Czy krokodyl słonowodny może być roślinożerny?
: niedziela, 3 lip 2016, 10:39
W maju tego roku na północy Queensland krokodyl zaatakował turystę, wędkarza z Niemiec, porwał go i z wędkarzem w paszczy zniknął. Ów wędkarz był z kolegą, który zaatakowany nie był ale całą 'akcję' widział. Dzięki panującej u nas dość szeroko rozpowszechnionej poprawności politycznej ani w gazetach ani w TV nie piszę się, tak wyraźnie, że zaatakowana osoba może być nieżywa, czy, że krokodyl zaatakowanego zwyczajnie pożarł. Przez cztery dni gazety i TV opowiadały, że specjaliści szukają krokodyla i że nie wiadomo czy 'delikwent' nie żyje. Stopniowo sprawa ucichła.
Krokodyla nie znaleziono ale powstała nowa walka między tubylcami, farmerami i zielonymi (lewactwo) o kontrolowanie liczby krokodyli. W latach 90-tych zieloni-ekolodzy wygrali bitwę o ochronę krokodyli (urządzano na nie polowania na mięso, skórę i inne szkielety itp.). Od tego czasu populacja krokodyli słonowodnych wystrzeliła z kilku tysięcy i ocenia się dziś na 100 000 - 200 000 (rozbieżność jest znaczna bo nikt nie chce tych krokodyli liczyć i nie dziwię się...)
Średnio uważa się, że rocznie może dochodzić do 3 - 4 zaatakowań ludzi (białych) przez krokodyle. Jest to liczba bardzo niska a to głównie dlatego, że pracownicy puszcz (i lasów) ustawili już, w niebezpiecznych miejscach, tysiące ostrzegających tablic. Pomimo to pojawiają się regularnie 'bohaterowie' z bardziej butnych krajów jak Niemcy czy USA. W tamtym roku (2015) była bardzo głośna sprawa ataku krokodyla(li) (nie wiadomo ile ich było) w bardzo dobrze oznaczonym miejscu. Zginęły wtedy trzy osoby, turyści z USA, którzy po drinkach postanowili, jak to się normalnie robi, się wykąpać nago (dwie panie i facet). Znaleziono pustą łódź, z ubraniami, dokumentami i ciągle otwartą butelką wina... a w pobliżu pusty samochód.
Ten na zdjęciu ma trochę może ponad 5m długości. Znane są okazy dochodzące do 7m a legendy podają nawet, że widziano gady do 10m długości.
Jestem pewny, że nikt z Was nie ma pojęcia o zmutowanym 'misiu' koala. Zauważono go w późnych latach 90-tych i przez dość długi czas uważano, że jest to durny żart. Otóż nie jest to żart. W Muzeum Australii jest on zarejestrowany jako Drop Bear http://australianmuseum.net.au/drop-bear (Thylarctos plummetus) - w przybliżeniu spadający niedźwiedź. Niedźwiedź ten atakuje najczęściej owce, koty czy psy w tak agresywny sposób, że początkowo myślano, że są to ataki jakiegoś wielkiego kota. Był jeden wypadek zaatakowania człowieka gdzie zaatakowany stracił prawą rękę, część twarzy a lewy bark miał znacznie poszarpany. Znaleziono takiego nieżywego niedźwiedzia. Po przeprowadzonych badaniach DNA stwierdzono, że pokrewieństwo do Koala jest jednak bardzo dalekie choć są to jednak gatunki spokrewnione.
Krokodyla nie znaleziono ale powstała nowa walka między tubylcami, farmerami i zielonymi (lewactwo) o kontrolowanie liczby krokodyli. W latach 90-tych zieloni-ekolodzy wygrali bitwę o ochronę krokodyli (urządzano na nie polowania na mięso, skórę i inne szkielety itp.). Od tego czasu populacja krokodyli słonowodnych wystrzeliła z kilku tysięcy i ocenia się dziś na 100 000 - 200 000 (rozbieżność jest znaczna bo nikt nie chce tych krokodyli liczyć i nie dziwię się...)
Średnio uważa się, że rocznie może dochodzić do 3 - 4 zaatakowań ludzi (białych) przez krokodyle. Jest to liczba bardzo niska a to głównie dlatego, że pracownicy puszcz (i lasów) ustawili już, w niebezpiecznych miejscach, tysiące ostrzegających tablic. Pomimo to pojawiają się regularnie 'bohaterowie' z bardziej butnych krajów jak Niemcy czy USA. W tamtym roku (2015) była bardzo głośna sprawa ataku krokodyla(li) (nie wiadomo ile ich było) w bardzo dobrze oznaczonym miejscu. Zginęły wtedy trzy osoby, turyści z USA, którzy po drinkach postanowili, jak to się normalnie robi, się wykąpać nago (dwie panie i facet). Znaleziono pustą łódź, z ubraniami, dokumentami i ciągle otwartą butelką wina... a w pobliżu pusty samochód.
Ten na zdjęciu ma trochę może ponad 5m długości. Znane są okazy dochodzące do 7m a legendy podają nawet, że widziano gady do 10m długości.
Jestem pewny, że nikt z Was nie ma pojęcia o zmutowanym 'misiu' koala. Zauważono go w późnych latach 90-tych i przez dość długi czas uważano, że jest to durny żart. Otóż nie jest to żart. W Muzeum Australii jest on zarejestrowany jako Drop Bear http://australianmuseum.net.au/drop-bear (Thylarctos plummetus) - w przybliżeniu spadający niedźwiedź. Niedźwiedź ten atakuje najczęściej owce, koty czy psy w tak agresywny sposób, że początkowo myślano, że są to ataki jakiegoś wielkiego kota. Był jeden wypadek zaatakowania człowieka gdzie zaatakowany stracił prawą rękę, część twarzy a lewy bark miał znacznie poszarpany. Znaleziono takiego nieżywego niedźwiedzia. Po przeprowadzonych badaniach DNA stwierdzono, że pokrewieństwo do Koala jest jednak bardzo dalekie choć są to jednak gatunki spokrewnione.