finalny:
Tutaj ciekawostka, ponieważ mamy do czynienia z bardzo dobrej jakości surówką, oraz z częściowo odebranymi przedgonami ze strippingu, oraz z dobrze odebranymi przedgonami z prania wstępnego.
Jest to poszerzona metoda 2,5 ...
Przy trzecim odpędzie zaczynamy od maksymalnie wysokiego stężenia wsadu, powiedzmy 70%, ...
To teraz napisze o tunningu metody 2,5 dla posiadaczy bufora właśnie. Pisałem o tym już kilka razy. Polega to na tym iż do odbioru przedgonów w czasie gotowania wsadu o różnych stężeniach używamy właśnie bufora i jego właściwości magazynowania części wsadu. Przez co automatycznie obniża się moc wsadu. Polega o w skrócie tak:
- wlewamy wsad z surówki rozcieńczony do 60%
- stabilizujemy na otwartym buforze i odbieramy przedgon,
- zamykamy i bufor i ponownie stabilizujemy. W tym czasie wygotowujący się alkohol wypełnia nam bufor jednocześnie stężenie wsadu się zmniejsza. Uwalniając coraz to nowe związki. Odbieramy ponownie przedgon.
- możemy ponawiać ten cykl wręcz w nieskończoność. Dolewając wody na tyle aby obniżyć początkowy wsad o np. 10% ( tu jest pełna dowolność)
- ja wybrałem tylko jeszcze jeden cykl. Dolewam wody do pełna - co daje mi ok. 20% wsad. Powtarzam cykl z otwartym i zamkniętym buforem.
Tak naprawdę więc odbieram przedgon 6-krotnie. Mało? Dużo? rzecz dyskusyjny. Ale nie w tym rzecz ile? ale czy wystarczająco efektywnie.
Pojawiają się. A jakże. W jakich ilościach - trudno to ocenić, bo trzeba wziąć pod uwagę fakt płukania się chłodnicy z pozostałości poprzednich etapów.Tutaj rodzi się pytanie, czy w ogóle jakiekolwiek przedgony się jeszcze pojawią.
No właśnie. Powstaje pytanie. Czy tak skrupulatne odbieranie przedgonów daje więcej plusów dodatnich czy ujemnych. Myślę, że problem nie w tym ile odbierzemy przedgonów ale jakie. I głównie mam na myśli te które odpowiadają za ostrość być może słodkość czy to coś co nazywamy duchem buraka w negatywnym tego słowa znaczeniu. Przynajmniej z mojego punktu widzenia.Ideą nie jest wyłapanie tego słodkiego czegoś, a wyłapanie tego czegoś co gryzie i capi.
Wyłapanie istoty odpowiedzialnej za łagodność i słodkawy posmak widzę tylko w jeden sposób, odbieranie przedgonów do malutkich buteleczek, i nie do kibla, a na półkę.
Ja bym z tym polemizował. Długość stabilizacji jest związana bezpośrednio z ilością nastawu, mocą grzania i jakością samego nastawu. Czas jaki jest potrzebny do wygotowywania frakcji lekkich jest ograniczony i nawet dla kogoś kumatego w wyliczeniach łatwy do określenia. Pamiętaj - mamy do czynienia ze wsadem o danym stężeni. Co nam da kilkugodzinna stabilizacja poza stratą energii i - jeśli w tym czasie nie odbieramy przedgonu - zagęszczeniem tegoż przedgonu w górnej części kolumny?Pełen szacunek dla prekursorów bardzo długich stabilizacji (sam zamierzałem sprawdzić) na logikę więcej niechcianych lekkich frakcji powinno się w kolumnie kumulować, ale cóż teoria a praktyka to wiadomo dwie różne sprawy.
Podsumowując dwa ostatnie akapity problem ten możemy mocno ograniczyć - jeśli nie zlikwidować - na etapie przygotowania nastawów.
Już wiele razy pisałem. Zacznijmy myśleć o nastawie jak o winie. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Pokusiłbym się nawet do stwierdzenia ( i tu co niektórym pewnie się narażę w podobny sposób jak kol.forma swoim słynnym ostatnim postem, który został skwapliwie skasowany ) - zapomnijmy o turbo drożdżach gorzelniczych.
Ostatnio zmieniony wtorek, 25 gru 2018, 11:49 przez lesgo58, łącznie zmieniany 1 raz.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
- Posty: 830
- Rejestracja: poniedziałek, 19 sty 2015, 20:36
- Krótko o sobie: Na ile moge to pomagam ludziom.
- Lokalizacja: Centralna Polska
- Podziękował: 73 razy
- Otrzymał podziękowanie: 94 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Skoro w każdym stężeniu uwalniają się inne substancje niepożądane, mi nasuwa się pomysł kropelkowego odbioru przedgonów przez całą długość procesu na OLM, jest ekonomicznie i skrupulatnie. Oczywiście cały proces standardowo jak być powinno tylko z tym dodatkiem. Zastąpi to kombinacje że stężeniami wsadów w pewnym sensie, bo w miarę ubywania oczyszczamy w większości stężeń.
Ostatnio zmieniony wtorek, 25 gru 2018, 23:11 przez wawaldek11, łącznie zmieniany 1 raz.
I like noble drinks.
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Między innymi właśnie, aby odseparować uwalniane w międzyczasie niechciane przez nas związki wymyślono OLM. I właśnie tak jak wspomniałeś jest robione i odbierane przez wielu posiadaczy OLM.
Ostatnio zmieniony wtorek, 25 gru 2018, 12:24 przez lesgo58, łącznie zmieniany 1 raz.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
Autor tematu - Posty: 314
- Rejestracja: sobota, 20 gru 2008, 12:51
- Podziękował: 24 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Dodam coś od siebie. Ilość pożywek w drożdżach których używamy do naszych celów powinna być bardzo ściśle określona, nie zdajemy sobie sprawy z tego że nie znaczny nadmiar owych pożywek działa BARDZO nie korzystnie na nasz urobek ze wskazaniem na BARDZO. W tym miejscu chciałbym zaprosić do dyskusji mądrzejszych kolegów z forum, którzy być może kształcą się w tym kierunku lub mają jakieś doświadczenia, bo wiem że tacy są..... Proponuje zacząć od początku, zacznijmy od nastawu, od drożdży. Uporządkujemy tę kwestie, po czym przejdziemy do "pralek", systemów i sposobów odbioru.
My nie mamy dobrych drożdży, jest grupa ludzi, pasjonatów którzy szukają czegoś więcej, pozwólcie nam się rozwijać a plon zbiorą wszyscy, ludzie kupują drożdże i będą to robić dalej. Wydaje mi się że jesteśmy już blisko a przynajmniej na dobrej drodze żeby pozbyć się "ducha buraka" o ile jest to możliwe w domowych warunkach...
My nie mamy dobrych drożdży, jest grupa ludzi, pasjonatów którzy szukają czegoś więcej, pozwólcie nam się rozwijać a plon zbiorą wszyscy, ludzie kupują drożdże i będą to robić dalej. Wydaje mi się że jesteśmy już blisko a przynajmniej na dobrej drodze żeby pozbyć się "ducha buraka" o ile jest to możliwe w domowych warunkach...
NIE POPEŁNIA BŁĘDÓW TEN,CO NIC NIE ROBI !!!
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Problem w tym, że ten duch buraka i ostrość nie ma związku z przedgonami tylko raczej niestety z pogonami : / Uwalnia się pod koniec procesu, tym szybciej im szybciej odbieramy, przy czym - po skrupulatnym odbiorze przedgonów - z głowicy wciąż leci czyste ! Do tego stopnia, że czasem się zastanawiam czy nie kończyć na odbiorze z głowicy by końcówka była dłużej czysta.
Kropelkowy odbiór przedgonu cały czas to właściwie standard : )Drupi pisze:Skoro w każdym stężeniu uwalniają się inne substancje niepożądane, mi nasuwa się pomysł kropelkowego odbioru przedgonów przez całą długość procesu na OLM, jest ekonomicznie i skrupulatnie. Oczywiście cały proces standardowo jak być powinno tylko z tym dodatkiem. Zastąpi to kombinacje że stężeniami wsadów w pewnym sensie, bo w miarę ubywania oczyszczamy w większości stężeń.
Problem w tym, że ten duch buraka i ostrość nie ma związku z przedgonami tylko raczej niestety z pogonami : / Uwalnia się pod koniec procesu, tym szybciej im szybciej odbieramy, przy czym - po skrupulatnym odbiorze przedgonów - z głowicy wciąż leci czyste ! Do tego stopnia, że czasem się zastanawiam czy nie kończyć na odbiorze z głowicy by końcówka była dłużej czysta.
Pewien jesteś, że to przedgony ?Lesgo58 pisze:Czy tak skrupulatne odbieranie przedgonów daje więcej plusów dodatnich czy ujemnych. ................. głównie mam na myśli te które odpowiadają za .......................... to coś co nazywamy duchem buraka w negatywnym tego słowa znaczeniu. Przynajmniej z mojego punktu widzenia.
Ostatnio zmieniony środa, 26 gru 2018, 03:50 przez wkg_1, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Cóż ... pytanie jak pytanie - podobno nie ma głupich pytań, prościej sformułować go nie potrafię ; )
Pytanie natomiast o znaczeniu fundamentalnym bo wydaje się, że po rozwiązaniu problemu typowych pogonów (ostre, kwaśno-duszące) za pomocą bufora i jakimś tam zaadresowaniu problemu przedgonów - wiele stężeń, restrykcyjny odbiór przedgonów, OLM pozostaje problem "ducha buraka" a potem już szlifowanie w postaci na przykład poszukiwania SP, nastawy itd ...
Odpowiadając na twoje pytanie: 100% pewności oczywiście nie mam - wszyscy poszukujemy - ale mam w tym momencie bardzo silne przekonanie. Rozumuję następująco:
1) Duch buraka: wyraźnie coś innego niż kwaśne, ostre, duszące pogony i typowe, "acetonowo-rozpuszczalnikowe" ale z wieloma innymi aromatami przedgony o wyższej lotności niż gon. Trudno go opisać w poście ale jego cień wyczuwam w próbkach od bardzo doświadczonych kolegów dysponujących przewymiarowanym sprzętem. Czasem jest to tylko cień, czasem wyczuwam go tylko co pewien czas ale z całą pewnością jest to to samo. W zapachu i ostry, przytykający i mdły jednocześnie. Nalewka tego nie zabija. Po pozostawieniu produktu do odetchnięcia w otwartym naczyniu na dwa tygodnie osłabia się ale nie znika.
2) Pisałem o tym ale pewnie niezbyt wyraźnie więc i tutaj: Ostatnio pracowałem 4,5 z odbiorem 10-11 ml przy grzaniu 2kW. I pierwszy raz dostałem produkt w którym tego ducha nie znalazłem. Ale tylko w pierwszych 6 litrach. Siódmy litr już tego ducha wykazywał. Po raz kolejny zauważyłem związek jego intensywności z intensywnością wrzenia bufora.
3) W momencie pojawiania się tego aromatu z głowicy szedł już czysty etanol. Tak czysty, że zastanawiałem się, czy nie dolać go do gonu. To samo przy ostatnim zlaniu jeziorka po procesie. Tu odbiór 1,5 litra przedgonu na 9,5 litra etanolu we wsadzie, długa stabilizacja, 4,5 zrobiły swoje. Na pewno jakość tego z głowicy była zauważalnie lepsza od tego, co w ostatnim - siódmym - litrze szło z OLM. Nie dziwne - przed OLM ludzie wszystko odbierali z głowicy.
4) Wniosek: Jakim cudem ten duch buraka miałby mieszkać w przedgonach gdy obawia się na końcu procesu w OLM gdy przez cały proces go nie ma a i na końcu procesu w głowicy powyżej OLM go nie ma ?
Hipoteza: Uważam, że gdyby ktoś wykonał laboratoryjne badania - może są ale nie widziałem - krzywe rozpuszczalności różniłyby się w zależności od ciśnienia. Tzn mielibyśmy do czynienia z powierzchniami rozpuszczalności na osiach poziomych: stężenie i ciśnienie. Tu pewne nieuniknione skoki ciśnienia na dole naszych kolumn szczególnie w końcowej fazie gdy bufor pracuje gwałtownie powodują uwalnianie niechcianych frakcji. Jak je zwał tak zwał - to może być właśnie ten duch buraka.
Pytanie natomiast o znaczeniu fundamentalnym bo wydaje się, że po rozwiązaniu problemu typowych pogonów (ostre, kwaśno-duszące) za pomocą bufora i jakimś tam zaadresowaniu problemu przedgonów - wiele stężeń, restrykcyjny odbiór przedgonów, OLM pozostaje problem "ducha buraka" a potem już szlifowanie w postaci na przykład poszukiwania SP, nastawy itd ...
Odpowiadając na twoje pytanie: 100% pewności oczywiście nie mam - wszyscy poszukujemy - ale mam w tym momencie bardzo silne przekonanie. Rozumuję następująco:
1) Duch buraka: wyraźnie coś innego niż kwaśne, ostre, duszące pogony i typowe, "acetonowo-rozpuszczalnikowe" ale z wieloma innymi aromatami przedgony o wyższej lotności niż gon. Trudno go opisać w poście ale jego cień wyczuwam w próbkach od bardzo doświadczonych kolegów dysponujących przewymiarowanym sprzętem. Czasem jest to tylko cień, czasem wyczuwam go tylko co pewien czas ale z całą pewnością jest to to samo. W zapachu i ostry, przytykający i mdły jednocześnie. Nalewka tego nie zabija. Po pozostawieniu produktu do odetchnięcia w otwartym naczyniu na dwa tygodnie osłabia się ale nie znika.
2) Pisałem o tym ale pewnie niezbyt wyraźnie więc i tutaj: Ostatnio pracowałem 4,5 z odbiorem 10-11 ml przy grzaniu 2kW. I pierwszy raz dostałem produkt w którym tego ducha nie znalazłem. Ale tylko w pierwszych 6 litrach. Siódmy litr już tego ducha wykazywał. Po raz kolejny zauważyłem związek jego intensywności z intensywnością wrzenia bufora.
3) W momencie pojawiania się tego aromatu z głowicy szedł już czysty etanol. Tak czysty, że zastanawiałem się, czy nie dolać go do gonu. To samo przy ostatnim zlaniu jeziorka po procesie. Tu odbiór 1,5 litra przedgonu na 9,5 litra etanolu we wsadzie, długa stabilizacja, 4,5 zrobiły swoje. Na pewno jakość tego z głowicy była zauważalnie lepsza od tego, co w ostatnim - siódmym - litrze szło z OLM. Nie dziwne - przed OLM ludzie wszystko odbierali z głowicy.
4) Wniosek: Jakim cudem ten duch buraka miałby mieszkać w przedgonach gdy obawia się na końcu procesu w OLM gdy przez cały proces go nie ma a i na końcu procesu w głowicy powyżej OLM go nie ma ?
Hipoteza: Uważam, że gdyby ktoś wykonał laboratoryjne badania - może są ale nie widziałem - krzywe rozpuszczalności różniłyby się w zależności od ciśnienia. Tzn mielibyśmy do czynienia z powierzchniami rozpuszczalności na osiach poziomych: stężenie i ciśnienie. Tu pewne nieuniknione skoki ciśnienia na dole naszych kolumn szczególnie w końcowej fazie gdy bufor pracuje gwałtownie powodują uwalnianie niechcianych frakcji. Jak je zwał tak zwał - to może być właśnie ten duch buraka.
Ostatnio zmieniony środa, 26 gru 2018, 13:44 przez wkg_1, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Zadałem pytanie trochę z przekory a trochę w nadziei ze nie zmusisz mnie to rozważań teoretyczno - filozoficznych, których nie da się odpowiedzieć w jednym zdaniu.
Dlatego często dyskutując stosujemy pewne skróty myślowe czy też w pewnym stopniu generalizujemy odczucia itp. Napisałem przedgony - chociaż może byłoby lepiej gdybym napisał jakieś tam związki...
Do rzeczy. Opisałeś, że te wrażenie ducha odczuwasz w rektyfikacie odbieranym pod koniec procesu. Tym samym nasuwa ci się automatycznie odpowiedź, że za ten stan rzeczy odpowiadają swego rodzaju pogony. Jeśli jest inaczej to mi przerwij i mnie popraw.
Nie widzę sprzeciwu więc kontynuuje.
Wyobraź sobie taką sytuację. Odebrałeś swoje hipotetyczne 6 litrów i w tym nieszczęsnym 7 litrze poczułeś coś co Ci nie gra. Wydedukowałeś, że skoro jesteśmy pod koniec procesu to pewnikiem winowajca jest pogonem. Ja jednak nie byłbym tego tak całkowicie pewien. Z jednego prostego powodu.
Zrób takie coś; po odebraniu tych 6 litrów, które uważasz za akceptowalne zatrzymaj proces i postabilizuj tak przynajmniej ze 30 minut. Zobacz co się stanie? Co odbierzesz z głowicy, a co odbierzesz z OLM'a. Mimo iż termometry ani drgną. Poniuchaj, posmakuj, oceń i opisz. Jeśli zaakceptujesz to problem będzie w prędkości odbioru. Jeśli nie zaakceptujesz, bo coś nie będzie grało - to mam pytanie - czy za ten stan rzeczy odpowiadają przedgony, pogony, czy coś innego?
To w sprawie nazewnictwa.
Jesli chodzi o to kto/co jest winny tego negatywnego stanu rzeczy to dopiero nad tym pracujemy. I w tej kwestii nie ma nic pewnego. Są tylko domysły. Chociaż co niektórzy chyba trafili na odpowiedź. Tylko trzymają to dla siebie. I to w taki sposób że blokują informacje które wychodzą od innych. Nad czym bardzo ubolewam.
P.S. Przypominam. Tutaj mamy do czynienia z rektyfikacją okresową. Stąd tyle zamieszania.
Dlatego często dyskutując stosujemy pewne skróty myślowe czy też w pewnym stopniu generalizujemy odczucia itp. Napisałem przedgony - chociaż może byłoby lepiej gdybym napisał jakieś tam związki...
Do rzeczy. Opisałeś, że te wrażenie ducha odczuwasz w rektyfikacie odbieranym pod koniec procesu. Tym samym nasuwa ci się automatycznie odpowiedź, że za ten stan rzeczy odpowiadają swego rodzaju pogony. Jeśli jest inaczej to mi przerwij i mnie popraw.
Nie widzę sprzeciwu więc kontynuuje.
Wyobraź sobie taką sytuację. Odebrałeś swoje hipotetyczne 6 litrów i w tym nieszczęsnym 7 litrze poczułeś coś co Ci nie gra. Wydedukowałeś, że skoro jesteśmy pod koniec procesu to pewnikiem winowajca jest pogonem. Ja jednak nie byłbym tego tak całkowicie pewien. Z jednego prostego powodu.
Zrób takie coś; po odebraniu tych 6 litrów, które uważasz za akceptowalne zatrzymaj proces i postabilizuj tak przynajmniej ze 30 minut. Zobacz co się stanie? Co odbierzesz z głowicy, a co odbierzesz z OLM'a. Mimo iż termometry ani drgną. Poniuchaj, posmakuj, oceń i opisz. Jeśli zaakceptujesz to problem będzie w prędkości odbioru. Jeśli nie zaakceptujesz, bo coś nie będzie grało - to mam pytanie - czy za ten stan rzeczy odpowiadają przedgony, pogony, czy coś innego?
To w sprawie nazewnictwa.
Jesli chodzi o to kto/co jest winny tego negatywnego stanu rzeczy to dopiero nad tym pracujemy. I w tej kwestii nie ma nic pewnego. Są tylko domysły. Chociaż co niektórzy chyba trafili na odpowiedź. Tylko trzymają to dla siebie. I to w taki sposób że blokują informacje które wychodzą od innych. Nad czym bardzo ubolewam.
P.S. Przypominam. Tutaj mamy do czynienia z rektyfikacją okresową. Stąd tyle zamieszania.
Ostatnio zmieniony środa, 26 gru 2018, 14:50 przez lesgo58, łącznie zmieniany 2 razy.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Słusznie, dokładnie jak piszesz ... "swego rodzaju pogony" czy może coś, co się uwalnia tuż przed pogonami. I to nie w głowicy !lesgo58 pisze:Do rzeczy. opisałeś , ze te wrażenie ducha odczuwasz w rektyfikacie odbieranym pod koniec procesu. Tym samym nasuwa ci się automatycznie odpowiedź, że za ten stan rzeczy odpowiadają swego rodzaju pogony. Jesli jest inaczej to mi przerwij i mnie popraw.
Nie widzę sprzeciwu więc kontynuuje.
Tak oczywiście robię. Ostatnie półtora litra odbieram przez prawie 3 godziny z OLM równolegle odbierając kropelkowo "przedgony" z półki w głowicy. Przerywałem proces dla stabilizacji może nie na pół godziny ale na kilka minut. Trudno więc posądzać kolumnę o niestabilność. Te "przedgony" z głowicy są czyste, "gon" ma buraka. Stąd wnoszę, że burak nie ma nic wspólnego z przedgonami bo by przecież wyczuwalny był wyżej a nie niżej - w każdym razie w tym - u mnie krytycznym - końcowym etapie procesu.lesgo58 pisze:Zrób takie coś; po odebraniu tych 6 litrów, które uważasz za akceptowalne zatrzymaj proces i postabilizuj tak przynajmniej ze 30 minut. i zobacz co się stanie. Co odbierzesz z głowicy a co odbierzesz z OLM'a. Mimo iz termometry ani drgną. Poniuchaj posmakuj, oceń i opisz. Jeśli zaakceptujesz to problem będzie w prędkości odbioru. Jeśli nie zaakceptujesz, bo coś nie będzie grało to mam pytanie - czy za ten stan rzeczy odpowiadają przedgony, pogony, czy coś innego?
Tak, pracujemy. Dlatego piszę o silnym przekonaniu nie o pewności. Ale na dzień dzisiejszy to bardzo silne przekonanie. I solidnie - jak myślę - uzasadnione.lesgo58 pisze: chodzi o to kto/co jest winny tego negatywnego stanu rzeczy to dopiero nad tym pracujemy. I w tej kwesti nie ma nic pewnego. Są tylko domysły.
To oczywiste. Ale nie demonizowałbym. Myślę, że w przemyśle z kolumn wychodzi coś, co bez filtrów i chemii nie nadawałoby się do picia. Często i z tym się nie nadaje ; Dlesgo58 pisze:P.S. Przypominam. Tutaj mamy do czynienia z rektyfikacją okresową. Stąd tyle zamieszania.
Ostatnio zmieniony środa, 26 gru 2018, 15:29 przez wkg_1, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Mi chodziło o coś zupełnie innego. O zrozumienie czym jest rektyfikacja ciągła.
Co się dzieje w momencie gdy zatrzymasz pod koniec rektyfikację i zaczniesz ją od nowa stabilizować.? Szybko odpowiadam - rozpoczynasz regularną rektyfikację z wszelkimi "szykanami"... Rektyfikację nastawu o mocy ok np 4%.
Zajmujesz się wiec po kolei odbiorem przedgonu, gonu i pogonu. Przedgonu, który ma temperaturę parowania wyższą od gonu - czyli naszego upragnionego azeotropu no i wreszcie pogony. o tym czy odbierasz prawidłowo informują Ciebie wszystkie obecne w kolumnie termometru. Tu pełna zgoda - co? Tak więc musisz zadać sobie pytanie. To co czujesz w tym momencie w gonie - to coś co Ci nie daje spokoju - to już pogony? Czy jednak coś innego. Nieuchwytnego w naszym domowym zaciszu.
Czy to coś w końcu jest rezultatem pogonów, sposobu odbioru, mocy grzania, ułomnosci sprzętu i jego konfiguracji czy może jeszcze jakiś innych rzeczy czy związków lotnych powstały w czasie grzania nastawu składającego się z surówki i wody niewiadomego pochodzenia i składu o stężeniu wspomnianych 4%, czy po prostu w wyniku grzania nastawu powstałego np. z pracy drożdży turbo i zwiększonej ponad miarę ilości pożywki? Pytań wiele - odpowiedzi wcale. Jestem za cieńki aby dać jednoznaczna odpowiedź. Aby być pewnym czegokolwiek. Wiem jedno - i to na pewno - jest problem i trzeba go rozwiązać.
Myślę, ze dosyć tych filozoficzno - egzystencjonalnych rozważań. Bo Ci co nas czytają to pewnie sie zastanawiają co za zioło palimy...
Czas więc wziąć się do dzieła i zacząć działać.
Witek nie zrozumiałeś mojej intencji gdy zaproponowałem Ci wstrzymanie rektyfikacji po 6-tym litrze.wkg_1 pisze: Te "przedgony" z głowicy są czyste, "gon" ma buraka. Stąd wnoszę, że burak nie ma nic wspólnego z przedgonami bo by przecież wyczuwalny był wyżej a nie niżej - w każdym razie w tym - u mnie krytycznym - końcowym etapie procesu.
Mi chodziło o coś zupełnie innego. O zrozumienie czym jest rektyfikacja ciągła.
Co się dzieje w momencie gdy zatrzymasz pod koniec rektyfikację i zaczniesz ją od nowa stabilizować.? Szybko odpowiadam - rozpoczynasz regularną rektyfikację z wszelkimi "szykanami"... Rektyfikację nastawu o mocy ok np 4%.
Zajmujesz się wiec po kolei odbiorem przedgonu, gonu i pogonu. Przedgonu, który ma temperaturę parowania wyższą od gonu - czyli naszego upragnionego azeotropu no i wreszcie pogony. o tym czy odbierasz prawidłowo informują Ciebie wszystkie obecne w kolumnie termometru. Tu pełna zgoda - co? Tak więc musisz zadać sobie pytanie. To co czujesz w tym momencie w gonie - to coś co Ci nie daje spokoju - to już pogony? Czy jednak coś innego. Nieuchwytnego w naszym domowym zaciszu.
Czy to coś w końcu jest rezultatem pogonów, sposobu odbioru, mocy grzania, ułomnosci sprzętu i jego konfiguracji czy może jeszcze jakiś innych rzeczy czy związków lotnych powstały w czasie grzania nastawu składającego się z surówki i wody niewiadomego pochodzenia i składu o stężeniu wspomnianych 4%, czy po prostu w wyniku grzania nastawu powstałego np. z pracy drożdży turbo i zwiększonej ponad miarę ilości pożywki? Pytań wiele - odpowiedzi wcale. Jestem za cieńki aby dać jednoznaczna odpowiedź. Aby być pewnym czegokolwiek. Wiem jedno - i to na pewno - jest problem i trzeba go rozwiązać.
Myślę, ze dosyć tych filozoficzno - egzystencjonalnych rozważań. Bo Ci co nas czytają to pewnie sie zastanawiają co za zioło palimy...
Czas więc wziąć się do dzieła i zacząć działać.
Ostatnio zmieniony środa, 26 gru 2018, 16:36 przez lesgo58, łącznie zmieniany 2 razy.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Działamy, działamy, spokojnie : )
Niestety zrozumiałem doskonale, zresztą co tu rozumieć. Pytanie tylko, czy to kilka minut mojej stabilizacji jest wystarczające - nie mam pojęcia bo przecież temperatury ani drgną. Spróbuję następnym razem stabilizować jeszcze dłużej. Uznałem po prostu, że przy wolnym tempie odbioru kilka minut stabilizacji wystarczy. Jak długo miałbym stabilizować - niech będzie i pół godziny.
Ale idąc po linii twojego rozumowania - gdyby to był przedgon - zebrałby się na górze. Bo to jest przecież najistotniejsze w moim rozumowaniu - z głowicy leci czyste a z OLM 30cm niżej już nie. Do tego proszę się odnieś ; )
Na pytanie skąd się biorą zanieczyszczenia w nastawie jest pewnie miejsce w innym wątku, ten jest o destylacji ; ) Także im gorszy nastaw dla naszych eksperymentów tym lepiej ; )
I to nie są filozoficzno - egzystencjalne rozważania, tylko bardzo ale to bardzo praktyczne. Bo jeżeli to nie przedgon to nie ma sensu kombinować na przykład z konstrukcją kolumny nad OLM : )
Niestety zrozumiałem doskonale, zresztą co tu rozumieć. Pytanie tylko, czy to kilka minut mojej stabilizacji jest wystarczające - nie mam pojęcia bo przecież temperatury ani drgną. Spróbuję następnym razem stabilizować jeszcze dłużej. Uznałem po prostu, że przy wolnym tempie odbioru kilka minut stabilizacji wystarczy. Jak długo miałbym stabilizować - niech będzie i pół godziny.
Ale idąc po linii twojego rozumowania - gdyby to był przedgon - zebrałby się na górze. Bo to jest przecież najistotniejsze w moim rozumowaniu - z głowicy leci czyste a z OLM 30cm niżej już nie. Do tego proszę się odnieś ; )
Na pytanie skąd się biorą zanieczyszczenia w nastawie jest pewnie miejsce w innym wątku, ten jest o destylacji ; ) Także im gorszy nastaw dla naszych eksperymentów tym lepiej ; )
I to nie są filozoficzno - egzystencjalne rozważania, tylko bardzo ale to bardzo praktyczne. Bo jeżeli to nie przedgon to nie ma sensu kombinować na przykład z konstrukcją kolumny nad OLM : )
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2756 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
W każdym bądź razie - jesli przeprowadzisz eksperyment (ten o którym wyżej) i gdy po odpowiedniej stabilizacji zaczniesz odbiór stwierdzisz i udowodnisz ponad wszelką wątpliwość, że po odpowiedniej stabilizacji w głowicy jest czyste, z OLM leci zanieczyszczone to wtedy możemy kontynuować dalej. Bo chyba się trochę pogubiłeś. A ja już nie potrafię już lepiej Ci przekazać głównej myśli.
To Ty tak twierdzisz. Ja twierdze wręcz coś innego. Tylko o czym teraz gadamy. O przedgonie jako przedgonie czy o tym czymś co myślimy ze jest przedgonem?wkg_1 pisze: Bo jeżeli to nie przedgon to nie ma sensu kombinować na przykład z konstrukcją kolumny nad OLM : )
W każdym bądź razie - jesli przeprowadzisz eksperyment (ten o którym wyżej) i gdy po odpowiedniej stabilizacji zaczniesz odbiór stwierdzisz i udowodnisz ponad wszelką wątpliwość, że po odpowiedniej stabilizacji w głowicy jest czyste, z OLM leci zanieczyszczone to wtedy możemy kontynuować dalej. Bo chyba się trochę pogubiłeś. A ja już nie potrafię już lepiej Ci przekazać głównej myśli.
[URL=https://matchnow.info] Beautiful Womans from your city[/URL]
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Nie pogubiłeś się, dokładnie to twierdzę. Z głowicy leci po 10 godzinach wolnego odbioru lepsze. Tyle, że fakt - po objawieniu się tego świństewka warto stabilizować dłużej - będzie bardziej wiarygodnie - zrobię ten eksperyment.
Przypomnę o czym rozmawiamy: Czy duch buraka uwalniający się - to nie tylko moje zdanie - pod koniec procesu ma związek z lekkimi czy cięższymi frakcjami.
Ja uważam, że z ciężkimi, jak coś co jest bardziej lotne może uwalniać się pod koniec procesu, po 10 godzinach wygotowywania się, gdy w kotle 100 stopni i dodatkowo być bardziej wyczuwalne na dole ?
Temat krytycznie istotny - wyobraź sobie, że chcemy z tym burakiem walczyć np wstawiając gdzieś półkę rzeczywistą. Odpowiedź na pytanie z jakimi frakcjami walczymy - z lżejszymi czy z cięższymi - ma znaczenie na miejsce wstawienia tej półki.
Stwierdzić i udowodnić ponad wszelką wątpliwość jest trudno, to subiektywne odczucia. Może wyślę Ci próbki i porównamy odczucia.
Swoją myśl przekazujesz precyzyjnie - wyciągamy po prostu inne wnioski. I dobrze - po to jest ten wątek żeby stawiać tezy, podważać je i wyciągać wnioski : )
Przypomnę o czym rozmawiamy: Czy duch buraka uwalniający się - to nie tylko moje zdanie - pod koniec procesu ma związek z lekkimi czy cięższymi frakcjami.
Ja uważam, że z ciężkimi, jak coś co jest bardziej lotne może uwalniać się pod koniec procesu, po 10 godzinach wygotowywania się, gdy w kotle 100 stopni i dodatkowo być bardziej wyczuwalne na dole ?
Temat krytycznie istotny - wyobraź sobie, że chcemy z tym burakiem walczyć np wstawiając gdzieś półkę rzeczywistą. Odpowiedź na pytanie z jakimi frakcjami walczymy - z lżejszymi czy z cięższymi - ma znaczenie na miejsce wstawienia tej półki.
Stwierdzić i udowodnić ponad wszelką wątpliwość jest trudno, to subiektywne odczucia. Może wyślę Ci próbki i porównamy odczucia.
Swoją myśl przekazujesz precyzyjnie - wyciągamy po prostu inne wnioski. I dobrze - po to jest ten wątek żeby stawiać tezy, podważać je i wyciągać wnioski : )
Ostatnio zmieniony środa, 26 gru 2018, 18:39 przez wkg_1, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 846 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Witek. ty jako osobnik reagujący centralnie anty na moje posty, może raz posłuchasz, pomyślisz.
Jam nikomu nie wróg.
Nie będę się dziś rozpisywał, także duch buraka, który cię tak prześladuje to z czego jest? Z buraków cukrowych, raczej cukru buraczanego. Tak jakbyś robił rum i starał się pozbyć smaku trzciny? Fajnie jest ograniczyć, ale jednak to musi mieć to coś.
Ps: Czysty Etanol to gryzie, wiesz?
Jam nikomu nie wróg.
Nie będę się dziś rozpisywał, także duch buraka, który cię tak prześladuje to z czego jest? Z buraków cukrowych, raczej cukru buraczanego. Tak jakbyś robił rum i starał się pozbyć smaku trzciny? Fajnie jest ograniczyć, ale jednak to musi mieć to coś.
Ps: Czysty Etanol to gryzie, wiesz?
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 2 kwie 2014, 08:19
- Status Alkoholowy: Miodosytnik
- Lokalizacja: Warszawa/Praga Płd.
- Podziękował: 14 razy
- Otrzymał podziękowanie: 309 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Ze 100% pewnością można wykluczyć wszystkie drożdże winiarskie (bordeaux, tokay, malaga, madera, sherry, burgund, chablis...) dlatego, że produkują one dodatkowo związki odpowiedzialne za tzw. bukiet.
Drożdze piwne - też raczej odpadają. Istnieją wprawdzie szczepy neutralne, ale fermentacja nastawu przez 1 miesiąc w stałej temp. ok. 10 stopni C jest trudna do realizacji.
Pozostają więc jedynie drożdże gorzelnicze i wśród nich należy szukać. Mieszanki zawierające w swym składzie węgiel aktywny pomijamy.
Preferowane są drożdże "pure", które mają skłonności do wytwarzania mniejszej ilości produktów ubocznych (kwasów, związków siarki, estrów, aldehydów, alkoholi wyższych, etc.).
Wskazywanie więc faworyta na tym etapie byłoby dalece nierozsądne.
Postaram się niebawem założyć nowy temat w odrębnym wątku i opisać koncepcję doświadczenia, które pomogłoby wskazać zwycięzcę.
Niedobór również. Jego efektem są w destylacie siarczki, tiole i disiarczki.forma pisze:nie zdajemy sobie sprawy z tego że nie znaczny nadmiar owych pożywek działa BARDZO nie korzystnie na nasz urobek ze wskazaniem na BARDZO.
Jestem za, lecz nie podejmę się przetestowania wszystkich dostępnych komercyjnie mieszanek drożdży.forma pisze:Proponuje zacząć od początku, zacznijmy od nastawu, od drożdży. Uporządkujemy tę kwestie, po czym przejdziemy do "pralek", systemów i sposobów odbioru.
Ze 100% pewnością można wykluczyć wszystkie drożdże winiarskie (bordeaux, tokay, malaga, madera, sherry, burgund, chablis...) dlatego, że produkują one dodatkowo związki odpowiedzialne za tzw. bukiet.
Drożdze piwne - też raczej odpadają. Istnieją wprawdzie szczepy neutralne, ale fermentacja nastawu przez 1 miesiąc w stałej temp. ok. 10 stopni C jest trudna do realizacji.
Pozostają więc jedynie drożdże gorzelnicze i wśród nich należy szukać. Mieszanki zawierające w swym składzie węgiel aktywny pomijamy.
Preferowane są drożdże "pure", które mają skłonności do wytwarzania mniejszej ilości produktów ubocznych (kwasów, związków siarki, estrów, aldehydów, alkoholi wyższych, etc.).
Wskazywanie więc faworyta na tym etapie byłoby dalece nierozsądne.
Postaram się niebawem założyć nowy temat w odrębnym wątku i opisać koncepcję doświadczenia, które pomogłoby wskazać zwycięzcę.
Ostatnio zmieniony środa, 26 gru 2018, 20:25 przez inblue, łącznie zmieniany 1 raz.
Prawdziwi twardziele piją naftę.
https://stop447.info/
#NieDlaRoszczeń
https://stop447.info/
#NieDlaRoszczeń
-
Autor tematu - Posty: 314
- Rejestracja: sobota, 20 gru 2008, 12:51
- Podziękował: 24 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
To już coś.... dziękuję koledze wyżej za zainteresowanie się tematem, może sami jakieś pożywki zrobimy,a
jak uda nam się wyłonić faworyta drożdżowego to już wstęp będziemy mieli, zostanie nam rozwinięcie i koniec Nie wiemy jeszcze CO odpowiada za '' DUCHA BURAKA". Być może siedzi on w samym nastawie i uda się go wyeliminować już na samym wstępie ? tego na tym etapie z całą pewnością jeszcze nie wiemy.Aparaty robimy coraz ładniejsze, coraz wyższe, systemy odbioru się zmieniają a produkt z sacharozy, lepszy, gorszy ale nie idealny. Temat drgnął i mam nadzieje że uda nam się coś z tego ulepić.....
jak uda nam się wyłonić faworyta drożdżowego to już wstęp będziemy mieli, zostanie nam rozwinięcie i koniec Nie wiemy jeszcze CO odpowiada za '' DUCHA BURAKA". Być może siedzi on w samym nastawie i uda się go wyeliminować już na samym wstępie ? tego na tym etapie z całą pewnością jeszcze nie wiemy.Aparaty robimy coraz ładniejsze, coraz wyższe, systemy odbioru się zmieniają a produkt z sacharozy, lepszy, gorszy ale nie idealny. Temat drgnął i mam nadzieje że uda nam się coś z tego ulepić.....
NIE POPEŁNIA BŁĘDÓW TEN,CO NIC NIE ROBI !!!
-
- Posty: 849
- Rejestracja: niedziela, 23 wrz 2018, 13:26
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
To taki jeden przykład - jest ich wiele.
Przeczytaj uważnie ostatnie posty i przemyśl argumenty - a starałem się argumentować solidnie.
Nie, nie zauważyłem nic takiego. Reaguję na zachowania a nie na osoby.rozrywek pisze:Witek. ty jako osobnik reagujący centralnie anty na moje posty,
Na przykład na takie - przeczytaj to co napisałeś i zastanów się co to oznacza. Zarzuciłeś np., że dotychczas nie myślę. I to ani razu. No niby fajnie, uśmiałem się ale jak tu Cię traktować poważnie ? Przecież ani jednym zdaniem nie odniosłeś się do meritum, nie ma tu argumentów, ot - taka zaczepka. Może wg ciebie to jest takie fajne, cool ale mnie po prostu zniesmacza.rozrywek pisze:może raz posłuchasz, pomyślisz.
To taki jeden przykład - jest ich wiele.
Nie tylko mnie prześladuje. Wiele osób mi radziło: to nieuniknione, filtruj jak ja. Ale masz rację - fajnie, że udało się to nie tyle ograniczyć ale praktycznie wyeliminować przez znaczną część procesu. I to mnie skłoniło do rozmyślań co to właściwie jest i jak się tego pozbyć w dalszej części. Bez cienia wątpliwości nie jest to przedgon w tradycyjnym rozumieniu bo skąd niby przedgon w buforze pełnym skoncentrowanych pogonów ?rozrywek pisze:Nie będę się dziś rozpisywał, także duch buraka, który cię tak prześladuje to z czego jest? Z buraków cukrowych, raczej cukru buraczanego. Tak jakbyś robił rum i starał się pozbyć smaku trzciny? Fajnie jest ograniczyć, ale jednak to musi mieć to coś.
Przeczytaj uważnie ostatnie posty i przemyśl argumenty - a starałem się argumentować solidnie.
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Witam,
Panowie, mam nie jasne wrażenie że próbujecie wyważać otwarte, a przynajmniej częściowo uchylone drzwi.
Wiedza na temat tego jak różne związki chemiczne wpływają na smak oraz aromat alkoholi jest dostępna - są dostępne całe tabele opisujące ich wpływ. W publikacjach dotyczących whisky widziałem nawet analizy stężenia różnych związków na percepcję smaku i aromatu (nie mówię tu o artykułach naukowych, ale o książkach bardziej popularno-naukowych). We wcześniejszym poście napisałem o tym że za słodki smak i aromat destylatu najprawdopodobniej odpowiada maślan lub izomaślan etylu na podstawie mojej skromnej wiedzy dotyczącej percepcji smaku tych związków. Ze słodkim smakiem w whisky przeważnie jest utożsamiany heksanian etylu, ale dodaje on również odrobinę takiej cytrusowej nutki, poza tym jest zbyt mało lotny, aby przechodzić przez kolumnę w czasie rektyfikacji.
Pojawiła się koncepcja przepuszczania dodatkowej porcji powietrza przez kolumnę - nie powoduje to powstawanie "korka termicznego", wpływ barbotażu na zwiększenie szybkości parowania jest również pomijalny. Wyjaśnić dlaczego temperatura w kolumnie spada można analizując prawo Raoulta. W stanie równowagi ciśnienie całkowite dla mieszaniny dwuskładnikowej nad roztworem można wyrazić jako :
pcałk. = pa(T)*xa+pb(T)*xb
Gdzie pa i pb to prężności par czystego składnika a oraz b w danej temperaturze, a xa oraz xb to ułamki molowe.
W przypadku wprowadzania do układu dodatkowego gazu który oznaczymy sobie jako ppow, równanie wygląda w następujący sposób:
pcałk. = ppow + pa*xa + pb*xb
Ponieważ w tym przypadku ciśnienie całkowite jest determinowane przez ciśnienie atmosferyczne, w związku z czym ciśnienie cząstkowe pochodzące od składników a i b muszą zmaleć - a ponieważ skład cieczy się nie zmienił (ułamki molowe są stałe), to co maleje w tym wyrażeniu to prężność par czystego składnika - która jest funkcją temperatury. Efektem jest osiąganie przez układ stanu równowagi w niższej temperaturze.
Układ etanol - woda posiada odchylenie od prawa Raoulta, aby je spełniał należy wyrażać stężenie nie poprzez ułamki molowe, ale przez aktywność, ale dzięki temu łatwiej jest pokazać ogólny trend który jest taki sam w obu przypadkach.
Wprowadzanie gazu do układu ogólnie pogarsza zdolność rozdzielczą kolumny - można co prawda w ten sposób spróbować wykorzystywać fakt że prężność par niektórych składników spada szybciej niż innych wraz obniżaniem się temperatury. Ale generalnie rozdział będzie gorszy - efektywnie zmniejszy się liczba półek destylacyjnych.
Potem będę chciał jeszcze coś dodać, ale muszę wracać do pracy
Panowie, mam nie jasne wrażenie że próbujecie wyważać otwarte, a przynajmniej częściowo uchylone drzwi.
Wiedza na temat tego jak różne związki chemiczne wpływają na smak oraz aromat alkoholi jest dostępna - są dostępne całe tabele opisujące ich wpływ. W publikacjach dotyczących whisky widziałem nawet analizy stężenia różnych związków na percepcję smaku i aromatu (nie mówię tu o artykułach naukowych, ale o książkach bardziej popularno-naukowych). We wcześniejszym poście napisałem o tym że za słodki smak i aromat destylatu najprawdopodobniej odpowiada maślan lub izomaślan etylu na podstawie mojej skromnej wiedzy dotyczącej percepcji smaku tych związków. Ze słodkim smakiem w whisky przeważnie jest utożsamiany heksanian etylu, ale dodaje on również odrobinę takiej cytrusowej nutki, poza tym jest zbyt mało lotny, aby przechodzić przez kolumnę w czasie rektyfikacji.
Pojawiła się koncepcja przepuszczania dodatkowej porcji powietrza przez kolumnę - nie powoduje to powstawanie "korka termicznego", wpływ barbotażu na zwiększenie szybkości parowania jest również pomijalny. Wyjaśnić dlaczego temperatura w kolumnie spada można analizując prawo Raoulta. W stanie równowagi ciśnienie całkowite dla mieszaniny dwuskładnikowej nad roztworem można wyrazić jako :
pcałk. = pa(T)*xa+pb(T)*xb
Gdzie pa i pb to prężności par czystego składnika a oraz b w danej temperaturze, a xa oraz xb to ułamki molowe.
W przypadku wprowadzania do układu dodatkowego gazu który oznaczymy sobie jako ppow, równanie wygląda w następujący sposób:
pcałk. = ppow + pa*xa + pb*xb
Ponieważ w tym przypadku ciśnienie całkowite jest determinowane przez ciśnienie atmosferyczne, w związku z czym ciśnienie cząstkowe pochodzące od składników a i b muszą zmaleć - a ponieważ skład cieczy się nie zmienił (ułamki molowe są stałe), to co maleje w tym wyrażeniu to prężność par czystego składnika - która jest funkcją temperatury. Efektem jest osiąganie przez układ stanu równowagi w niższej temperaturze.
Układ etanol - woda posiada odchylenie od prawa Raoulta, aby je spełniał należy wyrażać stężenie nie poprzez ułamki molowe, ale przez aktywność, ale dzięki temu łatwiej jest pokazać ogólny trend który jest taki sam w obu przypadkach.
Wprowadzanie gazu do układu ogólnie pogarsza zdolność rozdzielczą kolumny - można co prawda w ten sposób spróbować wykorzystywać fakt że prężność par niektórych składników spada szybciej niż innych wraz obniżaniem się temperatury. Ale generalnie rozdział będzie gorszy - efektywnie zmniejszy się liczba półek destylacyjnych.
Potem będę chciał jeszcze coś dodać, ale muszę wracać do pracy
-
Autor tematu - Posty: 314
- Rejestracja: sobota, 20 gru 2008, 12:51
- Podziękował: 24 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Kunszt rektyfikacji a posmak destylatu
Coraz więcej mądrych postów się pojawia za które warto podziękować.
Wychodzi na to, że chcąc przygotować czysty spirytus na nalewkę, NIE DMUCHAMY DO BUFORA , bo wprowadzamy zanieczyszczenia które nadają lub są odpowiedzialne za smak lepszy lub gorszy .... tak to należy rozumieć........
Chciałbym się odnieść do jeszcze jednej rzeczy którą muszę wam napisać odnośnie SP jaki udało mi się uzyskać w jednej z ostatnich rektyfikacji. Święta to idealny moment żeby poczęstować gości różnego kalibru i wyciągnąć jakieś wnioski. I tak......
Wódka w której SP moim zdaniem jest bardzo wyczuwalny, stała się puszką pandory przy świątecznym stole. Ja będąc w roli barmana i pytając o wrażenia nie sugerując kompletnie nic, co jest bardzo istotne. 4 osoby pierwsze powiedziały wyraznie słodkie, na co 3 pozostałe wytrawne Pomyślcie, taka różnica zdań !!! Nic tylko pozostało mi podać ponownie te same próbki w celu jeszcze jednej weryfikacji ale zdania do końca takie same. To był temat NR.1 Już te kolendy na dwójce nikogo nie interesowały. Ale podzieliłem jakoś tych członków jury i wyszło też ciekawie. Ludzie którzy mają do czynienia z alkoholem swojskiej produkcji określiły próbkę jako słodka , nawet wyraznie słodką a ludzie którzy zamykają się wyłącznie w sklepowym monopolu twierdzą że wytrawna. Tak że odczucia są różne ale co najważniejsze wszystkim smakowała i głowa na drugi dzień nikogo nie bolała ...
Wychodzi na to, że chcąc przygotować czysty spirytus na nalewkę, NIE DMUCHAMY DO BUFORA , bo wprowadzamy zanieczyszczenia które nadają lub są odpowiedzialne za smak lepszy lub gorszy .... tak to należy rozumieć........
Chciałbym się odnieść do jeszcze jednej rzeczy którą muszę wam napisać odnośnie SP jaki udało mi się uzyskać w jednej z ostatnich rektyfikacji. Święta to idealny moment żeby poczęstować gości różnego kalibru i wyciągnąć jakieś wnioski. I tak......
Wódka w której SP moim zdaniem jest bardzo wyczuwalny, stała się puszką pandory przy świątecznym stole. Ja będąc w roli barmana i pytając o wrażenia nie sugerując kompletnie nic, co jest bardzo istotne. 4 osoby pierwsze powiedziały wyraznie słodkie, na co 3 pozostałe wytrawne Pomyślcie, taka różnica zdań !!! Nic tylko pozostało mi podać ponownie te same próbki w celu jeszcze jednej weryfikacji ale zdania do końca takie same. To był temat NR.1 Już te kolendy na dwójce nikogo nie interesowały. Ale podzieliłem jakoś tych członków jury i wyszło też ciekawie. Ludzie którzy mają do czynienia z alkoholem swojskiej produkcji określiły próbkę jako słodka , nawet wyraznie słodką a ludzie którzy zamykają się wyłącznie w sklepowym monopolu twierdzą że wytrawna. Tak że odczucia są różne ale co najważniejsze wszystkim smakowała i głowa na drugi dzień nikogo nie bolała ...
NIE POPEŁNIA BŁĘDÓW TEN,CO NIC NIE ROBI !!!