Makuchy jako surowiec
-
Autor tematu - Posty: 280
- Rejestracja: środa, 25 gru 2019, 21:38
- Krótko o sobie: Γνῶθι σεαυτόν
- Podziękował: 40 razy
- Otrzymał podziękowanie: 48 razy
Dzień dobry. Zdaję sobie sprawę z miernej przydatności praktycznej poniższych rozważań, dlatego samokrytycznie zakładam temat w radioaktywnych.
Słowem wstępu: Szukając mniej i bardziej typowych mąk do przerobienia drożdżami koji trafiłem w sklepie Pliczki na mąkę konopną. Pomyślałem sobie, że mogłaby być ciekawym surowcem, jak raz nietypowym. Tylko ta cena, 10zł/kg... Doszukałem się, że mąka konopna to wysuszony i zmielony makuch po tłoczeniu oleju z siemienia konopnego. Makuch udało mi się znaleźć dużo taniej, przy okazji, oprócz konopnego, mieli też lniany i makowy...
I tu zacząłem drążyć od strony teoretycznej, jakich potencjalnych wydajności mógłbym się spodziewać.
I wyszła biéda.
Okazuje się, że konopie skrobi mają poniżej 2% https://www.sciencedirect.com/science/a ... 4320300065; reszta węglowodanów to głównie ksylan, który nawet gdyby udało się rozłożyć, to dałby nieprzyswajalną dla drożdży ksylozę.
Mak - nie lepiej, 1% skrobi, 1,5% sacharozy https://pl.wikipedia.org/wiki/Mak_lekarski
Nawet licząc, że makuchy, pozbawione większości oleju będą miały większą zawartość skrobi, to i tak będą to śmieszne ilości poniżej 5%. W sumie ma to sens, bo i tłuszcze i skrobia są materiałami zapasowymi, i "tłuste" nasiona raczej nie będą bogate w skrobię, i odwrotnie.
Zdecydowanie lepiej przedstawia się len - prawie 17% skrobi w ziarnie, w makuchu więcej. https://pl.wikipedia.org/wiki/Len_zwyczajny Stawiałoby go to na poziomie ziemniaków - ok. 16% https://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemniak
Podsumowując - jeśli ktoś szuka "dziwnych" surowców na zacier to makuch konopny i makowy raczej się nie sprawdzą. Moooże jako "dodatek smakowy" do zwykłej mąki, jak owoce do cukrówki? Pytanie, czy w ogóle uda się z nich wyciągnąć jakieś smakowite aromaty.
Na lepszy (ekonomicznie i chyba smakowo) wybór wygląda makuch lniany - przy zawartości skrobi porównywalnej z ziemniakami gra wydaje się być warta świeczki.
*Mowa oczywiście o użyciu wyłącznie surowca świeżego. "Bogactwa" aromatów, jakie mógłby wnieść skisły makuch dowolnego rodzaju aż boję się sobie wyobrażać.
Słowem wstępu: Szukając mniej i bardziej typowych mąk do przerobienia drożdżami koji trafiłem w sklepie Pliczki na mąkę konopną. Pomyślałem sobie, że mogłaby być ciekawym surowcem, jak raz nietypowym. Tylko ta cena, 10zł/kg... Doszukałem się, że mąka konopna to wysuszony i zmielony makuch po tłoczeniu oleju z siemienia konopnego. Makuch udało mi się znaleźć dużo taniej, przy okazji, oprócz konopnego, mieli też lniany i makowy...
I tu zacząłem drążyć od strony teoretycznej, jakich potencjalnych wydajności mógłbym się spodziewać.
I wyszła biéda.
Okazuje się, że konopie skrobi mają poniżej 2% https://www.sciencedirect.com/science/a ... 4320300065; reszta węglowodanów to głównie ksylan, który nawet gdyby udało się rozłożyć, to dałby nieprzyswajalną dla drożdży ksylozę.
Mak - nie lepiej, 1% skrobi, 1,5% sacharozy https://pl.wikipedia.org/wiki/Mak_lekarski
Nawet licząc, że makuchy, pozbawione większości oleju będą miały większą zawartość skrobi, to i tak będą to śmieszne ilości poniżej 5%. W sumie ma to sens, bo i tłuszcze i skrobia są materiałami zapasowymi, i "tłuste" nasiona raczej nie będą bogate w skrobię, i odwrotnie.
Zdecydowanie lepiej przedstawia się len - prawie 17% skrobi w ziarnie, w makuchu więcej. https://pl.wikipedia.org/wiki/Len_zwyczajny Stawiałoby go to na poziomie ziemniaków - ok. 16% https://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemniak
Podsumowując - jeśli ktoś szuka "dziwnych" surowców na zacier to makuch konopny i makowy raczej się nie sprawdzą. Moooże jako "dodatek smakowy" do zwykłej mąki, jak owoce do cukrówki? Pytanie, czy w ogóle uda się z nich wyciągnąć jakieś smakowite aromaty.
Na lepszy (ekonomicznie i chyba smakowo) wybór wygląda makuch lniany - przy zawartości skrobi porównywalnej z ziemniakami gra wydaje się być warta świeczki.
*Mowa oczywiście o użyciu wyłącznie surowca świeżego. "Bogactwa" aromatów, jakie mógłby wnieść skisły makuch dowolnego rodzaju aż boję się sobie wyobrażać.
-
- Posty: 610
- Rejestracja: poniedziałek, 13 wrz 2010, 18:24
- Krótko o sobie: Główny projektant i konstruktor elektrohydrogumonapawarki z podczepem pod termobululator.
- Status Alkoholowy: Wynalazca
- Lokalizacja: Ziemia
- Podziękował: 10 razy
- Otrzymał podziękowanie: 45 razy
- Kontakt:
-
- Posty: 764
- Rejestracja: wtorek, 5 wrz 2017, 08:23
- Podziękował: 16 razy
- Otrzymał podziękowanie: 114 razy
Re: Makuchy jako surowiec
Zwróć tylko uwagę na toksyczność kasztanów ze względu na wysoką zawartość saponin (za wiki). Nie wiem, czy są lotne z parami alkoholu. Musiałby wypowiedzieć się lepszy specjalista A ich skłonność do pienienia też może być przeszkodą. Bezpieczniejszym surowcem wydają się być żołędzie, powszechnie wykorzystywane jako pokarm w ciężkich czasach. Przynajmniej nie trzeba będzie zadębiać.radius pisze:Ja, w ramach eksperymentu, w tym roku na pewno spróbuję zatrzeć nasiona kasztanowca Znajduje się w nich przede wszystkim skrobia - 50 do nawet 60%. więc "coś" z tego powinno się udać
-
Autor tematu - Posty: 280
- Rejestracja: środa, 25 gru 2019, 21:38
- Krótko o sobie: Γνῶθι σεαυτόν
- Podziękował: 40 razy
- Otrzymał podziękowanie: 48 razy
Re: Makuchy jako surowiec
No dobra, wystarczy wam tej kasztanowej dygresji, wracamy do makuchów
Nabyłem w celach eksperymentalnych trochę makuchu lnianego: Zaplanowałem, że na pierwszy ogień pójdzie 5kg. Odważony makuch został podzielony na 3 porcje; każda porcja lądowała kolejno w wiaderku, była zalewana 3l wody: i po wstępnym nasiąknięciu ugniatana i mieszana czym popadło - w tym wypadku mieszadłem "budowlanym". Suchy makuch jest dość zbity, więc szło opornie. Blender mielił bardzo ładnie, ale musiałem go zostawić w spokoju, bo zaczął z niego uciekać magiczny dym. Próbowałem dodawać też wrzątku do mieszaniny, w nadziei, że na ciepło makuch namoknie szybciej i łatwiej się rozpadnie. Zbytniej różnicy nie zauważyłem, za to mieszanina na ciepło zrobiła się bardziej ciągnąca (kto jadł kleik lniany będzie wiedział, jak to wyglądało). Ostatecznie każda z trzech porcji mniej lub bardziej przypominała taką oto apetyczną ciapę: po czym lądowała w 30l petainerze (wiadro byłoby lepsze, ale było zajęte). Ciapa została uzupełniona ciepłą wodą do 20l i rozmieszana. Przy 35°C dodałem 45g drożdży koji.
Start był... oporny, delikatnie mówiąc. Po 4h ledwo co było widać oznaki jakiejś aktywności. Na drugi dzień dalej nie ma szału; pojedyncze bulgnięcia co parę minut. Nawet kasza jęczmienna, wcale nie bardzo drobna, dawała silniejsze objawy fermentacji.
Podniosła się nawet jakaś czapa: co mnie trochę martwi, bo przy tak słabej fermentacji obawiam się zakażenia; Kijkiem SpecjalistycznymTM (krewny Kopystki magasaTM https://www.bimber.info/forum/viewtopic ... 54#p170425) nie udało mi się jej zatopić, a nic szerszego (i potencjalnie skuteczniejszego przy zatapianiu) nie przechodzi przez wlew petainera.
Wolniejsza fermentacja pewnie wynika z mniejszej zawartości skrobi (koło trzech razy) i większego jej "ukrycia" w strukturach komórkowych, za różnymi hemicelulozami. Dla porównania spróbuję zrobić też test na gotowanych ziemniakach (nie kojarzę, żeby ktoś tu na forum je zadawał koji). Jeśli będą pracować normalnie, to przy drugim podejściu do lnu spróbuję zadać mu dodatkowo jakiegoś enzymu na rozluźnienie struktur komórkowych, np. https://destylacja.com/pl/p/ENZYM-REDUK ... -500ML/993, może wspólnie z pektoenzymem.
PS. Nie dało mi to spokoju, pogmerałem na forum i sprawdziłem, że ziemniaki chcieli "tymi kojimi" zadawać w styczniu/lutym JustinBimber i .Gacek, ale nie znalazłem żadnych info o powodzeniu.
Nabyłem w celach eksperymentalnych trochę makuchu lnianego: Zaplanowałem, że na pierwszy ogień pójdzie 5kg. Odważony makuch został podzielony na 3 porcje; każda porcja lądowała kolejno w wiaderku, była zalewana 3l wody: i po wstępnym nasiąknięciu ugniatana i mieszana czym popadło - w tym wypadku mieszadłem "budowlanym". Suchy makuch jest dość zbity, więc szło opornie. Blender mielił bardzo ładnie, ale musiałem go zostawić w spokoju, bo zaczął z niego uciekać magiczny dym. Próbowałem dodawać też wrzątku do mieszaniny, w nadziei, że na ciepło makuch namoknie szybciej i łatwiej się rozpadnie. Zbytniej różnicy nie zauważyłem, za to mieszanina na ciepło zrobiła się bardziej ciągnąca (kto jadł kleik lniany będzie wiedział, jak to wyglądało). Ostatecznie każda z trzech porcji mniej lub bardziej przypominała taką oto apetyczną ciapę: po czym lądowała w 30l petainerze (wiadro byłoby lepsze, ale było zajęte). Ciapa została uzupełniona ciepłą wodą do 20l i rozmieszana. Przy 35°C dodałem 45g drożdży koji.
Start był... oporny, delikatnie mówiąc. Po 4h ledwo co było widać oznaki jakiejś aktywności. Na drugi dzień dalej nie ma szału; pojedyncze bulgnięcia co parę minut. Nawet kasza jęczmienna, wcale nie bardzo drobna, dawała silniejsze objawy fermentacji.
Podniosła się nawet jakaś czapa: co mnie trochę martwi, bo przy tak słabej fermentacji obawiam się zakażenia; Kijkiem SpecjalistycznymTM (krewny Kopystki magasaTM https://www.bimber.info/forum/viewtopic ... 54#p170425) nie udało mi się jej zatopić, a nic szerszego (i potencjalnie skuteczniejszego przy zatapianiu) nie przechodzi przez wlew petainera.
Wolniejsza fermentacja pewnie wynika z mniejszej zawartości skrobi (koło trzech razy) i większego jej "ukrycia" w strukturach komórkowych, za różnymi hemicelulozami. Dla porównania spróbuję zrobić też test na gotowanych ziemniakach (nie kojarzę, żeby ktoś tu na forum je zadawał koji). Jeśli będą pracować normalnie, to przy drugim podejściu do lnu spróbuję zadać mu dodatkowo jakiegoś enzymu na rozluźnienie struktur komórkowych, np. https://destylacja.com/pl/p/ENZYM-REDUK ... -500ML/993, może wspólnie z pektoenzymem.
PS. Nie dało mi to spokoju, pogmerałem na forum i sprawdziłem, że ziemniaki chcieli "tymi kojimi" zadawać w styczniu/lutym JustinBimber i .Gacek, ale nie znalazłem żadnych info o powodzeniu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
Autor tematu - Posty: 280
- Rejestracja: środa, 25 gru 2019, 21:38
- Krótko o sobie: Γνῶθι σεαυτόν
- Podziękował: 40 razy
- Otrzymał podziękowanie: 48 razy
Re: Makuchy jako surowiec
Dwa tygodnie od nastawienia. Bulgocze sobie pomału, ale w miarę konsekwentnie, widać, że jest tam życie i praca (nie to, co w ziemniakach, ech). Objawów infekcji chyba nie ma jak dotąd.
Za to teraz gęsty mam cały nastaw, i nawet jak to wszystko oklapnie, to tego osadu będą horrendalne ilości. Trzeba chyba będzie dawać więcej wody następnym razem.
Za to teraz gęsty mam cały nastaw, i nawet jak to wszystko oklapnie, to tego osadu będą horrendalne ilości. Trzeba chyba będzie dawać więcej wody następnym razem.
-
Autor tematu - Posty: 280
- Rejestracja: środa, 25 gru 2019, 21:38
- Krótko o sobie: Γνῶθι σεαυτόν
- Podziękował: 40 razy
- Otrzymał podziękowanie: 48 razy
Re: Makuchy jako surowiec
Cóż, projekt póki co wstrzymany. Dwa dni temu musiałem wylać wciąż fermentujący (po dwóch miesiącach!) nastaw. Jakiś tydzień temu z rurki fermentacyjnej zaczął dobiegać lekki, nieprzyjemny aromat - łudziłem się jeszcze, że nie skończy się tragedią, bo ziemniaki podczas fermentacji też pachniały mocno nieszczególnie, a w destylacie ostatecznie nic takiego nie było czuć.
Zapach jednak stawał się coraz bardziej intensywny i nieprzyjemny. Gdyby chociaż fermentacja miała się ku końcowi, to jakoś przerobiłbym te 20-parę litrów mazi. Ale nie, pracowało tak samo, jak w trzecim tygodniu, i pewnie jeszcze kolejny miesiąc mogłoby tak bulgotać w rurce uwalniając zapachy. A to już byłoby "ciut" uciążliwe.
Wygląda, że wdała się infekcja bakteriami kwasu masłowego, po zapachu sądząc.
Jeśli podejmę kolejną próbę, to na pewno będą zmiany:
- 2x więcej wody w stosunku do surowca;
- wyższa temperatura wody;
- dodanie enzymu redukującego lepkość jeszcze przed zadaniem "koji".
Mimo umycia petainer dalej zalatuje. Zastanawiam się, czy odkazić go jakoś (pirosiarczynem lub czymś na bazie chloru), powietrzyć i zostawić go sobie typowo już do dalszych eksperymentów z makuchem, czy jednak odżałować tę dychę wydaną na niego i wywalić go w czorty.
Zapach jednak stawał się coraz bardziej intensywny i nieprzyjemny. Gdyby chociaż fermentacja miała się ku końcowi, to jakoś przerobiłbym te 20-parę litrów mazi. Ale nie, pracowało tak samo, jak w trzecim tygodniu, i pewnie jeszcze kolejny miesiąc mogłoby tak bulgotać w rurce uwalniając zapachy. A to już byłoby "ciut" uciążliwe.
Wygląda, że wdała się infekcja bakteriami kwasu masłowego, po zapachu sądząc.
Jeśli podejmę kolejną próbę, to na pewno będą zmiany:
- 2x więcej wody w stosunku do surowca;
- wyższa temperatura wody;
- dodanie enzymu redukującego lepkość jeszcze przed zadaniem "koji".
Mimo umycia petainer dalej zalatuje. Zastanawiam się, czy odkazić go jakoś (pirosiarczynem lub czymś na bazie chloru), powietrzyć i zostawić go sobie typowo już do dalszych eksperymentów z makuchem, czy jednak odżałować tę dychę wydaną na niego i wywalić go w czorty.