Cała przyjemność po mojej stronie. Jak ktoś to powtórzy, to będę wręcz ciekaw komentarza/opinii...
Otóż. Moja nalewka, którą nazwałem "bakaliową wigilią", jest wariacją nalewek "świątecznych", "bożonarodzeniowych" itp., przy czym w oryginalnych przepisach była za mała ilość składników twardych/suchych w stosunku do płynów. gdy próbowałem to zrobić w oryginalnych proporcjach, zawsze płyn po prostu był wchłaniany w susz i tyle. I tak, jak zrobisz nalewkę w tych proporcjach co podam, to wyjdzie ci taki fajny gęstawy, smarowy płyn i będzie go niewiele, ale warto. Ewentualnie, można spróbować mój przepis "rozrzedzić" jaką wariacją z większej jeszcze ilości płynów. Oby tylko już nie wzmacniać, bo wg mnie cały urok w takiej mocy. To znaczy odczuwalnej, ale nie siekiery.
Składniki:
0,75 litra 95%;
3 szklanki wody (może być przegotowana, ja stosuję przefiltrowaną)
Po 20 dkg: suszonych fig, daktyli bez pestek, suszonych śliwek bez pestek, suszonych moreli (nie wiem czy cokolwiek wnoszą, ale były), rodzynek, orzechów włoskich, obranych (to znaczy z łupin, nie ze skórki, która na owocach została;
2 pomarańcze
2 kawałki cynamonu (lub 1 długi)
kilka goździków (bez przesady)
strączek kardamonu (rozgnieciony)
40 dkg cukru (wystarczy, reszta słodyczy będzie z suszu owocowego)
Przyrządzenie:
Wszystko co suche i twarde pokroić i pozbawić pestek (i buch do słoja);
Umyte lub jeszcze lepiej wyszorowane pomarańcze pokroić w całości w plastry (i buch jw.);
Pomiędzy warstwy tego, co buch do słoja, przesypujemy cukrem;
Zalewamy 95% z wodą;
Odstawiamy w ciepłe miejsce na 6 tygodni. Może być 4, a potem sprawdzaj czy nie pojawia się już jakaś goryczka z suszu, która Ci zaczyna przeszkadzać. jeśli nie, to mocz do 6. tygodnia (to taka ogólna wskazówka, by przy macerowaniu sprawdzać co się dzieje, bo czasem przepisy, które testujemy są przeciągnięte w czasie i już może być za późno jak przejdzie goryczą lub kwachem
);
Po tym czasie nie pozostaje nic jak przefiltrować (trudno, bo płyn "gruby", słodki) i do butelek. A właściwie - do butelki, bo sporo wilgoci wchłonie susz i może się zmieścić do jednej.
Nie jest to przepis tani, bo bakalie drogie, a płynu sporo nie będzie. Ale jako rarytas świąteczny, gwarantuję, będzie cieszyć się powodzeniem rodziny podczas świąt.
Czas przygotowania już znacie. Czas dojrzewania? U mnie rok. Nalewkę przygotowałem na przełomie 2009/2010 r., zabutelkowałem ja po zlaniu znad osadów w połowie 2010 r (oczywiści wcześniej było odcedzenie owoców, niektóre nadawały się do zjedzenia, np. daktyle, ale sporo innych tylko do wyrzucenia), a na stół wjechała na Gwiazdkę 2010 r., a więc po roku od "zanurzenia".
W mojej księdze przepisów zaznaczyłem sobie tak: Efekt doskonały, nieco mocne, piękny ciemny kolor.
No, bo czorna cholibka będzie, to pewne (od orzechów, śliw i innego suszu)...
Przede wszystkim pamiętaj o tym, by nie poskąpić płynu względem ilości suszu, bo Ci wciągnie susz cały nektar życia
Odwrotnie - tak, mozna popróbować z większą jeszcze ilością płynu w stosunku do suszu, ale wtedy straci się też ten oleisty, "gruby" charakter...
Próbujcie... Uważam, że warto.
PS: Żeby było śmiesznie, próby dokonywaliśmy podczas Świąt u Teściów i wiem, że chyba część tego płynu została w butelce
Sprawdzę jak tam będę i jeśli tak, to poezja! Może się okaże, że będę mógł jej spróbować po 6 latach
Jak się nauczę jak tu fotki wstawić, to mam chyba zdjęcia z 2010 r., bo zawsze sporo fotkuję to, co produkuję, w tym fotki ze stołu świątecznego powinny być z tym płynem w kieliszku... Ale to może po weekendzie... (wrócę z ULEczalni w niedzielę i poczytam jak wstawić foto).
Smacznego