Trójniak z reguły pracuje do 6 miesięcy, ale klarowny, niby gotowy, potrafi jeszcze po tym czasie wystartować ponownie. Miałem tak z kowieńskim, podczas ściągania do butelek (10 miesięcy od nastawienia) w wężyku zobaczyłem sporo bąbli gazu. Przelany z powrotem do gąsiora robił jeszcze kolejne pół roku. Teraz nie rozlewam niczego przed upływem dwóch lat i mam spokój.
Dwójniaki pracują dwa lata i dłużej. Czas do butelkowania z klarowaniem to minimum 4 lata.
Ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z takiego niby gotowego miodu ściągnąć flaszeczkę, zakorkować, by zaraz w towarzystwie, np. podczas biesiady, czy zwykłego spotkania ją otworzyć. Czasami tak robię, zaznaczając, że spróbujemy młodego, jeszcze nie gotowego wyrobu. Po prostu zdarza mi się być niecierpliwym, jak i nam wszystkim. Cała reszta dojrzewa spokojnie do bezpiecznego finału.
Faktycznie, tak było na zlocie, ale wino (a raczej szampan) było Piotra.sztender pisze:Bodaj latem (o ile dobrze pamiętam) na Zlocie ŁKW, Waldowi po iluś godzinach wożenia w bagażniku "obudziło" się 2 letnie wino z DR w bagażniku.