Koledzy, przecież wiadomo, że przepisy stanowi się w jakimś konkretnym celu, a akurat niektóre przepisy unijne nie wprowadza się w trosce o nasze zdrowie ale aby wspierać gospodarki poszczególnych krajów czy producentów. Oto kilka najbzdurniejszych przepisów wprowadzonych przez Unię:
Ślimak, który został rybą.
Do jakiego typu zwierząt zaliczamy ślimaki? Wiedzą to już dzieci w szkole podstawowej. To, co oczywiste dla gimnazjalistów, nie jest jednak do końca jasne dla unijnych urzędników. Według nich ślimak nie jest mięczakiem, ale... rybą słodkowodną. Sam ślimak, choć z rybą ma niewiele wspólnego, nie może tu jednak nic wskórać.
Dlaczego w UE powstał tak idiotyczny przepis? Po to, by wspierać francuską gospodarkę, która jest największym producentem w branży ślimaczej. Dzięki temu tamtejsi przedsiębiorcy mogą korzystać z wysokich unijnych dotacji, które przewidziane są dla rybołówstwa.
Warzywa, które stały się owocami
Kolejny równie absurdalny przepis dotyczy warzyw, które stały się owocami. Niestety, to nie jest pomyłka. Według rozporządzenia UE, warzywa takie, jak: marchew, słodki ziemniak i górna część rabarbaru to owoce. Rozporządzenie to, podobnie jak to wspomniane wcześniej dotyczące ślimaków, powstało wyłącznie po to, aby z unijnych pieniędzy mogli skorzystać Portugalczycy, którzy produkują dżemy między innymi z marchwi.
Według przepisów Unii, dżem można produkować bowiem tylko z owoców, więc ten zrobiony z marchwi jako warzywa nie spełniałby norm. Dlatego też sztucznie, licząc, że nikt nie zauważy, zamieniono go na owoc. Co jeszcze dziwniejsze w kwestii unijnego spojrzenia na kwestię owoców i przemysłu przetwórczego, marmoladę można wyprodukować tylko z owoców cytrusowych.
Kalosze z instrukcją obsługi
To niestety nie głupi żart, ale fakt. Kalosze zgodnie z przepisami należą do osobistego wyposażenia ochronnego o numerze 89/696. Zgodnie z tym zarządzeniem, z chwilą nabycia kaloszy otrzymujemy również wielostronicową broszurkę. Instrukcja obsługi dołączona do towaru przetłumaczona jest w dziesięciu językach i zawiera informacje o tym, jak obuwie użytkować, przechowywać oraz jak je pielęgnować.
Znaleźć tam można również porady dotyczące odpowiedniego doboru i dopasowania kaloszy. Gdyby tego wszystkiego było mało, również życie producentów obuwia z gumy zostało w sposób znaczący utrudnione, a to za sprawą testów, jakie kalosze muszą odbyć dwa razy w miesiącu w unijnych placówkach naukowych. No cóż, przestrzeganie norm to przecież podstawa.
Rozstaw szczebli w drabinach
Przez całe lata produkowane były drabiny, w których rozstaw szczebli wynosił 10 cali. Ale komuś chyba zaczęło to przeszkadzać. Zgodnie z nową normą, odległość między szczeblami miała wzrosnąć do 13 cali. Pomysł ten został uznany za tym dziwniejszy, że według osób, których praca polega na korzystaniu z drabin, narzędzie wyprodukowane na podstawie takich wytycznych nie nadawałoby się do normalnego, komfortowego użytkowania..
Średnia odległość stóp do kolan u normalnego człowieka wynosi 20 cali, co przy 10-calowym rozstawie szczebli pozwalało to na swobodne oparcie kolan. W drabinach wyprodukowanych według drugiego wariantu nie jest to już możliwe.
Samogasnące papierosy
Pod koniec 2011 roku, zgodnie z unijnymi przepisami, w sklepach zaczęto sprzedawać papierosy, które same gasną, jeśli paląca je osoba pomiędzy jednym a drugim zaciągnięciem zrobi przerwę dłuższą niż kilkanaście sekund.
Przepis ten został "zgapiony" od Stanów Zjednoczonych. Jego głównym założeniem jest... dbałość o życie ludzkie i ochrona przed samospaleniem. Jednakże u większości palaczy powoduje on tylko frustrację.
Zaświadczenie dotyczące umiejętności wspinania się po drzewach
To rozporządzenie musi zaskakiwać, ale do tego już się chyba powoli zaczynamy przyzwyczajać. Zgodnie z tym przepisem unijnym należy posiadać stosowne zaświadczenie, które pozwoli na wspinaczkę po drzewach. Otrzymanie takiego zezwolenia musi być poprzedzone odpowiednimi ćwiczeniami.
Szeroko znany jest przykład Chrisa Bakera, inżyniera-elektronika, który otrzymał zadanie zamontowania na drzewie kamer do obserwacji orłów. Całemu zdarzeniu przyglądali się stojący nieopodal urzędnicy. Zapytali oni mężczyznę, czy posiada stosowne świadczenie, pozwalające mu na wspinaczkę po drzewach. Gdy się okazało, że takowego nie ma, zabroniono mu wchodzenia na drzewo i w zamian sprowadzono wykwalifikowanego "wspinacza".
Nie umarliście jeszcze ze śmiechu (przez łzy)