Moim zdaniem jest to prawidłowość. Wynika z charakterystyki sprzętu. Wpływ na to ma duża powierzchnia styku wnętrza z otoczeniem..Fiflak pisze:...Czy podczas destylacji na klasycznym alembiku również opisane powyżej zjawisko zachodzi?...
...Czy tak po prostu jest, czy ja coś knocę?...
Opowiem Ci jak to u mnie jest. Będzie to opis raczej fabularny niż dokumentalny gdyż nigdy nie przywiązywałem tak dużej wagi do destylacji prostej aby ją dokumentować w szczegółach. W/g mnie destylacja alembikiem jest raczej stanem umysłu niż procesem dającym się zaprząc w ścisłe ramy. Oczywiście mam na myśli destylacje amatorskie/domowe. Bo w przemyśle to raczej jest inna bajka. W dzisiejszych czasach i przy obecnych możliwościach nawet destylację alembikową można zautomatyzować i przeprowadzać w powtarzalnych warunkach.
Wracam więc na moje podwórko.
Pierwsze dwie destylacje przeprowadziłem w sposób mocno "skażony" przyzwyczajeniami z destylacji na kolumnie rektyfikacyjnej. Zamontowałem nawet termometr w szczycie czaszy - tuż przy wyjściu na "szyję łabędzią". Jednak kontrola temperatury nic nie dawała. Pokazywały się wartości temperatur, które nijak się miały do oczekiwanych wartości. Dodatkowo temperatura ta po zmianie mocy grzania potrafiła się zmieniać w tak dużych widełkach, że w końcu przestałem zwracać na nią uwagę. Przyczyną oczywiście nie była zmiana ciśnienia we wnętrzu czaszy ale zmiana ilości odparowanego alkoholu, który dodatkowo ulegał schłodzeniu na ściankach. Im mniejsza moc grzania tym mniejsza temperatura na szczycie.
Teraz najważniejszym gadżetem destylacji jest alkoholomierz i papuga. Temperatura która mnie tylko interesuje to ta w baniaku.
Tak, że Fiflak - nie przejmuj się i przy pędzeniu prostym zapomnij o termometrach, a będziesz pan bardziej zadowolony.