A mnie nie szkoda. Wina nie piję. W piwnicy stoi jeszcze kilkanaście litrów rocznika 2009 produkcji mojej Ś.P. mamy. I nikt nie pije. Syn bierze sobie 1 butelkę raz na jakiś czas..Gacek pisze:Wg mnie szkoda wina aby puścić to na spirytus, no chyba, że zepsuło się lub jest wyjątkowo niedobre i boisz się, że przejdzie coś do destylatu...
Nalewki to jest to co Gumisie lubią najbardziej.
Ale o nalewkach i wyższości takich zrobionych na winiaczku było już na tym poście stronę wyżej.
Co do win - mam mnóstwo owoców z sadu - jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie, czereśnie, winogrona, ........
Część owoców idzie na nalewki, część na soki i dżemy, część zbiera sobie rodzina, dużo zostaje. Z tego robię wina z przeznaczeniem na przepuszczenie na kolumnie na winiaczek i docelowo po rozcieńczeniu do produkcji nalewek.
A jak wiadomo w owocach jest mnóstwo fruktozy i glukozy więc i cukru idzie znacznie mniej niż przy cukrówce. Drożdży też mniej.
A np. w winogronach jest ok. 100g na litr tak cennej dla ludzi glukozy - chyba nawięcej z naszych polskich owoców.
Ponieważ teraz jest martwy sezon w winach (wszystkie z tamtego roku przerobione) więc bawię się cukrówką, testuję uzyskanie smacznej wódki, itp.
Zrobiłem ostatnio trochę eksperymentów z własnymi zaprawkami do wódki - każda jest solo - od rodzynek, ... przez goję ... wanilię ... zioła ... owoce cytrusowe ... różne orzechy ... Około 20 szt 1-litrowych słojów z różnymi wsadami jest zalane 65% i sobie czeka na eksperymenty mieszania ich z wódką i poszukiwanie ciekawego oryginalnego smaku.
Teraz zacząłem zabawę z rumem.
Następna w planach jest skrobia ziemniaczana.
P.S. W tym roku zrobię też wino z buraków ćwikłowych - mama takie robiła - było doskonałe - to wyjątkowo wypiliśmy całe - nie została nawet kropelka.