robert.michal pisze:
Zalewamy tylko surówkę ???
Świat Zalewaczy właśnie chwieje się w posadach.
Zaktualizuj wobec tego tekst w drugim swoim poście tego tematu gdzie piszesz o zalewaniu podczas przeprowadzania odpędu.
Faktycznie - złapałeś mnie. Pozostaje tylko przeprosić.
I w pełni zgadzam się z Tobą, że kompendium należy zaktualizować. Zabieram się do tego od prawie dwóch lat. Niestety różne okoliczności powodują, że trwa to tak długo. Chętnie skorzystałbym z pomocy. A nawet przekazał pałeczkę jakiemuś innemu zapaleńcowi. Świeże spojrzenie na temat może przynieść tylko same korzyści.
Gdy go pisałem to w tamtym czasie gotowałem tylko cukrówkę, i nigdy nie miałem problemu z zalewaniem. Stosowałem zalewanie zgodnie ze stanem ówczesnej wiedzy. Dlatego napisałem tak jak napisałem. Teraz nasza wiedza stała się bogatsza do tego stopnia, że dążąc do coraz bardziej efektywnego procesu możemy (ale nie musimy - kwestia świadomego wyboru) zrezygnować z zalewania wsadu.
Pisząc kompendium nie pomyślałem, że ktoś może zalewać kolumnę gotując gęste. Wydawało mi się oczywiste i logiczne, że takowe postępowanie będzie absurdem prowadzącym tylko do kłopotów.
W dyskusji z ostatnich dni ta kwestia wypłynęła na wierzch. Poruszył ją kol. Pepe i Czytam. Dlatego w moim podsumowującym poście specjalnie podkreśliłem fakt iż w trakcie gotowania wsadu kolumny nie zalewamy. No chyba, że robimy to, ale z pełną świadomością skutków. Wolny wybór każdego z operatorów.
Co do reszty.
Opisałeś tylko pewne zjawisko które jako jedno z wielu ma miejsce w kolumnie w trakcie procesu. Co do faktu które opisałeś nie mam żadnych zastrzeżeń. To, że miałeś z tym problemy to już musisz przeanalizować sam.
W każdym bądź razie mogę tylko od siebie dodać, że nigdy ze zjawiskami które opisujesz nie miałem problemu. Dlatego pewnie nigdy nie przywiązywałem do tego faktu żadnej wagi. Po prostu fakt ten był poza moją świadomością. Gdyż nikt o tym na forum - w taki sposób jak Ty - nie pisał. Ty jesteś pierwszym, który na to zwrócił uwagę. Może doprowadzi to do jakiegoś nowego odkrycia poprawiającego końcowe efekty.
Problemem jednak jest to że Ty połączyłeś w/w zjawisko ze stwierdzeniem, że przyczyną tego wszystkiego jest fakt, że zalewamy kolumnę oraz wyciągnąłeś od razu wnioski, że zalewanie jest be... I właśnie do tego stwierdzenia miałem zastrzeżenia. Popraw mnie jeśli jest inaczej. Bo być może źle zrozumiałem twoje posty.
Być może się mylę, ale dalszym ciągu jednak nie mogę zrozumieć jak hipotetyczne podrywanie ciężkich frakcji (jeszcze przed stabilizacją) może mieć wpływ na późniejszy proces. Czy też hipotetyczne podrywanie ciężkich frakcji (już po połowie procesu) może mieć wpływ na efekt końcowy. Wystarczy prowadzić proces zgodnie ze sztuką. A przede wszystkim świadomie. Od zapobiegania temu zjawisku mamy możliwość regulacji odbiorem, mocą grzania itp. Resztę zrobi za nas kolumna.
Powtarzam jeszcze raz - to że w dole mogą gromadzić się fuzle to zjawisko jak najbardziej normalne. W jakiej ilości i intensywności - to już zależy od wsadu i temperamentu operatora.
W dalszym ciągu - jednak - czekam na dowód, że zalewanie jest szkodliwe albo co najmniej niepotrzebne przed stabilizacją.
Od razu zaznaczam ( powtarzając po raz wtóry) że zalewanie nie jest niezbędne. To czy zalewamy - to osobisty wybór każdego z nas.
Zaznaczam też, że nie boję się szczekania.
Zwłaszcza, gdy celem końcowym będzie poprawienie efektywności naszego procesu rektyfikacyjnego.
Oczywiście nie mam na myśli faktu że samo szczekanie poprawi proces...
czytam pisze:Przy okazji można przemyśleć celowość otwierania bufora przy odbiorze przedgonów.
Powiem tak i masz i nie masz racji.
Oczywiście gdy ktoś zalewając nie wyłącza grzania, a tylko przełącza na moc roboczą to myślę, że problem przedgonów w buforze nie istnieje.
Problemem może być coś innego. Zwłaszcza gdy ktoś ma - z racji takiej a nie innej konstrukcji - problem z dogrzaniem go. Na początku uchodzą z kotła frakcje lżejsze, które na zasadzie refluksu wracają do kotła. jednak najpierw gromadzą się buforze. Do momentu aż nie zacznie sie przelewać. I tu jest zagwozdka. Co się najpierw przelewa? To co wpłynęło do bufora na początku czy to co wpływa na bieżąco. Oczywiście - część refluksu spływającego z kolumny zostaje w buforze mieszając się z zawartością. Jednak duża ilość spływając z kolumny i wpływając do napełnionego bufora od razu spływa dalej w dół do zbiornika. Dlatego w czasie początkowej stabilizacji lepiej trzymać bufor otwarty. Po ok. 20 minutach gdy go zamykam - to refluks w kolumnie jest na tyle "mocny" że powoduje to iż zawartość bufora ulega szybszemu "wzmocnieniu".
Właśnie bardzo minimalny ( i tylko grawitacyjny) ruch płynów w całym buforze jest jego największą wadą. Jednak na tyle małą w stosunku do plusów dodatnich, że dotychczas nie zwracało się na to uwagę. Zwłaszcza, gdy bufory miały małe pojemności. Dopiero zwiększenie pojemności bufora uwypukliło ten mankament.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego