Kawusiowa psota ;)
-
Autor tematu - Posty: 887
- Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
- Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
- Status Alkoholowy: Destylator
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 97 razy
- Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Witajcie psotnicy !
Tak sobie przeglądałem ostatnio i zauważyłem że na foremce kawa pojawia się jako składnik produktów wyłącznie w kontekście likierów czy składników nalewek, przewinął się jeden temat o destylacji kawowego winka, ale nigdzie nie znalazłem śladów by ktoś podjął się zrobienia nastawu kawowego, postanowiłem więc uczynić to ja.
Jest to cukrówka zaprawiona mocno kawą z dodatkiem korzeni, jako że wieczory coraz chłodniejsze .
Zabrałem się do tego tak:
2 x 100 g paczuszka kawy ziarnistej rozkruszona w moździerzu przez moją niezawodną Agniechę trafiła do gara i została zalana 1,5 litra gorącej wody. Włączyłem grzanie i przez kilka minut utrzymywałem stan tuż poniżej wrzenia. Następnie do gara trafił 1 kg cukru a po jego rozpuszczeniu i lekkim przestygnięciu przelałem całość do fermentatora. Następnie w garze znalazło się: 4-5 g kwasku cytrynowego, 8-9 g pożywki dla drożdży oraz paczka przyprawy do grzańca/piernika Dr. Oetker.
Tak otrzymaną miksturę rozcieńczyłem zimną wodą do uzyskania objętości 8,5 litra i temp. ~26°C. Następnie dodałem MD namnożoną z mojego braku czasu na zakup porządnych drożdży i 7g suchych piekarniczych Dr. Oetker (nie poradzę że moja Pani lubi tą markę a ja rabuję co jest pod ręką ).
Całość została porządnie napowietrzona za pomocą miksera, stoi jakieś trzy godziny, a od 3 kwadransów łomocze z rurki tak, że spać nie mogę .
Docelowo, kiedy małe skubańce troszkę się wyszumią (sądzę że 2-4 dni), do nastawu trafi kolejny kilogram cukru rozpuszczony w około litrze wody, aby uzyskać nieco ponad 10 litrów w pojemniku.
Nastaw jest robiony na małą skalę w ramach eksperymentu zleconego przez japoński uniwersytet w Nudzimisie .
Potem już tylko na rurki bimbroskopu (PS) i po degustacji ocenię co dalej zrobić tym wykwitem sztuki gorzelniczej, nada się do picia "as-is", postarzę dębem czy może podąży "ścieżką Czajki" (taka oczyszczalnia w "stolycy")
Będę wdzięczny za wszelkie sugestie oraz obiecuję podzielić się wieściami, co też z tego doświadczenia wyszło
Tak sobie przeglądałem ostatnio i zauważyłem że na foremce kawa pojawia się jako składnik produktów wyłącznie w kontekście likierów czy składników nalewek, przewinął się jeden temat o destylacji kawowego winka, ale nigdzie nie znalazłem śladów by ktoś podjął się zrobienia nastawu kawowego, postanowiłem więc uczynić to ja.
Jest to cukrówka zaprawiona mocno kawą z dodatkiem korzeni, jako że wieczory coraz chłodniejsze .
Zabrałem się do tego tak:
2 x 100 g paczuszka kawy ziarnistej rozkruszona w moździerzu przez moją niezawodną Agniechę trafiła do gara i została zalana 1,5 litra gorącej wody. Włączyłem grzanie i przez kilka minut utrzymywałem stan tuż poniżej wrzenia. Następnie do gara trafił 1 kg cukru a po jego rozpuszczeniu i lekkim przestygnięciu przelałem całość do fermentatora. Następnie w garze znalazło się: 4-5 g kwasku cytrynowego, 8-9 g pożywki dla drożdży oraz paczka przyprawy do grzańca/piernika Dr. Oetker.
Tak otrzymaną miksturę rozcieńczyłem zimną wodą do uzyskania objętości 8,5 litra i temp. ~26°C. Następnie dodałem MD namnożoną z mojego braku czasu na zakup porządnych drożdży i 7g suchych piekarniczych Dr. Oetker (nie poradzę że moja Pani lubi tą markę a ja rabuję co jest pod ręką ).
Całość została porządnie napowietrzona za pomocą miksera, stoi jakieś trzy godziny, a od 3 kwadransów łomocze z rurki tak, że spać nie mogę .
Docelowo, kiedy małe skubańce troszkę się wyszumią (sądzę że 2-4 dni), do nastawu trafi kolejny kilogram cukru rozpuszczony w około litrze wody, aby uzyskać nieco ponad 10 litrów w pojemniku.
Nastaw jest robiony na małą skalę w ramach eksperymentu zleconego przez japoński uniwersytet w Nudzimisie .
Potem już tylko na rurki bimbroskopu (PS) i po degustacji ocenię co dalej zrobić tym wykwitem sztuki gorzelniczej, nada się do picia "as-is", postarzę dębem czy może podąży "ścieżką Czajki" (taka oczyszczalnia w "stolycy")
Będę wdzięczny za wszelkie sugestie oraz obiecuję podzielić się wieściami, co też z tego doświadczenia wyszło
-
- Posty: 2625
- Rejestracja: wtorek, 10 sty 2012, 11:32
- Krótko o sobie: kombinator - to przede wszystkim
- Ulubiony Alkohol: każdy zrobiony z sercem
- Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
- Lokalizacja: Rzeszów
- Podziękował: 50 razy
- Otrzymał podziękowanie: 665 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Piekarnicze będą trochę wolno szły do zerowego poziomu cukru w nastawie. Pozostaje ci cierpliwość, może im to i 2-3 tygodnie zająć, szczególnie, że chcesz jeszcze je dokarmić cukrem.
Na twoim miejscu nie odławiałbym kawy do destylacji, jeżeli tylko jesteś w stanie jej nie przypalić podczas gotowania. Uwolni to dodatkową porcję aromatów do destylatu. Nie klarowałbym też wsadu, tylko destylował pierwszy raz jak leci, a drugi raz powoli z podziałem na frakcje.
Na twoim miejscu nie odławiałbym kawy do destylacji, jeżeli tylko jesteś w stanie jej nie przypalić podczas gotowania. Uwolni to dodatkową porcję aromatów do destylatu. Nie klarowałbym też wsadu, tylko destylował pierwszy raz jak leci, a drugi raz powoli z podziałem na frakcje.
Fermentować, destylować, zalegalizować!
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
-
- Posty: 440
- Rejestracja: poniedziałek, 30 sie 2010, 12:15
- Ulubiony Alkohol: Zioła, owoce
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Podziękował: 40 razy
- Otrzymał podziękowanie: 17 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Jestem niezwykle ciekaw co z tego wyjdzie. Słyszałem o psocie kawowej z kieleckich lasów i wiem, że ludziska są pod wrażeniem.
Sam robię to tak, że wrzucam kilkadziesiąt ziaren kawy, kawałek kory cynamonowej i kilka rodzynek do psoty (max.40%)i mam bardzo przyjemną wódeczkę.
Dawaj bieżąco znać z pola walki.
Sam robię to tak, że wrzucam kilkadziesiąt ziaren kawy, kawałek kory cynamonowej i kilka rodzynek do psoty (max.40%)i mam bardzo przyjemną wódeczkę.
Dawaj bieżąco znać z pola walki.
Kto w winku nie smakował, Wstręt do kobiet czuje,
Ten, jeśli nie zwariował, To pewnie zwariuje.
بطرس
Ten, jeśli nie zwariował, To pewnie zwariuje.
بطرس
-
Autor tematu - Posty: 887
- Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
- Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
- Status Alkoholowy: Destylator
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 97 razy
- Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Dzięki za odzew i rady
@gr00by
Domyślam się, że babuniaki troszkę dłużej będą się ogarniały, ale też jakoś specjalnie mi się nie spieszy. Czekam na dostawę kukurydzy po zbiorach u kolegi i wtedy będę próbował wykręcić jakiegoś JD a w międzyczasie postanowiłem czymś pobulgotać w kubełku . Akurat powinno się jedno z drugim ładnie zgrać.
Nie chcę przesadzić z ilością cukru, bo i tak piekarnicze o ile dobrze kojarzę padną w okolicach 12% alkoholu w nastawie, ale też nie chcę robić zupełnej lury.
Co do samej destylacji - planowałem odfiltrować nastaw, nawet go klarować, ale po Twojej poradzie chyba jednak zostawię ziarenka w nastawie.
Aby nie ich przypalić może wypróbuję patent który opisałem tutaj:
http://alkohole-domowe.com/forum/zabezp ... t9283.html
A co do sposobu "odsysania" pychotki: chcę zrobić dokładnie tak jak piszesz - sprawdziło się przy "łiski" (przy której to operacji też asystowałeś i tu też powinno.
@pith, ta_moko i klodek4 - dzięki za wsparcie duchowe: postaram się nie zawieść!
P.S.
Stan na ostatnią chwilę: nastaw bulgocze aż miło co jakieś 10 sekund. Blg około 5 (trudno stwierdzić dokładnie ze względu na nieustannie tworzącą się pianę). Nie mierzyłem startowego (błąd), ale z teoretycznych wyliczeń wychodzi na to, że od wczoraj przejadły 6-7 Blg. Jak na babuniaki chyba całkiem raźnie sobie poczynają.
Na powierzchni nastawu utworzył się ładny kożuszek z piany ok. 1 cm grubości, wyglądający jak deser tiramisu , natomiast cała kawa opadła na dno a sam płyn znacznie pojaśniał od wczoraj.
Rano z rurki zionęło ładnie podpiwkiem, teraz zaczął dominować aromat kawy.
Do napisania!
@gr00by
Domyślam się, że babuniaki troszkę dłużej będą się ogarniały, ale też jakoś specjalnie mi się nie spieszy. Czekam na dostawę kukurydzy po zbiorach u kolegi i wtedy będę próbował wykręcić jakiegoś JD a w międzyczasie postanowiłem czymś pobulgotać w kubełku . Akurat powinno się jedno z drugim ładnie zgrać.
Nie chcę przesadzić z ilością cukru, bo i tak piekarnicze o ile dobrze kojarzę padną w okolicach 12% alkoholu w nastawie, ale też nie chcę robić zupełnej lury.
Co do samej destylacji - planowałem odfiltrować nastaw, nawet go klarować, ale po Twojej poradzie chyba jednak zostawię ziarenka w nastawie.
Aby nie ich przypalić może wypróbuję patent który opisałem tutaj:
http://alkohole-domowe.com/forum/zabezp ... t9283.html
A co do sposobu "odsysania" pychotki: chcę zrobić dokładnie tak jak piszesz - sprawdziło się przy "łiski" (przy której to operacji też asystowałeś i tu też powinno.
@pith, ta_moko i klodek4 - dzięki za wsparcie duchowe: postaram się nie zawieść!
P.S.
Stan na ostatnią chwilę: nastaw bulgocze aż miło co jakieś 10 sekund. Blg około 5 (trudno stwierdzić dokładnie ze względu na nieustannie tworzącą się pianę). Nie mierzyłem startowego (błąd), ale z teoretycznych wyliczeń wychodzi na to, że od wczoraj przejadły 6-7 Blg. Jak na babuniaki chyba całkiem raźnie sobie poczynają.
Na powierzchni nastawu utworzył się ładny kożuszek z piany ok. 1 cm grubości, wyglądający jak deser tiramisu , natomiast cała kawa opadła na dno a sam płyn znacznie pojaśniał od wczoraj.
Rano z rurki zionęło ładnie podpiwkiem, teraz zaczął dominować aromat kawy.
Do napisania!
-
- Posty: 2625
- Rejestracja: wtorek, 10 sty 2012, 11:32
- Krótko o sobie: kombinator - to przede wszystkim
- Ulubiony Alkohol: każdy zrobiony z sercem
- Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
- Lokalizacja: Rzeszów
- Podziękował: 50 razy
- Otrzymał podziękowanie: 665 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Jak BLG spadnie do 2-4, możesz dodawać kolejną porcję cukru. Pamiętaj tylko o dobrym wymieszaniu nastawu po dodaniu przestudzonego syropu cukrowego, żeby drożdże miały wszędzie tyle samo cukru. Nastawem możesz też mieszać w celu podniesienia z dna kawy, by oddała więcej aromatu do nastawu. Chociaż w twoim przypadku, jak będziesz destylował z kawą, to jest operacja opcjonalna.
Jak chcesz robić JD metodą zacierania enzymami to poczekaj na wyniki moich dalszych bimbrobadań w tej materii. Kończę właśnie tworzyć coś podobnego, aczkolwiek zmodyfikowaną metodą polską .
Jak chcesz robić JD metodą zacierania enzymami to poczekaj na wyniki moich dalszych bimbrobadań w tej materii. Kończę właśnie tworzyć coś podobnego, aczkolwiek zmodyfikowaną metodą polską .
Fermentować, destylować, zalegalizować!
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
-
Autor tematu - Posty: 887
- Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
- Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
- Status Alkoholowy: Destylator
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 97 razy
- Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Okazuje się że tym drożdżom chyba nikt nie powiedział że nie są turbo Już wczoraj rano osiągnęły 2 Blg, więc dostały kolejną porcję cukru.
Nastaw oczywiście wymieszałem solidnie i po 10 minutach buzowało z powrotem tak, jakbym nawet pokrywy nie tknął.
gr00by, z ciekawością będę czekał na wyniki twoich eksperymentów, bo Ty ciekawe rzeczy robisz i mądre rzeczy piszesz
Nastaw oczywiście wymieszałem solidnie i po 10 minutach buzowało z powrotem tak, jakbym nawet pokrywy nie tknął.
gr00by, z ciekawością będę czekał na wyniki twoich eksperymentów, bo Ty ciekawe rzeczy robisz i mądre rzeczy piszesz
-
Autor tematu - Posty: 887
- Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
- Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
- Status Alkoholowy: Destylator
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 97 razy
- Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Panie, Panowie, niniejszym ogłaszam że po 6 dniach nastaw na kawie zakończył fermentację .
Rano jeszcze conieco bulgał, wieczorem - cisza, Balling na poziomie -3. Zapach twarz wykręcający z domieszką kawy, smak kwaskowy, gorzkawy, lekko podpiwkowy, mocno musujący (jakbym szampana opisywał ).
Podejrzewam (to żart oczywiście) że tak szybką przemianę alchemiczną zawdzięczam dostarczeniu "robaczkom" zawrotnych ilości kofeiny, dzięki której zasuwały ku chwale Ojczyzny dzień i noc bez ustanku .
Jutro idzie na rurki, bo dziś jakoś mocy we mnie nie ma .
C.D.N.
Rano jeszcze conieco bulgał, wieczorem - cisza, Balling na poziomie -3. Zapach twarz wykręcający z domieszką kawy, smak kwaskowy, gorzkawy, lekko podpiwkowy, mocno musujący (jakbym szampana opisywał ).
Podejrzewam (to żart oczywiście) że tak szybką przemianę alchemiczną zawdzięczam dostarczeniu "robaczkom" zawrotnych ilości kofeiny, dzięki której zasuwały ku chwale Ojczyzny dzień i noc bez ustanku .
Jutro idzie na rurki, bo dziś jakoś mocy we mnie nie ma .
C.D.N.
-
- Posty: 102
- Rejestracja: czwartek, 9 lut 2012, 14:27
- Krótko o sobie: Miedź, miedź i jeszcze raz miedź
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Lokalizacja: Ropczyce
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 3 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Już coś takiego miałem na rurkach http://alkohole-domowe.com/forum/psota- ... t6126.html potrzeba tylko czasu na leżakowanie z dębem
-
Autor tematu - Posty: 887
- Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
- Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
- Status Alkoholowy: Destylator
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 97 razy
- Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Czyli w zasadzie jak u mnie .
Proces jest w trakcie, trwa kapanie 2 partii surówki (nie chciałem lać pod korek 10,5 litra płynu do 12 litrowego szybkowara).
Obserwacje po pierwszej części: miedź w deflegmatorze wyłapuje sporo syfu bo czernieje intensywnie, za to w surówce praktycznie nie wyczuwam siarkowych aromatów. Trąci nieco drożdżem no ale to normalne bo ciągnę %% do końca (dokładniej - 99,5 stopnia na termometrze w kociołku). Wydajność zbliżona do zakładanej, z 5,3 litra nastawu wyszło 1,3 litra 47% surówki, więc nastaw musiał mieć około 11,5-12%.
Największa ciekawostka to fakt że zapach kawy jest bardzo słabo wyczuwalny przez większość procesu. Dopiero w okolicach 97-98 stopni to co kapie z chłodnicy zaczyna pachnieć intensywniej i bardzo przyjemnie kawą. Stąd wniosek że za aromat naparu kawy odpowiadają jakieś substancje wrzące w temperaturach bliskich wrzeniu wody. Na szczęście to pot-still, więc jakieś ich ślady mam nadzieję odessać w trakcie drugiego grania i że coś z tej dobroci w finalnym napitku zostanie .
Dam znać co i jak dalej po psoceniu z cięciem na frakcje.
Edycja:
No to po zabawie. Trzeba przyznać że destylat jest dość kapryśny i wymaga nadzoru w trakcie procesu .
Jedziemy: wymienioną wyżej surówkę rozcieńczyłem do 30% i zacząłem grzać. Odebrałem z czystej ostrożności ślepotkę w ilości 50 ml (mimo że oddzielałem ją też w trakcie wstępnego odpędu). Następne 100 ml trafiło do butelki gdzie zbieram odpady do ponownej przeróbki. Zapach był zbyt ziemisty i trącący nieco za mocno chemią. Następne 100 ml nadal utrzymywało lekko ziemisty zapach ale już akceptowalny i jest to aromat wyczuwalny czasem w czasie parzenia kawy naturalnej. Prócz mnie degustowała Aga i stwierdziła że smak i zapach jest ok .
Jak okej, to lecimy.. i tu zasadzka! Ładnie leciało, miałem zamiar przyjrzeć się dokładniej temu co kapie w okolicach 94*C ale na szczęście odbierałem w małych porcjach i coś mnie podkusiło sprawdzić wcześniej, w okolicach 93*C. Odlałem kilka kropel, rozcieńczyłem, próbuję i pfuuu! Smak i zapach jakbym przypalił w środku oponę i kawał styropianu. Gumowo - plastikowy posmak, kompletne paskudztwo! Nieco mnie to zdziwiło bo wcześniej ładne kawowe aromaty odezwały się w okolicy 97 stopni.. Na gorąco analizując sądzę że kolejne gotowanie mogło porozkładać część pożądanych substancji a poza tym pogon jest tu bardziej skondensowany.
Jakby nie było, udało się odebrać około 1,3 literka 73% dobrotki o naprawdę przyjemnym posmaku kawy i lekko likierowych nutkach. Jutro pomyślę co z tym dalej zrobić, ale prawdopodobnie podzielę po rozcieńczeniu na porcje i każdą potraktuję inaczej. A jak? Z tym problemem muszę się przespać!
3majcie się Psotniki!
Proces jest w trakcie, trwa kapanie 2 partii surówki (nie chciałem lać pod korek 10,5 litra płynu do 12 litrowego szybkowara).
Obserwacje po pierwszej części: miedź w deflegmatorze wyłapuje sporo syfu bo czernieje intensywnie, za to w surówce praktycznie nie wyczuwam siarkowych aromatów. Trąci nieco drożdżem no ale to normalne bo ciągnę %% do końca (dokładniej - 99,5 stopnia na termometrze w kociołku). Wydajność zbliżona do zakładanej, z 5,3 litra nastawu wyszło 1,3 litra 47% surówki, więc nastaw musiał mieć około 11,5-12%.
Największa ciekawostka to fakt że zapach kawy jest bardzo słabo wyczuwalny przez większość procesu. Dopiero w okolicach 97-98 stopni to co kapie z chłodnicy zaczyna pachnieć intensywniej i bardzo przyjemnie kawą. Stąd wniosek że za aromat naparu kawy odpowiadają jakieś substancje wrzące w temperaturach bliskich wrzeniu wody. Na szczęście to pot-still, więc jakieś ich ślady mam nadzieję odessać w trakcie drugiego grania i że coś z tej dobroci w finalnym napitku zostanie .
Dam znać co i jak dalej po psoceniu z cięciem na frakcje.
Edycja:
No to po zabawie. Trzeba przyznać że destylat jest dość kapryśny i wymaga nadzoru w trakcie procesu .
Jedziemy: wymienioną wyżej surówkę rozcieńczyłem do 30% i zacząłem grzać. Odebrałem z czystej ostrożności ślepotkę w ilości 50 ml (mimo że oddzielałem ją też w trakcie wstępnego odpędu). Następne 100 ml trafiło do butelki gdzie zbieram odpady do ponownej przeróbki. Zapach był zbyt ziemisty i trącący nieco za mocno chemią. Następne 100 ml nadal utrzymywało lekko ziemisty zapach ale już akceptowalny i jest to aromat wyczuwalny czasem w czasie parzenia kawy naturalnej. Prócz mnie degustowała Aga i stwierdziła że smak i zapach jest ok .
Jak okej, to lecimy.. i tu zasadzka! Ładnie leciało, miałem zamiar przyjrzeć się dokładniej temu co kapie w okolicach 94*C ale na szczęście odbierałem w małych porcjach i coś mnie podkusiło sprawdzić wcześniej, w okolicach 93*C. Odlałem kilka kropel, rozcieńczyłem, próbuję i pfuuu! Smak i zapach jakbym przypalił w środku oponę i kawał styropianu. Gumowo - plastikowy posmak, kompletne paskudztwo! Nieco mnie to zdziwiło bo wcześniej ładne kawowe aromaty odezwały się w okolicy 97 stopni.. Na gorąco analizując sądzę że kolejne gotowanie mogło porozkładać część pożądanych substancji a poza tym pogon jest tu bardziej skondensowany.
Jakby nie było, udało się odebrać około 1,3 literka 73% dobrotki o naprawdę przyjemnym posmaku kawy i lekko likierowych nutkach. Jutro pomyślę co z tym dalej zrobić, ale prawdopodobnie podzielę po rozcieńczeniu na porcje i każdą potraktuję inaczej. A jak? Z tym problemem muszę się przespać!
3majcie się Psotniki!
-
Autor tematu - Posty: 887
- Rejestracja: środa, 19 wrz 2012, 00:23
- Krótko o sobie: Psotnik, dłubacz i leń patentowany.
- Status Alkoholowy: Destylator
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 97 razy
- Otrzymał podziękowanie: 171 razy
Re: Kawusiowa psota ;)
Uuups.. Faktycznie, obiecałem i zapomniałem .
Sprawy mają się tak: Uzysk z destylacji rozcieńczyłem do około 50%, co dało dwa litry wyrobu, następnie wlałem do słoja i odstawiłem w celu przegryzienia. Po dwóch tygodniach sprawdziłem i.. tragedia. Guma, ziemia i diabli wiedzą co jeszcze. Jako że nie miałem nadziei na cokolwiek dobrego, połowa wylądowała w słoju na odpady do ponownego przerobu. Drugą połową, jako że słój się zapełnił, w akcie rozpaczy zalałem resztki pigwy które zostały po zasypaniu cukrem i odzyskaniu syropu. Do tego dodałem nieco cynamonu i gałki muszkatołowej oraz dwa goździki. Tak spreparowana mikstura trafiła do szafki i na kilka miesięcy została zapomniana. Dokładnie do czasu aż przyjechała pod moją nieobecność teściowa i siostra mej Pani . Zostały potraktowane wyżej opisaną "trucizną " i.. Były zachwycone! Kiedy się o tym dowiedziałem, czym prędzej zdegustowałem i faktycznie, nastąpiła znaczna poprawa. Jeszcze nie do końca to było "to", ale stało się pijalne. Czym prędzej odfiltrowałem z wszelkich farfocli, zlałem do czystej butelki i znów odstawiłem. Na dzień dzisiejszy została już może 1/4 objętości, a ja pluję sobie w brodę że calutki litr poszedł na kompost. Trunek się pięknie ułożył, pigwa praktycznie zanikła, za to pięknie zbudował się kawowo-korzenny aromat.
Kiedy będę powtarzał eksperyment, a zrobię to na pewno, część zrobię tylko z przyprawami, część tylko z karmelem a część z tym i tym. Być może poeksperymentuję też z miodem .
Po raz kolejny potwierdziło się, że czas potrafi w magiczny sposób przemienić niepijalny preparat na muchy w pyszną okowitkę.
Zdrówko!
Sprawy mają się tak: Uzysk z destylacji rozcieńczyłem do około 50%, co dało dwa litry wyrobu, następnie wlałem do słoja i odstawiłem w celu przegryzienia. Po dwóch tygodniach sprawdziłem i.. tragedia. Guma, ziemia i diabli wiedzą co jeszcze. Jako że nie miałem nadziei na cokolwiek dobrego, połowa wylądowała w słoju na odpady do ponownego przerobu. Drugą połową, jako że słój się zapełnił, w akcie rozpaczy zalałem resztki pigwy które zostały po zasypaniu cukrem i odzyskaniu syropu. Do tego dodałem nieco cynamonu i gałki muszkatołowej oraz dwa goździki. Tak spreparowana mikstura trafiła do szafki i na kilka miesięcy została zapomniana. Dokładnie do czasu aż przyjechała pod moją nieobecność teściowa i siostra mej Pani . Zostały potraktowane wyżej opisaną "trucizną " i.. Były zachwycone! Kiedy się o tym dowiedziałem, czym prędzej zdegustowałem i faktycznie, nastąpiła znaczna poprawa. Jeszcze nie do końca to było "to", ale stało się pijalne. Czym prędzej odfiltrowałem z wszelkich farfocli, zlałem do czystej butelki i znów odstawiłem. Na dzień dzisiejszy została już może 1/4 objętości, a ja pluję sobie w brodę że calutki litr poszedł na kompost. Trunek się pięknie ułożył, pigwa praktycznie zanikła, za to pięknie zbudował się kawowo-korzenny aromat.
Kiedy będę powtarzał eksperyment, a zrobię to na pewno, część zrobię tylko z przyprawami, część tylko z karmelem a część z tym i tym. Być może poeksperymentuję też z miodem .
Po raz kolejny potwierdziło się, że czas potrafi w magiczny sposób przemienić niepijalny preparat na muchy w pyszną okowitkę.
Zdrówko!