Witam wszystkich
Popatrzyłem w temat i postanowiłem napisać kilka słów na temat swoich doświadczeń ze zbożówką. W roku pańskim 2009 postanowiłem zrobić żytniówkę. Po ziarno udałem się do sąsiada. Nie miła czystego żyta, było zanieczyszczone jęczmieniem ale co tam, darowanemu koniowi ...
Zbytnio się przepisem nie przejmowałem, zrobiłem tak - na oko. 7-8 kg zboża umyłem wrzuciłem do beki 60 litrowej. Zalałem wszystko ok 40 litrami syropu, przy czym skład był 1kg cukru na 4l wody. Do tego dodałem drożdże gorzelniane. Wszystko stało niecałe 2 tygodnie, aż nie wyczuwałem żadnej słodyczy w nastawie. Jak zlałem płyn okazało się że ziarno tak spęczniało, że zajmowało ok 1/3 beki i kupa płynu w ziarnie poszła na kompostownik. Destylowałem sam płyn dwa razy - zwykły garnuszek pot-stil. No i co wyszło? Ano to, że psoty nie dało się pić!!
Dość silnie śmierdziało zakwasem żytnim - szwagier rzekł, że wali dzieżą, cokolwiek by to znaczyło
Stwierdziliśmy, że pewnie było za dużo zboża a urobek zniesmaczeni odstawiliśmy w najciemniejszy kąt piwnicy. W zeszły weekend stwierdziliśmy, że czas by to wreszcie przedestylować trzeci a w razie konieczności i czwarty raz, ew. wynieść do sąsiada i puścić przez kolumnę. Otworzyłem gąsiorek, powąchaliśmy i ...
ano właśnie, zapach zakwasu znikł a pojawiła się jakaś owocowa nutka. Jak spróbowaliśmy to normalnie szok, niebo w gębie
Wyraźny OWOCOWY smak, co za owoc to ciężko jednoznacznie powiedzieć, dla mnie to coś z posmakiem żurawiny. Daliśmy to innym do przetestowania i nie było człowieka, który by nie powiedział że to owocówka. Koniecznie będziemy musieli to powtórzyć, tylko w większej ilości a i innym radzę spróbować. Tylko proszę pamiętać - CZAS - to się najbardziej liczy a niecierpliwi niech popróbują z czymś innym.