- Podwieziesz? Podwieź, tylko masło... - prosi.
- Nie! Bo znowu będziesz! Jedź sama! - odpowiadam.
- No podwieź, no weź, no chodź... - i tak w kółko, z trzepotaniem powiekami, głaskaniem itd., aż w końcu użebrała.
Jak to jest, że choć w supermarketach szafy, półki i regały zaparkowano w prosto-strzelistych i pod ekierkę ustawionych rzędach, kobieta zwiedza je i tak ruchem konika szachowego?! Jak to jest, że na wyrywki pytana, gdzie co stoi/leży/się znajduje i zna topografię lepiej od obsługi, to k* zawsze znajdzie coś z napisem "nowość", "okazja" lub o świeżym cytrynowym zapachu?! I jak to k* jest, że choć nawet bez "napierwszegorzutuoka" widać, że to g*, to najpierw to g* musi tydzień odleżeć w domu, żeby g* się stało.
- Masło i wracam! - rzuca i mknie w podskokach między mydło i powidło. A ja siedzę. Siedzę sobie w samochodzie na pustoszejącym parkingu i rozmyślam o duperelach. O, lampy włączyli, bo mrok powoli zapada. W końcu wytacza się z wózkiem. Widząc morderstwo na mojej gębie, macha łapką i już z daleka woła z uśmiechem:
- Kupiłam ci burbona! Dużego!
No, przyznam, że mnie zatkało, więc z takim udawanym brakiem zainteresowania pytam zupełnie niezaciekawiony:
- Taaa, jakiego?
- Waniliowy! Dwa i pół litra! I niedrogo! - woła i sama rozpakowała wózek.
Jedziemy. Aż mnie skręca, ale milczę. Żona to jest jednak wspaniała rzecz i instytucja. Ty myślisz, że ona wydaje pieniądze na kolejne g*, a ona tymczasem kupuje ci burbona! Całe 2,5 litra kupowane z myślą o tobie!
Chyba kiedyś wyjdę sobie za nią raz jeszcze.
![Rolling Eyes :roll:](https://alkohole-domowe.com/forum/images/smilies/icon_rolleyes.gif)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.