No to widzę panowie, że zaczynamy jechać po bandzie. A zaczęło się tak niewinnie. Od prostego pytania.
"... jaki jest sens zalewania...".
Kolega, który zadał to pytanie nie widział żadnej różnicy - to wydumał - a po co to zalewanie. Zaczęło sie od kilku neutralnych i zdawkowych postów. W końcu po co odpowiadać na pytanie na które odpowiedzi są na wszystkich forach. Wystarczyło je poszukać.
Jednak zirytowany kolega zaczął więc ciągnąc temat zadając coraz bardziej prowokacyjne pytania. No więc w końcu otrzymał odpowiedź. W postaci kilku linków do poczytania. I to bardzo wyczerpującą.
To jednak nie wystarczyło. i zaczęła się jazda udowadniająca że zalewanie to wymysł mądrali forumowych. Bo cóż to oni wiedzą skoro wielu którzy uskuteczniali zalewanie nie zauważyli żadnych różnic. Samo pojęcie różnica jest pojęciem bardzo abstrakcyjnym zwłaszcza, gdy mówi się o różnicach z perspektywy subiektywnych odczuć.
Okey i z tym mógłbym się zgodzić. Bo nikt nikogo nie zmusza do uskuteczniania zalewanie. Nie chce zalewać niech nie zalewa.
I byłoby wszystko okey gdyby nie to, że do głosu zaczęły dochodzić osoby dla których zalewanie stało się swego rodzaju źle gotowanym rosołem. Stało się swego rodzaju czynnością w czasie której podrywamy z kotła nawet pogony. Nigdy nawet nie widzieli rzeczywistych efektów zalewania. I oczywiście mają swoje teorie na ten temat. Po takich postach nie trudno sobie wyobrazić co też w tak uzyskanym rektyfikacie może się znajdować.
Podano nawet przykłady gotowania zbożówek i innych gęstych wsadów. Toż zalewanie może tylko narobić burdelu.
O wpływie zalewania na działanie miedzi - i vice versa - nie wspomnę.
Brakuje tylko wypowiedzi politycznych kolegów o poglądach katolicko narodowych.
Panowie spróbuję przywrócić dyskusję na właściwe tory.
1. Zalewanie jest dodatkową, acz nie niezbędną czynnością. Można zalewać i nie trzeba. Jakości organoleptycznej wyrobu tym nie poprawimy. Chociaż w niektórych szczególnych przypadkach może i dojść do takiej poprawy.
2. Zalewanie nigdy (powtarzam - nigdy) nie uskuteczniamy gotując nastaw/zacier itp. podobne wsady. Te wsady tylko odpędzamy. Zalewanie nie jest nam do niczego potrzebne.
3. Zalewanie uskuteczniamy mając w kotle tylko surówkę. Czystą, klarowną surówkę. Bo chcemy uzyskać czysty spirytus. Co w takim przypadku może się przypalić? Czy poderwać z kotła? Zalewania nie stosujemy gdy ktoś tworzy destylat.
4. Zalewania nie uskuteczniamy na aparatach innych niż z wypełnieniem. Zazwyczaj na kolumnach rektyfikacyjnych z głowicami. Można i na CM'ach (z pozytywnym skutkiem), ale to tylko w przypadku gdy operator jest świadomy skutków pozytywnych jak i negatywnych tej czynności.
5. Zalewanie pomaga nam w osiągnięciu przez kolumnę - co zostało udowodnione - najbardziej korzystnych i optymalnych warunków do pracy. Powoduje to, że kolumna osiąga optimum w dużo krótszym czasie.
6. Stosując się do powyższych zaleceń to zalewając nie musimy się bać podrywania czegokolwiek. Zalewamy tylko na kolumnach wypełnionych i przed stabilizacją. Więc z racji definicji rektyfikacji - cokolwiek by się w czasie zalewania nie działo to stabilizacja spowoduje, że frakcje cięższe spłyną w dół a lekkie zostaną uwięzione u góry.
7. Koledzy, którzy mają negatywne zdanie na temat zalewania - o czym pisali w swoich postach - proszę o przeprowadzenie doświadczeń i eksperymentów. Jeśli udowodnicie że jest inaczej jak w doświadczeniach kol. akasa to wejdę pod stół i odszczekam wszystko co napisałem. Dodatkowo obiecuję, że będę żarliwym propagatorem wyników waszych doświadczeń.
8. I teraz najważniejsze. Do stosowania zalewania nikt nikogo tutaj nie zmusza.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego