rozrywek pisze:Eurosieroty NL.
@rozrywek, strasznie to dramatycznie ująłeś, serce w piersi pęka. Tyle, że jest na to wszystko antidotum i to bardzo proste. Otóż bez względu na wszystko wyjeżdżasz zawsze z rodziną, całą rodziną (nie mam na myśli rodziców, czy babć). Wiesz, bo pisaliśmy trochę na priv, że trochę tych emigracji przeżyłem, zadałem sobie trud i zliczyłem kraje w których żyłem ponad 12 miesięcy, naliczyłem ich 10. Jeżeli ktoś wyjeżdża sam, to ma to tylko i wyłącznie podstawy finansowe (sam się taniej wyżywię, sam taniej znajdę lokum). NIE!!! Chcesz jechać tylko zarobkowo na jakiś czas, zabierasz rodzinę, chcesz jechać na stałe tym bardziej. I nie masz tych wszystkich emocji, które tak obrazowo opisałeś. Ja jak wyjeżdżałem, rodzina musiała jechać ze mną razem z psem, obojętne mi były szkoły dla dzieci, czy prace małżonki, albo jesteśmy razem, albo nie. Koniec, kropka!!!
Emigracja, jakakolwiek by nie była to nieszczęście, bo jak pierwszy raz wyemigrujesz to już do końca będziesz żył "w rozkroku". Jesteś w GB, to tęsknisz za tymi polami, za tymi znajomymi, za widokami, przyjeżdżasz do PL to po tygodniu zaczynasz tęsknić za tymi uśmiechniętymi Brytolami, za uprzejmością, za czystością. Nigdy już nie będziesz w 100% usadysfakcjonowany, zawsze coś będzie nie tak, nigdzie nie będziesz czuł się jak w domu, ja mam to do dziś. To taka choroba emigracyjna...
zielonka pisze:DOBRA PRACA I PŁACA.
Zdążyłem przeczytać Twój skasowany post i właściwie zgadzam się z Tobą, z tylu różnych krajów w których dane mi było żyć, Polska jawi się jako ten najgorszy. Tutaj zawsze społeczeństwo jest dla rządzących, a nie odwrotnie. Kłamstwo, obłuda, cwaniactwo, złodziejstwo itp. pełna zgoda. Tylko zawsze jest tak, że Twój los jest w Twoich rękach, to od Ciebie zależy jak się dalej potoczy. Jesteś książkowym przykładem polskiego "...a bo mi się należy...". Nie obraź się, piszę co myślę. Ja zaczynałem życie od początku chyba 5 razy, jak mi zbankrutowała firma w Niemczech, to wyjechałem do Nowej Zelandii w wieku prawie 50 lat (razem z rodziną i nawet psem, bo to też rodzina) i rozbierałem domy i dźwigałem ciężary i myślałem, że nie podołam po 8 latach siedzenia w fotelu, ale dałem radę, bo dzieci, bo rodzina. Zaraz napiszesz mi, że to przecież nie Polska - inne zarobki itd. No więc dobrze, wróciłem do Polski w 2010 roku, oszczędności które przywiozłem i które miały mi starczyć na rok rozeszły się w 2 miesiące i co iść do pracy i zarobić, jeżeli ktoś mnie przyjmie w tym wieku, wtedy jakieś 1800-2000 zł, gdzie młodsza córka chodzi do prywatnego liceum, bo nigdy nie chodziła do polskiej szkoły, więc zero szans, gdzie polski, gdzie historia??? Pożyczam na busa kasę, bo już nic prawie nia mam i zaczynam wozić polskie żarcie do sklepów polonijnych w Niemczech, śpię przez DWA LATA po 16-20 godzin na TYDZIEŃ, bo trasa jest aż do Paryża i zajmuje dobre 3, 4 dni - mam blisko 30-36 punktów rozładunku, wracam z trasy i zamiast iść spać, jadę na Kraków po hurtowniach i zbieram towar na następną trasę, później oklejam go etykietami z tłumaczeniami w temperaturze -20*C w garażu przez 2 dni, robię faktury i ruszam w następną trasę i tak w kółko. Czy byłbyś w stanie tak pracować? Zakładam, że jesteś młodszy ode mnie... Byłbyś w stanie???? I co lepsze - nie mam pretensji do nikogo. Po kilku latach rozrasta się firma i zatrudniam prawie 100 osób, wprowadzam standardy nowo-zelandzkie, wszyscy są równi, wszyscy są na "Ty", jak trzeba to obsługa biur łącznie ze mną pomaga przy załadunku TIR-ów i co? Gówno, to się w tym kraju nie sprawdza, kompletnie nie sprawdza.... Kierowcy zarabiają u mnie z dietami około 8000-9000 na rękę, ale i tak kradną. Kradną towar, kradną paliwo... czy muszą przy tym poziomie dochodów??? Wyjeżdżają we wtorki koło 9:00, wracają w piątki, mają co tydzień 3 dni wolne w domu z rodziną. Z około setki kierowców których zatrudniałem, tylko jeden mi podziękował i powiedział, że w takiej firmie i z takim szefem nigdy nie pracował.... taka jest prawda o Polakach,
Spełniłem swoje marzenia, mam dobry samochód, mam dom w lesie, ale jakbym mógł to w samych gaciach bym wrócił do NZ i ponownie zaczynał od nowa. Otwarte domy, otwarte samochody, uśmiech ludzi i luz, luz, luz... brak pośpiechu, brak urzędów, brak absurdów....
Przykład: W PL eksportuję polską żywność, czyli działam jak najbardziej na korzyść kraju (każdy walczy o dodatni bilans handlowy), ale w związku z eksportem mam 100% zwroty podatku VAT. Tyle, że moja marża jest +/- 10% od ceny netto, więc jeżeli kupuję coś za 1 zł netto, to wydaję 1,23 zł brutto, a sprzedaję to za 1,10 zł (z 10% narzutem), czyli z czasem mam coraz mniej pieniędzy, aż do momentu kiedy zwrócą mi VAT. A tu zwłaszcza po 2015 dziesięć kontroli na rok, siedzą po kilka miesięcy i tak długo jak siedzą nie ma zwrotów. NIGDY żadna kontrola nie wykazała choćby najmniejszego uchybienia, ale i tak po 2 miesiącach przychodzi następna. Zaczyna brakować środków obrotowych, więc postanowiłem porozmawiać z urzednikiem, który te kontrole nasyła. Doradca podatkowy mi odradza, ale co tam.... idę. Wchodzę, kłaniam się w pas, mówię "Dzień Dobry" - zero odzewu, pytam "Dlaczego Pani po raz 50 przysyła kontrolę do mnie, jeżeli 49 ostatnich nie wykazało nic, przecież nie robię nic złego, nikogo nie zatrudniam na śmieciówki, przecież w końcu braknie mi kasy na pensje?". Pani pamietająca późnego Gomułkę spogląda na mnie spod rogowych okularów i mówi: "Nie podoba się coś? Ja mogę przytrzymać kontrolę przez 3 lata i w tym czasie nie dostanie pan złotówki zwrotu podatku." Koniec rozmowy!!! Podziękowałem i wyszedłem.
Przykład z NZ. Znajomy Polak ma warsztat samochodowy. Kiedyś pytam go: „Jak ty się właściwie rozliczasz z podatków?”, a on na to: „Pod koniec roku przysyłają mi formularz, gdzie wpisuję ile skasowałem klientów”, „I nikt tego nie sprawdza?” - pytam. „Nie”, „No to możesz sobie wpisać co chcesz?”. „Właściwie tak, ale staram się w miarę wpisywać prawdę. Wiesz kiedyś miałem taką sytuację, że zepsuł mi się ten duży podnośnik hydlauliczny i napisałem do nich, żeby mi odroczyli płatności podatkowe, bo będę miał gruby wydatek. Po tygodniu otrzymałem pismo, że oczywiście odraczają mi te płatności, po trzech miesiącach przyszło pismo, że umorzyli mi te podatki i nie muszę ich płacić wcale, a po pół roku przyszło pismo, że za ten rok też nie muszę płacić podatku. I wiesz nawet nikt nie sprawdził, czy ten podnośnik się naprawdę zepsuł i czy kupiłem nowy i ile on kosztował. Jak ja mógłbym kogoś takiego oszukać????” Jak to porównać???
Córka zgubiła cały portfel, wszystkie dokumenty, akurat wzięła wypłatę. Jedziemy na policję to zgłosić, a policjant zdziwiony: „Ale po co to zgłaszacie??? Czego ode mnie oczekujecie???”. Mówię: „No jak to, dokumenty polski paszport...”, a on na to z rozbrajającą szczerością: „No przecież ktoś znajdzie, to zwróci”. Zanim wróciliśmy do domu był telefon z bazy autobusów miejskich, że ktoś odniósł portfel do ich biura. Centa nie brakowało z gotówki, nie mówiąc o dokumentach.
Inny przykład: Wylicytowałem na tamtejszym Allegro (TradeMe) laptopa w czwartek, w piątek przelałem kasę, myślę sobie kasa dojdzie pewnie w poniedziałek, więc gościu wyśle go we wtorek. Pojechaliśmy z kumplami na wycieczkę i wróciliśmy we wtorek, okazało się że gościu wysłał laptopa w czwartek zaraz po tym jak go wylicytowałem, listonosz zatopił go folią, żeby nie zamókł i postawił przed furtką (listonosze nie wchodzą na posesję, posesja to rzecz świeta). Przez te kilka dni przeszło koło niego tysiące osób, bo wtedy mieszkałem przy ruchliwej ulicy, z kilomatra było widać wielki napis ASUS. We wtorek leżał pod furtką, tak jak go listonosz zostawił.
Jeszcze jeden przykład: Biorę mój pierwszy zakup na raty, telewizor. Gościu w sklepie daje mi świstek do wypełnienia, imię, nazwisko, adres, gdzie pracuję. Wypełniam i wręczam mu payslip'y z pracy, czyli dowody wypłaty, a on na to: „A co mi tu dajesz?”, ja „Dowody wypłaty, żebyś sprawdził, w Europie tego wymagają”, na co on: „No wiesz, to bardzo niegrzeczne, to tak jakbym podejrzewał cię o kłamstwo, przecież napisałeś. Jak można być tak bezczelnym, żeby żądać dowodów, to nie sprawa w sądzie”
Dziwi Was to??? Na pewno Was dziwi.... To teraz odpowiedźcie sobie na pytanie, jak daleko zabrnęliśmi, że normalne zachowania ludzkie nas dziwią, bo to przecież powinno być normalne, nie to jest normalne!!!
Jak dodam do tego, że w NZ nie ma urzędów, nie ma żadnych dokumentów, poza prawem jazdy, nie ma dowodów rejestracyjnych dla aut, ubezpieczenie aut jest dobrowolne, nie musisz go mieć....
Wszystkie urzędowe sprawy załatwiasz na poczcie, na każdej jest zestaw kartek pocztowych w każdej sprawie, sprzedałeś auto, więc wypełniasz kartkę i wrzucasz do skrzynki, jest już zaadresowana, kupiłeś auto to samo, wszystko na poczcie i bez wizyty w okienku. I wszystko za darmo, nie płacisz centa, TWOJE PAŃSTWO to pokrywa, bo Ty jesteś częścią tego Państwa.
Kraj gdzie możesz wysłać dziecko w najbardziej impezową dzielnicę z samymi barami i live muzyką o 3:00 w nocy i wiesz dokładnie, że nic mu nie grozi, gdzie jak zachlałeś w knajpie i nie masz na taksówkę, to dzwonisz na policję i ona bezpłatnie odwiezie cię do domu, mało tego nazajutrz otrzymasz telefon, o której ma podjechać radiowóz żeby podrzucić cię do zostawionego auta też bezpłatnie – bo policja jest dla ludzi, ma im pomagać. Mało tego, dostajesz podziękowania od policji, że nie próbowałeś jechać po pijaku... co za kraj...
Kraj który zlikwidował praktycznie siły zbrojne, bo doszedł do wniosku, że jak USA (mało prawdopodobne), Rosja, albo Chiny go zaatakują, to i tak nie będą mieli żadnych szans, więc po co wywalać pieniądze w błoto, lepiej je przeznaczyć na szkoły, przedszkola i żłobki, a podpisać układ z Australią, że w razie draki ona będzie bronić NZ.
Kraj gdzie jest zabroniona konstytucyjnie bezdomność, każdemu bezdomnemu przydziela się dom (mieszkań nie ma, wszyscy mieszkają w domkach) i nawet jak ucieknie, to go znowu wsadzą do tego domu i dadzą zasiłek. Gdzie jest emerytura obywatelska i możesz nie przepracować dnia w swoim życiu, a i tak masz za co żyć na starość, jak chcesz więcej musisz wykupić dodatkowe ubezpieczenie.
Kraj, który przyjął polskie sieroty z armii Andersa, które wyszły z ZSRR, przyjął wszystkie razem z nauczycielami polskimi, żeby ich nie wynaradawiać. Anglia odmówiła, USA odmówiło, Kanada przyjęła kilkoro dzieci, a NZ wzięła wszystkie (biedny kraj, bo w porównaniu do GB, USA, czy Kanady to naprawdę bardzo biedny kraj), wykształciła je na koszt państwa i stanowły one elitę tego kraju, wszystko sfinansowali, a przy uzyskaniu pełnoletności dali wybór, czy chcą wracać do Polski, czy zostać.
Kraj, gdzie są setki grobów, ludzi bez serc, gdyż w testamentach zażyczyli sobie, aby ich serca były pochowane przy ich generale, polskim generale Andersie na Monte Casino. Nowozelandczycy przed Polakami szturmowali wzgórze i zostały dosłownie niedobitki, dlatego wcielono ich do polskiej armii Andersa. Aż nóż się w kieszeni otwiera, jak widzę córkę Andersa sprzedającą się jak kurtyzanę pisiorom.
Kraj gdzie policja myśli, tak myśli i rozumuje logicznie. Zatrzymuje mnie policja na radar, jadę 120 km/h na ograniczeniu 50 km/h i tłumaczę gliniarzowi, że o 5:00 rano jest przecież zero ruchu na drodze, a tym samym nie stanowię zagrożenia dla nikogo i on to akceptuje, przyznaje mi rację i nie dostaję mandatu. Przepisy są przecież dla ludzi, a nie ludzie dla przepisów. Logika też.
Kiedyś przyjechał do NZ Polak z Anglii, typowy rzeźimieszek ze Szczecina, opowiadał jak z kumplami napadali na babcie sprzedające jagody przy lesie, walili je bejsbolami, kradli jagody i kasę. Kompletny degenerat. Powiedziałem mu wtedy, że w tym kraju będzie miał eldorado, bo ludzie wierzą sobie. Po roku spotkałem go znowu i pytam, kogo wykręcił i na ile, a on mi na to: „Wiesz co, oni mają takie zaufanie do mnie, nawet mój szef dał mi swoją kartę i PIN, że aż mi byłoby głupio kogoś wykręcić”. Jak to środowisko kształtuje człowieka.... nie do pomyślenia!!!
Taaaaaaak, to jest normalność, dlatego @zielonka masz w 100% rację, żyjemy w pojebanym kraju, z pojebanymi ludźmi, nikt bardziej niż ja nie jest w stanie tego nie zauważyć. Tyle, że nasz los jest w naszych rękach, nieraz trzeba zejść z piedestału, nieraz się poniżyć, ale zawsze mamy wpływ na własny los.
Oj jak bardzo tęsknię za tamtym krajem, oj jak bardzo....!!!! Byłem strasznym patriotą po wyjeździe do Niemiec, odsiedziałem 2 lata w komunie, gdzie groziła mi czapa za "współpracę z obcym wywiadem", byłem 2 lata w Legii Cudzoziemskiej i w Dżibuti i Gujanie, kierowałem konwojami ONZ do Sarajewa w czasie wojny w latach 90, gdzie mnie reanimowano po postrzale, teraz palcem bym nie kiwnął za ten kraj, jak widzę głupotę i podłość jego obywateli, nie zasłużył on na niepodledłość... przykro mi to pisać, bo dziadek zginął w Katyniu, ale tak myślę.
Przepraszam za zbyt długi wywód, zwłaszcza autora tego wątku, nie wiem może to alkohol, może starcze resentymenty, ale musiałem.... Sorrki koledzy!!!