Spirala

Tu możecie pisać posty, które mają wymiar bardziej filozoficzny niż teoretyczny na temat alkoholu wytwarzanego w domu...
Awatar użytkownika

Autor tematu
Kucyk
1700
Posty: 1704
Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Otrzymał podziękowanie: 157 razy

Post autor: Kucyk »

Post ten dedykuję Panu o pseudonimie Ceku

MOTTO: „Plotka powtórzona 100 razy staje się prawdą.”

Kiedy miałem 14 lat dostałem prezent, o którym wtedy każdy 14-latek marzył. Motorower Simson (kiedy miałem 14 lat nie było komputerów i Play Station, a jedynie nieliczni mieli ZX Spectrum i wiedzieli co to gra komputerowa). Piękny, czerwony motorower, który miał takie osiągi, że żaden chłopak we wsi swoją motorynką, Ogarem, czy Komarkiem mnie nie dogonił! Do motoroweru dołączona była książeczka, która stała się moja Biblią – Instrukcja Obsługi. Czytywałem ją co wieczór, znałem ją niemalże na pamięć. Napisane w niej było, że trzeba co 2000km wymienić olej na Mobil Srobil, do benzyny dawać w proporcji 1:50 Castrol Srastrol i broń Boże inny, świeca takiego to, a takiego typu musi mieć odstęp między elektrodami 0,7mm, nie wolno czyścić drutem dysz w gaźniku, gdyż grozi to ich rozkalibrowaniem, co spowoduje pogorszenie pracy lub nawet uszkodzenie silnika itp., itd.
Książeczkę czytałem i ufałem jej bezgranicznie. Miałem zeszyt w którym dokładnie notowałem poszczególne przeglądy wykonywane z dokładnością taką, aby nawet o kilometr nie przekroczyć limitów zawartych w Instrukcji, jak mi zbrakło odpowiedniego, zalecanego w Instrukcji oleju, to motorower stał tak długo odstawiony, aż po 50 wycieczkach gdzieś na różne krańce miasta, oleju takiego nie zdobyłem. Świece wymieniałem na identyczne, gaźnik czyściłem szczoteczką do zębów itd., itp.
Lata mijały, a moje zainteresowania mechaniką rosły i w parze z tym szła wiedza zgłębiana z mądrych książek i praktyki, gdyż wraz z kolegą otworzyliśmy warsztat w którym naprawialiśmy motocykle. Moją Biblię Motorowerową już dawno pokrył kurz, lecz motorower Simson wciąż spełniał swoje zadanie dziarsko przemieszczając mnie z punktu A do punktu B i z powrotem. Cóż więc się zmieniło? Otóż w miarę zdobywania doświadczenia okazało się, że nie koniecznie trzeba co 2000km wymienić olej na Mobil Srobil, bo czasem się i przez 5000km nie wymieniło, a zamiast Mobila Srobila wlało się inny olej. Nie koniecznie do benzyny trzeba dawać w proporcji 1:50 Castrol Srastrol, bo różnie się dawało i różne oliwy. Po zastosowaniu innej niż „konieczna” według instrukcji, świecy o zmienionym odstępie elektrod o wiele lepiej pracował silnik, zaś po rozkalibrowaniu dyszy w gaźniku i odpowiednich przeróbkach Simson rwał dwa razy szybciej. I pomimo, że złamałem wszelkie (poza tymi zdroworozsądkowymi, oczywiście) zakazy i nakazy zamieszczone w Instrukcji Obsługi, której przecież jeszcze niedawno wierzyłem bezgranicznie, Simson przez wiele lat niezawodnie pracował ze mną aż od samego końca, którym okazała się jego kradzież przez jakiegoś skurwiela.

Ale co to ma wspólnego z Naszym Forum. Otóż to, że to forum, jak i inne fora bimbrownicze, jest dla co poniektórych, szczególnie stawiających pierwsze kroki w uzyskiwaniu „wiedzy Tajemnej”, swoistą Instrukcją Obsługi, której powinno się ufać bezgranicznie. Tylko, czy na pewno tak jest?...
Często czytam, powtarzane w nieskończoność na forach, wypowiedzi kategorycznie zabraniające stosowania do lutowania cyny z ołowiem, gdyż spowoduje to ołowicę. Czytam, że kto nie używa KO, ten pędzi tak obrzydliwie śmierdzący samogon, od którego obrzydliwsze jest tylko podglądanie własnej teściowej w WC. Samo zbliżenie się do bańki na mleko, to kompletne zatrucie całej okolicy. I nie wolno nawet pomyśleć o wykorzystaniu kotła ocynkowanego, bo od myślenia się umrze, na rak mózgu, oczywiście.
Czy ktoś zadał sobie w ogóle trud, aby stwierdzić rzetelność tych opinii? Czy są one tylko wynikiem przekazywania, niczym w „głuchym telefonie”, wiadomości mało męczącą metodą „Ctrl+C, Ctrl+V”?
Czemu to piszę? Panowie! I ci piszący, i ci czytający i, przede wszystkim ci, swą wiedzę czerpiący z takich for bimbrowniczych i przekazujący ją dalej! Odrobina opanowania. Odrobina zdrowego rozsądku. Odrobina logiki. Nie można wszystkiego co jest na forach traktować jako aksjomaty, pewniki, jak ja traktowałem to, co było w tej zasranej Instrukcji Obsługi napisane!
Panowie, wiem, że to drażliwy temat, jednak odważę się na jego kontynuację. Byle koleś, co na forum przeczytał kilka linijek i nigdy w życiu nawet samogonu nie wąchał, staje się często ekspertem pouczającym wszystkich naokoło jak należy pędzić bimber. Przetwarza on zaczytane teorie i, bardzo często działając w dobrej wierze, po dodaniu trzech groszy swoich mądrości, puszcza dalej w świat bzdury, argumentując ich zasadność tym, że wszyscy na forach tak mówią! I spirala się nakręca. Ktoś znów to czyta, coś dodaje i dalej się kręci. Za jakiś czas błaha sprawa urasta do rangi wielkiego problemu. Coś nieistotne, staje się warunkiem koniecznym. Skąd to się bierze? A stad, że to taka nasza cecha narodowa, że każdy Polak jest specjalistą od polityki, medycyny, pędzenia bimbru itp. Każdy wie najlepiej, jak sobie radzić w każdej dziedzinie. I broni swego zdania choćby miał się samego siebie wyprzeć. Byle referent wie lepiej jak kierować firmą, niż jej dyrektor. Nie jeden prałat jest świętszy od papieża. Co się dziwić, ze i polscy Bimbronauci małą tysiąc recept na poprawianie jakości bimbru.
Ale ja nie w sprawie recept, czy krytyki. Ośmielam się tylko zwrócić uwagę Kolegów Bimbronautów, że misją tego forum, jak i innych o podobnej tematyce, nie jest chyba zostanie parafialną gazetką dla dewotów, wśród których szerzą się mity o Szatanie. Wydaje mi się, że w tak zacnym gronie fachowców nie powinno mieć miejsca przekazywanie takich „powielonych” błędnych mitów.
Co chwila podnosi się krzyk: w żadnym wypadku nie używaj do lutowania cyny z ołowiem, bo dostaniesz ołowicy! Panowie, ołów to nie cyjanek. Ile tego ołowiu jest w aparaturze polutowanej tu i tam? Jedna milionowa część ogólnej powierzchni z którą styka się zacier bądź para? Przeciętny wędkarz podczas jednego dnia łowienia więcej zje ołowiu odgryzając śruciny czy taśmę ołowianą do wyważania spławika, niż Wy pijąc przez 100 lat 100 litrów destylatu dziennie wypływającego z aparatury polutowanej cyną z ołowiem. A czy wiecie, że często jeszcze są w miastach żeliwne wodociągi ze złączami uszczelnianymi ołowiem? I co, może całe miasta chorują od tego? Ciekawe, czy ktoś z tych powtarzających przestrogi przed rychłą śmiercią spowodowana zastosowaniem lutu cynowo-ołowiowego, zainteresował się jak powstaje ołowica i kto na nią choruje? Otóż zdarza się ona u zecerów czy odlewników, którzy przez lata całymi godzinami obcują z oparami wydzielanymi przez stopiony ołów. Panowie, gdzie nam do nich!? Zresztą na rynku dostępna jest cyna bezołowiowa, więc jak ktoś chce, to nic nie stoi na przeszkodzie aby ją stosował, ale płynąc na fali wynajdywania czyhających na bimbrowników ukrytych zagrożeń, nie wolno zapomnieć, iż istnieje pewne ryzyko, że podczas wycieczki do sklepu można zostać np. potrąconym śmiertelnie przez samochód. Panowie, błagam o nieprzesadzanie!
Kolejna sprawa, stwierdzenie że ocynowana bańka na mleko, czy ocynkowany zbiornik bimbroforu zrobionego z parnika to natychmiastowa śmierć. Znów pytanie: czy wymierały od tego całe dziesiątki tysięcy ludzi w czasie wojny, czy stanu wojennego, kiedy to produkowało się samogon w o wiele gorszych warunkach? Tak, wymierały, tylko pośrednio, od kul okupanta, bądź w więzieniach bezpieki. A może widzieliście na wsi w studni, takiej z korbą, na łańcuchu inne wiadro, niż ocynkowane? Piło się prosto z takiego obitego i, miejscami, zardzewiałego wiadra chłodną studzienną wodę w skwarne letnie południe, i nikt nigdy od tego nie zmarł. Porządnie destylowany, w czystej aparaturze, bimber nie będzie zawierał szkodliwych substancji (może z wyjątkiem ketonów, czy innych alkoholi) bo istota destylacji na to nie zezwala! Nie ma fizycznej możliwości przenikania jakichkolwiek soli rozpuszczalnych, bądź nierozpuszczalnych, w zacierze przez chłodnice. Jedyny taki przypadek jest możliwy jeśli nastąpi porwanie cieczy, czy piany od chłodnicy. Ale przecież od zapobiegania temu jest odpowiednia konstrukcja i średnica króćca wylotu pary z kotła, nie przekraczanie maksymalnego poziomu napełnienia zacierem i umiejętne, delikatne grzanie, a w skrajnym przypadku - odstojnik. Winną za porywanie piany, czy też zacieru do chłodnicy jest jedynie nieumiejętna obsługa. Z własnego doświadczenia wiem, że destylat z bańki po mleku jaki wykonuję, nigdy mi nie śmierdział ani nie miał złego posmaku. I kompletnie nie wiem skąd wziął się ten mit? Może od tych, co nigdy nie pędzili i wydaje im się, że z takiej bańki, to na pewno będzie cuchnąć...? Zdarzają się na forach jednostki (całe szczęście, że są to tylko jednostki), które, z jakichś powodów, nie tolerują pędzących inaczej, niż przez aparaturę KEG + kolumna ze stali KO. Ciekawe, czy jest to spowodowane poczuciem wyższości z posiadania takiego „cuda”, o dizajnerskim wyglądzie, wykonanego z lśniącego materiału XXIw., czy z pseudowiedzy bimbrowniczej wyczytanej w postach forumowych w których ktoś 1500 razy powtórzył, że KO, to „jedyna, słuszna metoda” i „bimber z bańki trucizną okropną będzie”? Czy taki powtarzacz zaczytanych/zasłyszanych teorii, uważający się za znawcę sztuki pędniczej, wie w czym destyluje się najszlachetniejsze na świecie bimbry: armagnac/cognac, rum, whisky/whiskey czy brandy rozmaite (w tym naszą słynną, tak, tak, Śliwowice Łącką)? Czy wie, w jakich aparatach produkuje się te destylaty smakowe o niepowtarzalnym bukiecie, i potrafi odróżnić ich zastosowanie od aparatów mających na celu uzyskanie maksymalnie czystego, bezwonnego spirytusu, i to z marnej jakości zacieru? Jak widać nie. To może taki ktoś, zanim stworzy „sklejankę” innych wypowiedzi traktującą o niższości destylacji metodami klasycznymi, zastanowi się przedtem nad tym, która wódka jest tak poszukiwana w świecie przez znawców i osiąga takie ceny jak stare roczniki wymienionych destylatów otrzymanych w prostych urządzeniach destylacyjnych, zbudowanych na pewno nie z KO, które wszyscy smakują, delektują i jakoś nie słychać, żeby po nich pół Francji, czy Irlandii poszło do piachu.
Jeszcze jedna powtarzana w nieskończoność nieprawda, która stała się prawdą po milionie powtórzeń na forach. Nie należy pozawalać na kontakt par, czy alkoholu z teflonem, bądź silikonem. Panowie, gdyby tak w rzeczywistości było, to żadna fabryka spożywcza, w tym gorzelnia, browar, winiarnia, by nie mogła działać. To właśnie te polimery są całkowicie obojętne chemicznie wobec nawet najbardziej stężonego alkoholu w temperaturach daleko wykraczających poza parametry naszych destylacji. Stanowią one obecnie podstawę materiałów wykorzystywanych w kontaktach z żywnością. Sami w domach macie teflonowe uszczelnienia instalacji hydraulicznych, a panny sobie silikonowe wkładki w cyce wszywają! Wiedzę o tych tworzywach sztucznych proponuję czerpać ze stron naukowych, a nie z hyde-parkowych.
Podczas studiów na wydziale Inżynierii Materiałowej Politechniki Warszawskiej przez dwa lata na zajęciach laboratoryjnych smażyliśmy palnikiem teflony i silikony, próbowaliśmy je rozpuszczać w różnych syfach, rozdzielaliśmy metodą destylacji mieszaniny różnych gówien i uczyliśmy się o korozji, właściwościach i zastosowaniu poszczególnych metali i tworzyw sztucznych. Czy teraz czytając jakieś forum na którym ktoś pisze, że coś się nie nadaje, bo się rozpuszcza, czy zawiera w sobie związany chemicznie pierwiastek, który w stanie wolnym jest szkodliwy, mam stwierdzić, że cała wykładana przez kadrę uczelnianą wiedza jest do bani, bo się nie zgadza z czymś co w Internecie ktoś anonimowy przedstawia jako pewnik?

W życiu często obserwuje straszenie w dobrej wierze. Nazwałem to „zespołem zapiekanki dworcowej”. Miałem takiego kolegę, który choć by się skręcił z głodu, to nigdy nie zjadł zapieksy, czy hotdogasa w budzie przy dworcu, czy jakiejkolwiek innej. Spowodowane to było tym, że kilka osób, nie wiem matka, ciotka, sąsiad, powiedzieli mu, że od zapiekanek z budy dostaje się sraczki. Ktoś przekazał mu, w sposób wykluczający pomyłkę, aksjomat zasłyszany, oczywiście od kogoś innego, że zapiekanka = sraka. Tylko, że tysiące ludzi żrą co dzień zapieksy pod dworcami, i jakoś nie widać zalewu gówien w okolicy.
My, fachowcy bimbrowania, z których każdy jest mistrzem w tej szlachetnej dziedzinie, zaś poprzez ogromną pracę i praktykę osiąga szczyty wiedzy tajemnej, powinniśmy stać na straży prawdy o tym, co robimy. I nie nakręcajmy spirali niewiedzy i zabobonu tworzonej przez tych, co chcą się wyróżnić powtarzając w kółko te same frazesy bez zastanawiania się, czy są one prawdą. Może czasem warto jest się przyznać i powiedzieć „nie wiem”, bądź przed wydaniem kategorycznego sądu, zastanowić się, „czy aby na pewno”... I, może czasem, zanim zacznie się, w dobrej wierze, wciskać kombinację klawiszy Ctrl+C, Ctrl+V, warto by tak na zdrowy, chłopski rozum upewnić się, czy właśnie w tej chwili nie zostaje się sprzedawcą nieprawdy stworzonej, również w dobrej wierze, w Internetowym, bimbrowniczym „głuchym telefonie”.
Straszmy zaś z umiarem i raczej dla rozrywki, a nie grzmijmy z forumowej ambony głosem Nieomylnego o bliskości ołowiowo-teflonowo-bańkowego Armagedonu.
A teraz poddaję się pod krytykę moich kolegów z forum Braci Bimbrownczej, lecz, zanim ktoś chwyci za miecz fachowości aby zadać mi śmiertelny cios, niech przed podniesieniem tego miecza pomyśli przez chwile, skąd i po co powstał plakat, który jest na tym forum moim logo...

Mając nadzieje, na zrozumienie i wyrozumiałość, pozdrawiam wszystkich czytających.

Janusz
Awatar użytkownika

Juliusz
1050
Posty: 1066
Rejestracja: środa, 10 wrz 2008, 16:28
Krótko o sobie: Amator alkoholniarz, ciekawy.
Ulubiony Alkohol: Whiskey.
Status Alkoholowy: Drinker
Lokalizacja: Australia
Podziękował: 82 razy
Otrzymał podziękowanie: 128 razy
Re: Spirala

Post autor: Juliusz »

Pytasz o komentarz na temat Swego logo: Gdzieś usłyszaleś, że bimber oślepia i powtarzasz bez sprawdzania. Ot i wsio. :lol:
Post ten dedykuję Panu o pseudonimie Ceku
Pana o pseudo „Ceku” nie znalazłem na forum i nie umiem, przeto w pełni ustosunkować się do ważnej, może trochę obszernej wypowiedzi Kucyka.

Poruszone tematy (ostrzeżenia) odnośnie używania lub nie używania takich czy innych materiałów a raczej sugestia ignorowania pewnych rad trochę mnie zaniepokoiła. Zaniepokoiła mnie głównie z jednego powodu: Kucyk, w Swoje obserwacje oparte na zdrowym rozsądku wtrącił sugestię ignorowania pewnych zasad – i nie ma u Niego znaczenia czy zasady te są poparte naukowo czy praktycznie czy też nie - czy są plotami.

Nie chcę tu zabrzmieć jak demagog, nie jestem metalurgiem, chemikiem, fizykiem czy biologiem a jednak wydaje mi się, że jeśli mówimy m. in. o wspomnianej ‘sraczce’ to Kucyk racji niema. Piszę to z własnego doświadczenia: jadałem w pewnej jadłodajni przez lata różnego rodzaju makarony typu Laotańskiego bez problemów (pycha); zmienił się właściciel i po pierwszej wizycie miałem sraczkę. Po trzech tygodniach jadłodajnię zamknięto ze względów zagrożenia zdrowia – był tenże kutas na kaczych łapach chytrym brudasem i serwował jedzenie zbierane z talerzy z kilku dni, które płukał i wymieniał tylko sosy. Łachudra? tak ale czy tacy są wszędzie? Oczywiście nie.

Ołów – o ile pisałem, aby nie używać cyny z ołowiem, (bo ja nie używam) nie znaczy to, że ołów zabije natychmiast. Dodam, że jeśli ktoś sobie życzy może się bawić ołowiem, mieć ołowiane sztućce i naczynia, odgryzać ciężarki i nosić ołowiane bransolety. Zapewniam, że nic mu nie będzie po miesiącu czy nawet po roku a nawet i może po trzech... Ołowica powstaje bardzo długo (zależnie od nasilenia kontaktu z ołowiem) ale powstaje. Najpierw jednak ołów dostaje się do kości i szpiku, mózgu, krwi, nerek, i tarczycy i bardzo wolno zmienia procesy chemiczne i biologiczne tam zachodzące, coś zapominamy, jakoś nam czasem ręka drży...

Ogólnie dodam aby jednak uważać: są tzw. metale ciężkie (nie wszystkie są ciężkie fizycznie) najpopularniejsze to: Arszenik, Ołów, Rtęć, Kadm, Żelazo, Aluminium. Bez długich wywodów naukowych radzę z dobrego serca tych metali unikać. Jeśli kogoś interesuje dlaczego niech uczciwie poszuka, popyta, poczyta i to nie w jednym źródle ale w wielu źródłach – no tak to wymaga czasu itp....
Zauważcie, że znajduje się w tej grupie żelazo i aluminium a przecież bez żelaza organizmy nie mogłyby istnieć, jednak nadmiar jego powoduje poważne schorzenie krwi zwane hemochromatoza (istotny jest wpływ genetyczny) ... Czy znaczy to, że jak użyjesz żelaza to będziesz chory? Nie. Z drugiej strony czy jesteś pewny, że jutro się obudzisz? Też nie.

Niema tu cynku i cyny.
Metale z grupy „ciężkich” mają paskudny sposób zachowania się, gdy dostaną się do każdego organizmu: usadawiają się w nas na zawsze i robią swoje po cichu. Dodam jeszcze raz: jeśli chcecie bawić się tymi metalami, i zastanawiać się czy coś tam spożywacie czy nie to mnie nic do tego – wspomnicie ze smutkiem za 20-30-40 lat.

Zgoda nie potrzeba nam tu demagogii ale ignorancja często jesr bardziej kosztowna.

Po wstępie faktualnym wyjaśnię, czemu powtarzanie sprawdzonych informacji jest jednak jakoś poprawne poprawne: Wszystkie informacje, które posiadamy są powtórzone. Powtarza nam metalurg (któremu ktoś powtórzył a temu komuś znow ktoś powtórzył...). Zauważcie że dodałem sprawdzone i myślę, że tu Kucyk położył zbyt mało nacisku.

Albo ‘powtarzamy’ sprawdzone i przemyślane informacje albo plotkujemy. Każde zaś zawsze należy sprawdzić.

Zakończę opinię. Dodam, że na każdym z nas jest obowiązek upewnienia się czy to, co czytają jest wiarygodne czy nie. Najprościej jest spytać, dlaczego coś jest albo nie jest tak jak napisał autor.

Definitywnie odradzam postępowanie ‘na ślepo’ – może przecież zdarzyć się, że jakiś miękki siur napisze coś złośliwie, ktoś szybko przeczyta i nabawi się jakichś kłopotów.

Na koniec: mit bańki po mleku... Kucyk obejrzyj dokładnie galerię może, choć po części wyjaśni Ci ona gdzie i jak ten mit powstał. Dla mnie, jeśli bania jest cynowana i zadbana mit nie działa - szykuj balię :piwo:

Julek
Moją pasją są suwaki logarytmiczne jednostronne
Awatar użytkownika

Autor tematu
Kucyk
1700
Posty: 1704
Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Spirala

Post autor: Kucyk »

Witam Juliuszu!

Cieszę się ,że to właśnie Ty podjąłeś, jako pierwszy, rękawicę rzuconą przeze mnie w walce o rzetelność przekazu informacji. Temat jest drażliwy, a zarazem ważny, rzekł bym „zasadniczy”, dlatego dobrze, że spotkałem się z krytyką dobrze znanego mi Fachowca, a nie np. „Pana Ceka”.

Zacznę do kwestii „Pana Ceka”. Rzeczywiście, kogoś o takim pseudonimie trudno szukać na naszym forum. Ale proszę przeczytać komentarze do galerii zdjęć np. Bimbry Boy, destylatorów Pumexa, czy Łukasza. W moim zamyśle „Ceku” to taki, często anonimowy, powtarzacz zasłyszanych teorii, który „grzmi głosem Nieomylnego o bliskości ołowiowo-teflonowo-bańkowego Armagedonu”. Jest to ktoś taki, kto, aby zaistnieć i zostać zauważonym zamiast popisać się własną wiedzą i zdobyć uznanie innych dla swoich teorii, ogranicza się do panicznego krzyku i wzywania do opamiętania, gdyż „koniec jest bliski”. Wiadomo, że ktoś krzyczący zwraca na siebie uwagę. Krzyk bardziej jest przez nas zauważany od cichej mowy. Tylko często – gęsto to ta cicha mowa zawiera prawdę, zaś krzyk, poza zawartym w nim ładunku emocjonalnym, zawiera bzdury które wcale nie były by wysłuchane, gdyby nie agresywna forma przekazu. I ludzie potrafią się na to nabierać! A potem sami krzyczą aby te zasłyszane teorie inni chcieli od nich wysłuchać. Tak jest w naszym małym bimbrowniczym świecie nader często. Aż za często!

Kwestia ołowiu i innych szkodliwych materiałów nie podlega dyskusji. Tych materiałów należy unikać. Kwestia przekazu informacji jest nader ważną. Zobacz, ja pisze, żeby czegoś unikać. A ktoś, taki „Pan Ceku” napisze że: w żadnym wypadku, kategorycznie, nie wolno ich stosować!!! Ze skrajnym debilizmem wykazuje się ten, co ich używa!!! Że jest on mordercą bądź samobójcą, bo skraca życie sobie i innym!!!
Która z naszych wypowiedzi będzie bardziej zapadać w pamięci? Oczywiście krzyk...

Kończąc, pragnę Tobie podziękować, za trafne rozwinięcie moich myśli. Mianowicie piszesz: (...) na każdym z nas jest obowiązek upewnienia się czy to, co czytają jest wiarygodne czy nie. Albo powtarzamy sprawdzone i przemyślane informacje albo plotkujemy. To jest właśnie clou moich rozważań. Sprawdzić 5 razy, czy informacja, którą dalej się podaje jest prawdziwa, bo jaki jest sens w przekazywaniu bzdurek?! ;)

P.S. Plakat propagandowy mający krzykiem odstraszyć potencjalnych konsumentów bimbru powstał 60 lat temu. Źródłem jego były plotki i obiegowe opinie. Plakat ten stworzył mit twardo funkcjonujący do dziś w umysłach ludzi nie obeznanych z produkcją samogonu. A tak szczerze, to czy nie spotkałeś się, Juliuszu, nigdy z taką reakcją na informację, że produkujesz bądź lubisz bimber – okrzykiem zdziwienia i przerażenia: PRZECIEŻ OD TEGO MOŻNA OŚLEPNĄĆ!!! ?? :P

Pozdrawiam, Janek
Awatar użytkownika

Juliusz
1050
Posty: 1066
Rejestracja: środa, 10 wrz 2008, 16:28
Krótko o sobie: Amator alkoholniarz, ciekawy.
Ulubiony Alkohol: Whiskey.
Status Alkoholowy: Drinker
Lokalizacja: Australia
Podziękował: 82 razy
Otrzymał podziękowanie: 128 razy
Re: Spirala

Post autor: Juliusz »

'Ceka', 'locco' no to są przykre zjawiska ale przecież społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane i do jakiegoś stopnia to zjawisko pozytywne. Daje nam szansę poćwiczyć własne maniery.

Te zjawiska znane są dość dobrze we współczesnej psychologii chodzi tu o psychologię internetu. Sprawa jest skomplikowana w detatach ale ogólnie ta pozorna anonimowość jaką obiecuje internet wzbudza w garstce biedaków, z kompletnym brakiem pewności siebie, i zakompleksionych, chęć obnażenia się jako ten prawdziwy człowiek, człowiek w głębi. W wielu przypadkach (dla osób, które nie mają pojęcia kim są) jest to pułapka bo obnażają swoje najniższe cechy psychiki i charakteru, pokazują brak manier i szacunku dla innego człowieka co oznacza brak szacunku dla siebie. Oczywiście trzeba ich traktować ze sporoą dozą patronizacji, ze spokojem i z nadzieją...

Czasem można trochę, cicho, zablefować ale do tego trzeba mieś nadzieję, że ten ktoś reprezentuje jakiś podstawowy niezmysłowy poziom psychiki operujący poprawnie.

Krzyk, agresja jak też i powaga to zachowania zawsze wskazujące na małość intelektualną. Są to schronienia istot nikłych (jak ktoś powiedział).

Do kwesti poruszanej przez Ciebie w zasadzie nic nie ma do dodania bo zostają tylko detale wyjaśnijące argument a nie poprawiające. No może kwestia 'sraczki' wymagała kwalifikacji z życia.
...zaś krzyk, poza zawartym w nim ładunku emocjonalnym, zawiera bzdury które wcale nie były by wysłuchane, gdyby nie agresywna forma przekazu. I ludzie potrafią się na to nabierać!
To jest fakt, przykry ale fakt. Dodam, że i mnie zdarzało się być nabranym na krzyk czy agresję. Z drugiej strony przyznam się, że kilka razy sam stosowałem podniesiony głos w sklepie gdy jakiś sprzedawca bubek starał się nie wykołować (zwrot popsutego młynka do kawy). Po kilkunastu minutach wyjaśniań (stan beznadzieii) podniosłem znacznie głos, ludzie zaczęli się oglądać i zatrzymywać; dostałem zwrot pieniędzy i zostałem odprowadzony do drzwi sklepu palącym wzrokiem bazyliszkowym :lol: No ale jak widzać z mojej obecności tutaj nie obejrzałem się.

Ja zauważyłem, że czasem zdrowo jest podać jakąś informację (gdy nie jest się jej pewnym) z wyraźnymi wątpliwościami i wtedy albo ktoś zaczyna pytać albo szukać - włącza się wtedy wrodzoną ciekawość.

Najważniejszą cechą jaką wzbudziłem w moich dzieciach to ciekawość wszystkiego. Taką ciekawość mam ja i jest to życiodajny dar.

Ciao

Juliusz S.
Moją pasją są suwaki logarytmiczne jednostronne

milena
10
Posty: 19
Rejestracja: niedziela, 1 lut 2009, 14:18
Krótko o sobie: Uśmiech - to moja dewiza.
Ulubiony Alkohol: nalewki
Status Alkoholowy: Producent Nalewek
Re: Spirala

Post autor: milena »

Ołów – o ile pisałem, aby nie używać cyny z ołowiem, (bo ja nie używam) nie znaczy to, że ołów zabije natychmiast.
No ja znałam wielu, który ów ołów zabił. ;)

No naczytalam sie tu. Ale popieram calkowicie tezę żeby nie pieprzyć głupot, idiotyzmów dotyczących różnych spraw, i nie robić kolumn ze złota bo tylko takie są zdrowe.

Co do cyny jest ona dopuszczona do celów spożywczych w szerokim tego słowa znaczeniu.

Co do ocynku, to wodę można owszem pić, ale gotować zacieru nie radzę, bo po dwóch gotowaniach boiler bedzie mocno zardzewniały i bez ocynku w środku. Po prostu gdzieś sią ulotni. Gdzie? hmmm.
Ale tak jest,- sama sprawdzałam.
Co innego, bo wielu myli po prosty ocynk z ocynowaniem i tu jest zgryz. Pozdrawiam.
Użytkownik zbanowany od 10.VII.2009r.
Awatar użytkownika

Juliusz
1050
Posty: 1066
Rejestracja: środa, 10 wrz 2008, 16:28
Krótko o sobie: Amator alkoholniarz, ciekawy.
Ulubiony Alkohol: Whiskey.
Status Alkoholowy: Drinker
Lokalizacja: Australia
Podziękował: 82 razy
Otrzymał podziękowanie: 128 razy
Re: Spirala

Post autor: Juliusz »

No ja znałam wielu, który ów ołów zabił.
Rozumiem, że ten 'ołów' miał bardzo dużą prędkość liniową - i ten zabija prawie zawsze i raczej bardzo szybko.

Być może gdzieś tam rozdrabniamy zapałkę na dwoje ale nie rozumiem czemu mamy tu dyskutować na temat czy ołów jest niebezpieczny czy nie? Te wiadomości wynosi się ze szkoły podstawowejszcz ególnie : ołów i rtęć to paskudne metale.

J
Moją pasją są suwaki logarytmiczne jednostronne

bogdan
500
Posty: 509
Rejestracja: sobota, 31 sty 2009, 13:44
Krótko o sobie: Jestem dziadkiem lecz nie dziadem
Ulubiony Alkohol: Ten którego jeszcze nie wypiłem
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Re: Spirala

Post autor: bogdan »

Jak zaczynałem czytać ten wątek, robiłem notatki, chciałem sie ustosunkować do wypowiedzi Kucyka. Lecz im dalej w las tym widniej, na końcu już prawie wszystko było jasne. Zeby ten post nie był o niczym to powiem: miałem bańkę po mleku OCYNKOWANĄ, cynk wypiłem, może na zdrowie.
Kucyk, Ty wiesz więc powiedz: Z czego zbudowane są ww urządzenia we Francji i Irlandi?
A tak trochę i innej mańki.
Media straszą nas (społeczeństwo) eternitem, już od codziennego patrzenia można umrzeć. Bzdura, umrzeć mogą tylko ci którzy go produkują i unicestwiają.

pozdrawiam Bogdan

djprezes
50
Posty: 63
Rejestracja: sobota, 3 sty 2009, 18:33
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Spirala

Post autor: djprezes »

Hej, zainteresowalem sie postem troche. Jako student kierunku chemio-pochodnego moge z cala pewnoscia stwierdzic ze nie jest mozliwe zeby metale przedostawaly sie wraz z para :) napewno nie w 80stopniach :)

Przyklad: Rozpuszczamy sol kuchenna NaCl w garnku i gotujemy. Wolne kationy Na+ po przekroczeniu granicy rozpuszczalnosci lacza sie z anionami Cl- i w postaci osadu wydzielaja sie na sciankach naczynia. Do par nie przedostaje sie nic :) Btw to co widzimy nad garnkiem z gotujaca sie woda/roztworem i nazywamy parą, to tak naprawde nie jest para, tylko skroplona juz para.

Jezeli ktos ma aparature calkiem szklana, to zapewne zauwazyl, ze w srodku nie widac niczego co popularnie nazywamy parą.

Przyklad 2. "Rozpuszczamy" (przereagowujemy) zelazo w kwasie azotowym. Powstaje nam znow zwiazek zelaza ktory po odparowaniu rozpuszczalnika zachowuje sie jak w przykladzie powyzej.


Sama istota rozpuszczania zaklada rozpuszczalnik (ciecz) i substance rozpuszczana (np sol jakiegos metalu, alkohol). Tak zwane roztwory wodne zawieraja substancje w stanie zdysocjowanym (np sole jak NaCl) lub niezdysocjowanym C2H6O (czyli nasz alkohol)

Jezeli ktos mowi ze wraz z parami moze sie przedostawac rozpuszczony metal np olow. Jest w bledzie juz zgodnie z zalozeniami procesu rozpuszczania. Gdyz w 'roztworze' gazowym, oba skladniki musialyby by miec stan skupienia gazowy. Nie chce mi sie nawet sprawdzac w jakiej temperaturze olow staje sie gazem, ale intuicja mi podpowiada ze nie w 78-80st. C.


Inne podejscie to takie, ze zakladamy iz pary w aparaturze "wyrywaja" swoim pedem atomy olowiu czy czegokolwiek innego i niosą te atomy razem ze soba. Teoretycznie jest to mozliwe ale prawdopodobienstwo wyrwania tego atomu a potem doniesienia go na gore kolomny i potem przez chlodnice do wylotu jest takie, jak prawdopodobienstwo jednoczesnego ulozenia sie atomow gazu w naszym pokoju w jednym kierunku i np podniesienia swoja sila obiadowego stolu :)


A dla ciagle watpiacych polecam samodzielne eksperymenty. Zawartosc dowolnego pierwiastka mozna sprawidzc eksperymentalnie chocby metoda miareczkowania.

bogdan
500
Posty: 509
Rejestracja: sobota, 31 sty 2009, 13:44
Krótko o sobie: Jestem dziadkiem lecz nie dziadem
Ulubiony Alkohol: Ten którego jeszcze nie wypiłem
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Re: Spirala

Post autor: bogdan »

Dobrze djprezes, ża napisałeś tego posta, wiele wyjaśniłeś. Ten cynk pewno rozpuściły kwasy zawarte w zacierze. Rozpusciły, wyzarły, wszystko jedno. To co wyżarły, wyrzygały na dno naczynia i tak już zostało. Twój wywód mnie przekonał.

pozdrawiam Bogdan
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bimbrownia”