Strona 1 z 1

Największe wpadki bimbrownicze

: niedziela, 11 paź 2009, 14:01
autor: dominik77
Witam :!: :!: :!:
Pomyślałem o zaproponowaniu takiego tematu :)
Opisania swoich nie powodzeń,błędów lub głupoty przy psoceniu, mam nadzieje że będzie
śmiesznie i interesująco :D bo przecież każdy na pewno coś napsocił :D

Na początek moja historia :freak:
Była piękna niedziela no i moje pierwsze gotowanie :odlot:
już już pojawiły się pierwsze krople okowity,aż do drzwi zapukało pogotowie wodociągowe :evil:
z informacją o zgłoszeniu awarii przez mojego sąsiada,związku z tym muszą zakręcić
dopływ wody,z góry przepraszając za niewygody, myślałem że mnie zagotuje :bardzo_zly:
Drugie podejście skończyło się happy endem. :D :D

Re: Największe wpadki

: niedziela, 11 paź 2009, 14:20
autor: Kucyk
Prawie wybuch kotła (część posta post8604.html#p8604 z tematu Fakty i mity o budowie sprzętu).

Taki przypadek osobiście miałem z BF-20...
Wieczór, człowiek zmęczony, do kany poszło 18L czystego nastawu z winogron, jazda (aby czasu nie tracić) taka, że 80% długości chłodnicy o cienkiej (6mm) spirali skrapla, tylko piąta część wypełniona jest cieczą. W pewnym momencie słyszę wystrzał i głośny szum pary. Wpadam do kuchni i widzę, że z króćca wylotowego ciśnienie wywaliło korek będący mocowaniem termometru ( galeria-kucyka-typ-bf-20-t151.html trzecie zdjęcie). Para, wraz z porwanym zacierem, który w wyniku zmniejszenia ciśnienia zaczął gwałtownie wrzeć w całej swej objętości, wali prosto w sufit. Otworzyłem, będąc zraszany berbeluchą skapująca z sufitu, zawór serwisowy, czym doprowadziłem do wytworzenia jeszcze większego bałaganu. Dopiero ręcznik narzucony na wyloty powstrzymał erupcję. Sprzątanie i zmywanie ścian zajęło godzinę. Co dziwne, matka się w ogóle nie zorientowała, że jakaś awaria przed chwilą nastąpiła...

Re: Największe wpadki

: niedziela, 11 paź 2009, 14:23
autor: Zygmunt
Kiedyś kolega poprosił mnie, żebym pomógł mu nastawić wino (bodajże na brzoskwiniach). Z braku drożdży aktywnych w sklepie zmuszeni byliśmy zakupić te biowinowskie płynne. No i wszytko już przygotowane, zaczynamy robić matkę drożdżową, kumpel myje naczynie, odkaża pirosiarczanem, ja sypie pożywkę, leję drożdże i kompocik, wychodzę.

Następnego dnia dzwonię, pytam jak pracuje MD- a on, że od wczoraj ani jednego bulknięcia....
Okazało się, że on odkaził naczynie pożywka, a ja zamiast pożywki dosypałem grzybom piro...

Re: Największe wpadki

: niedziela, 11 paź 2009, 14:51
autor: Kucyk
Ha! Z tym pirosiarczynem wpadkę miał też Kolega Snuffer którą opisał w poście post5716.html#p5716
Snuffer pisze:Witam Szanownych Kolegów i nisko się kłaniam,

Nastawiliśmy z kolegą trzy baniaki zacieru - każdy inny. Najfajniejszy wyszedł nam z pirosiarczanem sodu. Robicie tak: wszystko normalnie, woda, cukier, drożdże i zamiast pożywki walicie torebkę pirosiarczynu. Efekt murowany. 6 kilo cukru w baniaku i cały nastaw poszedł w kanalizację... Ale za to trzy dni my dumali żeby wydumać dlaczego inne baniaki tak pięknie pracują a ten jeden nie. I drożdży my dodawali jeszcze ze 2 razy po drodze, bo niby może za mało było...
Tak to jest jak bajzel na stole i wszystko trzęsącymi łapami się robi coby szybciej było...
Musieliśmy oczywiście baniak od nowa stawiać.
A ja miałem ryfę podczas pierwszego w życiu nastawiania...

Z kolegą Dyzim ukradliśmy jabłka i postanowiliśmy calvados dokonać. Ja zabrałem się za przekładanie jabłek do skrzynek, a Dyzi pojechał do sklepu gdzie kupił torebkę drożdży winiarskich Zamoyskich i miał na nich nastawić MD. Po godzinie napisał sms'a "Drożdże pożywkę wpierdalają, jutro stajemy i przygotowujemy nastaw!". Następnego dnia zjawił się ze słoiczkiem w którym pływały jakieś farfocle twierdząc, że jest to słynna matka drożdżowa. Jabłka rozdrobniliśmy, załadowaliśmy do balona 50L, chlup zawartość słoiczka i korek z rurką na koniec.
Mija dzień, a tu nic. Dzwonię do Dyźka, pytam, czy jest pewien że z tą matką drożdżową wszystko jest ok, odpowiedź, że jak najbardziej, tylko nastaw nie od razu przecież załapie...
Po 5 dniach, gdy na wierzchu brei w balonie pojawiła się pleśń nie wytrzymałem i łyżkę drożdży piekarniczych wrzuciłem, co już po trzech godzinach spowodowało donośne bulgotanie w rurce.

Później prawda wyszła na jaw. Dyzi nastawiając matkę drożdżową dodał nie szczyptę, ale całe dołączone do suszu opakowanie pożywki. Drożdże ze szczęścia wyciągnęły kopytka...

Re: Największe wpadki

: niedziela, 11 paź 2009, 15:27
autor: Juliusz
No to wpadki...

Początek grudnia 2006. 'Chleb' na wykończeniu. Brat pogonił pierwszą partię. Razem na drugą 'turę' uciągnął 16L surowca średnio 50%. Używamy butli 4L i w nich czekał surowy materiał na drugie gotowanie. Ponieważ brat pracował na pierwszą a ja drugą zmianę oddał drugie destylowanie w moje ręce. Do maszyny stanąłem około 9 rano.

Niby grudzień, niby pełne lato (w Australii) a ja mam paskudny katar!

Brat przez telefon wyjaśnił, że surowiec stoi w czterech butlach. Mam wlać do beki, dodać 30% wody i nastawić grzanie i tak zrobiłem.

Po około godzinie oczekuję,że coś zacznie kapać. Termometr rzeczywiście zaczął się ruszać, podjechał do 70C więc zmniejszyłem grzanie, po 10 minutach nic nie kapie. Podjechałem z grzaniem 72C, 75C, 80C i strach padł - coś się zatkało. Grzanie OFF. Parząc paluchy, rozbieram 'stację', sprawdzam, wszystko, przdmuchane jest ok. ???

Może termometr? Zaczynam grzać. Znów 70C, 75C 80C i nic z rurki nie kapie! (Zadzwoniłem do pracy, że jestem chory - byłem pewny że tracę zmysły).

Dodałem jeszcze grzania nic.

System wyłączyłem. Stygł do czasu gdy mogłem odkręcić kolumnę. Odkręciłem. Wącham, sprawdzam ale nic nie czuję, nic a nic.
W tym momencie przyszedł brat (tak, prawda starszy).

Mówię co jest grane. Spojrzał na miejsce z butlami i mówi: - Julek, z wody trudno jest destylować alkohol. ???

Na półce w szopie stały inne cztery butle. To co ja wlałem do kotła to była woda z sodą oczyszczaną - usuwająca jakieś osiadliny na szkle. Najwstydliwsze jest to, że tą wodę jeszcze rozcieńczałem... wodą.

Od tej pory, na każdej mojej i braciszka butli jest nalepka.

Juliusz :oops:

Re: Największe wpadki

: poniedziałek, 19 paź 2009, 13:29
autor: dominik77
Witam wszystkich :!: :!: :!:
Miło jest poczytać o waszych błędach, znaczy się nie jestem sam :D :D

Opowiem moją porażkę.
To jest tak, jak przychodzi się z pracy po czwartej zmianie, na pół nie przytomny i zabiera się do psocenia. 8-) Był pochmurny poranek,zlałem z beczki zacier był lekko mętny,pomyślałem że przy transporcie osad to spowodował :) więc olałem to,szybko podłączyłem kocioł do aparatury gaz odkręciłem na ful i czekałem jaki procent wyjdzie mi z nowego przepisu. 8-) między czasie poszedłem przemieszać i dolać wodę z rozpuszczonym cukrem do tygodniowego zacieru i tu wielkie zdziwko, bo przy napełnianiu kega zacierem pomyliłem beczki i cały proces odbył się odnowa.A propos tygodniowy zacier zawierał +- 47% i keg do czyszczenia z lepkiego od cukru zacieru :D :D pozdr.dominik77

Re: Największe wpadki

: czwartek, 5 lis 2009, 22:33
autor: caruzel
Ja miałem mała przygode nie z samym nastawem a cześciami aparatury, nie tak dawno bo jakos 30/31 Października tata mówi jedziemy do mojej siostry karnisze wieszać, miałem chwilke czasu to pomyślałem póki co dam rade szybko węże silikonowe obgotować, 10minut i po wszystkim będzie a jak wróce do domu będę przygotowany do montażu aparaturki. Garnek nastawiony węże wrzucone, wpada ojciec w hukiem "czekam w aucie na ciebie, co ty tyle czasu robisz" nie myśląc za wiele buty na nogi kurtka na grzbiet i heya do automobilu :P

Przyjemnie sie karnisze wieszało, zeszło nam z 5 godzin (w calym domu wymieniała :x) gdy przyszła chwila relaksu i czas na odsapnięcie szybki przebłys i jedna myśl "o kurr... chyba czegoś zapomniałem zrobić" Czym prędzej do domu, jak jechałem ze strachem patrzałem czy chałupa w oddali sie nie dymi i czy wozów strażackich nie ma :) Na moje szczeście węzyki silikonowe są odporne na wysoką temperaturę i miałem okazje przetestować ich wytrzymałość na 5cio godzinne wygrzewanie w garku bez wody :D Smród w chałupie był nie z tej ziemi ale o dziwo tylko 2 węzyki do połączenia ostojników sie spiekły resza w stanie prawie idealnym :D

Re: Największe wpadki

: piątek, 6 lis 2009, 07:09
autor: cafekot
Jak mi psocenie dom uratowało (może i więcej).
Pierwszy raz nastawiłem sprzęt, próba (destylacja samej wody), miejsce – tzw. zimna kuchnia przyległa do tej właściwej.
Wszystko podłączone, woda ciurka, kolba się grzeje – miło jest, ale czuję że coś się kopci i wali spalenizną, chodzę, zaglądam, szukam.
Podejrzenie padło pierw na podkładkę pod kolbą – może tak się przepala ? ale dymu coraz więcej i siwo się robi.
Patrzę - !! - a za szafki zlewowej zapiernicza ogień, odsuwam ją a tam się hajcuje tzw. złodziejka przy której leży w ogniu przewód od butli gazowej, nie powiem że życie przeleciało mi przed oczami ale drzwi od szafki gdzie jest butla z gazem to mało nie wyrwałem.
Gaz zdążyłem zakręcić, prąd odłączyć a za szafkę poleciała miska wody. Myślę że, jag by mnie nie było w kuchni i nie siedział bym przy sprzęcie to marnie by to wyglądał.
P.S. Rada dla laików elektrycznych : nie podłączajcie np. zmywarki i piekarnika do jednego rozdzielnika, przeciętny rozdzielnik tego nie wytrzyma !!

Re: Największe wpadki

: wtorek, 10 lis 2009, 21:58
autor: Kucyk
Zakończyłem destylowanie śliwek, więc mogę już opisać jakie skuchy miałem. Co dziwne, to co dzień inną. Tak właśnie dzień po dniu...

1. Areometr
Biowinowski alkoholomierz miałem już ponad rok. Używałem go i w sumie byłem zadowolony, aż do czasu destylacji w piątek. Jadę sobie ostro, leje się z chłodnic, ja odbieram i zlewam towar, a w Bimber Boy'u palenisko huczy. W pewnym momencie patrzę, a tu już mętne lekko zabarwienie się pojawia, to łapię za alkoholomierz i mierzę: 55%! Aaaa... widocznie za szybko jadę i coś tam mi do chłodnic porwało, stąd zmętnienie - myślę. To delikatniej grzeję i za jakiś czas odczyt: 50%. Ho, to jeszcze sporo mocy mamy! Destylowałem tak, aż coś dziwnie zaczęło kapać z chłodnic takimi wielkimi kroplami. Próbuję skroplin jęzorem, a tu one nie mają wcale woltów! Oglądam areometr, a tam skala papierowa się wewnątrz odkleiła i pod wpływem wstrząsów opadła w dół. Alkoholomierz wykazywał, że czysta woda ma 40%.
Za karę stłukłem go...

2. Termometr
Sobota. Po stłuczeniu areometru postanowiłem jechać obserwując termometr na który zazwyczaj nie zwracam uwagi po zagotowaniu zawartości kotła. Nastaw wrze w 87*, ja się cieszę że taki mocny jest, więc jadę ostro. Znów sytuacja jak poprzednio: wskazanie 93* a z chłodnic ciecz opalizuje. To ja wolniej grzeję i jadę aż do 95*. Sprawdzić woltażu nie mam jak, wszak alkoholomierz już połamałem, nowy ład zrobić chcę. Za chwilę jednak próba jęzorem - siki. Po destylacji włożyłem termometr do wrzącej w garnku wody - wskazanie 96*C - czyli fajans nie termometr.
Termometru nie stłukłem, bo rozsądek podpowiedział że ostatniego przyrządu kontrolnego się nie tłucze. Tym bardziej, że musiał bym potem ołówkiem zatykać dziurę w dławiku.

3. Kocioł
Do Bimber Boya poszło 50L gęstego z dna beki. Hajc ostry, wszak przyzwyczajony będąc do destylowania rzadkiego wsadu, paleniska nie żałuję, tym bardziej, że jest niedziela. Chłodnice jednak pracują nieporównywalnie słabiej niż przy destylacji cieczy. Aaaa... pewnie gęste potrzebuje więcej ciepła - myślę. To otwieram dopływ powietrza pod ruszt, węgle białe się robią, chłodnice pracę zwiększają. Ale za jakiś czas znów spowalnia się proces. To dawaj drewna sosnowego w palenisko! Parnik aż promieniuje gorącem. Aż tu nagle patrzę, a z chłodnic oprócz destylatu, biały gęsty niczym śmietana dymek się nieśmiało sączy. O cholera, przypaliło się! Wywaliłem żar z pieca, opróżniłem kocioł a tam na dnie centymetrowa warstwa przypalenizny. Ja grzałem, śliwki się przypalały i tworzyły zwęgloną warstwę izolującą przepływ ciepła do wnętrza kotła, to ja znów ostrzej z paleniem, itd...

4. Jabłka
Jak tylko ochłonąłem po śliwkowej traumie postanowiłem przerobić jabłka. Do bek poszły pokrojone owoce które wiertarka z mieszadłem zamieniła w pulpę. Na drugi dzień, znaczy w poniedziałek, znów pulpę ostro przemieszałem wiertarą i zakręciłem obie beki deklami z rurkami fermentacyjnymi. Siedzę przy kompie, banuje niesfornych użytkowników forum AD, i słucham:
- bllllu! - rurka w pierwszej bece.
- gluuu! - druga
- bllllu!...
- gluuu!...
- bllllu!...
- gluuu!...
- bllllu!...
- ... (cisza)
- bllllu!...
- ...
- bllllu
- ...

O, kurcze coś nie tak... Idę, a tam w drugiej rurce już jabłka się w górę cisną. Wyciągam rurkę, a tam pulpa przez dławik się usiłuje wydostać. Kręcę deklem, a on sprężynuje jak poduszka powietrzna. Chce się wyrwać. Gdy poluzowałem go o jeden obrót jabłka wypłynęły wszystkimi szczelinami zalewając całą podłogę.
A mówiłem wielokrotnie na forum aby uważać z napełnianiem fermentorów?...

Po tych wszystkich przeżyciach chwilowo Guttmana nie wyciągam...

Re: Największe wpadki

: środa, 11 lis 2009, 17:54
autor: Juliusz
hm... Odnośnie skal papierowych itp.

Ocena postu XX - nie dla młodocianych bo nie zrozumieją.

Sąsiadka, taka starsza, samotna, spokojna niewiasta, któregoś dnia obudziła mnie, rzucają malutkimi kamyczkami w okno kuchenne (tak, tak to może człowieka upaślić/upasjonować = wkurwić).

Opowiedziała mi, że miała bardzo niebezpieczne przeżycie wieczorem. Wkładając hm... używająć wibrator zsunęła się (jak już wiedziała później) papierowa kartka głebokości. Zaczęła mieć wątpliwośći wtedy gdy zaczęło ją zbierać na wymioty. Otóż okazało się, że kartka przesunę tak bardzo, że zakończenie wibratora zaczęło drażnić jej gardło.

Ostrzeżenie bardzo ważne choć jeszcze nie teraz. Takie są te produkty z krajów, gdzie robocizna jest tania. Nawet kleje do nalepek kradną i zastępują gumą arabską... nie wiem czy ktoś nie weźmie mnie za te insynuajce do sądu...

Sprawa jest jednak ważna dla nas starszych...

J

Re: Największe wpadki

: piątek, 20 lis 2009, 14:35
autor: Kucyk
Destyluję właśnie na kolumnie przypaloną śliwowicę, i za radą Calyx'a pod koniec destylacji rozcieram krople kapiące z rurki w palcach i wącham czy pogony czasem już nie idą.
Coś dziwnie destylat w nos trąca, wiec chyba już czas kończyć. Ale spojrzenie na kolbę i jej zawartość i... coś się nie zgadza. Tam musi być jeszcze z litr dobroci! Kolejna próba rozcierania w palcach, no capi i to nie śliwką! Chyba zatem czas kończyć nasze story.

Nagle przebłysk! Szybko do kuchni, szoruję graby porządnie mydłem, suszę, wącham i... Ale baran ze mnie! Przed godziną skrobałem dorsza na dzisiejszy obiad. Aromat morskiej ryby wgryzł się w skórę i pozostał tam. Alkohol wypłukiwał tran i stąd ten zapach.
Ech, człowiek całe życie się uczy, a i tak umrze głupim...

Re: Największe wpadki

: środa, 25 lis 2009, 14:43
autor: Juliusz
Głupim, nie głupim. W sumie wynalazłeś 'Dorszówkę'. Jestem pewny, że miałaby wzięcie może gdzieś na Kaszubach albo Mazurach? A tak prawdziwie, poważnie to mamy wódkę z zakąską - no może zawąchską, zaniuchą - w jednym opakowaniu. W dzisiejszych czasach, kiedy wszystko jest coraz bardziej uniwersalne taka dorszówka, nie jest zła. Udaj się do urzędu patentowego... :)

Julek

Re: Największe wpadki

: środa, 25 lis 2009, 14:49
autor: Calyx
Juliusz pisze:...to mamy wódkę z zakąską - no może zawąchską, zaniuchą ...
Zawąchska jak najbardziej i jak najszybciej powinna być umieszczona
przez autora w słowniku :D :D :D

Pozdrawiam Calyx

Re: Największe wpadki

: czwartek, 31 gru 2009, 01:04
autor: Maciej_K
Witam nocną porą.
Opowiem i ja.
Od czasu, kiedy pędzę (za czym? za jakością!) zdarzyła mi się nie tyle niebezpieczna, co nagła i głośna wpadka, której się ani trochę nie spodziewałem (choć... mogłem:) ).
Goniłem sobie cukróweczkę, drugi raz. Posługiwałem się najprostszym z posiadanych instrumentów - mianowicie garczkiem 11l z SS made in India. Pokryweczka na klipsiki biurowe, silikonik, szklana chłodniczka, kucheneczka 1500W.

Wszystko cacy, kapie ładnie towarek. Jak się termostacik załącza, giętka pokrywka nieco unosi się do góry, delikutaśnie, z lekkim pyknięciem, niegroźnie i bezboleśnie opada po chwili, znów sygnalizując akustycznie zmianę swego pionowego położenia. System zachowuje cały czas szczelność, pracuje jedynie środek wspomnianej pokrywki.

Spada ostatnia kropelka. Czas rozmontowywać aparaturkę i lulu. A jako, że nawet mimo bardzo fajnie oczyszczonej razówki, pozostałości z kotła nie waniają nigdy zbyt pięknie, a za zimno na wietrzenie, wpadam na genialny pomysł szybkiego schłodzenia dundru drugiej edycji. Przy rozłączaniu chłodnicy polewam pokrywkę zimną wodą, kocioł zasysa powietrze aż mnie lekki bezdech łapie a oczy niebezpiecznie występują spod powiek. Nic to. Dalej podłączam wężyk doprowadzający zimną wodę do chłodnicy do wylotu par z kotła i heja! Kurek zimnej wody niemal nie zostaje mi w ręce. Dżizas, myślę, klamerek nie odpiąłem, zaraz pokrywkę oberwę w czoło, pompując do szczelnego układu masę wody!

Huk, wystrzał jakby, pisk w uszach, nie wiem, co się dzieje, zamroczyło mnie to i przeraziło. Oczy wzniesione ku sufitowi nie odnajdują pokrywki. Opadają.

Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Garnek zgnieciony z czterech stron, jakby go kto cztery razy bejsbolem potraktował.

Nie wiem dokładnie, ale zgniotło go kilkaset hektopaskali nacisku atmosfery. Pompując zimną wodę, olałem zasady termodynamiki, zapominając, że mój garnek kosztował jedyne 22zł z dwoma pokrywkami i ma ścianki cienkie jak gazeta. Powstało tak zarypiste podciśnienie, że doprowadziło do implozji kotła. Dobrze, że ścian nie zassało, bo by się blok zawalił. Jako były pirotechnik-amator (nie mylić z piromanem, bo to jak porównać bimbrownika do alkoholika) uważałem, że taki huk można wywołać jedynie eksplozją. A tu taki kaprys Matki Ziemi, jakby nie patrzeć również owoc mojej głupoty.
Odpiąłem klipsiki, zdjąłem pokrywkę, puknąłem od środka ręką i następnego dnia znów rządziłem:).

***
Inna wpadka była związana z nastawianiem. Fermentacja odbywa się u mnie w kilku ( :roll: ) pięciolitrówkach po wodzie źródlanej, toteż podjąłem jedną z takowych, wlałem dunder, wodę z cukrem i drożdżaki, uzupełniłem tabletką multiwitaminy, garścią rodzynek, zakręciłem (tak, wszystkie butle mam zakręcone - ale w zakrętkach porobione szpilką dziurki - kiedy schylam się pod blat doglądając zacieru, to wydostające się pod ciśnieniem powietrze czule muska moje policzki - zżywam się wówczas z miliardami bezbronnych istot, które pracują na swoją śmierć :twisted: ). Położyłem się spać. Już zasypiałem (moja kobietka chrapała:) ), kiedy na proste nogi zerwał mnie wystrzał. Od razu wiedziałem o co chodzi:). Dureń (ja) wziął nową butelkę, z nową, niedziurawioną nakrętką. Na szczęści gwint był krótki, więc strzeliła tylko nakrętka... Wszyscy cali i zdrowi, zacier pracował dalej, chociaż teraz to boję się dokręcać na siłę butelki z destylatem ;P .

Re: Największe wpadki

: wtorek, 24 sie 2010, 20:54
autor: rozrywek
U mnie wpadką największą nie było destylowanie wody z wodą jak Zygmunt( uśmiałem się) ale też katar, zapewne to banalne ale pomyłki się zdarzają przy końcowym mieszaniu destylatu, otóż w swej zakatarzonej głupocie dolałem do 10l czyściutkiego destylatu 1,5l pogonu, przedgonu, wszystko jedno. Materiału który się zbiera z każdego pędzenia aby raz na jakiś czas puścić to na rurki. Oczywiście rozcieńczyłem ładnie do 40-stki wymieszałem z karmelem i zbutelkowałem. Gryzło się aż do pierwszej degustacji, przyszli znajomi ja się chciałem wykazać, wyciągnąłem od razu 4 flaszki aby nie latać, rozlałem i miny były ciekawe, szacowni goście zwątpili w jakość moich zdolności bimbrowniczych, znalazłem jedną flaszkę z zapasów dobrej psoty, honor został finalnie uratowany, ja na piechotkę popylałem otwierać sklep po ochydną sklepową wódę ze znakami akcyzy, brrrrrr.
każda bajka ma swój morał i lekcję na przyszłość, od tamtej pory butelki do pogonów są oznaczone flamastrem i taśmą jeśli by się flamaster zmazał.

Re: Największe wpadki

: środa, 2 lut 2011, 23:11
autor: Partyzant
Moja wpadka miała miejsce 10 dni temu.
Psociłem sobie jak zawsze, no i wpada szwagier po robocie i tak sobie gadamy o tym, tamtym, oczywiście próbując eliksir... Nagle głos przez okno i wołanie na kolacje. W każdym bądź razie to była koñcuwka gonienia, zaczęły lecieć już ostatnie krople, to wyłączyłem wszystko i na kolacje.
Z samego rana zrobiłem kawkę, usiadłem, posłodziłem, zamieszałem.
Przychodzi teściowa i pyta:
- Czy nie spali mi się garnek co mam na gazówce. ( to wszystko znajduje się poza domem)
- Mniemam nic na ogniu! Odpowiedziałem. A na to teściowa:
- Kiedy przechodziłam to widziałam ze coś się kopci.
Popatrzyłem się na nią, potem na żonę y w moment wybiegłem nie dowierzając ze coś mi umskło spod kontroli.
Patrze się z daleka i nic (eee... starej pomieszało się z wysiłku.Tak pomyślałem)
Kiedy dochodziłem z niedowierzaniem zauważyłem ze coś dymi...( Przez myśli przeszło mi to co najgorsze... Kurwa z hajcowałem orkiestrę, jak ja to teraz domyje... I dużo innych teskstow co nie będę pisał...)
Dochodzę bliżej i widzę jak napieprza para z chłodnicy,następnie schyliłem się i zobaczyłem ze był włączony gaz. Wszystko wyłączyłem i moje pierwsze (mentalne) zmartwienie było czy czasem nie spaliłem gara... Po wstępnych oględzinach widzę ze wszystko gra i nic nie jest czarne ani osmalone. Rozkręciłem wszystko a na dnie zbiornika miałem jeszcze ze 4l nastawu.
Ulżyło mi tak ze zaraz walnołem 50-tkę z radości ( w moim laboratorium mam wszystko pod ręka).

Okazało się ze dzień wcześniej kiedy zawołali nas na kolacje to zamiast wyłączyć gazówkę to tylko zmniejszyłem gaz do minimum a na dodatek była końcówka butli i gaz autentycznie był bardzo mały .

Wystraszony ale już spokojny wróciłem aby napić się mojej kawy a teściowa z córka zapytały co tam się działo... odpowiedziałem ze zostawiłem szlauf z woda i zapomniałem zakręcić... ( i o dziwo wszystko przeszło i nie pytali o nic więcej)

Ps.Szwagier zawracał :dupa: pierdołami. I tak wszystko na szybko. Bo normalnie zawsze po psoceniu rozkręcam orkiestrę y myje.

Re: Największe wpadki

: czwartek, 3 lut 2011, 16:10
autor: rozrywek
Więcej szczęścia niż rozumu, grunt że dobrze się skończyło.

Re: Największe wpadki

: czwartek, 3 lut 2011, 21:34
autor: Partyzant
Masz racje rozrywek!
Niby wszystko, zawsze pod kontrolą a tu taki numer.

Ps. Dobrze ze to wszystko stało osobno i nawet jak by grzało przez noc(tak myślę)(na pełnym gazie) to bym osmolił tylko trochę ścianę, nie mówiąc o aparaturze. Teraz wiem jak zabezpieczyć moje laboratorium w przyszłości.

Re: Największe wpadki

: czwartek, 3 lut 2011, 21:42
autor: rozrywek
Partyzancie, nawet za bardzo nie ma się o co przywalic, jakbyś zapił, to rozumiem, a tu zwyczajny ludzi błąd, jesteś dowodem na to że Murphy ma rację, zawsze jest wyjatek od reguły.
Ps: ja to ze szczęścia więcej bym walnął nie tylko piećdziesiąt. Pozdro.

Re: Największe wpadki

: piątek, 4 lut 2011, 11:25
autor: Maciej_K
Wpadki z niedopatrzenia, niedopilnowania etc. są chyba najgorsze w skutkach, bo grożą pożarem, wybuchem, poparzeniem... Żeby im zaradzić proponuję wprowadzenie - uwaga - czuwaka, czyli urządzonka z przyciskiem, które wyłączałoby sprzęt, gdyby nikt nie wcisnął przycisku co np. pięć minut. Dla sprzętów elektrycznych byłby to mechanizm zegarowy ze stycznikiem, dla gazówek - jakiś zawór z mechanizmem opóźniającym.

Rozwiązanie stare jak kolej, prawda Kucyku? ;)

Re: Największe wpadki

: piątek, 4 lut 2011, 11:35
autor: Kucyk
Prawda! Do dziś stosowane i wielokrotnie potwierdziło swoją użyteczność zapobiegając katastrofom. :D

Re: Największe wpadki

: piątek, 4 lut 2011, 14:34
autor: Partyzant
Dobry pomysł panowie.
Będę dumał nad jakimś alarmem, który będzie przypominał co jakiś czas o grającej orkiestrze.
Pomysł wygląda następująca:
Alarm włącza się co ... min. Zależy jak zaprogramujemy i aby przestał chodzić to trzeba będzie wyłączyć fizycznie... ale aby go wyłączyć to musi cały sprzęt być ( powiedzmy rozmontowany)...

Re: Największe wpadki

: środa, 9 lut 2011, 17:13
autor: Juliusz
Proszę te wpadki kolegów wniosły coś nowego do naszego psocenia. Myślę, że doskonałym pomysłem jest ustalenie jako można zabezpieczyć się przed takimi wpadkami (bo np. szwagier zawraca dupę itp). Może coś się wykluje dla 'elektryczniaków' i gazowników? Pewnie dla elektryczniaków będzie łatwiej...

Ja też już raz wstawałem o 3-ciej rano aby się upewnić, że ten gaz to jednak wyłączyłem... Okazało się, że wyłączyłem tyle, że w tym czasie (kończenia) dzwonił kolega i też zawracał dupę tym, że kupił tanio stary komputer.

A więc, jak to mawiają prawdziwi psotnicy: Czuwaj!

J

Re: Największe wpadki

: środa, 9 lut 2011, 18:04
autor: rozrywek
Zaraz zaraz, a w lokomotywach nie ma takiego czujnika który należy wcisnąć co minute? za małolata zrobiłem w ciuchci milion kilometrów chyba.

Rozumiem zasadę bezpieczeństwa ale pozwolę sobie nie zgodzić się z zasadnością czujników.
Pędzę - nie pije
Pędzę - jestem na miejscu cały czas.
Tylko ludzki czynnik może pomóc, maszyneria zawsze zawiedzie.

Re: Największe wpadki

: czwartek, 10 lut 2011, 03:20
autor: Juliusz
Dla poważnych pędników nie istnieje żadna wątpliwość czy tam być (czuwać) czy nie być. Jedną z naszych pierwszych zasad jest doglądanie procesu od początku do końca. Wspominam o tych czujnikach na wypadek gdy właśnie szwagier marzy... sąsiad chce nam dać nawóz kurzy teraz bo jutro wyjeżdża na Mazury, żona (partner) potrzebuje ziemniaki z piwnicy... Czasem w nerwach i pośpiechu coś można 'zaniedbać'.

Wygodnym wyjściem jest postawienie znaku:
zakaz.jpg


J

Re: Największe wpadki

: czwartek, 10 lut 2011, 20:38
autor: Partyzant
Wpadł mi do głowy pewien pomysł:
Każdy kto psoci powinien mieć termometr (bezpieczeństwa) który jest podłączony do alarmu, np. Programujemy ze od 100* stopni zaczyna wyć, wtedy zdążymy bez problemu...

Ps. Ale znak zakazu to zapodam na drzwiach :punk:

Re: Największe wpadki

: piątek, 11 lut 2011, 21:12
autor: PiterPan
Witam "starszych braci w bimbrowniczej wierze".
Jestem świeżak zarówno na tym zacnym forum jak i w pędniczej praktyce. Zatem proszę o wyrozumiałość w każdym względzie.
Moją przygodę z destylacją rozpocząłem zeszłej jesieni i to od niezłego akordu.
Otuż moją inicjacją miało być popełnienie śliwowicy w/g przepisu sensei Kucyka. 60l nastawu musiałem podzielić na kilka partii bo mam mały kociołek (8l).Pierwsze 5 razy poszło O.K. Na rozgrzanie pełnego kociołka potrzebowałem 30 min, w tym czasie woda w chłodnicy nie musi płynąć. Bogatszy o tę wiedzę postanowiłem przy 6 razie pójść na moment do garażu zostawiając na straży ponoć moją piękniejszą połowę (żonę) uprzednio przeprowadzając obszerne szkolenie. :krzycze: .Po 40 min przypomniałem sobie, że może jednak powinienem wrócić. Wracam do domu i od progu czuję spirol i słyszę syk z kuchni. Wchodzę do jadłodajni, patrzę i oczom nie wierzę. :shock: .No prawie ognie św. Elma. Zlewozmywak i aparatura pięknie płonie na niebiesko. Ja p....... . Co robić? No tak, chłodziwo nie odkręcone... więc najpierw woda, potem kubek na przedgony ze zlewu na środek kuchni - sru. Oby tylko płomienia w chłodnicę nie zassało to samo zgaśnie. Tak też się stało. Niestety kubek zgasnąć nie chciał bo był plastikowy i zaczął się naprawdę hajcować. Unicestwił go dopiero ręcznik. Oczywiście babie się zaapoomniaałoo a przez 10 min oparów nazbierało się tyle, że zajęły się od palnika. Strat na szczęście żadnych poza kubkiem nie było. Wniosek?
Wszystko, od początku do końca rób sam. Kumplom, rodzinie a ZWŁASZCZA SZWAGROWI mów, że na 2 dni wyjeżdżasz. Spuszczasz psy, ryglujesz drzwi, wyłączasz telefon i dopiero psocisz.
Drugą wpadkę miałem parę dni temu.
Dla odmiany postanowiłem popełnić calvados'a w/g przepisu, a jakże, sensei Kucyka. To forum przeczytałem chyba całe i nie tylko to. Niektóre wontki po 2 razy z Januszowymi filmikami instruktażowymi o pracy pulpy i moszczów włącznie. I co? K....- nic. Sensei powinien mi takiego kopa w żyć zasadzić, że spaść powinienem dopiero z przyszłorocznym śniegiem. Wtedy może przez dupala do mózgownicy by coś wpadło. 50kg jabłek + 4l wody + 4kg cukru + resztę zmieściłem w 60l beczkę z zakręcanym deklem z bulgotnikiem po środku. Skutek? Jakieś 5kg musu jabcowego rozprysło się po całej kuchni. Jasny gwint - no rozpacz. Rosnąca pulpa zatkała bulgotnik. CO2 nazbierało się tyle, że wyrwało z dekla silikonowy korek z bulgotnikiem wkręcony na teflon. Niewiele brakowało a zginąłbym tragicznie. Oczywiście z ręki mojego skwaw. Zresztą trudno jej się dziwić. 2h sprzątania, malowanie obowiązkowe, grzejnik nie wiem czy da się w środku wyczyścić. Do tego rozwarta dziabara teściowej. Istna apokalipsa. Wniosek? Komentarz chyba jest zbędny. Naszła mnie tylko taka myśl. Po co Ci wszyscy mistrzowie pędzibimbry, którym nie jestem godzien nawet zacieru w fermentatorze mieszać piszą te posty skoro takie imbecyle jak ja i tak ich wiedzę mają w d.....? Może po to by mieć ubaw z takiej fujary jak ja. Ale nic to. Co nas nie zabije to nas wzmocni. Ja dopiero się rozkręcam i na pewno tu jeszcze zagoszczę, jeśli admini pozwolą. Z bimbrowniczym pozdrowieniem Darz Duch. Pioter.

Re: Największe wpadki

: sobota, 12 lut 2011, 15:00
autor: Partyzant
Spoko kolego PiterPan, nikt się nie urodził wiedząc wszystko.
Aby odnaleźć wyjście najpierw trzeba pobłądzić... :bezradny: Jeszcze będziesz dawał rady innym jak omijać wpadki.

Zdróweczko :piwo:

Re: Największe wpadki

: sobota, 12 lut 2011, 20:56
autor: PiterPan
Wcześniej miałem kłopot z dodaniem foty. Była chyba za duża.
Tak wygląda bimbrowniczy armagedon. :D Pozdro.

Re: Największe wpadki

: sobota, 12 lut 2011, 21:16
autor: Kucyk
Buhahahaha! Coś w "podobie" - nawet szafeczka podobna:
Piana.jpg
A "koreczki" zdarzają się różne:
Ślimaczek.jpg

Re: Największe wpadki

: niedziela, 13 lut 2011, 21:47
autor: PiterPan
Ja takiego zjadłem ale to opowieść w temacie niecodziennych zagrych. :D

Re: Największe wpadki

: sobota, 30 kwie 2011, 21:31
autor: jatylkonachwile
Mnie i brata naszła chęć na coś niecodziennego, a w biedronce były banany w przecenie, kupiliśmy chyba z 12kg (do domu dotrwało tylko 10kg) obraliśmy je, wrzuciliśmy do beczki 30l, zalaliśmy wodą, chyba z 4kg cukru dodaliśmy i zwykłe drożdże babuni 2 kostki.
Zaczęło pracować, więc przykrywka z rurką fermentacyjną na beczkę i zakręcić, robimy coś w drugim pomieszczeniu, już mieliśmy wychodzić a tu takie jeb, on się pyta co to było, ja mówię, że albo w coś uderzył albo przykrywa.
Nastaw był na tyle nie kulturalny że zrobił to: :womit:
Na podłodze wylądowało ok 5l (kg) nastawu bananowego.
PS. Może i to dobrze bo produkt końcowy strasznie śmierdzi.

Re: Największe wpadki

: poniedziałek, 15 sie 2011, 01:59
autor: wykasz
Godzinkę temu rozbiłem 5-litrowy baniaczek z 1.5L 50% psoty....
To boli...

Re: Największe wpadki

: środa, 19 paź 2011, 22:20
autor: Jaras
Witam
To i ja się pochwalę. Zanim zebrałem się do psocenia zgromadziłem odpowiednie akcesoria typu aparatura, cukromierz, procentomierz i resztę dupereli. W spadku po sąsiedzie dostałem od sąsiadki alkoholomierz "troszkę utrącony" lepszy od mojego bo mniejszy. Utącenie zalałem stearyną ze świeczki i do dzieła.
Zaczynam moje pierwsze samodzielne psocenie. Po uzyskaniu odpowiednich temperatur, ustabilizowaniu kolumny, odlaniu tego co światło wyłącza, czas na pomiar. Po kilkunastu minutach chłodzenia dobroci zalewam mój "procentomierz". Wynik 85%. SZOK dla mnie :shock: . Pewnie coś przeoczyłem. Dzwonie do przyjaciela i jak na spowiedzi opisuje co i jak tylko nie wiem dlaczego. Diagnoza specjalisty nauczyciela ZA SZYBKO. Wlewam wszystko do bańki i robię jeszcze raz wolniej. Wynik pomiaru 85%. Widocznie tak musi być. I tak o niebo lepiej niż u innego kumpla bo on miewa ASZ 55% i tylko deko jedzie. Po konsultacji z guru zalewam wodą, do wody destylat i jazda. Trzy godzinki i gotowe, wynik pomiaru to rewelacyjna czystość destylatu ...... 85%. Deko mnie zagotowało, ale poszedłem w uparte i przepuściłem czwarty raz tej nocy, bo noc się zrobiła bliska świtowi. I mam ostatnią psotę chemicznie doskonałą, rewelacyjnie krystaliczną, pomiar daje niespodziewanie wysoki wynik ........ 85%
Co wy nato? No właśnie!!!
Po prawie dobie przepilnowanej przy kolumnie na nieuszkodzonym fabrycznie nowym alkoholomierzu nareszcie jest 95%.
Pomiar kontrolny na zabytku od sąsiadki?? MAGICZNE 85%

Re: Największe wpadki

: piątek, 21 paź 2011, 13:40
autor: kondzik
Piękne historyjki. ;)) Niektóre na pograniczu science fiction. Na szczęście w swojej karierze bimbrowniczej nikogo nie zabiłem, ba nawet nie zostałem oparzony oraz utopiony w wyciekającym nastawie. :P Coś czuje że wszystko dopiero przede mną.
Pozdrawiam

Re: Największe wpadki

: piątek, 21 paź 2011, 16:22
autor: pokrec
Kondzik: przed Tobą. To tylko kwestia czasu. Oby tylko straty były jak najmniejsze.

Re: Największe wpadki

: piątek, 10 lut 2012, 14:17
autor: poranna_kawa
Jako pierwsza kobieta w wątku opowiem wam moją historię:
W domu ja jestem starszym pędnikiem i zacieraczem :) mąż tylko beczki zakręca i przestawia :) Kiedys mąż bardzo prosił mnie czy moze spróbowac jak to się robi? Więc mówię ok. Nastawiłam, wytłumaczyłam i kazałam czekać na kropelki i poszłam na górę do dziecka. Pół godziny później wbiega do mnie mój bratanek i kszyczy CIOCIU W PIWNICY WYBUCHŁO OKNO!!! Życie przewinęło mi się przed oczami! WYBUCHŁO?! O cholera mój Łukasz!!! Biegiem do piwnicy... Co zastałam?? Mój mąż był tak szczęśliwy tym że udało mu sie pogonić pierwszą butelkę, że biegł tak szybko, że potknął się o próg w kuchni, na wprost było okno, wypuścił butelkę z ręki, wybił szybę i jeszcze rozciął nogę o ostry kant progu w piwnicy... :haha: Od tej pory ganianiem moich beczek zajmuje sie tylko i wyłącznie ja! On tylko patrzy :/

Re: Największe wpadki

: niedziela, 12 lut 2012, 10:26
autor: heniu1980
To ja takich dziwnych akcji pamiętam pare.
Pierwsza za komuny gdzieś koło 86-go kiedy byłem mały. Bawię się w piaskownicy pod blokiem. Idzie sąsiad i pyta się co robi tata a ja mu na to "siedzi w kuchni i coś mu tam kapie z pieca". Ten mnie szybko pod pachę i pędem od ojca, dobija się do drzwi "Gienek otwieraj szybko" głos za drzwi "Jedrusiu teraz nie mogę". "Otwieraj nie pierdol ważna sprawa", po dłuższej wymianie zdań ojciec w końcu otwiera ,sąsiad wpada ze mną do przedpokoju i do ojca "Ty go wyedukuj bo gada na polu że berbeluche pędzisz " no i popili wtedy razem.
Druga za młodu kolega przyszedł do mnie i mówi że ma 30 l wina pożeczkowego do puszczenia, to mu mówię przynieś a za ten czas przygotowałem aparaturę. Otwieramy butlę a tam 30 l octu, ale cóż było robić, 1 partia do kotła i ogień po godzinie zaczyna kapać jakieś takie niebieskawe, pruba organoleptyczna :womit: i wszystko do kibla.

Re: Największe wpadki

: piątek, 17 lut 2012, 23:18
autor: lukaszmilicz
Opowiem historię , która przytrafiła się ojcu mojego kolegi. Kolega posiada sprzęt pot still - samoróbka , bez rewelacji ale bimberek jako tako wychodzi . Pewnego razu jego ojciec , który nigdy w całym procederze pędzenia nie uczestniczył postanowił pożyczyć aparaturę bo rzekomo miał trochę materiału do przepuszczenia. Kolega nie instruował swojego ojca jak to robić bo był pewny , że ten wie. Ojciec trafił do szpitala z dosyć poważnymi poparzeniami - na szczęście wszystko się już zagoiło . Okazało się później , że chciał przepędzić wino i wlał do gara całą zawartość gąsiora - włącznie ze wszystkimi owocami , mętami . Zapchało mu to aparaturę podczas podgrzewania , próbował zdiagnozować problem i poszło .... Było niebezpiecznie , leżał w szpitalu kilka dni. Teraz się z tego śmiejemy - szczególnie z tego jak ojciec tłumaczył w szpitalu powód poparzenia.

Re: Największe wpadki

: sobota, 18 lut 2012, 00:21
autor: pokrec
@lukaszmilicz: DOKŁADNIE taka przygodę miałem ja sam z pot-stillem. Poparzenia były, głównie twarz, 2-gi stopień ale obeszło sie bez lekarza. Na forum dowiedziałem się, co mi tato w aptece powinien kupić (Argosulfan) i po tygodniu mogłem się ludziom pokazać, a po dwóch - mogłem spokojnie wyjść "na miasto".
Na szczęście w nieszczęściu jako bezrobotny nie musiałem iśc do pracy, w związku z czym obyło się bez konieczności wizyty u lekarza w celu otrzymania L4.
Ale od tamtej pory wszystkie fusy pracowicie odcedzam i wyciskam a gotuję tylko ciecze bezfusowe. Muszę pomyśleć o tym, jakby bełkotką parową pracować i używać alembika z uszczelnieniem wodnym, tak, żeby ciśnienie w nim nie mogło urosnąć w żadnym przypadku powyżej znikomych.

Re: Największe wpadki

: sobota, 18 lut 2012, 19:46
autor: marcin0616@
Wredne kocisko potłukło balon 54l z zacierem z 12 kg cukru. Teraz zastanawiam się nad karą, ogolić na łyso i wyrzucić na dwór czy kilim go ?

Re: Największe wpadki

: środa, 29 lut 2012, 12:57
autor: gladiator_86
Pewnego dnia kiedy to już się zdecydowałem na zakup balona 54l poleciałem po niego jak strzała i wróciłem jak bumerang z balonem do domu. Nie zapomnę tego uczucia posiadania pierwszego balonu. Balon był w koszu a od góry były jakieś oporniki co by się nie przesuwał itd. Postanowiłem, że zrobię winko winogronowe, więc poleciałem nazrywać winogron. Kiedy już wszystko było gotowe do wlania postanowiłem umyć balonik. Gdy był już czysty włożyłem go do kosza i chciałem włożyć te oporniki a w tym momencie balonik się potłukł ;( był z bardzo cieniutkiego szkła. Do dzisiaj nie zapomniałem tego widoku jednak teraz już mam balonik z grubego szkła :)

Re: Największe wpadki

: środa, 29 lut 2012, 19:38
autor: Kozak Mały
Dawno dawno temu, mając gdzieś tak 16 lat z niewielkim okładem postanowiłem samodzielnie, w tajemnicy przed rodzicami zrobić pierwsze wino. Japcok to był. Świetne jabłuszka przez sokowirówkę, matka drożdżowa, prawidłowa fermentacja, pierwszy obciąg, drugi wreszcie krystaliczna czystość, wspaniały aromat, świetnie zbalansowana słodycz i kwasowość- dziś także byłbym z tego wina dumny. Wszystkie operacje wykonywałem w swojej niewielkiej ciemni fotograficznej (pomieszczonko dosłownie 1 x1,7 m). Przed ostatecznym zlaniem do butelek odkorkowałem butel, odłożyłem korek z rurką, utoczyłem szklaneczkę - na spróbowanie, odstawiłem szklaneczkę, wstałem po korek i i odwracając się potrąciłem stojący na brzegu stoliczka butel. Szklaneczka świetnego wina w garści, 15 l świetnego winka cienką warstwą na podłodze. Przesadne cackanie się ze szkłem zostało mi do dzisiaj

Re: Największe wpadki

: piątek, 2 mar 2012, 19:17
autor: golum222
Podczas mojego pierwszego psocenia (sprzęt mizerny gąsior szklany 5l podgrzewany piecykiem i chłodnica z rurki żelaznej w butelce po wodzie 5 l i chłodziłem ją śniegiem :odlot: )przyszedł do mnie kolega na początku mizernie kapało.Rzecz jasna bo szkło wolno się ogrzewa . Jednak po ok 2 godz. zaczęło kapać ja z kolegą przeprowadziliśmy próbę organoleptyczną.Czyli po kieliszku do gardła.Ja to biegałem po piwnicy z poparzonym gardłem a kolega pił wodę z chłodnicy.
Nie sądziliśmy że to takie mocne będzie :D Ale cóż potem dosyć milo się psociło bo już więcej nie piłem. Tylko dawałem koledze próbować. Po którejś z rzędu degustacji kolega poszedł tam gdzie nawet królowie i prezydenci chodzą piechotą.W tym czasie ja za dużo podrzuciłem drewna do piecyka i zaczęło niebezpiecznie szybko bulgotać. Korek wsadzony do gąsiorka wyleciał w sufit. Myślę nie ma na co czekać wziąłem gąsior przez rękawiczkę i podniosłem w tym momencie dno odpadło... Miałem wielkie szczęście że to była praktycznie sama woda więc nie wybuchło :oops:
Gdy kolega wrócił zobaczył mnie w kałuży lepkiego śmierdzącego syfu z połową gąsiora w dłoni.Uśmiechną się.Pierwsze jego pytanie nie zbiłeś słoiku z psotą?-Nie
Drugie co się stało :D
Pożegnałem się z kolegą i jeszcze rozchodniaczka wypiliśmy :piwo:
Więc skutkami tego psocenia były:
-2 dni sprzątania ido tego jeszcze śmierdzi w piwnicy
-śmierdząca psota z wina winogronowego i do tego jeszcze ruda bo chłodnica rdzewiała od środka podczas destylacji :D Lecz z kolegą stwierdziliśmy że taką ilość tlenku żelaza możemy wypić w celach zdrowotnych
-i ostatni skutek i najśmieszniejszy : Nazajutrz kolega dzwoni i pyta się czy jadę dzisiaj kupić nowy balon :bardzo_zly:

Re: Największe wpadki

: niedziela, 20 maja 2012, 15:04
autor: Emiel Regis
Nastawiłem w kuchni na gazie szybkowar, do tego mini-kolumna, 2 odstojniki i chłodnica. Sprzęt kompaktowy, wystarczy przykręcić do garnka i podłączyć 2 szybkozłączki z wodą.
Pewien swego wlałem zupkę śliwkową w celu uzyskania olejków eterycznych ;) i wiedząc że po włączeniu gazu na full mam ok 20 min do skoku temp. i przestawienia na mini-palnik udałem się z pomocą małżonce.
No i cóż... dureń zapomniałem w swej rutynie i pewności siebie że po myciu i suszeniu sprzętu zawory z odstojników pozostały odkręcone... Wracam spokojnie w sam raz na czas a tu płomień już tańczy od kuchenki po okap...Od tamtej pory sprawdzam wszystko dwa razy i waruję w pobliżu niczym reksio

:piwo:

Re: Największe wpadki

: poniedziałek, 21 maja 2012, 22:34
autor: Agneskate
Dalsza część dyskusji przeniesiona do tematu rozmówki.

Re: Największe wpadki

: niedziela, 6 paź 2013, 11:12
autor: heniu1980
pokrec pisze:@lukaszmilicz: DOKŁADNIE taka przygodę miałem ja sam z pot-stillem. Poparzenia były, głównie twarz, 2-gi stopień ale obeszło sie bez lekarza. Na forum dowiedziałem się, co mi tato w aptece powinien kupić (Argosulfan) i po tygodniu mogłem się ludziom pokazać, a po dwóch - mogłem spokojnie wyjść "na miasto".
Na szczęście w nieszczęściu jako bezrobotny nie musiałem iśc do pracy, w związku z czym obyło się bez konieczności wizyty u lekarza w celu otrzymania L4.
Ale od tamtej pory wszystkie fusy pracowicie odcedzam i wyciskam a gotuję tylko ciecze bezfusowe. Muszę pomyśleć o tym, jakby bełkotką parową pracować i używać alembika z uszczelnieniem wodnym, tak, żeby ciśnienie w nim nie mogło urosnąć w żadnym przypadku powyżej znikomych.
Akcja była też za komuny kiedy kolega ojca też się poparzył podczas pędzenia. Pojechał do szpitala a tam oczywiście cała sala poparzonych i wszystkim wybuchł piecyk gazowy. Nawet tym co go w domu nie mają he he he

Re: Największe wpadki

: poniedziałek, 7 paź 2013, 17:53
autor: Trener
Prowadziłem pierwszą rektyfikację nowiutką, dopiero co nabytą kolumną. Pech chciał, że nie wiedziałem wtedy, że ocieplenie kega nie sprawdzi się w konfrontacji z taboretem gazowym oraz, że chłodnica szczytowa nie daje rady. Gdy tylko rozpaliłem pod kegiem, w całej kuchni zaczął się unosić siwy dym, ale nie zrażony tym faktem, bo przecież nowe i musi się wypalić, pędziłem dalej. Nie zniechęcił mnie też zapach oparów alkoholu, bo widocznie tak musiało być...
Nagle podczas procesu do drzwi zapukali sąsiedzi, bo wydawało się im, że czują ulatniający się gaz. Nie mogli czuć gazu, co najwyżej mieszaninę aromatów przypalonej izolacji termicznej kega i kwiatowy aromat przedgonów. Wytłumaczyłem, że "gotuję zaprawy na taborecie gazowym" i się uspokoili.
Natychmiast po tym zdarzeniu pozbyłem się dolnej połowy izolacji kega, skręciłem chłodnicę "potwora" która skrapla nawet gdy do zlewu kapie wrzątek, szeroko otwieram okna i zamykam wszystkie drzwi. Cieszę się i dziękuję opatrzności, że najpierw pukali zamiast od razu wezwać pogotowie gazowe, albo inne służby...

Re: Największe wpadki

: piątek, 11 paź 2013, 13:54
autor: DarekRz
Taka szkoda, tyle dobra i sprzętu pierwszoklaśnego się zmarnuje: http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/art ... /131019989

Re: Największe wpadki

: poniedziałek, 4 lis 2013, 14:01
autor: sategnash
Jak do tej pory największa wpadka- niedopilnowanie kisielku z jabłuszek, w wyniku czego jabłuszka pięknie przywarły do szybkowara, a skraplać zaczęło się coś o aromacie i smaku spalenizny. Pfuj. Łezka w oku się zakręciła, tyle dobra trzeba wylać. O dziwo- po przepuszczeniu przez węgiel same % dało się uratować. Niestety o aromacie jabłuszek można było zapomnieć. Ot- i nauczka na przyszłość- jak się pije to się nie uwalnia aromatów.

Re: Największe wpadki

: poniedziałek, 4 lis 2013, 18:01
autor: gaviscon
Pewnego dnia znajomy zrobił nastaw ze śliwek na śliwowicę którą miałem mu przerobić na swoim sprzęcie :P Gdy już nadszedł dzień "gotowania" przywiózł cały towar ze sobą i wlaliśmy to cudo do kega, w trakcie "gotowania" zaczął lecieć nie zbyt pachnący i smaczny destylat, jak się później okazało zapomniałem wylać z kega dunder z poprzedniego destylowania i całość nie nadawała się do bezpośredniego spożycia. Znajomy nie był z tego faktu zadowolony...

Re: Największe wpadki

: wtorek, 26 sie 2014, 10:21
autor: kochanek Kranei
Znowu odezwało mi się kolano. Jako że fermentuję w piwnicy a psocę w garażu muszę nastaw wnosić na górę. Normalnie przeniesienie 30 l baniaka z wygodnymi uchwytami nie sprawia mi kłopotu ale z tym kolanem ledwie człapie. Pomyślalem, że użyję dwóch mniejszych 15 pojemników z jednym uchwytem! Zeby drugą ręką trzymać się poręczy. Przedtem pojemniki umyłem. Przepłukałem tez kraniki. Podstawiłem mniejszy baniaczek pod większy, odkręcilem kranik, popatrzyłem czy strumień cieczy trafia równo do pojemnika i ... zacząłem podziwiać własną kolekcję nalewek. Dereniówka od 2001 do 2007. W 2008 nagły mróz zniszczył kwiaty więc z tego roku dereniówki nie mam. Potem 2009 aż do 2013. Tu słodka jarzębina, tam cytryniec chiński, tarnina, dzika czereśnia, czeremcha... ach jaki ja pracowity jestem! A pomysłowy! A tej dereniówki od 5 lat to co roku 30-35 litrów robię. Pokaż drugiego takiego... chyba drugiego takiego durnia na tym forum nie znajdziesz. Stoję sobie w samych skarpetach i czuję jak mi nogi mokną. Po tym jak przepłukałem małe baniaczki, zapomniałem zakrecić kraniki i nastaw wyciekł na posadzkę. Następne godziny spędziłem na sprzątaniu piwnicy i klnieciu we wszystkich językach jakie znam.

Re: Największe wpadki

: wtorek, 26 sie 2014, 14:11
autor: Pretender
No to masz skarpetki o smaku ... jakim smaku :P

Re: Największe wpadki

: wtorek, 26 sie 2014, 21:55
autor: kochanek Kranei
Klasyczny nastaw, bo mi derenie tak obrodziły, że nie nadążam z zalewaniem a zamrażarka pełna. Nie podsyłam zdjęć, bo wielkomiastowych nagła krew zaleje.

Re: Odp: Największe wpadki

: wtorek, 26 sie 2014, 22:24
autor: klodek4
No mnie już zalała...:mrgreen:

Re: Największe wpadki

: wtorek, 26 sie 2014, 22:30
autor: kochanek Kranei
To może lepiej nie wspominać, że dereń lekarski też bujnie owocuje?

Re: Największe wpadki

: wtorek, 26 sie 2014, 23:41
autor: Kamal
kochanek Kranei pisze:Znowu odezwało mi się kolano.
Na bóle spróbuj, ciepłych okładów i maści rozgrzewających. Mi pomagały. :)

Re: Największe wpadki

: środa, 27 sie 2014, 07:48
autor: kochanek Kranei
Mam cystę w kolanie i do tej pory używałem zimych okładów i maści raczej chłodzących. Lekarz mówi, że z tym można żyć, no chyba, że już nie będę mógł chodzić. Wtedy punkcja.

Re: Największe wpadki

: niedziela, 31 gru 2017, 14:26
autor: Riddick
A oto jedna z moich wytwornych historii
Jako że nigdy nie wychodziło mi zacieranie kukurydzy, postanowiłem zacier wzmocnić cukrem. Rozgotowaną śrutę kukurydzianą poprawiłem 6 kg cukru. Taki oto zacier powolutku łapał temperaturę do zaszczepienia drożdżami.
Natomiast ja zabrałem się za sprzątanie, bajzlu jaki powstał w międzyczasie. Pozbierałem wszystkie zabawki, przygotowałem odkurzacz i jazda. Przechodząc obok Gąsiora a był to stary wysłużony baniak ponad 25 lat. Zaledwie otarłem go odkurzaczem a on pierdyknął, czego efektem było za sranie podłogi 35 litrami lepkiej cieczy. Można sobie wyobrazić moją wielką radość, gdyż za półtorej godziny miałem być już w pracy. A nie muszę dodawać co by się stało gdybym to tak zostawił aż żona wróci do domu.

Re: Największe wpadki

: czwartek, 4 sty 2018, 21:17
autor: zlotylexus
Podczas przeprowadzki musiałem przenieść balon 50l z rocznym nastawem wina z rodzynek sułtańskich i daktyli. Mieszkałem na 9 piętrze i akurat w ten dzień szlag trafił obie windy, dodatkowo aby wyjść z budynku należało przejść przez dwie klatki prowadzące do klatki głównej no i oczywiście drzwi wejściowe. Sąsiedzi byli dość przeczuleni na punkcie bezpieczeństwa więc po drodze każde drzwi należało najpierw otworzyć kluczem stawiając przed tym balon na ziemi, po czym przenieść go przed drzwi celem ich zamknięcia. Po przeprawie z okrutną ilością drzwi i "miliardem" schodów udało mi się wyjść z budynku. Teraz będzie już tylko łatwo myślę sobie i faktycznie tak było dotarłem na parking bezproblemowo, postawiłem balon za samochodem, otworzyłem bagażnik i w momencie gdy podniosłem balon już już miałem go chować do auta ale wypier**liłem się na lodzie bo była zima i ot cały misterny plan w pizdu, wino pod autem, a łzy same napływały mi do oczu. To był ostatni raz kiedy używałem gąsiora przeszedłem na niemiecki zakręcane fermentory.

Re: Największe wpadki

: niedziela, 29 lip 2018, 19:19
autor: waldinio
No to opiszę swoje przygody:
1. Zestaw kanka Alfa-Laval z deflegmatorem, taboret gazowy i robimy gin. Oczywiście po całym uprzednim przygotowaniu według przepisu z Forum.
Gin robi się, a jakże w garażu, ogienek się pali, woda na chłodnicę zamknięta bo jeszcze czas, ale szczęśliwi czasu nie liczą...
W pewnej chwili żona woła: coś tam "fuka" w garażu... Wpadam i prawie umieram, chłodnica nie skrapla, więc wężyk wylotowy pod ciśnieniem par lata wkoło, i zasila płomień taboretu, takie prawie perpetum mobile, a obok tego stoi Intruder 1500 VLC... To był koniec używania gazu do pędzenia.
2. Cukrówka, Abratek, wiadomo. Załączone grzanie, mamy 45 minut do podjęcia dalszych działań... No i z racji wykonywanej pracy, na służbowy tel. przychodzi sms "Alarm NH3". No to w służbowe auto i dzida do fabryki... Po ok. 3 godzinach adrenaliny myśl jak błyskawica: o ku...
Telefon do domu: Idż do garażu i wyłącz wszystko... Na szczęście Pani Żona rozumie moje hobby, a technika nie jest Jej obca.
Po tej przygodzie dodałem do sprzętu sterownik plc...

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 25 paź 2018, 15:40
autor: Arassuil
To teraz moja kolej.

Witam wszystkich, jestem początkującym adeptem praktykowanej tu sztuki i szczęśliwym posiadaczem zestawu aabratek.
Kilka dni temu pierwszy raz popsociłem, kociołek wypełniony cukrówką.

--- Mały bonus ---
W instrukcji obsługi było coś o wyczyszczeniu sprzętu przed pierwszym użyciem - ale zarówno sprężynki miedziane jak i wypełnienie zmywakowe były mokre - uznałem więc (błędnie), że sprzęt jest gotowy do pracy. Gwoli wyjaśnienia: produkt wyszedł z lekko słodkawym zapachem i ostrym posmakiem - ale nie o tym chciałem.
- - - - - - - - -

Nikt jeszcze nie opisał tu takiej sytuacji, a to co mnie spotkało było dość przerażające :shock:
Do sedna: Zmontowałem cały zestaw, zaciskając węże na ujściu i wejściu skraplacza i chłodnicy. Węże wchodziły ciężko, ale uznałem, że tak ma być.
Nieświadomy możliwości i parametrów pracy zestawu ustawiłem zbyt duże ciśnienie cieczy chłodzącej.
Wyszedłem na chwilę z kuchni i zadziałało prawo murphyego :D
Wracam, woda przelewa się przez próg, wszystko mokre i zachlapane - na szczęście czystą zimną wodą.
No dobra, pomyłki się zdarzają... Wtem słyszę, że ze skraplacza zaczyna syczeć - syczy coraz bardziej, a spod głowicy zaczyna coś kapać.
Sytuacja jak z komiksu: w całej kuchni rozsiewa się woń rozpałki, gorący 'towar' leje się na mnie i podłogę, a ja próbuję wcisnąć na swoje miejsce wężyk do gorącego skraplacza (z uprzednio zakręconą tymczasowo wodą).

Okazało się, że ciśnienie z instalacji wodociągowej było zbyt duże (bo jakiś dureń odkręcił kurek na max ;) ) i wywaliło węża z wejścia wody do skraplacza.

Trzy kwestie:
1. Ten temat powinien być przypięty, gdybym najpierw go przeczytał, to bym nie zostawił sprzętu samopas.
2. Gdybym miał podgrzewanie gazowe, to byśmy teraz nie rozmawiali :bardzo_zly: i pewnie nie miałbym gdzie mieszkać.
3. Stosujcie się do zaleceń producentów i instrukcji obsługi ;)

Od razu po przeczytaniu tego i innych tematów zamontowałem na głowicy "pierścień bezpieczeństwa" zapobiegający cieknięciu ciurkiem po kolumnie w dół - teraz (jeśli cokolwiek wyleci głowicą) kapie tam gdzie JA chce ;)

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 25 paź 2018, 20:26
autor: michall_181
Kolego waldinio, znam ja te telefony szkoda byłoby motóra

Wysłane z mojego SM-G935F przy użyciu Tapatalka

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: sobota, 17 lis 2018, 00:47
autor: cybkryst
Czytając wasze wszystkie przygody, powraca i moja teraz śmieszna ale 8 lat temu nie było mi wcale do śmiechu.
Była to kolumna z zimnymi palcami, dla mnie szczyt techniki na tamte czasy. Pędzenie w starej oborze która z czasem stała się magazynkiem, składzikiem i laboratorium zarazem.
W tym samym czasie majstry budowali mój dom na działce obok. Wszystko szło pięknie, tam se kapie ja tu z majstrami obgaduję plan działania na kolejny tydzień. Nagle słyszę dzwięk tłuczonej butelki, majster gada dalej a ja zaczynam myśleć co to było. Nagle przerywam rozmowę pod pretekstem "muszę coś sprawdzić'', zachodzę a tam wszystko się świeci na niebiesko a z węża gazowego bucha pomarańczowy płomień. Szybka akcja, butla gazowa zakręcona, wyleciała z pomieszczenia, wąż od chłodnicy przepiety do pistoletu zawór otwarty na max i gaszę. Po chwili sytuacja opanowana, już się na dole nie pali, ale przez szczeliny w deskach widzę, że na poddaszu jakoś tak jasno.
Tam zalegały dwie przyczepy słomy od 15 lat, suchej jak to tylko możliwe.
Pistolet zablokowany w otwartej pozycji z lejącą się wodą wylądował na poddaszu. Ja biegiem na około do drabiny wchodzę na strych a tam piekło. Wyglądało jak palące się rżysko. Po rozpoczęciu akcji gaśniczej pomieszczenie wypełniło sie białym dymem zmieszanym z parą wodna.
Myślę, że adrenalina pomogła na tyle wstrzymać oddech że udało sie ugasić ogień na bezdechu i wyjść z tego cało.
Straty poza moralnymi to kupa sprzętu sportowego. 3 latawce do kitesurfingu i skrzydło paralotnii, szklany 60l balon po dziadku, od którego się moja przygoda z psoceniem rozpoczeła.
Od tamtej pory postawiłem na elektryczność, co i tak nie zwalnia od tego, że można zostawić proces bez jakiego kolwiek nadzoru, bo prawo Murphiego wyraźnie o tym mówi.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: sobota, 17 lis 2018, 09:06
autor: Airacobrator
Teraz ja napiszę o swojej przygodzie. Aabratek kolumna 63 mm, dzielony na dwa złącza sms. Ponieważ nie mam bufora (jeszcze) tylko katalizator i w kolumnie były pogony musiałem ją przepłukać. Rozkręciłem wstawiłem do brodzika, przepłukałem, poczekałem aż spłynie woda i zamontowałem na kegu. Czekało mnie destylowanie 5,5litra 96% odpędu metodą 2,5 wg Lesgo58. Rozgrzewanie wszystko ok, no to czas na zalewanie kolumny-grzanie pełną mocą 4kW. Kolumna się zaczyna zalewać, a ja czuję ostry zapach spirytusu i widzę jak po ociepleniu kolumny spływa kaskada czystego spirytusu. Na szczęście do pożaru nie doszło ale litr spirytusu poszedł się paść. Przyczyną przecieku były sprężynki na uszczelce przeoczone przy skręcaniu kolumny.


Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: środa, 30 sty 2019, 11:32
autor: czamnian
Mi kiedyś wyleciała z rąk flaszka najlepszego spirytusu jaki udało mi się zrobić na wieszaku z zimnymi palcami, a raz butelka wina z dzikiej róży leżakowana dwa lata( miała być wypita z żoną w Romantyczny wieczór )
Największa wpadka była jednak z winem jabłkowym które od lata leżało w piwnicy, jesień przed zimą okres grzewczy, ja z pracy powoli wracam a mama do mnie dzwoni, że w piwnicy rurę rozerwało i woda się leje! To ja szybko do domu i przez telefon instruuje gdzie ma wodę wyłączyć i szybko pięć zagasić. Jakież to zdziwienie bo gdy wchodzę do piwnicy, a tam tylko zapach jabłka i coś cieknie za szafki! Oglądam rury są ok, otwieram w szafce a tam dwie butelki wina jabłkowego poszły w drobny mak! Tylko same szyjki zostały haha, otworzyłem z ciekawości inną butelkę to gaz tak silny był że uleciał pod takim ciśnieniem że zabrał ze sobą całą zawartość butelki. Pozostałe 5 butelek przeniosłem do piwnicy gdzie leżały jeszcze rok( potem wypiliśmy jako najlepszy szampan w życiu haha).
Innym razem dałem kuzynce cydr owocowy który miał iść za kilka dni na urodziny, zapomniała co to jest i wstawiła do barku w pokoju. Małe dzieci, to musi być ciepło itd... litrowa butelka wywaliła z taką siłą że rozerwała butelkę wódki obok, szklaną półkę barku i otworzyła od niego te ukośne drzwiczki... Szkieł na cały pokój, wieża stereo zalana i pobudka przed 6 rano w dzień wolny...
A co do przecukrzonego cydru to popisałem się jak chodziłem do mojej żony jeszcze na randki, romantyczny wieczór skończył się czyszczeniem kuchni i malowaniem w weekend :hahaha:

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: środa, 30 sty 2019, 23:23
autor: Doody
Właśnie potrzaskałem sobie 5l damę z destylatem zbożowym :bardzo_zly:
Dość, że strata trunku to jeszcze sprzątania od cholery.
Całe szczęście, że to wczorajszy świerzak a nie wyleżakowany trunek.
Smuteczek :roll:

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 31 sty 2019, 07:54
autor: psotamt
5 litrów :( zboża :evil: a wuj ze sprzątanie, trunku żal :cry2:
Ja większość przelewań robię na stole, do którego mam zamocowane szlifierkę i imadło.
Czasem nachodzi mnie myśl... kiedy imadło upomni się o swoją porcję trunku :scratch: :mrgreen:

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 4 cze 2020, 09:00
autor: Lejdioza
Ok to i ja mogę się pochwalić. Psocenie mam we krwi, w rodzinie są Gorzelniccy (akurat daleka rodzinka ale jest). Krew tą odkryłem dopiero niedawno, ale porobiło na tyle, że żona to już tęczą rzyga moim szczęściem. Walczę na PS. Już są plany rozwojowe, ale nie o tym. Wpadka numero uno.
Kumpel wpada po rewizji piwnicznej ze słoikami aronii. Myślę że może być ciekawie, dokładnie zacier z aronii. Super ze słoika do balona. Później woda na słoik, co by się nic nie zmarnowało, i znowu balon. Na koniec kapka cukru ,co by się moc zgadzała, i drożdże. Wystartowało pięknie. Bulgot rozchodzi się po garażu, serce rośnie. Idziemy spać. Rano praca itp bzdury. Koniec dnia pora popsocić, no to garaż. A tam aroniowy festiwal ala tańce w błocie. Takiej masakry to ja jeszcze nie widziałem. To znaczy już mogę opowiedzieć że widziałem. Zamiast psocenia, dwa dni sprzątania. Dosłownie wszystko, łącznie z aparaturą, przydasiami Ojca i całym garażowym bałaganem. A było tu wszystko, narzędzia, regipsy, płyty wiórowe, worki z cementem, wapnem, drzwi z framugami, okna, wszystko co może się przydać. Niestety burzliwa była tak burzliwa że poszło górą i gejzerowało na całego. To teraz już wiem że owoce trzeba trochę niżej posadzić w balonie, to nie cukrówka.
Wpadka numero dwa (wyżej po włosku to już nie)
Żona zakochana w kawódce (pół litra psoty, sześć łyżek kawy rozpuszczalnej w 150 ml wody i jedno mleko skondensowane!). Raz wyszło bajka, dwa razy kaszana, dosłownie. Więc poszedł walić się litr dobroci, nie może być. Niewiele myśląc..... hmm..... bezmyślnie stwierdzam "wleje do nastawu to przecież pięknie odparuje". Proces przebiegł powiedzmy pomyślnie, bo destylat delikatnie mówiąc nie pachniał. To nie problem, puści się jeszcze raz to w końcu jedynka. Otwieram aparaturę celem spuszczenia. Smród zwalił mnie z nóg i to dosłownie. Nie minęło 5 minut jak zjawił się Tatko, zaniepokojony smrodem który rozszedł się aż po ulicy. Jak to Tatko stwierdził:
cytuję
"Jebie jakby się małpy jebały".
Kolejne godziny zmarnowane na czyszczenie sprzętu. Uraz był taki że kolejne nastawy to mi śmierdziały i żona musiała każdą kolejną wąchać i zapewniać że jest ok. Trzymało mnie chyba z dwa tygodnie.

Pisz staranniej - MANOWAR

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 26 sie 2021, 21:37
autor: 37linx
Moja przygoda miała miejsce, gdy uczęszczałem do klasy IV/V Szkoły Podstawowej.
Kolega oznajmił, że ma przepis na produkcję taniego bimbru. Przepis w jego wersji brzmiał " 2kg cukru wsyp do 20l serwatki, dodaj dużą kostkę drożdży, całość wlej do szczelnej kany na mleko z zamkiem i zakop na minimum 3 m-ce. Po tym czasie delektuj się czystym mocnym trunkiem". Kolega miał działkę, drugi załatwił kanę z serwatką, ja załatwiłem resztę. Była jesień, zgodnie z przepisem kanę z zawartością zakopaliśmy na działce pracowniczej ojca kolegi. O bimbrze przypomnieliśmy sobie w wakacje następnego roku i postanowiliśmy popróbować. Co prawda minęło więcej jak trzy miesiące, ale nawet niemowlę wie, że mocny trunek, czym starszy tym lepszy. Kanę wykopaliśmy i po poruszeniu zamka nastąpiła eksplozja pokrywając całą działkę, oraz nas okrutnie cuchnącą cieczą. Oczywiście kąpiel i pranie ciuchów pod pompą ogrodową - matka i tak obwąchiwała mnie jak wyżeł i zasypywała pytaniami o smród. Działka kolego wyłączona z użytkowania na dłuższy czas. Jeden z sąsiadów działkowców z uwagi na smród złożył skargę na ojca kolegi. Dla naszej trójki temat 'bimbru z serwatki' stał się tabu.
I taki był mój pierwszy czynny udział w produkcji alkoholi wysokoprocentowych.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: sobota, 4 wrz 2021, 14:02
autor: Balibar
Może nie największą gafe strzeliłem ale składam sprzęt, zalewam kega, podłączam termometry, włączam grzałki niech juz sie grzeje, został ostatni element zasilacz do termometrów... Jako ze moja dziewczyna lubi mieć poukładane położyła obok zasilacza 12v drugi 54v...Ja bardzo podekscytowany szybko podłączam i bach tylko coś cyknęło. Sprawdzam co jest nie tak i sam do siebie mowie ty bałwanie zły zasilacz, i tak na dzisiaj zakończyło sie pierwsze gotowanie na nowym sprzęcie ktore mialo służyć nauce i wyczyszczeniu ehhh szkoda

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 30 cze 2022, 14:45
autor: Olka88
Słuchajcie, jak jesteśmy przy temacie bimbru... Powiedzcie ... czy można go zepsuć? Ilekroć próbowałam pić bimber pewnej osoby z rodziny, to strasznie za przeproszeniem "waliło" drożdżami. Tak to ma wyglądać ? Ja tam się akurat na tego typu alkoholach nie znam, czy ma to bardziej jak kompocik smakować ? Bo mi się to kojarzyło z takim kompocikiem :p Zawsze ta osoba, mówi co to ona dobrego nie zrobiła, a za każdym razem jak próbowałam to mnie aż odrzucało ...

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 30 cze 2022, 21:33
autor: jakis1234
Olka, to jest klasyczny przykład źle zrobionego bimbru. Nie raz zdarzało mi się taki próbować i wiem, jak ma nie smakować dobrze zrobiony bimber. Ten kto to produkuje, będzie oczywiście chwalił, ale taki smak znaczy, że nie ma pojęcia jak zrobić dobry bimber.
Jak będziesz miała okazję spróbować wyrobów naszych mistrzów z AD ( a ja miałem :)), to zrozumiesz co to znaczy dobra wódka.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 30 cze 2022, 22:27
autor: rozrywek
Chyba mylicie pojęcia.
Bimber, a wódka to przecież dwa różne aspekty.
Zrobić dobry bimber to nie takie chop siup.
@olka, zrobić kiepski bimber jest prosto, wystarczy spartolić nastaw.
Naciągnąć drożdży, pogonów, wszystkiego.
Ja lubię bimber, ale tylko serce z niego.

Tym się kieruj, sercem.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 30 cze 2022, 22:30
autor: spiker1974
Nie mam wielkiego doświadczenia jak niektórzy koledzy na forum, najwięcej działam koji i kukurydza, zdębienie wiórkami z dębu amerykańskiego. Lecz często ludzie nie wieżą że to bimber własnej produkcji. Pierwsze postarzane zbożówki w beczkach dopiero w użyciu te dopiero wymiatają Prawdziwe ambrozje.
Ale znam człowieka robiącego z żyta zacieranego enzymami zawsze przypaloną berbeluchę sam zapach powala a za wypicie tego powinni dawać medal, na rybach gania z butelką częstuję wszystkich naiwnych do pierwszego kielicha. Podobnie cukier na drożdżach piekarniczych gonione za szybko na szybkowarach bez odlewania przedgonów i pogonów bo przecież szkoda, każdego wywrócą na lewą stronę.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 09:42
autor: Skir
Podstawa 1: nigdy nie pij kiedy pędzisz.
Podstawa 2: jeżeli myślisz, że tyle razy samo pracowało i nic się nie stało, więc wyjadę z domu i zostawię na pół godziny - to popełniasz wielki błąd
Podstawa 3. Bądź skupiony na tym co robisz. Czasami rzecz oczywista (założenie uszczelki, uruchomienie chłodzenia, zakręcenie zaworka) może spowodować problem.
Ja na szczęście większych problemów nie miałem, ale
- notorycznie przy zacieraniu najpierw sprawdzam refraktomierzem, a potem wrzucam baligomierz. I kiedy przed podaniem drożdży zabełtam jeszcze mieszadłem na wiertarce, zapominam go wyjąć. Wczoraj padł tym sposobem trzeci :).
- zapomniałem otworzyć wody na kranu wody do chłodzenia w drugim pomieszczeniu i bimbrownia była w pięknej mgle spirytusowej (jakbym grzał na gazie skończyłoby się tragicznie).
- raz niezauwazyłem braku uszczelki i nagle otulina rury zaczęła puchnąc.
Więcej grzechów nie pamiętam :)

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 10:41
autor: artur44
Cześć wszystkim.

Świeżak jestem więc o błędy wcale nie trudno. A było to tak:
Kiedy odebrałem kolumnę byłem już przygotowany do gotowania bo nastaw z cukru klarował się od tygodni i czekał żeby go potraktować grzałką. Błąd polegał na tym, że nie wyczyściłem kolumny przed tym pierwszym razem. Całe szczęście, że wcześniej chociaż zagotowałem w niej wodę celem sprawdzenia jakie odchyłki będą miały termometry. Płukała się z godzinę może... Co prawda nie czuć w spirytusie smrodu pasty do trawienia czy innych obcych zapachów ale "niesmak pozostał". Za kilka tygodni na rury idzie druga partia i później obie procesem 2,5.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 10:51
autor: jakis1234
W takich sytuacjach przydaje się sterownik z zabezpieczeniem.
Mam MSR Boleckiego i mogę ustawić na nim trzy temperatury krytyczne, po ich przekroczeniu sterownik wyłącza grzanie.
Mimo wszystko nie zostawiam sprzętu bez nadzoru.
Też mi się zdarzyło zapomnieć o odkręceniu wody, ale sterownik zareagował.
A z balingometrem nauczyłem się już, żeby go wrzucać na samym końcu, tuż przed położeniem pokrywy.
Póki co największe moje wpadki to wysadzenie wina truskawkowego i rozbicie słoja z 15 litrami nalewki aroniowej.
Już pal sześć straty, ale to sprzątanie i malowanie...

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 12:23
autor: rozrywek
Mój przyjaciel, z którym razem gotowaliśmy często, wlał do kega całe 5L serca. Do pierwszego gotowania.
Zamiast lepszych, uzbieranych pogonów.
Pomyliły mu się damy.

Nie szło opanować odbioru, tak wzmocnił wsad. Pluło jak lama.

Od tamtej pory, wszystko jest idealnie opisane, każda butelka, dama, słoik, ma swoje oznaczenie.
Systematyka to podstawa.

Dobrze że mieliśmy stare zapasy, bo by nie było co pić w weekend.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 15:42
autor: Olka88
Dzięki za odpowiedzi ;) No to chłopaki, czy odbywają się jakieś zloty? Czy coś - jakieś spotkania? Bo ja jestem bardzo ciekawa jak to wygląda ;) Tak myślałam, że to jest źle zrobione...

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 16:16
autor: jakis1234
Trochę się spóźniłaś. Jeden zlot już był w maju, drugiego, póki co, nie widać.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 17:48
autor: kamilasta
Mam nadzieję, że tylko "póki co". Ja tam chętnie wezmę udział w następnym :D

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 18:11
autor: jakis1234
Kamila, Góral się "odgrażał", że zorganizuje kolejny. I mówił to na trzeźwo ;)

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: piątek, 1 lip 2022, 22:02
autor: Góral bagienny
Piszecie to w temacie o wpadkach bimbrowniczych :o :hahaha:

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: sobota, 2 lip 2022, 11:54
autor: rozrywek
@góral bagienny.
Wpadka to będzie jak ci 'zlotowa ekipa wpadnie na chatę' :D
I wszystko powychlewa. :punk:

A mi się przypomniała wpadka, z happy end.

Znajomy pędził bimber w nocy, a międzyczasie ktoś włamywał się do komórki.
"Mądra" matka, wiedząc że syn w piwnicy gotuje....zadzwoniła na Policję.

Facet zbladł jak pod furtkę podjechał radiowóz.
Zapomniała że własny syn pędzi właśnie.
Na szczęście, obejrzeli komórkę, nic nie wyczuli i odjechali.
Udało się.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: sobota, 2 lip 2022, 13:05
autor: Góral bagienny
Gość w dom Bóg w dom :D
Musieli by z miesiąc siedzieć by wszystko wychlać :hahaha:
A w miedzy czasie bym dorabiał :mrgreen:

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: sobota, 2 lip 2022, 18:47
autor: rozrywek
Jak już po prawdzie to niech będzie:

Zazwyczaj coś robię podczas procesu,
myję, nastawiam nowe itp. Ale zmęczon wielce będąc, bo zaczynam zawsze bardzo wcześnie, wzięlo i się przysnęło z książką Ludluma w ręku.
Nałapałem pogonów, wszystko poszło jeszcze raz do przerobu.
A to był prosty Ps, bez sterowników i alarmów.
Grzany gazem w dodatku.

Mogło być ciekawie.
Na szczęście skończyło się tylko na nałapaniu pogonów, do cukrówki.

Ps@góral bagienny, zostaw mnie jednego na ranczu, na tydzień, to zobaczysz gołe damy, o beczce nie wspomnę.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: sobota, 2 lip 2022, 23:04
autor: .Gacek
rozrywek pisze: ... wzięlo i się przysnęło z książką Ludluma w ręku...
:klaszcze: :klaszcze: :klaszcze:

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: niedziela, 3 lip 2022, 00:26
autor: Doody
A Ludlum pisze takie ciekawe książki ;)

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: niedziela, 3 lip 2022, 20:26
autor: rozrywek
Lepiej czytać książkę i pilnować procesu, niż siedzieć na fejsie, czekając aż się pogonów nałapie.

A co do wpadek:
Nie zamknąłem na klucz drzwi do piwnicy, przez przypadek.
Moja ex, (czyli JP, NIE LP) wytrąbiła, mi z psiapsułkami cały baniak nalewki wiśniowej, która notabene miała tydzień tylko, a miało być na święta.

I musiałem wszyskie ....pindy pijane do domu porozwozić.
To było gorsze, niż strata nalewki.
Trauma jest do dziś.

Zawsze gdzie trzymacie swoje skarby, zamykajcie na klucz.
To podstawa.
Nieupoważnionym, wstęp surowo wzbroniony.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: poniedziałek, 4 lip 2022, 12:19
autor: kamilasta
Góral bagienny pisze:Gość w dom Bóg w dom :D
Namówiłeś :smiech: Kiedy i gdzie?

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: poniedziałek, 4 lip 2022, 12:21
autor: leon24_36
rozrywek pisze: I musiałem wszyskie ....pindy pijane do domu porozwozić.
To było gorsze, niż strata nalewki.
Trauma jest do dziś.
Dramatyzujesz, ja na ten przykład lubię jak moja LP spotka się z koleżankami na małe :pije: .zawsze wraca zadowolona, uśmiechnięta, a i nie mam problemu z tym żeby pojechać, odebrać i ewentualnie rozwieźć towarzystwo, zawsze jest kupa śmiechu w samochodzie i świntuszenia w domu.

Wracając do tematu wpadek bimbrowniczych to dawno temu jak jeszcze gotowałem na gazie to zaginął mi się przewód od wody chłodzącej i w pewnym momencie kolumna stanęła w płomieniach. Na szczęście ucierpiała tylko instalacja elektryczna ponieważ kolumna stała.pod oświetleniem. Ocieplenie kolumny w mgnieniu oka wyparowało. Chwila nieuwagi i mogło dojść do nieszczęścia :angry:

Edyta:
@Jakis1234 THX

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: poniedziałek, 4 lip 2022, 12:58
autor: jakis1234
leon24_36 pisze: Wracając do tematu wpadek bimbrowniczych to dawno temu jak jeszcze gotowałem na gazie to zaginął mi się przewód od wody chłodzącej i w pewnym momencie kolumna stanęła w płomieniach. Na szczęście ucierpiała tylko instalacja elektryczna ponieważ kolumna stała pod oświetleniem. Ocieplenie kolumny w mgnieniu oka wyparowało. Chwila nieuwagi i mogło dojść do nieszczęścia :angry:
I to jest najlepszy przykład, że sprzętu nie można zostawiać samego.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: poniedziałek, 4 lip 2022, 14:36
autor: kamilasta
Ja popełniam z radością wszystkie możliwe błędy początkującego hobbysty. Ale tak to już jest, jak się chce samemu sprawdzić, czy aby eksperci się nie mylą :D
W każdym razie, już wiem, że nie miesza się energicznie w mocno pracującym zacierze ze skrobi i że nie daje się drożdży turbo do zacieru z pszenicy. Ganianie po garażu rozmazującej się paćki zdecydowanie nie należy do czynności, które jestem w stanie polubić. Tym bardziej, że w tym pomieszczeniu znajdują się setki klamotów, do których ta paćka złośliwie przywiera i trzeba pół garażu wynieść do mycia...
Ostatni numer to wyprodukowanie zielono-niebieskiego urobku pszenicznego. Powiem wam, że kolorek śliczny, ale chyba nie do końca o to chodziło :smiech: Miedź miewa swoje kaprysy...

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: poniedziałek, 4 lip 2022, 14:45
autor: leon24_36
:bardzo_zly: To jest najlepszy przykład że nie powinno się używać gazu do gotowania. Byłem w tym pomieszczeniu i uwierz mi że to był moment jak skroplony etanol spłyną pod ociepleniem do tableta i ułamku sekundy wszystko się zaświeciło :bardzo_zly:

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: poniedziałek, 4 lip 2022, 14:47
autor: rozrywek
Parę zasad:

Destylujesz, nie pijesz. To najważniejsza zasada.

Wyłączasz telefon.

Pilnujesz procesu.

Odkręcasz wodę od razu, parę litrów wody cię nie zbawi.

Miej gaśnicę.

Zadbaj o dobrą wentylację.

Nie czytaj Ludluma bo zaśniesz. :mrgreen:

Zaglądasz do sprzętu co chwilę.

Odnośnie nastawu, myśl o wolnym miejscu w fermentorze, bo wykipi.

Główne wpadki, którym udało się zapobiec, dotyczą bezpieczeństwa, to jest podstawa.

Ja raz nie odkręciłem wody, myśląc że jeszcze czas, temperatura rośnie bardzo szybko. Dopadnie cię sraczka, kot ci wskoczy, cokolwiek, mysza przegryzie przewód.
Miałem pełno oparów raz, właśnie poprzez zakręconą wodę, grzanie gazowe, a z chłodnicy para, a kolumna szklana.

Jak by to walnęło...nawet nie myślę o tym.
Bezpieczeństwo.

A z śmiesznych wpadek, to wkurzałem się że nastaw nie rusza, potem odkryłem dlaczego.
Md, stała obok, w słoju, nie w nastawie.
Ale ciołek.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: wtorek, 5 lip 2022, 13:54
autor: Olka88
O matko... jak to przeczytałam, to powiem szczerze, ze chyba mega skutecznie odechcialoby mi się żeby to robić :) Ale szacun dla Was. A Wasz bimber jest przezroczysty czy jest jakiegoś takiego winnego koloru czy coś? Bo od osoby w rodzinie jest czysty jak wóda..... fujj

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: wtorek, 5 lip 2022, 15:10
autor: jakis1234
Olka88, Rozrywek, jak to On, przesadza :). Przy grzaniu elektrycznym wystarczy zwykły nadzór.
Trochę bardziej niebezpieczne jest grzanie gazem.
A co do bimbru, to wszystko zależy co masz na myśli.
Każdy rodzaj jest inny, można robić spirytus i rozcieńczać go do 40% i wtedy też dużo zależy od surowca, z którego się robi.
Zupełnie co innego jest robienie od razu wódki z owoców czy zbóż.
Generalnie destylacja i rektyfikacja czyszczą i otrzymujesz czysty wyrób, ale późniejsze dodatki czy dębienie dodaje różnych kolorów.
To temat rzeka.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: wtorek, 5 lip 2022, 15:30
autor: rozrywek
Olka88 pisze:O matko... jak to przeczytałam, to powiem szczerze, ze chyba mega skutecznie odechcialoby mi się żeby to robić :) Ale szacun dla Was. A Wasz bimber jest przezroczysty czy jest jakiegoś takiego winnego koloru czy coś? Bo od osoby w rodzinie jest czysty jak wóda..... fujj
Ty się Olka nie zniechęcaj od razu, nie poddawaj się.

Wystarczy z głową, bezpiecznie i tyle.

Destylat, o to pytasz, jest czysty jak kranówka, piszesz fuj, to zapraw to czymś, karmel, przyprawy. Zobaczysz efekt sama, to będzie kompletnie inny trunek.
Nie zaśmiecajmy zbytnio.

Stawiamy na bezpieczeństwo, to wszystko.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: wtorek, 5 lip 2022, 17:12
autor: Góral bagienny
rozrywek pisze: Nie zaśmiecajmy zbytnio.
:hahaha: :hahaha: :hahaha:
Ale troszkę to Ty możesz :hahaha: :hahaha: :hahaha:

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: wtorek, 5 lip 2022, 20:54
autor: rozrywek
@góral z bagien, a ty latasz po łące łapiąc motyle? Czy pilnujesz sprzętu?
Pilnujesz, do tego dążę.
Największą wpadką jest nie pilnowanie procesu.
Zgadzamy się z tym wszyscy?
Myślę że tak.

Najgorsza wpadka to się zagapić, przegapić ten moment arcyważny i przedgonu i pogonu.
Amen.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 7 lip 2022, 15:39
autor: Olka88
rozrywek, ;) Dzięki bardzo ;)

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: czwartek, 7 lip 2022, 22:20
autor: rozrywek
Łolka88, będzie potrzeba pomocy, wal jak w dym, po to tu jesteśmy, aby pomagać.

W związku z powyższym że jesteś kobietą.. nikt nie chce abyś dała ciała.

My daliśmy wielokrotnie.
Szczerze opisujemy swoje wpadki, przypadki, oraz, inne durnatki.

Lepiej się uczyć na błędach innych czy nie?
Nie wstydzimy się powiedzieć, co żeśmy spartolili.

Ja na przykład, zrobiłem winko, założyłem rurkę, nalałem wody do rurki, wszystko zgodnie ze sztuką.

Tylko sprzątania było w ciul.

A moja pierwsza destylacja?
Na kance od mleka? Odebrałem 50ml tzw ślepoty, potem ciągnąłem resztę.

Najgorszy bimber w życiu. Kto myślał o frakcjach.
Ale to było kiedyś.

Najlepiej się uczyć na czyichś błędach, nie swoich.

Masz pytania, dawaj, pomożemy.

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: niedziela, 21 sie 2022, 12:52
autor: Reinchardt
Niedziela godz 23. Proces ma się ku końcowi. Odbieram do 5L damy, która stoi na podłodze. „Laboratorium” mam w kotłowni gazowej a ze względów bezpieczeństwa pod instalacje alarmową podpięty mam czujnik gazu, który uruchamia alarm kiedy wyczuje gaz. Siedziałem w kuchni i coś mi zaczęło dziwnie pikać. Wchodzę do kotłowni a tam dama się przelała i mam metrowej średnicy kałużę na podłodze. Okazuje się, że opary spirytusu uruchomiły ten cholerny czujnik od alarmu - póki co tylko on zaczął piszczeć ale w głowie mam już dźwięk głównej syreny i pobudzonych w środku nocy sąsiadów. Otworzyłem okna i drzwi a dmuchawą zacząłem przewietrzać czujnik na ścianie. Ufff, ucichł…. ale na 10 sekund. Minęło pół godziny a ten nie cichnie. Nie można tak sobie odpiąć czujnika od instalacji alarmowej bo przerwę obwód i alarm się uruchomi. Dzięki Bogu odebrał elektryk, który stwierdził, ze skoro dzwonię w niedziele o północy to coś musi się dziać. Zdalnie wytłumaczył jak wypiąć ten czujnik. Po wszystkim jeszcze z godzinę nie mogłem usnąć :)


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Re: Największe wpadki bimbrownicze

: sobota, 10 wrz 2022, 08:50
autor: arTii
Reinchardt pisze: dama się przelała i mam metrowej średnicy kałużę na podłodze.
Dlatego też zawsze pojemnik odbiorczy (dama) warto wstawić nawet do plastikowego wiadra z marketu budowlanego