Miałem dziwną sytuację przy śliwowicy, może ktoś będzie wiedział o co chodzi.
Mój sprzęt to:
http://allegro.pl/destylator-bimber-pot ... 63642.html
Kolumna ocieplona otuliną razem z odstojnikami, wypełniona w tym przypadku zmywakami KO i na końcu może z 8cm zmywaka miedź dla sprawdzenia czy się zasyfi.
Nastaw wspomagany był zwykłym cukrem, pierwsza destylacja bez zbytniego cięcia frakcji, surówka przeleżała z 3mc w balonie szklanym.
No i nadszedł czas na nią więc rozrobiłem wsad do 40% (30l). Odlewam kropelkowo przedgon z naddatkiem (0,5l), podstawiam damę 5l leci fajnym ciurkiem coś ponad 1,5l/h, ale temperatura w miarę stała na kolumnie 80*C nie rośnie przez 5l zapach, smak po prostu ambrozja. Podstawiam drugą damę, naleciało z 3l, wącham a nagle bumm siarka! Nie dowierzam próbuje bleee coś nie tak.
Zmieniłem wypełnienie na miedź cała kolumna prawie, wlałem te 3l z powrotem, rozgrzewam i leci, wącham i nadal coś niezbyt, ale lepiej niż poprzednio, za chwilę wkładam nos z powrotem do kieliszka i poprawiło się, smrodek lekko wyparował. Akurat dalej leci, zobaczę może za jakiś 1l będzie lepiej.
Dziwi mnie jednak bo jakiś czas temu destylowałem cząstkę tej surówki i to z wypełnieniem w większości KO i produkt wyszedł bardzo dobry.
Nie wiem jak to możliwe, ciekawi mnie skąd nagle ten ''aromat'' się wziął.
Jestem pesymistycznym optymistą z realistycznymi poglądami.