Prosty napitek bez destylacji? Kompleksowe ujęcie tematu oczyszczania.
: poniedziałek, 13 kwie 2015, 16:24
Witam Was wszystkich serdecznie,
tu nowy ciekawy świata amator etanolu , nagromadziło mi się kilka pytań.
Po 6 pełnych dniach studiowania wiedzy zgromadzonej na forum, kilku zrobionych winach, skonsumowaniu 100 litrów półproduktu na "babuni" przyszedł czas na optymalizację walorów smakowych i zdrowotnych grzybowego produktu.
Na wstępie jestem winny wyjaśnienie: nie zamierzam destylować w żaden sposób, nie mam czym i chyba nie będę nic konstruował. No chyba że dacie mnie radę przekonać, że ma to głębszy sens wobec moich skromnych wymagań. Jakieś wiaderko, rurka miedziana się znajdzie ostatecznie, jednak chciałbym
aby temat omawiał w całości zagadnienia sztuki tworzenia napitku bez jego destylowania. Nie chodzi o uniknięcie wchodzenia w konflikt z prawem, o tym pomyślałem dopiero w czasie dorabiania polskich literek do tego posta. Wstępne rozeznanie zawartości forum każe sądzić, że nie często ktoś nastawia się na "wino cukrowe" bez destylacji. Poświęćmy więc ten temat zagadnieniu w całości. Zbierzmy wszystko w jednym miejscu.
Zabawę rozpocząłem od winka z jabłek na drożdżach winnych. Było przy tym trochę eksperymentowania z dodatkami, dorzucałem banany (promocja, zbrązowiałe 1PLN/kg), pomarańcze, trafiło się nawet 3kg mango Było trochę fajnej zabawy i jestem przekonany, że jesienią do tego wrócę - jak tylko wyrosną jabłka w osiedlowym parku Próbowałem też chyba z raz przerobić sok na piekarniczych. Potem było kilka babuni na cukrze... jak ostatni młotek przeskalowałem 1410 na 50L nastawu i wyszła z tego lura. Teraz wiem, że można było zredukować ilość żyjątek o 2/3....
Docelowo potrzebuję jednak w miarę taniego źródła codziennego klina Łyk na rano, aby dało radę zwlec się z łóżka i zacząć prace domowe, potem utrzymać "formę" w ciągu dnia... łącznie 1 - 1.5 litra / dzień naturalnego produktu drożdżowego (15% VOL), po możliwie najtańszej obróbce wstępnej.
W grę wchodzi w zasadzie jedynie cukrówka, ze względu na cenę. "Robotnicy wykwalifikowani" mogą być ze specjalizacją do wina, albo szybcy i skuteczni do ciast.... jeśli to coś istotnie zmieni w finalnym składzie i smaku mikstury...
Już przechodzę do konkretów i wykładam co chcę osiągnąć. Półprodukt na piekarniczych ma mało szlachetny smak, zapach może jeszcze ujdzie, kolor bardzo lekko szarawy/żółtawy przeboleję, w środku trochę produktów ubocznych - mniej lub bardziej szkodliwych dla organizmu. Wiem, że objętościowo jest tego mało. Czy z cukrówki naprawdę wychodzi aż 100 substancji ? Czy tylko z bardziej złożonych podkładów" jak zaciery zbożowe, kartoflane? Które z tych substancji są kancerogenne (rakotwórcze) i jaki potencjał w tym zakresie posiadają - w którymś temacie zostało to zasugerowane? Czy jest się czym przejmować przy takich stężeniach i ilości wychylonego półproduktu?
No i teraz zasadnicze pytanie: jak postępować aby nasi sympatyczni jednokomórkowi przyjaciele stworzyli jak najmniej produktów ubocznych? Jak postępować aby oczyścić półprodukt z najgorszych zanieczyszczeń przy najniższych nakładach.
Można przegotować cukier z kwaskiem na wstępie, aby rozbić sacharozę. W sumie syrop i tak gotujemy, więc można pogotować dłużej. Oszczędzamy zatem pracy drożdżom i pozbywamy się inwertazy z koktajlu. Czy czegoś jeszcze ze składu finalnego w tym kroku się pozbędziemy?
No dobrze, co dalej? Podobno obniżenie temperatury pracy spowoduje zmniejszenie ilości produktów ubocznych? Czy dużo można w ten sposób poprawić produkt? Jakie optimum temperatury przyjąć dla piekarniczych, ile wydłuży to czas fermentacji? Jak to się w ogóle dzieje, że produkt końcowy zawiera tyle samo etanolu ile powinien, a jednak mniej fuzli? Ile mniej tego będzie, załóżmy że jestem gotowy wydłużyć czas bulgotania do 2.5 miesiąca. Znajdę łatwo wyniki badań empirycznych na ten temat?
Da się jakoś chemicznie osłabić pracę piekarniczych, aby wyprodukowały mniej fuzli? Pytanie wynika z trudności kontrolowania temperatury w warunkach domowych.
Czy zmniejszenie ilości drożdży na wstępie będzie szło w parze ze zmniejszeniem ilości produktów ubocznych ?
Czy odpowiednie porcjowanie cukru ma przypadkiem jakiś wpływ na skład i,lub ilość produktów ubocznych?
Ok, w grę wchodzi zmiana drożdży. Gorzelnicze się podobno średnio nadają do cukrówek (dlaczego? nie natknąłem się na wyjaśnienie), ale co z ich produktami ubocznymi, zakładając że nastaw będzie optymalnie nawożony na wstępie? A czy skład odżywek będzie miał wpływ na ilość/ skład produktów ubocznych? A może lepiej grzyby nieco przegłodzić nie zaprawiając ich pomidorem, tylko dać sam potas z apteki? O ile pamiętam draże bez recepty zawierają mało potasu. Czy pomidorek ma dostarczać z zasady wyłącznie potasu?
A może jednak zupełnie inne drożdże? W zasięgu cenowym pozostaje u mnie kilka odmian dr. winnych. Lokalnie (Warszawa) właściwie jak na razie zetknąłem się z produktami Biowinu (w sezonie dostępne w tesco, cały czas w LeroyM.) Raz kupiłem coś na suszu pod Halą Mirowską w budzie z przetw. mlecznymi. Więcej nie szukałem, choć jestem pewny że jeszcze trochę bym znalazł.. Ew. gdzie poza drogeriami można jeszcze pytać? Internet rzecz jasna wchodzi w grę, ale szybsze może być podjechanie do sklepu.
Czy wiadomo coś o pracy różnych dr. winnych na cukrówkach, są różnice? Polecacie bayanusy. O ile dobrze czytałem ze startem bywały problemy (?), w takim razie czym to nawozić na wstępie aby ruszyło prawidłowo i dociągnęło do końca fermentacji w jakimś sensownym czasie? Powiedzmy mniej niż 2 miesiące? Macie jakieś osobiste doświadczenia? No i czy produkt przeróbki z tych drożdży będzie odbiegał znacząco ilością/składem produktów ubocznych od innych grzybów? Które grzyby wybrać, jaką pożywkę zastosować pod cukrówkę? Zaznaczam, że nie interesuje mnie wysublimowany smak, chciałbym tylko aby śmierdziało nieco mniej niż 1410 i zawierało najmniej produktów ubocznych jak tylko się da. Przy różnicy w koszcie 10PLN/50L w stosunku do piekarniczych zaryzykuję.
Przy okazji może podzielę się uwagą z jednego z niewielu winianych eksperymentów jakie zrobiłem do tej pory.
Otóż po wyklarowaniu jednego z eksperymentalnych winiaczy, spróbowałem zapuścić na pozostały osad cukrówkę. Osad był akurat po jabłkach, bananach i mango. Mango średnio się sprawdziło w smaku i szybko przestało pracować, banan dla odmiany całkiem przyjemnie wzbogacił smak (polecam!). Osad, dość kłaczkowaty i gęsty swoją drogą - jak sądzę był to powód pięknego, szybkiego wyklarowania. Okazało się, że cukrówka sprawnie ruszyła na tym podkładzie i pracowała chyba z miesiąc. Ku mojemu zaskoczeniu zapach pod koniec fermentacji był wybitnie alkoholowy. Różnił się bardzo (!) od półproduktu na piekarniczych. Nie wiem, może to jednak subiektywne odczucie, ale wydawało mi się że wcale nie czuć w nim pozostałości nut owocowych, ANI TEŻ wszelkich innych naleciałości które jednak przeszkadzały w niedestylowanym produkcie "piekarniczym". A może jednak delikatny posmak owoców przykrył całkowicie wszystkie inne smrody? To na co od razu zwróciłem uwagę to bardzo wyraźnie wybijający się zapach etanolu. Smaku po tylu miesiącach nie pamiętam dokładnie, klin z tego wyszedł dość skąpej objętości, jednak było warto czekać miesiąc na finalizację. Czy to możliwe, że z fusów po winie powstały istotne ilości metanolu, który to ponoć wzmacnia "nutę alkoholową"?
No i w takim razie rodzi się pytanie, ile razy można wykorzystywać taki osad? Macie jakieś bogatsze doświadczenia? Pamiętam, że już drugi raz nie ryzykowałem restartu fusów, aby nie zmarnować cennego cukru. No i źle zrobiłem, bo w końcu zawsze można było wskrzesić to piekarniczymi. Miałem prawo nie wiedzieć, w końcu dopiero zaczynam się uczyć...
No dobrze, oczyszczanie węglem. Ma to sens w moim przypadku? Cokolwiek ten węgiel wchłonie z pierwotnego półproduktu czy nie robić sobie nadziei i nie wyrzucać pieniędzy w błoto? Zakładamy że węgiel jest prawidłowy, a filtrowanie przeprowadzone wolno.
Sprawa wody. Wiem, że odgotowanie pozbawia tlenu potrzebnego na początku drożdżom (wydaje się że piekarniczym to chyba i tak nie przeszkodzi , jednak jaki wpływ na półprodukt może mieć skład wody? Co by było gdyby tak napowietrzyć demineralizowaną (albo destylat kranówki) ? Czy drożdżom potrzebne są sole mineralne z wody pitnej?
Z zainteresowaniem przeczytałem o metodzie NaOH+kMnO4 , całkiem przystępne wyjaśnienie kol. "bor99" tu: http://alkohole-domowe.com/forum/post12 ... ml#p120936 oraz odpowiedź lesgo58. W zasadzie podzielam wątpliwości lesgo58 i przedmówców, no bo czy te dwa proste związki chemiczne załatwią zamianę wszystkich składników prócz alc. i H2O na sole? Przy takiej ilości produktów ubocznych chyba musi zostać coś czego nie da się przetworzyć... a może jednak się mylę? Może w surówce są wyłącznie grupy związków chemicznych wymienione przez "bor99" i nic ponadto? Jeśli jednak nie, to w jakie reakcje wejdą pozostałości z odczynnikami? Co z tego powstanie? Jestem człowiekiem prostym, wychowanym od małego z kombinerkami i lutownicą w ręku. Jeszcze do nie tak dawna nie zdawałem sobie sprawy jak skomplikowanym laboratorium chemicznym jest ludzki organizm ! Ile różnorakich substancji syntetyzują narządy, jak złożone reakcje zachodzą w komórkach naszego organizmu w każdej sekundzie, i ile tego jest! I co najciekawsze iloma setkami różnorakich powiązań jest połączona praca wszystkich układów. W ilu narządach jedna substancja wprowadzona do organizmu może zaburzyć jego homeostazę (równowagę). Co zaskakujące było dla mnie jako laika w tych sprawach, to że nauka zna jedynie jakąś część tych zależności i interakcji. Otwórzcie apteczkę i przejrzyjcie ulotki od wszystkiego co tam znajdziecie. Mogę się założyć o 15kg cukru że traficie kartkę na której będzie napisane: "Lek XYZ stosujemy w chorobie ABC, jednakże mechanizm jego działania nie został do końca poznany". Tak więc leczą nas, a często nie wiedzą jak to się dzieje że zdrowiejemy.
Skąd mam wiedzieć czy nie zafunduję sobie za 15 lat np. alzheimera albo glejaka po roku picia takiego przetworu? Przypominam cały czas, że zakładamy całkowity brak destylacji. Prace badawcze n/t takiego oczyszczania może powstały, ale czy ktoś badał empirycznie wpływ długotrwałego spożywania takiej nie przerobionej dalej surówki. A czy odroczone efekty rąbania gołdy za 25 zyla ktoś badał? O benzoesanie wiem, ze smutkiem muszę go zjadać codziennie, jednak warto wiedzieć czy nie zaszkodzę sobie dodatkowo tak przetworzonym alkoholem? Zaszkodzę czy nie, wiadomo coś na ten temat?
No dobrze, załóżmy że ilości Kreta i Nadmanganianu (lub wody utlenionej+sody oczyszczonej) zostały
wcześniej skrupulatnie wyznaczone i reakcje przebiegły wzorowo, co dalej ? Czekać aż osad opadnie i ściągnąć płyn, czy może dodatkowo skroplić całość do drugiego gara? Ten brązowy kolorek który ewentualnie się może pojawić to nie sklarowane jeszcze sole, czy wynik dodania nadmiaru odczynników? Poprawnie ma go nie być wcale, tak? Czy ilość odczynników dla gotowego fermentu (12-18% alc.) będzie inna niż po 0.5g/L ?
Co tam jeszcze było? Dojrzewanie trunków, starzenie... może po prostu odstawić taką zlaną znad osadu surówkę na pół roku.. zmieni się coś w składzie takiego fermentu na cukrze ? A woda utleniona coś pomoże jak przy winie? Wikipedia potwierdza użyteczność tej metody, a co technicznie się dzieje z takim półproduktem? Dużo się poprawia?
Jeszcze mam pytanie czy da się rozróżnić drożdże wygłodniałe od przepitych? Czy sposób osiadania jakoś się różni, da się to dostrzec? Może to trochę głupie pytanie jednak zawsze warto wiedzieć czy jest sens dosypać cukru , albo czy można dla odmiany zrobić reuse żyjątek Odniosłem wrażenie, że piekarnicze wytrzymują 15% alc
No i na koniec coś o obiektywnych metodach porównywania jakości? Czy poza smakiem i powonieniem można jakoś określać / porównać skład metodami chałupniczymi. Jakie reakcje wywołać na próbce produktu dla uzyskania wglądu w ilość zanieczyszczeń? Załóżmy, że po dodaniu NaOH+kMnO4 planuję dalej czyścić materiał innymi metodami i potrzebna jest jakaś prosta metodyka porównywania próbki referencyjnej (1410+chemia) z jednym z produktów eksperymentalnych. Pytanie zatem do chemików.
Dla porządku jestem zmuszony oświadczyć, iż w poprzednim miesiącu wypiłem 50L półproduktu 1410 bez destylacji i oczyszczania . Proporcje 1/4/10 przeskalowane na 50L nastawu - wynik nieznacznie żółtawy, średnie w smaku, grzało się przy bąblowaniu. Żyję jak na razie, włosy mi rosną, zęby się psują Prób wątrobowych przed i po nie badałem... Zaszkodziłem sobie, czy nie zadręczać się tym problemem ?
Jestem w stanie współ-uczestniczyć w eksperymentach na tym polu.
Oczami wyobraźni widzę kilkadziesiąt/kilkaset osób czytających mojego posta, cedzących do monitora:
"Zrób Najprostszy Destylator Z Wiaderka, Rurki, Węża, Termometru I Uszczelnionego Garnka Filozofie z Wólki Małej , a nie się będziesz rozwodził nad ilością fuzli! Idź sobie stąd i d*py nie zawracaj tyloma pytaniami".
Destylacja jednokrotna vs inne metody łącznie. Za i przeciw. Zapraszam do dzielenia się uwagami.
tu nowy ciekawy świata amator etanolu , nagromadziło mi się kilka pytań.
Po 6 pełnych dniach studiowania wiedzy zgromadzonej na forum, kilku zrobionych winach, skonsumowaniu 100 litrów półproduktu na "babuni" przyszedł czas na optymalizację walorów smakowych i zdrowotnych grzybowego produktu.
Na wstępie jestem winny wyjaśnienie: nie zamierzam destylować w żaden sposób, nie mam czym i chyba nie będę nic konstruował. No chyba że dacie mnie radę przekonać, że ma to głębszy sens wobec moich skromnych wymagań. Jakieś wiaderko, rurka miedziana się znajdzie ostatecznie, jednak chciałbym
aby temat omawiał w całości zagadnienia sztuki tworzenia napitku bez jego destylowania. Nie chodzi o uniknięcie wchodzenia w konflikt z prawem, o tym pomyślałem dopiero w czasie dorabiania polskich literek do tego posta. Wstępne rozeznanie zawartości forum każe sądzić, że nie często ktoś nastawia się na "wino cukrowe" bez destylacji. Poświęćmy więc ten temat zagadnieniu w całości. Zbierzmy wszystko w jednym miejscu.
Zabawę rozpocząłem od winka z jabłek na drożdżach winnych. Było przy tym trochę eksperymentowania z dodatkami, dorzucałem banany (promocja, zbrązowiałe 1PLN/kg), pomarańcze, trafiło się nawet 3kg mango Było trochę fajnej zabawy i jestem przekonany, że jesienią do tego wrócę - jak tylko wyrosną jabłka w osiedlowym parku Próbowałem też chyba z raz przerobić sok na piekarniczych. Potem było kilka babuni na cukrze... jak ostatni młotek przeskalowałem 1410 na 50L nastawu i wyszła z tego lura. Teraz wiem, że można było zredukować ilość żyjątek o 2/3....
Docelowo potrzebuję jednak w miarę taniego źródła codziennego klina Łyk na rano, aby dało radę zwlec się z łóżka i zacząć prace domowe, potem utrzymać "formę" w ciągu dnia... łącznie 1 - 1.5 litra / dzień naturalnego produktu drożdżowego (15% VOL), po możliwie najtańszej obróbce wstępnej.
W grę wchodzi w zasadzie jedynie cukrówka, ze względu na cenę. "Robotnicy wykwalifikowani" mogą być ze specjalizacją do wina, albo szybcy i skuteczni do ciast.... jeśli to coś istotnie zmieni w finalnym składzie i smaku mikstury...
Już przechodzę do konkretów i wykładam co chcę osiągnąć. Półprodukt na piekarniczych ma mało szlachetny smak, zapach może jeszcze ujdzie, kolor bardzo lekko szarawy/żółtawy przeboleję, w środku trochę produktów ubocznych - mniej lub bardziej szkodliwych dla organizmu. Wiem, że objętościowo jest tego mało. Czy z cukrówki naprawdę wychodzi aż 100 substancji ? Czy tylko z bardziej złożonych podkładów" jak zaciery zbożowe, kartoflane? Które z tych substancji są kancerogenne (rakotwórcze) i jaki potencjał w tym zakresie posiadają - w którymś temacie zostało to zasugerowane? Czy jest się czym przejmować przy takich stężeniach i ilości wychylonego półproduktu?
No i teraz zasadnicze pytanie: jak postępować aby nasi sympatyczni jednokomórkowi przyjaciele stworzyli jak najmniej produktów ubocznych? Jak postępować aby oczyścić półprodukt z najgorszych zanieczyszczeń przy najniższych nakładach.
Można przegotować cukier z kwaskiem na wstępie, aby rozbić sacharozę. W sumie syrop i tak gotujemy, więc można pogotować dłużej. Oszczędzamy zatem pracy drożdżom i pozbywamy się inwertazy z koktajlu. Czy czegoś jeszcze ze składu finalnego w tym kroku się pozbędziemy?
No dobrze, co dalej? Podobno obniżenie temperatury pracy spowoduje zmniejszenie ilości produktów ubocznych? Czy dużo można w ten sposób poprawić produkt? Jakie optimum temperatury przyjąć dla piekarniczych, ile wydłuży to czas fermentacji? Jak to się w ogóle dzieje, że produkt końcowy zawiera tyle samo etanolu ile powinien, a jednak mniej fuzli? Ile mniej tego będzie, załóżmy że jestem gotowy wydłużyć czas bulgotania do 2.5 miesiąca. Znajdę łatwo wyniki badań empirycznych na ten temat?
Da się jakoś chemicznie osłabić pracę piekarniczych, aby wyprodukowały mniej fuzli? Pytanie wynika z trudności kontrolowania temperatury w warunkach domowych.
Czy zmniejszenie ilości drożdży na wstępie będzie szło w parze ze zmniejszeniem ilości produktów ubocznych ?
Czy odpowiednie porcjowanie cukru ma przypadkiem jakiś wpływ na skład i,lub ilość produktów ubocznych?
Ok, w grę wchodzi zmiana drożdży. Gorzelnicze się podobno średnio nadają do cukrówek (dlaczego? nie natknąłem się na wyjaśnienie), ale co z ich produktami ubocznymi, zakładając że nastaw będzie optymalnie nawożony na wstępie? A czy skład odżywek będzie miał wpływ na ilość/ skład produktów ubocznych? A może lepiej grzyby nieco przegłodzić nie zaprawiając ich pomidorem, tylko dać sam potas z apteki? O ile pamiętam draże bez recepty zawierają mało potasu. Czy pomidorek ma dostarczać z zasady wyłącznie potasu?
A może jednak zupełnie inne drożdże? W zasięgu cenowym pozostaje u mnie kilka odmian dr. winnych. Lokalnie (Warszawa) właściwie jak na razie zetknąłem się z produktami Biowinu (w sezonie dostępne w tesco, cały czas w LeroyM.) Raz kupiłem coś na suszu pod Halą Mirowską w budzie z przetw. mlecznymi. Więcej nie szukałem, choć jestem pewny że jeszcze trochę bym znalazł.. Ew. gdzie poza drogeriami można jeszcze pytać? Internet rzecz jasna wchodzi w grę, ale szybsze może być podjechanie do sklepu.
Czy wiadomo coś o pracy różnych dr. winnych na cukrówkach, są różnice? Polecacie bayanusy. O ile dobrze czytałem ze startem bywały problemy (?), w takim razie czym to nawozić na wstępie aby ruszyło prawidłowo i dociągnęło do końca fermentacji w jakimś sensownym czasie? Powiedzmy mniej niż 2 miesiące? Macie jakieś osobiste doświadczenia? No i czy produkt przeróbki z tych drożdży będzie odbiegał znacząco ilością/składem produktów ubocznych od innych grzybów? Które grzyby wybrać, jaką pożywkę zastosować pod cukrówkę? Zaznaczam, że nie interesuje mnie wysublimowany smak, chciałbym tylko aby śmierdziało nieco mniej niż 1410 i zawierało najmniej produktów ubocznych jak tylko się da. Przy różnicy w koszcie 10PLN/50L w stosunku do piekarniczych zaryzykuję.
Przy okazji może podzielę się uwagą z jednego z niewielu winianych eksperymentów jakie zrobiłem do tej pory.
Otóż po wyklarowaniu jednego z eksperymentalnych winiaczy, spróbowałem zapuścić na pozostały osad cukrówkę. Osad był akurat po jabłkach, bananach i mango. Mango średnio się sprawdziło w smaku i szybko przestało pracować, banan dla odmiany całkiem przyjemnie wzbogacił smak (polecam!). Osad, dość kłaczkowaty i gęsty swoją drogą - jak sądzę był to powód pięknego, szybkiego wyklarowania. Okazało się, że cukrówka sprawnie ruszyła na tym podkładzie i pracowała chyba z miesiąc. Ku mojemu zaskoczeniu zapach pod koniec fermentacji był wybitnie alkoholowy. Różnił się bardzo (!) od półproduktu na piekarniczych. Nie wiem, może to jednak subiektywne odczucie, ale wydawało mi się że wcale nie czuć w nim pozostałości nut owocowych, ANI TEŻ wszelkich innych naleciałości które jednak przeszkadzały w niedestylowanym produkcie "piekarniczym". A może jednak delikatny posmak owoców przykrył całkowicie wszystkie inne smrody? To na co od razu zwróciłem uwagę to bardzo wyraźnie wybijający się zapach etanolu. Smaku po tylu miesiącach nie pamiętam dokładnie, klin z tego wyszedł dość skąpej objętości, jednak było warto czekać miesiąc na finalizację. Czy to możliwe, że z fusów po winie powstały istotne ilości metanolu, który to ponoć wzmacnia "nutę alkoholową"?
No i w takim razie rodzi się pytanie, ile razy można wykorzystywać taki osad? Macie jakieś bogatsze doświadczenia? Pamiętam, że już drugi raz nie ryzykowałem restartu fusów, aby nie zmarnować cennego cukru. No i źle zrobiłem, bo w końcu zawsze można było wskrzesić to piekarniczymi. Miałem prawo nie wiedzieć, w końcu dopiero zaczynam się uczyć...
No dobrze, oczyszczanie węglem. Ma to sens w moim przypadku? Cokolwiek ten węgiel wchłonie z pierwotnego półproduktu czy nie robić sobie nadziei i nie wyrzucać pieniędzy w błoto? Zakładamy że węgiel jest prawidłowy, a filtrowanie przeprowadzone wolno.
Sprawa wody. Wiem, że odgotowanie pozbawia tlenu potrzebnego na początku drożdżom (wydaje się że piekarniczym to chyba i tak nie przeszkodzi , jednak jaki wpływ na półprodukt może mieć skład wody? Co by było gdyby tak napowietrzyć demineralizowaną (albo destylat kranówki) ? Czy drożdżom potrzebne są sole mineralne z wody pitnej?
Z zainteresowaniem przeczytałem o metodzie NaOH+kMnO4 , całkiem przystępne wyjaśnienie kol. "bor99" tu: http://alkohole-domowe.com/forum/post12 ... ml#p120936 oraz odpowiedź lesgo58. W zasadzie podzielam wątpliwości lesgo58 i przedmówców, no bo czy te dwa proste związki chemiczne załatwią zamianę wszystkich składników prócz alc. i H2O na sole? Przy takiej ilości produktów ubocznych chyba musi zostać coś czego nie da się przetworzyć... a może jednak się mylę? Może w surówce są wyłącznie grupy związków chemicznych wymienione przez "bor99" i nic ponadto? Jeśli jednak nie, to w jakie reakcje wejdą pozostałości z odczynnikami? Co z tego powstanie? Jestem człowiekiem prostym, wychowanym od małego z kombinerkami i lutownicą w ręku. Jeszcze do nie tak dawna nie zdawałem sobie sprawy jak skomplikowanym laboratorium chemicznym jest ludzki organizm ! Ile różnorakich substancji syntetyzują narządy, jak złożone reakcje zachodzą w komórkach naszego organizmu w każdej sekundzie, i ile tego jest! I co najciekawsze iloma setkami różnorakich powiązań jest połączona praca wszystkich układów. W ilu narządach jedna substancja wprowadzona do organizmu może zaburzyć jego homeostazę (równowagę). Co zaskakujące było dla mnie jako laika w tych sprawach, to że nauka zna jedynie jakąś część tych zależności i interakcji. Otwórzcie apteczkę i przejrzyjcie ulotki od wszystkiego co tam znajdziecie. Mogę się założyć o 15kg cukru że traficie kartkę na której będzie napisane: "Lek XYZ stosujemy w chorobie ABC, jednakże mechanizm jego działania nie został do końca poznany". Tak więc leczą nas, a często nie wiedzą jak to się dzieje że zdrowiejemy.
Skąd mam wiedzieć czy nie zafunduję sobie za 15 lat np. alzheimera albo glejaka po roku picia takiego przetworu? Przypominam cały czas, że zakładamy całkowity brak destylacji. Prace badawcze n/t takiego oczyszczania może powstały, ale czy ktoś badał empirycznie wpływ długotrwałego spożywania takiej nie przerobionej dalej surówki. A czy odroczone efekty rąbania gołdy za 25 zyla ktoś badał? O benzoesanie wiem, ze smutkiem muszę go zjadać codziennie, jednak warto wiedzieć czy nie zaszkodzę sobie dodatkowo tak przetworzonym alkoholem? Zaszkodzę czy nie, wiadomo coś na ten temat?
No dobrze, załóżmy że ilości Kreta i Nadmanganianu (lub wody utlenionej+sody oczyszczonej) zostały
wcześniej skrupulatnie wyznaczone i reakcje przebiegły wzorowo, co dalej ? Czekać aż osad opadnie i ściągnąć płyn, czy może dodatkowo skroplić całość do drugiego gara? Ten brązowy kolorek który ewentualnie się może pojawić to nie sklarowane jeszcze sole, czy wynik dodania nadmiaru odczynników? Poprawnie ma go nie być wcale, tak? Czy ilość odczynników dla gotowego fermentu (12-18% alc.) będzie inna niż po 0.5g/L ?
Co tam jeszcze było? Dojrzewanie trunków, starzenie... może po prostu odstawić taką zlaną znad osadu surówkę na pół roku.. zmieni się coś w składzie takiego fermentu na cukrze ? A woda utleniona coś pomoże jak przy winie? Wikipedia potwierdza użyteczność tej metody, a co technicznie się dzieje z takim półproduktem? Dużo się poprawia?
Jeszcze mam pytanie czy da się rozróżnić drożdże wygłodniałe od przepitych? Czy sposób osiadania jakoś się różni, da się to dostrzec? Może to trochę głupie pytanie jednak zawsze warto wiedzieć czy jest sens dosypać cukru , albo czy można dla odmiany zrobić reuse żyjątek Odniosłem wrażenie, że piekarnicze wytrzymują 15% alc
No i na koniec coś o obiektywnych metodach porównywania jakości? Czy poza smakiem i powonieniem można jakoś określać / porównać skład metodami chałupniczymi. Jakie reakcje wywołać na próbce produktu dla uzyskania wglądu w ilość zanieczyszczeń? Załóżmy, że po dodaniu NaOH+kMnO4 planuję dalej czyścić materiał innymi metodami i potrzebna jest jakaś prosta metodyka porównywania próbki referencyjnej (1410+chemia) z jednym z produktów eksperymentalnych. Pytanie zatem do chemików.
Dla porządku jestem zmuszony oświadczyć, iż w poprzednim miesiącu wypiłem 50L półproduktu 1410 bez destylacji i oczyszczania . Proporcje 1/4/10 przeskalowane na 50L nastawu - wynik nieznacznie żółtawy, średnie w smaku, grzało się przy bąblowaniu. Żyję jak na razie, włosy mi rosną, zęby się psują Prób wątrobowych przed i po nie badałem... Zaszkodziłem sobie, czy nie zadręczać się tym problemem ?
Jestem w stanie współ-uczestniczyć w eksperymentach na tym polu.
Oczami wyobraźni widzę kilkadziesiąt/kilkaset osób czytających mojego posta, cedzących do monitora:
"Zrób Najprostszy Destylator Z Wiaderka, Rurki, Węża, Termometru I Uszczelnionego Garnka Filozofie z Wólki Małej , a nie się będziesz rozwodził nad ilością fuzli! Idź sobie stąd i d*py nie zawracaj tyloma pytaniami".
Destylacja jednokrotna vs inne metody łącznie. Za i przeciw. Zapraszam do dzielenia się uwagami.