Odmiany KACa

Metody walki z Kacem, zapobieganie zespołowi dnia następnego, najlepsze mikstury leczące kaca, sposoby na powrót do normalności w sobotę...
Awatar użytkownika

Autor tematu
Qba
700
Posty: 706
Rejestracja: wtorek, 26 sie 2008, 19:17
Krótko o sobie: Mówię mało, myślę dużo, czasem coś odpędzę, czasem coś wypiję.
Ulubiony Alkohol: Wino z własnnej winnicy. Bimber tatusia.
Status Alkoholowy: Winiarz
Lokalizacja: Bydgoszcz
Podziękował: 138 razy
Otrzymał podziękowanie: 177 razy
Kontakt:

Post autor: Qba »

Kac okropna sprawa, jak poznać, który poziom wtajemniczenia osiągnąłeś?

Kac jednogwiazdkowy *

Zero bólu. Nie czujesz się tak naprawdę chory. Funkcjonujesz stosunkowo sprawnie, tylko trochę cię suszy. Wypijasz pięć puszek coli, lecz nie zmienia to twojego samopoczucia. Z jakichś niezgłębionych przyczyn masz ochotę na hamburgera z frytkami.


Kac dwugwiazdkowy * *

Niby bez bólu, ale coś jest zdecydowanie nie w porządku. Wyglądasz co prawda nieźle, ale pod względem wydolności umysłowej osiągasz poziom biurowego zszywacza. Kawa, którą w siebie wlewasz, wzmaga jedynie niepokój w twoich jelitach (one nadal nie poradziły sobie z tymi ciasteczkami z kremem, po które powędrowałeś do sklepu nocnego o trzeciej nad ranem). W brzuchu rozpoczyna się rewolucja.


Kac trzygwiazdkowy * * *

Lekki ból głowy. Żołądek ma się gorzej niż kiepsko. Twoja produktywność w skali od 1 do 10 równa się 0. Kiedy przechodzi obok ciebie jakakolwiek kobieta, masz mdłości, bo zapach jej perfum przypomina ci te kolorowe koktajle, które wypiłeś w ramach zakładu z kumplami. Czułbyś się znacznie lepiej, gdybyś był w domu, leżał w łóżku i oglądał powtórki w TV. Wypiłeś cztery kubki kawy, dużą butelkę wody mineralnej, trzy sprite'y i colę - a ani razu nie sikałeś.

Kac czterogwiazdkowy * * * *

Życie jest do dupy. Łeb cię nawala. Nie możesz mówić szybko, bo grozi to niekontrolowanym pawiem. Szef napadł na ciebie za spóźnienie i nagadał ci, że śmierdzisz wódą. Starałeś się ładnie ubrać, ale to na nic, bo nie da się ukryć, że ogoliłeś twarz tylko z jednej strony. W przypadku kobiet - makijaż wygląda, jakbyś go nałożyła podczas jazdy kolejką górską w wesołym miasteczku. Oczy masz tak przekrwione, że trudno rozpoznać kolor tęczówek. Bolą cię nawet włosy. Zwieracz wykazuje znaczną nadpobudliwość - ma coś w rodzaju spazmów i biada każdemu, kto odważy się tuż po tobie skorzystać z tej samej kabiny.


Kac pięciogwiazdkowy * * * * *

W głowie bije ci drugie serce. Jego odgłos wkurza kolegę przy sąsiednim biurku. Z porów w twojej skórze wydobywają się opary wódki, od których kręci ci się w głowie. W kącikach ust masz zaschniętą pastę do zębów - ślad po nieudanej porannej próbie pozbycia się tego, co pozostawiła ci w nocy wróżka-śmierdziuszka. Twój organizm utracił zdolność wytwarzania śliny i krztusisz się własnym językiem. Nie masz najbledszego pojęcia, kim do diabła był ten obcy człowiek, którego rano znalazłeś nieprzytomnego w swoim łóżku. Każda próba skorzystania z toalety przypomina uruchomienie miotacza płomieni, ewentualnie węża strażackiego, z którego wydobywa się cuchnąca alkoholem ciecz. Słowo "umrzeć" brzmi w twoich uszach jak najpiękniejsza muzyka.

źródło: http://www.playback.pl/ht411-kac-i-jego-odmiany.htm
Alkohole-domowe.com - Przepisy, wiedza, forum
Alkohole-domowe.pl - Zakupy, asortyment, zaopatrzenie
koncentraty wina
Awatar użytkownika

Kucyk
1700
Posty: 1704
Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Odmiany KACa

Post autor: Kucyk »

Kac pięcio-i-pół-gwiazdkowy * * * * * ‘

Budzisz się w „opakowaniu” (ubraniu). Czujesz, że twój organizm gnije. Przez resztki połączeń neuronowych dobiera do ciebie informacja, że być może organizm twój pomylił odbytnicę z przełykiem i stąd taki smak w ustach. O fakcie gnicia uświadamia cię też fakt powąchania niewinnego, malutkiego jak ziarenko grochu bączka, który mimowolnie pyknął ci ze zwieracza. Z fetorem z przewodu pokarmowego walczy o lepsze odór z twych skarpet, w których spałeś. Są one sztywne i walą tak niemiłosiernie, że kwestie życia i śmierci o których mówiono przy kacu pięciogwiazdkowym, pozostają nieważne. Nawet wiatr hulający (okna nie wiesz czemu są otwarte na oścież, choć to środek zimy) po zarzyganym pokoju nie jest w stanie przewietrzyć owych aromatów. W kiblu przez zielonożółte opary które wydziela twoje ciało widzisz niemal brązową strugę moczu, która ma gęstość miodu. Ból głowy jest nieopisany. Wydaje ci się, że w twym mózgu w wielkiej stalowej misie z każdym ruchem głowy przetacza się ogromna kamienna kula. Nic cię nie obchodzi: jaki jest dzień, pora roku, czy godzina. Nie modlisz się do swego boga o szybszą śmierć bo masz wrażenie, że smród twego gnijącego organizmu już dawno go zabił. Odpływasz w nicość zamykając powieki, pod którymi wydaje ci się że jest tylko żwir. Czas i pozostałe trzy wymiary nie istnieją. W twym mózgu jest tylko fetor i kamienna kula która znów zatacza kolejny krąg w wielkiej misie...



żródło: doświadczenie własne

endriu1985
10
Posty: 14
Rejestracja: czwartek, 9 gru 2010, 00:47
Re: Odmiany KACa

Post autor: endriu1985 »

Kac morderca nie ma serca :!:
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Odmiany KACa

Post autor: rozrywek »

Kac Pięciogwiazdkowy i 3/4

Moje ślepia otwierają się bardzo wolno, próbuję siłą woli rozmazać mgłę, która przesłania mi widok na dalszy plan, słyszę ogromny łoskot przelatującego helikoptera z Vietnamskimi komandosami, tak! to zabłąkany komar wleciał przez okno, okno...hmmm przez rozbitą szybę balkonową. Próbuję uświadomić sobie gdzie jestem, ślepia błądzą mętnie usiłując rozpoznać przedmioty. Umysł walczy, usiłuje raczej nawiązać kontakt z resztą organizmu. Głowa ważąca 2 tony próbuje podnieść się o milimetr, oczy, raczej gały, wielkości orzechów włoskich wypadają niemalże z oczodołów, jakby olbrzymi siłownik wypychał je od środka, usta.. spierzchnięte obydwie wargi sklejone na stałe do siebie, w środku kawał drewna, twardy, gorzki, sztywny jak pal Azji, nieeeee, to język, w nienaturalny sposób wygięty w kabłąk, przyklejony do górnej części gardła.
Zaczynam rozpoznawać przedmioty, nagle... widzę obraz, zwyczajny widoczek, drzewa ,rzeczka, dokładnie 15 poprawnie działających komórek zaczyna zabijać się o siebie w poszukiwaniu treści. 15 z 150 milionów!!! cóż od czegoś trzeba zacząć. Próbuję wrócić myślami do poprzedniego dnia, godziny 15 kiedy szedłem do Jurka na urodziny, Jurek nie ma obrazów na ścianach. Nagle zupełnie nieoczekiwanie wyskakuje ci paw, obrzydliwy monstrualnie wielki zielono-żółty paw, czujesz jak własna dupa zostaje wessana do środka, paw wyszedł gładko, jeszcze tylko pawi ogon, spierzchnięte wargi brutalnie przez pawia oderwane od siebie, odczuwają ból jak murzyńska niewolnica rodząca ośmio kilogramowe murzyniątko, trzewia wyrywane na zewnątrz rozrywają ci gardło, próbujesz rzygać, wstrząsane spazmami ciało usiłuje wyrzygać niebyt, kołek językiem zwany nawilżony pawiem jak dziewica przed pierwszym stosunkiem, wreszcie odrywa się od gardła, ból, ulga, nicość marność, błagasz żołądek o jeszcze odrobinę rzygowin, próżne błaganie, usta rozwarte jak pisklę w gnieździe czekające na matkę z jedzeniem. Spazmy mijają, ciało pobudzone pawiem zaczyna budzić poszczególne kończyny, nagle........ coś szemrze, zaczyna pukać, najpierw powoli miarowo, zaczyna stopniować, mocniej, szybciej i mocniej. Dociera do ciebie straszliwa prawda, szatański perkusista stopniuje ból, przejściówka,stopa, kocioł, znowu przejściówka i stopa, łup,łup, łup, tył głowy miażdzony uderzeniem nie przeczuwa najgorszego, perkusista się rozgrzewa, łup,łup, jeb, łup, jeb..jeb............ i przychodzi... wielki jak stodoła młotkowy, Młotowy bardziej, zaczyna grać, szatańska Kac Orchestra,
Młotowy, w akcyzowym garniaku Diora, dyrektor regionalny Polmosu na wschodnią Polskę …..
z 14-to funtowym sledgehammerem w akcyzowej łapie zaczyna. Nie, nie grać, nie stukać, zaczyna napierdalać, jak Lars Urlich w „One” łubudubudub, łubudubudub, łubudubudub,
potężnie miarowo i jednostajnie, łubudubudub, oczy nienaturalnie wytrzeszczone usiłują wyskoczyć. Nagłym zdecydowanym ruchem przewracasz ciało na bok prowokując pawia, bydlę, niewdzięczne ptaszysko, nie wychodzi, pusty zbuntowany żołądek w desperackim ścisku wydala resztki soków, odrobina, maluteńki kilonek białożółtej piany.
Odwracam się ze wstrętem na drugą stronę……krew, calutki materac pokryty zakrzepłą krwią, brązowo krwawe ślady, wyostrzony wzrok sięga dna.. dokładnie końca łóżka, kobieta!!! Naga!!! nieforemna dupka w embrionalnej pozycji, półdupek zakryty pomiętym prześcieradłem, krwawe wybroczyny wszędzie. Zimny pot oblewa ci twarz, przez prącie przechodzi skurcz, kalecząc połączenia neuronów.
Akcyzowemu Młotkowemu młot wypada z ręki, nastaje cisza, cisza tak straszliwie cicha że aż pełna krzyku, morderstwo!!!!!!!!!!!!!!zabiłem człowieka!!! Kobietę znaczy….
W ustach czujesz jak nagle po Hiroshimie atomowy grzyb wysusza wszystko, implozja exploduje niwecząc teorie niemieckich fizyków na proch.
150 milionów komórek brutalnie pobudzone, zaczynają mnożyć następne, samozwańczy oddział komórko-kamikaze rozbijających się o czerep….
Rozpaczliwym gestem desperacji wybiegam przez wyrwane z futryn drzwi w poszukiwaniu kibla, obijając się o ściany, w nieznanym domu intuicyjnie blisko wyjścia….jest, kibel, klop łazienka, bezpardonowo ładujesz się do zlewu, umysł niezdecydowany wydaje sprzeczne decyzje, jest!!!!!
Jest kurek od kranu, odkręcasz, plastikowe chińskie badziewie kręci się wokół, rozpaczliwym gestem odkręcasz gorącą wodę, kurek zostaje ci w dłoni, pierdolona Chińszczyzna, burza mózgów , alternatywy, 1,2,3 spłuczka, spłuczka montowana w ścianie, niech to szlag, Alternatywa 4, zawsze dobra, polska. Wanna!!!!zrywam kotarę, boshe! Leży człowiek, nagi, obejmujący kosz na śmieci leży człowiek…..
Mężczyzna znaczy……
Odkręcam wodę i chłepcę, żłopie, piję, ciśnienie słabe, próbuję siorbać, wciągać prosto ze słuchawki do ust, życiodajny, wspaniały, boski płyn, żołądek w nadprogramowym rozciągnięciu skurcza się spazmatycznie, puszczam pawia prosto na dupę śpiącego w wannie mężczyzny, Niezrozumiały gest odgania nieznanego sprawcę, ręka zaciąga na siebie zerwaną kotarę, mężczyzna zasypia, wypijam 3 litry płynu, zakręcam wodę. Próbuję otrzeć twarz, coś się rozmazuje, sięgam policzka…rozcieram w palcach maź.. w palcach…. Jak gówno z ketchupem, wącham palce… zapach ostry ciężki do zlokalizowania, podnosząc głowę spoglądam niechcący w lustro boshe!!! Cała morda, pysk, usta, wszystko usmarowane gównoketchupowym glajchowym shitem, z brody wisi brązowy glut..
Człowiek!!!!! Kobieta znaczy… martwa postać w morzu brudnej pościeli wraca obuchem jak cyklon Tracy. Morderstwo!!!!
Burza w mózgu powraca, momentalnie trzeźwieję próbując odnaleźć myśli, rozpoznaję mężczyznę w wannie, Jurek! Światełko w tunelu.. Jurek,Jerzyk Juruś, morda moja.
Chwiejnym krokiem skazańca wracam azymutem wstecznym do pokoju, leży kobieta, naga, w samych szpilkach, tandetnych cholernych szpilkach, rude włosy zmierzwione w nieładzie zakrywają twarz, drżącą ręką dotykam jej ciała, w samczym instynkcie dotykam piersi, nie szyi, piersi, oddycha, miarowo piskliwie oddycha, jest dobrze, nie będzie sprawy, sądu, nastaw gotowy, sklarowany, jutro na rurki, nie mógłbym pójść siedzieć, kto by się tym zajął, Jurek miał przywieść śliwek z Zalesia…..
Kataklizm, organizm zaczyna dopominać się o swoje. Alkohol!!! Gdzie jest flaszka?
Lekarzu lecz się sam, pacjentka potem.. Martinii.. jest flaszka!!! Na podłodze leży butelka w niej około szklaneczki przepysznego badziewia, otwarta, bez nakrętki, biorę spory łyk, nagle bez zapowiedzi wyskakuje mi ziołowy paw, szybki wermutowy pawiowy pisklak, przynosi ulge, ukojenie. Następny łyk, nagle olśnienie, butelki po wódce porozstawiane w nieładzie, pośród zeschniętych kanapek. 150 milionów komórek pracuje jak zmutowane Czernobylskie T3 walczące o resztki cukrowego pokarmu.
Jest salaterka, resztka chipsów, wytrzącham okruszki, drżącymi rękami wkładam wszystkie butelki, cóż za bukiet, klinowy butelkowy bukiet, alkohol spływa,pluje, kapie,sączy się leniwie, jak zdestabilizowana kolumna Vm. Nareszcie klin, siorbiąc głośno wysączam najdrobniejszą kropelkę płynu.
Teraz rozmnożone 300 milionów komórek idzie ostro jak cukrówka na koncentracie.
Żyję!!!! Jupijajej ju madafaker Żyję!!!! Ech… aleś ty „Rozrywkowy”
Pomroczność jasna wyjaśniła mi całą gołodupną prawdę…
Odsłaniam rude kosmyki, to nieźle daliśmy czadu……..siostra mojej narzeczonej…………….. Mariolka.
Jak mówiła „ oj weź.lepiej nie….. Indianie do mnie przyjechali” to myślałem że wycieczka z Peru… przecież pracuje w Orbisie……………

Czas na morał:
Takie są skutki picia sklepowej wódki
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............

lisek007
30
Posty: 39
Rejestracja: piątek, 7 maja 2010, 15:15
Krótko o sobie: Lubię to co naturalne.
Ulubiony Alkohol: darmowy ;)
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Odmiany KACa

Post autor: lisek007 »

@rozrywek :D

Jednym słowem 5+, tylko klin.

6 i wyżej to już moralniak.
Awatar użytkownika

Kerry
150
Posty: 154
Rejestracja: czwartek, 25 mar 2010, 13:22
Krótko o sobie: Nie do końca poważnie ;)
Ulubiony Alkohol: Łycha :>
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Silesia Inferior
Otrzymał podziękowanie: 3 razy
Re: Odmiany KACa

Post autor: Kerry »

Kucyk, rozrywek... aż się spociłem...
Pozdrawiam,
Kerry
omnia mea mecum porto
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Odmiany KACa

Post autor: rozrywek »

Kac pięciogwiazdkowy i 3/4

Kac part tu

Siadam na brzegu łóżka, ciało jak po hiszpańskiej inkwizycji przeżywa najgorsze, odzywa się wielki Młotowy, zdejmuje garniak i podwija rękawy….odstawia sledge w kąt………..boshe zaczyna się znowu.
W jego pazernych akcyzowych łapskach pojawiają się dwa mniejsze.
Pierdolnięcie jest tak potężne, AC/DC może marzyć o takim wzmacniaczu, tył głowy przechodzi ostry pulsujący ból, następuje dalszy ciąg szatańskiej Orchestry, dwa w tył, jedno w żołądek, jeb,jeb, łup.
jeb,jeb, łup, ostro i systematycznie robią ci z potylicy miazge, żołądek wariuje, próbuje uciec przed ciosami, na krawędzi łóżka siedząc nie jestem stanie ruszyć paznokciem, skulony wpół czekam na koniec,
firana w wybitym oknie faluje złowieszczo, nadchodzą………..

dwa małe skurwiałe krasnoludki, malutkie diabełki ze skarbówki, koledzy Młotowego, pocieszne tanie garniturki, żałosne skarbowe mordy.
Jeden bez pytania włazi przez odbyt i kieruje się na północ, zatrzymuje się w brzuchu, zakłada wrotki zaczyna się kręcić, drugi przez oko ładuje się do mózgu, rozpiera się nóżkami i zaczyna przeć, Młotowy napierdala z zewnątrz, diabełki od środka. Mózg wariuje, sprzeczne sygnały kłócą się o pierwszeństwo zadawania bólu.
Łup jeb, i bach, diabełek kopie cię od środka po oczach, muszę coś zrobić, kurwaaaa nie wytrzymam.
Wbijam się z powrotem do łazienki, mumin uśmiechnięty czeka. Prysznic woda, napełniam żołądek i mumin, parę łyków i rzygnięcie, zmuszam się do wypłukania żołądka ze śmieci, orkiestra gra, nie zwracam uwagi, musze działać!!!
Jurek!!! Budź się.
Słuchawka z mumina ląduje na ciało Jerzyka. Zrywa się biedaczysko, trzęsący z zimna wyskakuje z wanny, przekrwione oczy, łypiące na mnie wrogo, wybiegam z kibla do pokoju, wracam natychmiast z resztą Martini, spojrzenie jak psiaka który czekał na pana cały dzień przynosi ulgę.
Jurek wychyla resztkę płynu. Siada na kiblu. Duma, kiwając się duma.
Wstaje owija się ręcznikiem i prowadzi mnie do salonu. Zrzuca resztki pościeli z kanapy i siadamy.
Opowiadam rudym kociaku, Jurek uśmiecha się, ech Bloody Mary.
Krwawa…………..Mary Mariolka, ile przebiegłości i bólu w tych słowach. Obrzydliwość i podłość ludzka nie zna granic.
Otwierają się drzwi, wchodzi ona. Kapelusz, poncho, śliczna opalona dziewczyna…..koleżanka Mary z pracy z Orbisu……….
Chłopcy zaraz wam zrobię kanapki. Z najwspanialszym uśmiechem stawia dwa piwa i szczeniaka absolwenta za stoliczku.
Psyyk, Psyyk żłopiemy z rozkoszą chłodny płyn, po minucie jest po wszystkim, otwieram szczeniaka, rozlewam do szklanek..Jurek na pół? On kiwa głową potakująco.
Wychylamy po pół porcji akcyzowego badziewia, Wielki młotkowy przytępia uderzenia, szatańskie krasnale też jakby zwolniły, następne pół…ciach i po sprawie.
Zaczynam rozglądać się po salonie, z zaciekawieniem gdzie skąd i jak się tu znalazłem, Peruwiańska piękność tłucze się wesoło po kuchni.

Zrywam się niespodziewanie i wybiegam do kibla, paw, długi głośny przynoszący ulgę paw. Ocieram usta wstaję.
Pawik, pawiczek, malutkie pisklaki wyskakują co chwila na wolnośc.
Siadam na kiblu, czeka mnie jeszcze jedno ciężkie zadanie, Kac-kupa.
Krecik wystawia ciekawie główkę na świat, tylko jemu jest teraz wesoło, idzie, idzie, ostry przeszywający smród wypełnia powietrze natychmiast.
Niemożliwy do opisania odór, średniowieczna zgnilizna rozkładających się trupów jest przy tym poezją. Amoniak, kwas, parwowiroza, murzyńska chata, Francuski pleśniowy wszystko na raz.Puszczam wodę, i jeszcze i jeszcze raz.
Wychodzę z łazienki, wracam do salonu.

Jurek tłumaczy dlaczego pękła szyba w pokoju, wstawimy zapłacimy,, ściemnia niemiłosiernie o potknięciu się o pluszowego misia i nieszczęśliwym wypadku, kiwam głową nie odzywając się.
Nareszcie dziewczyna odchodzi.
Jurek……..umieram……..ratuj.
Łapie za telefon i wychodzi z pokoju, wraca po chwili.

Na stole pojawia się kawa, zapach łagodzi odór kackupy który wciąż ze mną jest.
Dziewczyna z kanapkami siada przy nas, obserwuje mnie rozmawiając o niczym z jerzykiem.

Pukanie do drzwi…..wchodzi……….Janusz!!!!!!!!
Na litość boską wchodzi Janek. Włosy nie związane w lekkim nieładzie,
Szatański uśmiech w moim kierunku mówi wszystko……Krwawa Mariolka, Jerzyk się pochwalił.
Nienawidzę świata i ich obu tym bardziej, Janek wyciąga języki oblizuje wargi cmokając głośno, Nienawidzę go jeszcze bardziej. Uśmiechają się pod nosem diabelsko mlaskając.
Będę miał jechane do końca dni moich.

Cud…..stawia plecak na podłodze, otwiera i wyciąga flaszkę, natychmiast rozpoznaję butlę starego typu.
Jestem uratowany!!!!! Aleluja.
Odkorkowana butla roztacza aromat, nozdrza łapczywie wciągają śliwkowy bukiet.
Napełnione szklanki, dwie, Janek podjechał wozem nas ratować, flaszkę wozi zawsze…..zamiast gaśnicy….

Niebo otwiera się dla mnie otworem, Wielki Acyzowy znika natychmiast w niemym krzyku, małe jego pieski skarbowe nikną z prędkością światła.
Wspaniały, 60voltowy płyn spływa do gardła przynosząc rozkosz jaką nie można sobie wyobrazić nawet w snach, Chłopaki mlaskają głośno, udając rozmowę dwóch francuzów, wściekły ale w siódmym niebie wybaczam im to wspaniałomyślnie.
Szklanica druga, Janek musi wracać, miał przerwę w pracy, wchodzi Mariolka, Mary, Krwawa jak cholera, wściekła jak zraniony Tyranozaur, siada naprzeciw, mrożący wzrok przeszywa mnie do szpiku kości…………………………………………..


Morał:

Takie są skutki picia sklepowej wódki
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

pokrec
1850
Posty: 1896
Rejestracja: środa, 4 lut 2009, 23:18
Krótko o sobie: Lekko ześwirowany.
Ulubiony Alkohol: śliwki i jabłuszka, rzecz jasna. I wisienki...
Status Alkoholowy: Konstruktor
Lokalizacja: Droga Mleczna, Lokalna Grupa Galaktyk
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 78 razy
Re: Odmiany KACa

Post autor: pokrec »

Jeśli czujesz następnego dnia szklankę wódki wypitą wieczorem, to była to na pewno Finlandia. To z własnego doświadczenia.
A kac, który oduczył mnie picia skutkującego podwójnym widzeniem wyglądał tak, że cokolwiek nie wypiłem, kwasne, czy słodkie, kończyło się wymiotowaniem krwią. Oczywiście byłem totalnie chory i niezdolny do niczego przez cały dzień. Od tamtego czasu piję tyle, że wiem, że nastepnego dnia tego nie poczuję i obudzę się normalnie, rześko i bezproblemowo.
ポーランド語が書けますちょっと。
得意は満月の仕業の酒です。
Spécialité: Chateau de Garage, serie: La Lune Pleine
Lux Lunae luceat nos!
Disclaimer: Moje uczestnictwo w tym forum ma charakter czysto edukacyjno poznawczy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „KAC”