Piro czy pasteryzacja?
: wtorek, 20 paź 2015, 19:48
Moje przygody z wyrobem win są już jednoroczne.
Mam problem z konserwacją win a właściwie to z ubiciem drożdży.
Oczywiście poczytałem o dodawaniu piro i różni, różnie podpowiadają, Jedni 1-2 gram na 10 litrów inne osoby nawet 4-5 gram.
Moje doświadczenia:
Każde z win było kilkukrotnie zlewane znad osadu.
Pierwsze moje wino - z soków znalezionych w piwnicy rodziców. Po około 3 m-cach wsypałem "zestaw do utrwalenia i konserwacji wina" na 25 litrów. Mój nastaw był mniejszy (~20 litrów). Już po kilku dniach miałem "wspaniałego" szampana. Pomyślałem, że od teraz będę kontrolował ilość piro.
Wino z DR suszonej, moc ~15%, drożdże max do 18%, dodałem 2 gramy piro, dosłodziłem i niestety wystartowało ponownie. Dołożyłem kolejne 2 gramy i już od wielu m-cy spokój.
Wino z tarniny (suszonej), moc ~14%, dodałem 4 gramy po około 5-ciu miesiącach od startu i po kolejnych 4 m-cach wygląda OK ale wali siarką
Wino ryżowe, nastawione w XI zeszłego roku. Moc około 15%, idealnie klarowne, żadnego osadu, dodałem 4 gramy piro (koniec lutego) butelkowanie , piwnica i był spokój. Testowałem smaki co mniej więcej 1 m-c, wszystko było OK, aż do wczoraj. Przy otwarciu butelki strzał i sporo gazu, zagazowane jak cydr, na dole osad z drożdży. Szok. Poprzednia butelka otwarta w okolicach początku września - normalnie, żadnych oznak gazowania.
Nigdy nie pasteryzowałem wina ale może według Was jednak będzie to lepsze niż siarkowanie i zgadywanie ilości? Ostatnio daję po 4 gramy i jak widać efekty są różne. Wiem, że to trochę wybór pomiędzy ... a ... ale nie mam tylu gąsiorów, żeby trzymać w szkle ponad rok czasu.
Mam problem z konserwacją win a właściwie to z ubiciem drożdży.
Oczywiście poczytałem o dodawaniu piro i różni, różnie podpowiadają, Jedni 1-2 gram na 10 litrów inne osoby nawet 4-5 gram.
Moje doświadczenia:
Każde z win było kilkukrotnie zlewane znad osadu.
Pierwsze moje wino - z soków znalezionych w piwnicy rodziców. Po około 3 m-cach wsypałem "zestaw do utrwalenia i konserwacji wina" na 25 litrów. Mój nastaw był mniejszy (~20 litrów). Już po kilku dniach miałem "wspaniałego" szampana. Pomyślałem, że od teraz będę kontrolował ilość piro.
Wino z DR suszonej, moc ~15%, drożdże max do 18%, dodałem 2 gramy piro, dosłodziłem i niestety wystartowało ponownie. Dołożyłem kolejne 2 gramy i już od wielu m-cy spokój.
Wino z tarniny (suszonej), moc ~14%, dodałem 4 gramy po około 5-ciu miesiącach od startu i po kolejnych 4 m-cach wygląda OK ale wali siarką
Wino ryżowe, nastawione w XI zeszłego roku. Moc około 15%, idealnie klarowne, żadnego osadu, dodałem 4 gramy piro (koniec lutego) butelkowanie , piwnica i był spokój. Testowałem smaki co mniej więcej 1 m-c, wszystko było OK, aż do wczoraj. Przy otwarciu butelki strzał i sporo gazu, zagazowane jak cydr, na dole osad z drożdży. Szok. Poprzednia butelka otwarta w okolicach początku września - normalnie, żadnych oznak gazowania.
Nigdy nie pasteryzowałem wina ale może według Was jednak będzie to lepsze niż siarkowanie i zgadywanie ilości? Ostatnio daję po 4 gramy i jak widać efekty są różne. Wiem, że to trochę wybór pomiędzy ... a ... ale nie mam tylu gąsiorów, żeby trzymać w szkle ponad rok czasu.