Zagadka na piątek. Dokładnie 91 lat, 8 miesięcy i 29 dni temu, a więc 14 sierpnia 1925 roku też był piątek.
Letni skwar wlewał się przez szeroko otwarte balkonowe okno i nie wiadomo, co Lillian dokuczało w tej chwili bardziej – migrena, upał, czy hałasy ćwiczącej nieopodal już od rana szkolnej orkiestry dętej. Lilian podniosła się z wymiętej atłasowej pościeli, a gdy młoty w skroniach przestały dudnić, powoli zgramoliła się z łoża. Posłano po lekarza i chociaż z Delmar do Albany jest zaledwie 6 mil, to dr. Grange zjawił się dopiero przed południem.
- Jak się pani dzisiaj czuje, pani Blanchard? – zapytał i wytarł chusteczką spocone czoło starając się przy tym nie uszkodzić misternie ułożonej zaczeski.
Lillian popatrzyła na niego wzrokiem sponiewieranego basseta. Grange mruknął coś o upale i nadciągającej od Wielkich Jezior burzy, po czym przysiadł przy stoliku i wyciągnął ze swojej czarnej lekarskiej torby plik recept. W zastanowieniu biegał oczami po sypialni, mimowolnie sprawdzając stan zaczeski. Po chwili wstał i powiewając receptą, żeby tusz zdążył wyschnąć, podszedł do łoża Lillian.
- Pani Blanchard… - zaczął i mimowolnie dotknął ukrywanej łysiny – Pani sama rozumie. Bastian Pharmacy to już ostatnia apteka w Albany. Jak ktoś się połapie…
- Dobrze, dobrze. – Lilian przerwała mu w poł zdania sięgając jednocześnie do szuflady po kasetkę. Nim Grange zdążył się pożegnać i klnąc pod nosem zejść ze schodów, aby wsiąść do swojego samochodu, inny auto już pędziło z receptą do apteki przy New Albany Street 149.
To nie żaden Chandler, czy inny kryminalny gniot. To zagadka, czyli co doktor przepisał swojej pacjentce i czemu to takie hallo? Wskazówką jest recepta. Z tym, że ze wskazówką to już nie zagadka, a ciekawostka. Piątek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.