Strona 1 z 1

Do czego ta moc?

: wtorek, 8 gru 2009, 21:05
autor: wisnia101
Kuc inormuje: Przenoszę ten temat do Bimbrowni, gdyż dyskusja będzie zawadzała nie tylko o technikę, ale i o bardziej niematerialne aspekty życia jak gusty i ambicje...

Wiem, że błysnę swoja niewiedza, ale kto pyta nie błądzi.

Czytając forum i oglądając zdjęcia aparatur, natrafiłem kilkakrotnie na sprzeczki dotyczące wydajności sprzętu i dziwi mnie to, że tak ważna jest moc okowity. Wiem, że 90% bimber to już kozak, ale nie rozumiem jak niektórzy piszą że " ... przy takiej kolumnie to powinieneś mieć przynajmniej 95% ..." ( wyrwane gdzieś z jakiegoś posta , nie istotne).
Po pierwsze i tak okowitę chrzcimy na 45 - 50 %,
po drugie w moich stronach nie spotkałem się z mocniejszą okowita jak 65%, ale i tak jest ona wyjątkowa, ten smak i to skrzywienie na ustach :)
Rozumiem, że im większy woltaż tym okowita czystsza, ale nie rozumiem tej gonitwy. Chcemy osiągnąć czysty spirytus (no tak, ale po co okowita ma być jedyna w swoim rodzaju, a nie tylko tania w produkcji).

Czy nie lepiej cieszyć się tym co mamy i delektować się smakiem tego co sami zrobiliśmy czy lepiej gonić za ideałem ( ale jaki on jest??)?

Re: Do czego ta moc.

: wtorek, 8 gru 2009, 21:15
autor: Zygmunt
wisnia101 pisze: Rozumiem ze i większy woltaż tym okowita czystsza, ale nie rozumiem tej gonitwy. Chcemy osiągnać czysty spirytus (no tak ale po co okowita ma być jedyna w swoim rodzaju a nie tylko tania w produkcji)
W zasadzie pierwszą częścią zdania odpowiedziałeś sobie na postawiony problem. Im czyściej wyjdzie, tym smaczniej, zdrowiej i z większą satysfakcją. No i gęby aż tak nie wykręca.
Rozcieńcz produkt 60% i produkt 90%- gwarantuję, że dostrzeżesz różnicę smaku.
Jakby miało być tanio, to każdy kupowałby wódę w sklepie. Bo psocenie nie opłaca się, o ile nie pijesz 0,5l dziennie. Hobby ma swoją cenę, którą jestem gotów zapłacić.

Re: Do czego ta moc.

: wtorek, 8 gru 2009, 21:19
autor: bogdan
No właśnie! Gdyby ludzie nie dążyli do tego by było lepiej, ładniej, wygodniej, smaczniej to ciągle by jeszcze na palmie z małpami siedzieli.
A jaka jest różnica między spirytusem 95% a okowitą?.............

Re: Do czego ta moc.

: wtorek, 8 gru 2009, 21:40
autor: wisnia101
bogdan pisze: A jaka jest różnica między spirytusem 95% a okowitą?.............
Zasadniczo to żadna, bo i to ma sponiewierać i to.
Sęk w tym że okowitę pije, bo lubię, a spirytus bo muszę :)

Re: Do czego ta moc.

: wtorek, 8 gru 2009, 22:16
autor: Kucyk
Żeby łatwiej było temat zrozumieć:

Jaka jest różnica czy ktoś z kolumny wyciśnie 95% czy 92?

Czy nie jedziemy po bandzie branzlując się pojedynczymi procentami mierzonymi za pomocą chińskich alkoholomierzy?

Czy to nie konkurencja i ambicja bita powoduje, że piszemy epistoły o wyższości 95,5 nad 95?

O tym właśnie temat jest...

Re: Do czego ta moc.

: wtorek, 8 gru 2009, 22:19
autor: jouu
Niekiedy dąży się do jak najczystszego alkoholu żeby potem uzyskać z niego jak najlepszą nalewkę jak w moim przypadku.

A jak zrobisz taka 60% zalatującą prawdziwa okowitą rocznik 1410, to będziesz miał nalewkę żurawinowo-drożdżową :lol:

Re: Do czego ta moc.

: wtorek, 8 gru 2009, 22:35
autor: Kucyk
jouu pisze:Niekiedy dąży się do jak najczystszego alkoholu jak w moim przypadku
Przeca Ty w garze gotujesz, więc co to za komentarz!? Nawet nie czytałeś dokładnie o co w tym temacie chodzi.

Jouu, ja myślę, że jak tak pro forma dostaniesz na tydzień bana na uspokojenie, to się uspokoisz ze swymi teoriami. A administracja w tym czasie przejrzy Twoje posty i oddzieli ziarno od... ech, szkoda gadać...

Jeszcze raz pytam: jaki jest sens walki o ten jeden procent? Że nie 94, a 95 wyciągamy?

Re: Do czego ta moc.

: wtorek, 8 gru 2009, 23:03
autor: Zygmunt
Ależ nikt nie każe pić czystego spirolu! Rozcieńczamy sobie do pożądanej wartości... Czystszy spirytus można wykorzystać do nie śmierdzącej nalewki, do zrobienia dobrej wódki... Powtarzam: jeżeli chodzi tylko o sponiewieranie, to trzeba kupić sobie najtańszą gorzałę w sklepie i się w "gorzelnictwo amatorskie" nie ładować, bo zawsze się straci...

Re: Do czego ta moc?

: środa, 9 gru 2009, 17:58
autor: octustrugi
Witam
Chciałbym dołożyć swoje 5 groszy do tematu. Zauważyłem (z autopsji), że my ludzie mamy taką cechę, że z błahych spraw potrafimy uczynić istotę naszego działania. Chodzi mi o to, że obojętnie o jakim hobby będziemy mówić, to okaże się, że potrafimy się temu bezkreśnie oddawać. Numizmatyk czy filatelista godzinami przegląda swoje zbiory, poświęca kupę czasu na ich wzbogacanie. Kulturysta dorabia ideologie do swej miłości do żelaza. Zapalony rowerzysta kupuje coraz to nowsze rowery. Wędkarz nie śpi po nocach i telepie się z zimna rankami po to by jedynie ucałować złowiona rybę i potem ją wypuścić.
Każde hobby ma swoje forum na internecie, tysiące użytkowników, prasę fachową itp.
I nie ma co tu stawiać pytania za czym się w danym hobby goni. Przecież wędkarz może sobie rybkę kupić. Numizmatyk i tak nigdy nie powie, że zebrał już wszystkie monety, rowerzysta z powodzeniem mógłby pokonywać kilometry na jednym i tym samym rowerze.
A jednak coś sprawia, że wszyscy kochają się w swoim hobby poświęcają mu lwią część życia, są w stanie godzinami o tym rozmawiać i wydawać swoje ciężko zarobione pieniądze.
Dlaczego tak jest tego nie wiem.
Myślę, że i w przypadku domowego gorzelnictwa nie chodzi tu o procenty i czystość alkoholu. To jest hobby i jako takie absorbuje nasze, życie a my dorabiamy sobie do niego ideologie, ot choćby te wymarzone 95%
Kiedyś zasłyszałem takie zdanie, podobno z kultury chińskiej: "Nie ważny jest efekt tylko proces". Myślę, że właśnie o to tu chodzi, żeby skupiać się na procesie, pielęgnować go, rozwijać a efekty traktować tylko jako dodatkowe korzyści. Być może taka potrzeba drzemie w nas po to byśmy nie zatracali sensu życia itp.

Re: Do czego ta moc?

: środa, 9 gru 2009, 20:52
autor: Zygmunt
octustrugi pisze:
Każde hobby ma swoje forum na internecie, tysiące użytkowników, prasę fachową itp.
"Młody bimbrownik" , dwutygodnik :)

Myślę, że i w przypadku domowego gorzelnictwa nie chodzi tu o procenty i czystość alkoholu.
Jak już czemuś poświęcamy wolny czas i pieniądze, to dlaczego nie dążyć do perfekcji tylko zadowalać się półśrodkami?
To jest hobby i jako takie absorbuje nasze, życie a my dorabiamy sobie do niego ideologie, ot choćby te wymarzone 95%
Ono nie jest wymarzone, tylko jak najbardziej realne- jeżeli używasz kolumny, to spodziewasz sie wyniku na tym poziomie. Ja na razie mam pot-stilla i nie łudzę się, że osiągnę absolut. Ale staram się, żeby produkt był jak najlepszy.

Re: Do czego ta moc?

: czwartek, 10 gru 2009, 07:11
autor: octustrugi
Chodziło mi o podejście bardziej od sfery psychologicznej. Jeśli chcemy gadać tylko o tych % to ok. Ja robię kolumnę i mam zamiar osiagnąć jak najwieksze stężenie, ale tak jak mówię mnie bardziej cieszy proces, przygotowania i cała otoczka naszego fachu. Dobry smaczny alkohol to tylko zwieńczenie i dodatkowy profit. Gdyby chodziło tylko o alkohol to faktycznie kupowałbym w sklepie.

Re: Do czego ta moc?

: sobota, 2 sty 2010, 00:54
autor: Qwet
A ja tam od czasu do czasu przegotuję dwa razy i wyciągnę z 85% :) Chociażby dlatego że lubię oglądać twarze niczego nie spodziewających się znajomych, łykających z kieliszka mój nowy wyrób :) Wiem że to brzydko z mojej strony, ale przecież Jackass i Dudesons robili gorsze rzeczy :D

A tak dla siebie to robię jedną destylację, jakieś 55-65% i rozcieńczam z wodą destylowaną do 40%. Nie rozcieńczam ze zwykłą wodą bo robi się troszkę mętne (nie wiem dlaczego).

Re: Do czego ta moc?

: sobota, 2 sty 2010, 16:32
autor: Juliusz
@octustrugi
Chodziło mi o podejście bardziej od sfery psychologicznej. Jeśli chcemy gadać tylko o tych % to ok. Ja robię kolumnę i mam zamiar osiągnąć jak największe stężenie, ale tak jak mówię mnie bardziej cieszy proces, przygotowania i cała otoczka naszego fachu. Dobry smaczny alkohol to tylko zwieńczenie i dodatkowy profit. Gdyby chodziło tylko o alkohol to faktycznie kupowałbym w sklepie.

______________________________________________________________________
Rozum mówi nie pij, ale silna wola zwycięża.
Tak zrozumiałem Twój post. Twoja stopka może wymaga głębszej dyskusji... :D ale jest super.

A jednak: Gdyby tak ludziska własne życie, rodzinę, związki, pracę chcieli/mogli potraktować jak hobby to mocno wierzę, że świat byłby o wiele, wiele lepszy - bardziej się poświęcamy, jesteśmy blisko emocjonalnie.

Myślę, że pomieszały się tu, w "Dlaczego moc?", dwa dość różne pojęcia. Mocy destylatu jako ideału i czystości destylatu jako ideału.

Wieźmy Kucyka, który, że już tak po koleżeńsku powiem, ma świra na punkcie śliwowicy. Dla Niego, moc destylatu 95% jest zupełnie niewskazana, jest wręcz błędem!

Weźmy Zygmunta. Ma pot-stilla i chce osiągnąć absolut! Właśnie to jest celem naszego hobby osiągać 'absolutną' czystość a nie koniecznie absolutną moc.

Być może wielu z nas chce udowodnić, że jak otrzymują wielką moc to mają też taką samą moc fizyczną... intelektualną, seksualną?

Z przerwami i różnymi doświadczeniami psocę już około 15 lat - intensywnie dwa lata z refluksem i kotłem. Kiedy nie muszę dawać ręki do obcięcia to mówię że otrzymuję 95.6% spirytus. Kiedy rękę muszę podłożyć no, to już średni procent spada, jakoś do 94%. Jest to (te 94%) dla moich celów 'absolutnie' wystarczające - nalewki, porterówka, krupnik.

Gdybym jakimś łatwym sposobem, tanio i w uczciwym czasie (starając się o spirytus) mógł zawsze otrzymywać 95.6% to oczywiście robiłbym to. Wymaga to dużo więcej czasu i zawracania doopy (tak z angielska) i nie będę się aż tak starał. 94% jest dla mnie doskonałe.

O wiele ważniejsze jest dla mnie destylowanie kociołkiem takich 'spraw' jak whisky, rum czy (już wkrótce) śliwowica. Tu oczywiście, te moce spadają na szarą twarz bo nie o moc chodzi a o czystość. A aby otrzymać czysty, dobry lub lepszy destylat smakowy to już nie mechanika, nie refluksy Bokakoba czy Nixona - tu już tylko pozostaje fermentator i operator kociołka. I to jest prawdziwą sztuką!

Najczyściejszy spirytus to taki co ma moc 95.6% i jakieś tam setne lub tysięczne (mierzoną chromatografem czy miareczkowaniem bo 'chińszczyzna' gówno nam powie). Prawdziwie wątpię aby ktokolwiek z nas tu, taki spirytus otrzymał, kiedykolwiek. A jak nawet otrzyma i zbada w laboratorium no to ma koniec postępu bo nic więcej nie wyciągnie... Zostaje nuda pędzenia tego 95.6% do tej znanej nam śmierci.

Całkowicie zgadzam się z Under, że dorabiamy sobie ideologie do naszych poczynań bimbrowych i być może są jasne powody dorabiania i dążenia do tych ideologii - jakieś kompleksy, niedomagania, problemy.

Nawet samo nasze forum jest formą chwalenia się i czekania na pochwały. Smutaśnie jest bo często ludziska szpanują oczekując, że większość tu obecnych to matołki, których można oszołomić osiągami.

Pamiętajmy, że jest tu kilku, którzy mają dość dobre pojęcie o procesie, mają sporo doświadczenia (wyłączam siebie) i wiedzą natychmiast kto szpanuje, udaje a kto pisze prawdę. Często szpanerów ignoruje się bo szkoda czasu na masturbacje 'intelektualne'.

Forum ma dwa oblicza: użytkowników i właściciela.

Użytkownicy są tu po to aby się wypowiedzieć i (prawie zawsze) oczekują oklasków (ja też). Brak skłonności dyplomatycznych objawia się jasno u uporczywych szpanerów - jest podobnie jak błyskotliwie pisze Under o 'kochaniu żelaza' :klaszcze: :lol:.
701-steroids.jpg
Użyję tu tzw. ekstrapolacji forumowej ;) :

Ten z lewej to jakby ktoś z nas co otrzymał 95%, środkowy 95.5% a ten z prawej 97%.

Dodam, że ten z prawej to musi mieć zajebistą moc... tyle, że od tych 'ćwiczeń' gdzieś biedula jądra stracił.

Strzeżmy się przed utratą męskości w tych naszych wyścigach :lol: zwykła uczciwość daje naprawdę wiele czystej satysfakcji.

Juliusz

Re: Do czego ta moc?

: niedziela, 3 sty 2010, 02:05
autor: PiotrekRodzyn
Witam!!

A ja dyplomatycznie popieram w całej rozciągłości powyższy post Julka :poklon;
Pozdrawiam
Piotrek

Re: Do czego ta moc?

: niedziela, 3 sty 2010, 02:19
autor: dominikcochal
Mówiąc moc powinienem mieć na myśli stężenie alkoholu w psocie czy sile ognia?

Re: Do czego ta moc?

: niedziela, 3 sty 2010, 16:43
autor: Qwet
Już od wielu lat robię wina o mocach w zakresie 9-18%. Zwykle wychodzą 12-14%, a kiedy wychodzi 17% to to jest już mocne wino. Na języku czuć tą moc i fajnie rozgrzewa w żołądku. Kiedy zacząłem zabawę z destylacją, pierwsze kropelki z prowizorycznego sprzętu smakowały jak ogień ze spawarki acetylenowej. Rozcieńczałem więc swoje pierwsze wyroby na pół z wodą i sokami, ale i tak były dla mnie dość mocne. Gdy kupiłem chiński alkonometr, okazało się że otrzymywałem roztwory o mocy zaledwie 26-30%...
Nie wyobrażam sobie jak można pić coś co ma 70%, a na forum widzę opowieści o takich właśnie śliwowicach. Dla mnie 40% to maksimum mojej tolerancji na alkohol.
wisnia101 pytasz po co jest potrzebne te 90-95%. Może być tylko do jednego celu - do macerowania owoców czyli wytwarzania nalewek, bo na pewno nie do picia.
Ja znalazłem jeszcze jedno zastosowanie; jako że jestem elektronikiem używam takiego spirytusu do czyszczenia płytek i rozpuszczania kalafonii :lol:

Re: Do czego ta moc?

: niedziela, 3 sty 2010, 16:55
autor: Zygmunt
Hm, 72% śliwowica idealnie sprawdza się jako dodatek do herbaty, nikt nie każe pić 70% alkoholu samego :)


P.S. Czyżbyś był Qwetem z Elki? Prztwornice itp? :)

Re: Do czego ta moc?

: niedziela, 3 sty 2010, 17:41
autor: Kucyk
Wrócę do tematu zasadniczego: Do czego (ma nam służyć) ta moc (alkoholu który kapie z rury)?

Wśród śmieci walających się po Internecie znalazłem wiele "kłótni" (będących raczej wystrzeliwanymi strugami gnojówek) w których jedni zarzucali drugim, że sprzęt mają kiepski, bo "tylko" 93% produkuje. Inni zaś zachwalali swe strzeliste dzieła że 97% leci jak z cebra. Tylko, że te bitwy miały na celu zniechęcić wyborców - przyszłych kupców urządzeń takiej bądź innej firmy. Taki stricte polski, czarny PR. Jak nie mamy błyskotliwego pomysła czym się pochwalić, to nasrajmy na konkurencję.

To takie Polskie, szczere, narodowe. Jak kibicować, to oczywiście za naszymi, ale też nie zaszkodzi 50% starań włożyć w "kibicowanie" przeciw konkurentom. Jak było w 2002r. w Zakopanem, co śpiewali polscy "kibice" gdy nasz Orzeł z Wisły szykował się do skoku?
Małysz mistrzem świata,
Hannawald kurwa, szmata!...


To jest często powód pogoni za %%. Ambicja, aby nie być wśród tych o których ktoś napisał "fajansiarze".

Jeszcze coś zupełnie niezrozumiałego - przeświadczenie, że im wyższy % się uzyska, to tym czystszy produkt końcowy będzie. A tu akurat nie %% a odpowiednie przygotowanie materiału, staranność i czystość, wreszcie fachowe procesy międzyoperacyjne są kluczem, ale to już całkiem inna historia.

Jeszcze jedno: myślę, że z czasem i te wspominane w opowieściach procenty rosną w czasie, niczym w wędkarskich wspominkach ryba złowiona przed laty...

Re: Do czego ta moc?

: niedziela, 3 sty 2010, 18:15
autor: Qwet
Kucyk ma rację - większe stężenie alkoholu wcale nie oznacza od razu mniejszej ilości zanieczyszczeń, smrodów itp.

Zauważyłem że na forach każdej specjalizacji jest walka o uzyskanie jak największego, albo jak najmocniejszego; Na forum elektronicznym najmocniejsze zasilacze, na forum audio najmocniejsze wzmacniacze, na forum pirotechnicznym najwięcej prochu w jednym ładunku, na forum wędkarskim najcięższy karp, na forum motoryzacyjnym największy moment obrotowy i moc... W całej tej pogoni za jakimś idiotycznym eldorado zapomina się o prawdziwym sensie naszego hobby.

-> Zygmunt
Tak tak, ten Qwet od przetwornic DC/DC :) Jaki ten internet jest mały, prawda?

Re: Do czego ta moc?

: niedziela, 3 sty 2010, 21:58
autor: zbyszeek10
I ja witam kolegę QWET z elektrody.
Często tam zaglądam i tak w ogóle
a tak w ogóle wyższy procent daje lepszą czystość samo przez się lecz tylko proces przeprowadzony prawidłowo wiem sam po sobie mam 2 aparaty do psoty jeden fi 40 długość 80 cm drugi zamieszczony na forum i napiszę tak: z pierwszego jest taka sama wydajność co z drugiego (chodzi o litry na godzinę) lecz z drugiego moc większa i po degustacji nie tylko mojej lecz i znajomych psota z drugiej kolumny jest w smaku czystsza pozbawiona różnych posmaków ,więc morał taki procent wyższy przy poprawnie przeprowadzonym zabiegu tym i smak lepszy lecz jeśli chodzi o owocowe nastawy zastanowił bym się co było lepsze
To kwestia gustu, więc nie dajmy się zwariować

Pozdrawiam


ZBYSZEK

Re: Do czego ta moc?

: niedziela, 3 sty 2010, 22:39
autor: Qwet
No przy destylacji zacierów owocowych (czyli wina) oczywiście lepiej jest nie stosować kolumny ani żadnych deflegmatorów. Smak i zapach wina jest piękny, więc destylowanie go dla samego alkoholu jest wręcz nieporozumieniem :) Wtedy trzeba niestety zapomnieć o procencie na rzecz wyciągnięcia z wina jak najwięcej substancji zapachowych, a nawet smakowych ;)

Natomiast co do czystości to niekoniecznie się zgodzę. Czystość idzie w parze ze wzrostem procentu tylko jeśli modyfikujemy aparaturę o kolejne kolumny, deflegmatory z odstojnikami i temu podobne oczyszczacze.
Ja nie mam nawet deflegmatora w swoim sprzęcie i żeby uzyskać powyżej 70% to po prostu destyluję dwa razy. Niedawno destylowałem kilka litrów paskudnego wina ryżowego i wyszedł bimber 60% o paskudnym zapachu. Po przedestylowaniu dwukrotnym procent wyszedł 85%, ale po rozcieńczeniu do 60% bimber śmierdział ryżem tak samo bardzo jak po pierwszej destylacji. To jest najlepszy dowód, że przy słabym sprzęcie nawet wielokrotna destylacja nie usuwa smrodów ze spirytusu.

BTW, chyba zainwestuję w deflegmator :)

Re: Do czego ta moc?

: wtorek, 5 sty 2010, 09:21
autor: Juliusz
@Qwet
A tak dla siebie to robię jedną destylację, jakieś 55-65% i rozcieńczam z wodą destylowaną do 40%. Nie rozcieńczam ze zwykłą wodą bo robi się troszkę mętne (nie wiem dlaczego).
Mętność/opalizacja po zmieszaniu z wodą np. kranową wskazuje na nieczystości w destylacie. Nie powinieneś być zaskoczony, skoro destylujesz tylko raz. Czasem woda kranowa ma tyle domieszek, że nawet po dwóch destylacjach (szczególnie np. win, whisky, śliwowicy) pojawi się mętność. Woda destylowana nie posiada domieszek jak np. żelazo, wapnie, chlorki więc fuzle nie mają z czym reagować i zmętniać wódki - ale tam są.

Różne składniki zacieru zaczynają parować w różnych, ustalonych temperaturach.

Gdyby były podgrzewane czyste parowały by w:

NP.
* Aceton 56.5C
* Metanol (alkohol drzewny) 64C
* Octan etylowy 77.1C
* Etanol 78C
* 2-Propanol (alkohol do nacierania) 82C
* 1-Propanol 97C
* Woda 100C (212F)
* Butanol 116C
* Alkohol amylowy 137.8C

Ponieważ te składniki są gotowane w mieszaninie (o różnych ich zawartościach) ich temperatura parowania będzie inna niż podana wyżej. Dodatkowo, cząsteczki wszystkich składników będą porywane w czasie destylacji i jakaś znikoma ich ilość przedostanie się 'poza swoją temperaturą parowania' i pojawi się w destylacie.

Jak widać z wyższej tabelki Aceton, metanol i octan znajdą się w pierwszych kroplach destylatu ich zawartość będzie stopniowo malała ze wzrostem temperatury.

Odwrotnie jest ze składnikami poniżej etanolu, zawartość ich będzie wzrastała wraz ze wzrostem temperatury.

Oczywiście powyższa lista jest ogromnym uproszczeniem bo w zacierach/nastawach/piwach/winach jest wiele, wiele więcej składników, fuzli, olejków i obecność wielu z nich jest w destylacie pożądana - te właśnie składniki pozwalają nam odróżniać, wódki, koniaki, śliwowice czy whisky.

Nawiązując do kwestii mocy/czystości destylatu staje się bardziej zrozumiałe dlaczego wyższy procent destylatu daje nam jego wyższą 'czystość' z tym, że tej czystości nie możemy traktować jako pojęcia chemicznego a powinniśmy ją traktować jako pojęcie osobiste - różne dla różnych trunków/destylatów i psociarzy.

Juliusz

Re: Do czego ta moc?

: czwartek, 7 sty 2010, 17:02
autor: Qwet
Dzięki Juliusz za wyjaśnienia ;)

W związku z tematem mam jeszcze takie pytanie; Wino nie jest uważane za szkodliwe dla zdrowia, więc dlaczego destylat otrzymany z tego wina bez kolumny i odlewania 50ml przedgonu jest uważany na szkodliwy? Przecież zawiera tyle samo trujących związków w stosunku do zawartości alkoholu ile zawierało wino...

Re: Do czego ta moc?

: czwartek, 7 sty 2010, 18:08
autor: Zygmunt
Wino jest uważane za zdrowe, ale w odpowiedniej ilości- pijąc 2 lampki wina (ok 350ml) pochłaniamy tyle etanolu, ile zawiera jedna 50-tka 80% bimbru. Czyli- jak widzisz- niewiele. Ewentualny metanol w winie zostaje wypłukany etanolem, a do tego w winie są takie bajery jak np. przeciwutleniacze, których w destylacie nie ma.
Rzecz rozbija się więc o ilość- pijąc nawet butelkę wina, przyjmujesz dużo mniej metanolu niż wypijając flaszkę bimbru. A z małą ilością metanolu organizm z pomocą etanolu znakomicie sobie radzi.
Prawdę mówiąc, nasza obawa przed metanolem to w jakiejś części skutek PRLowskiej propagandy, ale też względy smakowe. Ta "pierwsza" dwudziestka, pięćdziesiątka czy setka to nie tylko meta, ale też śmierdzące frakcje, estry, lżejsze badziewia itp. To po prostu nie smakuje...

Re: Do czego ta moc?

: czwartek, 7 sty 2010, 18:16
autor: Juliusz
@Qwet

Jedno z lepszych pytań - jeśli nie najlepsze!

Czy jesteś w stanie wypić w jednej sesji 10L wina?

Każdy litr wina zawiera jakąś małą część paskudztwa. Jeśli spożywamy go w oryginalnej postaci nie będzie problemu bo wypijemy, hm... 1L - max 2L?.

Wypij 3L-5L nawet najlepszego wina a będziesz wiedział co ma m na myśli...

W sytuacji gdy zawartości danego wina zagęszczamy (destylując) następuje szczególny podział odparowywania danych składników i tak się składa, że np. metanol odparowuje jako jeden z pierwszych.

Wino ma moc 10%-14%, destylując chcemy mieć moc około 40% - czyli wzrost mocy około 10X. Znaczy to, że nasz destylat będzie miał 10X więcej np.! metanolu. Ponieważ wiemy,że metanol i jakieś tam octany odparowywują pierwsze - odlewamy je.

Oczywiście, że tekst powyżej zawiera podstawowe błędy rachunkowe. Zagęszczenie etanolu będzie maksymalnie 4x a nie 10x. :oops:

Tego metanolu nie jest aż tak dużo i jak ktoś chce może sobie zatrzymać te pierwsze 50ml - 100ml destylatu. To go nie zabije ale wątróbka będzie miała wiele, wiele więcej pracy.

'Szkodliwce' parują wiele wcześniej niż etanol lub wiele później i dlatego je się oddziela i te skrajne wylewa jako przedgony i pogony.

J

ps. Starałem się wysłać a tu widzę że 'Zygmunt' mnie uprzedził. Qba co jest grane? Czy to są wyścigi? :D

ps 2.

Moc co coś takiego jak ścinanie drzewa. Cienkie drzewko można ściąć w miarę łatwo. Bardzo grube wymaga doświadczenia... Może się wydawać, że grube drzewo, jak się pomyśli to każdy siekierą zetnie... no to już jest jakiś rodzaj głupoty. Jeśli ścina się to grube drzewo np. blisko domu... to wyniki (nie daj boże) są tragiczne. Wprawa i doświadczenie są tu najważniejsze. Pisząc to nie staram się, absolutnie mówić, że to doświadczenie posiadam...

J

Re: Do czego ta moc?

: czwartek, 7 sty 2010, 19:16
autor: Qwet
No dobrze, więc dochodzi tu kwestia ilości spożywanego etanolu. Gdy pijemy bimber, przyswajamy więcej etanolu, a ponieważ zawartość śmieci jest do niego proporcjonalna, pijemy również więcej tych śmieci. A co się stanie gdybyśmy wypili 1l wina 15%, a innym razem wypili 250ml bimberku 60% destylowanego bez kolumny? po którym byśmy się bardziej zatruli metanolem i śmieciami?

A dlaczego uważasz że pijąc bimberek 40% przyswajamy 10 razy więcej metanolu niż wino 10-14% ?? Mi się wydaje że wtedy przyswajamy tylko 3-4 razy więcej metanolu... Chyba że dochodzi do jakiegoś zaburzenia proporcji między ilością etanolu a ilością metanolu.

To co mówisz o winie zdążyłem już kiedyś doświadczyć. Największe jednorazowe spożycie wina jakiego dokonałem to około 1l wina 14% własnej roboty. Wcale tak bardzo się nie upiłem, ale na następny dzień głowa bolała dość mocno :)

Re: Do czego ta moc?

: czwartek, 7 sty 2010, 19:16
autor: Zygmunt
Juliusz pisze: ps. Starałem się wysłać a tu widzę że 'Zygmunt' mnie uprzedził. Qba co jest grane? Czy to są wyścigi? :D
Bo widzisz- za wolno piszesz :) Najważniejsze jest to, że się zgadzamy :piwo:
Qwet pisze:A co się stanie gdybyśmy wypili 1l wina 15%, a innym razem wypili 250ml bimberku 60% destylowanego bez kolumny? po którym byśmy się bardziej zatruli metanolem i śmieciami?
A bimberek przepraszam z odlaniem pierwszej "dwudziestki" czy bez? Jak bez, to zdecydowanie bardziej będziemy cierpieć po bimberku. Po prostu większa ilość metanolu wejdzie w nas "na raz". Z resztą, nie o sam metanol się tu rozchodzi.
Za to, jeżeli destylację przeprowadzimy zgodnie ze sztuką, to czystszy etanol wchłoniemy pod postacią psoty- zatem to po nim będzie nas mniej bolała głowa.
A dlaczego uważasz że pijąc bimberek 40% przyswajamy 10 razy więcej metanolu niż wino 10-14% ?? Mi się wydaje że wtedy przyswajamy tylko 3-4 razy więcej metanolu... Chyba że dochodzi do jakiegoś zaburzenia proporcji między ilością etanolu a ilością metanolu.
Wartość "10" traktowałbym jako orientacyjną- nie jesteśmy w stanie policzyć tego dokładnie, bo nie wiemy jaka jest dokładna zawartość syfu w nastawie.

Re: Do czego ta moc?

: czwartek, 7 sty 2010, 20:14
autor: Qwet
Ach więc chodzi o szybkość picia. Bimberek pije się szybciej, więc jeśli zawiera tyle samo metanolu (i śmieci) co wino, to otrzymamy trochę większe ich stężenie w organizmie. Ale co by było gdybyśmy 250ml bimberku pili 4 razy wolniej niż 1l wina? Powiedzmy wina 200ml na 10 minut, a bimberku 50ml na 10 minut. Czym byśmy się bardziej zatruli?

No dobrze, te 10 razy jest wartością orientacyjną - to rozumiem. Ale nie rozumiem dlaczego nie 3-4 razy, skoro zawartość etanolu wzrasta tylko do 3-4? Nie wierzę że metanol powstaje w czasie destylacji. To niemożliwe. Skąd się więc bierze trzykrotnie większe jego stężenie w stosunku do ilości etanolu?

Re: Do czego ta moc?

: czwartek, 7 sty 2010, 20:44
autor: Zygmunt
Qwet pisze:Ach więc chodzi o szybkość picia. Bimberek pije się szybciej, więc jeśli zawiera tyle samo metanolu (i śmieci) co wino, to otrzymamy trochę większe ich stężenie w organizmie. Ale co by było gdybyśmy 250ml bimberku pili 4 razy wolniej niż 1l wina? Powiedzmy wina 200ml na 10 minut, a bimberku 50ml na 10 minut. Czym byśmy się bardziej zatruli?
Jeżeli wino byłoby idealną mieszaniną mety i etanolu, to rzeczywiście nie miało by znaczenia jak szybko i co pijemy. Niestety, obie ciecze- tj. bimberek i wino- są mieszaninami dziesiątek substancji, których wzajemny wpływ na siebie jest dość duży. Oczywiście, substancji w winie jest znacznie więcej. Dlatego nie możemy tego tak rozpatrywać.

Błędem jest sądzenie, że w winie metanol po prostu sobie pływa. Cześć, jestem cząsteczką metanolu, pływam sobie koło cząsteczek wody- to tak nie działa. Cały czas zachodzą reackcje, metanol wiąże się z innymi substancjami, potem to się rozpada- i tak w kółko. Jeżeli poddasz nastaw destylacji "oczyszczasz" go- metanol ma mniej możliwości wiązania.
Oczywiście, to co napisałem to OGROMNE przerysowanie, jednakże tłumaczy zagadnienie.


Pamiętaj też, że nie tylko metanol jest szkodliwy!

Re: Do czego ta moc?

: poniedziałek, 12 kwie 2010, 20:56
autor: hound
....bo nie chodzi o to, by króliczka złapać, lecz by go gonić....
:freak: Pozdrawiam.