Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Promocje, akcje, konkursy, zabawy oraz inna szczególna działalność którą wspieramy.
Regulamin forum
Jest to specjalne forum przeznaczone do fajnych akcji, dzięki którym można promować różne konkursy, produkty, wydarzenia, spotkania, działania i wiele więcej. Wszystko po to by promować alkoholowe wyroby domowe.

Jeśli chcesz zaproponować coś ciekawego to pisz do nas, zapraszamy!
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:

Post autor: JanOkowita »

Obrazek

Zaczynamy nową zabawę literacką :) Temat jak wyżej. Zasady zabawy są następujące:

- uczestnik zabawy umieszcza w tym wątku opis najciekawszych, śmiesznych lub strasznych przygód związanych z szeroko pojętą tematyką alkoholową. Długość opowieści dowolna, lecz nie zanudzająca w lekturze "na śmierć"

- używać należy poprawnej polszczyzny, w miarę możliwości bez wulgaryzmów i bez treści obrażających uczucia innych osób. Utwory zawierające treści rasistowskie, nawoływanie do przemocy, itp. - zostaną usunięte przez Administratora Forum

- każdy uczestnik ma prawo umieścić dowolną ilość utworów, mogą to być również opowieści w odcinkach lub w formie np. rymowanej lub jakiejkolwiek innej dopuszczonej w literaturze

- opowieści nie muszą być prawdziwe, można dowolnie fantazjować zgodnie z własną wyobraźnią

- 3 najlepsze prace zostaną wyłonione przez Jury składające się z Moderatorów, Admina oraz JO

- zakończenie zabawy 12 grudnia 2015, tak aby nagrody (niespodzianki...) do Zwycięzców dotarły jeszcze przed Gwiazdką (wysyłka jedynie na terenie Polski)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony piątek, 6 lis 2015, 16:23 przez JanOkowita, łącznie zmieniany 1 raz.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
promocja

divastion
50
Posty: 88
Rejestracja: środa, 12 lut 2014, 20:31
Podziękował: 8 razy
Otrzymał podziękowanie: 9 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: divastion »

Zachęcony kolejną zabawą opiszę swoje perypetie, które miały miejsce stosunkowo niedawno...

Dotychczasowe koncertowania (jak na dopiero raczkującą "kapelę" :lol: ) miały miejsce w starym domu. Sprzęcicho prościutkie, aż do bólu - potstill na szklanym deflegmatorze i chłodnicy; proste? działa? skoro tak, to jedziemy z koksem.
.
.

Mijały kolejne miesiące, a wraz z nimi godziny spędzane przy aparaturze i wszystko by było pięknie i sielankowo, gdyby nie ludzkie lenistwo i zuchwalstwo :odlot: . Zaczęło się jak zwykle: "aaaaaaaaaaa do licha, siedzieć cały czas i patrzeć jak kapie; toż to czyste marnotrawstwo czasu..." no to cyk - zaglądnę tutaj raz na 15 minut i powinno być okej :D Człowiek to taki twór, co błyskawicznie przyzwyczaja się do dobrego, a że lepsze jest wrogiem dobrego... Po co mam zaglądać raz na 15 minut - wszystko jest elegancko, to będę zaglądał raz na godzinkę, a co! I tak jak w tej reklamie na czasie: :klaszcze: (brawo Ty, brawo JA) :lol: Szczęśliwie mijały kolejne dnie, noce, aż trzeba było dojść do apogeum głupoty i zuchwalstwa :respect: Gdzie tam grzanie otwartym gazem, gdzie tam opary - było dobrze? będzie dobrze... No chyba jednak nie - szybko dostałem solidną nauczkę. Szczyt nastąpił wtedy, gdy "czas zlewczy" potrafił się przedłużyć do całej nocy zostawienia aparatury na gazie... Tak wiem, (niektórzy z Was też wiedzą) jest na to parę takich dosadnych epitetów, które faktycznie oddają stan tej wręcz blokady umysłowej... U nas można to podsumować tak: ":klaszcze: ZORRO"... Mniejsza o moje umysłowe tabula rasa, wracamy do tematu. Tak więc kolejna próba, rozpalam pod "PGKoPa7l - Piekielnie Głębokim Kotłem o Pojemności aż 7l", ehhh co tam, tyle nastawu, to będzie się chyba z tydzień podgrzewało. Zapomniałem o bożym świecie przy okazji innych robót, a że skleroza też potrafi okazać czasem łaskę: "...Ja p%^$%$%^ przecież to było nastawione na full gazie bez jakiegokolwiek chłodzenia, Ty $^@#$^@#$^%" Możecie sobie śmiało wyobrazić mnie w tej chwili na podium biegów na 100m techniką dowolną. Wpadam do starej chatki i w ułamku sekundy słyszę przez drzwi jak syczy itd itp... sekunda zawahania (tak tak, właśnie wtedy mnie olśniło, że przecież jak otworzę drzwi, to dostarczę tam świeżego powietrza w dużej ilości), :respect: dla geniusza fizyki i chemii; sekunda później drzwi stają otworem, z wnętrza bucha potężny obłok gorących gazów i wtem zaczyna się magia. Słup ognia bucha spod stilla, wędruje pod sufit i płomień zaczyna żyć własnym życiem :bardzo_zly: W głowie: :krzycze: odetnij gaz!!!!! w tym czasie jak w matrixie oceniam sytuację: pot still to jeden wielki smok ziejący ogniem, żeby było ciekawiej - plujący też palącymi się kroplami etanolu, włosy na głowie liżą płomienie z oparów pod sufitem, na ziemi kałuża ognia, firanki zaczynają się zwęglać :help: Szybki skok geparda w stronę butli z gazem - udało się zakręcić, wokoło już niewesoło - wszędzie ogień, wężyki od aparatury zaczynają się palić... Pierwsza lepsza szmata w rękę i próbuję gasić :bardzo_zly: a płomienie do mnie :fuckyou: tą szmatką, to możesz się za przeproszeniem podetrzeć; jest źle, bardzo źle, myśl, myśl!!!! GAŚNICA Z AUTA!!! Wypadam przez drzwi, gonię do auta, patrzę i... JEST! kolejne urządzenie stworzone chyba tylko w gablotę do muzeum - ilość tego "pierdnięcia" wystarcza na 5 sekund... W środku już firanki w płomieniach, meble zaczynają się "zajmować" - panika! przecież nie dam sobie z tym rady... Zadzwonić pod 998, to pójdę siedzieć za produkcję :crazy: Szybko do jednego sąsiada, do drugiego i wszyscy z wiadrami, miskami, woda w chałupce odkręcona na maxa i wszyscy gaszą... bieganie, panika, nawet lokalna studnia poszła w ruch... Jakimś cudem się udało.
.
.

Suma summarum:
* straty finansowe i materialne - aparatura, cały pokój spalony, a następnie zalany przynajmniej kubikiem wody, meble, firanki, ściany, plastiki
* straty moralne: nie do opisania... a na końcu tego wszystkiego, że sąsiedzi "wiedzą", co wiąże się z zaprzestaniem podejmowania kolejnych działań w tym hobby... Nikomu nie życzę, tego co ja przeszedłem i możecie śmiało się uczyć na moich błędach - nigdy więcej :klaszcze:
* kupić większą gaśnicę!!!

divastion
50
Posty: 88
Rejestracja: środa, 12 lut 2014, 20:31
Podziękował: 8 razy
Otrzymał podziękowanie: 9 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: divastion »

Kolejna historia, może nie tyle straszna, co czarny humor :D
.
.

Rodacy do pracy - każdy z nas wie jak to jest, większość zna własnego szefa. Mój jest piekielnie cięty na alko. Nie ma pijanego pracownika w pracy, nie ma tym bardziej picia w pracy, ani też nie może być tak, że czuć woń alkoholu. Kolejny piękny dzionek - jako, że nie mam z powyższym żadnych problemów, to zawsze czyste sumienie. Ale, jak to zwykle bywa - tego poczęstujesz, tamtemu dasz spróbować. Jeden chce od Ciebie więcej, to proponujesz wymianę itp. Tego dnia kolega zamówił dla babci 3l mocnego bo ok 90% produktu (nie oszukujmy się - na pot stillu spirol? :ok: ) Nie musiał powtarzać 2x i z dobrymi chęciami i swoją wylewną szczodrością przemyciłem mu do roboty 3l elegancko pod sam koreczek, niech babcia ma na zdrowie! Przekazałem koledze buteleczki, no to on myk do szafki! Nie minęło z 40 minut, co do licha... jeszcze mi ręce alko śmierdzą?? Patrzę na kolegę, on na mnie i obaj wiemy o co chodzi - coś jest nie tak! Czemu tu tak ostro pachnie alko w powietrzu?! Wzrok w dół na szafkę - rodem wody z Lourdes (tutaj wóda z lurt :odlot: ) widzimy małe źródełko biorące swój początek gdzieś w meandrach tego poczciwego mebla z IKEI... Szybko otwieramy, chcąc się dowiedzieć trochę więcej o tym niesamowitym zjawisku - było 6 butelek po 0,5; jest 3 butelki, reszta popękane, wyrwane denka itp :shock: :shock: :shock: Nie będę się rozwodził nad szokiem jaki przeżyłem z kolegą, ale tak to jest jak się zasypia na fizyce.
.
.
W ręce poszło wszystko co chłonie - papierowe ręczniki, szmatki, pudełka kartonowe... okna na oścież i my się w tym babramy... Oczywiście los lubi płatać figle, no bo jakby inaczej? :D Wpada prezes - my przy podłodze szorujemy tą rzeczkę, w oczach łzy - tak opary dają... Mina przełożonego bezcenna :twisted: a my we dwóch w jednej chwili, "ajajajajaj takie z nas niezdary i rozlało nam się trochę benzyny ekstrakcyjnej, musimy teraz to pościerać... hahahahaha (śmiech idiotów)" Prezes łypnął spod oka, a że cudem stała butelka benzyny ekstrakcyjnej tuż obok na drugim stole... Do tej pory nie wiem, czy to kupił, ale jeszcze z kolegą we 2 pracujemy ;)
.
.
Należy przy tym dodać, że wtedy, gdy byliśmy zajęci ogarnianiem tego bałaganu, wynoszeniem tych nasączonych tektur itp, strzeliła sobie jeszcze jedna butelka... Kolejne brawa :klaszcze: za nie zapobiegnięciu kolejnej "tragedii" przez otwarcie, tudzież rozszczelnienie butelki :bicz:
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

Duże :klaszcze: :klaszcze: :klaszcze: dla pierwszego Uczestnika!

Dla zachęty zdradzam jedną z nagród w naszej zabawie: https://alkohole-domowe.pl/product-pl-8 ... -inox.html
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

HMM no cóz to było tak :
Lat mając ledwo 18, i nic , bądź cokolwiek wiedzy o sobie
z Tatem wpadamy do sąsiada- bo oni we dwóch już” to robią”.
tato z sąsiadem znaczy się w latach gdzieś około 80siąt.
A tam Ci ONA w odwiedziny do wujka wpadła , no nie dziecko.
No cud natury, piękna, miła, i biust dorodny (duży) miała
No tom się musiał ja popisać i na strasznego wyszłem(szedłem!) wała.
Tatko z sąsiadem lali szczodrze a miało to coś ze sześćdziesiąt,
Dla mnie wychylić 10 lampek? To żeden problem był poniekąd.
Więc podziw u niej był mi dany,
Myślała sobie że ja nigdy nie będę tak jak oni pijany.
Że się myliła czas pokazał i byłem bardziej niż zalany.
Lecz co to ? już dobranoc mówi i odjeżdżania głosi porę ?
Kto jej pozwoli od nas uciec ? wszak ja mam teraz czas AMORE.
Lecz jednak jedzie i na dworzec targam te jej walizy spore,
No przecież Ciebie nie zostawię – to słowa moje –I ---Padole!!!
( znaczy świecie) Miejsce zajmuję jej w pociągu i siadam obok –świat chromolę.
(dlaczego?wiecie !!!!wszak nie przepuści nikt kobiecie)
I tu zaczyna się historia co wiele uczyć może wszystkich ,
Wsiadałem Ci ja do pociągu nie tylko w celach towarzyskich,
Lecz zamiast bawić się słowami lub reką wodzić tu i ówdzie
Zasnąłem jak ostatni osioł i na nic me zamysły jurne
Nad ranem zaś z pasażerami jąłem omawiać rzeczy durne.
Minęło godzin może cztery i pełen wreszcie ja zapału
Wysiadłem z nią na polu szczerym by podać bagaż ?
Nie tak chciałem !
Mąż ją odebrał i powiedział słowa co je zapamiętałem
cztery godziny z NIĄ w pociągu i spałeś? – CHŁOPIE ŻAŁUJ.

Wódzia zbroi wódzia radzi ? wódzia z nas każdego zdradzi.
Pozdrawiam
ZIELONKA
P.S.
Żałuję do dzisiaj.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię

damian_w202
20
Posty: 28
Rejestracja: wtorek, 24 wrz 2013, 23:22
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Mój własny z odrobinką chili i szczyptą wanilii i muśnięty miodem lipowym.
Lokalizacja: Pomorskie :-)
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: damian_w202 »

No ta też Wam opowiem. Było to naprawdę lata temu. Byłem w wojsku i.... nie, nie, nie robiliśmy tam nic niedozwolonego. :-)

Ale po kolei. Po szkółce zostałem na jednostce jako starszy do nauki kadetów maszerowania i innych tego typu spraw. Jeden z "młodych" poprosił o możliwość wyjazdu do siostry na weselicho na jakąś wioskę pod Wrocławiem. Wstawiłem się u szefa bo dobry był to żołnierz. Szef zezwolił i wysłaliśmy żołnierza na PJ-kę 72h. Pojechał wybawił się, rozkochał kilka niewiast bo za mundurem panny sznurem. No ale do brzegu. Po powrocie ten żołnierz przywiózł dla mnie w podzięce (wcale się tego nie spodziewałem) kontrabandę. Bo dziadek zrobił i kazał zabrać. No to jak dziadek kazał... :-) Przyjąłem poczęstunek od żołnierza i skrzętnie ukryłem go pod grubą warstwą ziemi zawinięte w grubą folię. Poczęstunek był zacny, złotawy o piekącym zapachu. I tak przez dość długi czas dochodził na środku boiska. Gdy kończyłem służbę, zaprosiłem jednego z kolegów na małe co nieco. Wykopałem i opłukałem buteleczkę zacnego trunku. Schowaliśmy się w opuszczonej sali. Ja, Tomek, jakiś sok do zapicia i dwa kubki no i królowa. Nie wiem jak to się stało, że prawie pod koniec imprezki wpadł do nas oficer dyżurny. :-( Zapalił światło i biegiem do naszego stolika. Było grubo po 23. Łapie za nasze kubki, wącha i nic nie mówi. Dziwnie się patrzy. W nas krew się gotuje, 500 myśli na minutę i ogólnie gorąco będzie. Nadmienię, że po każdym rozdaniu flaszeczka lądowała pod poduszką (sala gotowa na przyjęcie wojska).
Jedno pytanie usłyszałem.
- Co Wy tu robicie?
- Chm... melduję, że niedługo kończę służbę i chcę się z kolegą pożegnać.
- Przy soku?
- Panie majorze przecież nie wolno inaczej...
- Dobra tylko nie siedźcie za długo i posprzątać ten sok. I z dziwnym głupkawym uśmieszkiem oddalił się...

Do dziś nie wiem jak on to zrobił, że nie wyczuł zapachu bimbru. Oboje do teraz się nad tym zastanawiamy.

Po około 30 minutach przyszedł podoficer i powiedział, że oficer kazał już kończyć to posiedzenie. Nam to nie przeszkadzało, bo flaszeczka już pustką świeciła. Na koniec oficer podobno kazał nam pomieszczenie wywietrzyć bo "strasznie rozpuszczalnikiem waliło" :-) jak to oficer skomentował.
Podejrzewam, że uratował nas remont, który faktycznie odbywał się na holu głównym. Malowane były lamperie farbą olejną. Stąd pewnie oficer pomylił zapach bimbru z rozpuszczalnikiem.

W każdym bądź razie takie historie pamięta się aż po grób. I zdecydowanie wzmacniają one więzi między dwoma kuplami.

Serdecznie pozdrawiam Tomka i dziadka tego sławnego żołnierza. :-)
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

Moja śmieszna przygoda z alkoholem własnej produkcji miała miejsce w roku 1985, w czasie gdy mieszkałem w akademiku.

Było już wiosennie, ciepełko za oknem, koleżanki studentki zakładały coraz krótsze sukienki więc i mnie naszło na małe szaleństwo. Postanowiłem zrobić podpiwek!
W pobliskim sklepie "Społem" nabyłem magiczny ekstrakt, do tego drożdże domowe. W kuchni akademika (mieliśmy po jednej wspólnej na każdym piętrze) przygotowałem porcję bodajże 10 litrów i zgodnie z przepisem rozlałem do butelek.
Butelki były szklane, zakręcane, po wodzie mineralnej Mazowszanka - w tamtych czasach praktycznie wszystkie napoje sprzedawano w szkle.

Napełnione flaszeczki grzecznie ustawiłem w szeregu na parapecie w pokoju, tuż nad kaloryferem. W końcu było napisane, że pierwsze 2 dni mają stać w cieple ( a kaloryfery jeszcze odrobinę grzały pomimo wiosny - nikt nie odważył się poruszać zaworem od kaloryfera, gdyż groziło to zalaniem pokoju).

Dumny ze swoich kulinarnych osiągnięć położyłem się wieczorem spać, a mój tapczanik stał właśnie pod parapetem... :cry:

Śpię. Śni mi się wojna, jestem w jakimś budynku, w którym wybuchają bomby, sypie się szkło. Czuję je fizycznie we włosach, jakaś taka lepkość i wilgoć. :womit:

Nagle budzę się ze snu i widzę na parapecie kilka strzaskanych szklanych butelek, z których leje się na mój tapczan podpiwek. Czy prędzej upuściłem gaz z ocalałych flaszek i reszta nocy zeszła mi na sprzątaniu pokoju.

Dzisiaj, starszy o 30 lat nadal z uśmiechem wspominam tę przygodę z młodych lat :)
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

Chlniencie
50
Posty: 74
Rejestracja: niedziela, 15 mar 2015, 23:15
Krótko o sobie: Adres BitMessage: BM-2cXXZ6g6xhfqMaNwCV68oLeuSZQsRQaVun
Podziękował: 22 razy
Otrzymał podziękowanie: 11 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Chlniencie »

Rok 2015, też mieszkam w akademiku
Butelka po wodzie pięć litrów nie wylądowała na śmietniku
Bo jak przystało na porządnego chłopaka,
Zrobiłem w niej „Pysznego Pięciopaka”.
Nalałem wody, wsypałem ryż,
Cukier i drożdże dodałem tyż.
Zaprawionych wiśni niestety nie miałem,
Ale że można dać dżem, w komentarzu przeczytałem
Niestety, nie zamontowałem fermentacyjnej rurki,
Która ditlenek węgla odprowadza do chmurki
Korek odkręcony jednak lekko był
Żeby mój fermentator za bardzo nie tył
Bo gdy poziom ditlenku w środku jest zbyt duży,
To i wróżbita Maciej nic dobrego nie wróży.

Fermentacja zwolniła, opadają drożdże
Pomyślałem, że z winem będzie bardzo dobrze
Nawet, gdy je dokręcę i schowam pod łóżko
Na którym śpię wraz z kołdrą i poduszką
Chciałem je schować szybko, spiesząc się do pociągu
Myśląc już o zakupie wężyka do obciągu
Żeby, jakby tu przyszedł ktoś z administracji,
Nie pomyślał, że to nastaw do nielegalnej destylacji
Pomyślałem, że przyjdzie ktoś od naprawy karnisza
Bo którejś nocy przerwana została cisza
Gdy mój współlokator poprawić chciał zasłonę
Wróciwszy po melanżu, bo są zapalone
Przez całą noc za oknem latarnie w kształcie kuli
Przez takie badziewie dużo się na prąd buli
Pociągnął lekko za zasłonę, a karnisz się urwał jak
Pociągnięty przez rybę nazbyt silną hak
Choć rok temu był remont, to wciąż coś odpada
A dróżdż niechaj sobie na dno butli opada.

Wróciłem, a on pyta, czy tu miałem wino
Mówi, że tej nocy coś głośno strzeliło
Myślał, że to od gitary jego jedna ze strun
Ale leżąc w łóżku, poczuł jakiś smród.
Rano, gdy się obudził, zauważył że
Wszędzie na podłodze ryż znajduje się
Zapach podobny, mówił, do czerwonego wina
Co zrymować? Wiem! Byłem na wiecu Gowina!
Współlokator nie był zły, chociaż rano musiał
Posprzątać po Pięciopaku, który się zesiusiał
Wieczorem dokończyłem, co jeszcze zostało,
Napiliśmy się wina, które się ostało.

Teraz robię raz drugi, dając ten sam ryż
Bo podobno tak można, a poza tym gdyż
Zrobiony po raz drugi trunek ów jest mocniejszy
Zamontowałem rurkę, by był bezpieczniejszy
A do ukrycia go przed światłem i widokiem
Wystarczy, że zakryję go na śmieci workiem.
Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela
Suwerenność nam odbiera!

ufik666
50
Posty: 60
Rejestracja: piątek, 14 mar 2014, 21:06
Podziękował: 1 raz
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: ufik666 »

To i Ja napiszę była wiosna 2003 rok , przyszedł do mnie kumpel co lubił bardzo moje winko domowe, wiec wysłałem go po buteleczkę do piwnicy w bloku, po 30 minutach przyszedł w pobitym okiem, więc zacząłem pytać Piotr co się stało , no wiesz jakaś banda dresów była w piwnicy i …. , no okej ale co z winem ? Piotr smutnym głosem odpowiedział ze zabrali po czym szybko zasną na krześle, zdziwiło mnie to bardzo więc obwąchałem goi poczułem winogronowe rocznik 2002, nie wytrzymałem i zacząłem go budzić dopytując co się tak naprawdę stało, przyznał że przy próbie odkręcenia nakrętki , ta wystrzeliła prosto między oczy a wino….. ;)
Awatar użytkownika

klepa
350
Posty: 397
Rejestracja: wtorek, 22 paź 2013, 10:03
Podziękował: 86 razy
Otrzymał podziękowanie: 177 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: klepa »

Delirka po marynarsku

Czas i miejsce akcji.
Jest przepiełkny rok 1987. Rok jest przepiełkny, bo to pierwszy rok studiów! A na studiach, szczególnie na pierwszym roku, wszystko jest piełkne. Akademik na warszawskich Jelonkach (to dla tych, co nie kojarzą) to baraki pamiętające budowniczych Pałac Kultury i Nauki. Baraki miały być rozebrane, ale „na tymczasowo” zamieszkali w nich studenci. I tak jest do dzisiaj. Pałac się rozsypie, a baraki pewnie przetrwają. I jak kiedyś, po przyłączeniu rdzennie rosyjskiej Białorusi, przyjdą nas wyzwolić, to znajdą trwałe artefakty własnej kultury materialnej. Barak jest długi, po obu stronach pokoje, a na środku jakaś kuchnia i łazienki, w których nigdy nie ma ciepłej wody. Jeśli ktoś chce się wykąpać, to musi czekać do 2.00 – 3.00 w nocy. Wtedy jest względnie ciepła.

Osoby dramatu
Mieszka nas tam kilku z jednego roku w jednym baraku, ale porozrzucanych po różnych pokojach. Dość szybko przypadamy sobie z jednym z kolegów (Adamem) do gustu, ze względu na podobne zainteresowania. Młodzieży trzeba wiedzieć, że w owych siermiężnych czasach światem rządziło Królewskie (było takie piwo żółcią chmielone), a pomroczność jasną dawała Vistula, wódka – straszna rzecz!), przy której bimberek mógł spokojnie uchodzić za buraczaną brędy. Ja mieszkałem z zupełnie niehobbistycznymi kolegami, a Adam z jeszcze gorszymi, z których niekorzystnie wyróżniał się jeden. Mirek był… garbaty. I pewnie to przez tę ułomność, był paskudnym charakterologicznie typem. Niski, pokraczny itd., a na dodatek złośliwy i upierdliwy, bo zazdrosny i niepogodzony, a może wyprowadzany z równowagi jakimkolwiek, choćby nawet wyimaginowanym śladem współczucia.
Prawdziwe jednak osoby dramatu mieszkają gdzie indziej. I to Adam właśnie ich wynalazł – naszych starszych kolegów, co skończywszy wprzódy studia magisterskie, teraz oddawali się nowej pasji – podyplomowym studiom dziennikarskim. Boże! Jakie to było piełkne!! Trzech starych wyjadaczy, nas dwóch z pierwszej klasy i nieustająca impreza. Jak kolorowy film, gdzie Vistula była wywoływaczem, a Królewskie utrwalaczem. Aż do urwania filmu…
Osobną postacią był ich kolega Marek – student (czy jak go tam nazwać) Akademii Marynarki Wojennej, który do nich (do nas) zaglądał, bo razem z nimi studiował to dziennikarstwo. Tylko nocował w jakichś koszarach, bo on przecież wojskowy. Chłop głośny i rubaszny, a przede wszystkim rosły jak ruski matros. No naprawdę duże bydle, które w drzwiach musiało opuszczać głowę, żeby nie zaliczyć czółenka. Bydlę, które samo wypijało morze wódki i przez cały czas musiało kokietować samego siebie, że on tyle nie może, bo to już późno, ten mundur i trzeba mu zaraz do jednostki na Radiowie itd. „No dobra. To jeszcze po jednym, ale to już ostatni.” – i tak do czwartej rano…

Dramat
Zdarzyło się podczas jednego z tych „męskich wieczorków”, że po wyczerpaniu wszystkich tematów niecierpiących nieomówienia – Jaruzelski i Solidarność, meandry seksu analnego i wyższość Pink Floyd resztą świata, zeszło się na delirium, białe myszki i pająki. Zaczęliśmy sobie opowiadać, jak to pewien facet miał wizje i z balkonu kamieniczki przy głównym placu pewnego miasta przemawiał do swego ludu na golasa głosem proroka Eliasza. Ktoś inny opowiastkę o fryzjerze – alkoholiku, który brzytwą wyłupił sobie oko, bo mu szatan kazał.
Leciały więc przy wódeczce bardzo wesołe i budujące opowieści, aż wreszcie odezwał się nasz marynarz, który z posępną miną rzekł, że nie ma co sobie robić jaj, bo nie wiadomo, co nam samym jest pisane. A wszystko przez te pieprzone geny! Wódę i geny. Jego dziadek zmarł na wódkę, jego żółty ojciec już leży ma marskość, stryj przez wódkę skończył u czubków, a starszemu bratu właśnie rozleciała się rodzina. Więc nie ma k* z czego robić jaj, bo to jest k* nieszczęście i jeszcze różnie k* może być! – powiedział dla zwiększenia scenicznego efektu poszedł się odlać. A że życie nie znosi pustki, więc już po chwili pod sufit znów tryskały rozradowane studenckie śmiechy pomieszane z wesołym pijackim guglotaniem.
Ile czasu minęło to nie wiem, ale zarejestrowałem go już siedzącego na swoim miejscu. Zgięty wpół, ni to trzymał się za bolący brzuch, ni to przytulał sam siebie. Kiwał się przy tym lekko, jakby dotknięty chorobą sierocą. Na pytania, czy mu dolać, kręcił przecząco głową i coś mamrotał pod nosem, z czego wyłuskać się dało tylko „O k*…” i „O Juzu…” Gdy najbliżej siedzący dotknął jego ramienia, odepchnął rękę, z jakimś szaleństwem w oczach zerwał się od stołu z krzykiem, gdzie jest jego płaszcz. No wiadomo, że wybił tym wszystkich z relaksacyjnego nastroju. Po chwili dał się usadzić z powrotem, ukrył twarz w dłoniach i kręcił tym ogromnym łbem, jakby opędzając się od natrętnych pytań. Kiedy nie dało się po dobroci, któryś z kolegów burknął, że zachowuje się dzieciak. I pomogło, bo oto nagle to wielkie chłopisko rozbeczało się jak małe dziecko. Tak szczerze i prawdziwie, jak to tylko dorosły i pijany chłop rozpłakać się potrafi. Rozmazgaił się, uślinił i usmarkał, a kiedy wreszcie spazmy przeszły w pijacką czkawkę, wydukał, że chyba się zaczęło. No delira, bo jak poszedł się wyszczać, to w kiblu spotkał… gołego, garbatego karzełka!!

Epilog
Epilog jest oczywisty – niemilknąca salwa śmiechu z turlaniem po podłodze, po której Marek dziarskim, marynarskim krokiem idzie (a właściwie to ma zapier*) do nocnego. Marek poszedł siku i spotkał Mirka.

Tołdi1929
50
Posty: 87
Rejestracja: wtorek, 12 cze 2012, 09:19
Podziękował: 5 razy
Otrzymał podziękowanie: 26 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Tołdi1929 »

To i ja swoje 3 grosze dorzucę.

Wycieczka

Moi drodzy przyjaciele,
dziś historią się podzielę,
jak jechałem na wycieczkę,
bimbru miałem pełną teczkę,
a właściwie pełną torbę,
bym mógł wypić dzienną normę,
w każdej butli inny trunek,
trzeba dbać o wizerunek,
niechaj ludzie z mojej paczki,
znają psoty różne smaczki,
jedna myśl mnie wciąż dręczyła,
czy ekipa będzie piła,
trunek w domu wytworzony,
dotąd pili zakupiony,
ten niedobry z banderolą,
od którego głowy bolą,
dnia pierwszego więc nieśmiało,
stawiam buteleczkę małą,
potem drugą, trzecią, czwartą,
przyznam szczerze - było warto,
morze szumi, nogi miękkie,
zachód słońca - och jak pięknie,
tak to sobie wymyśliłem,
że gdziekolwiek się ruszyłem,
butelczynę z sobą brałem,
do plecaka ją chowałem,
gdy się trafił ktoś znajomy,
zawsze odszedł napojony,
plecak jak stworzenie żywe,
dostał nawet swoją ksywę,
"czarną dziurą" go nazwali,
ci co dobrze go poznali,
taką on zaletę ma,
że tak jakby jest bez dna,
tak więc trwała ta sielanka,
od wieczora, aż do ranka,
i od ranka do wieczora,
czas wycieczki to jest pora,
gdzie się trzeba wyluzować,
nie ma sobie co żałować,
szybko trzy dni przeleciały,
każdy wrócił zdrowy, cały,
minął miesiąc, może dwa,
kumpel mi mówi, że brzoskwinie ma,
że trochę przywiezie, jeśli mam ochotę,
ale je muszę przerobić na psotę,
ładne mi to trochę - 100 kilo z haczykiem,
stanąłem wtedy przed brzoskwiń Bałtykiem,
powiedział mi tylko: "cukier, drożdże, beczka,
przecież w przyszłym roku znów będzie wycieczka".
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

Goły garbaty Mirek z plecakiem "Czarna Dziura" to dopiero byłby tandem :piwo:
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

ramzol
1300
Posty: 1311
Rejestracja: poniedziałek, 18 lis 2013, 11:10
Krótko o sobie: hymm?? lubię wszystko co samemu zrobię.
Wkładam w to dużo serducha.
Staram się korzystać z życia pełnymi garściami i co chwilę
znajduję nowe hobby, zostają tylko te,
które sprawiają mi radochę.
Ulubiony Alkohol: wódki smakowe, wino wytrawne
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: poznań
Podziękował: 157 razy
Otrzymał podziękowanie: 198 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: ramzol »

Oj wydaje mi się e nikt trafiony ;) by od gołego, garbatego nic nie wziął za darmo tym bardziej z plecak zwanego "czarna dziura". Pomijam już fakt; "Zrobiłem samemu, spróbujesz??" (drapiąc się po lewym gołym pośladku) :lol:
Jak mogę to pomogę, ale zaznaczam byle czego nie piję.
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

Odświeżam temat. Czy naprawdę nikt nie trafił np. do izby wytrzeźwień przez przypadek ? W końcu to przecież ludzka sprawa.

Przyznam się, że piłem kiedyś w Harendzie na Krakowskim Przedmieściu i stałym bywalcem w tej "kawiarni" był Jan Himilsbach. Któregoś wieczoru (za czasów studenckich) mój kumpel po kilku głębszych wyjął indeks i poprosił Himilsbacha o wpis. Ten mu walnął wpis i "5-tkę" z literatury, a kumpel wówczas studiował prawo na UW.

Dumni, na miękkich nogach potoczyliśmy się z powrotem do akademika... Eh!!!
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Na izbę nie ale do anzla w wojsku jak najbardziej , tylko że to długa historia w stylu wojaka Szwejka.
Byłby długi rozdział.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

To na razie dorzucę z wojska coś co mam w pamieci zawsze:

ZDERZENIE Z ABSOLUTEM

Rok 1980. Jednostka wojskowa na dalekiej północy (okolice Ostródy)
Czekając od miesiąca na poborowych zajęliśmy się piciem.
Poniżej dialog z pokoju podoficerów-(kaprali po prostu)
Nie no k….a panowie ja dzisiaj odpadam już mi wątroba wyszła i w oczy zajrzała z politowaniem.
Co racja to racja, ja też robię się pijany jak tylko pomyślę ile kazaliśmy przywieźć na dzisiaj.
A niechby tak oficer dyżurny do nas teraz wlazł to by od oparów złapał z 5promili.
No i macie rację panowie chyba czas zacząć trzeźwieć. Już dwa dni na stołówce nie byłem.
O, a Sylwek jeszcze śpi, ręka mu na podłogę opadła. Spytajcie go dla jaj czy chce wypić.
Sylwek, Sylwek wstawaj , przynieśli. –
Nnnie chyyyyba nie dam rady………wstać, do ręki mi szklankę włóż.
No k…..wa niemożliwe on jeszcze będzie pił ?
Sylwek ile ty możesz k…..wa wypić ?
Słychać bełkot szuranie szklanki po podłodze(ta opadła ręka już ją ściska)
i pada tekst godny każdego wojaka- Ile jest.

Pozdrawiam .
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

zielonka pisze:Na izbę nie ale do anzla w wojsku jak najbardziej , tylko że to długa historia w stylu wojaka Szwejka.
Byłby długi rozdział.
Sądzę, że warto wytłumaczyć wielu Forumowiczom, co to znaczy trafić do "anzla". Obstawiam, że 70% nie rozumie tego wyrażenia.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Każdy się pewnie domyśla to po prostu areszt wojskowy.
Trafia się tam za różne grubsze i lżejsze (ja dostałem 6 dni na imieniny) przewiny.
Moja opowieść o sposobie w jaki tam trafiłem i co było potem jest długa bo obejmuje
2 dni przed i 6 owego aresztu gdzie działy się rzeczy od komedii po horror.
Nie wiem czy dałbym radę to opisać w miarę krótko a jednak oddać te emocje.
Mam zamiar spróbować może zdążę do 12 tego?
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Jednak boję się że nie wszyscy zechcą tyle czytać. Może mógłbym pisać w odcinkach ?
Jakby było zainteresowanie to pisałbym ciąg dalszy a jak nie to trudno.
Cała historia jest oczywiście prawdziwa w 100 proc.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię

divastion
50
Posty: 88
Rejestracja: środa, 12 lut 2014, 20:31
Podziękował: 8 razy
Otrzymał podziękowanie: 9 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: divastion »

Zielonka pisz śmiało, myślę że nie tylko ja, ale też inni forumowicze w wolnej chwili by chętnie poczytali Twoje przygody ;)
Awatar użytkownika

Taj_pan
30
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 12 cze 2015, 22:54
Krótko o sobie: Lubię dobrze zjeść i wypić, pogadać w dobrym towarzystwie, coś dobrego i nietypowego upichcić, obejrzeć dobry film i napić się przy tym dobrego piwa.
Ulubiony Alkohol: Jasio wędrowniczek
Status Alkoholowy: Piwosz
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Taj_pan »

Właśnie dokładnie jak to ujął Zielonka "anzel" to areszt wojskowy. Też w latach siedemdziesiątych trafiłem tam raz na 7 dni, bo pojechałem na samowokę i trochę za późno wróciłem :D :D :D Wcześniej dostawałem tylko więcej lub mniej dni ZOMZ-u. Jednak w anzlu to były prawdziwe wczasy (bez cudzysłowu), ale podobnie jak u Zielonki to jest bardzo długa historia.
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

No więc chyba będę musiał napisać o tych wydarzeniach bo widzisz Taj-pan mój pobyt w anzlu zaczął się od wczasów a jak się kończył tośmy się modlili o powrót na kompanię. Jak już pisałem wyżej ood komedii do horroru. Sami sobie zresztą byliśmy winni :)
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

To na początek może konspekt serialu :
1 Antydiabelski plan i szybcy kurierzy czyli dlaczego zwiad żyje tak krótko
albo Ludwik i Kasza u babki.
2 Szokujący poranek i niewiarygodne prezenty.
3 „Pogoda dla bogaczy” czyli aresztanckie kino.
4 Jak to nuda prawie że zabija czyli Strzelaj podchorąży! strzelaj!!
5 W nagrodę pozbawiony dowodzenia i przydziału.
6 1szy w historii wyrzucony z wojska za karę do cywila.

Pisać ten odcinek pierwszy bracia ? czy czytać hadko ?
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

cviat
30
Posty: 43
Rejestracja: piątek, 31 lip 2015, 12:48
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: cviat »

Pisz @zielonka nie daj się prosić bo za chwilę będzie tu więcej spamu niż opowieści.
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

@zielonka

Tytuły wielce intrygujące, dawaj opowieści.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

Lootzek
850
Posty: 887
Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
Status Alkoholowy: Destylator
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 97 razy
Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Lootzek »

Jadziem, panie Zielonka! :D
Awatar użytkownika

Taj_pan
30
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 12 cze 2015, 22:54
Krótko o sobie: Lubię dobrze zjeść i wypić, pogadać w dobrym towarzystwie, coś dobrego i nietypowego upichcić, obejrzeć dobry film i napić się przy tym dobrego piwa.
Ulubiony Alkohol: Jasio wędrowniczek
Status Alkoholowy: Piwosz
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Taj_pan »

Samochód.
Dawno, dawno temu, za polami i rzekami, w środku Puszczy Augustowskiej, nad pięknym jeziorem mieszkał rybak Jan wraz z żoną Zofią i córką Ireną. Ich syn Marian był leśniczym i mieszkał w leśniczówce oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów. Brat rybaka Henryk był również leśniczym i mieszkał w leśniczówce oddalonej o półtora kilometra.
Pewnego wiosennego dnia przed chatę Jana zajechała czarna wołga. W chacie zapanowała panika.
-Kto to mógł przyjechać? W gminie maja tylko nyskę, w powiece w Sejnach jeżdżą dużym fiatem albo nyską. W Suwałkach podobnie.
Strach przejął wszystkich domowników. Pewnie przyjechali z województwa z Białegostoku.
- Czego mogą od nas chcieć, drżącym głosem spytała żona rybaka?
Gospodarz ukradkiem wyjrzał przez okno . Jego strach przerodził się niemalże w panikę. Samochód miał warszawską rejestrację.
Czarne myśli z zawrotną prędkością przebiegały przez mózg rybaka. Pewnie Bezpieka. Jan oblał się zimnym potem. Serce podeszło mu do gardła i waliło z prędkością karabinu maszynowego. Zaraz przyjdą aresztują i zamkną do więzienia. Żeby chociaż wiedział kilka minut wcześniej, zdążyłby schować się z rodziną do zamaskowanej ziemianki, którą wybudowali z ojcem w czasie wojny.
Na ucieczkę było już niestety za późno. Jan kazał schronić się żonie i córce w ostatniej izbie chaty.
Z podwórka dał się słyszeć odgłos trzaskających drzwi samochodu, liczne kroki i nawoływania.
Ktoś intensywnie zaczął dobijać się do drzwi. Gospodarz na chwiejnych nogach jak skazaniec poczłapał wyjąć zatyczkę ze skobla, którą wcześniej w pośpiechu zatknął w nadziei, że może przybysze pomyślą, że nikogo nie ma i sobie pojadą. Drżącą ręką wyciągnął drewniany kołeczek i podniósł skobel.
Drzwi stanęły otworem.
Jakież było jego zdziwienie i ulga, gdy ujrzał przed sobą panią Jadzię, dyrektorkę Biblioteki w Sejnach. Jan stał osłupiały jak posąg, jeszcze nie wierzył, czy go wzrok nie myli. Odruchowo przetarł oczy.
- Dzień dobry panie Janie. Odezwała się pani Jadzia.
- Co słychać, jak zdrowie po zimie.
- Dziękuję jakoś przetwaliśmy, ale zapraszam do chaty.
- Najpierw przedstawię państwa Nowaków: to jest pan Stanisław, jego żona Alicja i ich syn Hubert.
- Zapraszam do środka, trochę chłodno tak stać w sieni, a i porozmawiać lepiej na siedzący.
Wszyscy weszli do środka i usadowili się po na drewnianych ławach obu stronach stołu.
- Przyjechaliśmy do Was takiej sprawie - powiedziała pani Jadzia - ja przeprowadzam się do Białegostoku i nie będę już mogła tutaj przyjeżdżać na tą moją działkę nad jeziorem, dlatego postanowiłam sprzedać ją państwu Nowakom z Warszawy. Teraz oni będą właścicielami tej działki, dlatego przyjechałam z nimi, aby Was wzajemnie poznać.
Pan Jan spode łba patrzył na państwa Nowaków i z niedowierzaniem słuchał tego co mówiła pani Jadzia. Przez te kilka lat, odkąd tutaj przyjeżdżała, zdołali się poznać i zaprzyjaźnić. Miał do niej zaufanie, teraz jacyś obcy ludzie będą przejeżdżać przez jego gospodarstwo i będą się tutaj wszędzie panoszyć . Na dodatek są z Warszawy, nie można im wierzyć.
Pan Stanisław widząc malujące się na twarzy Jana na przemian: zakłopotanie, gniew, wrogość i niedowierzanie skinął na syna. Ten poszedł do samochodu i za chwilę postawił na stole pół litra żytniej z kłosem. Za chwilę na stole pani Alicja położyła duży kawał szarlotki własnego wypieku.
Na twarzy Jana pojawił się uśmiech.
- Zośka, Irka chodźcie no tu czym prędzej. Nastawcie herbatę nakryjcie do stołu.
Za chwilę na stole pojawiły się talerze i sztućce firmowane nadrukiem GS oraz kieliszki z grubego szkła dla pań i musztardówki z charakterystycznym prążkowanym dołem szklaneczek dla panów.
Hubert odkręcił butelkę wódki , w tym momencie pani powiedziała
- Myślę, ze dla pań będzie lepszy ten trunek i wyjęła sporą butelkę nalewki poziomkowej zrobionej dwa lata wcześniej z poziomek zebranych w tutejszym lesie. A i panowie może spróbują po kieliszku.
Pani Jadzia nalała każdemu porcję. Po chacie rozszedł się magiczny zapach, jakby przed chwilą ktoś przyniósł z lasu koszyk świeżych poziomek.
Wszyscy spróbowali wspaniałej nalewki, w ustach rozszedł się poziomkowy smak z lekką goryczką zmieszaną ze słodyczą.
-To jest pyszne pochwaliła pani Alicja.
- Pani szarlotka też jest bardzo dobra stwierdziła pani Jadzia.
Pani Jadzia nalała paniom po następnym kieliszku i poprosiła pani Alu może wypijemy brudzia?
- Bardzo chętnie odparła pani Ala.
Panie wypiły uściskały się i
- Ala
- Jadźka
Wzajemna przyjaźń została zawarta.
- Musisz mi dać przepis na tą nalewkę
- Bardzo chętnie, a ty mnie na Twoją szarlotkę.
W międzyczasie Hubert polał solidna porcję wódki do musztardówek. W tym czasie pani Zofia i Irena zakrzątnęły się i na stole wylądował: swojski wędzony boczek, słonina wędzona i marynowana, swojska kiełbasa, ryby w marynacie, wędzone sielawy, chleb i masło domowego wyrobu, do tego kwaszone ogórki , marynowane grzyby i kiszone rydze.
- Za dobrą znajomość zaproponował toast pan Stanisław.
Panowie wypili po solidnej porcji. Pan Stanisław spróbował marynowanej słoniny i zrobił zdziwioną minę, widząc to pan Jan stwierdził:
- Słonina nietęga, bo loszka tylko dwa i pół metra miała.
- Bardzo dobra odparł pan Stanisław, nigdy w życiu takiej nie jadłem.
- u nas to wszystkie ludzie robią.
- Sam bym taką sobie zrobił, gdybym wiedział jak powiedział pan Stanisław.
- Będzie na to czas, chyba będziecie tutaj przyjeżdżać odparł pan Jan.
- Oczywiście, bardzo piękna okolica, lasy jezioro, marzenie.
W tym czasie Alicja i Jadzia dyskutowały z drugiej strony stołu:
-Wiesz Alu, przepis na tą nalewkę jest dość prosty. Poziomek w lesie jest tutaj mnóstwo. Wybieraj tylko te dobrze dojrzałe, zasyp cukrem i postaw w oknie na słońcu. Gdy po kilku dniach puszczą sok
Odcedź go i dodaj troszkę kwasku cytrynowego, żeby pozbawić go goryczki i niech sobie postoi jeden dwa dni. Później powoli, często mieszając dodawaj spirytus zmieszany z wódką pół na pół.
Odcedzone owoce zalej taj samo spirytusem z wódką, dodaj też trochę kwasku i odstaw. Po dwóch – trzech tygodniach odciśnij owoce z nalewu i zmieszaj obie nalewki. Sprawdź czy słodkość Ci odpowiada, możesz wtedy dosłodzić. Odstaw wszystko niech nabiera smaku, im dłużej będzie stało tym lepsze. Ta nalewka ma 2 lata.
- Jadziu jest wyśmienita, muszę taką w tym roku zrobić.
Panowie w tym czasie opróżnili już drugą butelkę żytniówki, pomagała im przy tym pani Zosia, bo uznała, że nalewka z poziomek jest dla niej za słodka. Wtedy pan Jan wstał i poszedł do ziemianki i przyniósł dwie butelki. Najpierw nalał z pierwszej, ale tylko panom, stwierdziwszy, że dla pań to się nie nadaje. Miał rację, był to trunek dość podły w smaku o mocy ok. 60-70 % i mocno pachnący drożdżami. Pan Stanisław i Hubert skrzywili się jak po wypiciu nafty.
- Wiedziałem, ze tak będzie, to nie na Wasze miastowe gardła, spróbujcie tego – z uśmiechem nalał brązowego trunku z drugiej butelki.
Był dość mocny i łagodny w smaku, ze słabym charakterystycznym posmakiem drożdży.
- co to jest? – spytał Hubert
- kurze ziele odparł Jan
- A co to jest te kurze ziele?
- To taka roślina rosnąca w głębi lasu. Jak będziesz chciał to Ci ją pokażę.
- Czy wystarczy dodać tego kurzego ziela do bimbru, żeby zmienił smak.
- Tak, trzeba kłącze kurzego ziela wykopać, wysuszyć , utrzeć na tarce. Dodać ok. 1 łyżki i musi postać z miesiąc, co kilka dni trzeba mieszać lub potrząsnąć. Później odcedzić i odstawić w chłodne miejsce.
Po kilku kolejnych „kieliszkach panowie: Jan i Stanisław przeszli na Ty.
- Wiesz co Jasiu dałbyś mi przepis na tą słoninę marynowaną.
- Dobrze Stasiu, ale nie dzisiaj, bo i tak nie zapamiętasz.
- Może nie zapamiętam, ale zapiszę - i pan Stanisław poszedł do samochodu, przyniósł notes –
- Dyktuj Jasiu
- No to pisz:
Na litr wody :
10 dkg soli
Kilka ziaren ziela angielskiego ( płaska łyżeczka)
Łyżeczka z drobną górką pieprzu naturalnego ziarnistego
Ziarna jałowca tyle co pieprzu
Ziarna kolendry 1 łyżeczka
Kilka liści laurowych pokruszonych
Gotować wszystko ok. 10 minut na wolnym ogniu, ostudzić, dopełnić do 1 litra, dodać szczyptę saletry,.
Słoninę pokroić w słupki ok. 4x4x15 cm i ułożyć w kamiennym garnku, przekładając plasterkami czosnku. Zalać przygotowaną zalewą i trochę zamieszać, żeby zalewa dotarła do każdego kawałka słoniny. Postawić w chłodnym miejscu. Przekładać słoninę co kilka dni. Kontrolować stan zalewy. W razie potrzeby zalewę wymienić. Po około miesiącu słonina powinna być gotowa.
Po kilku kolejkach, gdy skończyły się trunki Jan wszyscy zaczęli się żegnać. Po wyjściu z chaty Stanisław i Hubert stwierdzili ze zgrozą, że nie ma samochodu. Nagle w głowach pojaśniało, co się stało z samochodem? Wszyscy zaczęli poszukiwania. Brama była zamknięta, więc gdzie wyparował samochód? Przecież pan Stanisław był jeszcze niedawno, żeby poszukać notesu.
Rozpoczęły się intensywne poszukiwania. W świetle latarek po śladach kół doszli do samochodu. Ze zgrozą stwierdzili, ze stał przednimi kołami w bagnie zawieszony miską olejową.
Po przyjeździe pan Stanisław zostawił samochód na biegu, bo myślał, że niedługo pojadą dalej, dlatego nie zaciągnął ręcznego hamulca. W trakcie poszukiwań notesu nieopatrznie wyłączył bieg i wrzucił na „luz”. Samochód stoczył się z górki prosto do bagna, które było poniżej.
Pozostało tylko zabezpieczyć samochód przed dalszym zsunięciem się do bagna i dalszą akcję ratowniczą pozostawić do rana
Rano okazało się, ze cały przód auta utknął w bagnie. Jan pojechał motorem do sąsiada pożyczyć traktor. W końcu udało się wyciągnąć nieszczęsny pojazd z powrotem na podwórko. Tak mniej więcej odjechał ok. 80m.
Po umyciu, wydłubaniu zielska i osuszeniu okazało się, że samochód nie doznał specjalnych szkód. Po naładowaniu akumulatora, który się rozładował ponieważ, część instalacji znajdowała się w wodzie udało się go odpalić . Szczęście w nieszczęściu, mogło być gorzej. Nauczka na przyszłość, jak idziesz pić to samochód zabezpiecz przed wszelkimi możliwymi i niemożliwymi sytuacjami.
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Odcinek pierwszy 1 Antydiabelski plan i szybcy kurierzy czyli dlaczego zwiad żyje tak krótko
albo Ludwik i Kasza u babki.
6dni anzla w prezencie ?
No cóż to możliwe jak się bilet do wojska dostaje w primaaprilis!!!! to służba musiała tak wyglądać (fakt i do tego autentyczny:))
To i areszt może być prezentem na imieniny. Mijało już drugie moje lato na mazurskiej ziemi i zaczynałem się tu czuć całkiem dobrze. Choć z jezior to widziałem tylko jeziora kałuż na przykoszarowym poligonie. Byłem sobie dowódcą drużyny zwiadu i zbliżały się moje imieniny. Wszyscy wiedzieli że będziemy chcieli je uczcić i trzeba było to tak zrobić żeby DIABEŁ jak mówiliśmy o dowódcy kompanii nas nie złapał .(mały czarny z wąsami , cztery gwiazdki na pagonach, czapka z orzełkiem wciśnięta z 5cm za mocno, no nic ino diabeł). Co prawda wieść niosła że w imieniny Diabeł nie karał ale lepiej było tego nie sprawdzać.
W mojej od zawsze przyzwyczajonej do kombinowania głowie (w końcu nasze forum to w większości tacy kombinatorzy dlatego tu jestem po latach) ZRODZIŁ SIĘ ANTYDIABELSKI PLAN Zrobimy imprezę zanim nas złapią czyli............dzień prędzej. Ha.
No i spoko, zamówiłem dwóch najszybszych kurierów do babki (instytucja babki była w owym czasie powszechna i przypominała całodobowy alkoholowy za podwójną cenę)
Dwóch bo w zwiadzie już taka tradycja że na dwóch dociera z powrotem jeden albo nawet żaden. To zapamiętałem na zawsze dzięki kolegom z drużyny.
Taka bowiem była historia sprzed roku jak to jeszcze jako elewi (kandydaci na kaprala)
szeregowi Ludwik i Kasza do babki poszli. Składkę zrobiła cała drużyna od obierania ziemniaków i miało tego być ze dwie butelki. Niestety zaginęli w boju.
Koło 22giej za to ktoś namierzył że Ludwik centralnie placem apelowym (na który widok mają wszystkie budynki koszar a nawet oficer dyżurny) koła ogromne zatacza ale nieuchronnie zmierza na pododdział. Drużyna nasza zgrana była to szybko chłopaki Ludwika bez wpadki dotaszczyli na nasze 2gie piętro.
Ludwik niestety niewiele mógł mówić ale udało mu się wydukać że Kasza leży za płotem jednostki od strony przykoszarowego poligonu. Po 20tu minutach i Kasza był uratowany,
Ale stan jego szybko zmierzał do odwodnienia. Jeśli wiecie o czym mówię.
Po całonocnej walce o postawienie obu na nogi wreszcie Ludwik mógł zeznawać.
Czemuście całą wódkę wychlali zdrajcy? pytamy oburzeni
Bo się baliśmy że nas z tą wódką złapią i szkoda by było. A na cały pluton to i tak tyle co nic.
Powiedział to Ludwik a na twarzy uśmiech mu się rozmalował anielski, że nic tylko w pysk dać.
To po cholerę lazłeś przez plac apelowy nawalony jak ruski plecak?
To co nie pamiętacie szkolenia? ktoś musi dotrzeć z powrotem za wszelką cenę taka jest zasada w zwiadzie. Kasza już leżał więc wypadło na mnie.

Nie muszę chyba dodawać że wychlali litra z gwinta pod papierosa .
Pozdrawiam. cdn. jeżeli oczywiście brać zechce.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Puenta
Oficjalna wersja w wojsku głosi że zwiadowca w artylerii żyje w czasie wojny około 48 godzin a z wysłanych na przeszpiegi wraca najwyżej połowa albo nikt.
Prawda jest jednak taka że mordują ich koledzy za samowolne wychlewanie łupów.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Więc po powrocie moich wysłanników od babki(zresztą tej samej co rok wcześniej Ludwikowi sprzedała) wracajmy na imieniny.

Odcinek drugi
Szokujący poranek i niewiarygodne prezenty.

No więc wszystko gra moi zwiadowcy wrócili obaj więc wigilia imienin jest okazała.
Z paczki co tam mama przysłali wszystko na stół i polewamy. Jest pieknie, żyć się chce ale cholerka gości trochę sporo przyszło z zaprzyjaźnionych radiowców i robi się sucho.
Godzina już spora po północy ale co tam wojakowi godzina. Wpadam do moich elewów co to z nich mam kaprali porobić na wzór i podobieństwo swoje i rzucam-
rzecz jest do zrobienia trudna albo i niemożliwa
(mając na mysli płoty straże i zasieki poligonowe do obejścia)
– a oni na to -wiemy, wódka się skończyła,
masz tu kapral litr spirytusu na imieniny od drużynki.
Ha tośmy uratowani.
Dobrze ich wyszkoliłem, duma mnie rozparła.
Ale jak spiryt pić? No z wodą zmieszać trzeba , nie może być zwykła musi być przegotowana, co jeden to pomysł ma inny. Dobra wstawiać czajnik i gotować te wodę. Niestety nie było czasu studzić i spiryt po wypitej już wódce mieszaliśmy z ciepłą wodą.
Tu mi się zapis się urywa.

NICOŚĆ NICOŚĆ NICOŚĆ I PUSTKA na dodatek.

Film pojawia się w chwili jak idę korytarzem na plac apelowy jest już ranek, spieszymy się.
Nie wiem jak przebiegła pobudka, zaprawa poranna i kto moich wojaków pogonił na zbiórkę.
Zajmuję swoje miejsce między kolegami i widzę jak Diabeł świdruje mnie wzrokiem a jakiś oficer cosik mu tam melduje. Ktoś mnie szturcha i mówi -woła Cię do siebie, ja jak na razie fonii nie odbieram. Idę choć powinienem maszerować w końcu to wojsko jest.
Diabeł wskazując na mnie do tego oficera –to ten ?
Ten, mówi facet co go pierwszy raz w życiu na oczy widzę.
Coście kapralu powiedzieli porucznikowi jak was na zaprawę poranną budził ?
Hmmm ummm niic. (z fonią lepiej ale z napięcia mówić nie bardzo, poza tym ta nicość)
Nic ? powiadacie nic a sp…….alaj trepie to kto mi powiedział. Odezwał się z takim jakimś żalem w głosie że w zderzeniu z naszym Diabłem wzbudził we mnie śmiech idioty.
Parsknąłem mu prawie w twarz i zatkałem szybko usta kułakiem bo oczy Diabła właśnie mnie zabijały. Kapral wróć do szeregu- padło krótkie wojskowe.
Wróciłem bladziutki. Po wszystkich tam odczytaniach co kto dzisiaj robi w czym moja świadomość i tak nie bierze udziału znowu mnie ktoś szturcha. Kazał Ci wystapić z szeregu.
Jezu błogosław, jak ja wyjdę przed ten szereg jak mnie organizm kompletnie olał.
A oficjalne WYSTĄP to nie takie tam, to trza jakimś specjalnym krokiem idąc przed siebie trzy razy łupnać o ten cholerny beton. Łupaj, jak kac we łbie że motyla w locie nawet słyszę.
Ale dobra wywalam te przepisowe 3 naprzód prawie że defiladowym. Fonia nadal zdupiona, ale po jakimś „iaeszu” rozróżniam WSTĄP.
No, toś pomógł, w mordę, wystąp przy tym to perfuma, tu trzeba jeszcze jakieś w tył zwrot zrobić i dopiero się nie zabij.
Kto był w woju to wie że regulaminowe w tył zwrot zabiło więcej szeregowców niż niejedna atomówka. Ale jakoś bez wywrotki jestem z powrotem.
No i o co tam Diabeł? pytam kolegów. 6 dni aresztu Ci dał i się cieszy jak dzidziuś –odpowiadają koledzy kaprale też roześmiani od ucha do ucha.
A to to „iaeszu” dni aresztu znaczyło się. Zaraz? jak ?Jak 6 dni aresztu?
Jak nie dość że miał w imieniny nie dawać to jeszcze odznaki Wzorowego Żołnierza nie zabrał. Ha „wzorkę” mam, to nie pójdę do anzla. On już takich z wzorką wsadzał pada ze strony starszego służbą dziadka. To co teraz będę Wzorowym Żołnierzem w areszcie?
To mu powiedz po apelu może coś wymyśli. Dobra, apel się kończy, zaczynam trochę panować nad mową ale na boki to mnie zarzuca jak marynarza w sztorm.
Łapię kontakt wzrokowy z Diabłem. Pojawia się na jego twarzy wyraz takiej anielskiej błogości że natychmiast kojarzę z Ludwikiem. Już wiem, nikt mi tego nigdy nie powiedział,
ale się na nim poznałem, to jest uśmiech sadysty. Ludwik też wtedy rozkoszował się naszym bólem. Też się uśmiecham. To jest uśmiech przez łzy. Obywatelu kapitanie a dlaczego do anzla ? przecież w imieniny obywatel kapitan nie powinien mi dać kary.
Ide na całość już mi nie zależy.
Jak to? to ty imieniny masz ? Czemu nie powiedziałeś rano?
Twarz wesoła ale w głosie chyba szczery żal.
Nie powiedziałem bo nie mogłem jeszcze mówić- mówię i mam nadzieję że się roześmieje.
Hm nie wiedziałem, no nieładnie jest kogoś karać w imieniny, obiecałem sobie że nie będę tego robił. Myśli, myśli i ……no wiecie już, pojawia się błogość na srogim obliczu i wypala – Teraz to już nie mogę cofnąć tego anzla bo wszyscy słyszeli ale to w sumie dla kaprala to taki wypoczynek to masz ode mnie w prezencie, a jak wrócimy z poligonu to Ci akta wyczyszczę.
I rozjaśnia się dumny ze swojego salomonowego wyroku a jeszcze bardziej zadowolony że jednak pójdę do tego anzla, bo bardziej mu zawsze zależało na opinii sadysty.
A więc wyrok zapadł.
P.S.
Dla kaprala areszt faktycznie był wczasami bo nie musiał nic robić. Po prostu nie nocował tam gdzie zwykle i nie miał żadnych zajęć w dzień.
Chyba że………..ale o tym w kolejnej odsłonie.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

No i nie wiem znowu. Nie przynudzam ? dawać trzeci odcinek ?
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Lootzek
850
Posty: 887
Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
Status Alkoholowy: Destylator
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 97 razy
Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Lootzek »

Po prostu wszyscy czekają, a Ty się nie kryguj jak panienka na wydaniu, tylko opisuj dalej tę zacną historię! :D
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

O Bóg ci zapłać za dobre słowo bo naprawdę nie umiem się znaleźć w tej sytuacji.
W takim razie proszę bardzo trzeci troszke na rauszu pisany zaraz daję.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Odcinek 3

„Pogoda dla bogaczy” czyli aresztanckie kino.

Wprowadzenie.
No więc po tym jak wyrok zapadł, już po egzaminach pożegnałem moich dzielnych elewów już jako kaprali. Na wczasy do anzla przed poligonem nie zdążyłem bo ktoś musiał ich do egzaminów przygotować a na poligonie ostateczne sprawdziany z celowania moździerzem do różnych ogromnie wrogich kartonów lub zabójczych desek. No i lipa, teraz jak spokój w jednostce, roboty zero to mi kazali się zgłosić do aresztu. Strach w duszy był ale morda spokojna i idę. Areszt był u sąsiadów czołgistów, znałem ich tylko z tego że próbowali mnie i moją drużynę parę razy rozjechać na poligonie przykoszarowym którego pokonanie było warunkiem sine qua non zakupu alkoholu u babki. Zawsze byli u niej przed nami.
Ale nosił wilk razy kilka to ….ano znowu mi się off top zakłada, ale co ja mam zrobić jak wojak Szwejk przy mojej służbie to po prostu nudziarz. Myślę że to ten primaaprilisowy żart komisji wojskowej tak mną pokierował. Opiszę w dużym skrócie bo szkoda by było żebyście nie poznali jaki duch w czołgach był. Któregoś wieczora mieli ćwiczenia i ganiali tymi czołgami w te i we wte po ćmaku , no i jedna załoga wydumała że bez jednego czołgu to i tak wojnę wygramy więc ruszyli do babki, ale chyba musieli słyszeć coś o Ludwiku naszym bo postanowili wychlać na miejscu. Zrobiło się całkiem ciemno i chłopaki chcieli na skróty żeby było szybciej, pykali powoli pykali na te skróty aż coś chrupnęło i czołg się zapadł w jakiejś dziurze, to wyjrzeli , patrzą – siedzą w stodole, ściana jakaś z desek rozjechana , e tam co za problem w końcu to czołg. Gazu i wsteczny , pech chciał że stodoła podpiwniczona była.
Czołg podjechał do ściany i zaczął się ślizgać po betonie, to mechanik na półsprzęgle próbował wyskoczyć no i sprzęgło po iluś nerwowych podejściach się spaliło.
Czołgu chłop pilnował do rana bo bał się że mu nocy go porwą i odszkodowania nie zobaczy.
Zresztą rację miał bo podobno taki plan u czołgistów wdrożyć chciał ichni dowódca.
Acha a ja w końcu docieram do tego ich anzla. Wchodzę, stresa mam jak cholera choć nie pierwszy to mój pobyt będzie w areszcie, ale tamto to jeszcze w cywilu i do tego na ochotnika to chyba się nie liczy.
Cholera znowu ciekawa historia się przypomina. Byłoby pod tytułem „O tym jak dzielny zielonka po przyjaciół do aresztu miejskiego chadzał” Ale no muszę chyba skończyć wam o tym areszcie. Chyba że nie ? Może jakies głosowanie zrobić? Sam nie wiem czy pisać te poboczne tematy czy po prostu robić spis tytułów i opowiadać w razie zainteresowania?
Nie chciałbym zanudzić wesołego bractwa. Proszę o podpowiedzi jak prowadzić ten serial.
Czy to ma być szybki Hans Kloss czy jednak wielowątkowe Miasto Grzechu.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Lootzek
850
Posty: 887
Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
Status Alkoholowy: Destylator
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 97 razy
Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Lootzek »

Może dojdź już do tego anzla, bo idziesz i idziesz, a areszt cywilny dodaj po tym odcinku do zwiększenia napięcia przed kolejną częścią historii? ;)
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

No dlatego pytam jak traktować wątki poboczne, dawać im tytuły i czekać na zapytania czy wplatać odwlekając bieg wydarzeń?
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Boże, Lootzek prosi o zwiększenie napicia, sorry. napięcia, ale jak? , skoro i chronologia wydarzeń jest dramatyczna i wątki poboczne nie mniej? Zasuwanie do finału ma jedną wadę, finał sie pojawia.
Co robić bracia co robić ? Zasuwamy do finału ? Czy mając w końcu obiecane jeszcze ze dwadzieścia dni opowiem kilka historii które tylko z racji tytułu i umiejscowienia mojej opowieści nie mają tu racji bytu ?
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Taj_pan
30
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 12 cze 2015, 22:54
Krótko o sobie: Lubię dobrze zjeść i wypić, pogadać w dobrym towarzystwie, coś dobrego i nietypowego upichcić, obejrzeć dobry film i napić się przy tym dobrego piwa.
Ulubiony Alkohol: Jasio wędrowniczek
Status Alkoholowy: Piwosz
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Taj_pan »

Zielonka opisuj swoje przygody, cały czas czytam :D
Mam co prawda refleksje, ze byłeś w jakimś innym wojsku niż ja. Mnie przyszło służyć chyba w najgorszym okresie. Pamiętam że 13.12. 1981 o godz. 02.00 ogłoszono alarm.
Wszyscy oczywiście oleli, bo przecież w niedzielę NIE ogłasza się alarmów. W pewnym momencie gruchnęła wieść, że to wojna. Wszystkich ogarnął strach. Wojna z kim???
No i przy takich różnych rozważaniach i domysłach kompania stanęła na zbiórce alarmowej już ok godz. 3.30 :D :D :D Niezły czas :D :D
Pułk był już gotowy do apelu o 4.00 wtedy odczytano rozkazy i dowiedzieliśmy się, ze ogłoszono stan wojenny. W trosce o dobro obywateli i w celu zachowania porządku w państwie.
Wiązało się to z różnymi komplikacjami np. ze zorganizowaniem "zaopatrzenia", ponieważ wstrzymano przepustki, a za samowolkę już nie był ZOMZ, PPK czy SPK, tylko co najmniej ancel.
No ale to już inna bajka. Jak będziecie zainteresowani to napiszę parę słów w wolnej chwili.
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Taj_pan ja byłem pół roku przed Tobą i miałem wyjść na wiosnę ale mnie za karę wyrzucili(pierwszy w Polsce i może jedyny wywalony za karę z wojska).
Będzie o tym w dalszej części.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Odcinek ?? –ciąg dalszy i tyle

Kolego Lootzek dotarliśmy do tego wreszcie


No dobra dotarłem do anzla. Doprowadzał mnie tam szef kompanii i jakieś papiery sobie z dowódcą aresztu w stopniu sierżanta bodajże, poomawiali, nagadał na mnie co tam chciał i poszedł sobie. Na odchodne rzucił –3m się na tych wczasach , nie musisz sprzątać aresztu ani chodzić do pracy bo jesteś podoficerem.
Kapral to ma życie klawe jak mówi piosenka o cysorzu.
No i fajnie jak mówią w mc donalds, teraz tylko sznurówki z butów, wszystko z kieszeni na stół, pas zdjąć i do celi.
Cele areszt miał na pięterku wzdłuż wąskiego korytarza po obu stronach drzwi z wizjerami, wizjery chyba zasuwane były, nie do końca już dobrze pamiętam. Większość cel była pusta ale pootwierane były i tak wszystkie. W ostatniej kwitło jakieś życie towarzyskie bo usłyszałem „no i k……wa full na dupkach z asami, dawać kasę”.
No to widzę Ci się nie nudzą.
Dla mnie przeznaczona była cela środkowa jednoosobowa. Nie dla mojej wygody a dla bezpieczeństwa, wielu szeregowcom na widok dowolnego kaprala włącza się agresor.
Więc taki przepis wojsko wymyśliło żeby choć paru uratować.
No i docieram do tej celi co to Lootzek tak na nią czekał i………. o kurwa, wyrwało mi się.

Cela
Do ściany na kłódkę przypięta-
prycza jak zwykła decha dobrze nie orżnięta
Przy niej szara, ponura, szafka jakaś skopana
Do podłogi czymś płaskim jakby przyspawana
Obok król wypoczynku z nogami ze stali
również one w podłogę daleko sięgały,
stał obok czegoś co miało być stołem
piękny na swój sposób- WOJSKOWY TABORET.
O sprzęty wy biedne coście zawiniły ?
Że was gorzej ode mnie te trepy zwięziły?
Ledwo dwa metry nadwa i okienko małe
Gdzieś hen pod sufitem siatką otulone
I to już cela cała, miejsce osławione,
miejsce przez tak wielu Polaków zwiedzone.

Cdn.
(purystów językowych przepraszam za k..wę ale to musiało być mocne)
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
ODPOWIEDZ

Wróć do „Akcje Specjalne”