Kolumna szklana - co dalej
-
Autor tematu - Posty: 6
- Rejestracja: wtorek, 24 sie 2010, 17:36
Witam serdecznie - mam w planach budowę kolumny ze szkła w układzie Nixona-Stona, narazie posiadam rurę z wypełnieniem zmywakowym, ok. 1.3 cm dł. 5 cm srednicy. Czy prosty układ http://spirt-zavod.narod.ru/ris1.html rys.1.1 (rura z wypełnieniem plus chłodnica) spełni narazie moje oczekiwania? Dotychczas puszczałem pary z kega przez deflegmator, odstojnik, chłodnicę z eurowinu (czeskie szkło), i byłem dość zadowolony. Czy taka kolumna bez refluxu da lepszy, czystszy produkt? Jak to najlepiej dalej rozbudować?
Myślę o głowicy wykonanej z miedzi. Pozdrawiam
Myślę o głowicy wykonanej z miedzi. Pozdrawiam
-
- Posty: 5382
- Rejestracja: czwartek, 7 maja 2009, 12:55
- Podziękował: 39 razy
- Otrzymał podziękowanie: 668 razy
- Kontakt:
Re: Kolumna szklana - co dalej
Kolumna bez refluxu to tylko większy deflegmator- wynik będzie lepszy od pot-stillowego, ale mocno nieznacznie.
www.destylatorymiedziane.pl
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
-
- Posty: 1
- Rejestracja: niedziela, 26 wrz 2010, 17:48
-
Autor tematu - Posty: 6
- Rejestracja: wtorek, 24 sie 2010, 17:36
Re: Kolumna szklana - co dalej
@up Chodziło mi o rozwiązanie z rys. 1.1 - najprostsze. Jednak rezygnuję z miedzi ( po spędzieniu paru godzin na forum) i będę naśladował rozwiązanie z chłodnicą Dimrotha na szczycie. I na początek pójdzie rozwiązanie LM. Na filmie widać chłodnicę końcową - czy jest ona konieczna? http://alkohole-domowe.com/forum/galeri ... 97-10.html
Kolumna 130 cm wysokości.
Kolumna 130 cm wysokości.
-
- Posty: 379
- Rejestracja: środa, 22 lip 2009, 16:51
- Podziękował: 3 razy
- Otrzymał podziękowanie: 12 razy
-
- Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Kolumna szklana - co dalej
Oczywiście można przez Dimorth'a puścić taką ilość wody, że zbierający się w zasobniku destylat nie będzie gorący, jednakże jest to poważny błąd.
Po pierwsze skraplacz ma chłodzić tylko tyle, aby nic nie wydostawało się z kolumny. Stosuję regulację przepływu wody tak, aby przynajmniej 0,8 wysokości Dimorth'a było gorące - wypełnione parami spirolu. W dobrze wyregulowanym układzie skraplacz jest gorący niemalże po sam szczyt. Każde mocniejsze chłodzenie to starta:
- wody;
- prądu / gazu;
- mocy produktu.
Wody - wiadomo, wyjście z chłodnicy wody o temperaturze niskiej, to zmarnowanie możliwości przeniesienia w niej ciepła. Woda z chłodnicy powinna wychodzić gorąca i w małej ilości, a nie zimna tryskając jak ze strażackiej motopompy.
Prądu / gazu - każdy układ pracuje stabilnie przy równowadze cieplnej. Szybkość procesu zależna jest od różnicy ciepła dostarczanego (zawsze jego musi być więcej) i oddawanego. Im ta różnica jest mniejsza, tym wolniej przebiega proces. W przypadku, gdy ilość odbieranego ciepła (łącznie ze stratami) będzie się zbliżała od ilości dostarczanego, to całość rektyfikacji ustanie. Każde nadmierne odprowadzanie ciepła prowadzi do spowolnienia uzyskiwania psoty, co skutkuje koniecznością podkręcenia grzania, a licznik się kręci... Nadmierne chłodzenie można porównać do pokoju z otwartymi oknami w zimie. Aby w nim było ciepło trzeba ostrzej palić w piecu.
Mocy - aby w kolumnie zaszła rektyfikacja (wymiana na styku para - ciecz) flegma bogata w towar musi mieć temperaturę bliską temperaturze wrzenia, bo tylko w takich warunkach spirol będzie z pełną prędkością odparowywać na wypełnieniu. Jeśli podajemy płyn chłodny, to część kolumny będzie zużywała energię (i swą objętość) na podgrzanie skroplin, a nie na wymianę składników. Zatem zmniejsza się wysokość wypełnienia biorąca udział w psotyfikacji. Mało tego, oziębiona przez skropliny wierzchnia warstwa wypełnienia będzie wychwytywać i skraplać spirol zubażając parę idącą do skraplacza. Bardzo łatwo jest to zjawisko zaobserwować w szklanej aparaturze i posiadając precyzyjny alkoholomierz - po zwiększeniu skraplania woltaż spada od razu o 1 - 2 %.
To tyle co do procesu.
Uwaga co do rysunku
Osłona termometru nie może być całościowa (kondonik). Nad termometrem ma być tylko daszek chroniący sondę przed fałszowaniem odczytu przez zlewanie skroplinami (taki kondonik przecięty wzdłuż). Termometr ma mierzyć temperaturę par wypływających do Dimortha, dlatego musi być umieszczony w ich suchym strumieniu.
Chłodnica końcowa nie jest bezwzględnie konieczna, jednakże bez niej trzeba się liczyć z wysoką (ok. 70*C) temperaturą wypływającego destylatu. Operowanie nim jest niewygodne, zaś dodatkowo opar wydobywający się z odbieralnika wypełnia całe pomieszczenie dając wszystkim domownikom znak, że syn / mąż / ojciec / dziadek coś tam właśnie skrapla. Do schłodzenia skroplin wystarczy nawet bardzo mała chłodniczka z wodą włączoną w szereg przed Dimorth'em.roboertkam pisze:Na filmie widać chłodnicę końcową - czy jest ona konieczna?
Oczywiście można przez Dimorth'a puścić taką ilość wody, że zbierający się w zasobniku destylat nie będzie gorący, jednakże jest to poważny błąd.
Po pierwsze skraplacz ma chłodzić tylko tyle, aby nic nie wydostawało się z kolumny. Stosuję regulację przepływu wody tak, aby przynajmniej 0,8 wysokości Dimorth'a było gorące - wypełnione parami spirolu. W dobrze wyregulowanym układzie skraplacz jest gorący niemalże po sam szczyt. Każde mocniejsze chłodzenie to starta:
- wody;
- prądu / gazu;
- mocy produktu.
Wody - wiadomo, wyjście z chłodnicy wody o temperaturze niskiej, to zmarnowanie możliwości przeniesienia w niej ciepła. Woda z chłodnicy powinna wychodzić gorąca i w małej ilości, a nie zimna tryskając jak ze strażackiej motopompy.
Prądu / gazu - każdy układ pracuje stabilnie przy równowadze cieplnej. Szybkość procesu zależna jest od różnicy ciepła dostarczanego (zawsze jego musi być więcej) i oddawanego. Im ta różnica jest mniejsza, tym wolniej przebiega proces. W przypadku, gdy ilość odbieranego ciepła (łącznie ze stratami) będzie się zbliżała od ilości dostarczanego, to całość rektyfikacji ustanie. Każde nadmierne odprowadzanie ciepła prowadzi do spowolnienia uzyskiwania psoty, co skutkuje koniecznością podkręcenia grzania, a licznik się kręci... Nadmierne chłodzenie można porównać do pokoju z otwartymi oknami w zimie. Aby w nim było ciepło trzeba ostrzej palić w piecu.
Mocy - aby w kolumnie zaszła rektyfikacja (wymiana na styku para - ciecz) flegma bogata w towar musi mieć temperaturę bliską temperaturze wrzenia, bo tylko w takich warunkach spirol będzie z pełną prędkością odparowywać na wypełnieniu. Jeśli podajemy płyn chłodny, to część kolumny będzie zużywała energię (i swą objętość) na podgrzanie skroplin, a nie na wymianę składników. Zatem zmniejsza się wysokość wypełnienia biorąca udział w psotyfikacji. Mało tego, oziębiona przez skropliny wierzchnia warstwa wypełnienia będzie wychwytywać i skraplać spirol zubażając parę idącą do skraplacza. Bardzo łatwo jest to zjawisko zaobserwować w szklanej aparaturze i posiadając precyzyjny alkoholomierz - po zwiększeniu skraplania woltaż spada od razu o 1 - 2 %.
To tyle co do procesu.
Uwaga co do rysunku
Osłona termometru nie może być całościowa (kondonik). Nad termometrem ma być tylko daszek chroniący sondę przed fałszowaniem odczytu przez zlewanie skroplinami (taki kondonik przecięty wzdłuż). Termometr ma mierzyć temperaturę par wypływających do Dimortha, dlatego musi być umieszczony w ich suchym strumieniu.
-
- Posty: 379
- Rejestracja: środa, 22 lip 2009, 16:51
- Podziękował: 3 razy
- Otrzymał podziękowanie: 12 razy
Re: Kolumna szklana - co dalej
@ Radius
Mój zimny palec ma 18 cm długości i 3,3 cm grubości ( mówię o refluksie, oczywiście ! ) Jest połączony szeregowo z chłodnicą zewnetrzną, dlatego wpływa do niego już ciepła woda a wypływa gorąca.
Myslę, że odrobinę mnieszy też da radę.
@ Kucyk
Znalazłem odpowiedż na moje pytanie.
Mój zimny palec ma 18 cm długości i 3,3 cm grubości ( mówię o refluksie, oczywiście ! ) Jest połączony szeregowo z chłodnicą zewnetrzną, dlatego wpływa do niego już ciepła woda a wypływa gorąca.
Myslę, że odrobinę mnieszy też da radę.
@ Kucyk
Znalazłem odpowiedż na moje pytanie.
Nie mam racji.Lothar von Luene pisze:W systemach otwartych na górze kolumny, konieczne jest chłodzenie na maxa, żeby mieć pewność, że nic sie nie ulatnia. Pośrednio wpływa to na zwiekszenie zużycia energi do ogrzewania kotła.
Czy mam rację ?
" Do pewnych informacji dochodzi się logiką...." ,
napisał Partyzant
napisał Partyzant
-
- Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Kolumna szklana - co dalej
Buhahahaha! Padłem jak zobaczyłem banerek w Twoim podpisie, Lothar!
@ Chłodzenie góry
Moim zdaniem (popartym doznaniami empirycznymi) należy wszystkiego używać z umiarem - czytaj: ze zrozumieniem i z wyczuciem. Bardzo często człowiek nie do końca obeznany z rzeczą, jest "przezornie" nadmiernie asekuracyjny. Boi się na zapas. Opowiem taką oto historię o samym sobie:
Było to dawno temu. Na tyle dawno, że nie posiadałem jeszcze prawa samodzielnego kierowania parowozem, zatem chcąc - nie chcąc musiałem pełnić funkcję pomocnika maszynisty, czyli głównym moim zajęciem było sypanie węgla do kotła. Stary maszynista, który mnie szkolił, zapytał pewnego razu przed wyjazdem z lokomotywowni, patrząc na pustawy tender (wagonik podczepiony do parowozu w którym mieści się zapas węgla i wody):
- No, Jasiu, starczy nam tego węgla na dziś?
Wydawało mi się jeszcze przed sekundą, że bez problemu objedzie się na tej resztce (tak z 1,5t było) wszystkie pociągi, ale po pytaniu mechanika, nie było już takie oczywiste. Przerażenie mnie ogarnęło, że nie starczy paliwa, więc już chcę mówić, że trzeba jechać na skład, ale też uświadomiłem sobie, że i tak jest już "po ptokach" bo odjazd pociągu za 20 minut, i po węgiel się nie zdąży bo jest w odległej części stacji i jeszcze operatora ładowarki nie ma. Ukrywając niepewność powiedziałem:
- No pewnie, mechaniku, że starczy! - Po czym przez następne 8 godzin nie myślałem o niczym innym, jak tylko o oszczędnym paleniu. Odetchnąłem, gdy na koniec dnia zjechaliśmy "na szopę" i nie tylko węglanie zabrakło, ale i ze 200kg zostało. Wtedy stary maszynista powiedział mi:
- I po coś się tak przestraszył z rana? Widziałem, że myślałeś, że nie starczy ci towaru. Musisz się nauczyć tak kalkulować, aby mieć pewność - dobry maszynista zawsze musi wiedzieć na ile mu węgla czy wody starczy. Tobie na początku zdawało się jedynie że masz pewność, ale jak przyszło co do czego, to ją utraciłeś. Musisz się jeszcze dużo nauczyć, młody.
Pomyślałem wtedy: wiedział, że węgla starczy...
I musiałem się z nim zgodzić, że jeszcze dużo nauki przede mną, gdyż ów maszynista był najlepszym fachowcem jakiego spotkałem w życiu. Imponowała mi jego wiedza i wyczucie. On nigdy nie robił czegoś w imię "lepiej żeby było, bo może zabraknąć" albo "lepiej tak zrobić, na wszelki wypadek". On po prostu wiedział co i ile mu potrzeba, a sam twierdził, że ci, którzy zachowywali się z nadmierną asekuracją, jeszcze się nie nauczyli swego fachu. Bo prawdziwy fachowiec potrafi przewidzieć wszystko. I dlatego właśnie jest fachowcem.
Tak samo z chłodzeniem - chłodzić trzeba tylko tyle, ile naprawdę potrzeba, a nie jeszcze dodatkowo - "na wszelki wypadek". Dążmy do perfekcji...
@ Chłodzenie góry
Moim zdaniem (popartym doznaniami empirycznymi) należy wszystkiego używać z umiarem - czytaj: ze zrozumieniem i z wyczuciem. Bardzo często człowiek nie do końca obeznany z rzeczą, jest "przezornie" nadmiernie asekuracyjny. Boi się na zapas. Opowiem taką oto historię o samym sobie:
Było to dawno temu. Na tyle dawno, że nie posiadałem jeszcze prawa samodzielnego kierowania parowozem, zatem chcąc - nie chcąc musiałem pełnić funkcję pomocnika maszynisty, czyli głównym moim zajęciem było sypanie węgla do kotła. Stary maszynista, który mnie szkolił, zapytał pewnego razu przed wyjazdem z lokomotywowni, patrząc na pustawy tender (wagonik podczepiony do parowozu w którym mieści się zapas węgla i wody):
- No, Jasiu, starczy nam tego węgla na dziś?
Wydawało mi się jeszcze przed sekundą, że bez problemu objedzie się na tej resztce (tak z 1,5t było) wszystkie pociągi, ale po pytaniu mechanika, nie było już takie oczywiste. Przerażenie mnie ogarnęło, że nie starczy paliwa, więc już chcę mówić, że trzeba jechać na skład, ale też uświadomiłem sobie, że i tak jest już "po ptokach" bo odjazd pociągu za 20 minut, i po węgiel się nie zdąży bo jest w odległej części stacji i jeszcze operatora ładowarki nie ma. Ukrywając niepewność powiedziałem:
- No pewnie, mechaniku, że starczy! - Po czym przez następne 8 godzin nie myślałem o niczym innym, jak tylko o oszczędnym paleniu. Odetchnąłem, gdy na koniec dnia zjechaliśmy "na szopę" i nie tylko węglanie zabrakło, ale i ze 200kg zostało. Wtedy stary maszynista powiedział mi:
- I po coś się tak przestraszył z rana? Widziałem, że myślałeś, że nie starczy ci towaru. Musisz się nauczyć tak kalkulować, aby mieć pewność - dobry maszynista zawsze musi wiedzieć na ile mu węgla czy wody starczy. Tobie na początku zdawało się jedynie że masz pewność, ale jak przyszło co do czego, to ją utraciłeś. Musisz się jeszcze dużo nauczyć, młody.
Pomyślałem wtedy: wiedział, że węgla starczy...
I musiałem się z nim zgodzić, że jeszcze dużo nauki przede mną, gdyż ów maszynista był najlepszym fachowcem jakiego spotkałem w życiu. Imponowała mi jego wiedza i wyczucie. On nigdy nie robił czegoś w imię "lepiej żeby było, bo może zabraknąć" albo "lepiej tak zrobić, na wszelki wypadek". On po prostu wiedział co i ile mu potrzeba, a sam twierdził, że ci, którzy zachowywali się z nadmierną asekuracją, jeszcze się nie nauczyli swego fachu. Bo prawdziwy fachowiec potrafi przewidzieć wszystko. I dlatego właśnie jest fachowcem.
Tak samo z chłodzeniem - chłodzić trzeba tylko tyle, ile naprawdę potrzeba, a nie jeszcze dodatkowo - "na wszelki wypadek". Dążmy do perfekcji...
-
Autor tematu - Posty: 6
- Rejestracja: wtorek, 24 sie 2010, 17:36
Re: Kolumna szklana - co dalej
Trochę czasu minęło od mojej wizyty na forum. Może podam trochę szczegółów. Udało mi się zmontować w końcu aparaturę. Szklana rura 50 mm ok. 140 cm wypełnienia ze zmywaków. Chłodzenie w obiegu zamkniętym (pompka akwariowa) 30 l wody którą wymieniam w trakcie procesu 3x ponieważ nie posiadam 100 l beczki. Grzeje typowym chińskim taboretem 30 litrowy keg. Z 23 litrów wsadu otrzymuję ok. 3,5 l około 94%. Odbieram kropelkowo poniżej 1 litra na godzinę. Destylat rozcieńczony po prostym przelaniu przez węgiel, jest lepszy od niejednej sklepowej gorzałki. Popełniłem parę błędów, jeziorko jest za duże, w celu zmniejszenia objętości wsypałem delikatnie, pocięty na kawałki pręt szklany - poprawiła się jakość destylatu. Zdjęcia niebawem.
-
Autor tematu - Posty: 6
- Rejestracja: wtorek, 24 sie 2010, 17:36
-
- Posty: 1704
- Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
- Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Kolumna szklana - co dalej
Zdjęcia zamieszczaj jako załączniki - to forum tak woli. Tu jest instrukcja: http://alkohole-domowe.com/forum/jak-do ... -t414.html
Czy mógłbyś więcej szczegółów sfotografować? Kociołek, połączenia, przystawka, skraplacz... Bardzo ciekaw jestem sprzęciora.
Skoro o mocy mowa, to kiedy już wiem, że częścią wypełnienia są rurki szklane, nie dziwi mnie nie wysokie stężenie. Na samych zmywakach powinno przy tej wysokości 95 lecieć.
Czy mógłbyś więcej szczegółów sfotografować? Kociołek, połączenia, przystawka, skraplacz... Bardzo ciekaw jestem sprzęciora.
Skoro o mocy mowa, to kiedy już wiem, że częścią wypełnienia są rurki szklane, nie dziwi mnie nie wysokie stężenie. Na samych zmywakach powinno przy tej wysokości 95 lecieć.