Najgorszy destylat
-
Autor tematu - Posty: 303
- Rejestracja: sobota, 22 gru 2018, 22:18
- Podziękował: 36 razy
- Otrzymał podziękowanie: 43 razy
Witam wszystkich. Zakładam nowy temat gdyż nie znalazłem podobnego. Wiele jest na temat jak zrobić dobry trunek(destylat)ale mało kto pisze o tym jaki mu wyszedł a raczej nie wyszedł najgorszy. Będzie to dobry sposób jak i przestroga dla tych, którzy zaczynają przygodę z własnymi destylatami by pewnych po prostu nie robić i nie popełniać błędów kolegów.
Mój najgorszy destylat ,który pamiętam i chyba będę pamiętał do końca życia to był nastaw ze śliwek. Było to na poczatku mojej przygody z destylatami. Śliwki pięknie umyte,wypestkowane do tego cukru 5 kilo i drożdze babuni w ilości 5 kostek(taki przepis od kolegi,który był w temacie od dawna). Po kilku tygodniach fermentacja ucichła ,śliwki częściowo sitkiem wyjęte z beczki i wszystko luu do kanki na mleko ogień odpalony i po jakimś czasie leci,upragniony płyn, napój bogów. Pachnie az miło ale po jakimś czasie zapach zmienia się na ostry a później wręcz śmierdzący. No i koniec destylacji. Owy trunek rozcienczony, sprawdzony woltarz i siup pierwszy kielich. Porażka smród aż ręce opadają, bimberek przypalony. Jako laik nie oddzielilem gęstego z nastawu,ogień podczas destylacji na maksa jeszcze ta ilość drożdży. Dziś na rynku jest wybór drożdży,istnieją fora internetowe ,w których jest wszystko od a do z i osoby które krok po kroku wytłumaczą i nauczą,sprzęt bardzo dobrej jakości można mieć za kilka dni. Jednak takie potyczki jak moja dają do myślenia i chęć poprawy tego w następnym.
Mój najgorszy destylat ,który pamiętam i chyba będę pamiętał do końca życia to był nastaw ze śliwek. Było to na poczatku mojej przygody z destylatami. Śliwki pięknie umyte,wypestkowane do tego cukru 5 kilo i drożdze babuni w ilości 5 kostek(taki przepis od kolegi,który był w temacie od dawna). Po kilku tygodniach fermentacja ucichła ,śliwki częściowo sitkiem wyjęte z beczki i wszystko luu do kanki na mleko ogień odpalony i po jakimś czasie leci,upragniony płyn, napój bogów. Pachnie az miło ale po jakimś czasie zapach zmienia się na ostry a później wręcz śmierdzący. No i koniec destylacji. Owy trunek rozcienczony, sprawdzony woltarz i siup pierwszy kielich. Porażka smród aż ręce opadają, bimberek przypalony. Jako laik nie oddzielilem gęstego z nastawu,ogień podczas destylacji na maksa jeszcze ta ilość drożdży. Dziś na rynku jest wybór drożdży,istnieją fora internetowe ,w których jest wszystko od a do z i osoby które krok po kroku wytłumaczą i nauczą,sprzęt bardzo dobrej jakości można mieć za kilka dni. Jednak takie potyczki jak moja dają do myślenia i chęć poprawy tego w następnym.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 846 razy
Re: Najgorszy destylat
No przy takich proporcjach to chyba 1380, Kulikowe Pole, bitwa z 8 Września. 1kilo cukru, 3 litry wody i 80 deko drożdży. I osiem Wrześniowych śliwek.
Bez klarowania, prosto do kany, razem z osadem, brrr.
A jeszcze jak podkręciłeś na maksa grzanie, i ci to wszystko porwało.....ale to musiało capić.
1410 to przy tym poezja i ambrozja z migdałami.
Fajnie wspomnieć stare wpadki i nietypowe dziwne sytuacje.
Ja w ferworze gospodarza, bo trunku na stole brakło, pobiegłem do piwnicy i na szybko (omyłkowo)przyniosłem flaszkę pogonu, który polałem gościom. brawo ja. Dobrze mieć balkon i patrzeć jak się goście nie mieszczą w drzwiach.
A z nastawów, to jedynie za dużo MD się dało, i za mało miejsca w balonie. A niby 3/4 płynu było czyli teoretycznie ok.
A z destylacji... było parę wpadek, ale nie takich jak twoje, twoje to po bandzie.
Bez klarowania, prosto do kany, razem z osadem, brrr.
A jeszcze jak podkręciłeś na maksa grzanie, i ci to wszystko porwało.....ale to musiało capić.
1410 to przy tym poezja i ambrozja z migdałami.
Fajnie wspomnieć stare wpadki i nietypowe dziwne sytuacje.
Ja w ferworze gospodarza, bo trunku na stole brakło, pobiegłem do piwnicy i na szybko (omyłkowo)przyniosłem flaszkę pogonu, który polałem gościom. brawo ja. Dobrze mieć balkon i patrzeć jak się goście nie mieszczą w drzwiach.
A z nastawów, to jedynie za dużo MD się dało, i za mało miejsca w balonie. A niby 3/4 płynu było czyli teoretycznie ok.
A z destylacji... było parę wpadek, ale nie takich jak twoje, twoje to po bandzie.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 2706
- Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
- Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 252 razy
- Otrzymał podziękowanie: 466 razy
Re: Najgorszy destylat
To ja opowiem trochę z innej bajki, bo o winie. Robiłem pierwszy raz wino z truskawek, wino już przepracowało i zlałem je do mniejszego balonu, tak że zostało ze 3-4 cm do korka z rurką fermentacyjną.
Wino już praktycznie nie pracowało, więc pomyślałem, że miejsca wystarczy. W nocy obudził mnie huk, korek z rurką leżał na środku kuchni, a połowa wina była na suficie i ścianach.
Kurcze, wino z truskawek, czerwone. Skończyło się malowaniem kuchni. Od tego czasu zostawiam zdecydowanie więcej miejsca. I tak się cieszę, że nie rozsadziło butli .
Radzę zostawiać więcej miejsca w fermentorach czy butlach, no chyba, że marzy nam się remont
Wino już praktycznie nie pracowało, więc pomyślałem, że miejsca wystarczy. W nocy obudził mnie huk, korek z rurką leżał na środku kuchni, a połowa wina była na suficie i ścianach.
Kurcze, wino z truskawek, czerwone. Skończyło się malowaniem kuchni. Od tego czasu zostawiam zdecydowanie więcej miejsca. I tak się cieszę, że nie rozsadziło butli .
Radzę zostawiać więcej miejsca w fermentorach czy butlach, no chyba, że marzy nam się remont
Pozdrawiam z opolskiego.
-
Autor tematu - Posty: 303
- Rejestracja: sobota, 22 gru 2018, 22:18
- Podziękował: 36 razy
- Otrzymał podziękowanie: 43 razy
Re: Najgorszy destylat
Dziś jak sobie wspomnę ten smak pierwszego kielicha to aż mną trącha.ale jak to mówią -nie popełnia błędów ten co nic nie robi. Miałem podobny przypadek z przepełnionym balonem,korek wystrzelił a na suficie w piwnicy piękny obraz "kwiatuszka" owocowo-drożdżowego i ten widok balonu jak wulkan Etna z którego wypływa lawa.
-
- Posty: 2996
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 161 razy
- Otrzymał podziękowanie: 304 razy
-
Autor tematu - Posty: 303
- Rejestracja: sobota, 22 gru 2018, 22:18
- Podziękował: 36 razy
- Otrzymał podziękowanie: 43 razy
Re: Najgorszy destylat
Pamiętam kiedyś do cukrówki dodałem za namową kumpla "superfosfatu". Dla tych co nie wiedzą co to jest,to nawóz rolniczy. O dziwo wyczytałem to później że nawet w gorzelniach dodawali tego jako pożywki,jednak ja przesadziłem z ilością a destylat był okropnie palący. Co prawda ponowna destylacja i filtrowanie przez węgiel aktywny pomogło jednak ja już nie wróciłem do tego sposobu odżywiania drożdży.
-
- Posty: 25
- Rejestracja: niedziela, 22 lis 2015, 16:24
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Piwo Żywiec i własny wyrób
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Podziękował: 22 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: Najgorszy destylat
Mogę się mylić. Ale ze śliwek nastaw. Zostały sķórki i inne odpadki . Nastaw nie do końca przefiltrowany. Przypaliło się to na grzałkach i dlatego te efekty. To moja opinia.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony środa, 4 lis 2020, 10:53 przez manowar, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 249
- Rejestracja: piątek, 6 cze 2014, 19:43
- Krótko o sobie: Dobrze zjeść...łazić po plaży...wlezć na wydmy i sobie tam leżeć, coś tam poczytać...
- Ulubiony Alkohol: Toruńska chrzanówka (wycofali z produkcji), własna - jałowcówka, kminkówka, pigwówka.
- Lokalizacja: okolice Gdańska
- Podziękował: 28 razy
- Otrzymał podziękowanie: 27 razy
Re: Najgorszy destylat
Zbierałem przedgony z wielu rektyfikacji i destylacji prostych. Przy kotle 50l. przedgonów ciągnę pół litra. Kiedy się już sporo nazbierało-postanowiłem to rektyfikować i zrobić z tego ,,nektar, ,Rektyfikacja ruszyła a ja przezornie odebrałem 700 ml.przedgonów z przedgonów a z reszty spirytusik...W smaku i zapachu wyszedł jeden wielki rozpuszczalnik...Co to teraz z tym cudem zrobić, myślę sobie? No to rozrobiłem na 50cio procentową zmywaczdopaznokciową wódeczkę i co to dalej z tym robić, myślę sobie?
Będziemy maskować smaki-myślę sobie. Z części zrobiłem nalewkę z czarnej porzeczki a z części z czerwonej. Nigdy wcześniej porzeczkówki nie robiłem więc jak nie będzie smakować to nie będzie wielkiej straty-wydumałem. Po kilku miesiącach stania czarna zupełnie przykryła smak i zapach zmywacza a czerwona prawie całkiem. Intensywne w smaku owoce działają cuda. NIGDY więcej jednak nie powtórzę rektyfikacji przedgonów. Wyszedł kryształowy nieakceptowalny syf. Dodam jeszcze że były to przedgony z białego cukru i glukozy, nie jakieś tam metanole. Kieliszek ,,przedgonówki porzeczkowej,,popijam od czasu do czasu jeszcze do dziś ale nigdy więcej, nigdy więcej po wielokroć rektyfikowanych syfów, nawet za cenę maskowania smaków.
Będziemy maskować smaki-myślę sobie. Z części zrobiłem nalewkę z czarnej porzeczki a z części z czerwonej. Nigdy wcześniej porzeczkówki nie robiłem więc jak nie będzie smakować to nie będzie wielkiej straty-wydumałem. Po kilku miesiącach stania czarna zupełnie przykryła smak i zapach zmywacza a czerwona prawie całkiem. Intensywne w smaku owoce działają cuda. NIGDY więcej jednak nie powtórzę rektyfikacji przedgonów. Wyszedł kryształowy nieakceptowalny syf. Dodam jeszcze że były to przedgony z białego cukru i glukozy, nie jakieś tam metanole. Kieliszek ,,przedgonówki porzeczkowej,,popijam od czasu do czasu jeszcze do dziś ale nigdy więcej, nigdy więcej po wielokroć rektyfikowanych syfów, nawet za cenę maskowania smaków.
-
- Posty: 1199
- Rejestracja: poniedziałek, 7 sty 2019, 18:55
- Status Alkoholowy: Konstruktor
- Lokalizacja: Sieradz
- Podziękował: 20 razy
- Otrzymał podziękowanie: 107 razy
- Kontakt:
Re: Najgorszy destylat
No właśnie.. Zamaskowane przedgony. Ja bym nie zdecydował się tego pić. To że coś przykryło przykry zapach nie oznacza że nie ma tam niepożądanych substancji a przecież dążymy do tego aby pić możliwie najbardziej oczyszczony destylat.
Destylatory ze stali nierdzewnej.
www.ak-spaw.pl
facebook.com/akspawpl
Zapraszam
www.ak-spaw.pl
facebook.com/akspawpl
Zapraszam
-
- Posty: 249
- Rejestracja: piątek, 6 cze 2014, 19:43
- Krótko o sobie: Dobrze zjeść...łazić po plaży...wlezć na wydmy i sobie tam leżeć, coś tam poczytać...
- Ulubiony Alkohol: Toruńska chrzanówka (wycofali z produkcji), własna - jałowcówka, kminkówka, pigwówka.
- Lokalizacja: okolice Gdańska
- Podziękował: 28 razy
- Otrzymał podziękowanie: 27 razy
Re: Najgorszy destylat
Przedgonówkę porzeczkową serwuję głownie żonie, haha. A na poważnie- to dla niej bo jest ta przedgonówka dość słodka a ja słodyczy to tylko kieliszeczek--wolę wytrawne. Więcej tego nie wyprodukuję ale musiałem sprawdzić efekt, tym bardziej, że ktoś wcześniej na forum pisał już, że powtórnie rektyfikował przedgony. Generalnie- chciałem usunąć syf z totalnego syfu . Syf usunąłem pod postacią przedgonu z przedgonów a total został. Wcześniej widać nie przemyślałem sprawy pt. czy jest sensowne usuwanie syfu z totalnego syfu i co zostanie w produkcie po takiej operacji,hehe.
-
- Posty: 1047
- Rejestracja: wtorek, 31 mar 2020, 21:29
- Krótko o sobie: Uczmy się nie wyważać otwartych drzwi.
- Ulubiony Alkohol: Czysta
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Kraków
- Podziękował: 47 razy
- Otrzymał podziękowanie: 175 razy
Re: Najgorszy destylat
Najgorszy destylat jaki piłem ( niekoniecznie zrobiłem ), to mocno przeciągnięta cukrówka na PS, która została zaprawiona na cytrynówkę. Tak późne pogony, że mój bufor nawet miałby dość.
Niestety, autor tego napitku nie ma nosa i czasem potrafi katować gości różnego rodzaju wytworami. Fakt, potrafi zrobić coś dobrego, ale u niego to loteria.
Z innej beczki, to cytrynówka bez umycia cytryn, a tylko lekkim "przeparzeniem" wrzątkiem.
Masakra. Waliło chemią jak cholera. Na szczęście jako prezent od kogoś tam. Poszła jako wsad do kega.
Niestety, autor tego napitku nie ma nosa i czasem potrafi katować gości różnego rodzaju wytworami. Fakt, potrafi zrobić coś dobrego, ale u niego to loteria.
Z innej beczki, to cytrynówka bez umycia cytryn, a tylko lekkim "przeparzeniem" wrzątkiem.
Masakra. Waliło chemią jak cholera. Na szczęście jako prezent od kogoś tam. Poszła jako wsad do kega.
Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach!
-
- Posty: 28
- Rejestracja: wtorek, 26 maja 2020, 05:19
- Podziękował: 15 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Najgorszy destylat
Hm ja kiedyś taki "pogoniasty przeciąg" otrzymałem w prezencie. Otóż nawet w groku odrzucało... Z Bóg wie czego na PSie robiony, do samego końca.
Ja teraz też zrobiłem na ZP towar i się okazuje, że 2 z 5 butelek pachniała jabłkiem jak wszystkie inne, a 4 już tylko miała moc bez smaku, a wszystko z cydru ciągnięte... Pierwsza taka bez smaku mi się trafiła na trzy psoty i bądź to mądry... To raczej nie covid bo inne zapachu czuję. Ot ciekawostka gdzie się podział zapach.
Wysłane z mojego SM-N950F przy użyciu Tapatalka
Ja teraz też zrobiłem na ZP towar i się okazuje, że 2 z 5 butelek pachniała jabłkiem jak wszystkie inne, a 4 już tylko miała moc bez smaku, a wszystko z cydru ciągnięte... Pierwsza taka bez smaku mi się trafiła na trzy psoty i bądź to mądry... To raczej nie covid bo inne zapachu czuję. Ot ciekawostka gdzie się podział zapach.
Wysłane z mojego SM-N950F przy użyciu Tapatalka
-
- Posty: 299
- Rejestracja: sobota, 25 paź 2014, 19:02
- Ulubiony Alkohol: coś co sam wyprodukuję
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: północna zachodnia Polska
- Podziękował: 27 razy
- Otrzymał podziękowanie: 68 razy
Re: Najgorszy destylat
Powiew świezości - Może nie destylat a nalew destylatem, ale nalew.... to były upalne letnie dni, pic się chciało nie ważne co, ważne by mokre i zimne było. Tak powstał "powiew świeżości". Są 2 rzeczy wg mnie które charakteryzują się aromatyczną "świeżością", arbuz i ogórek prosto z krzaka. Wpadłem na pomysł by połączyć je w destylacie. chciałem osiągnąć efekt "mentosa" takie chłodne wow. Oczyma wyobraźni widziałem krystaliczność napitku przełamaną różem arbuza, jego słodycz i finisz ogórkowy utrzymujący się na języku. Ani różu arbuza , ani ogórkowego finiszu....... gorzko/mdłe nie wiadomo co koloru słomki pszenicznej jedyne co sie chciało to nie polecam
skórkówka 4 dniowa na cytrynach . Nie wiem jak to wytłumaczyć. Sam udzielałem porady koledze jak zrobić cytrynówkę, by nie przekraczać nie przekraczalnego 8 godzinnego cukrzenia startej skórki cytryny, a sam zostawiłem na 2 dni, po czym stwierdziłem że dodam jeszcze cytryn bo 5l to za mało . skórki w cukrze trzymałem 4 dni, 7 litrów nie pijalnej cytrynówki, nawet spirol po pierwszym przebiegu trącił cytrusem
destylat gryczany z miodem gryczanym. Kolega sadzi grykę, uprawa eko. Trafił mi się worek świeżej czystej gryki. Ześrutowałem, zatarłem enzymami, przefermentowałem, przedestylowałem. ilość urobku imponująca, jakość na pierwszy niuch tez nie zła, ułoży się w tym przypadku czas uwypuklił aromat gryczany który był aż drażniący ostro/mydlany bimbroforu nie sposób domyć. nawet po 2 innych procesach połamana czarna łupina ziarna gryki pałętała się po sprzęcie. Destylatowi nie pomógł ani czas , ani miód gryczany. Jedynie co pomogło to przepuszczenie przez wypełnienie. Później gdzieś wyczytałem że destylat gryczany jest dodawany w ilości około 10% do jakiegoś austro-szwajcarskiego wynalazku na hemoroidy.
macerowanie w destylacie pseudo suszonych marketowych owoców "bez konserwantów" nie polecam prawie w każdym przypadku zaobserwować można było "oka" jak w rosole.
skórkówka 4 dniowa na cytrynach . Nie wiem jak to wytłumaczyć. Sam udzielałem porady koledze jak zrobić cytrynówkę, by nie przekraczać nie przekraczalnego 8 godzinnego cukrzenia startej skórki cytryny, a sam zostawiłem na 2 dni, po czym stwierdziłem że dodam jeszcze cytryn bo 5l to za mało . skórki w cukrze trzymałem 4 dni, 7 litrów nie pijalnej cytrynówki, nawet spirol po pierwszym przebiegu trącił cytrusem
destylat gryczany z miodem gryczanym. Kolega sadzi grykę, uprawa eko. Trafił mi się worek świeżej czystej gryki. Ześrutowałem, zatarłem enzymami, przefermentowałem, przedestylowałem. ilość urobku imponująca, jakość na pierwszy niuch tez nie zła, ułoży się w tym przypadku czas uwypuklił aromat gryczany który był aż drażniący ostro/mydlany bimbroforu nie sposób domyć. nawet po 2 innych procesach połamana czarna łupina ziarna gryki pałętała się po sprzęcie. Destylatowi nie pomógł ani czas , ani miód gryczany. Jedynie co pomogło to przepuszczenie przez wypełnienie. Później gdzieś wyczytałem że destylat gryczany jest dodawany w ilości około 10% do jakiegoś austro-szwajcarskiego wynalazku na hemoroidy.
macerowanie w destylacie pseudo suszonych marketowych owoców "bez konserwantów" nie polecam prawie w każdym przypadku zaobserwować można było "oka" jak w rosole.
.....tymczasem w blaszaku
-
- Posty: 82
- Rejestracja: piątek, 8 mar 2019, 00:28
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 9 razy
Re: Najgorszy destylat
Kupiłem wino śliwkowe 18% wzmocnione od Maurera - na spróbowanie. Jak spróbowałem tak wyplułem. Ale zostawiłem bo może kiedyś, coś, postoi, ułoży się, będzie lepsze
I co? A gówno, nie było ani lepsze a gorsze. Ale idę w zaparta, skoro kupiłem, zapłaciłem to może przynajmniej alkohol wyciągnę? I dawaj dolałem te skromne 500 ml do cukrówki do przedestylowania.... ten smród, bo nie zapach destylatu do tej pory pamiętam... aż mnie wzdryga.
Spawacz a propo cytrynówki na skórkach. Też tak miałem ale nie 7 litrów a 2 I wiesz, że to uratowałem? Więcej szczęścia niż rozumu bo wyszła 35% i cholernie gorzka a, że żona nie lubi mocnego to dolałem wody tak na 25%. Jak zacząłem trząchać tak się spieniło i piana trzymała się na górze, nie chciała opaść. Taka obrączka biała 1cm się zrobiła. No to zostawiłem na zaś. Jak przyszedł czas na ponowną degustację to nalałem sobie tak żeby piana poszła a druga szklanka już czystego bez piany. Z pianą gębę wykrzywiło taka gorzka a druga z ledwie cieniutką nutą goryczy. No to przefiltrowałem. I wyszedł cud miód Ta piana to pewnie były olejki które się wytrąciły jak rozcieńczyłem i zostały potem na filtrze papierowym.
I co? A gówno, nie było ani lepsze a gorsze. Ale idę w zaparta, skoro kupiłem, zapłaciłem to może przynajmniej alkohol wyciągnę? I dawaj dolałem te skromne 500 ml do cukrówki do przedestylowania.... ten smród, bo nie zapach destylatu do tej pory pamiętam... aż mnie wzdryga.
Spawacz a propo cytrynówki na skórkach. Też tak miałem ale nie 7 litrów a 2 I wiesz, że to uratowałem? Więcej szczęścia niż rozumu bo wyszła 35% i cholernie gorzka a, że żona nie lubi mocnego to dolałem wody tak na 25%. Jak zacząłem trząchać tak się spieniło i piana trzymała się na górze, nie chciała opaść. Taka obrączka biała 1cm się zrobiła. No to zostawiłem na zaś. Jak przyszedł czas na ponowną degustację to nalałem sobie tak żeby piana poszła a druga szklanka już czystego bez piany. Z pianą gębę wykrzywiło taka gorzka a druga z ledwie cieniutką nutą goryczy. No to przefiltrowałem. I wyszedł cud miód Ta piana to pewnie były olejki które się wytrąciły jak rozcieńczyłem i zostały potem na filtrze papierowym.
-
- Posty: 1047
- Rejestracja: wtorek, 31 mar 2020, 21:29
- Krótko o sobie: Uczmy się nie wyważać otwartych drzwi.
- Ulubiony Alkohol: Czysta
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Kraków
- Podziękował: 47 razy
- Otrzymał podziękowanie: 175 razy
Re: Najgorszy destylat
Kto wymyślił, aby najpierw cytrynę parzyć? Absolutnie zawsze, ale to zawsze myjemy ją najpierw w letniej wodzie z dużym dodatkiem Ludwika, a potem dopiero parzymy. Nigdy na odwrót! Mój nalew na cytrynach stoi już 5msc i nadal pachnie owocem. A Twój walił woskami, konserwantami, ale nie cytryną. Tym przy okazji.
Niech zgadnę, cytrynowka Bodzia? Nie mam pojęcia, jak przepis z takim błędem mógł się tak rozpowszechnić...spawacz pisze:
skórkówka 4 dniowa na cytrynach . Nie wiem jak to wytłumaczyć. Sam udzielałem porady koledze jak zrobić cytrynówkę, by nie przekraczać nie przekraczalnego 8 godzinnego cukrzenia startej skórki cytryny, a sam zostawiłem na 2 dni, po czym stwierdziłem że dodam jeszcze cytryn bo 5l to za mało . skórki w cukrze trzymałem 4 dni, 7 litrów nie pijalnej cytrynówki, nawet spirol po pierwszym przebiegu trącił cytrusem
Kto wymyślił, aby najpierw cytrynę parzyć? Absolutnie zawsze, ale to zawsze myjemy ją najpierw w letniej wodzie z dużym dodatkiem Ludwika, a potem dopiero parzymy. Nigdy na odwrót! Mój nalew na cytrynach stoi już 5msc i nadal pachnie owocem. A Twój walił woskami, konserwantami, ale nie cytryną. Tym przy okazji.
Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach!
-
- Posty: 2996
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 161 razy
- Otrzymał podziękowanie: 304 razy
-
- Posty: 1
- Rejestracja: poniedziałek, 19 paź 2020, 09:23
- Krótko o sobie: Staram się być dobrym człowiekiem i pomagać innym.
- Ulubiony Alkohol: czysta
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: podkarpackie
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Najgorszy destylat
Jako że to mój drugi post to podzielę się swoją historią, więcej czytam AD aniżeli odpisuje bo nie czuje na tyle wiedzy w tych tematach aby móc się wypowiadać.
Historia zaczyna się tym, że zamiast najpierw poczytać i spróbować jak zwykle to robię, to ja najpierw zrobiłem a potem czytałem ( by the way- tak trafiłem tu). Brzoskwinie obrodziły, że aż gałęzie łamało. Porozdawałem każdemu, teściowej wcisnąłem ze 2 skrzynki, w domu żona porobiła w słoiki i dalej patrzyłem ile tego jest a jeszcze więcej na ziemi leżało. I głowie zapaliła się lampka , że może jednak ten potencjał owocowy wykorzystać. Na prędze znalazłem beczki na alledrogo i już za dwa dni działałem przy obieraniu, wykrawaniu i pestkowaniu, mieleniu w maszynce zelmerowskiej na drobnym sicie. Pierwsza beczka do połowy zapełniona pulpą brzoskwiniową, pachnącą pięknie. Dopełniłem beczkę wodą ciepłą, kupiłem turbofruty ze spiritfermu i zaaplikowałem cukru. Po dwóch godzinach grzybki pracowały aż miło było zaglądać bo beczułki. Codziennie przemieszywałem, sprawdzałem czy czasami jakiś kożuch się nie robi itp. I tak 2 tygodnie minęły, następne 2 na sklarowanie tak myślałem- nie śpieszyło mi z tym. Zapach tego przypominał wino marki tanie wino czyli młodość . Sprzęt pożyczony (ZP na tureckim garnku, odstojniki itp. palnik gazowy 7 kW) . Ostatni raz jak byłem świadkiem destylacji- było to z 20 kilka lat temu, tylko takie rozwiązania pamiętałem. Pełen chęci, napełniłem zbiornik czymś co przypominało podgrzany miód z dodatkami skórek (gęste ale dało lać) maszynę uzbroiłem i pełna moc (jak to mówią ogień na tłoki). No i wywaliło na pionie - przypaliłem trochę. Stop maszyna, myślę no coś spieprzyłem . Plan naprawczy przemyślałem i zrobiłem prowizoryczny płaszcz wodny czyli większy gar dołożyłem. Do niego zbiornik i zalany wodą po samą górę i jakoś tam uszczelnione. Próba nr 2, pełna moc przyłożona i oczekiwanie na upragniony płyn. Temperatura ładnie idzie w garnku do góry, ZP czekają na dopływ zimnej wody. I tak czekam, czekam na tą magiczną temperaturę 78 stopni, aż tu nagle przy 60 kilku zaczyna kapać coś mętnego, o zapachu tak paskudnym, że można by to używać to trzeźwienia po nokaucie bokserskim . Woda poszła na ZP, chłodnice, temperatura w garnku też do góry i dalej leci płyn. Stara szkoła mówiła że jak się zapali to znaczy, że jest już dobrze. Próba ognia pozytywna, pierwsza setka na bok i zaczynam odbiór, zaopatrzyłem się w alkoholomierz leci ładne 70 % człowiek szczęśliwy , próba organoleptyczna- no czuć, że kopie . Zakończyłem na 40 %, reszta już osobno prawie do końca. Ukapało z 2 litry czegoś co mogę dziś bezwzględnie nazwać materiałem do następnej obróbki. Wtedy myślałem inaczej. Próba kieliszkowa to było to co mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że było najgorszym co piłem. Nie pomogła następna destylacja- w zapachu jest coś co jest połączeniem kwiatków, acetonu, rozpuszczalnika i brzoskwiń i sam nie wiem jeszcze czego a do tego palące tak niemiłosiernie w gardło. Generalnie porażka na całej linii
Historia zaczyna się tym, że zamiast najpierw poczytać i spróbować jak zwykle to robię, to ja najpierw zrobiłem a potem czytałem ( by the way- tak trafiłem tu). Brzoskwinie obrodziły, że aż gałęzie łamało. Porozdawałem każdemu, teściowej wcisnąłem ze 2 skrzynki, w domu żona porobiła w słoiki i dalej patrzyłem ile tego jest a jeszcze więcej na ziemi leżało. I głowie zapaliła się lampka , że może jednak ten potencjał owocowy wykorzystać. Na prędze znalazłem beczki na alledrogo i już za dwa dni działałem przy obieraniu, wykrawaniu i pestkowaniu, mieleniu w maszynce zelmerowskiej na drobnym sicie. Pierwsza beczka do połowy zapełniona pulpą brzoskwiniową, pachnącą pięknie. Dopełniłem beczkę wodą ciepłą, kupiłem turbofruty ze spiritfermu i zaaplikowałem cukru. Po dwóch godzinach grzybki pracowały aż miło było zaglądać bo beczułki. Codziennie przemieszywałem, sprawdzałem czy czasami jakiś kożuch się nie robi itp. I tak 2 tygodnie minęły, następne 2 na sklarowanie tak myślałem- nie śpieszyło mi z tym. Zapach tego przypominał wino marki tanie wino czyli młodość . Sprzęt pożyczony (ZP na tureckim garnku, odstojniki itp. palnik gazowy 7 kW) . Ostatni raz jak byłem świadkiem destylacji- było to z 20 kilka lat temu, tylko takie rozwiązania pamiętałem. Pełen chęci, napełniłem zbiornik czymś co przypominało podgrzany miód z dodatkami skórek (gęste ale dało lać) maszynę uzbroiłem i pełna moc (jak to mówią ogień na tłoki). No i wywaliło na pionie - przypaliłem trochę. Stop maszyna, myślę no coś spieprzyłem . Plan naprawczy przemyślałem i zrobiłem prowizoryczny płaszcz wodny czyli większy gar dołożyłem. Do niego zbiornik i zalany wodą po samą górę i jakoś tam uszczelnione. Próba nr 2, pełna moc przyłożona i oczekiwanie na upragniony płyn. Temperatura ładnie idzie w garnku do góry, ZP czekają na dopływ zimnej wody. I tak czekam, czekam na tą magiczną temperaturę 78 stopni, aż tu nagle przy 60 kilku zaczyna kapać coś mętnego, o zapachu tak paskudnym, że można by to używać to trzeźwienia po nokaucie bokserskim . Woda poszła na ZP, chłodnice, temperatura w garnku też do góry i dalej leci płyn. Stara szkoła mówiła że jak się zapali to znaczy, że jest już dobrze. Próba ognia pozytywna, pierwsza setka na bok i zaczynam odbiór, zaopatrzyłem się w alkoholomierz leci ładne 70 % człowiek szczęśliwy , próba organoleptyczna- no czuć, że kopie . Zakończyłem na 40 %, reszta już osobno prawie do końca. Ukapało z 2 litry czegoś co mogę dziś bezwzględnie nazwać materiałem do następnej obróbki. Wtedy myślałem inaczej. Próba kieliszkowa to było to co mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że było najgorszym co piłem. Nie pomogła następna destylacja- w zapachu jest coś co jest połączeniem kwiatków, acetonu, rozpuszczalnika i brzoskwiń i sam nie wiem jeszcze czego a do tego palące tak niemiłosiernie w gardło. Generalnie porażka na całej linii
-
- Posty: 299
- Rejestracja: sobota, 25 paź 2014, 19:02
- Ulubiony Alkohol: coś co sam wyprodukuję
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: północna zachodnia Polska
- Podziękował: 27 razy
- Otrzymał podziękowanie: 68 razy
Re: Najgorszy destylat
I to jest właśnie fantastyczne. Kwintesencja bimbrownictwa. ja może nie przypaliłem, ale wypiłem przedgony z pierwszej w życiu śliwowicy na cukrze..... I żyje nie czytałem w tamtej chwili i nie wylałem
Ostatnio zmieniony piątek, 29 sty 2021, 17:14 przez wawaldek11, łącznie zmieniany 1 raz.
.....tymczasem w blaszaku
-
- Posty: 1047
- Rejestracja: wtorek, 31 mar 2020, 21:29
- Krótko o sobie: Uczmy się nie wyważać otwartych drzwi.
- Ulubiony Alkohol: Czysta
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Kraków
- Podziękował: 47 razy
- Otrzymał podziękowanie: 175 razy
Re: Najgorszy destylat
tak mi się przypomniała historia z tego roku.
Upichciłem śliwowicę ortdoks. Taką całkiem ortodoks, czyli na dzikusach, bez cukru. Nie powiem - wyszła mi w moim odczuciu naprawdę bardzo dobrze, ale jak to ortodoks, ledwo parę litrów.
Za jakiś czas dostaję od mamy adwokata do spróbowania. Tak. Wzięła mi 1,5l śliwowicy, żeby zrobić adwokata. Myślałem, że się załamię. Ja się nią z wybrańcami dzielić chciałem, a tu takie coś! A adwokat wcale dobrze przez to nie smakował, na domiar złego.
Upichciłem śliwowicę ortdoks. Taką całkiem ortodoks, czyli na dzikusach, bez cukru. Nie powiem - wyszła mi w moim odczuciu naprawdę bardzo dobrze, ale jak to ortodoks, ledwo parę litrów.
Za jakiś czas dostaję od mamy adwokata do spróbowania. Tak. Wzięła mi 1,5l śliwowicy, żeby zrobić adwokata. Myślałem, że się załamię. Ja się nią z wybrańcami dzielić chciałem, a tu takie coś! A adwokat wcale dobrze przez to nie smakował, na domiar złego.
Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach!
-
- Posty: 249
- Rejestracja: piątek, 6 cze 2014, 19:43
- Krótko o sobie: Dobrze zjeść...łazić po plaży...wlezć na wydmy i sobie tam leżeć, coś tam poczytać...
- Ulubiony Alkohol: Toruńska chrzanówka (wycofali z produkcji), własna - jałowcówka, kminkówka, pigwówka.
- Lokalizacja: okolice Gdańska
- Podziękował: 28 razy
- Otrzymał podziękowanie: 27 razy
Re: Najgorszy destylat
Spawacz wypił przedgony i pomimo tego jest do dziś z nami, nie taki diabeł straszny- chyba że się z nim bratamy dzień w dzień. Ja rektyfikowałem przedgony na coś pijalnego w założeniu - byłem ciekaw co z tego wyniknie. Po rektyfikacji przedgonów poczyniłem z tychże - przedgonówkę porzeczkową z czerwonej porzeczki. Stała pół roku. He he he dziś dzień przedgonówki porzeczkowej. Ja zrobiłem już ze dwie setki a teraz dałem Żonie i mówię - pij, bo co nie będziesz piła? A ona na to ,,wszelki duch Pana Boga chwali" i kielona wali...Zabrała drugi kieliszek udawszy się gdzieś w swe rewiry wcześniej informując : pyszne jest och ty w życiu...gdyby nie ten zapach...
-
- Posty: 249
- Rejestracja: piątek, 6 cze 2014, 19:43
- Krótko o sobie: Dobrze zjeść...łazić po plaży...wlezć na wydmy i sobie tam leżeć, coś tam poczytać...
- Ulubiony Alkohol: Toruńska chrzanówka (wycofali z produkcji), własna - jałowcówka, kminkówka, pigwówka.
- Lokalizacja: okolice Gdańska
- Podziękował: 28 razy
- Otrzymał podziękowanie: 27 razy
Re: Najgorszy destylat
W osobistym rankingu najpodlejszych destylatów jakie wyprodukowałem na prowadzenie wysuwa się ,,chemiczna bananówka". Nastawik z glukozy zaprawiony sztucznym dodatkiem smakowym o smaku bananowym. ,,na litr płynu dodawać cztery krople, nie więcej"--tak mawia czarująca pani sprzedająca to bananowe szaleństwo prodducentom lodów i napojów typu ,,nektar owocowy". zabrałem się więc za to i do 25ciu litrów przefermentowanego nastawu wlałem 300ml. bananowej poezji. Poszło w pot stillu raz i postało kilka miesięcy. Ilekroć łudzę się, że może czas uczyni coś dobrego i udaję się na stryszek by stanąć oko w oko z rozwojem myśli ludzkiej - bo tu już nie potrzeba bananów...wystarczy buteleczka płynu...dolewamy i już mamy bananową republikę...ilekroć ponawiam tę próbę degustacji w.w. destylatu -- tylekroć, zawsze po spróbowaniu natychmiast przenoszę się do krainy plastiku. To chemiczne dziadostwo jest gorsze od mej nalewki z czerwonej porzeczki robionej na przerektyfikowanych przedgonach. Plastikowy banan obecnie zajmuje pierwsze miejsce. Kontynuujemy przygodę i zobaczymy dokąd jeszcze dotrzemy podróżując meandrami pomysłowości ludzkiej... ,,Meandry" : «skomplikowany i często trudny do zrozumienia bieg wydarzeń lub czyichś myśli» Słownik języka polskiego PWN. Pozdrawiam.