Likier z owoców dzikiej róży
-
Autor tematu - Posty: 27
- Rejestracja: sobota, 25 lip 2009, 18:58
- Krótko o sobie: Krotko (nawet tylko jednym słowem) jestem w stanie opisać jedynie moich wrogów:P
- Ulubiony Alkohol: cydr, likiery i krupniki
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Kontakt:
* 0,5 kg owoców dzikiej róży
* skórka z pomarańczy
* kawałek cynamonu
* szklanka miodu
* szklanka wody
* 1l winiaku
* pół szklanki spirytusu
Owoce trzeba dokładnie umyć, obrać z szypułek. Żeby ułatwić sobie prace, należy zbierać owoce dopiero po pierwszym przymrozku, są one wtedy dużo miększe i nie trzeba nawet wydobywać z nich pestek. Przygotowane owoce wrzucić do słoja z pokrojoną skórką pomarańczy i cynamonem, zalać winiakiem i spirytusem, zakorkować i zostawić na słońcu 2 tygodnie, codziennie potrząsać słojem. Potem przefiltrować. Zagotować syrop z miodu i wody, ostrożnie wlać macerat. Odstawić w zamkniętym naczyniu na 3 dni, potem przefiltrować i wlać do butelek. Nadaje się po kilku miesiącach.
Przepis ten wypróbowałam w zeszłym roku. Po odstaniu likier jest tak dobry, ze aż szkoda wlewać go do herbaty. Jest wprawdzie słodki, ale na tyle kwaskowy, ze można go żłopać bez rozcieńczenia.
* skórka z pomarańczy
* kawałek cynamonu
* szklanka miodu
* szklanka wody
* 1l winiaku
* pół szklanki spirytusu
Owoce trzeba dokładnie umyć, obrać z szypułek. Żeby ułatwić sobie prace, należy zbierać owoce dopiero po pierwszym przymrozku, są one wtedy dużo miększe i nie trzeba nawet wydobywać z nich pestek. Przygotowane owoce wrzucić do słoja z pokrojoną skórką pomarańczy i cynamonem, zalać winiakiem i spirytusem, zakorkować i zostawić na słońcu 2 tygodnie, codziennie potrząsać słojem. Potem przefiltrować. Zagotować syrop z miodu i wody, ostrożnie wlać macerat. Odstawić w zamkniętym naczyniu na 3 dni, potem przefiltrować i wlać do butelek. Nadaje się po kilku miesiącach.
Przepis ten wypróbowałam w zeszłym roku. Po odstaniu likier jest tak dobry, ze aż szkoda wlewać go do herbaty. Jest wprawdzie słodki, ale na tyle kwaskowy, ze można go żłopać bez rozcieńczenia.
-
- Posty: 86
- Rejestracja: poniedziałek, 1 cze 2009, 20:47
- Ulubiony Alkohol: własne wyroby, szczególnie o posmaku owocowym
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: południe mazowsza
- Otrzymał podziękowanie: 2 razy
-
Autor tematu - Posty: 27
- Rejestracja: sobota, 25 lip 2009, 18:58
- Krótko o sobie: Krotko (nawet tylko jednym słowem) jestem w stanie opisać jedynie moich wrogów:P
- Ulubiony Alkohol: cydr, likiery i krupniki
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Kontakt:
Re: Likier z owoców dzikiej róży
Ten przepis bardzo polecam. Proporcje podałam na 1l winiaku ale sama oczywiście też robię tego więcej, bo nie opłaca się męczyć dla jakichś aptekarskich ilości. Najgorsze z tego wszystkiego było zbieranie owoców (mroźno i kłująco ), ale jak już człowiek się napije, to szybko zapomni o wszystkich cierpieniach;)
-
- Posty: 86
- Rejestracja: poniedziałek, 1 cze 2009, 20:47
- Ulubiony Alkohol: własne wyroby, szczególnie o posmaku owocowym
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: południe mazowsza
- Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: Likier z owoców dzikiej róży
Witam i już na wstępie się zgadzam
Wracając z pracy przystanąłem na chwilę przy różanym krzewie w lesie i po zerwaniu ,,testowym'' kilkunastu owoców (a było już prawie ciemno a zimno chol...) potwierdzam, że trochę zachodu i zaangażowania w to trzeba włożyć
Dziękuję za odpowiedź i zachętę do działania.
Może jak się rozpędzę to i na winko też ,,uskubię'', choć najfajniej by było pomocników zwerbować. . .
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
Piotrek
Wracając z pracy przystanąłem na chwilę przy różanym krzewie w lesie i po zerwaniu ,,testowym'' kilkunastu owoców (a było już prawie ciemno a zimno chol...) potwierdzam, że trochę zachodu i zaangażowania w to trzeba włożyć
Dziękuję za odpowiedź i zachętę do działania.
Może jak się rozpędzę to i na winko też ,,uskubię'', choć najfajniej by było pomocników zwerbować. . .
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
Piotrek
Pozdrawiam, Piotrek
-
Autor tematu - Posty: 27
- Rejestracja: sobota, 25 lip 2009, 18:58
- Krótko o sobie: Krotko (nawet tylko jednym słowem) jestem w stanie opisać jedynie moich wrogów:P
- Ulubiony Alkohol: cydr, likiery i krupniki
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Kontakt:
Re: Likier z owoców dzikiej róży
Jak sobie przypomnę, ile pracy było z obieraniem tych owoców, to chyba sobie ułatwię tego roku zadanie i zostawię owoce w całości razem z szypułkami. Trochę je może tylko nadgniotę, żeby puszczały smaczek łatwiej. Ktoś się może orientuje, czy z tych szypułek jakiś syf straszny się nie zrobi?
Re: Likier z owoców dzikiej róży
Interesujacy przepis, mam tylko takie pytanie dotyczace wszelkich likierow i nalewek bez wzgledu na uzyte owoce: dlaczego nalezy sloik z owocami zalanymi alkoholem ustawic na sloncu? Mam z tym problem, wydaje mi sie, ze napoj bedzie bardziej wartosciowy jesli maceracja w alkoholu bedzie sie odbywac w ciemnym miejscu aby uniknac utraty skladnikow pod wplywem swiatla. Czy ktos moze podac swoja opinie na ten temat? I jeszcze jedna rzecz - uzycie miodu. Miod jest z pewnoscia zdrowszy niz cukier (mowie tu o miodzie surowym nie pasteryzowanym) ale poddawanie miodu wysokiej temperaturze zabija wszystko co w miodzie jest wartosciowe wiec nie widze tutaj wiekszej korzysci niz po prostu uzycie cukru z ktorego nalezy zrobic syrop i wyrzucic wszystkie zanieczyszczenia, ktore sie w tym procesie gromadza. Mnie interesuje robienie nalewek z owocow , ktore glownie chce uzywac jako "lekarstwo" wiec staram sie uzywac miodu surowego pomieszanego z mala iloscia syropu cukrowego i glukozy. Czy ktos ma doswiadczenie z uzyciem surowego (naturalnego, niepasteryzowanego)miodu?
-
- Posty: 1896
- Rejestracja: środa, 4 lut 2009, 23:18
- Krótko o sobie: Lekko ześwirowany.
- Ulubiony Alkohol: śliwki i jabłuszka, rzecz jasna. I wisienki...
- Status Alkoholowy: Konstruktor
- Lokalizacja: Droga Mleczna, Lokalna Grupa Galaktyk
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 78 razy
Re: Likier z owoców dzikiej róży
Lepiej szybko napisz kilka słów w dziale "Przedstaw się!", zanim jakiś moderator się skapnie, że tego nie zrobiłeś w pierwszym poście
Ja dosłodziłem nalewkę orzechową miodem prosto ze słoika zamiast cukrem. Bardzo dobrze wyszło.
A Słońce - mi tez się wydaje że to jakieś voodoo - nigdy nie robiłem nalewek na Słońcu.
Może to relikt z czasów, kiedy babcie zasypywały owoce w słojach cukrem i robiły w ten sposób syropy na zimę (cukier porządnie konserwuje) i stawiały na słoneczku, żeby zwiększyć temperaturę psim swędem i tanim kosztem, co przyspieszało rozpuszczanie cukru?
Ja dosłodziłem nalewkę orzechową miodem prosto ze słoika zamiast cukrem. Bardzo dobrze wyszło.
A Słońce - mi tez się wydaje że to jakieś voodoo - nigdy nie robiłem nalewek na Słońcu.
Może to relikt z czasów, kiedy babcie zasypywały owoce w słojach cukrem i robiły w ten sposób syropy na zimę (cukier porządnie konserwuje) i stawiały na słoneczku, żeby zwiększyć temperaturę psim swędem i tanim kosztem, co przyspieszało rozpuszczanie cukru?
ポーランド語が書けますちょっと。
得意は満月の仕業の酒です。
Spécialité: Chateau de Garage, serie: La Lune Pleine
Lux Lunae luceat nos!
Disclaimer: Moje uczestnictwo w tym forum ma charakter czysto edukacyjno poznawczy.
得意は満月の仕業の酒です。
Spécialité: Chateau de Garage, serie: La Lune Pleine
Lux Lunae luceat nos!
Disclaimer: Moje uczestnictwo w tym forum ma charakter czysto edukacyjno poznawczy.
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Likier z owoców dzikiej róży
Nie będę opisywał swoimi słowami - ale zacytuję kol. @Bogi z forum Domowych Winiarzy.
Myślę ,że nie będzie miał mi tego za złe.
Całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniami zawartymi w tym cytacie.
Nalewkarstwo to moja pasja od dziesięcioleci...
"...słońce jest wartością względną jeśli chodzi o nalewkarstwo i jego szersze aspekty. O gustach się nie dyskutuje, ale w tej kwestii nie można stać na pozycji albo za albo przeciw, bezwzględnie trzeba wypośrodkować. Z jednej strony istnieje przekonanie, że nalewki owocowe powinny być macerowane na słońcu, a nalewki ziołowe już raczej nie. Fakty temu przeczą; niektóre nalewki owocowe owszem zyskują na słońcu, a inne nie za bardzo-osobiście na słońcu macerowałem tylko wiśniówkę i brzoskwiniówkę czy dr, natomiast np. dereniówki nie poddawałem temu działaniu. Przy nalewkach sensu stricte należy oddzielić dwie kwestie, wystawianie na światło słoneczne i wystawianie na działanie światła (czytaj: ciepła).
Różnica polega na tym, że słońca nie jesteśmy w stanie przewidzieć (zajdzie, osłabnie, to tamto owo), więc będą wahania temperatury, w przypadku trzymania nalewki w pobliżu kaloryfera albo pieca, pojawia się czynnik ludzki-więc skłonny do błędów, bo możemy mieć wpływ na tę temperaturę. Z drugiej strony jednakże, poddając się działaniu słońca wyniki nasze nie będą przewidywalne, a nawet mogą nas zaskoczyć na plus.
Zmiany, jakie zachodzą podczas nagrzewania nalewki dotyczą głównie aspektu estetycznego-barwy oraz aspektu organoleptycznego czyli smaku. Aromat się nie zmienia aż tak, w przypadku mocnego słońca można go po prostu wyekstrahować szybciej vide w procesie maceracji słonecznej chartreuse-jeśli jest mocne słońce 1-2 dni wystarczą, jeśli mamy jakieś anomalie pogodowe, 3-5 trzeba poświęcić. Kwestia koloru w przypadku nalewek jest, tak jak pisałem, rzeczą estetyki, niemniej jednak kolor odgrywa 1/3 efektu, a nawet jeśli wyszedł nie bardzo, można go w każdej chwili poprawić. Z doświadczenia powiem, że nalewka wiśniowa i brzoskwiniowa miały kolor idealny, a dr miała kolor koncertowy, wszystkie trzy były na słońcu, natomiast dereniówka ma kolor wspaniały, a na słońcu nie siedziała, tak więc reguły nie ma.
Mity o wybuchaniu słojów, parowaniu spirytusu można między bajki włożyć-nie znam nikogo komu to się zdarzyło. A nawet jeśli taki ktoś by się znalazł, to bardzo mi przykro, ale to świadczy o kulejącym warsztacie, know-how danej osoby, a nie o metodzie. Zwłaszcza, że te metody możemy znaleźć w starych księgach, podane przez osoby, które się na tym znały.
Oczywiście na pewno znajdą się nalewki owocowe, którym słońce nie służy, ja w owocach jestem amatorem i mogę mówić tylko o tych, z którymi pracowałem. Dlatego niech wypowiedzą się w tej kwestii inni eksperci, tak jak Heniu, który już to uczynił, a jeśli chodzi o owoce ma wielkie doświadczenie w tej materii.
Przechodząc do ziołowych, z całą stanowczością stwierdzam, że jeśli zależy nam za zachowaniu pewnych niuansów kwiatowych, lekkich oraz ciekawej, jaskrawej barwy, słońce nie będzie nam w tym pomocne. Jednakowoż jeśli chcemy niuansów głębszych, mocniejszego koloru-niekoniecznie będącego odzwierciedleniem danego odcienia, ale pożądanego, wtenczas jak najbardziej. Faktem w tym przypadku jest, że większość likierów ziołowych etc jest barwiona słońcem lub innym rodzajem ciepła/światła, zaś sama maceracja zalecana jest również w obecności ciepła (tutaj już niekoniecznie światła). Kwestią tutaj jest też moc alkoholu, jakiego używamy do maceracji, im słabszy tym więcej słońca-czytaj ciepła, a przez to i czasu będziemy potrzebować, żeby wyekstrahować to, co najcenniejsze w ziołach (prosta kalkulacja: 24h w 60%=2 tygodnie w 40%)..."
Myślę ,że nie będzie miał mi tego za złe.
Całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniami zawartymi w tym cytacie.
Nalewkarstwo to moja pasja od dziesięcioleci...
"...słońce jest wartością względną jeśli chodzi o nalewkarstwo i jego szersze aspekty. O gustach się nie dyskutuje, ale w tej kwestii nie można stać na pozycji albo za albo przeciw, bezwzględnie trzeba wypośrodkować. Z jednej strony istnieje przekonanie, że nalewki owocowe powinny być macerowane na słońcu, a nalewki ziołowe już raczej nie. Fakty temu przeczą; niektóre nalewki owocowe owszem zyskują na słońcu, a inne nie za bardzo-osobiście na słońcu macerowałem tylko wiśniówkę i brzoskwiniówkę czy dr, natomiast np. dereniówki nie poddawałem temu działaniu. Przy nalewkach sensu stricte należy oddzielić dwie kwestie, wystawianie na światło słoneczne i wystawianie na działanie światła (czytaj: ciepła).
Różnica polega na tym, że słońca nie jesteśmy w stanie przewidzieć (zajdzie, osłabnie, to tamto owo), więc będą wahania temperatury, w przypadku trzymania nalewki w pobliżu kaloryfera albo pieca, pojawia się czynnik ludzki-więc skłonny do błędów, bo możemy mieć wpływ na tę temperaturę. Z drugiej strony jednakże, poddając się działaniu słońca wyniki nasze nie będą przewidywalne, a nawet mogą nas zaskoczyć na plus.
Zmiany, jakie zachodzą podczas nagrzewania nalewki dotyczą głównie aspektu estetycznego-barwy oraz aspektu organoleptycznego czyli smaku. Aromat się nie zmienia aż tak, w przypadku mocnego słońca można go po prostu wyekstrahować szybciej vide w procesie maceracji słonecznej chartreuse-jeśli jest mocne słońce 1-2 dni wystarczą, jeśli mamy jakieś anomalie pogodowe, 3-5 trzeba poświęcić. Kwestia koloru w przypadku nalewek jest, tak jak pisałem, rzeczą estetyki, niemniej jednak kolor odgrywa 1/3 efektu, a nawet jeśli wyszedł nie bardzo, można go w każdej chwili poprawić. Z doświadczenia powiem, że nalewka wiśniowa i brzoskwiniowa miały kolor idealny, a dr miała kolor koncertowy, wszystkie trzy były na słońcu, natomiast dereniówka ma kolor wspaniały, a na słońcu nie siedziała, tak więc reguły nie ma.
Mity o wybuchaniu słojów, parowaniu spirytusu można między bajki włożyć-nie znam nikogo komu to się zdarzyło. A nawet jeśli taki ktoś by się znalazł, to bardzo mi przykro, ale to świadczy o kulejącym warsztacie, know-how danej osoby, a nie o metodzie. Zwłaszcza, że te metody możemy znaleźć w starych księgach, podane przez osoby, które się na tym znały.
Oczywiście na pewno znajdą się nalewki owocowe, którym słońce nie służy, ja w owocach jestem amatorem i mogę mówić tylko o tych, z którymi pracowałem. Dlatego niech wypowiedzą się w tej kwestii inni eksperci, tak jak Heniu, który już to uczynił, a jeśli chodzi o owoce ma wielkie doświadczenie w tej materii.
Przechodząc do ziołowych, z całą stanowczością stwierdzam, że jeśli zależy nam za zachowaniu pewnych niuansów kwiatowych, lekkich oraz ciekawej, jaskrawej barwy, słońce nie będzie nam w tym pomocne. Jednakowoż jeśli chcemy niuansów głębszych, mocniejszego koloru-niekoniecznie będącego odzwierciedleniem danego odcienia, ale pożądanego, wtenczas jak najbardziej. Faktem w tym przypadku jest, że większość likierów ziołowych etc jest barwiona słońcem lub innym rodzajem ciepła/światła, zaś sama maceracja zalecana jest również w obecności ciepła (tutaj już niekoniecznie światła). Kwestią tutaj jest też moc alkoholu, jakiego używamy do maceracji, im słabszy tym więcej słońca-czytaj ciepła, a przez to i czasu będziemy potrzebować, żeby wyekstrahować to, co najcenniejsze w ziołach (prosta kalkulacja: 24h w 60%=2 tygodnie w 40%)..."
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 92
- Rejestracja: czwartek, 26 lip 2012, 21:26
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Wino
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Kraśnik
- Podziękował: 5 razy
- Otrzymał podziękowanie: 4 razy
-
- Posty: 82
- Rejestracja: wtorek, 30 paź 2012, 19:34
- Krótko o sobie: Homo sum, humani nihil alienum a me esse puto
- Ulubiony Alkohol: wino, nalewki, bimberek.
- Status Alkoholowy: Producent Domowy
- Lokalizacja: Świebodzice
- Podziękował: 2 razy
- Otrzymał podziękowanie: 6 razy
Re: Likier z owoców dzikiej róży
Chciałbym podzielić się przepisem na likier z róży. Zrywamy różę przed przymrozkami aby była twarda następnie myjemy i obieramy z ogonków i resztek kwiatowych część róży dryluję z pestek. Następnie wsypuję do słoja 1 kg owoców i zasypuję 600 g cukru i stawiam w ciepłym i słonecznym miejscu do momentu aż cukier całkiem się rozpuści. Wtedy wlewam 750 ml spirytusu i szklankę wody i po trzech tygodniach zlewam oraz filtruję po uprzednim dolaniu 2 szklanek wody. Okres w którym dojrzewa likierek to 3 do 6 miesięcy w chłodnym i ciemnym miejscu. Jest to najbardziej ulubiony likier mojej żony która pomaga mi wtedy w zbiorach róży.
My tu gadu gadu a sąsiad śliwki rwie i pędzi!
Re: Likier z owoców dzikiej róży
Bardzo duża ilość owoców i cukru jak na ~2 l ostatecznego produktu, no i procent odpowiedni wychodzi. Pewnie dlatego wielką fanką jest małżonka. W tym sezonie mam upatrzone ładne krzaczki z różą, spróbuję zrobić część wg tego przepisu, oraz popróbuje innych proporcji , lubię bardziej wytrawne smaki. Nie wiem tylko czy uda mi się już wyprodukować własne 95 %.wsypuję do słoja 1 kg owoców i zasypuję 600 g cukru i stawiam w ciepłym i słonecznym miejscu do momentu aż cukier całkiem się rozpuści. Wtedy wlewam 750 ml spirytusu i szklankę wody i po trzech tygodniach zlewam oraz filtruję po uprzednim dolaniu 2 szklanek wody