lesgo58 pisze:Jak będą problemy z przeczytaniem artykułu...
Problemu nie ma, jest w wersji otwartej.
Wracając do treści - pełna zgoda. Ja, mam nadzieję, taką metamorfozę o jakiej autorzy piszą, mam za sobą. Jeszcze ponad rok temu butelki z Niemiroffem i Baczewskim wkładałem do zamrażarki, lub w najlepszym przypadku, do lodówki. Taką się piło, by się upić, co w większości okoliczności było celem samym w sobie. I tak się zastanawiałem: po co płacić za Baczewskiego sporo złotówek, jeśli można zamrozić zwykłą żytnią i efekt będzie ten sam? Jedno i drugie zmrożone, popchnięte sokiem da taki sam efekt. Gdzieś głęboko w nas tkwi zasada, że wódka działa rozluźniająco, poprawia nastrój, tworzy lżejszy klimat, ale też smakuje paskudnie. Nie spożywa się jej dla smaku, lecz efektu. Zmiana nastąpiła gdy spróbowałem wódki ze spirytusu z kolumny. Zaczęło się próbowanie jak to smakuje.
Wtedy stwierdziłem, że wódka może mieć swój smak, lepszy lub gorszy. Zacząłem więc szukać tego lepszego i zależności z czego ten leszy bierze się. Tak na marginesie skojarzeń smakowych autorów; ostatnio miałem okazję pić Amundsena, zapewne po raz pierwszy i ostatni. Opakowanie (butelka) na najwyższym poziome, zaś skojarzenie smaku jakie powstało mi w głowie to stare, zardzewiałe wiadro z blachy ocynkowanej. I nie tylko mnie ta wódka nie smakowała. Może jakaś lewizna?
Wracając do meritum, poczytałem w necie co i jak z tym alkoholem robionym samemu i co można ukręcić dobrego w domu. Między innymi trafiłem na to forum i się zaczęło... Nie twierdzę, że robię coś bardzo dobrego, ale najgorsze to raczej nie jest, bo rodzina i znajomi chętnie próbują to co postawię na stół. I co ciekawe, nikt nie pyta dlaczego wódka nie z lodówki! Pomijam wódki smakowe typu ziołówki, na cytrusach czy żubrówkę, ale nikomu nie przeszkadzają wódki zbożowe w temperaturze otocznia. Smakują! Rozmawiamy o tym co jest wyczuwalne w smaku, nie ma efektu obrzydzenia po wlaniu do ust, aczkolwiek odruch po "zapojkę" pozostał
Zgadzam się z autorami, wódka może być smaczna, zaś upicie niech pozostanie efektem ubocznym po konsumpcji, nie zaś celem samym w sobie.
Na zdrowie!