Alkohole-Domowe.com

Witam, jako iż mam sporo malin i ostatnio zaciekawił mnie temat domowych wyrobów alkoholowych mam pytanie jak długo owoce powinny pływać w alkoholu? w moim przypadku przebrałem je i zalałem 65% roztworem, jedni mówią kilka dni drudzy kilka tygodniu a jeszcze inni miesięcy więc jak to jest? Jest jakiś określony czas tego etapu? Pozdrawiam?

Konkretnego przepisu nikt Ci nie poda, bo takiego nie ma. Każdy ma swój sposób. Ja jednego roku trzymałem 2 miesiące, drugiego tylko miesiąc i w tym pierwszym przypadku bardziej mi smakowała. Ale jak przetrzymasz za długo, to może się pojawić goryczka z pestek.

U mnie stoją zalane równo drugi miesiąc, wg mnie aromat malinowy jest intensywniejszy i mniej alkoholowy niż po miesiącu maceracji.
Goryczki w smaku nie wyczuwam, także jeszcze pewnie z miesiąc potrzymam i dopiero zleję.

I ja się, z tym co napisałeś, zgadzam i dlatego w tym roku również będę macerował owoce ponad 2 miesiące. Pisząc o przetrzymaniu za długo, miałem na myśli 5, 6 lub 7 miesięcy. Piłem kiedyś taką nalewkę i smak pestek był wyczuwalny.

Dla mnie wskaźnikiem są kolory owoców w trakcie maceracji. Dotyczy to wszystkich owoców miękkich. Jak zaczynają blednąć to już ostatni moment na oddzielenie.

Zwróciłem na to uwagę, ale też często owoce bledną bardzo szybko. Taka czerwona porzeczka, czy rajskie jabłka, które wczoraj zalałem, są dobrym przykładem. Nie mam Twojego doświadczenia, więc kolorem na razie sugerował się nie będę.

Nalewka powinna być trzymana 3 miesiące, po tym czasie owoce się oddziela i dalej ma leżakować aż się wyklaruje. Jak ktoś chce to zapodam przepis według książki o nalewkach.

Ogólnie polecane jest macerowanie owoców do 6 tygodni.
W przypadku malin zalecany / wystarczający jest 1 tydzień. Nie ma wtedy ryzyka, że goryczka z pesteczek przejdzie do nalewu.
Tak zrobiłem nalewkę w tym roku i jest znakomita (chociaż jeszcze świeża).

24 godziny wystarczą dla maliny. No uparty i leniwy może trzymać 48 godzin. Ale dłużej komu to potrzebne?

No Koledzy rozrzut macie piękny od 2miesięcy do 24 godz.
Nawet 3miesiące

@gary1966 dobrze prawi.
Nawet winiarze zalecają odcedzić moszcz już po 24 godzinach. I wino nic na tym nie traci a nawet zyskuje...

Moim Domowniczkom najlepiej smakuje zrobiona w ten sposób. Maliny zalewam 60% wódką w słoju tak ze dwa centymetry nad owoce. Po 3-5 dniach wylewam nalewkę do innego słoja, a na maliny sypie cukier około 1 kilograma na 4 kilo owoców. To już stoi dłużej, 3-6 tygodni. Co kilka dni słojem turlam po stole (15 litrów w plastykowy koszu). W słoju musi być ze 20% wolnej przestrzeni. Gdy uznam że cukier zrobił swoje odkorkowany słój wkładam do góry dnem w wiadro, kilka malin wyleci, a po godzinie mam sok, który mieszam z pierwszą nalewką. To zostawiam do wyklarowania i pozostaje lewarowanie do butelek.To nie koniec operacji. Pozostałe maliny zalewam wódką i po kilku, lub kilkunastu dniach do wiadra i to po wyklarowaniu jest dla brzydszej części domowników. Kilkaset metrów od domu jest plantacja malin, od kilku lat kupuję w stałej cenie 5 złotych za 0,6 kilogramowy koszyczek. W tym roku malin nie robiłem, nawet nie wiem dlaczego.
Pozdrawiam Wszystkich
Tadek
P.S. Już wiem dlaczego. Gdy zapytałem swoją ładniejszą połówkę (dlaczego mi nie przypomniałaś, żebym zrobił nalewkę z malin?) usłyszałem: Właśnie Ci przypominam - maliny się zaczynają.

Przepis według książki o nalewkach. Według mnie to jest rzetelne źródło informacji sprawdzone przez wielu i pewne sukcesu (Mam 2letnią nalewkę i nie zepsuła się a smakuje nadal rewelacyjnie)

NALEWKA MALINOWA:
Składniki:
1kg malin, 1/2kg cukru, 1/2L spirytusu, 1/2L wódki

Wykonanie:
Maliny przebrać i przełożyć do dużego słoja. Zasypać cukrem i zalać alkoholem. Zamknąć i odstawić na 3 miesiące. Od czasu do czasu należy potrząsnąć słojem, aby cukier dobrze się rozpuścił. Następnie należy przecedzić. a nalewkę przelać do butelek. Przechowywać w chłodnym i ciemnym miejscu.

lesgo58 pisze:@gary1966 dobrze prawi.
Nawet winiarze zalecają odcedzić moszcz już po 24 godzinach. I wino nic na tym nie traci a nawet zyskuje...

Tylko czy my robimy wino czy nalewkę. Różnica jest znaczna bo wino fermentuje a nalewka dojrzewa a wysokie stężenie alkoholu w owocach ma nie dopuścić do fermentacji.

Problemem nie jest fermentacja - tylko przechodzenie do nalewki (wina) związków zapachowych czy smakowych wpływających na końcowe doznania organoleptyczne. I tak jak wszędzie wskazany jest umiar i umiejętność wyważenia tych doznań. Dlatego początkującemu (nie znając jego gustu) zawsze zalecam minimalistyczne podejście do sprawy. A dla malin 24/48 godzin maceracji jest w zupełności wystarczające aby wyługować to co najlepsze.

fo11rest pisze: Wykonanie:
Maliny przebrać i przełożyć do dużego słoja. Zasypać cukrem i zalać alkoholem. Zamknąć i odstawić na 3 miesiące. Od czasu do czasu należy potrząsnąć słojem, aby cukier dobrze się rozpuścił. Następnie należy przecedzić. a nalewkę przelać do butelek. Przechowywać w chłodnym i ciemnym miejscu.

Jak ktoś pisze, żeby owoce jednocześnie zalewać alkoholem i zasypywać cukrem - wyrzuć tą książkę. Parafrazując klasyka - pisać każdy może

Kolego są trzy rodzaje maceracji:

1 - Surowce najpierw zalewamy alkoholem, a po zlaniu nalewu zasypujemy je cukrem. Po rozpuszczeniu cukru, uzyskany syrop mieszamy z nalewem.
2 - Owoce najpierw zasypujemy cukrem, po zlaniu uzyskanego syropu, owoce zalewamy alkoholem. Następnie uzyskany nalew mieszamy z syropem.
3 - Wszystkie składniki nalewki (surowce, alkohol, cukier, przyprawy), macerujemy równocześnie.

Więc jak widzisz, autor tematu posługuje się trzecim sposobem...

Ja osobiście jestem zwolennikiem metody nr 1. Dzięki za porady co do tworzenia nalewki, u mnie mija 2 tygodnie od zalania owoców i będą odlane od alkoholu. Kolor i smak już wyługowane a goryczki pestkowej nie lubię. Zalewam owoce alkoholem około 45% (50/50). Co do metody jaką opisał @DamianN12 może już na początku zalej słabszym alkoholem i problem nadmiernej mocy zniknie. Nie sądzę żeby rozcieńczalnik w postaci wody zaszkodził. Ale pamiętać warto też o odpowiednio długim czasie leżakowania który ułoży smak.
Ps. Dzięki za poradę z wanilią, akurat mam esencję z niej zrobioną.

Ja maliny najpierw mrożę. Po rozmrożeniu zalewam je 70% alkoholem na tydzień. Po tym czasie zlewam macerat a maliny odciskam i łączę obydwa płyny. Nie słodzę, bo nie lubię. Nalewka wychodzi wyśmienita.

Trochę zrobiło się tu jak na Netflix - jak nie ma co nowego to trzeba rozgrzebać stare kotlety. Ta nalewka od 2018 roku już pewnie dawno przeleciała przez układ pokarmowy i trafiła ponownie do ziemi

Jak już to nie tak dawno tylko miesiąc temu.

Koledzy, robiłem w ubiegłym roku wg sposobu nr 3 (równocześnie alko+cukier), a w tym roku chciałem spróbować wg sposobu nr 2 ( najpierw cukier, później alko).
Czytałem gdzieś o pewnej modyfikacji, a mianowicie chodziło o to, aby malinki w tym syropie trochę podfermentowaly i dopiero później zalać je %. Nie potrafię jednak znaleźć tego, gdzie to czytałem Czy ktoś robił w ten sposób? Warto? A jeśli tak, to ile trzymać owoce zasypane cukrem?

Wystukane z Tapatalka

Nigdy co prawda w ten sposób nie robiłem, ale dla mnie to taki mało bezpieczny sposób. Po pierwsze jak przegapisz ten moment to owoce zaczną fermentować i po sprawie. Jak źle dobierzesz ilość cukru to od samego początku nalewka jest skazana na konkretną słodkość.

@Carl, a jakie jest uzasadnienie zasypywania najpierw cukrem? Z małymi wyjątkami zawsze zalewam alkoholem, a cukier dopiero po zlaniu.
Zalety - owoce się nie zepsują i nie zaczną fermentować, mam pełną kontrolę nad słodyczą nalewki, cukier wyciąga z owoców alkohol, który tam został.
Zasypywanie najpierw cukrem często jest proponowane w przepisach w internecie, ale oprócz pewnych wyjątkowych nalewek, nie widzę uzasadnienia dla takiej kolejności.
Może ktoś porównał te metody i podzieli się wrażeniami, czy są jakieś różnice?

Przy zastosowaniu najpierw cukru, potem alko mamy w nalewce posmaki winne, ile ich jest zależy od tego kiedy zalejemy owoce z cukrem. Niektórzy tak lubią, inni zaś wolą smak samego "świeżego" owocu.
Sam zatem musisz spróbować co Ci lepiej posmakuje.

Carl pisze:Koledzy, robiłem w ubiegłym roku wg sposobu nr 3 (równocześnie alko+cukier), a w tym roku chciałem spróbować wg sposobu nr 2 ( najpierw cukier, później alko).
Czytałem gdzieś o pewnej modyfikacji, a mianowicie chodziło o to, aby malinki w tym syropie trochę podfermentowaly i dopiero później zalać je %. Nie potrafię jednak znaleźć tego, gdzie to czytałem Czy ktoś robił w ten sposób? Warto? A jeśli tak, to ile trzymać owoce zasypane cukrem?

Wystukane z Tapatalka

Można tak robić bez problemu.
Umyte owoce, zasyp cukrem i po zakręceniu słoja porządnie wymieszaj robiąc kuliste ruchy na boki. Czynność powtarzaj codziennie do czasu aż cały cukier się rozpuści. Zwykle to trwa 3-5 dni. Jak już cukru nie ma to zalej to spirytusem i wódką (ja zamiast wódki daję spiryt rozrobiony na 40vol)

Dzięki @freek, czyli owoce zaczynają fermentować i dają winne smaki, ok, to jest wytłumaczenie takiego działania.
Ja jednak wolę smak owoców, jak chcę smaki winne, to sobie zrobię wino.
No ale, każdemu według gustu.

fo11rest, dzięki. Będę próbował. Zobaczymy co z tego wyjdzie

Edyta
Po 24 h zaczeła się do fermentacja. Po kolejnych 24 h zalałem 70% i... czekam dalej, aby zobaczyć co z tego wyjdzie.

jakis1234 pisze:Dzięki @freek, czyli owoce zaczynają fermentować i dają winne smaki, ok, to jest wytłumaczenie takiego działania.
Ja jednak wolę smak owoców, jak chcę smaki winne, to sobie zrobię wino.
No ale, każdemu według gustu.

Drugim powód dla którego surowiec można zasypać cukrem jest taki, żeby nalewka nie miała zbyt mocnego smaku. Np. pędy sosny się zasypuje i odlewa potem syrop. Ale ogólnie w zdecydowanej większości przypadków nie ma to sensu.

Osobiście odrobinę fermentuję czarną porzeczkę i wiśnie. Te winne posmaki są bardzo słabo wyczuwalne, ale sama nalewka się wygładza i jest super. Pozostałe owoce najpierw zalewam.

Winne posmaki są tym bardziej wyczuwalne, a przynajmniej przez dłuższy okres, im dłużej będzie trwać fermentacja przed zalaniem, ja przynajmniej takie wrażenie odniosłem.
A pędy sosny są zasypywane najpierw cukrem po to by wiadomo-mieć syrop, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie nalewki z pędów sosny, które wcześniej nie oddały od siebie do cukru, byłaby tak intensywna zapewne, że mało komu by smakowała.

freek pisze: A pędy sosny są zasypywane najpierw cukrem po to by wiadomo-mieć syrop, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie nalewki z pędów sosny, które wcześniej nie oddały od siebie do cukru, byłaby tak intensywna zapewne, że mało komu by smakowała.

A to niekoniecznie, w zeszłym roku zrobiłem nalewkę bezpośrednio z pędów, bez wcześniejszego odciągania syropu i nalewka jest pijalna.
Tyle, że ja akurat lubię mocne smaki, a nalewka z pędów sosny jest traktowana jako lekarstwo.