Problem z zatrzymaniem fermentacji
Czesc, jestem tu nowy, zacząłem robić winko , ma juz 2,5 miesiąca. Przestało bulgotać więc dziś zagrzałem je do 50 C (wyczytałem, że nie wolno zagotować ale przy takiej temp drożdze umrą), dosypałem troszke pirosiarczynu (wino ma 4l więc dałem tego paręnaście ziarenek) i trochę cukru, jakieś 300g żeby było pół wytrawne. No i zaczęło na nowo bulgotać
Jak zatrzymać fermentację bo chciałbym do butelek zlać?
Jak zatrzymać fermentację bo chciałbym do butelek zlać?
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Serwus
Jeśli decydujesz się na chemię, pirosiarczynu moim zdaniem wystarczy 1g/10L. Możesz ją zatrzymać alkoholem- dolewając spirytusu lub dosypując cukru, poprzez dalszą fermentację, drożdże padną od nadmiaru alkoholu. Po za tym dobrym sposobem jest pasteryzacja. Z butelkowaniem się nie śpiesz. Daj mu odpocząć w balonie. Za pół roku, znad osadu zlejesz i zabutelkujesz.
Poza tym uważam, że doslodzenie 300g cukru w 4l wina, półwytrawnego ci nie stworzy. Słodkie to będzie.
Jeśli decydujesz się na chemię, pirosiarczynu moim zdaniem wystarczy 1g/10L. Możesz ją zatrzymać alkoholem- dolewając spirytusu lub dosypując cukru, poprzez dalszą fermentację, drożdże padną od nadmiaru alkoholu. Po za tym dobrym sposobem jest pasteryzacja. Z butelkowaniem się nie śpiesz. Daj mu odpocząć w balonie. Za pół roku, znad osadu zlejesz i zabutelkujesz.
Poza tym uważam, że doslodzenie 300g cukru w 4l wina, półwytrawnego ci nie stworzy. Słodkie to będzie.
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Nie ukrywam, że wolałbym bez chemii bo po to się robi domowe winko ale jak wspomniałem to mój pierwszy raz i chciałem być pewny, że będzie zatrzymana fermentacja. Rano widać, że praca chyba ustała, więc zaczęły zapewne działać moje sposoby czyli podgrzanie i dosypanie piro. Osadu już nie było wczoraj, widać wino jest klarowne (przynajmniej jak dla mnie). Jeśli mam poczekać z butelkowaniem, to raczej butelki zatrzymam na następny nastaw bo te 4 litry się szybciej rozejdą
W kuble fermentacyjnym mam 2 tygodniowy nastaw z aroni i jabłek. W związku z tym mam pytania uszczegółowiające sposoby zatrzymania fermentacji.
Nie chcę dolewać spirytusu bo wino głównie będzie dla żony, pozostaje zatem dosypywanie cukru lub pasteryzacja.
Mam rozumieć, że dosypywanie cukru polega na tym, że sypiemy- pracuje, sypiemy- pracuje aż w końcu dosypanie nie spowoduje pracy drożdży bo będzie dużo alkoholu i zacznie tworzyć się słodsze?
Dobrze rozumiem, że pasteryzacja do 50C wystarczy? Wino nie wietrzeje podczas takiego procesu?
W kuble fermentacyjnym mam 2 tygodniowy nastaw z aroni i jabłek. W związku z tym mam pytania uszczegółowiające sposoby zatrzymania fermentacji.
Nie chcę dolewać spirytusu bo wino głównie będzie dla żony, pozostaje zatem dosypywanie cukru lub pasteryzacja.
Mam rozumieć, że dosypywanie cukru polega na tym, że sypiemy- pracuje, sypiemy- pracuje aż w końcu dosypanie nie spowoduje pracy drożdży bo będzie dużo alkoholu i zacznie tworzyć się słodsze?
Dobrze rozumiem, że pasteryzacja do 50C wystarczy? Wino nie wietrzeje podczas takiego procesu?
-
- Posty: 1541
- Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
- Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
- Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
- Status Alkoholowy: Producent Domowy
- Podziękował: 135 razy
- Otrzymał podziękowanie: 219 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Sprawdź sobie jaką wytrzymałość na alkohol mają Twoje drożdże, jeżeli moc wina jest dla Ciebie rzeczą drugorzędną, to po prostu daj tyle cukru, żeby drożdże padły z powodu za wysokiego dla nich poziomu alkoholu, to najprostsza i najbezpieczniejsza metoda. Poziom alkoholu obliczasz ze wzoru: 17g (cukru na każdy 1% alkoholu) x ilość litrów wina x planowana moc wina. Czyli przy 15% i 20l masz 17g x 20l x 15% = 5100g i tyle cukru powinno być w nastawie. Od tych 5100g powinieneś odjąć cukier zawarty w owocach, o ile mierzyłeś BLG samego soku przed dodaniem cukru.
Kolego, trochę za szybko to butelkowanie. Zasada jest taka, że czy później się butelkuje, tym lepiej dla wina. Ja osobiście trzymam wina w balonach minimum rok czasu. Czas też robi swoje i na razie udawało mi się pozbyć drożdży poprzez długi czas. Ponoć nie zawsze to funkcjonuje, ale u mnie zawsze działało. Nawet jak drożdże miały powiedzmy wytrzymałość do 18%, a ja planowałem wino o mocy 12%, to po dłuższym czasie nie wznawiały już pracy. Na miesiąc przed butelkowaniem dodawałem małą ilość cukru i obserwowałem, czy przypadkiem się robaki nie obudzą. Jak fermentacja się nie wznawiała, to butelkowałem.Robert74k pisze:zacząłem robić winko , ma juz 2,5 miesiąca.
Sprawdź sobie jaką wytrzymałość na alkohol mają Twoje drożdże, jeżeli moc wina jest dla Ciebie rzeczą drugorzędną, to po prostu daj tyle cukru, żeby drożdże padły z powodu za wysokiego dla nich poziomu alkoholu, to najprostsza i najbezpieczniejsza metoda. Poziom alkoholu obliczasz ze wzoru: 17g (cukru na każdy 1% alkoholu) x ilość litrów wina x planowana moc wina. Czyli przy 15% i 20l masz 17g x 20l x 15% = 5100g i tyle cukru powinno być w nastawie. Od tych 5100g powinieneś odjąć cukier zawarty w owocach, o ile mierzyłeś BLG samego soku przed dodaniem cukru.
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
-
- Posty: 33
- Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2014, 07:51
- Status Alkoholowy: Producent Nalewek
- Podziękował: 6 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Najtaniej i najszybciej by przerwać fermentację to należy "przeziębić" wino. Ale jak kolega wyżej pisał za szybko, 2,5 miesiąca to stanowczo dopiero, a nie już. Jeśli nie ma dużo wolnej przestrzeni dla powietrza w balonie z winem i woda w rurce fermentacyjnej jest to może bez butelkowania stać naprawdę długo. Tylko należy pilnować by nie było zbyt długo z osadem na dnie, bo będzie myszowate
"Można żyć kiedy żyć się godzi i umrzeć kiedy umrzeć trzeba"
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 846 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Rozlej do buteleczej 50ml i sprzedawaj jako zestawy do restartu.
Jak ci się śpieszy to ugotuj.
A jak nie śpieszy to butelkuj, tylko nie na te święta, następne. Do Marca masz czas.
Co do morderstwa wina, cóż najlepiej jakby padło ze starości.
Wysoka temperatura owszem działa, chemia również, wyziębienie wina niestety nie.
Drożdże w niskiej temperaturze zwalniają tempo, w bardzo niskiej przestają pracować, lecz przy powrocie do dobrych warunków wznowią pracę, obudzą się z hibernacji.
A 2,5 miesięczne winko to jeszcze dzieciak w pieluszkach, to wymaga czasu, a każda nasza ingerencja jest tylko ze szkodą dla wina, smaku i aromatu.
Więcej gmerajmy to więcej będzie zakażeń i płaczu bo winko...zaoctowało.
To nie cukrówka na babuni, w Poniedziałek nastaw, Czwartek na rurki, w Piątek Chlejemy.
Zresztą i są tacy co zaczną chlać w Czwartek.
Albo robimy dobre pełne winko, albo sikacz patykiem pisany z siarą w składzie.
Problem nie leży w zatrzymaniu fermentacji, a powstrzymaniu winiarza, aby zaniechał swych niecnych zamiarów.
Jak ci się śpieszy to ugotuj.
A jak nie śpieszy to butelkuj, tylko nie na te święta, następne. Do Marca masz czas.
Co do morderstwa wina, cóż najlepiej jakby padło ze starości.
Wysoka temperatura owszem działa, chemia również, wyziębienie wina niestety nie.
Drożdże w niskiej temperaturze zwalniają tempo, w bardzo niskiej przestają pracować, lecz przy powrocie do dobrych warunków wznowią pracę, obudzą się z hibernacji.
A 2,5 miesięczne winko to jeszcze dzieciak w pieluszkach, to wymaga czasu, a każda nasza ingerencja jest tylko ze szkodą dla wina, smaku i aromatu.
Więcej gmerajmy to więcej będzie zakażeń i płaczu bo winko...zaoctowało.
To nie cukrówka na babuni, w Poniedziałek nastaw, Czwartek na rurki, w Piątek Chlejemy.
Zresztą i są tacy co zaczną chlać w Czwartek.
Albo robimy dobre pełne winko, albo sikacz patykiem pisany z siarą w składzie.
Problem nie leży w zatrzymaniu fermentacji, a powstrzymaniu winiarza, aby zaniechał swych niecnych zamiarów.
Ostatnio zmieniony czwartek, 16 gru 2021, 10:37 przez rozrywek, łącznie zmieniany 1 raz.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 33
- Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2014, 07:51
- Status Alkoholowy: Producent Nalewek
- Podziękował: 6 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Niektóra literatura podaje przecież, że maderyzacja daje nam barwiony sok alkoholowy, a nie prawdziwe wino, a podgrzewanie do 55-60 stopni nawet na krótko już zmiany nam da, pewnie dla większości zwykłych zjadaczy chleba wszystko jedno w odbiorze smakowym, no ale gdy wiesz, że proces się zadział to jakoś gorzej mimo wszystko podchodzi, przynajmniej mnie.
Przeziębienie jest skuteczne by zatrzymać fermentację, należy tylko pamiętać, że powrót do normalnej temperatury, następuje dopiero z chwilą gdy bierzemy butelkę do spożycia, więc jest do wykonania w chłodnych miesiącach, by przed wiosną leżało sobie zabutelkowane w tych 10 stopniach w piwniczce. Co nie zmienia faktu, że czterech liter urywać nie będzie przynajmniej smakowo, bo przy większej wypitej ilości to jednak duża zawartość drożdży swoje może zrobićjakis1234 pisze:Jedna z najbardziej zawodnych metod, nawet przemrożenie w większości wypadków nie zabija drożdży.Najtaniej i najszybciej by przerwać fermentację to należy "przeziębić" wino.
Ale przecież tyle stopni wystarczy by zmienić smak i aromat wina w stosunku do niemordowanego jak to wyżej ujęte.jakis1234 pisze:Już lepiej podgrzać do tych 55-60 stopni.
Niektóra literatura podaje przecież, że maderyzacja daje nam barwiony sok alkoholowy, a nie prawdziwe wino, a podgrzewanie do 55-60 stopni nawet na krótko już zmiany nam da, pewnie dla większości zwykłych zjadaczy chleba wszystko jedno w odbiorze smakowym, no ale gdy wiesz, że proces się zadział to jakoś gorzej mimo wszystko podchodzi, przynajmniej mnie.
"Można żyć kiedy żyć się godzi i umrzeć kiedy umrzeć trzeba"
-
- Posty: 1541
- Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
- Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
- Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
- Status Alkoholowy: Producent Domowy
- Podziękował: 135 razy
- Otrzymał podziękowanie: 219 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Tak więc, jak nie masz NAJMNIEJSZEGO pojęcia o tym co piszesz, to może z wykładowcy stań się słuchaczem....
Nie sądzę, drożdże przechowuje się w lodówce, żeby zachowały jak najdłuższą żywotność. Do tego nie każdy ma piwniczkę z temp. 10*C, a nawet jak ma, to nie gwarantuje to w żaden sposób, że drożdże się nie obudzą. Kiedyś zrobiłem starter drożdżowy i coś mi pilnego wypadło, więc dałem go do lodówki, żeby skończyć na następny dzień. Po 12 godzinach cała lodówka była zapaćkana, bo wszystko wylazło z kolby. Tak więc Twoje rady są idealne na zrobienie granatów.Takeda pisze:Przeziębienie jest skuteczne by zatrzymać fermentację
I tu też się mylisz kolego, podgrzewanie nie daje żadnych zmian organoleptycznych, nie wolno tylko zagotować wina.Takeda pisze:podgrzewanie do 55-60 stopni nawet na krótko już zmiany nam da
Tak więc, jak nie masz NAJMNIEJSZEGO pojęcia o tym co piszesz, to może z wykładowcy stań się słuchaczem....
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
-
- Posty: 33
- Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2014, 07:51
- Status Alkoholowy: Producent Nalewek
- Podziękował: 6 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Może się nie znam, ale masz tu na szybkiego link, tam masz też wypis z literatury na jakiej autor się opierał. I jakoś odwrotnie od ciebie wychodzi, kwestia czy zmiana jest istotna.
https://mfiles.pl/pl/index.php/Maderyzacja
Cieślaka i Lewickiego mam w domu, myślę że jednak coś tam wiedzą bo inaczej kto by to wydał, no ale w dzisiejszych czasach nie wiadomo.
Nie było moją intencją by ktoś poczuł się jak uczniak przez moje wypowiedzi, które są podparte jakąś tam wiedzą teoretyczną i praktyczną, gdybym nie miał jak piszesz, albo raczej jak tutaj wykrzykujesz NAJMNIEJSZEGO pojęcia po prostu nic bym nie napisał w tym temacie. Nie raz przeziębiło mi się wino z różnych przyczyn. Od nieobecności po czasowo-pogodowe i musiałem biegać z nim do ciepłych pomieszczeń, a i czasem zdarzało mi się od nowa szczepić bo po prawie 5 miesiącach w chłodzie ni diabła nie chciało ruszyć, bo nie było z czego.
Na koniec podsumowując:
Napisałem że przeziębienie zatrzymuje fermentację bo to prawda. Nie napisałem że zabija drożdże bo tego nie robi, nie pisałem, że nie ruszy z powrotem w odpowiedniej temperaturze.
Napisałem, że podgrzanie wina do 55-60 stopni zmienia smak bo ta temperatura zawiera się w widełkach maderyzacji, a tam EKSPERCI twierdzą że zmienia organoleptycznie jak to ładnie ująłeś wino, ba w tym celu jest stosowana, i to na tych ekspertach się opierałem
Napisałem w tym poście, że nie sądzę i nie powinno być granatów z wina schłodzonego i następnie przechowywanego w 10 stopniach. Nie że nigdy tego nie zrobi, bo na upartego to i można palec w d.... złamać. Ty wyskakujesz, że nie każdy ma piwniczkę na 10 stopni. Nie masz? Nie możesz tak robić, podałem konieczny warunek.
I ostatnie. Twój starter jako przykład, że nie działa temperatura jest trochę z czterech liter. Zakwas utrzymujesz w lodówce podkarmiając (żyje, a raczej wegetuje przez duże stężenie), tak i działa prawie jak ten twój starter. Ale wino należy porównać do ciasta drożdżowego, zrób je, wrzuć na parę godzin w 3 stopnie, potem do lodówki na 10 stopni i mi powiedz jak pięknie wyrosło.
pozdrawiam
PS: Jak cię to gryzie to ok nie muszę się odzywać, zrobię 3 doktoraty, 5 fakultetów i wtedy dopiero przyjdę na forum wypowiadać się wklejając wszędzie skany uprawnień do wypowiadania się, ale podejrzewam, że to i tak nic nie zmieni bo wtedy wyskoczysz z wykształciuchem Nie podejrzewałem siebie o manierę wypowiadania jak wykładowca to pewnie za dużo telewizji...
Nie sądzę. Schłodzenie wina do 2-3 stopni, gdy ma większość cukru przerobionego, do tego mniejszą ilość w jednostce miary drożdży niż ten twój starter, a następnie podniesienie temperatury do 10 stopni przy przechowaniu w żadnym wypadku nie powinno spowodować przebudzenia się drożdży. Po to jest właśnie taka temperatura by drożdże nie pracowały, taka "anabioza". Więc granatów nie powinno być, ba zawsze powinien mi wychodzić gdyby było jak piszesz szampan agrestowy, a cholera raz na 3-4 podejścia nie wychodzą bąbelki bo się pospieszyłem z zejściem do piwnicy.kiwitom23 pisze:Nie sądzę, drożdże przechowuje się w lodówce, żeby zachowały jak najdłuższą żywotność. Do tego nie każdy ma piwniczkę z temp. 10*C, a nawet jak ma, to nie gwarantuje to w żaden sposób, że drożdże się nie obudzą. Kiedyś zrobiłem starter drożdżowy i coś mi pilnego wypadło, więc dałem go do lodówki, żeby skończyć na następny dzień. Po 12 godzinach cała lodówka była zapaćkana, bo wszystko wylazło z kolby. Tak więc Twoje rady są idealne na zrobienie granatów.Takeda pisze:Przeziębienie jest skuteczne by zatrzymać fermentację
Tryb samca alfa widzę się załączył. Zasikałem twój teren czy czujesz się zagrożony?kiwitom23 pisze:I tu też się mylisz kolego, podgrzewanie nie daje żadnych zmian organoleptycznych, nie wolno tylko zagotować wina.Takeda pisze:podgrzewanie do 55-60 stopni nawet na krótko już zmiany nam da
Tak więc, jak nie masz NAJMNIEJSZEGO pojęcia o tym co piszesz, to może z wykładowcy stań się słuchaczem....
Może się nie znam, ale masz tu na szybkiego link, tam masz też wypis z literatury na jakiej autor się opierał. I jakoś odwrotnie od ciebie wychodzi, kwestia czy zmiana jest istotna.
https://mfiles.pl/pl/index.php/Maderyzacja
Cieślaka i Lewickiego mam w domu, myślę że jednak coś tam wiedzą bo inaczej kto by to wydał, no ale w dzisiejszych czasach nie wiadomo.
Nie było moją intencją by ktoś poczuł się jak uczniak przez moje wypowiedzi, które są podparte jakąś tam wiedzą teoretyczną i praktyczną, gdybym nie miał jak piszesz, albo raczej jak tutaj wykrzykujesz NAJMNIEJSZEGO pojęcia po prostu nic bym nie napisał w tym temacie. Nie raz przeziębiło mi się wino z różnych przyczyn. Od nieobecności po czasowo-pogodowe i musiałem biegać z nim do ciepłych pomieszczeń, a i czasem zdarzało mi się od nowa szczepić bo po prawie 5 miesiącach w chłodzie ni diabła nie chciało ruszyć, bo nie było z czego.
Na koniec podsumowując:
Napisałem że przeziębienie zatrzymuje fermentację bo to prawda. Nie napisałem że zabija drożdże bo tego nie robi, nie pisałem, że nie ruszy z powrotem w odpowiedniej temperaturze.
Napisałem, że podgrzanie wina do 55-60 stopni zmienia smak bo ta temperatura zawiera się w widełkach maderyzacji, a tam EKSPERCI twierdzą że zmienia organoleptycznie jak to ładnie ująłeś wino, ba w tym celu jest stosowana, i to na tych ekspertach się opierałem
Napisałem w tym poście, że nie sądzę i nie powinno być granatów z wina schłodzonego i następnie przechowywanego w 10 stopniach. Nie że nigdy tego nie zrobi, bo na upartego to i można palec w d.... złamać. Ty wyskakujesz, że nie każdy ma piwniczkę na 10 stopni. Nie masz? Nie możesz tak robić, podałem konieczny warunek.
I ostatnie. Twój starter jako przykład, że nie działa temperatura jest trochę z czterech liter. Zakwas utrzymujesz w lodówce podkarmiając (żyje, a raczej wegetuje przez duże stężenie), tak i działa prawie jak ten twój starter. Ale wino należy porównać do ciasta drożdżowego, zrób je, wrzuć na parę godzin w 3 stopnie, potem do lodówki na 10 stopni i mi powiedz jak pięknie wyrosło.
pozdrawiam
PS: Jak cię to gryzie to ok nie muszę się odzywać, zrobię 3 doktoraty, 5 fakultetów i wtedy dopiero przyjdę na forum wypowiadać się wklejając wszędzie skany uprawnień do wypowiadania się, ale podejrzewam, że to i tak nic nie zmieni bo wtedy wyskoczysz z wykształciuchem Nie podejrzewałem siebie o manierę wypowiadania jak wykładowca to pewnie za dużo telewizji...
Ostatnio zmieniony czwartek, 16 gru 2021, 19:40 przez Takeda, łącznie zmieniany 2 razy.
"Można żyć kiedy żyć się godzi i umrzeć kiedy umrzeć trzeba"
-
- Posty: 985
- Rejestracja: poniedziałek, 11 maja 2009, 17:36
- Krótko o sobie: I ain't no nice guy after all
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Podziękował: 12 razy
- Otrzymał podziękowanie: 218 razy
- Kontakt:
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Po pierwsze primo - proszę bez osobistych wycieczek...
A teraz do rzeczy...
- wychłodzenie a przerwanie fermentacji - kwestia drożdży, ale oczywiście obniżenie temperatury najpierw fermentację spowolni a w pewnym momencie zatrzyma. Przy czym drożdże nie umierają tylko hibernują. Po ponownym ogrzaniu fermentacja zostanie wznowiona. Swego czasu zamroziłem 25l piwa... chciałem robić cold crusha, ale coś poszło nie tak i 2 x 12,5l zmroziło się do dna - rozmroziłem, zabutelkowałem... dłużej trwało ale się nagazowało...
- pasteryzacja wina - czyli podgrzanie wina do ok 60C - nie na chwilę tylko minimum godzinę... Działa tak jak i w przypadku dżemów, soków, mięs i innej spożywki. Drożdże zabije, przy okazji zabij też inne mikroorganizmy - coś tam może zrobi formy przetrwalnikowe, ale wino to słabe środowisko do rozwoju. Ja bym nie polecał - zwłaszcza do delikatnych win - mimo wszystko część aromatów odparuje i smak może pójść w stronę kompotów.
- pasteryzacja to nie jest maderyzacja... maderyzacja jest specyficzną formą starzenia win południowych raczej wzmacnianych. Beczki faktycznie trzyma się w ogrzewanym otoczeniu i zmienia to smak wina na plus. Wyższa temperatura przyśpiesza procesy biochemiczne, ale nie dzieje się to w godzinę czy dwie a trwa miesiącami. O maderyzacji z dębem pisał też Cieślak w książkach o wódkach gatunkowych - ja stosowałem z kostkami dębu i polecam.
- piro - bardzo dobry sposób na drożdże - w zasadzie tylko bajanusy są oporne. Ubija drożdże, konserwuje wino, zmniejsza utlenianie, ułatwia klarowanie...
Tak jak koledzy piszą - nieco pośpieszyłeś się z butelkowaniem, ale jeśli wino faktycznie nagrzało się do 50C to nie raczej nie będzie problemu po dosłodzeniu.
Generalnie po ustaniu fermentacji burzliwej - która nie trwa przecież w normalnych warunkach jakoś specjalnie długo - powinieneś zlać na cichą - pod korek. Po pierwszym zlaniu osad wytrąci się bardzo szybko - więc po miesiącu spokojnie możesz zlać po raz kolejny. Przy drugim zlaniu siarkuj - tak jak defacto pisał 1g/10l - potem obserwuj klarowanie się wina i formowanie osadu... pewnie w 3 miesiącu można śmiało zlewać kolejny raz... I teraz opcje dwie - jak możesz, masz naczynia i warunki - trzymaj w dużym zbiorniku pod korek i niech dojrzewa. Ale możesz też butelkować i dojrzewać w butelkach - co daje gorsze efekty. Przed butelkowaniem powinieneś zrobić test - próbka 100ml dodać cukier i do temperatury pokojowej - dla 100% pewności.
Jest też opcja przekonania się do win wytrawnych co ogranicza nieco ilość owoców (nie wszystko na wytrawnie smakuje dobrze) i moc wina, ale też niweluje problemy z dosładzaniem potem.
A teraz do rzeczy...
- wychłodzenie a przerwanie fermentacji - kwestia drożdży, ale oczywiście obniżenie temperatury najpierw fermentację spowolni a w pewnym momencie zatrzyma. Przy czym drożdże nie umierają tylko hibernują. Po ponownym ogrzaniu fermentacja zostanie wznowiona. Swego czasu zamroziłem 25l piwa... chciałem robić cold crusha, ale coś poszło nie tak i 2 x 12,5l zmroziło się do dna - rozmroziłem, zabutelkowałem... dłużej trwało ale się nagazowało...
- pasteryzacja wina - czyli podgrzanie wina do ok 60C - nie na chwilę tylko minimum godzinę... Działa tak jak i w przypadku dżemów, soków, mięs i innej spożywki. Drożdże zabije, przy okazji zabij też inne mikroorganizmy - coś tam może zrobi formy przetrwalnikowe, ale wino to słabe środowisko do rozwoju. Ja bym nie polecał - zwłaszcza do delikatnych win - mimo wszystko część aromatów odparuje i smak może pójść w stronę kompotów.
- pasteryzacja to nie jest maderyzacja... maderyzacja jest specyficzną formą starzenia win południowych raczej wzmacnianych. Beczki faktycznie trzyma się w ogrzewanym otoczeniu i zmienia to smak wina na plus. Wyższa temperatura przyśpiesza procesy biochemiczne, ale nie dzieje się to w godzinę czy dwie a trwa miesiącami. O maderyzacji z dębem pisał też Cieślak w książkach o wódkach gatunkowych - ja stosowałem z kostkami dębu i polecam.
- piro - bardzo dobry sposób na drożdże - w zasadzie tylko bajanusy są oporne. Ubija drożdże, konserwuje wino, zmniejsza utlenianie, ułatwia klarowanie...
Tak jak koledzy piszą - nieco pośpieszyłeś się z butelkowaniem, ale jeśli wino faktycznie nagrzało się do 50C to nie raczej nie będzie problemu po dosłodzeniu.
Generalnie po ustaniu fermentacji burzliwej - która nie trwa przecież w normalnych warunkach jakoś specjalnie długo - powinieneś zlać na cichą - pod korek. Po pierwszym zlaniu osad wytrąci się bardzo szybko - więc po miesiącu spokojnie możesz zlać po raz kolejny. Przy drugim zlaniu siarkuj - tak jak defacto pisał 1g/10l - potem obserwuj klarowanie się wina i formowanie osadu... pewnie w 3 miesiącu można śmiało zlewać kolejny raz... I teraz opcje dwie - jak możesz, masz naczynia i warunki - trzymaj w dużym zbiorniku pod korek i niech dojrzewa. Ale możesz też butelkować i dojrzewać w butelkach - co daje gorsze efekty. Przed butelkowaniem powinieneś zrobić test - próbka 100ml dodać cukier i do temperatury pokojowej - dla 100% pewności.
Jest też opcja przekonania się do win wytrawnych co ogranicza nieco ilość owoców (nie wszystko na wytrawnie smakuje dobrze) i moc wina, ale też niweluje problemy z dosładzaniem potem.
Ostatnio zmieniony piątek, 17 gru 2021, 13:02 przez manowar, łącznie zmieniany 2 razy.
Pierwszego nie przepijam, drugiego zresztą też, trzeciego i czwartego, i piątego też nie!
Na kolorowe drinki wiem, że jest teraz moda, dla mnie drink najlepszy to spirytus plus woda!
https://www.facebook.com/PiwniceRedutowe/ - moje przygody alkoholowe
Na kolorowe drinki wiem, że jest teraz moda, dla mnie drink najlepszy to spirytus plus woda!
https://www.facebook.com/PiwniceRedutowe/ - moje przygody alkoholowe
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 846 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Tutaj należy zastosować specjalną nowoczesną technologię.
Rewolucyjną, a zarazem prostą.
Opracowaną przez najlepszych Francuskich jaskiniowców.
System...La' WPIZDU.
L..aiku
A..matorze:
W..yniesienie
P..iwnicowanie
I..gnorowanie
Z..apomnienie
D..ojrzewanie
U..ciecha.
I wpizdu z tym do piwnicy.
I cały misterny plan wcale nie wpizdu.
A mniodzio trunek nie w...du wylądował, a na stole.
Pozdrawiam. Stefan ' Siara' Siarzewski.
Nie pirosiarczan. Siara bez Siary.
Rewolucyjną, a zarazem prostą.
Opracowaną przez najlepszych Francuskich jaskiniowców.
System...La' WPIZDU.
L..aiku
A..matorze:
W..yniesienie
P..iwnicowanie
I..gnorowanie
Z..apomnienie
D..ojrzewanie
U..ciecha.
I wpizdu z tym do piwnicy.
I cały misterny plan wcale nie wpizdu.
A mniodzio trunek nie w...du wylądował, a na stole.
Pozdrawiam. Stefan ' Siara' Siarzewski.
Nie pirosiarczan. Siara bez Siary.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 2706
- Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
- Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 252 razy
- Otrzymał podziękowanie: 466 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
@manowar, i to są pięknie podane informacje.
Sam na ogół używam piro w minimalnych ilościach, nie zauważam negatywnych skutków, ale może mam za niskie wymagania.
Stosowałem też podgrzewanie, również nie zauważyłem negatywnych skutków, ale patrz wyżej.
@Takeda, wypowiadaj się, widać, że masz sporą wiedzę i fajnie, że można podyskutować, ale... No właśnie:
Zrobią to i wsadzą wino do piwnicy w temperaturze 20 stopni i będą mieli granaty.
Oczywiście, można umyć ręce, nie zastosowali się do wszystkich wskazówek, ich wina, ja jednak wolę propagować metody, które w dużym stopniu gwarantują ubicie drożdży, a nie ich przejście do stanu hibernacji.
I generalnie prośba, Panowie, bez osobistych wycieczek. Dyskutujmy na argumenty.
Sam na ogół używam piro w minimalnych ilościach, nie zauważam negatywnych skutków, ale może mam za niskie wymagania.
Stosowałem też podgrzewanie, również nie zauważyłem negatywnych skutków, ale patrz wyżej.
@Takeda, wypowiadaj się, widać, że masz sporą wiedzę i fajnie, że można podyskutować, ale... No właśnie:
Wiesz w czym problem? Niektórzy, którzy przeczytają Twoją metodę zapamiętają jedno, wymrożenie jest metodą na zatrzymanie fermentacji.Napisałem w tym poście, że nie sądzę i nie powinno być granatów z wina schłodzonego i następnie przechowywanego w 10 stopniach. Nie że nigdy tego nie zrobi, bo na upartego to i można palec w d.... złamać. Ty wyskakujesz, że nie każdy ma piwniczkę na 10 stopni. Nie masz? Nie możesz tak robić, podałem konieczny warunek.
Zrobią to i wsadzą wino do piwnicy w temperaturze 20 stopni i będą mieli granaty.
Oczywiście, można umyć ręce, nie zastosowali się do wszystkich wskazówek, ich wina, ja jednak wolę propagować metody, które w dużym stopniu gwarantują ubicie drożdży, a nie ich przejście do stanu hibernacji.
I generalnie prośba, Panowie, bez osobistych wycieczek. Dyskutujmy na argumenty.
Pozdrawiam z opolskiego.
-
- Posty: 249
- Rejestracja: piątek, 6 cze 2014, 19:43
- Krótko o sobie: Dobrze zjeść...łazić po plaży...wlezć na wydmy i sobie tam leżeć, coś tam poczytać...
- Ulubiony Alkohol: Toruńska chrzanówka (wycofali z produkcji), własna - jałowcówka, kminkówka, pigwówka.
- Lokalizacja: okolice Gdańska
- Podziękował: 28 razy
- Otrzymał podziękowanie: 27 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Co do pirosiarczynu to jak kupuję wino ,,zawiera siarczyny''np. w Biedronce powiedzmy portugalskie butelka ok 15 zł czy podobne w Lidlu to dzień przed piciem przelewam takie wino z butelki do większego balonika żeby postało ,,pół na pół z powietrzem'' Po dobie takie wino smakowo bez porównania do dopiero co otwartego. Gadałem z facetem ,,co się zna'' i mówił że pirosiarczyn ma krótkie łańcuchy cząstek czy coś podobnego i te łąńcuchy w kontakcie z powietrzem rozpadają się dość szybko. W związku z tym piro nadaje się do ubijania żyjątek i konserwowania zabutelkowanego wina a po otwarciu najlepiej ,,przewietrzyć'' w środowisku gdzie jest więcej powietrza niż w końcowej części szyjki butelki. W świetle tego Pirosiarczyn zdaje się nie być taką złowrogą chemią niemiłą domowemu ognisku. Niektórzy winiarze będąc przeciwnikami tzw. ,,chemii'' nie dodają drożdży dedykowanych bo chcą robić wino ,,bez drożdży czyli bez chemii'' Sam spotkałem ze dwie osoby które robią wino na dzikusach od lat i są przekonane że robią bez drożdży czyli ,,bez chemii''...takie sprawy. Pozdrawiam
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 846 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Ollo, nie do wiary jakie jełopy językowe w przyrodzie występują.
Zacier bez drożdży, wino bez drożdzy.
Ciężko debilowi napisać...na dzikich drożdżach?
A co do piro. Cóż
Azbest też kiedyś był rewolucyjny, niepalny, nie gnijący, trwały i wieczny.
Teraz płaci się ogromne sumy za usunięcie z budynku.
Tak jak piro, wynalazek koncernów i wielkich winiarni.
Przefermentować, zabić, butelkować, sprzedać.
Fermentor o pojemności 10 000, 50 000, 100 000L nie może stać pusty, musi zarabiać na siebie.
Tak twierdzą naukowcy teraz, nieszkodliwe, tak samo jak Glutaminian Sodu.
Wyobrażacie sobie katastrofę przemysłową jakby nagle zakazać wszystkich konserwantów?
Pierwszy naukowiec który by opublikował udokumentowaną szkodliwość, czy piro, czy innych konserwantów, zginął by w wypadku, albo w tajemniczych okolicznościach.
A ci co są na górze i sypią piro i konserwanty łyżką ładowarki górniczej sami tego syfu nie jedzą, ani tego gówna nie piją, tylko wszystko dobre, naturalne i eko.
Tak jak właściciel fermy drobiu na własnej kurze rosołu nie gotuje, tylko kupuje od baby ze wsi.
Reasumując, i od razu zamykając usta tym, którzy powiedzą..przecież to nieszkodliwe jest...odpowiadam:
A wiesz to na pewno?
Wyczytałeś to w pani domu? Bravo Girl, czy obejżałeś w kurwa tvp info?
Polecam film Erin Brockovich, gdzie wielki koncern twierdził że chrom w wodzie pitnej nie szkodzi.
Ja nie wiem na pewno czy jest szkodliwe, ale nie wiem czy jest bezpieczne, wolę dmuchać na zimne, i chemii mówię paszła won.
Także panowie, robicie jabola z siarą, czy wino dla siebie???
Piro, sryro, glutaminiany, benzoesany to CHEMIA.
A drożdże winne, dzikie, czy szlachetne....to BIOLOGIA.
Cud natury.
Ps: wracając do kwesti językowej, to też jakiś Polonista narkoman musiał być. Naćpał się piro, i nawsadzał Ż, DŻ w ogólną znaną, popularną nazwę Drożdże.
Jakby się prościej nie dało, może podpowiadała mu Gżegrzółka z Dżdżownicą w dziobie.
I tak już na koniec:
Winko pracuje, dojrzewa i się formuje samoistnie. Układa się samo w sobie. Przerywając ten proces mamy (dróżdż) na rękach. Mordercy. Brutalni oprawcy, kaci.
Każdy, pączek, komórka zasiarowanego na śmierć drożdża, lewituje w przestrzeni, krzycząc i cierpiąc.
Biedne malutkie, niewinne drożdżowe duszyczki.
Zacier bez drożdży, wino bez drożdzy.
Ciężko debilowi napisać...na dzikich drożdżach?
A co do piro. Cóż
Azbest też kiedyś był rewolucyjny, niepalny, nie gnijący, trwały i wieczny.
Teraz płaci się ogromne sumy za usunięcie z budynku.
Tak jak piro, wynalazek koncernów i wielkich winiarni.
Przefermentować, zabić, butelkować, sprzedać.
Fermentor o pojemności 10 000, 50 000, 100 000L nie może stać pusty, musi zarabiać na siebie.
Tak twierdzą naukowcy teraz, nieszkodliwe, tak samo jak Glutaminian Sodu.
Wyobrażacie sobie katastrofę przemysłową jakby nagle zakazać wszystkich konserwantów?
Pierwszy naukowiec który by opublikował udokumentowaną szkodliwość, czy piro, czy innych konserwantów, zginął by w wypadku, albo w tajemniczych okolicznościach.
A ci co są na górze i sypią piro i konserwanty łyżką ładowarki górniczej sami tego syfu nie jedzą, ani tego gówna nie piją, tylko wszystko dobre, naturalne i eko.
Tak jak właściciel fermy drobiu na własnej kurze rosołu nie gotuje, tylko kupuje od baby ze wsi.
Reasumując, i od razu zamykając usta tym, którzy powiedzą..przecież to nieszkodliwe jest...odpowiadam:
A wiesz to na pewno?
Wyczytałeś to w pani domu? Bravo Girl, czy obejżałeś w kurwa tvp info?
Polecam film Erin Brockovich, gdzie wielki koncern twierdził że chrom w wodzie pitnej nie szkodzi.
Ja nie wiem na pewno czy jest szkodliwe, ale nie wiem czy jest bezpieczne, wolę dmuchać na zimne, i chemii mówię paszła won.
Także panowie, robicie jabola z siarą, czy wino dla siebie???
Piro, sryro, glutaminiany, benzoesany to CHEMIA.
A drożdże winne, dzikie, czy szlachetne....to BIOLOGIA.
Cud natury.
Ps: wracając do kwesti językowej, to też jakiś Polonista narkoman musiał być. Naćpał się piro, i nawsadzał Ż, DŻ w ogólną znaną, popularną nazwę Drożdże.
Jakby się prościej nie dało, może podpowiadała mu Gżegrzółka z Dżdżownicą w dziobie.
I tak już na koniec:
Winko pracuje, dojrzewa i się formuje samoistnie. Układa się samo w sobie. Przerywając ten proces mamy (dróżdż) na rękach. Mordercy. Brutalni oprawcy, kaci.
Każdy, pączek, komórka zasiarowanego na śmierć drożdża, lewituje w przestrzeni, krzycząc i cierpiąc.
Biedne malutkie, niewinne drożdżowe duszyczki.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 2706
- Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
- Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 252 razy
- Otrzymał podziękowanie: 466 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Ech Rozrywek, wsuwasz spore ilości chlorku sodu i jakoś Ci to nie przeszkadza
Piro dodaję w ilościach homeopatycznych, 1g na 10 l - słownie 1 gram na 10 litrów wina.
Jak ktoś chce robić wino bez chemii - ok, jego prawo, ale niech się nie dziwi, że po jakimś czasie wino jest utlenione i dużo gorsze.
Przy tych wszystkich zanieczyszczeniach dookoła, smog mam taki, że wieczorem lepiej okna nie otwierać, te minimalne ilości chemii nie mają znaczenia.
Piro dodaję w ilościach homeopatycznych, 1g na 10 l - słownie 1 gram na 10 litrów wina.
Biorąc pod uwagę, że większość utlenia się w winie i to, że piro łatwo utlenia się po otwarciu i przewietrzeniu wina, to spożywane ilości są mikroskopijne. W butelce wina ze sklepu jest wielokrotnie więcej piro.Spożycie pirosiarczynu sodu w dawce nie większej niż maksymalne dzienne spożycie (0,7mg/kg) nie jest szkodliwe dla człowieka. E223 jest metabolizowany w wątrobie do związków siarki, a następnie wydalany z moczem.
Nie, nie twierdzę, że jest nieszkodliwy i nie wyczytałem tego w tym czymś, co tam wymieniłeś, ale moim zdaniem jego zalety przewyższają wady. A bardziej szkodliwa będzie ta ilość alkoholu, która jest w butelce wina.Reasumując, i od razu zamykając usta tym, którzy powiedzą..przecież to nieszkodliwe jest...odpowiadam:
A wiesz to na pewno?
Wyczytałeś to w pani domu? Bravo Girl, czy obejżałeś w kurwa tvp info?
Jak ktoś chce robić wino bez chemii - ok, jego prawo, ale niech się nie dziwi, że po jakimś czasie wino jest utlenione i dużo gorsze.
Przy tych wszystkich zanieczyszczeniach dookoła, smog mam taki, że wieczorem lepiej okna nie otwierać, te minimalne ilości chemii nie mają znaczenia.
Pozdrawiam z opolskiego.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 846 razy
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Oraz nie widzę tego, że po otwarciu butelki wina, potencjalny konsument będzie to wietrzył, polewa i tyle.
Reasumując:
Kumulacja chemii, o tym chciałem.
Na każdym opakowaniu produktu jest podana bezpieczna dawka, co z tego?
Jeśli spożywamy mnóstwo produktów a w nich zawarte są te same E, to finalnie i tak ładujemy w siebie kilogramy syfu.
Ludzie umierali kiedyś ze starości, albo od nadmiaru żelaza!!! ( np: spadający na łeb topór)
A nie na raka, sraka, niewydolności serca, wątroby, nerek i inne dolegliwości XX wieku.
Ja jak będę mógł, to napije się wody źródlanej, nie chlorowanej z kranu.
Zjem kartofla nawożonego gnojem nie chemią, i upiekę sarnę, nie kurczaka karmionego sterydami.
I napiję się wina prawdziwego, bez wszystkich polepszaczy i uzdatniaczy.
Wiecie co mam na myśli, dobre jest to co tworzy natura, nie człowiek.
A teraz wisienka na torcie...@radius.
Miszcz sarkazmu i chochlik alkoholowy. Załatwię cię naukowo:
Monotlenek Diwodoru jest szkodliwy, sam w sobie, ale ja stosuję do niego katalizator, Hydroksyetan.
Dosyć popularny związek chemiczny łatwo dostępny, tak samo jak w/w monotlenek.
Stosuję roztwór o stężeniu 45%.
Mianowicie:
0,56l Monotlenku Diwodoru
0,47L Hydroksyetanu.
Pomijam tutaj zjawisko fizyczne kontrakcji, jako niestotne.
Do tego też stosuję P T B.
Praktyczną teorię Bez-Względności, o wzorze E=Mc²
Gdzie E to energia dodana, po zażyciu bezpiecznej dawki
M to siła twojego poczucia humoru do ²
C to prędkość też do ² respectu który w twoją stronę leci.
Tak, zgadzam się, spożywam chlorek sodu garściami. Wiem że nie powinienem.jakis1234 pisze:Ech Rozrywek, wsuwasz spore ilości chlorku sodu i jakoś Ci to nie przeszkadza
Piro dodaję w ilościach homeopatycznych, 1g na 10 l - słownie 1 gram na 10 litrów wina.
Tak zgadzam się, jest nieszkodliwe, tylko nie wiadomo ile tego spożywamy to raz, a dwa to trzeba mieć wątrobę niedzwiedzia polarnego, a nie zdewastowaną przez nasze hobby, żarcie śmieciowe i styl życia.jakis1234 pisze: Spożycie pirosiarczynu sodu w dawce nie większej niż maksymalne dzienne spożycie (0,7mg/kg) nie jest szkodliwe dla człowieka. E223 jest metabolizowany w wątrobie do związków siarki, a następnie wydalany z moczem.
Wszystko fajnie, tylko są tacy co wypijają flaszkę wina dziennie.jakis1234 pisze: Biorąc pod uwagę, że większość utlenia się w winie i to, że piro łatwo utlenia się po otwarciu i przewietrzeniu wina, to spożywane ilości są mikroskopijne. W butelce wina ze sklepu jest wielokrotnie więcej piro.
Oraz nie widzę tego, że po otwarciu butelki wina, potencjalny konsument będzie to wietrzył, polewa i tyle.
Reasumując:
Kumulacja chemii, o tym chciałem.
Na każdym opakowaniu produktu jest podana bezpieczna dawka, co z tego?
Jeśli spożywamy mnóstwo produktów a w nich zawarte są te same E, to finalnie i tak ładujemy w siebie kilogramy syfu.
Ludzie umierali kiedyś ze starości, albo od nadmiaru żelaza!!! ( np: spadający na łeb topór)
A nie na raka, sraka, niewydolności serca, wątroby, nerek i inne dolegliwości XX wieku.
Ja jak będę mógł, to napije się wody źródlanej, nie chlorowanej z kranu.
Zjem kartofla nawożonego gnojem nie chemią, i upiekę sarnę, nie kurczaka karmionego sterydami.
I napiję się wina prawdziwego, bez wszystkich polepszaczy i uzdatniaczy.
Wiecie co mam na myśli, dobre jest to co tworzy natura, nie człowiek.
A teraz wisienka na torcie...@radius.
Miszcz sarkazmu i chochlik alkoholowy. Załatwię cię naukowo:
Tak żyję, a dlaczego? Bo byłem dobry z Chemii.radius pisze:@rozrywek, przecież codziennie pompujesz litrami w swój organizm, szkodliwy monotlenek diwodoru i co...
Żyjesz
Monotlenek Diwodoru jest szkodliwy, sam w sobie, ale ja stosuję do niego katalizator, Hydroksyetan.
Dosyć popularny związek chemiczny łatwo dostępny, tak samo jak w/w monotlenek.
Stosuję roztwór o stężeniu 45%.
Mianowicie:
0,56l Monotlenku Diwodoru
0,47L Hydroksyetanu.
Pomijam tutaj zjawisko fizyczne kontrakcji, jako niestotne.
Do tego też stosuję P T B.
Praktyczną teorię Bez-Względności, o wzorze E=Mc²
Gdzie E to energia dodana, po zażyciu bezpiecznej dawki
M to siła twojego poczucia humoru do ²
C to prędkość też do ² respectu który w twoją stronę leci.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 9
- Rejestracja: niedziela, 27 gru 2020, 11:32
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 1 raz
Re: Problem z zatrzymaniem fermentacji
Ja zawsze używam 1,5 g na 10 l wina pirosiarczanu potasu i wszyscy winiarze w mojej okolicy również. Dodatkowo chroni wino przed utlenianiem i powtórną fermentacją, konserwuje. Jednak wino najlepiej przetrzymywać w 8-10 stopni
Ostatnio zmieniony środa, 12 sty 2022, 15:22 przez intel13, łącznie zmieniany 1 raz.