zielonka pisze:Albo po latach syn powie o Tobie ze ojciec może i mnie kochał ale był za słaby żeby ze mną żyć.
Wal się.
Nie ty płaczesz po nocach i ty śpisz normalnie.
To wal się.
Zielonka to taki koleś który mnie wspiera.
Tu muszę wyjaśnić i oddać mu sprawiedliwość.
Jest kopnięty.
Jest wkurzony na pół świata.
Ma swoje problemy.
Ma. Ma swoistą stylistykę.
I zrozumie co to znaczy wal się.
I weźmie cię podniesie z kałuży. Wstawaj. Kuźwa wstawaj. I wstanę.
Następny mądry.
Wkleję cały post. Ponieważ słowa czy zdania uważam że były by wyrwane z kontekstu:
Szczere całkiem spontaniczne słowa:
drgranatt pisze:@rozrywku, tytuł tematu:
"Pożegnanie z kolegą R" ale żegnać z Tobą się nie będę. Widzę natomiast, że ma Ci się na życie.
Przeczytałem uważnie wszystkie napisane przez Ciebie posty, nie tylko w tym temacie. Jak zauważyłeś, niegdy nic nie odpisywałem ponieważ uważałem, że nie powinienem albo, że nie chcę albo .....
Jednak ostatnie posty o perypetiach w rodzinie przemogły we mnie tę niechęć. Nie będę pisać litanii tylko kilka zdań. Zaobserwowałem, że na skutek różnych wydarzeń i splotów nie ułożyło Ci się i zwyczjnie po ludzku czujesz się zraniony, opuszczony, wściekły, smutny i wiele by tu opisywać. Skupię się tylko na relacjach z byłą.
Wiesz jak to jest w relacjach między małżonkami? Są dni piękne i smutne, jest śmiech i płacz, są wzloty i upadki ale nikt przecież nie dawał gwarancji, że zawsze będzie pięknie. Te smutne i ponure dni też są wpisane w małżeństwo i to właśnie na ich podstawie trzeba umieć wyciągać wnioski aby to poprawić. Wiem, z czasem dochodzi do takiego stanu, że już się nie da ale wtedy możemy z podniesioną głową stanąć przed lustrem i spojrzeć sobie prosto w oczy.
Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Mimo, że zrobiliśmy wszystko co należy to i tak nie wyszło
Z nieśmiałością mogę stwierdzić, że Twoje relacje z żoną nie należały do wzorowych ale też i żadne z naszych nie są takie. Trwanie małżeństwa to nic innego jak codzienne kompromisy dotyczące dosłownie wszystkiego.
Wyzywasz swoją od najgorszych i być może to jest prawda ale czy według Ciebie ona taką była i jest sama z siebie czy może na to pozwoliłeś? Może za dobry po prostu byłeś? Może za bardzo ufałeś? Może dałeś zbyt wiele nie wymagając nic za to? Twoja wyczuła Twoje słabe strony (okazała się lepszym psychologiem) i wykorzystywała to ma maksa a Ty nie widziałeś, że jesteś wykorzystywany lub co gorsze, nie chciałeś tego widzieć. Nie staję w jej obronie, jestem daleki od tego, ale nie przypisuj drugiej stronie błędów, za które odpowiedzialność stoi po Twojej stronie. Ja co prawda nie mam takiego doświadczenia jak niektórzy z Was gdyż jestem z tą samą kobietą od początku przez ponad 40 lat. Nie było zawsze słodko i nie jest ale jakoś wspólnie trwamy, pchamy ten wózek do przodu i chyba tak pozostanie.
Bardzo wiele związków uległo rozpadowi w trakcie rozłąki gdy jedno z małżonków wyjechało za "chlebem". Ja się temu też aż za bardzo nie dziwię. Naturalne potrzeby człowieka mają swoje prawa i nie wszyscy potrafią walczyć z pokusami. Każdy z nas miał te dwadzieścia parę lat i pamięta jak wtedy hormony buzują. Taka ciekawostka: kiedyś zapytałem znajomą dlaczego tak nieetycznie prowadzi się na co usłyszałem odpowiedź tak z przymróżeniem oka, "ja jestem porządna i to nawet bardzo ale co z tego jak moja pizda to taka łajdaczka"
Drugi przykład: małżeństwo z dzieckiem było kilka czy kilkanaście lat za "chlebem" (a może z zamiarem pozostania na stałe) w RPA. Po tym czasie żona z dzieckiem powróciła do kraju o mąż jeszcze został aby "dorobić". Po pewnym czasie, przed Świętami Bożego Narodzenia podjęła decyzję oznajmując mu... jeśli nie wrócisz żeby ubrać dziecku choinkę to nie masz po co wracać. Są do tej pory szczęśliwym małżeństwem.
Miało być krótko a rozpisałem się ale więcej pisać nie będę.
Reasumując:
@rozrywku, nie użalaj się na swoim losem tylko w końcu pokaż, że portki nosisz a nie kieckę, nie jesteś Szkotem!. Załatw swoje sprawy tak jak radzą koledzy i zacznij żyć. Czy byłeś w związku nieformalnym skoro nie było sprawy rozwodowej?
Miłość kobiety straciłeś (a może nigdy jej nie było) a miłości dziecka nie kupisz. Daj mu odczuć, że kochasz go, że jesteś z nim emocjonalnie związany a gdy ono osiągnie pełnoletność pokaże czy Twoje postępowanie było wg niego prawidłowe. Na siłę nic nie osiągniesz.
Życzę powodzenia.
Panie dragant. Muszę to sprościć..nie mogłeś nicka sobie łatwiejszego wybrać?
Ciężko jest cytować te wszystkie dd i rr.
W każdym słowie zawarłeś prawdę. Cieszę się że nareszcie sie przemogłeś.
Robisz regulatory? A Rozrywkowy regulator?
Nawet nie wiesz że zrobiłeś.
Magik regulacji prostej. Liniowej.
Prostownik psychiczny stabilizacyjny.
Twój post...i w ogóle twoje nieśmiałe odezwanie się w tym temacie.. to był krok milowy.
Ja się tak ucieszyłem...jakby poszły wszystkie fazy na osiedlu.
A wiesz że ja niegłupi i coś wiem.
A że ja niegłupi...to ja wiem że ty więcej. I tu nie ma dwóch zdań.
Nie będę opowiadał o tym co mi się we łbie dzieje.
Nie będę opowiadał o innych sprawach.
Bardzo się cieszę na twój post. Mam nadzieję że nie ostatni.
Przełamałeś się.....to teraz nie masz wyjścia. Musisz to dalej pociągnąć panie drgant. Sanki na w lejce i poszedł.
Ale nie byłbym sobą jakbym finalnie przez szacun nie napisał nicka poprawnie:
Drgranatt. Udało mi się.
Wielu ciągnie mnie ku górze.
Wielu się udaje.
Ale wystarczy jedna mała iskierka....chodż z nami co tak będziesz sam siedział.
To wy. To wy ciągniecie mnie ku górze. Jeden kopem, drugi słowem. Trzeci......no jedziesz...i weś tu i nie zagraj.
Przepraszam wszystkich za wszelakie frustracje i żale pod względem swojej ex, od której parę noży dostałem. Nie w serce. Wszystkie w plecy. Trzeba się czasem wyżalić. Wypłakać. Obcym ludziom.
A wy obcy. A jednak swoi.
Amen.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............