Nowy projekt lesgo58 - alembik
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
I słowo stało się ciałem...
Pozostał do dokończenia jeszcze jeden projekt...który zaczynam nazywać - "NeverEnding Story"... Ale jestem dobrej myśli. Tak mało brakuje...
Wielkie dzięki dla konstruktora...mirek109
Profesjonalnie wykonana robota...
Pozostał do dokończenia jeszcze jeden projekt...który zaczynam nazywać - "NeverEnding Story"... Ale jestem dobrej myśli. Tak mało brakuje...
Wielkie dzięki dla konstruktora...mirek109
Profesjonalnie wykonana robota...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony sobota, 7 lut 2015, 09:23 przez Emiel Regis, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód: Znak @ stawiamy przed nickiem zwracając się bezpośrednio do danej osoby.
Powód: Znak @ stawiamy przed nickiem zwracając się bezpośrednio do danej osoby.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt @lesgo58 - alembik
Ten deflegmator będzie korzystał z tego samego zbiornika co kolumna półkowa i rektyfikacyjna.
Wewnątrz jest pusty i raczej taki zostanie.
Wewnątrz jest pusty i raczej taki zostanie.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 324
- Rejestracja: sobota, 22 wrz 2012, 18:23
- Podziękował: 129 razy
- Otrzymał podziękowanie: 37 razy
Re: Nowy projekt @lesgo58 - alembik
Tak, swój wypełniłem ale praktyka podpowiada że było to zbyteczne
Jednak pozostaję przy deflegmatorze pustym. Uważam że przestrzeń robi swoje
Głowica - bo tak ja ją nazywam, ma swoje wielkie plusy. W niej zachodzą - zmiany rozprężenia i sprężenia par. Żałuję tylko tego że nie mogłem przetestować na moim kotle Inne połączenia.
Dobrze by było "znormalizować" połączenia kocioł/reszta
Czekam na opinię - smakową - destylatu (jęzor mi wisi)
Powodzenia
Szlumf pisze:Czy to cudeńko będzie zasilane parami ze "zwykłego" kega?
Jeżeli tak to rewelacyjnie upraszcza wykonanie i operowanie tym zachwalanym sprzętem.
Czy wewnątrz jest jeszcze miedź w jakiejś postaci (Mirek swój wypełniał), czy sama obudowa wystarczy?
Tak, swój wypełniłem ale praktyka podpowiada że było to zbyteczne
Jednak pozostaję przy deflegmatorze pustym. Uważam że przestrzeń robi swoje
Głowica - bo tak ja ją nazywam, ma swoje wielkie plusy. W niej zachodzą - zmiany rozprężenia i sprężenia par. Żałuję tylko tego że nie mogłem przetestować na moim kotle Inne połączenia.
Dobrze by było "znormalizować" połączenia kocioł/reszta
Czekam na opinię - smakową - destylatu (jęzor mi wisi)
Powodzenia
-
online
- Posty: 2385
- Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
- Podziękował: 634 razy
- Otrzymał podziękowanie: 585 razy
Re: Nowy projekt @lesgo58 - alembik
Rewelacja. W czwartek biegnę do znajomej rupieciarni po arabskie dzbany. Jutro niestety nieczynne. Niedawno mieli jeden z 1,2m wysokości i parę innych mniejszych. Wyglądał na miedź choć sprzedawca twierdził, że to mosiądz. Czy ewentualnie mosiądz też może być? Sprzedawali prawie w cenie złomu.
-
- Posty: 100
- Rejestracja: sobota, 8 lut 2014, 16:45
- Status Alkoholowy: Producent Nalewek
- Lokalizacja: Lasek Koło Drogi
- Podziękował: 23 razy
- Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Nowy projekt @lesgo58 - alembik
Witajcie.
Chłopaki nie odbierzcie mnie źle i potraktujcie to jako komplement !!! Bo muszę stwierdzić, że macie niezłego jobla na punkcie wszystkiego co związane z wyrobem domowej roboty alkoholu !!!
Chyba zmienię wiarę, i będziecie moimi pierwszymi i jedynymi Bogami gdyż właśnie me oczy ujrzały św. GRALA !!!
Pozdrawiam.
Chłopaki nie odbierzcie mnie źle i potraktujcie to jako komplement !!! Bo muszę stwierdzić, że macie niezłego jobla na punkcie wszystkiego co związane z wyrobem domowej roboty alkoholu !!!
Chyba zmienię wiarę, i będziecie moimi pierwszymi i jedynymi Bogami gdyż właśnie me oczy ujrzały św. GRALA !!!
Pozdrawiam.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
"Alkohol jest największym wrogiem człowieka, ale w Biblii zostało napisane... ...Kochaj swoich wrogów". ~ Frank Sinatra ~
-
- Posty: 2604
- Rejestracja: wtorek, 15 sty 2013, 15:29
- Podziękował: 83 razy
- Otrzymał podziękowanie: 301 razy
Re: Nowy projekt @lesgo58 - alembik
Ta "W Szkocji występuje dwu stopniowy system destylacji. W pierwszej destylacji odfermentowywuje się zacier w drugiej surówkę gorzelniczą". Sprawdzają oni co piszą na tej stronie?
″Iloraz inteligencji tłumu jest równy IQ najgłupszego jego przedstawiciela podzielonemu przez liczbę uczestników.„
- Terry Pratchett
- Terry Pratchett
-
- Posty: 10
- Rejestracja: poniedziałek, 24 mar 2014, 17:34
- Podziękował: 2 razy
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt @lesgo58 - alembik
Tak. Próby wypadły bardzo pozytywnie. Byłem bardzo zdziwiony efektami. Jednak ich nie opisuję dokładnie gdyż próbę robiłem na zlewkach wszystkich nieudanych destylatów z poprzednich lat.Aromaty, które wydobył z tych już "wypłowiałych" destylatów mnie powaliły. Jednocześnie był to dziewiczy proces - którego przeprowadziłem w celu dokładnego wyczyszczenia sprzętu.
W najbliższym czasie będę już destylował na poważnie. Mam kilka różnych nastawów owocowych, które czekają na swoja kolej.
A później zbożówki. Obiecuję, że wszystko opiszę. Szkoda tylko, że koledzy co mają już alembiki są tak bardzo niechętni do dzielenia się doświadczeniem.
W najbliższym czasie będę już destylował na poważnie. Mam kilka różnych nastawów owocowych, które czekają na swoja kolej.
A później zbożówki. Obiecuję, że wszystko opiszę. Szkoda tylko, że koledzy co mają już alembiki są tak bardzo niechętni do dzielenia się doświadczeniem.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Jestem już po kilku destylacjach.
Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Musiałem się trochę przestawić mentalnie od tego co robiłem na kolumnach rektyfikacyjnych. Mam oczywiście na myśli pędzenie owocówek.
Nim zacząłem próby męczyło mnie jak rozwiązać sposób odbioru przedgonów bez konieczności kilkukrotnego gotowania. Bo założyłem sobie, że będę destylował tylko na raz.
Użyłem więc sposobu, który stosowałem już wcześniej.
Nastaw wygotowywałem mając założoną krótką kolumnę (50cm) z głowicą. Zastosowałem swego rodzaju "stabilizację" doprowadzając do maksymalnie długiego wygotowywania się przedgonów. Mogłem to osiągnąć tylko przy pomocy dokładnego wygotowania się całego nastawu. Na razie pracuję jeszcze na zbiorniku bez mieszadła (nowy z mieszadłem jest już na ukończeniu) - więc czas poświęcony na wygotowanie to całe 3 godziny. Rezultatem było odebranie 400ml przedgonów. Odbierałem je do momentu aż pachniało spirytusem. Po czym zamieniłem kolumnę na alembik.
Całą aparaturę rozpędzałem powoli. Mocą zaledwie 900W. To co jeszcze ukapało dopóki moc destylatu nie obniżyła się do 80% potraktowałem jako późny przedgon.
Później zwiększając moc do 1200W odbierałem serce do momentu gdy moc urobku osiągnęła 55%. Resztę potraktowałem jako pogon. I po zmianie czaszy na kolumnę odebrałem resztę alkoholu rektyfikując.
Rezultaty bardzo mnie zaskoczyły in plus. Dotychczas nie osiągnąłem takiej jakości destylując na kolumnie. I to w różnych możliwych konfiguracjach. Od kolumny wypełnionej całkowicie aż do rury zupełnie pustej. Z użyciem głowicy - jak i bez.
Gotując dwa razy - czy też tylko raz.
Jeśli ktoś się jeszcze waha - to go zachęcam z czystym sumieniem.
Alembiki rulez...
Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Musiałem się trochę przestawić mentalnie od tego co robiłem na kolumnach rektyfikacyjnych. Mam oczywiście na myśli pędzenie owocówek.
Nim zacząłem próby męczyło mnie jak rozwiązać sposób odbioru przedgonów bez konieczności kilkukrotnego gotowania. Bo założyłem sobie, że będę destylował tylko na raz.
Użyłem więc sposobu, który stosowałem już wcześniej.
Nastaw wygotowywałem mając założoną krótką kolumnę (50cm) z głowicą. Zastosowałem swego rodzaju "stabilizację" doprowadzając do maksymalnie długiego wygotowywania się przedgonów. Mogłem to osiągnąć tylko przy pomocy dokładnego wygotowania się całego nastawu. Na razie pracuję jeszcze na zbiorniku bez mieszadła (nowy z mieszadłem jest już na ukończeniu) - więc czas poświęcony na wygotowanie to całe 3 godziny. Rezultatem było odebranie 400ml przedgonów. Odbierałem je do momentu aż pachniało spirytusem. Po czym zamieniłem kolumnę na alembik.
Całą aparaturę rozpędzałem powoli. Mocą zaledwie 900W. To co jeszcze ukapało dopóki moc destylatu nie obniżyła się do 80% potraktowałem jako późny przedgon.
Później zwiększając moc do 1200W odbierałem serce do momentu gdy moc urobku osiągnęła 55%. Resztę potraktowałem jako pogon. I po zmianie czaszy na kolumnę odebrałem resztę alkoholu rektyfikując.
Rezultaty bardzo mnie zaskoczyły in plus. Dotychczas nie osiągnąłem takiej jakości destylując na kolumnie. I to w różnych możliwych konfiguracjach. Od kolumny wypełnionej całkowicie aż do rury zupełnie pustej. Z użyciem głowicy - jak i bez.
Gotując dwa razy - czy też tylko raz.
Jeśli ktoś się jeszcze waha - to go zachęcam z czystym sumieniem.
Alembiki rulez...
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 468
- Rejestracja: wtorek, 27 wrz 2011, 11:37
- Krótko o sobie: Spokojny i uczynny ze mnie chłop.
- Ulubiony Alkohol: łiskacz domowy
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Wschodnie Mazowsze
- Podziękował: 12 razy
- Otrzymał podziękowanie: 76 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Kłaniam się koledze. Rok upłynął od ostatniego wpisu. Masz Waszmość jakieś spostrzeżenia odnośnie gorzały zbożowej? Ciekaw jestem wielce, czy np. burbon z alembika wykazuje się większą delikatnością, słodyczą, oleistością. Co zmieniło się w bukiecie i smaku swojskiego łiskacza? Poza tym, jak sterujesz takim ustrojstwem? Kolumna, wiadomo, termometry w odpowiednich miejscach pomagają, ale tu. Dla mnie to czarna magia, dlatego upraszam doświadczonych alembikowców o podzielenie się z resztą forumowiczów swoją sekretną wiedzą.
-
- Posty: 146
- Rejestracja: środa, 24 wrz 2014, 10:19
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: wszystkie oprócz metanolu
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: wielkopolska
- Podziękował: 16 razy
- Otrzymał podziękowanie: 19 razy
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Wnioski z mojego podwórka. Alembik - jeśli chodzi o zbożówki - używam tylko do odpędu. Później "obróbka " na półkowej.
A w tym sezonie owocowym w dalszym ciągu będę też próbować czy robiąc owocówki można "zawierzyć" tylko alembikowi. Gdyż nadzieję dają zeszłoroczne destylaty: śliwowica i jabłkowica które to wyszły naprawdę nieźle.
Miło mi że mamy następnego zainteresowanego alembikiem. odpowiedzi na powyższe pytania znajdziesz tutaj; http://alkohole-domowe.com/forum/post11 ... ml#p118249Fiflak pisze:Kłaniam się koledze. Rok upłynął od ostatniego wpisu. Poza tym, jak sterujesz takim ustrojstwem?
Powiem Ci tak...Destylaty otrzymane na alembiku charakteryzują się tak dużą wyrazistością, że na mój gust aż za bardzo. Więc nadają się w/g mnie tylko do lepszego dopracowania/"doczyszczenia" ale już na kolumnie. W moim przypadku półkowej. Mnie tak mocno wyraziste trunki nie odpowiadają. Być może gdyby przechowywać je w odpowiednich warunkach to po kilku latach powstałby świetny trunek. Nie wiem. Nie mam w tym temacie żadnego doświadczenia.Masz Waszmość jakieś spostrzeżenia odnośnie gorzały zbożowej? Co zmieniło się w bukiecie i smaku swojskiego łiskacza?
Praca na alembiku to żadna magia. Magią to raczej nazwałbym prawidłowe przygotowanie nastawu. Tu bym upatrywał jako podstawę sukcesów jakie można osiągnąć w pracy na alembiku. Praca na alembiku to moc grzania i alkoholomierz. reszta to multum prób i zdobyte doświadczenie. o tym nie przeczytasz na forum, a nawet jak ktoś coś opisze to będą tylko subiektywne opinie. Tak jak są nimi posty, które ja piszę.Dla mnie to czarna magia, dlatego upraszam doświadczonych alembikowców o podzielenie się z resztą forumowiczów swoją sekretną wiedzą.
Takie coś to dopiero po kilku latach jak zaciągniesz odrobinę z beczki w której leżakował destylat.Ciekaw jestem wielce, czy np. burbon z alembika wykazuje się większą delikatnością, słodyczą, oleistością.
Wnioski z mojego podwórka. Alembik - jeśli chodzi o zbożówki - używam tylko do odpędu. Później "obróbka " na półkowej.
A w tym sezonie owocowym w dalszym ciągu będę też próbować czy robiąc owocówki można "zawierzyć" tylko alembikowi. Gdyż nadzieję dają zeszłoroczne destylaty: śliwowica i jabłkowica które to wyszły naprawdę nieźle.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 468
- Rejestracja: wtorek, 27 wrz 2011, 11:37
- Krótko o sobie: Spokojny i uczynny ze mnie chłop.
- Ulubiony Alkohol: łiskacz domowy
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Wschodnie Mazowsze
- Podziękował: 12 razy
- Otrzymał podziękowanie: 76 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Zapytałem o oleistość łiskaczy, ponieważ skłonił mnie do tego ten artykuł:
http://www.lozadzentelmenow.pl/ciekawos ... zek-whisky
" Refluks - (odpływ) proces, w którym cięższe opary alkoholu powracają do alembiku, zamiast przejść do kondensatora, w wyniku czego zostają ponownie przedestylowane. Stają się bardziej czyste i lżejsze. Na stopień odpływu ma wpływ kształt alembiku, sam refluks może być zaś pożądany lub nie, w zależności od stylu whisky. Alembiki z długimi „szyjami” prowokują odpływy w większym stopniu, a powstającą w nich whisky jest lżejsza, niż pochodząca z bardziej płaskich aparatów dających whisky cięższą i oleistą. "
Tak, wiem, źródło przeznaczone dla teoretyków, ale pomimo tego wydało mi się rzetelne i godne zauważenia w naszej dyskusji.
Wywnioskowałem, iż klucz do owej mistycznej gęstości tkwi w alembiku a konkretniej mówiąc, w jego kształcie. Nie wiem, czy Firefox robi mi jakieś psikusy, ale sznurek kieruje mnie do wątku, który znam, bo przeczytałem go przed napisaniem w nim posta. Zapewne wyraziłem się wybitnie nieprecyzyjnie, dlatego spróbuję znów wyjęzyczyć się. Otóż, jak przełączysz się na alembik, to czy istnieje opcja bardziej precyzyjnego kontrolowania procesu. Np. wmontowania w niego termometru, zamontowania na nim małego dodatkowego chłodzenia, sam nie wiem co jeszcze. Owa magia nasunęła mi się niejako luźnym skojarzeniem z czasami głębokiego średniowiecza i dawniejszymi, gdy Egipt był jeszcze chrześcijański, czyt. wolny od islamskiej prohibicji. Nastrój w takiej aptece produkującej eliksiry na bazie winiaków musiał być wprost baśniowy.
Ciekawe o ile więcej do destylatu alembikowego przenika substancji niepożądanych typu, aldehyd octowy, alkohol izobutylowy i innych równie wrednych składników. Zakładam porównanie z kolumną, w której refluks został dokumentnie wyłączony. Tzn. puszczamy przez nią towar na smak. Podsumowując cały proces, wyobrażam to sobie tak. Najpierw kolumna i grzanie w kotle, aby pozbyć się przedgonów. Później alembik a resztki na spiryt. Destylat alembikowy do kotła i drugie gonienie na kolumnie. Do ilu rozcieńczasz serce wodą? Czy kolumna nie wycina zbyt mocno nut smakowych? Szanowny kolego, to temat rzeka. Pytam o banały, gdyż jako totalnie zielony w tej kwestii równocześnie jestem nią wielce zainteresowany. Więcej, uważam, że to jedno z ważnych zagadnień domowego bimbrownictwa. Przecież ty właśnie dostałeś się na ten "magiczny" poziom pędzenia samogonu. Możesz podrobić koniak, kalwados, czy wszelkie łiskacze praktycznie w 100%.
Moje uznanie, czapki z głów.
http://www.lozadzentelmenow.pl/ciekawos ... zek-whisky
" Refluks - (odpływ) proces, w którym cięższe opary alkoholu powracają do alembiku, zamiast przejść do kondensatora, w wyniku czego zostają ponownie przedestylowane. Stają się bardziej czyste i lżejsze. Na stopień odpływu ma wpływ kształt alembiku, sam refluks może być zaś pożądany lub nie, w zależności od stylu whisky. Alembiki z długimi „szyjami” prowokują odpływy w większym stopniu, a powstającą w nich whisky jest lżejsza, niż pochodząca z bardziej płaskich aparatów dających whisky cięższą i oleistą. "
Tak, wiem, źródło przeznaczone dla teoretyków, ale pomimo tego wydało mi się rzetelne i godne zauważenia w naszej dyskusji.
Wywnioskowałem, iż klucz do owej mistycznej gęstości tkwi w alembiku a konkretniej mówiąc, w jego kształcie. Nie wiem, czy Firefox robi mi jakieś psikusy, ale sznurek kieruje mnie do wątku, który znam, bo przeczytałem go przed napisaniem w nim posta. Zapewne wyraziłem się wybitnie nieprecyzyjnie, dlatego spróbuję znów wyjęzyczyć się. Otóż, jak przełączysz się na alembik, to czy istnieje opcja bardziej precyzyjnego kontrolowania procesu. Np. wmontowania w niego termometru, zamontowania na nim małego dodatkowego chłodzenia, sam nie wiem co jeszcze. Owa magia nasunęła mi się niejako luźnym skojarzeniem z czasami głębokiego średniowiecza i dawniejszymi, gdy Egipt był jeszcze chrześcijański, czyt. wolny od islamskiej prohibicji. Nastrój w takiej aptece produkującej eliksiry na bazie winiaków musiał być wprost baśniowy.
Ciekawe o ile więcej do destylatu alembikowego przenika substancji niepożądanych typu, aldehyd octowy, alkohol izobutylowy i innych równie wrednych składników. Zakładam porównanie z kolumną, w której refluks został dokumentnie wyłączony. Tzn. puszczamy przez nią towar na smak. Podsumowując cały proces, wyobrażam to sobie tak. Najpierw kolumna i grzanie w kotle, aby pozbyć się przedgonów. Później alembik a resztki na spiryt. Destylat alembikowy do kotła i drugie gonienie na kolumnie. Do ilu rozcieńczasz serce wodą? Czy kolumna nie wycina zbyt mocno nut smakowych? Szanowny kolego, to temat rzeka. Pytam o banały, gdyż jako totalnie zielony w tej kwestii równocześnie jestem nią wielce zainteresowany. Więcej, uważam, że to jedno z ważnych zagadnień domowego bimbrownictwa. Przecież ty właśnie dostałeś się na ten "magiczny" poziom pędzenia samogonu. Możesz podrobić koniak, kalwados, czy wszelkie łiskacze praktycznie w 100%.
Moje uznanie, czapki z głów.
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
@Fiflak
Formułujesz ciekawe pytania. Sam sobie je często zadaję. Tak naprawdę to one napędzają moją chęć zgłębienia tajemnic destylowania. Jednak najgorsze w tym wszystkim jest świadomość, że sama destylacja to tylko cząstka całego procesu. Cała tajemnica dobrego trunku dodatkowo tkwi w odpowiednim przygotowaniu nastawu czy zacieru.
Sama destylacja już jest łatwiejsza w rozszyfrowaniu, bo wystarczy podpatrzeć sprzęt na którym pędzą inni i skorelować go z trunkiem jaki na nim powstał.
Po destylacji następuje jednak następny trudny do zgłębienia etap. Etap starzenia. My niestety - ale jesteśmy ubodzy w doświadczenia i tradycję. I też niestety jesteśmy zdani tylko na siebie, bo to my zaczynamy nową tradycję, która dopiero po nas przejmą inni.
Po pierwszych próbach na alembiku już chyba wiem jak to się powinno "jeść". Niby aparat prosty, jednak w pewnym sensie trudny. Mamy do dyspozycji tylko moc grzania. Pomijam kształt samego alembika, bo ten który posiadam powstał raczej z przypadku niż był konstruowany z przeznaczeniem do konkretnego trunku.
Np termometr, który miałem zamontowany w szyi. Po kilku destylacja przekonałem się, że jest tam potrzebny jak pięść do nosa. Raczej tylko jako ozdoba.
Kwestia przedgonów. O - tutaj warto się nad tą kwestią zatrzymać. Ja zrobiłem to tak. Po zagotowaniu wsadu do odbioru przedgonów użyłem kawałek rury wypełnionej sprężynkami i zamontowanej bezpośrednio na kegu. Gdy stwierdziłem, że już dość ich odebrałem zatrzymywałem proces i po krótkiej chwili następowała zamiana rury na czaszę alembika. Po ponownym, dogrzaniu wsadu gon odbierałem już w sposób tradycyjny. Ktoś może powiedzieć - ale przecież obciąłeś to co najlepsze. Co Ci zostało - płaskie serce? Po części racja - tylko czy te "płaskie serce' jest złe? Ja twierdzę, że nie. Takich aromatów jakie wyciągnąłem to nie udało mi się wyciągnąć na żadnym innym sprzęcie, który dotychczas używałem. Jeszcze nie wiem ile w tym zasługi samego alembika? A może jakości owoców? Może sposobu fermentacji? Wiem jedno - było warto zainwestować.
Wracając do sposobu destylacji. Takie cięcie przedgonów to był świadomy wybór. Wiedząc, że nie mam możliwości starzenia trunku inaczej niż w szkle nie chciałem pozostawiać żadnych innych frakcji poza sercem. Udało mi się to jednak częściowo. Przegiąłem pałę z cięciem po stronie pogonów, które to ujawniły się dopiero teraz niedawno. A minął już rok. Tak w ogóle to miałem same przygody z tymi destylatami. Po destylacji, tak po kilku dniach nie omieszkałem spróbować co mi wyszło. Zachwytom nie było końca. Czegoś takiego w dodatku tak świeżego jeszcze nie piłem. Zresztą nie była to tylko moja opinia. Zadowolony odstawiłem destylat w kąt. Jakież było moje zdziwienie, gdy wróciłem do niego po kilku miesiącach. Nie pamiętam czy to były 3 czy więcej. Po posmakowaniu uleciało ze mnie całe powietrze zachwytu po pierwszej degustacji. Pierwsze co się wybijało to mydło. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że destylat dojrzewając przechodzi etap mydła. Byłem przekonany, że to te przeciągnięte pogony. Minęły następne miesiące i po kolejnej degustacji następna niespodzianka. Mydło zdecydowanie złagodniało. Było go jeszcze czuć, ale już mniej. Najlepsze miało dopiero nastąpić. Minęły miesiące i niedawno miała miejsce następna degustacja. Wrócił dobry humor. Dopiero teraz ujawniły się z całą mocą aromaty śliwek. Mydło zniknęło całkowicie. Ale żeby nie było całkowicie różowo to jednak te przeciągnięte pogony pozostały. Funkcjonują jako posmak psując cały efekt pierwszych doznań po przechyleniu kieliszka.
Już wiem co poprawić. Przede mną nowy sezon owocowy.
Wiem jeszcze jedno. Zbożówki to jednak po alembiku potrzebują swoistego "doczyszczania" na kolumnie. Destylaty zbożowe odpędzane na alembiku są tak intensywne i "przerysowanie", że mnie osobiście drażniły i przeszkadzały. Może się mylę i z czasem nabrałyby ogłady. Zwłaszcza gdyby były starzone w beczce. Ja jednak nie mam takich możliwości i dlatego szukam innych dróg. Zresztą nie odkrywam nic nowego. Cała masa gorzelni ma na swoim stanie alembiki i kolumny półkowe wykorzystując je szeregowo.
To na razie tyle co mogę na temat alembika powiedzieć.
Formułujesz ciekawe pytania. Sam sobie je często zadaję. Tak naprawdę to one napędzają moją chęć zgłębienia tajemnic destylowania. Jednak najgorsze w tym wszystkim jest świadomość, że sama destylacja to tylko cząstka całego procesu. Cała tajemnica dobrego trunku dodatkowo tkwi w odpowiednim przygotowaniu nastawu czy zacieru.
Sama destylacja już jest łatwiejsza w rozszyfrowaniu, bo wystarczy podpatrzeć sprzęt na którym pędzą inni i skorelować go z trunkiem jaki na nim powstał.
Po destylacji następuje jednak następny trudny do zgłębienia etap. Etap starzenia. My niestety - ale jesteśmy ubodzy w doświadczenia i tradycję. I też niestety jesteśmy zdani tylko na siebie, bo to my zaczynamy nową tradycję, która dopiero po nas przejmą inni.
Masz w pewnej części rację. Z jedną małą poprawką. Jeśli chodzi o mnie to moim targetem nie są żadne podróbki. Mam dostęp do owoców rosnących w moim regionie. Mam dostęp do ziarna dojrzewającego w moim pobliżu. To jest moje bogactwo, które próbuję wykorzystać maksymalnie i zgodnie z osiągniętą wiedzą i po części intuicją.Przecież ty właśnie dostałeś się na ten "magiczny" poziom pędzenia samogonu. Możesz podrobić koniak, kalwados, czy wszelkie łiskacze praktycznie w 100%.
Po pierwszych próbach na alembiku już chyba wiem jak to się powinno "jeść". Niby aparat prosty, jednak w pewnym sensie trudny. Mamy do dyspozycji tylko moc grzania. Pomijam kształt samego alembika, bo ten który posiadam powstał raczej z przypadku niż był konstruowany z przeznaczeniem do konkretnego trunku.
Mnie samemu przyszły do głowy podobne myśli. Po części je nawet wprowadziłem w życie.Otóż, jak przełączysz się na alembik, to czy istnieje opcja bardziej precyzyjnego kontrolowania procesu. Np. wmontowania w niego termometru, zamontowania na nim małego dodatkowego chłodzenia, sam nie wiem co jeszcze.
Np termometr, który miałem zamontowany w szyi. Po kilku destylacja przekonałem się, że jest tam potrzebny jak pięść do nosa. Raczej tylko jako ozdoba.
Kwestia przedgonów. O - tutaj warto się nad tą kwestią zatrzymać. Ja zrobiłem to tak. Po zagotowaniu wsadu do odbioru przedgonów użyłem kawałek rury wypełnionej sprężynkami i zamontowanej bezpośrednio na kegu. Gdy stwierdziłem, że już dość ich odebrałem zatrzymywałem proces i po krótkiej chwili następowała zamiana rury na czaszę alembika. Po ponownym, dogrzaniu wsadu gon odbierałem już w sposób tradycyjny. Ktoś może powiedzieć - ale przecież obciąłeś to co najlepsze. Co Ci zostało - płaskie serce? Po części racja - tylko czy te "płaskie serce' jest złe? Ja twierdzę, że nie. Takich aromatów jakie wyciągnąłem to nie udało mi się wyciągnąć na żadnym innym sprzęcie, który dotychczas używałem. Jeszcze nie wiem ile w tym zasługi samego alembika? A może jakości owoców? Może sposobu fermentacji? Wiem jedno - było warto zainwestować.
Wracając do sposobu destylacji. Takie cięcie przedgonów to był świadomy wybór. Wiedząc, że nie mam możliwości starzenia trunku inaczej niż w szkle nie chciałem pozostawiać żadnych innych frakcji poza sercem. Udało mi się to jednak częściowo. Przegiąłem pałę z cięciem po stronie pogonów, które to ujawniły się dopiero teraz niedawno. A minął już rok. Tak w ogóle to miałem same przygody z tymi destylatami. Po destylacji, tak po kilku dniach nie omieszkałem spróbować co mi wyszło. Zachwytom nie było końca. Czegoś takiego w dodatku tak świeżego jeszcze nie piłem. Zresztą nie była to tylko moja opinia. Zadowolony odstawiłem destylat w kąt. Jakież było moje zdziwienie, gdy wróciłem do niego po kilku miesiącach. Nie pamiętam czy to były 3 czy więcej. Po posmakowaniu uleciało ze mnie całe powietrze zachwytu po pierwszej degustacji. Pierwsze co się wybijało to mydło. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że destylat dojrzewając przechodzi etap mydła. Byłem przekonany, że to te przeciągnięte pogony. Minęły następne miesiące i po kolejnej degustacji następna niespodzianka. Mydło zdecydowanie złagodniało. Było go jeszcze czuć, ale już mniej. Najlepsze miało dopiero nastąpić. Minęły miesiące i niedawno miała miejsce następna degustacja. Wrócił dobry humor. Dopiero teraz ujawniły się z całą mocą aromaty śliwek. Mydło zniknęło całkowicie. Ale żeby nie było całkowicie różowo to jednak te przeciągnięte pogony pozostały. Funkcjonują jako posmak psując cały efekt pierwszych doznań po przechyleniu kieliszka.
Już wiem co poprawić. Przede mną nowy sezon owocowy.
Wiem jeszcze jedno. Zbożówki to jednak po alembiku potrzebują swoistego "doczyszczania" na kolumnie. Destylaty zbożowe odpędzane na alembiku są tak intensywne i "przerysowanie", że mnie osobiście drażniły i przeszkadzały. Może się mylę i z czasem nabrałyby ogłady. Zwłaszcza gdyby były starzone w beczce. Ja jednak nie mam takich możliwości i dlatego szukam innych dróg. Zresztą nie odkrywam nic nowego. Cała masa gorzelni ma na swoim stanie alembiki i kolumny półkowe wykorzystując je szeregowo.
To na razie tyle co mogę na temat alembika powiedzieć.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 1869
- Rejestracja: poniedziałek, 17 gru 2012, 14:56
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: zielona wróżka
- Status Alkoholowy: Popijacz Okazyjny
- Lokalizacja: podlaskie/ mazowieckie
- Podziękował: 10 razy
- Otrzymał podziękowanie: 106 razy
- Kontakt:
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Jeśli Lesgo pozwoli to ja odniosę się do kilku spraw. Przy produkcji brandy czy też whiskey możesz używać też kolumny półkowej, ilość półek określa dany region. Kształt szyji szczególnie przy produkcji whisky ma wielkie znaczenie. Ma takie, że gdy jednej z gorzelni w okolicach Glen zepsół się ze starości jeden akembik, zatrzymali produkcję by na podstawie drugiego idealnie odbudować ten zepsuty i ponoć już to nie było to samo przez pewien czas póki sam nie odpowiednio osiadł. Wynika z tego że nie damy rade odwzorcować idealnie danej whisky. Nie mówię tu o też o takich rzeczach jak odpowiednia woda, technologia słodowania czy same ziarno. Wtrace tutaj, mój kolega zamknął piekarnie, bo mąka angielska jest inna niż Polska i nie wychodził mu chleb taki jaki chciał robić. Możemy jedynie robić nasze brandy w danym stylu. Kolejna sprawa, tym razem Lesgo. Ty chcesz uzyskiwać szybko dobrej jakości alkohol, nie jest to wykonalne, nawet proste czyste śliwki po 5 latach potrafią zaskoczyć. Ja coraz bardziej jestem za tym by komponować nasze melodie, musi być preludium, część główna i zakończenie, muszą następować po sobie kolejne akty. Uważam, że w dovrym destylacie potrzeba sporo przedgonów i pogonów. Kwestia czasu by to się ułożyło. Oleistość w whisky to zasługa duża pogonów. Tu nie ma miejsca na termometry tylko zapach i smak. Resztę za nas robi czas, czy to w beczce, czy bez beczki.
zapraszam na wczasy na podlasie - jaglowo.com
-
- Posty: 718
- Rejestracja: sobota, 16 sie 2014, 14:47
- Podziękował: 100 razy
- Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Leszku mam pytanie o Twoje doświadczenia ze zbożem. W poście napisaleś że wymagają one swoistego "doczyszczania".Mógłbyś to sprecyzować?.Rozumiem że proces prowadzileś dwa razy. Mógłbyś doprecyzować na czym polega to doczyszczanie? No i jak to się ma do procesu używania kolumny do destylacji prostych? Czy w tym wypadku używanie alembika ma sens? Wiem że dużo pytań ale też próbuje cały czas modyfikować mój proces. Z tego co piszesz na forum kolumna półkowa przy zbożu może okazać sie złotym środkiem, ale to zweryfikuje oczywiście czas i starzenie się wytworzonych na niej trunków .
ZAISTE WÓDKA POTĘŻNA JEST...ALE BIMBER WIĘKSZĄ MOCĄ WŁADA
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Poruszyłeś ważny argument. Czy używanie alembika w perspektywie drugiej destylacji na kolumnie ma sens? Odpowiem Ci od razu - ma sens.
Problemem w Polsce jeśli chodzi o gorzelnictwo jest brak ciągłości pokoleniowej. Brak sztafety przekazywania doświadczeń. Dziura jest tak duża i głęboka, że dopiero my próbujemy wrócić wszystko na właściwe tory. Początki były trudne. Bo większość zaczynała na kance i wężownicy. Następnie były zimne palce i wszelkie kombinacje między nimi. Później nastała era kolumn rektyfikacyjnych.Dodatkowo nasza wiedza stawała się bogatsza i pełniejsza. Dowiedzieliśmy się jak to się robi na świecie i próbowaliśmy adoptować sprawdzone metody na nasz grunt. Adaptowaliśmy więc kolumny w taki sposób, żeby pracowały jak aparaty proste - typu alembik, czy półkowa. Z niezłymi zresztą rezultatami. Jednak dopiero nieliczni, którzy stali się szczęśliwymi właścicielami czy to alembika czy kolumny półkowej zobaczyli i poczuli co to jest za sprzęt. Mają możliwość odczuć różnice między destylatami otrzymywanymi na zaadoptowanych kolumnach a sprzęcie dedykowanym.
Do czego zmierzam pisząc ten "rys historyczny"? Ano do odpowiedzi na twoje pytanie, które zadałeś w swoim poście. Mianowicie - czy ma sens odpędzać na alembiku, skoro i tak później będziemy "doczyszczać" na kolumnie półkowej. Powtórzę więc jeszcze raz - ma sens. Właśnie kształt alembika powoduje, że otrzymujemy zupełnie inny alkohol niż np. na pustej rurze - nie wspomnę o wypełnionej. Odpowiednio operując sprzętem niewiele tracimy a dużo zyskujemy. Zaś późniejsze "doczyszczanie" i w dodatku na kolumnie z półkami fizycznymi a nie teoretycznymi to już tylko dopieszczanie trunku bez ryzyka dodatkowych strat. I właśnie taką rolę spełnia druga destylacja na półkowej. Niby nic nowego - bo przecież podobnie robiliśmy też na kolumnach rektyfikacyjnych. Jednak różnica jest - i to naprawdę odczuwalna.
Problemem w Polsce jeśli chodzi o gorzelnictwo jest brak ciągłości pokoleniowej. Brak sztafety przekazywania doświadczeń. Dziura jest tak duża i głęboka, że dopiero my próbujemy wrócić wszystko na właściwe tory. Początki były trudne. Bo większość zaczynała na kance i wężownicy. Następnie były zimne palce i wszelkie kombinacje między nimi. Później nastała era kolumn rektyfikacyjnych.Dodatkowo nasza wiedza stawała się bogatsza i pełniejsza. Dowiedzieliśmy się jak to się robi na świecie i próbowaliśmy adoptować sprawdzone metody na nasz grunt. Adaptowaliśmy więc kolumny w taki sposób, żeby pracowały jak aparaty proste - typu alembik, czy półkowa. Z niezłymi zresztą rezultatami. Jednak dopiero nieliczni, którzy stali się szczęśliwymi właścicielami czy to alembika czy kolumny półkowej zobaczyli i poczuli co to jest za sprzęt. Mają możliwość odczuć różnice między destylatami otrzymywanymi na zaadoptowanych kolumnach a sprzęcie dedykowanym.
Do czego zmierzam pisząc ten "rys historyczny"? Ano do odpowiedzi na twoje pytanie, które zadałeś w swoim poście. Mianowicie - czy ma sens odpędzać na alembiku, skoro i tak później będziemy "doczyszczać" na kolumnie półkowej. Powtórzę więc jeszcze raz - ma sens. Właśnie kształt alembika powoduje, że otrzymujemy zupełnie inny alkohol niż np. na pustej rurze - nie wspomnę o wypełnionej. Odpowiednio operując sprzętem niewiele tracimy a dużo zyskujemy. Zaś późniejsze "doczyszczanie" i w dodatku na kolumnie z półkami fizycznymi a nie teoretycznymi to już tylko dopieszczanie trunku bez ryzyka dodatkowych strat. I właśnie taką rolę spełnia druga destylacja na półkowej. Niby nic nowego - bo przecież podobnie robiliśmy też na kolumnach rektyfikacyjnych. Jednak różnica jest - i to naprawdę odczuwalna.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
@michał, chyba nie bardzo się rozumiemy. Być może to wina sposobu w jaki piszę. Tobie się wydaje, ze ja chcę otrzymać dobry trunek od razu. To nie tak. Rozumiem i to nawet bardzo co oznacza cierpliwość i czas w naszym hobby. Jeszcze tak naprawdę nic mi nie smakowało co miało mniej niż kilkanaście miesięcy. Mogło być akceptowalne ale nie nadawało się do pochwalenia się.
Ja podchodzę do całego procesu otrzymywania trunków wielokierunkowo. Z czego wyróżniam dwa najgłówniejsze. Pierwszy to destylat, który możemy "starzeć" co najwyżej w szkle z dodatkiem różnych bonifikatorów i drugi to ten destylat, który starzymy w sposób tradycyjny. czyli w beczkach albo w glinie. Pierwszy sposób jest łatwiejszy, bo wystarczy przypilnować frakcji. Dobrze i z zapasem ciąć a po kilku miesiącach możemy się cieszyć dobrym/akceptowalnym destylatem. Drugi jest o niebo trudniejszy. Bo wymaga od nas dużego doświadczenia w cięciu frakcji i dodatkowo wymaga olbrzymiej cierpliwości, bo trunek starzymy w beczce przez kilka lat. Do tego dochodzi doświadczenie w umiejętności z ich przygotowania i korzystania. To jest dopiero przede mną.
Na obecnym etapie mojego hobby, który przechodzę to zajmuję się na razie tym pierwszym sposobem. Bo przede mną przede wszystkim dobre poznanie zasad fermentacji i destylacji na sprzęcie który posiadam. Dobre starzenie jest na razie w sferze marzeń
Ja podchodzę do całego procesu otrzymywania trunków wielokierunkowo. Z czego wyróżniam dwa najgłówniejsze. Pierwszy to destylat, który możemy "starzeć" co najwyżej w szkle z dodatkiem różnych bonifikatorów i drugi to ten destylat, który starzymy w sposób tradycyjny. czyli w beczkach albo w glinie. Pierwszy sposób jest łatwiejszy, bo wystarczy przypilnować frakcji. Dobrze i z zapasem ciąć a po kilku miesiącach możemy się cieszyć dobrym/akceptowalnym destylatem. Drugi jest o niebo trudniejszy. Bo wymaga od nas dużego doświadczenia w cięciu frakcji i dodatkowo wymaga olbrzymiej cierpliwości, bo trunek starzymy w beczce przez kilka lat. Do tego dochodzi doświadczenie w umiejętności z ich przygotowania i korzystania. To jest dopiero przede mną.
Na obecnym etapie mojego hobby, który przechodzę to zajmuję się na razie tym pierwszym sposobem. Bo przede mną przede wszystkim dobre poznanie zasad fermentacji i destylacji na sprzęcie który posiadam. Dobre starzenie jest na razie w sferze marzeń
Zapewne odniosłeś się do mojego stwierdzenia, że odczuwam dużą różnice w destylatach otrzymywanych z adoptowanej na pot-stilla kolumny rektyfikacyjnej a alembikiem (czy też kolumną półkową). Oczywiście że odczuwam. Różnica jest odczuwalna już od razu po destylacji. A jeszcze bardziej po kilku miesiącach. Starzenie jak i długość nie ma nic do tego, bo ja nie starzę. Bo nie mam jak. No chyba, że przechowywanie w szkle możemy nazwać starzeniem.michał278 pisze:Lesgo mówisz o różnicy. A ile czasu starzyłeś?
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Jeśli tak - to w takim razie ja wszystkie trunki starzę...
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 224
- Rejestracja: wtorek, 9 cze 2015, 17:45
- Krótko o sobie: siłownia,boks,golebie wysokolotne,domowa łycha
- Ulubiony Alkohol: Hudson Manhattan Rye
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Uk
- Podziękował: 19 razy
- Otrzymał podziękowanie: 4 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Witam, długo szukałem takiego tematu aby móc zaadaptować go do moich potrzeb. Zbieram się powoli do wykonania nowego zbiornika z płaszczem a co za tym idzie nowych kolumn, do spirytusu bokakob a do brandy i zbożówek ...? Właśnie projekt lesgo58, całość jest wykonana w miedzi ja mogę wykonać to jedynie w KO utrzymujaca kształty i lekko modyfikując projekt. Jako że jestem wygodny dodałem chłodnice na górę(bokakob z zaforementioned jak do spirytusu) dół lekko się wydłuży bo muszę dać tam wypełnienie Cu sprężynki i tu problem jaka minimalna długość dla wypełnienia Cu? 10cm? 15 cm? 20 cm? Czy może zasypać "rozszerzenie" do 1/3 wysokości? Dodam fotkę żeby lepiej zobrazować co ma na myśli. Proszę o każdą opinie odnośnie długości poszczególnych elementów.
Zastanawiałem się czy użyć reduktorów czy nie marnować pieniędzy i użyć magicznych stożków aby nadać rurom specyficzny kształt leja.
Zastanawiałem się czy użyć reduktorów czy nie marnować pieniędzy i użyć magicznych stożków aby nadać rurom specyficzny kształt leja.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Bimber forever !!!
-
- Posty: 414
- Rejestracja: środa, 29 sty 2014, 10:57
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: podlaskie
- Podziękował: 81 razy
- Otrzymał podziękowanie: 103 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Witaj Maniek86, po twojej "modyfikacji" projektu Lesgo 58, nie można tego nazwać alembikiem. Alembik działa jak potstil, tylko ma deflegmator powietrzny w postaci rozdętej bryły. U Ciebie to bokakob bis z poszerzoną częścią pod skraplaczem. To zupełnie inny rodzaj aparatury. O ile pozbędziesz się wypełnienia i zaczniesz odbierać z LM wszystko jak leci bez refluksu to będzie jakaś namiastka alembika.I koniecznie z miedzi.
Gdy wszyscy myślimy tak samo, nikt nie myśli. W.Lipman
-
- Posty: 224
- Rejestracja: wtorek, 9 cze 2015, 17:45
- Krótko o sobie: siłownia,boks,golebie wysokolotne,domowa łycha
- Ulubiony Alkohol: Hudson Manhattan Rye
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Uk
- Podziękował: 19 razy
- Otrzymał podziękowanie: 4 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Arbaletnik dzięki za zainteresowanie , zdaje sobie sprawę że to będzie namiastka alembika. Nic nie zastąpi miedzi ale jak sie spawa nierdzewke to pokusa jest żeby spróbować.
Zastanawiam się czy może wpłynąć to poprawę smaku, tj to poszerzenie.
Wiem że to tylko mała modyfikacja ale nikt chyba jeszcze nie próbował. Autor do odebrania przedgonu zakładał krótka kolumne a potem przechodził na cacko które jest bohaterem tematu. Ja chcę tego uniknąć, po odebraniu przedgonu otworze zaworek i zmniejsze grzanie tak żeby tylko kapało
Jaka dałbyś-dalibyście wysokość wypełnienia?
Zastanawiam się czy może wpłynąć to poprawę smaku, tj to poszerzenie.
Wiem że to tylko mała modyfikacja ale nikt chyba jeszcze nie próbował. Autor do odebrania przedgonu zakładał krótka kolumne a potem przechodził na cacko które jest bohaterem tematu. Ja chcę tego uniknąć, po odebraniu przedgonu otworze zaworek i zmniejsze grzanie tak żeby tylko kapało
Jaka dałbyś-dalibyście wysokość wypełnienia?
Bimber forever !!!
-
Autor tematu - Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Mocy surówki nigdy nie mierzyłem, bo mnie nigdy nie interesował ten fakt. Po prostu odpędzałem nastaw czy zacier. Proces prowadziłem powoli na małej mocy. Więc moc tego co kapało była dosyć duża jak na pot-still. Ale na pewno średnio była większa od tej podanej przez Ciebie.
Później rzeczywiście rozcieńczam do ok. 28-30%. I destyluję jeszcze raz. Ale to już na półkowej.
Przepraszam, że wcześniej umknął mi ten post. Odpowiem teraz. Może przydadzą się komuś "informacje".klepa pisze:Lesgo i inni szczęśliwi posiadacze miedzianego cebula - jaka jest moc Waszych surówek
Mocy surówki nigdy nie mierzyłem, bo mnie nigdy nie interesował ten fakt. Po prostu odpędzałem nastaw czy zacier. Proces prowadziłem powoli na małej mocy. Więc moc tego co kapało była dosyć duża jak na pot-still. Ale na pewno średnio była większa od tej podanej przez Ciebie.
Później rzeczywiście rozcieńczam do ok. 28-30%. I destyluję jeszcze raz. Ale to już na półkowej.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Kiedyś na forum BOW jeden z uczestników napisał mi, że dawniej przy whiskey odpęd robiono długo, tj destylowano na końcu "wodę", żeby możliwie najwięcej smaku z zacieru wyciągnąć. % i tak się podwyższa dodając przedgony i pogony z poprzedniej właściwej destylacji. Ja w tym roku mam plan na taką destylację, więc coś więcej napiszę jak będę po zabawie. Normalnie odpęd przy whiskey ma ok. 20 kilka %. Destyluje się zwykle tak długo, aż w zacierze jest mniej niż 1% spirytusu. Bez cięć oczywiście. Cięcia dopiero w "spirit run".
-
- Posty: 212
- Rejestracja: piątek, 27 sty 2017, 15:54
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 35 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
I w tej końcówie jest zwykle sporo smaku, nie dziwi więc cięcie tak późno. Do tego alembik jest oczywiście niepotrzebny, bo tak samo można ciąć na pot-stillu, ale taki alembik bardzo mi się od dawna marzy.... Zygmunt pokazał na fejsbuku na święta własnie taki prawdziwy alembik i chyba będę przeznaczę jedną świnkoskrabonkę na taką zabawkę. Zestaw idealny- półkowa plus alembik i do tego jeszcze tak z hektar torfowego pola i drugie tyle jęczmienia Rozmarzyłem się z rana....
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
Ja mam coś w rodzaju rozwiązania Leszka. Rura 76 15cm, 2 kołpaki miedziane wydrykowane i zlutowane i górą rura 54 0,5m. Pospawane z KO i zapinane na clampy A to torfowisko i jęczmień też przyjmę. Najlepiej nad morzem No i ze 2-3 beczki w których winiarz przez 10 lat białe wino przetaczał
-
- Posty: 397
- Rejestracja: wtorek, 22 paź 2013, 10:03
- Podziękował: 86 razy
- Otrzymał podziękowanie: 177 razy
Re: Nowy projekt lesgo58 - alembik
„Lepiej późno, niż wcale”, jak powiedział sobie pewien facet, który za późno przyszedł na dworzec. Skoro jednak Lesgo odgrzebał stare pytanie, to chcę przy piąteczku napisać coś takiego.
Nurtuje mnie co jakiś czas ta sama wątpliwość, czy w poszukiwaniu Graala, nie wylewamy aby dziecka z kąpielą*. Jak się pije dobre rzeczy, takie od 200 zł pod górkę, to opada nie tylko kopara, ale i złudzenia – nigdy nie zrobię/nie doczekam czegoś, co choćby w części będzie przypominać to drogie cholerstwo. Oczywiście, że jako dojrzały pędnik-patriota nie zamierzam kopiować szkockiej rudej i nigdy nawet do głowy mi to nie przyszło. O nie! Ot, tak po prostu i przypadkiem kręcę ten słód, szukam beczki po winie i rozglądam się za torfem. Ale żebym zaraz chciał kopiować? – A skąd!, prawda?
A ja bym właśnie chciał zrobić troszku koniaku. I żeby mój wypęd choć trochę przypominał średniego blenda. Żeby był w nim chociaż ślad tego dziwnego, niepowtarzalnego i dlatego tak konstytutywnego dla rudej smaku i zapachu. I się nie da. Dlaczego?
Wątpliwość mam, czy już na początku nie popełniam „polskiego” błędu, polegającego na unikaniu „szkockiego” błędu? Już tłumaczę – nigdy nie pędziłem na „pustej rurze”. Zawsze było to jakieś vigreux, albo zmywako-druciki, sprężynki i inne wspomagacze oczyszczania i refluksu. Inaczej – nigdy „nie udało” mi się dokonać pierwszego odpędu, który nie miałby tych, powiedzmy, 45-50%. Bo ja jestem Polak, co samo w sobie brzmi dumnie! Szkoci, ze swoim pierwszym w porywach do 28%, to mogą skoczyć tam, gdzie pan może pana majstra w dupę pocałować. Dlatego ja do surówki dolewam drugie tyle wody, a szkocka ciemnota „feints” dolewa. Ja (Polak) – czystej kranóweczki, oni (celtycka hołota i gołodupce) – przedgony, pogony i inne świństwo!
„Szkocki błąd” z mojej polskiej perspektywy polega na tym, że oni surówkę (a więc coś, co ma zostać doczyszczone) zanieczyszczają śmieciami z poprzednich destylacji. Ergo, że więc, iż takiego błędu Polak popełnić nie może! Pogony – no jeszcze jak cię mogę, ale przedgony?! Gdzieś przeczytałem, że szkocki, nawet najwyższy alembik ma raptem 1,5 do 2 półek teoretycznych, no to gdzie tu, k*!, sens?
„Polski błąd” z tej samej mojej perspektywy polega na tym, że… nie potrafię uwolnić się od doświadczeń młodości i nawykowego myślenia. Kiedy rozkładam „szkocki błąd” na części składowe, to mimowolnie nie potrafię się uwolnić od myślenia o… bimbrze. Specyfiku wybitnie słowiańskim, bo wykonanym z rafinowanego cukru, gdzie wszystkie smaki są niesmaczne, a przez to niepożądane. Dobry polski bimber jest wtedy dobry, gdy właśnie nie pachnie i nie smakuje, bo wszystkiego jest pozbawiony. Graalem producentów bimbru jest spirytus i by się o tym przekonać, wystarczy prosty eksperyment. Należy zamknąć oczy, następnie odwrócić je do środka i popatrzeć w ciemność tej galaretki, co ją mamy za oczami. Te półki, te sprężynki, te bufory i centymetry bieżące kolumny – czemu, jak nie czystości destylatu, to służy?
Kwik mówi, że ma plan na taką smakową destylację. No więc ja też mam taki plan, żeby zrobić choć raz nie po polsku. Bruichladdich np. tnie wąziutko – 76-71%, a taki Lagavulin się nie krępuje i jedzie od estrów owocowych (72%) aż po głęboki dym apteczny (59%). A Galowie (od tych samych Celtów co Szkoci pochodzący) tną swoje destylaty z cienkiego winka np. w przedziale 72.4-67%. Warunkiem wszakże jest, aby najpierw się przygotować, czyli:
1. Zatrzeć słód i przefermentować,
2. Puścić zacier powoli na pustej rurze, co powinno pozwolić na uzyskanie surówki nie mocniejszej niż te 28-30%,
3. Odpędzić i odebrać w przedziale 7kilka – 6parę%, a przed- i pogony zebrać do jednego baniaczka.
Po się przygotowaniu, dokonać pierwszego prawdziwego pędzenia, czyli wszystko powtórzyć tak samo, z tym że tym razem surówkę połączyć z przed- i pogonami uzyskanymi podczas pierwszego tłoczenia. Wic cały siedzieć powinien siedzieć w tym, że „po polsku” surówkę się najpierw zbytnio doczyszcza, a następnie rozrzedza jeszcze wodą, przez co destylat nie ma odpowiedniej ilości posłodowego brudu za paznokciami. To kosztowny eksperyment i pewnie wymagający więcej czasu. Z drugiej strony, czy nie tu siedzi pierwsza przyczyna braku podobieństwa do drogiego cholerstwa? Stąd było moje jesienne dopytywanie, jaki procentaż surówki uzyskujecie na alembikach. Czy aby nie tu, poza beczką oczywiście, nie odrzucamy kawałka Graala.
Ze względu na pierwotne znaczenie porzekadła, należałoby napisać raczej „Nie wrzucamy dziecka do wrzątku” lub coś w podobie.
Piątek rulez!
Nurtuje mnie co jakiś czas ta sama wątpliwość, czy w poszukiwaniu Graala, nie wylewamy aby dziecka z kąpielą*. Jak się pije dobre rzeczy, takie od 200 zł pod górkę, to opada nie tylko kopara, ale i złudzenia – nigdy nie zrobię/nie doczekam czegoś, co choćby w części będzie przypominać to drogie cholerstwo. Oczywiście, że jako dojrzały pędnik-patriota nie zamierzam kopiować szkockiej rudej i nigdy nawet do głowy mi to nie przyszło. O nie! Ot, tak po prostu i przypadkiem kręcę ten słód, szukam beczki po winie i rozglądam się za torfem. Ale żebym zaraz chciał kopiować? – A skąd!, prawda?
A ja bym właśnie chciał zrobić troszku koniaku. I żeby mój wypęd choć trochę przypominał średniego blenda. Żeby był w nim chociaż ślad tego dziwnego, niepowtarzalnego i dlatego tak konstytutywnego dla rudej smaku i zapachu. I się nie da. Dlaczego?
Wątpliwość mam, czy już na początku nie popełniam „polskiego” błędu, polegającego na unikaniu „szkockiego” błędu? Już tłumaczę – nigdy nie pędziłem na „pustej rurze”. Zawsze było to jakieś vigreux, albo zmywako-druciki, sprężynki i inne wspomagacze oczyszczania i refluksu. Inaczej – nigdy „nie udało” mi się dokonać pierwszego odpędu, który nie miałby tych, powiedzmy, 45-50%. Bo ja jestem Polak, co samo w sobie brzmi dumnie! Szkoci, ze swoim pierwszym w porywach do 28%, to mogą skoczyć tam, gdzie pan może pana majstra w dupę pocałować. Dlatego ja do surówki dolewam drugie tyle wody, a szkocka ciemnota „feints” dolewa. Ja (Polak) – czystej kranóweczki, oni (celtycka hołota i gołodupce) – przedgony, pogony i inne świństwo!
„Szkocki błąd” z mojej polskiej perspektywy polega na tym, że oni surówkę (a więc coś, co ma zostać doczyszczone) zanieczyszczają śmieciami z poprzednich destylacji. Ergo, że więc, iż takiego błędu Polak popełnić nie może! Pogony – no jeszcze jak cię mogę, ale przedgony?! Gdzieś przeczytałem, że szkocki, nawet najwyższy alembik ma raptem 1,5 do 2 półek teoretycznych, no to gdzie tu, k*!, sens?
„Polski błąd” z tej samej mojej perspektywy polega na tym, że… nie potrafię uwolnić się od doświadczeń młodości i nawykowego myślenia. Kiedy rozkładam „szkocki błąd” na części składowe, to mimowolnie nie potrafię się uwolnić od myślenia o… bimbrze. Specyfiku wybitnie słowiańskim, bo wykonanym z rafinowanego cukru, gdzie wszystkie smaki są niesmaczne, a przez to niepożądane. Dobry polski bimber jest wtedy dobry, gdy właśnie nie pachnie i nie smakuje, bo wszystkiego jest pozbawiony. Graalem producentów bimbru jest spirytus i by się o tym przekonać, wystarczy prosty eksperyment. Należy zamknąć oczy, następnie odwrócić je do środka i popatrzeć w ciemność tej galaretki, co ją mamy za oczami. Te półki, te sprężynki, te bufory i centymetry bieżące kolumny – czemu, jak nie czystości destylatu, to służy?
Kwik mówi, że ma plan na taką smakową destylację. No więc ja też mam taki plan, żeby zrobić choć raz nie po polsku. Bruichladdich np. tnie wąziutko – 76-71%, a taki Lagavulin się nie krępuje i jedzie od estrów owocowych (72%) aż po głęboki dym apteczny (59%). A Galowie (od tych samych Celtów co Szkoci pochodzący) tną swoje destylaty z cienkiego winka np. w przedziale 72.4-67%. Warunkiem wszakże jest, aby najpierw się przygotować, czyli:
1. Zatrzeć słód i przefermentować,
2. Puścić zacier powoli na pustej rurze, co powinno pozwolić na uzyskanie surówki nie mocniejszej niż te 28-30%,
3. Odpędzić i odebrać w przedziale 7kilka – 6parę%, a przed- i pogony zebrać do jednego baniaczka.
Po się przygotowaniu, dokonać pierwszego prawdziwego pędzenia, czyli wszystko powtórzyć tak samo, z tym że tym razem surówkę połączyć z przed- i pogonami uzyskanymi podczas pierwszego tłoczenia. Wic cały siedzieć powinien siedzieć w tym, że „po polsku” surówkę się najpierw zbytnio doczyszcza, a następnie rozrzedza jeszcze wodą, przez co destylat nie ma odpowiedniej ilości posłodowego brudu za paznokciami. To kosztowny eksperyment i pewnie wymagający więcej czasu. Z drugiej strony, czy nie tu siedzi pierwsza przyczyna braku podobieństwa do drogiego cholerstwa? Stąd było moje jesienne dopytywanie, jaki procentaż surówki uzyskujecie na alembikach. Czy aby nie tu, poza beczką oczywiście, nie odrzucamy kawałka Graala.
Ze względu na pierwotne znaczenie porzekadła, należałoby napisać raczej „Nie wrzucamy dziecka do wrzątku” lub coś w podobie.
Piątek rulez!