tbodzio pisze:Ja słyszałem od znajomego "psotnika", że zabawa w jakość zaczyna się poźniej.
Zgadza się na początku jest ilość i wysoki % który do niczego nie jest potrzebny bo i tak rozrabiamy
W przyszłym roku spróbuj nie przekroczyć 1kg cukru na 10 kg owoców i już poczujesz różnicę
A pózniej to już sam będziesz dążył do doskonałości
Pozdrawiam Góral
Tak jak pisałem wcześniej z 20 kg węgierek i 4 kg cukru zrobiłem z wodą ok. 25 litrów nastawu. Nic się nie zepsuło, ale później już zapach był nieciekawy. Ok. 0 blg (dzięki za porady), dałem na rurki i pewnie wszystko by było ok, gdyby nie to, że z braku czasu zrobiłem to na 3 raty Za każdym razem odlałem 150 ml, mam prosty sprzęt z 1 odstojnikiem. Nastaw odfiltrowałem i po kolejnych grzaniach zapach był coraz gorszy a jakość zupełnie słaba. Drożdże miały dać z 18 proc, a odebrałem 1,5 litra surówki ok. 55 proc. Już nie chciało mi się nad tym siedzieć, bo ostatnie 0,5 l szło chyba ze 3 godziny, fakt wolno rozgrzewałem. Generalnie nie polecam grzania na raty, część procentów chyba sama się ulotniła bo otwierałem gar, aby go przechłodzić na balkonie.
Koledzy, prośba o poradę. Przerobiłem ok. 400 kg śliwki węgierki w tym sezonie, na różnych drożdżach, głównie na alembiku, trochę na zwykłym pot-stillu z 40 cm sprężynek. W różnych konfiguracjach drożdży (bayanussy, feriole, turbo itp.). Część z odrobina cukru (1 kg na 25kg śliwki), część z odrobiną glukozy (1-1,5 kg na 25 kg śliwki), a część ortodoks. Trunki teraz leżakują, trochę w szkle, trochę w kamionkach kupionych na białym forum. Wszystko zapisane, przeliczone itp. , więc z czasem podzielę się spostrzeżeniami.
Gdy 2 razy destyluję na alembiku to trunek wychodzi dość ostry w smaku, na razie po miesiącu to nie mija. Wydaje mi się że frakcje tnę bardzo mocno (nawet pierwsze 250 ml po przedgonie odcinam), poniżej 50% to już tylko pogon. Jednocześnie staram się próbować śliwowic dostępnych na rynku, najlepsze co znalazłem to Manufakruta Maurera z Łącka. Widzę, że oni to robią na półkowej, a nie alembikach. Ich śliwowice są "miękkie" bardzo aromatyczne, bardzo mi odpowiadają. Moje mają taki sam aromat albo lepszy, ale moje miękkie nie są.
Prośba do bardziej doświadczonych o info, czy może powinienem sobie półkową sprawić do śliwowic zamiast alembika. A może po prostu powinienem się uzbroić w cierpliwość, a cierpliwy nie jestem.
Co myślicie? Koszt to nie jest straszny problem, bo zbiorniki z płaszczem już mam, tylko kolumnę bym musiał ogarnąć. A jakość trunku jest najistotniejsza ponad wszystko
pp28856 pisze:...
Gdy 2 razy destyluję na alembiku to trunek wychodzi dość ostry w smaku, na razie po miesiącu to nie mija...
...Prośba do bardziej doświadczonych o info, czy może powinienem sobie półkową sprawić do śliwowic zamiast alembika. A może po prostu powinienem się uzbroić w cierpliwość, a cierpliwy nie jestem. ...
Powiem tak - tylko cierpliwośc.
Alembik nie jest łatwym destylatorem. Zasady zaś są proste.
I spokojnie można osiągnąć na nim miękkość a przede wszystkim aromat.
Podstawa - nastaw. Drożdże, temperatura fermentacji, i jak najmniej cukru (a najlepiej w ogóle).
Gotujemy dwa razy. Można oczywiście poprzestać na jednokrotnej destylacji. Ale to już dla wyżeraczy i doświadczonych. Bo łatwo się pomylić. Pierwsze gotowanie - po spokojnym grzaniu odbieramy cały alkohol. Bez podziału na frakcje.
Druga destylacja. Znowuż spokojne podgrzewanie nastawu. Pod koniec podgrzewania zmniejszamy moc. Ile - to już każdy musi poćwiczyć. Chodzi o to, żeby przedgon kapał, a nie leciał ciurkiem. W ten sposób odebrać małymi porcjami (50ml-max 100ml) przedgon. Po czym zwiększyć grzanie. Jednak ciągle uważać, żeby nie było za mocne. Ja np. grzeje max 1500W. Zbiornik 60l. Odbierać gon pod kontrolą papugi. Można nawet do jednego naczynia. Do którego momentu to już tez trzeba poćwiczyć (ciągle odbierając końcówkę do buteleczek).
Po weryfikacji i zmieszaniu wszystkiego tego co się nadaje, w zależności od procentu możemy rozcieńczać. Mnie zazwyczaj wychodzi destylat o mocy 60-65%. Radziłbym rozcieńczać nie niżej niż 50%.
W każdym bądź razie po dobrze przeprowadzonej destylacji to nawet 60% powinno przechodzić łagodnie.
Oczywiście możesz rzucić się tez na półkową. Jest łatwiejsza do destylacji. Czy otrzymasz lepszy destylat - to już sprawa dyskusyjna. Alembik jest wdzięcznym destylatorem.
Ale to już twoja decyzja.
Ostatnio zmieniony piątek, 13 lis 2020, 18:42 przez lesgo58, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
Z tym gotowaniem na raz może być problem, gdy nie ma się mieszadła lub bełkotki. Gęsty wsad nagrzewa się nierównomiernie i trudno jest odseparować frakcje, bo się mieszają ze sobą. Dlatego polecane/łatwiejsze jest dwukrotne gotowanie. Przy ortodoksach dochodzi niska zawartość alkoholu w nastawie a wiadomo, najłatwiej oddzielić chciane od niechcianego przy 20-30% w kotle. Tak więc, jak pisał przedmówca, jednokrotna destylacja wymaga i sprzętu i praktyki.
Dzięki za podpowiedzi, więc po prostu poczekam. Na przyszłość jeszcze zmniejszę grzanie, bo pierwszy odpęd zawsze robiłem na dużej mocy grzania, dopiero przy drugim się cackałem. Uzbroję się w cierpliwość
Serwus
Urobek uzyskany z destylacji nastawu, nazywamy surówką. W celu głębszego oczyszczenia surówki, należy ją odpowiednio rozrobić świeżą wodą i ponownie poddać procesowi destylacji.
Co to jest "zupa"?
Oj przepraszam za słownictwo i zarazem dziękuję za informację zwrotną. Koncertowałem wczoraj pierwszy raz ze śliwką i chciałem uzyskać finalny produkt za pierwszym razem ale pomimo próby oddzielenia frakcji przedostała się nuta psująca smak. Aromat jest ok ale w smaku trochę gorzka. Było idealnie tak gdzieś w połowie koncertu no ale smak zawiódł i chyba za bardzo przeciągnąłem. Od momentu w którym uznałem, że czas na pogony proces pociągnąłem do 98 stopni. Finalnie uzyskałem 0,5l przedgonu 90%, 3l surówki 68% i pogonów 4l 33%. Mam gar 50l muszę zalać minimum 20l żeby grzałki się nie spaliły. Zastanawiam się teraz czy odpalić gar i dokończyć z 98 do 100 stopni i coś jeszcze odzyskać a następnie wylać pozostałość z gara po czym całą surówkę zmieszać z wodą do 18-20% i puścić ponownie, może ktoś doradzi?
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 16 lis 2020, 14:28 przez radius, łącznie zmieniany 1 raz.
Dociągnij do 100*C, umyj zbiornik, wlej wszystko razem i destylując powoli dziel na frakcje. Jak dociągniesz do 100, to wody dolewać już nie będziesz musiał.
Wystukane z Tapatalka
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 16 lis 2020, 14:34 przez Carl, łącznie zmieniany 1 raz.
Niestety ale dopadl mnie pech i nastaw sliwkowy ktory wlasnie gotuje sie przypalil. Zostawilem wszystko na max ogniu i poszedlem do domu bo do zagotowania potrzebo ok. 2godz. Niestety cos mi sie pomylilo i przyszedlem pol godziny po czasie. Nastaw gotowal sie ok pol godziny na max ogniu i sie przypalil. Czuc spalenizne i destylat leci lekko zoltawy. Jest to jeszcze do uratowania czy lepiej przerwac destylacje i wylac wszystko? 100l nastawu sliwkowego gotowany na gazie na potstilu.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 7 gru 2020, 10:04 przez ziemba12345, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli coś go może uratować, to na pewno nie po gotowaniu w przypalonym kotle. Wyłącz gotowanie, pobierz próbkę z kotła i spróbuj po ostudzeniu. Jak będzie ok., to myj kocioł, wlej nastaw i grzej od początku.
Po co plaszcz? Przegotowalem juz napewno kilka tys litrow owocow i jedyne co sie przypala to pozeczki. Reszte smialo mozna gotowac. Tu poprostu popelnilem blad. I teraz kwestia czy jest sens siedziec przy tym do wieczora czy wylaczyc to w cholere i wylac bo nic z tego nie bedzie?
Carl pisze:Jeśli coś go może uratować, to na pewno nie po gotowaniu w przypalonym kotle. Wyłącz gotowanie, pobierz próbkę z kotła i spróbuj po ostudzeniu. Jak będzie ok., to myj kocioł, wlej nastaw i grzej od początku.
Wystukane z Tapatalka
No i chyba tak zrobie. A specjalnie urlop wzialem na dzisiaj zeby povotowac i dupa. Dzien zmarnowany.
Jeśli coś się przypaliło, to napewno nie kocioł więc mycie nie wiele tu pomoże. Proces już trwał, leci żółte. Niestety, operator sam sobie winien. Niech to będzie przestroga dla tych, którzy twierdzą, że obecność operatora nie jest cały czas obowiązkowa..."Ach, zakupie sobie kamerkę, mam smartfon i jakoś to będzie" Wydaje mi się, że alkohol jest do uratowania ale nie destylat.
defacto pisze:Jeśli coś się przypaliło, to napewno nie kocioł więc mycie nie wiele tu pomoże. Proces już trwał, leci żółte. Niestety, operator sam sobie winien. Niech to będzie przestroga dla tych, którzy twierdzą, że obecność operatora nie jest cały czas obowiązkowa..."Ach, zakupie sobie kamerkę, mam smartfon i jakoś to będzie" Wydaje mi się, że alkohol jest do uratowania ale nie destylat.
No niestety, rutyna mnie zgubila. Pociagne to do konca i drugi raz puszcze na kolumnie. A jak dalej bedzie czuc to zrobie plyn do spryskiwaczy na zime i tyle. Szkoda wielka bo to jednak 100l sliwki.
No niestety. Gorzkie to i strasznie smierdzace. Zero owocowego zapachu. Wylaczam to w cholere. Ide przekopac ogrode to akurat ostygnie i wyleje to w pizdu. Tylko czym teraz kega doczyszcze?
Niczego nie wylewaj.
Wyszoruj kocioł i dawaj z tym jeszcze raz. Przepuść to niormalnie 2xrazy tak jakby nic sie nie stało.
I odstawisz do leźakowania jakby nigdy nic.
To sie przypaliło a nie zjarało całkiem.
Najważniejsze to porządne czyszczenie kotła.
Dałeś dupy. Trudno. Wystarczająco jesteś zapewne wkurwiony na siebie. To raczej morały sobie darujemy.
Może nie być wszystko stracone. Kto wie, może za trzy lata mi flaszkę tego destylatu wyślesz bo o dziwo zajebisty wyszedł?
Caly wsad przeszedl spalenizna. Wylalem to i destyla w trawe. Tak na oko bardzo nie bylo przypalone. Wsadzilem rure, poskrobalem ze 20 minut i keg sie doczyscil. Dzieki za rady Panowie.
Dowaliles z tym skrobaniem... Soda kaustyczna radzi sobie świetnie już w stężeniu 1 procent... Wszystko pięknie schodzi i jeszcze nieutralizuje zapach.
Na przyszłość nigdy nie skrob kega ani grzałek. Drugi sposób to mocne rozgrzanie grzałek na sucho, aby zweglic całkowicie osad, aż odpadnie. Taka piroliza.
Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach!
Wydaje mi sie, ze bardzo wyolbrzymiacie problem ale nie bede sie klocil bo to moj pierwszy raz. Kto ma racje okarze sie najszybciej za conajmniej rok. Bo wczesniej nie bede gotowal nic gestego. Narazie tylko zwykle cukrowki ida u kolegi na tym kegu, ale tu raczej nie ma co sie przypalic.
Nie wiem jak z kegiem, ale kiedyś popełniłem ten błąd i wyszorowałem dno garnka nierdzewnego zbyt "intensywnie" i od tamtej pory przy zacieraniu wszystko się przypalało, nie pomagało nawet mieszadło. Ratunek przyniosło jedynie ścieranie coraz dobniejszym papierem i polerka.
A mi przyszło do głowy takie porównanie. To tak jak z żelazkiem. Dopóki jest gładkie nie ma problemu, ale wystarczy je przypalić i przy czyszczeniu porysować. Po czymś takim będzie się przypalać.
Wysłane z mojego Redmi Note 8T przy użyciu Tapatalka
Pora podsumować temat mojej pierwszej śliwowicy, AD 2020.
Miałem dwie beczki - 60l oraz 120l. W obu pod korek owoców napchane ( tak, miałem więcej owoców, niż pojemności wtedy ). Coś tam wypłynęło, ale nie o tym.
Oba nastawy ortodoks, bez dodawania spirytu lub cukru.
Beczkę 60l postanowiłem zrobić na raz, czyli bez odpędu. Robiłem na kolumnie 4-półkowej, głowica aabratek, bez zasypu. Gotowanie razem z owocami ( w obu przypadkach ) w zbiorniku z płaszczem.
Beczkę 120l zrobiłem inaczej. Najpierw odpęd na 30cm rurze z 3-4 cm zasypem sprężynek KO, zawór odkręcony na maksa, do 99,9st C w kegu. Potem destylacja wsadu, który miał ok 20-21% alkoholu. Na tym samym sprzęcie, tj kolumna 4 półkowa. Dodatkowo, do kega z odpędem dodałem ~20szt śliwek uwędzonych dymem. Oczywiście druga destylacja w zwykłym kegu, bez płaszcza.
W pierwszym procesie ( 60l ) zrobiłem ok 40min stabilizację, potem odbiór kropelkowy do 4 słoików po ok 125ml, ok 2,2l do damy, a potem już zbierałem do osobnych naczyń.
W drugim procesie, już w finalnej destylacji ( czyli z beczki 120l ) stabilizacja 40min, odbiór kropelkowy do 4 słoików po 125ml, ok 7-8l do dwóch dam i potem bezpiecznie jeszcze do osobnych naczyń, ale było to na tyle dobre, że dodałem do gonu. Od ok 97st C w kegu zmniejszyłem odbiór i tym samym temperaturę na głowicy do 82-85st C. Mimo dobrego frakcjonowania, kolumna półkowa jednak ma tendencję do zaciągania ciężkich pogonów mimo stosunkowo niskiej temperatury na głowicy. Przynajmniej takie jest moje wrażenie. Końcówka to już tak naprawdę służyła odzyskaniu alkoholu, aby jednak nie tracić wszelkich smaków.
W obu procesach trzymałem na głowicy 88-93st C. Wg mojego ( podkreślam mojego ) gustu lubię ciągnąć owoce nieco wyższą temperaturą, niż zalecana tutaj. Wg mnie korzyść z mocniejszego aromatu owocowego jest większa, niż strata z uwagi na czystość alkoholu.
Z uwagi na dodatek wędzonych śliwek, nuty dymne przeszły do śliwowicy. Wg mnie to świetne połączenie, aczkolwiek nie przesadzałbym z ilością tych wędzonych ( w przyszłym roku na pewno dodam dodatkowo do finalnej destylacji tych suszonych bez wędzenia, aby porównać śliwowice).
Obie wersje śliwowicy poszły do kamionek kolegi magasa z białego forum. 2l śliwowicy zostałem w szklanej damie, z dodatkiem ~8szt wędzonych śliwek. Dodałem je dla doświadczenia - zobaczę, co wyjdzie. Najwyżej będzie to moja "zaprawka" do śliwowicy.
Jako osoba tak naprawdę jeszcze początkująca - co mogę powiedzieć?
Zdecydowanie lepsza śliwowica wyszła mi z drugiej beczki, tj tej robionej z odpędem. W przypadku tej pierwszej miałem naprawdę duże problemy, aby oddzielić przedgonowe śmierdziele od aromatu śliwki. Niestety, ale najbardziej aromatyczny słoik zawierał również najbardziej acetonowe zapachy. Dałem mu nie 24h, ale 2tygodnie, aby zobaczyć, czy jakoś się to nie zmieni. Niestety.. Musiał zostać dolany do butli z napisem "nie pić!! rozpałka". Bardzo szkoda.
Na pewno nie pozostało to bez wpływu na ogólny smak destylatu ( znacznie bardziej płaski i mniej owocowy ), a dodatkowo ta śliwowica poszła do kamionki z napisem "brudna". Na pewno do picia dopiero w 2022r, może wtedy się ułoży i znikną niepożądane zapachy ( smak jest Ok, choć płytki ).
Za to druga śliwowica... Dla mnie najlepsza śliwowica, jaką tylko piłem ( przepraszam Radius, ale nawet Twoja próbka dla mnie jest "gorsza" ). Nie to, że wygrałaby konkurs na śliwowicę, na pewno nie. Jest po prostu idealnie w moje gusta, choć testy organoleptyczne wskazują, że jest dobra. Mam nadzieję, że po ułożeniu się tylko zyska na smaku, bez straty smaku owoca.
Podsumowując, bo post ten piszę dla nowych adeptów sztuki destylacji owoców bez dodatku cukru. Radzę Wam zdecydowanie zrobić najpierw odpęd, a potem destylację właściwą z cięciem frakcji. Przy niskim % alkoholu, co jest normą bez dodatku cukru, bardzo ciężko jest poprawnie oddzielić syfy od smaku owoca. Mimo użycia dobrego sprzętu, mimo szczerych chęci nie udało mi się to w destylacji na raz.
Za drugim razem było to naprawdę proste, ja odlałem tylko 150ml z dwóch pierwszych słoików - reszta miała tak minimalny zapach acetonu, że dodałem je do głównego gonu. Jak wskazuje mi mój język i nos, esencja śliwki idzie zaraz po przedgonach, dlatego nie można wyciąć zbyt dokładnie serca, bo będzie zbyt płaskie.\
Akcję śliwka 2020 uważam za udaną. Z 2/3 alkoholu jestem bardzo zadowolony, a tej 1/3 dam szansę - niech leży. O jeść nie woła, więc co mi tam.
3 kamionki z wsadem rozcieńczonym przefiltrowaną i przegotowaną wodą do 62-64% dojrzewa sobie teraz spokojnie w zakamarkach mojej piwnicy.
Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach!