[parnik] Galeria Kucyka, Typ: BF-63 „Bimber Boy”
-
- Posty: 88
- Rejestracja: środa, 6 sty 2010, 21:11
- Ulubiony Alkohol: Naleweczka domowa - każda
- Status Alkoholowy: Producent Nalewek
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Typ: BF-2000 „Bimberator” - to jest genialne.
Człowiek wozi ludzi - kasuje za bilety - z tego jest na cukier - z cukru robi zacierek
- do kociołka - i człowiek pędzi w przenośni i dosłownie - tylko problem z odbiorem pary
- ale od czego mamy forum
Dzięki za inspiracje - już wiem jaki będzie następny mój bimbrofor (mówię o parniku).
Wyczytałem, że zastanawiałeś się nad wstawieniem palnika gazowego.
Na allegro pojawiły się palniki (taborety) gazowe dużej mocy 7,5KW na gaz.
Link - http://aukcja.onet.pl/item1030343997_no ... urier.html
Co sądzisz o takim pomyśle ?
L1978
Człowiek wozi ludzi - kasuje za bilety - z tego jest na cukier - z cukru robi zacierek
- do kociołka - i człowiek pędzi w przenośni i dosłownie - tylko problem z odbiorem pary
- ale od czego mamy forum
Dzięki za inspiracje - już wiem jaki będzie następny mój bimbrofor (mówię o parniku).
Wyczytałem, że zastanawiałeś się nad wstawieniem palnika gazowego.
Na allegro pojawiły się palniki (taborety) gazowe dużej mocy 7,5KW na gaz.
Link - http://aukcja.onet.pl/item1030343997_no ... urier.html
Co sądzisz o takim pomyśle ?
L1978
www.MojaNalewka.pl wszystko o nalewkach.
-
Autor tematu - Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: [parnik] Galeria Kucyka, Typ: BF-63 „Bimber Boy”
Oczywiście, że pomysł jest konkretny w swoim zamyśle - ograniczenie kłopotów z rozpalaniem, regulacją temperatury, czystością spalin, wybieraniem popiołu, osiadaniem sadzy na kotle... tylko jest jedno ale... To już nie będzie ten sam klimat. To tak, jakby pociąg prowadził nie parowóz, a lokomotywa elektryczna.
Na poważnie: kombinuję kupić palnik gazowy do ogrzewania patelni wok.
Ma on moc 9,2kW. Jak by się dało, to jako przystawkę in case of emergency bym jego część grzejną dostosował do obsługi parnika, ale to dopiero przyszłościowe plany...
Na poważnie: kombinuję kupić palnik gazowy do ogrzewania patelni wok.
Ma on moc 9,2kW. Jak by się dało, to jako przystawkę in case of emergency bym jego część grzejną dostosował do obsługi parnika, ale to dopiero przyszłościowe plany...
-
Autor tematu - Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: [parnik] Galeria Kucyka, Typ: BF-63 „Bimber Boy”
W bliskiej* okolicy pachnie. Ale przy opróżnianiu... Niestety pulpy owocowe woniają rozgotowanymi owocami solidnie. Do czasu aż je kanaliza pochłonie. Tam już inny zapach króluje.
Podczas destylacji pachnie głównie spalonym w palenisku węglem.
*) ok. 10m
Podczas destylacji pachnie głównie spalonym w palenisku węglem.
*) ok. 10m
-
Autor tematu - Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: [parnik] Galeria Kucyka, Typ: BF-63 „Bimber Boy”
Nastał nowy sezon bimbrowniczy, a z nim czas gotowania w parniku. Jednakże, jako ambitny domowy gorzelnik, nie ustaję w poszukiwaniach różnych ulepszeń mej niecnej działalności...
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce książka o kotłach parowych. Omawiane są tam różne typy palenisk, wraz z podaniem charakterystyki spalania. Wyczytałem tam, że najkorzystniejsze warunki do spalania całkowitego (bezdymnego) powstają gdy paliwo podawane jest pod (nie jak w tradycyjnym piecu nad) warstwę żaru. To skłoniło mnie do przeprowadzenia pewnego eksperymentu, który okazał się przełomowy a dokładniej rewolucyjny.
Parnik - rzecz fajna, jednak ma jedną poważną wadę. Przy tradycyjnym opalaniu węglem (rozpalamy drewnem, potem na palące się szczapy narzucamy warstwę węgla, jak się wypala to znów na żar wrzucamy kolejne bryłki, etc.), z uwagi na konstrukcję paleniska, emituje potworną wręcz ilość sadzy. Nie tylko czarny dym z komina jest upierdliwy dla całej okolicy, ale każde otwarcie drzwiczek, czy przechylenie kotła powoduje pokrycie bimbroforni setkami "tłustych" kłaczków sadzy. Do tego dochodzi konieczność częstego czyszczenia wydechu który się zapycha.
Wiele kombinowałem jak ograniczyć emisję sadzy, i niestety nic nie dawało zadowalających efektów. Ponadto chciałem uzyskać taki stan, że raz załadowane palenisko wystarcza bez problemu na całą destylację, jednakże dorzucanie większych ilości brył węgla wobec braku "progu" przed rusztem, kończyło się najczęściej tym, że po otwarciu drzwiczek rozżarzone węgielki wypadały na podłogę, a do tego dorzucanie węgla powodowało gwałtowne zwiększenie temperatury paleniska i, często, utratę kontroli nad procesem.
I tu przyszło olśnienie: a gdyby tak załadować całe palenisko na zimno i dopiero wtedy podpalić? Tylko w taki sposób aby nie cały węgiel na raz się zapalał.
Tak też uczyniłem. Po lekturze książki o kotłach doszedłem do wniosku, że stabilność spalania może zapewnić jedynie drobny węgiel. Użyłem sortymentu groszek (ziarna wielkości ok. 10mm). Warstwę usypałem tak, że na końcu rusztu grubość wynosiła 15-18cm, i naturalnie obniżała się w kierunku drzwiczek tak, że początek rusztu (na długości jakichś 3cm) był "goły". Na tym początku umieściłem podpałkę i kilka szczapek sosnowych. Ogień pomału ogarnął całe paliwo, jednakże węgiel palił się po wierzchu, a nie w całej warstwie. Stopniowo warstwa się rozpalała coraz głębiej, co dawało równy płomień przez cały czas palenia. Powietrze przepływające przez odkrytą część rusztu mieszało się ze spalającymi się gazami co skracało płomień i pozwalało na dopalenie się węglowodorów. Właściwie palenisko działało jak palnik gazowy stale utrzymujący jednakowe natężenie ogrzewania. Nie tylko wsad zagrzał się w takim samym czasie jak przy tradycyjnym sposobie palenia, ale nie było potrzeby gwałtownego manipulowania zasuwą powietrza w popielniku, aby nie nastąpiło zbyt gwałtowne wrzenie, co dawniej często się zdarzało. Przez całe gotowanie nie potrzeba było otwierać drzwiczek i dorzucać paliwa. Ponadto z komina dym szedł prawie całkowicie bezbarwny, zaś oględziny kotła po czterech gotowaniach nie wykazały wewnątrz płaszcza grzejnego żadnych kłaków sadzy. Mało tego, gęsta pulpa jabłkowa nie przypaliła się ani razu, więc nie trzeba było skrobać kotła po gotowaniu, co poprzednio było nieuniknione!
Eksperyment wykazał, że jak człowiek ruszy głową, to nie tylko pozbędzie się bieżących problemów, ale może sobie znacznie ułatwić życie, choć o tym nawet nie myślał.
Z bimbrowniczym pozdrowieniem Darz Drożdż.
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce książka o kotłach parowych. Omawiane są tam różne typy palenisk, wraz z podaniem charakterystyki spalania. Wyczytałem tam, że najkorzystniejsze warunki do spalania całkowitego (bezdymnego) powstają gdy paliwo podawane jest pod (nie jak w tradycyjnym piecu nad) warstwę żaru. To skłoniło mnie do przeprowadzenia pewnego eksperymentu, który okazał się przełomowy a dokładniej rewolucyjny.
Parnik - rzecz fajna, jednak ma jedną poważną wadę. Przy tradycyjnym opalaniu węglem (rozpalamy drewnem, potem na palące się szczapy narzucamy warstwę węgla, jak się wypala to znów na żar wrzucamy kolejne bryłki, etc.), z uwagi na konstrukcję paleniska, emituje potworną wręcz ilość sadzy. Nie tylko czarny dym z komina jest upierdliwy dla całej okolicy, ale każde otwarcie drzwiczek, czy przechylenie kotła powoduje pokrycie bimbroforni setkami "tłustych" kłaczków sadzy. Do tego dochodzi konieczność częstego czyszczenia wydechu który się zapycha.
Wiele kombinowałem jak ograniczyć emisję sadzy, i niestety nic nie dawało zadowalających efektów. Ponadto chciałem uzyskać taki stan, że raz załadowane palenisko wystarcza bez problemu na całą destylację, jednakże dorzucanie większych ilości brył węgla wobec braku "progu" przed rusztem, kończyło się najczęściej tym, że po otwarciu drzwiczek rozżarzone węgielki wypadały na podłogę, a do tego dorzucanie węgla powodowało gwałtowne zwiększenie temperatury paleniska i, często, utratę kontroli nad procesem.
I tu przyszło olśnienie: a gdyby tak załadować całe palenisko na zimno i dopiero wtedy podpalić? Tylko w taki sposób aby nie cały węgiel na raz się zapalał.
Tak też uczyniłem. Po lekturze książki o kotłach doszedłem do wniosku, że stabilność spalania może zapewnić jedynie drobny węgiel. Użyłem sortymentu groszek (ziarna wielkości ok. 10mm). Warstwę usypałem tak, że na końcu rusztu grubość wynosiła 15-18cm, i naturalnie obniżała się w kierunku drzwiczek tak, że początek rusztu (na długości jakichś 3cm) był "goły". Na tym początku umieściłem podpałkę i kilka szczapek sosnowych. Ogień pomału ogarnął całe paliwo, jednakże węgiel palił się po wierzchu, a nie w całej warstwie. Stopniowo warstwa się rozpalała coraz głębiej, co dawało równy płomień przez cały czas palenia. Powietrze przepływające przez odkrytą część rusztu mieszało się ze spalającymi się gazami co skracało płomień i pozwalało na dopalenie się węglowodorów. Właściwie palenisko działało jak palnik gazowy stale utrzymujący jednakowe natężenie ogrzewania. Nie tylko wsad zagrzał się w takim samym czasie jak przy tradycyjnym sposobie palenia, ale nie było potrzeby gwałtownego manipulowania zasuwą powietrza w popielniku, aby nie nastąpiło zbyt gwałtowne wrzenie, co dawniej często się zdarzało. Przez całe gotowanie nie potrzeba było otwierać drzwiczek i dorzucać paliwa. Ponadto z komina dym szedł prawie całkowicie bezbarwny, zaś oględziny kotła po czterech gotowaniach nie wykazały wewnątrz płaszcza grzejnego żadnych kłaków sadzy. Mało tego, gęsta pulpa jabłkowa nie przypaliła się ani razu, więc nie trzeba było skrobać kotła po gotowaniu, co poprzednio było nieuniknione!
Eksperyment wykazał, że jak człowiek ruszy głową, to nie tylko pozbędzie się bieżących problemów, ale może sobie znacznie ułatwić życie, choć o tym nawet nie myślał.
Z bimbrowniczym pozdrowieniem Darz Drożdż.
-
Autor tematu - Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: [parnik] Galeria Kucyka, Typ: BF-63 „Bimber Boy”
Witam Kolego Wioli!
Jak już pisałem na poprzedniej stronie układ obecnie nie posiada żadnego odstojnika myślałem nad jego zastosowaniem, ale miałby on postać tłumika - deflegmatora tuż nad kotłem i służył by jedynie zapobieżeniu porywaniu cieczy. Jednakże umiejętne operowanie paleniskiem wystarcza aby zapobiec kipieniu wsadu. Czyli w sumie odstojnik nie jest dla mnie niezbędny, więc nie chcę dodawać dodatkowej części do aparatury.
Gdyby był - pewnie też byłbym zadowolony, chociażby ze względu na większą pewność, że w sytuacji krytycznej wyłapie syf wypluty przez kocioł.
Nie ma zatem jednoznacznej odpowiedzi czy ten osprzęt jest potrzebny. Jedno jest pewne - jego obecność absolutnie nie wpływa na jakość produktu, a jedynie na bezpieczeństwo obsługi.
Jak już pisałem na poprzedniej stronie układ obecnie nie posiada żadnego odstojnika myślałem nad jego zastosowaniem, ale miałby on postać tłumika - deflegmatora tuż nad kotłem i służył by jedynie zapobieżeniu porywaniu cieczy. Jednakże umiejętne operowanie paleniskiem wystarcza aby zapobiec kipieniu wsadu. Czyli w sumie odstojnik nie jest dla mnie niezbędny, więc nie chcę dodawać dodatkowej części do aparatury.
Gdyby był - pewnie też byłbym zadowolony, chociażby ze względu na większą pewność, że w sytuacji krytycznej wyłapie syf wypluty przez kocioł.
Nie ma zatem jednoznacznej odpowiedzi czy ten osprzęt jest potrzebny. Jedno jest pewne - jego obecność absolutnie nie wpływa na jakość produktu, a jedynie na bezpieczeństwo obsługi.
-
Autor tematu - Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: [parnik] Galeria Kucyka, Typ: BF-63 „Bimber Boy”
To był po prostu silikon szklarski firmy Soudal. Z doświadczenia wiem, że silikony szklarskie są twardsze od uniwersalnych, ponadto mocniej się trzymają powierzchni. Na wykonanie uszczelnienia zużyłem jeden kartusz, ale starczyło zawartości "na styk". Ponadto uszczelnienie wysychało ponad tydzień, a jeszcze miesiąc później capiło octem. Gdybym teraz miał wykonywać podobny bimbrofor, to rowek wypełnił bym grubym wężem silikonowym przyklejonym jedynie na silikon.
-
- Posty: 3
- Rejestracja: poniedziałek, 25 mar 2013, 22:54
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Re: Galeria Kucyka, Typ: BF-63 „Bimber Boy”
Para uchodząca z kotła posiadała specyficzny „blaszany” zapach, a skroplona, w smaku też nie była za ciekawa. Wprawdzie wraz z kolejnymi gotowaniami para coraz mniej śmierdziała, jednak byłem mocno zawiedziony. Problem zniknął, po 4 gotowaniu, do którego użyłem 45l wody z 300g kwasu cytrynowego. Kwasek wyżarł wierzchnią warstwę ocynku, tak jakby ją spatynował. Nabrała barwy szarej i odtąd kolejne gotowania wody dawały parę bez zapachu, zaś skropliny bez smaku. Może była to kwestia usunięcia substancji które powstają podczas cynkowania?
-
- Posty: 104
- Rejestracja: niedziela, 11 lis 2018, 10:34
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem;)
- Ulubiony Alkohol: koniak/calvados
- Status Alkoholowy: Destylator
- Lokalizacja: Centralna Polska
- Podziękował: 9 razy
- Otrzymał podziękowanie: 3 razy
Re: [parnik] Galeria Kucyka, Typ: BF-63 „Bimber Boy”
Witam ,widzę że temat dawno nie poruszany , ale jak autor postu lub ktoś inny na forum wie jak wygląda obróbka zacieru razem z młotem na takim sprzęcie?
Ostatnio zmieniony niedziela, 7 lut 2021, 20:03 przez FRUTTI, łącznie zmieniany 1 raz.