Warzymy pierwsze piwo...
-
- Posty: 4904
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 844 razy
I kto by pomyślał że po wnikliwej analizie tego tematu i ogólnym zaciekawieniu wskoczyłem w auto i udałem się do lublina na (po) piwo, tylko po to aby się przekonać jak smakuje Grodzkie piwo warzone na miejscu. Lubię wyzwania i nawarzę sobie sam, oczywiście co nawarzę to wypiję.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 4904
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Warzymy pierwsze piwo...
byłem w Niedzielę ok 16-ej, wyjechałem po 20-ej, w planie wycieczki były Puławy, niestety jeszcze zamknięte, strona nieaktualna, a Grodzka fajnie i stylowo, chociaż mój synek (2 latka) trąbił pszeniczne z butelki a Tatko dopiero po powrocie do domu, wybieram się jeszcze raz. 100km to pikuś. A przyznam się że wypad udany bo kto wie czy u nas nie napisać projektu o budowę owegóż przybytku z ramienia Ministerstwa Kultury, toz to zabytki i ogromna część naszej spuścizny kulturowej, z bańkę euro może by wyciągnął.Zygmunt pisze:Jeżeli byłeś dzisiaj w browarze Grodzka 15 to musiałeś mnie spotkać
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 3
- Rejestracja: środa, 8 gru 2010, 13:22
- Krótko o sobie: Lubię wszystko swojskie - smalec, bimber, pierogi, nalewki, wędliny, kapustę kiszoną. Wszystko robimy sami, z wyjątkiem bimbru, bo mi żona nie pozwala.
- Ulubiony Alkohol: śliwowica
- Status Alkoholowy: Producent Domowy
- Lokalizacja: Gdańsk
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Warzymy pierwsze piwo...
Jestem po spożyciu pierwszego własnego piwa.
Kupiłem na rynku dwa kilogramy jęczmienia (razem 2zł), zalałem trochę wodą, żeby kiełkowało. Niestety, kiełki puściły tylko te ziarenka, które były na wierzchu, reszta miała tylko wypuszczone korzonki, które splątawszy się ze sobą utworzyły jedną zbitą masę jęczmienną, trwało to 6 dni. Ponieważ nie mam ani sprzętu, ani doświadczenia, to taką masę rozdrobniłem i gotowałem (parzyłem) jakieś dwie godziny. Nie bawiłem się w żadne różnicowanie temperatur.
Po odcedzeniu przez gęstą ściereczkę wlałem ten wywar (6l) do "kadzi fermentacyjnej", czyli dużego wiadra.
W drugim garnku (3l) zagotowałem paczuszkę chmielu (20g, 2zł, taki w wiórkach/płatkach).
I jeszcze rozpuściłem 2 kg cukru (6zł) w 3l wody. Wszystko do "kadzi", a na końcu, gdy trochę ostygło, to dorzuciłem 30g rozcieńczonych zwykłych drożdży (1/3 paczki z Biedronki - 1zł).
Przykryłem wiadro pokrywką i dwa dni w ciepłym pomieszczeniu buzowało aż miło. Wtedy rozlałem przez lejek (z wacianym filterkiem - często zmieniać wacik!) do butelek (zakręcane po sokach 0,75l). Ale nie do pełna (max 80%), żeby było miejsce na gaz. Wyszło mi 16 butelek, ostatnie dwa litry to były prawie same męty - poszły do zlewu. I zaniosłem butelki do zimnego garażu. Po dwóch dniach zacząłem otwierać po jednej butelce i próbowałem. Najlepsze piwo było gdzieś między 7 a 10 dniem od butelkowania. Te wcześniejsze były zbyt mocno drożdżowe, a te ostatnie niestety co druga zakażona jakimiś bakteriami i o smaku typowego piwa szczynowego z czasów komuny .
Generalnie piwko wyszło w pięknym żółtym kolorze, oczywiście mętne, z gęstą, obfitą pianą, dość ciężkie w smaku i bardzo mocne . Kolega bimbrownik powiedział, że to nie było piwo, tylko gazowany zacier jęczmienno-chmielowy. Ale on piwa nie lubi, więc go nie słucham . Ważne, że mi i żonie smakowało, a oboje lubimy żywe, mętne piwa w rodzaju Paulaner lub Duvel . Bardzo cenię sobie też fakt, że jednak jest to własnej produkcji i satysfakcja jest niepoliczalna. Policzalne są za to koszty - 1 zł za 1 wielkie piwo.
Postanowienie:
Będę kontynuował, ale muszę założyć reżim higieniczny, żeby mi bakterie nie psuły roboty. Zwłaszcza butelki i nakrętki muszę czyścić, może brać prosto ze zmywarki - wymyte i wygrzane.
Kupiłem na rynku dwa kilogramy jęczmienia (razem 2zł), zalałem trochę wodą, żeby kiełkowało. Niestety, kiełki puściły tylko te ziarenka, które były na wierzchu, reszta miała tylko wypuszczone korzonki, które splątawszy się ze sobą utworzyły jedną zbitą masę jęczmienną, trwało to 6 dni. Ponieważ nie mam ani sprzętu, ani doświadczenia, to taką masę rozdrobniłem i gotowałem (parzyłem) jakieś dwie godziny. Nie bawiłem się w żadne różnicowanie temperatur.
Po odcedzeniu przez gęstą ściereczkę wlałem ten wywar (6l) do "kadzi fermentacyjnej", czyli dużego wiadra.
W drugim garnku (3l) zagotowałem paczuszkę chmielu (20g, 2zł, taki w wiórkach/płatkach).
I jeszcze rozpuściłem 2 kg cukru (6zł) w 3l wody. Wszystko do "kadzi", a na końcu, gdy trochę ostygło, to dorzuciłem 30g rozcieńczonych zwykłych drożdży (1/3 paczki z Biedronki - 1zł).
Przykryłem wiadro pokrywką i dwa dni w ciepłym pomieszczeniu buzowało aż miło. Wtedy rozlałem przez lejek (z wacianym filterkiem - często zmieniać wacik!) do butelek (zakręcane po sokach 0,75l). Ale nie do pełna (max 80%), żeby było miejsce na gaz. Wyszło mi 16 butelek, ostatnie dwa litry to były prawie same męty - poszły do zlewu. I zaniosłem butelki do zimnego garażu. Po dwóch dniach zacząłem otwierać po jednej butelce i próbowałem. Najlepsze piwo było gdzieś między 7 a 10 dniem od butelkowania. Te wcześniejsze były zbyt mocno drożdżowe, a te ostatnie niestety co druga zakażona jakimiś bakteriami i o smaku typowego piwa szczynowego z czasów komuny .
Generalnie piwko wyszło w pięknym żółtym kolorze, oczywiście mętne, z gęstą, obfitą pianą, dość ciężkie w smaku i bardzo mocne . Kolega bimbrownik powiedział, że to nie było piwo, tylko gazowany zacier jęczmienno-chmielowy. Ale on piwa nie lubi, więc go nie słucham . Ważne, że mi i żonie smakowało, a oboje lubimy żywe, mętne piwa w rodzaju Paulaner lub Duvel . Bardzo cenię sobie też fakt, że jednak jest to własnej produkcji i satysfakcja jest niepoliczalna. Policzalne są za to koszty - 1 zł za 1 wielkie piwo.
Postanowienie:
Będę kontynuował, ale muszę założyć reżim higieniczny, żeby mi bakterie nie psuły roboty. Zwłaszcza butelki i nakrętki muszę czyścić, może brać prosto ze zmywarki - wymyte i wygrzane.
-
- Posty: 86
- Rejestracja: czwartek, 11 lut 2010, 12:57
- Otrzymał podziękowanie: 5 razy
-
- Posty: 88
- Rejestracja: środa, 8 gru 2010, 10:55
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: tequila, sake, żołądkowa
- Podziękował: 3 razy
Re: Warzymy pierwsze piwo...
Witam. Mam pytanko do praktykantów. Zastanawiam sie nad zrobieniem piwka w domu z brewkitu typu Coopers. Słyszałem ze zamiast cukru lepiej dodać słodu i wtedy piwko ma lepszy smak. Czy to prawda? A jeżeli zrobi się na cukrze to zdatne do wypicia? .I jeszcze jedno mam piwniczkę z pomieszczeniem w którym jest 22 st i drugie 17-18 st. w której przeprowadzić pierwszą fermentację?
-
- Posty: 86
- Rejestracja: czwartek, 11 lut 2010, 12:57
- Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Warzymy pierwsze piwo...
1) Piwo z brew-kitu to dobry pomysł na początek.
2) Ja pierwsze piwa robiłem z brew-kitu z cukrem. Byłem z niego i tak bardzo dumny.
3) Do piw z z brew-kitu nie dodaje się w zastępstwie cukru - słód tylko ekstrakty słodowe niechmielone w proszku lub w syropie. Sądzę, że takie piwo będzie bardziej gęste, ale i w cenie dwa razy droższe. Ekstrakty słodowe niechmielone w proszku lub w syropie można kupić w tych samych miejscach co brew-kity. Słód to takie przerobione ziarno i wygląda jak ziarno.
4) Temperatura zalecana to 22 st.C.
Powodzenia
2) Ja pierwsze piwa robiłem z brew-kitu z cukrem. Byłem z niego i tak bardzo dumny.
3) Do piw z z brew-kitu nie dodaje się w zastępstwie cukru - słód tylko ekstrakty słodowe niechmielone w proszku lub w syropie. Sądzę, że takie piwo będzie bardziej gęste, ale i w cenie dwa razy droższe. Ekstrakty słodowe niechmielone w proszku lub w syropie można kupić w tych samych miejscach co brew-kity. Słód to takie przerobione ziarno i wygląda jak ziarno.
4) Temperatura zalecana to 22 st.C.
Powodzenia
-
- Posty: 88
- Rejestracja: środa, 8 gru 2010, 10:55
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: tequila, sake, żołądkowa
- Podziękował: 3 razy
Re: Warzymy pierwsze piwo...
Dzięki za odpowiedź. A jakbyś ocenił smak tego piwka z kitu z cukrem? Nie wiem jakie robiłeś ale np.taki klasyczny Lager? Czy w samku przypominają stare piwo Grodziskie czy też Specjalne (to było takie piwko,że na dole w butelce był osad drożdżowy a jak mocniej wstrząsnąłeś to w ręce zostawał sam kapsel ;)tzn.jadą drożdżami czy zbliżone np Lecha,Fostersa?
-
- Posty: 86
- Rejestracja: czwartek, 11 lut 2010, 12:57
- Otrzymał podziękowanie: 5 razy
-
- Posty: 88
- Rejestracja: środa, 8 gru 2010, 10:55
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: tequila, sake, żołądkowa
- Podziękował: 3 razy
-
- Posty: 41
- Rejestracja: środa, 2 mar 2011, 18:38
- Ulubiony Alkohol: Piwo
- Status Alkoholowy: Piwowar
- Lokalizacja: Rybnik
Re: Warzymy pierwsze piwo...
Osad drożdżowy zawsze będzie ale np. takie Safale S-04 wytwarzają bardzo zwarty osad na dnie i piwka na tych drożdżach wychodzą bardzo klarowne. Ostatnio na nich robiłem Stouta Owsianego i Irlandzkie Czerwone Ale i to drugie nie jest wcale mętne (w Stoucie ciężko powiedzieć bo ciemny jest jak smoła ). W celu zmniejszenia zmętnienia na zimno można dodać na 15 min przed końcem gotowania mchu irlandzkiego (do kupienia w sklepach dla piwowarów).
-
- Posty: 1
- Rejestracja: środa, 10 sie 2011, 21:45
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Whisky
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Re: Warzymy pierwsze piwo...
Z racji tego że jest to mój pierwszy post to witam
szanowną brać Miodosytników, piwowarów i psotników .
Śledzę wasze forum już od paru dobrych miesięcy, czytam
i poszerzam swoją wiedzę. Z psoceniem dopiero co zaczynam,
ale myślę że to na inny temat. Mianowicie w czym rzecz.
Ano postanowiłem sobie wczoraj uwarzyć piwa. Na dobry
początek chciałem zrobić piwko z Brewkita. Konkretnie
Coopers Real Ale. Do tego celu zakupiłem oczywiście
najważniejsze przyrządy do tego celu(cukromierz, pojemnik,
łycha, termometr itd.). Jako zamiennika użyłem glukozy
dextozy z Euro-winu. Problem polega na tym że piwko
po dodaniu drożdży wcale nie chce pracować!!! I właśnie
nie mam pojęcia gdzie popełniłem błąd .
Ale od początku.
Postępowałem zgodnie z instrukcją przygotowania.
Wpierw zagrzałem całą puchę by upłynnić zwartość.
Pamiętając oczywiście o sterylności umyłem wszystkie
rzeczy płynem do mycia naczyń i spłukałem wszystko
ciepłą wodą, a plastikowe elementy, jak pojemnik i łyżka
dodatkowo sparzyłem wrzątkiem. Następnie do gara o
pojemności 5 litrów wsypałem 1 kg glukozy i zalałem
2 litrami przegotowanej wrzącej wody. Następnie zawartość
puszki poszła do gara. Wszystko dobrze wymieszałem i
zostawiłem do wstępnego przestudzenia. Później wlałem
do pojemnika fermentacyjnego. I tutaj nie wiem czy pojawił
się mój błąd gdyż postanowiłem przegotowywać wodę którą
dam do piwa, przez co czas wydłużył się do jakiś 4 godzin
pracy (studzenie przegotowanej wody bez miedzianej chłodnicy
do brzeczki). I tu mnie mała rzecz zaskoczyła ponieważ
nie do końca wiem jaką rolę odgrywała w tym wszystkim
piana która powstała na początku, a która niestety z
czasem (który mijał na studzeniu przegotowanej wody dość
długo) znikała. Dodam że dosyć często mieszałem brzeczkę
w celu studzenia. Nie wiem czy tu już nie popełniłem
jakiegoś błędu;/. Idźmy dalej. Następnie nie zwróciłem uwagi że
piana po zniknięciu dodatkowo podniosła mi poziom wody przez
co zamiast mieć równe 23 litry, zrobiło mi się ok 24 litrów.
Gdy już udało mi się doprowadzić brzeczkę do odpowiedniej
temperatury by móc wsypać drożdże (według producenta miał to
być zakres między 21*C a 27*C), gdzie w momencie kiedy ja
dodawałem drożdże było 26*C. Było już koło 1 w nocy i dlatego nie
miałem już sił by czekać aż temp. spadnie jeszcze, dlatego
dodałem drożdże. Blg początkowe brzeczki przed dodaniem drożdży
wyszło mi 9. Niestety nie potrafię jeszcze dobrze posługiwać
się obliczeniami, jednak w tym wypadku chyba nie były
potrzebne. Tak więc zasypałem drożdże prosto z saszetki
do pojemnika. Powoli zacząłem mieszać by nie doznały
zbytniego szoku. I tutaj kolejna rzecz. Dziwny zapach.
Takiego jakby lekkiego kisu. Nie wiem. Czy to normalne??
Tak czy siak Piwko od 1 w nocy do teraz nic a nic nie
chce pracować (szczelny pojemnik jest, a temperatura pokojowa w
granicach 23-24*C). Mam wrażenie że, że coś poszło nie tak i chyba
właśnie zmarnowałem 24 litry piwka . NIE WIEM CO ROBIĆ!
PROSZĘ O RADĘ!!!!
Dzięki wielkie za pomoc
P.S. Co prawda dalej będę eksperymentował i nawet jeśli to mnie to nie zniechęci
do dalszych działań w dziedzinie wyrobu alkoholu! )
szanowną brać Miodosytników, piwowarów i psotników .
Śledzę wasze forum już od paru dobrych miesięcy, czytam
i poszerzam swoją wiedzę. Z psoceniem dopiero co zaczynam,
ale myślę że to na inny temat. Mianowicie w czym rzecz.
Ano postanowiłem sobie wczoraj uwarzyć piwa. Na dobry
początek chciałem zrobić piwko z Brewkita. Konkretnie
Coopers Real Ale. Do tego celu zakupiłem oczywiście
najważniejsze przyrządy do tego celu(cukromierz, pojemnik,
łycha, termometr itd.). Jako zamiennika użyłem glukozy
dextozy z Euro-winu. Problem polega na tym że piwko
po dodaniu drożdży wcale nie chce pracować!!! I właśnie
nie mam pojęcia gdzie popełniłem błąd .
Ale od początku.
Postępowałem zgodnie z instrukcją przygotowania.
Wpierw zagrzałem całą puchę by upłynnić zwartość.
Pamiętając oczywiście o sterylności umyłem wszystkie
rzeczy płynem do mycia naczyń i spłukałem wszystko
ciepłą wodą, a plastikowe elementy, jak pojemnik i łyżka
dodatkowo sparzyłem wrzątkiem. Następnie do gara o
pojemności 5 litrów wsypałem 1 kg glukozy i zalałem
2 litrami przegotowanej wrzącej wody. Następnie zawartość
puszki poszła do gara. Wszystko dobrze wymieszałem i
zostawiłem do wstępnego przestudzenia. Później wlałem
do pojemnika fermentacyjnego. I tutaj nie wiem czy pojawił
się mój błąd gdyż postanowiłem przegotowywać wodę którą
dam do piwa, przez co czas wydłużył się do jakiś 4 godzin
pracy (studzenie przegotowanej wody bez miedzianej chłodnicy
do brzeczki). I tu mnie mała rzecz zaskoczyła ponieważ
nie do końca wiem jaką rolę odgrywała w tym wszystkim
piana która powstała na początku, a która niestety z
czasem (który mijał na studzeniu przegotowanej wody dość
długo) znikała. Dodam że dosyć często mieszałem brzeczkę
w celu studzenia. Nie wiem czy tu już nie popełniłem
jakiegoś błędu;/. Idźmy dalej. Następnie nie zwróciłem uwagi że
piana po zniknięciu dodatkowo podniosła mi poziom wody przez
co zamiast mieć równe 23 litry, zrobiło mi się ok 24 litrów.
Gdy już udało mi się doprowadzić brzeczkę do odpowiedniej
temperatury by móc wsypać drożdże (według producenta miał to
być zakres między 21*C a 27*C), gdzie w momencie kiedy ja
dodawałem drożdże było 26*C. Było już koło 1 w nocy i dlatego nie
miałem już sił by czekać aż temp. spadnie jeszcze, dlatego
dodałem drożdże. Blg początkowe brzeczki przed dodaniem drożdży
wyszło mi 9. Niestety nie potrafię jeszcze dobrze posługiwać
się obliczeniami, jednak w tym wypadku chyba nie były
potrzebne. Tak więc zasypałem drożdże prosto z saszetki
do pojemnika. Powoli zacząłem mieszać by nie doznały
zbytniego szoku. I tutaj kolejna rzecz. Dziwny zapach.
Takiego jakby lekkiego kisu. Nie wiem. Czy to normalne??
Tak czy siak Piwko od 1 w nocy do teraz nic a nic nie
chce pracować (szczelny pojemnik jest, a temperatura pokojowa w
granicach 23-24*C). Mam wrażenie że, że coś poszło nie tak i chyba
właśnie zmarnowałem 24 litry piwka . NIE WIEM CO ROBIĆ!
PROSZĘ O RADĘ!!!!
Dzięki wielkie za pomoc
P.S. Co prawda dalej będę eksperymentował i nawet jeśli to mnie to nie zniechęci
do dalszych działań w dziedzinie wyrobu alkoholu! )
-
- Posty: 1
- Rejestracja: środa, 8 paź 2014, 12:28
Re: Warzymy pierwsze piwo...
Cześć, ja gdy zaczynałem warzyć piwo to wspierałem się poradnikami na http://esencjesmaku.pl. Teraz te wszystkie rady mam w głowie, ale początkującym polecam tam zajrzeć.