Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Problemy technologiczne związane z uzyskaniem dobrego zacieru: niewłaściwy przebieg fermentacji, zakażenia nastawów, klarowanie...
Awatar użytkownika

Autor tematu
Kucyk
1700
Posty: 1704
Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Otrzymał podziękowanie: 157 razy

Post autor: Kucyk »

Człowiek popełnia błędy. Człowiek uczy się na błędach. Sęk w tym, że tego pierwszego trzeba unikać, zaś co do drugiego, to najlepiej uczyć się na błędach cudzych.
Opiszę jak kilka razy spier... produkt, abyś mógł, drogi Bimbronauto, nie popełnić podobnego błędu w swojej produkcji. Wszystkich zachęcam do przedstawienia swoich porażek, jeśli takie nastąpiły. A może bimber nie wyszedł Ci i nie wiesz czemu? Napisz, fachowe Bimbrogrono na pewno spróbuje coś poradzić...!
promocja
Awatar użytkownika

Autor tematu
Kucyk
1700
Posty: 1704
Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: Kucyk »

1. Smród zgniłych jaj.

Było to tak: kupiłem 50kg rodzynek, namoczyłem je we wrzącej wodzie, przez maszynę do mięsa przepuściłem i sru do balonów! Wszystko fermentowało fest 2 tygodnie, potem zaczęło się dofermentowanie i rodzyny opadły. Po ponad miesiącu do kotła zawartość gąsiorów poszła. Ciecz ściągałem rurką i grzałem bezpośrednio na gazie, osobno towar z dna - na łaźni wodnej. Oba bimbry, pomimo trzykrotnej destylacji śmierdziały zgniłym jajem, z różnicą, że ten z fusów zwalał smrodem z nóg. Efekt: wszystko do klopa poszło.
Przyczyna: DZIAD ze mnie!!! Zamiast po 2 tygodniach wszystko przecedzić i dofermentować tylko płyn, ja chciałem być chytry i zostawiłem fusy - bo jeszcze może coś tam sfermentuje i będzie 3 krople więcej gorzały. Fusy były bardzo rozdrobnione maszyną (DZIAD po raz drugi – będą drobniejsze, to „lepiej” oddadzą dobroć którą kryją - myślałem) więc się na dnie zbiły i zaszła w nich fermentacja. Tylko nie alkoholowa, a gnilna, stąd ten siarkowodór!!!
Rada: jak robisz zacier, to usuń farfocle możliwie szybko, gdy widzisz już, że pierwsza, najbardziej burzliwa, faza fermentacji się kończy i nie bądź dziadem, bo będziesz z taką samą miną jaką ja miałem lał spiryt do porcelanowego Mumina.

2. Smród zgniłych jajek bis.

Było to tak: drylowałem wiśnie, łapy już mi odmawiały współpracy, była późna noc, jutro do pracy trzeba wstać itp. Około 15 kg wiśni zostało w worku plasticzanym. Na drugi dzień się nie chciało drylować, na trzeci też. Mi się nie chciało, jednak Słońce ogrzewało czarny, zamknięty worek systematycznie. Czwartego dnia zajrzałem do worka, i poczułem, że jednak wisienki gniją. Barwa co poniektórych stała się brązowa. Ale ja stwierdziłem, że na zacier się nadają, więc wsypałem je jak były do balonu, wraz z wodą, cukrem i drożdżami. Fermentowało to miesiąc i po destylacji towar do sracza wylałem, bo cuchną zgnilizną. Cukier, gaz i robota poszła w kanał.
Przyczyna: NIERÓB ze mnie!! Po pierwsze, nie wydrylowałem wiśni, bo mi się nie chciało. Po drugie mogłem je do lodówy schować, a nie w worze na słońcu zostawiać. Po trzecie, jak były zgniłe, to przebrać je mogłem, albo wypieprzyć na kompost (DZIAD się odezwał). Po czwarte, jakbym je zmiażdżył przed wrzuceniem do balonu, to może by jeszcze jakoś fermentacja wstrzymała gnicie, a tak, to po miesiącu w balonie pływały brązowe owoce, po których nie było widać, że są naruszone fermentacją, zaś kolor nawiązywał do aromatu, jaki wydawały, znaczy woni zdrowej, świeżej kupy.
Rada: Z zacieru na np. gnijących jabłkach danych wraz ze ślimakami, nastawionego w zardzewiałej beczce po deszczówce, z utopionym szczurem w środku, destylowanego w kanistrze po ropie niestety nie otrzymasz, choćbyś się zesrał, dobrego produktu.
Staraj się, Bracie! Staraj się w swych działaniach być dokładny, czysty, staranny, słowem być PROFESJONALISTĄ! A przede wszystkim staraj się samego siebie nie oszukiwać, że owoce wcale nie są spleśniałe, że same się w zacierze rozpuszczą, że pojemnik jest prawie czysty itp.

3. Smród acetonu.

Było to tak: kupiłem 40kg suszonych moreli, namoczyłem je we wrzącej wodzie, przez maszynę do mięsa przepuściłem i sru do balonów! Wszystko fermentowało wyjątkowo opornie 2 tygodnie. I drożdże dodawałem, i pożywkę, i cukier, i kwasek, i witaminę B, i grzałem, i przytulałem, i... itd. Ciągle zacier byle jak pracował. Po destylacji raz, drugi i trzeci produkt walił acetonem tak, że nic nie pomogło i znów kibel maił balangę. Po kilku miesiącach doszedłem co było przyczyną...
Przyczyna: DUREŃ ze mnie!! Suszone owoce wyprodukowane były w jakimś Iraku, czy Iranie, nie pamiętam już dokładnie gdzie, w każdym razie w jednym z tych wesołych państw, gdzie jest gorąco i dzieci na ulicach wybuchają. Termin ważności chyba ze 2 lata.
Zadałem sobie pytanie, czy zwykłe suszone np. nasze jabłka przetrwały by 40 stopniowe upały i wilgotność jak w saunie, transport przez tysiące kilometrów, dwa lata leżenia na ladzie sklepowej itp.?
Tak, wytrzymały by, gdyby wprowadzić do ich komórek 50% chemicznych konserwantów! Te owoce to była istna tablica Mendelejewa, stąd ta słaba fermentacja. Drożdże chorując zamieniały cukier na aceton i tyle.
Rada: sprawdź i przemyśl z czego robisz, jeśli to są owoce utrwalone przez suszenie.

mima
700
Posty: 715
Rejestracja: wtorek, 23 wrz 2008, 23:21
Otrzymał podziękowanie: 23 razy
Kontakt:
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: mima »

I tak drogi kolego - powiedziałeś nam głośno :krzycze: .

Jeżeli dodajecie rodzynek do nastawu, koniecznie dobrze, je
wcześniej umyjcie w gorącej wodzie. Najlepiej kilkakrotnie.
Co ja czynie. Nie zawsze bo ostatnio mnie przymuliło i zapomniałem.
Ale u mnie zacier długo nie pracuje, 2 tyg. to rekord świata.

I mamy chyba też odp. dlaczego trzeba ryż też dobrze przepłukać.
Użytkownik zbanowany od 09.VII.2009r.

Adept999
30
Posty: 49
Rejestracja: środa, 3 wrz 2008, 21:32
Otrzymał podziękowanie: 4 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: Adept999 »

Witam kolegów.
Mój zacier trzyma rodzyny już ponad tydzień i nadal nie opadają. Nie wiem czy ich nie wyłowić żeby oszczędzić sobie kłopotów opisanych powyżej. Co o tym sądzicie?
Praktykuję sztukę bimbrownictwa ;)

mima
700
Posty: 715
Rejestracja: wtorek, 23 wrz 2008, 23:21
Otrzymał podziękowanie: 23 razy
Kontakt:
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: mima »

Rodzynki Ci nigdy nie utoną. Jeżeli chcesz coś zrobić to możesz je porozgniatać, nawet rękami. A wyjmj je dopiero za tydzień.
Na pewno nie zgniją, zapewniam Cię. ;)
Użytkownik zbanowany od 09.VII.2009r.

Adept999
30
Posty: 49
Rejestracja: środa, 3 wrz 2008, 21:32
Otrzymał podziękowanie: 4 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: Adept999 »

Dobrze, tak zrobie, dzięki :) . Chyba pobije Twój rekord świata... ;)
Praktykuję sztukę bimbrownictwa ;)
Awatar użytkownika

Autor tematu
Kucyk
1700
Posty: 1704
Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: Kucyk »

Opisane powyżej przypadki gnicia zacieru dotyczyły rodzynów rozdrobnionych przez maszynkę do mięsa, które utonęły i utworzyły na dnie zwartą warstwę w której miało miejsce gnicie, a nie fermentacja alkoholowa. Co pływa, nie jest nadgniłe, się na dnie nie zbija, jest Twoim przyjacielem (pod warunkiem, że zawiera cukier, bądź aromat dobry)! Spokojnie można rodzynki trzymać do końca fermentacji burzliwej. Później należy cały materiał stały odcedzić, gdyż nic więcej z niego się nie uzyska...

A później kociołek i :pije: :D
Awatar użytkownika

Autor tematu
Kucyk
1700
Posty: 1704
Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: Kucyk »

A teraz opowiem Szanownym Bimbernautom, jak spieprzyłem towar winkiem...

Dwa lata temu kupiłem, zafascynowany oczywiście reklamami, wino o trudnej nazwie Baujolais Nouveu. Okazało się, że ten zachwalany francuski sikacz, to po prostu obrzydliwa alpaga. Nie dało rady wypić. W międzyczasie dojrzał mi zacier rewizyjny, tzn. powstały ze składników uzyskanych w wyniku rewizji spiżarni. Nie było jego dużo, może ze 12 litrów, lecz zapach był wyjątkowo zachęcający: wiśniowe i truskawkowe konfitury pięknie ze sobą współgrały. Przed destylacją coś mnie podkusiło i chlupnąłem to Baujolais do całości. I na tym się skończyło, że destylat, pomimo trzykrotnej destylacji, tak walił tym wińskiem, że w żaden sposób nie można było go smakować :womit: . Tradycyjnie, bez zmrużenia klapy, łyknął go porcelanowy Mumin w łazience...
Morał z tego taki: nie bądź dziad, jak coś śmierdzi i ma wolty, których Ci szkoda, to spraw aby kibel wypił tym „Twoje zdrowie”.
Bo jeśli będziesz chytry i postąpisz jak ja, to stracisz duuużo więcej. Jedna łyżka dziegciu zepsuje smak beczki miodu. Co śmierdzi i po destylacji śmierdzieć będzie...

Pozdrówko dla wszystkich psotników. Janusz

djprezes
50
Posty: 63
Rejestracja: sobota, 3 sty 2009, 18:33
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: djprezes »

Witam,

jestem nowy w temacie, aczkolwiek mam juz kilka eksperymentow za soba. Mam problem ze smrodem siarkowodoru. Mieszam cukier z woda (z kranu przegotowana) dodaje drozdze i zatykam 'rurka z woda'. I co sie dzieje.... nie mija 30min i otwieram a tam smrod siarkowodoru! W czym problem?

pozdr
Przemek
Awatar użytkownika

Calyx
1050
Posty: 1057
Rejestracja: środa, 26 lis 2008, 18:47
Krótko o sobie: Hobbysta :)
Ulubiony Alkohol: kazdy z polki "zrob to sam"
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Lokalizacja: Las nad Pilica
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 158 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: Calyx »

Chyba cos nie do konca tak.
W procesie fermentacji produktem ubocznym jest CO2 czyli dwutlenek wegla.
Nie musi on byc mily w zapachu ale na pewno nie jest to siarkowodor.
Ten problem moze wystepowac dopiero w procesie psocenia a rada na to jest
katalizator z miedzi, ktory nie przepusci smrodkow do psoconego trunku.

Przytocze taka anegdote z browarow piwnych.
Jak wiadomo, ciekawscy calego procesu organizowali "wycieczki"
w celu unaocznienia procesu powstawania piwa.
Jedna z zabaw piwowarow bylo otwieranie kadzi fermentacyjnej
i zaproszenie dam do zajrzenia do srodka.
Zapach i CO2 przyprawialy damy o omdlenia natychmiastowe :D :D :D
a ekipa piwowarow az kucala z radosci.
Moze i prosta rozrywka ale baba nakrywajaca sie nogami
(zwlaszcza w dlugiej kiecce) to musial byc zabawny widok :D

Przemyslawie, pozwol zakonczyc drozdzom proces fermentacji
a pozniej "zagraj na organkach" :D
Brac psotnicza potwierdzi, ze powinno byc OK

Pozdr. Calyx
Kiedy fikam, to jestem grafikiem, kiedy psocę, to jestem psotnikiem :)

djprezes
50
Posty: 63
Rejestracja: sobota, 3 sty 2009, 18:33
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: djprezes »

Witam ponownie.

No i niestety nie jestem zadowolony. Zaznacze na poczatku ze mam tego 60 litrow (gotowego zacieru) z tego przedestylowalem 10 litrow. Jak smierdzialo tak smierdzi. Destylat takze. Nie jest to zapach drozdzy. Siarkowodor... no moze nie do konca, ale ku niemu bym sie najpewniej skladnial - no zbukiem jedzie... Da sie to jakos uratowac?
Jaka przyczyna?

djprezes

longink1
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: longink1 »

Szanowni Koledzy, nie zawinił zacier, tylko sposób destylacji. Jeśli na pot stilu to napewno za ostre grzanie, a w następstwie zarzucanie zacieru do chłodnicy. Jeśli na kolumnie to nie ustabilizowanie tejże, a zatem nie zgranie grzania z refluksem.
Z każdego zacieru, przy prawidłowej destylacji i rektyfikacji uzyskuje się dobry bezzapachowy destylat.
Stosowanie różnych dodatków takich jak; rodzynki, daktyle, przecier pomidorowy, itp.trzeba rozumieć jako pożywki dla drożdży, chyba że w założeniu mamy uzyskanie określonej wódki smakowej, a nie zawsze uzyskamy oczekiwany smak. Lepiej jest zrobić dobry destylat, a następnie z niego wódkę smakową lub czystą.
Wyjątkiem są wódki smakowe owocowe np. śliwowica, calwados itp.
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony sobota, 10 sty 2009, 12:48 przez longink1, łącznie zmieniany 1 raz.

djprezes
50
Posty: 63
Rejestracja: sobota, 3 sty 2009, 18:33
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: djprezes »

Hm, z destylacja wszystko bylo ok, mam 100% szklana aparature i dokladnie widze co sie dzieje, wszystko przebieglo nadwyraz spokojnie.

Zacier smierdzi juz sam w sobie. Produkt po destylacji ma ten sam zapach tylko mniej skoncentrowany (na wierzchu alkohol, a w tle ten smrodek).

Nie uzywalem zadnych rodzynek, zadnych przecierow pomidorowych, no nic tylko woda, cukier i drozdze. Przy drugim eksperymentalnym nastawie, w 5l baniaczku szklanym, ten zapach bylo czuc juz po pol godziny od nastawienia. Osobiscie obstawiam na wode, ew. na drozdze, chociaz z nimi to malo prawdopodobne. Uzywalem drozdzy alkotec 48h.


pozdr
djprezes



PS. Prawdopodobnie jutro bede probowal destylowac ponownie.
Awatar użytkownika

Calyx
1050
Posty: 1057
Rejestracja: środa, 26 lis 2008, 18:47
Krótko o sobie: Hobbysta :)
Ulubiony Alkohol: kazdy z polki "zrob to sam"
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Lokalizacja: Las nad Pilica
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 158 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: Calyx »

djprezes pisze:...Osobiscie obstawiam na wode, ew. na drozdze, chociaz z nimi to malo prawdopodobne. Uzywalem drozdzy alkotec 48h...[...]...Prawdopodobnie jutro bede probowal destylowac ponownie.
Moze byc tak jak Sam odpowiedziales. Nikt autorytatywnie nie stwierdzil, ze winne
jest to, czy to. Moze byc woda. Moga byc tez drozdze.
Zakwaszanie nastawow kwasem siarkowym, tez moze zakonczyc sie
taka przykra wtopa.
Alkotec 48 to kombinacja drozdzy z pozywka o jakims tam skladzie. Mozliwe, ze ona odpowiada za zapach zgnilych jajec.
Jedyne co wiadomo, to za taki efekt odpowiadaja zwiazki siarki (SO2)
tworzace sie w nastawie podczas fermentacji.
Znajomy chemik twierdzi, ze nawet Ph nastawu moze odpowiadac
za takie pojawienie sie zapachow.
Katalizatorem jest miedz, przez ktora przechodza wstepnie pary podczas psocenia.
Nie zaawsze jednak taki sposob mozna zastosowac.
Druga destylacja bedzie rozwiazaniem, tyle ze pierwsza psote nalezy poddac
oczyszczaniu. Mozna nasypac do niej wegla aktywowanego i pozniej
wpuscic drugi raz w rurki, lub przeprowadzic czyszczenie chemia.
Perhydrol lub nadmanganian potasu oraz soda oczyszczona.
Po takich dzialaniach drugie psocenie powinno rozwiazac Twoj problem.

Pozdrawiam
Calyx
Kiedy fikam, to jestem grafikiem, kiedy psocę, to jestem psotnikiem :)

djprezes
50
Posty: 63
Rejestracja: sobota, 3 sty 2009, 18:33
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: djprezes »

Hip hip hurra!!!


Udało się, filtr z węgla działa niezawodnie. Może przy okazji się pochwale jak go zbudowałem. Użyłem dwumetrowej rurki 40mm z PCV, którą pociąłem na części, oraz kolanek 90st. Całość złożyłem w kształcie litery N (no prawie). Rurka która ma swoje ujście w dole, została zaślepiona przedziurawionym korkiem z PCV. Na gorze natomiast zamontowałem zbiornik z miski połączony z rurka za pomocą specjalnej złaczki. Warto dodać ze rurka połączona ze zbiornikiem jest dłuższa o około 20cm od pozostałych, dzięki temu, na zasadzie naczyń połączonych, filtrowana ciecz przepływa najpierw w dół, potem w górę i potem znów w dół. Filtr ma długość efektywna około 230cm (uwzględniając długość kolanek). Wypełniona oczywiście węglem aktywnym. Całość ma wysokość ok 130cm razem z miska-zbiornikiem. Taka forma miniaturyzacji ;)


pozdrawiam
djprezes

longink1
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: longink1 »

Witam, przekonałeś się zapewne Kolego że po prawidłowej destylacji i filtracji, destylat pozbawiony jest "zapachów". Jako ciekawostkę podam że w okresie powojennym, powszechnie stosowano jako pożywkę pomiot ptasi, śmierdział zacier niemiłosiernie, ale wóda nie śmierdziała.
Pozdrawiam longink1.
Awatar użytkownika

demon1122
50
Posty: 74
Rejestracja: poniedziałek, 12 sty 2009, 11:49
Krótko o sobie: Jak mam czas to siedzę i myślę a jak nie mam czasu to tylko siedzę.
Ulubiony Alkohol: od niedawna własny
Status Alkoholowy: Popijacz Okazyjny
Lokalizacja: śląskie, dawniej częstochowskie
Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: demon1122 »

Chciałbym dołączyć się do dyskusji, gdyż mam za sobą swój pierwszy raz i niestety efekt jest dalece niezadowalający. Destylat śmierdzi nieludzko, niby drożdżami ale nie tylko, jest jeszcze jakiś zapach w gatunku zepsutych jaj. Nie wiem czy będzie jakikolwiek efekt po wpuszczeniu tego po prostu jeszcze raz w rurki po rozcieńczeniu wodą, czy konieczne jest użycie węgla, a jeśli tak to gdzie taki węgiel aktywowany się kupuje, widziałem coś takiego w sklepie zoologicznym do akwariów ale nie wiem czy to o taki węgiel chodzi.
pozdrawiam
"...trzeba jeszcze dobry przepis znać, żeby skutek był"

longink1
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: longink1 »

Witam, aby udzielić Ci dobrej odpowiedzi musisz podać jakim sprzętem to robiłeś, a co do zakupu węgla, to poświęć Kolego trochę czasu, poczytaj, tu na forum wszystko jest.
Pozdrawiam longink1.

bogdan
500
Posty: 509
Rejestracja: sobota, 31 sty 2009, 13:44
Krótko o sobie: Jestem dziadkiem lecz nie dziadem
Ulubiony Alkohol: Ten którego jeszcze nie wypiłem
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: bogdan »

A mnie zacier cukrowy już trzeci tydzień pracuje, z tym że pierwszy tydzień było mu zimno bo 18 st.C. w drugim tygodniu temp. podniosłem do 23 st. Dzisiaj ma 25 st. i jest to jego 16 dzień.
Według mnie ładnie pachnie i co, miałbym już zlewać znad osadu?
Nastawiony na drożdżach gorzelnianych Red coś tam chyba Ethanol. Próbowałem smakowo, jest jeszcze słodki, ale moc już też się czuje, no i ładnie pracuje. :hmm:

pozdrawiam Bogdan
Awatar użytkownika

Calyx
1050
Posty: 1057
Rejestracja: środa, 26 lis 2008, 18:47
Krótko o sobie: Hobbysta :)
Ulubiony Alkohol: kazdy z polki "zrob to sam"
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Lokalizacja: Las nad Pilica
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 158 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: Calyx »

demon1122 pisze:...jest jeszcze jakiś zapach w gatunku zepsutych jaj. Nie wiem czy będzie jakikolwiek efekt po wpuszczeniu tego po prostu jeszcze raz w rurki po rozcieńczeniu wodą...[]...gdzie taki węgiel aktywowany się kupuje, widziałem coś takiego w sklepie zoologicznym...[]...czy to o taki węgiel chodzi.
Nie znam orkiestry, z ktorej pierwsza psotna symfonia kapie z zapachem
i smakiem zadowalajacym. Puszczona przez filtr weglowy to juz cos
zupelnie innego :) Spsocenie powtorne (wskazane) i przefiltrowanie to juz mmm...
Odczekanie konkretnego czasu dla czystej psoty lub ulozenie jej
ze smakiem i kolorem debiny TAK!!! O to wlasnie chodzi
Im wiecej psot, tym efekty lepsze, bo doswiadczenie robi swoje.
To specyficzne hobby, wciaga. Jak ktos wpadnie, to do konca.

Acha, wegiel z zoologicznego sie nie nadaje. Hgw co to za granulat.
Poszukaj tematow o weglu na forum (jest ci ich dostatek)
i looknil w http://www.jolajola1.net/activus_c./
(nie mam z ta firma nic wspolnego, po prostu czasem kupuje tam wegiel)
Zreszta na Allegro rowniez zakupisz odpowiedni.

Pozdr. Calyx
Kiedy fikam, to jestem grafikiem, kiedy psocę, to jestem psotnikiem :)
Awatar użytkownika

demon1122
50
Posty: 74
Rejestracja: poniedziałek, 12 sty 2009, 11:49
Krótko o sobie: Jak mam czas to siedzę i myślę a jak nie mam czasu to tylko siedzę.
Ulubiony Alkohol: od niedawna własny
Status Alkoholowy: Popijacz Okazyjny
Lokalizacja: śląskie, dawniej częstochowskie
Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: demon1122 »

Kol Calyx wielkie dzięki za słowa otuchy.
Dzisiaj dolałem trochę wody do pierwszego destylatu i do kotła i..... jak zwykle psotnicza brać miała rację, powtórna destylacja zrobiła swoje i psotna ciecz znacząco poprawiła swoje walory zapachowe. Zaraz idę zrobić karmel i zdegustować otrzymany samogon. Myślę że jak na "mój pierwszy raz" to nie mam się czego wstydzić.
Jeszcze chciałbym prosić o opinie na temat wyników ilościowych, otóż w balonie 15 litrowym zrobiłem zacier w sposób następujący:
12l wody
5kg cukru
40dkg grochu
słoiczek koncentratu pomidorowego
5dkg drożdży babuni
stało to 16 dni, po drugim paleniu otrzymałem 1.5L spirytusu ponad 90% i 300ml ok 85%
no i nie wiem czy to dobre ilości czy coś da się poprawić
Aha do wtórnej destylacji dolałem tylko litr wody do całego destylatu z pierwszego tłoczenia a było tego 2.5 litra
pzdr
"...trzeba jeszcze dobry przepis znać, żeby skutek był"
Awatar użytkownika

demon1122
50
Posty: 74
Rejestracja: poniedziałek, 12 sty 2009, 11:49
Krótko o sobie: Jak mam czas to siedzę i myślę a jak nie mam czasu to tylko siedzę.
Ulubiony Alkohol: od niedawna własny
Status Alkoholowy: Popijacz Okazyjny
Lokalizacja: śląskie, dawniej częstochowskie
Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: demon1122 »

Witam ponownie
Chciałbym się podzielić swoimi obserwacjami, jakie dzisiaj miałem okazję poczynić. Od mojego "pierwszego razu" upłynęło już kilkadziesiąt litrów zacieru a destylatowi towarzyszył zawsze ten sam paskudny zapach zbuków. Niedawno rozmawiałem z kolegą, który psoci na zwykłym garnku z kawałkiem rurki miedzianej i zwykłą, szklaną chłodnicą, wszystko połączone wężykiem ze sklepu motoryzacyjnego. Sprzęcik na moje amatorskie oko wygląda raczej słabo, ale co ciekawe twierdzi on, że nie zna w ogóle problemu smrodu jajec.
Pomyślałem sobie :dupa: , nie możliwe. Potem pomyślałem, że może moja woda ze studni jest jakaś trefna i to ona odpowiada za owy zapach, aby rozwiać wątpliwości "pożyczyłem" mu 15 litrów zacieru. I co???... I jajco, a raczej ich brak tzn. żadnego smrodu nie stwierdził, ot tak jak zwykle czyli wszystko OK.
Jedynym "słabym punktem" mojej aparatury, co do którego miałem od początku wątpliwości są... zmywaki :idea:. Dzisiaj postanowiłem sprawdzić jak będzie przebiegać destylacja bez wypełnienia kolumny, efekt mnie powalił, tzn. zero smrodu zbuków.
...... Jeśli jeszcze ktoś to czyta, to moje pytanie brzmi "jak to jest k..wa możliwe", skoro dotąd czytałem że owy smród powstaje podczas fermentacji, okazuje się że jednak nie zupełnie jest to prawda.
Poradźcie koledzy co z tym dalej zrobić. Zmywaki były opatrzone napisem "że stali nierdzewnej", oczywiście magnes jak najbardziej przyciągał ową nierdzewkę.
...... Jedyna różnica w procesie destylacji przy użyciu pustej kolumny polega na tym, że max woltaż skroplin to 85% i temp w kolumnie ciągle waha się. Czy ktoś już zetknął się z taką sytuacją, czy winne są wyłącznie zmywaki, czy może siarkowodór powstaje właśnie w momencie ponownego odparowania skroplin na wypełnieniu?? Sam nie wiem co o tym sądzić, ale wiem na pewno że po wyjęciu zmywaków smrodek zniknął.
pozdrawiam i proszę o radę :help:
"...trzeba jeszcze dobry przepis znać, żeby skutek był"

bogdan
500
Posty: 509
Rejestracja: sobota, 31 sty 2009, 13:44
Krótko o sobie: Jestem dziadkiem lecz nie dziadem
Ulubiony Alkohol: Ten którego jeszcze nie wypiłem
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: bogdan »

Tródno mi to zrozumieć, ja mam (przecież nie tylko ja) zmywaki a smrodka nie mam. Kolumna z wypełnieniem ma za zadanie przede wszyskim usunąć zapachy. Psota z kolumny bez wypełnienia na pewno mam zapach typowy dla bimbru, na pewno lepszy od zgniłych jajec. Kiedyś zdażyło mi się, że miałem ten zapach, przyczyną było to, że jechałem zbyt długo. Teraz węcham co jakiś czas wypsot i jak tylko poczuję to podstawiam inne naczynie, dodam, że zbieram do butelek, które ustawiam w kolejności odbioru. Dotyczy to drugiej destylacji, w pierwszej nie ma to specjalnego znaczenia, choć też nie jadę do końca. Wypracowałem taką metodę, że pilnuję temperatury na kolumnie i zbieram wszystko pow. 90%, nie przekraczam 82 st.C, potem to już tak wolno kapie, że szkoda czasu i energii.
Nie napisałeś, więc nie wiem, czy psociłeś raz czy dwa. Uważam, że w drugiej destylacji zapachu powinieneś się pozbyć.
Jeszcze mała uwaga. Odbiór do butelek, daje możliwość późniejszej kontroli zapachowej tego urobku. Łatwo zorientować się, w którym momencie zaczął się pogon.
Ja podejrzaną butelkę rozcieńczam pół na pół z wodą i wącham. W zozcieńczonej psocie fetor się pogłębia. Jedna flaszka tego świństwa zepsuje całość.
Wszystko co tu napisałem jest oparte na moim skromnym doświadczeniu. Doświadczenie zdobyłem czytając to forum i własną pracą.

pozdrawiam Bogdan
Awatar użytkownika

demon1122
50
Posty: 74
Rejestracja: poniedziałek, 12 sty 2009, 11:49
Krótko o sobie: Jak mam czas to siedzę i myślę a jak nie mam czasu to tylko siedzę.
Ulubiony Alkohol: od niedawna własny
Status Alkoholowy: Popijacz Okazyjny
Lokalizacja: śląskie, dawniej częstochowskie
Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: demon1122 »

bogdan pisze:Nie napisałeś, więc nie wiem, czy psociłeś raz czy dwa. Uważam, że w drugiej destylacji zapachu powinieneś się pozbyć.
Oczywiście cały czas miałem na myśli pierwszą destylację. Zgadza się, że druga eliminuje większość smrodków, tym nie mniej po wyjęciu zmywaków już w pierwszej nie było zapachu siarkowodoru, nawet w końcowej fazie destylacji. Poza tym gdy w kolumnie jest wypełnienie odbieram około 93-94%, a bez wypełnienia maksymalnie 85%, co jest jakimś paradoksem, bo (na chłopski rozum) więcej procentów powinno oznaczać wyższy poziom czystości destylatu, tymczasem jest inaczej. Dzisiaj puściłem w rurki drugi raz psotę "pierwotną", z zastosowaniem siatki miedzianej, oczywiście rezultat przerósł mojej oczekiwania, produkt miał nienaganny aromat, w zasadzie wyczuwalny był jedynie alkohol bez dodatkowych zapachów. Jednak nie daje mi spokoju fakt pojawiania się zapachu zbuków w pierwszym tłoczeniu już przy zawartości 90% alkoholu.
kol Bogdan, napisz proszę jak się zachowują twoje zmywaki w teście z magnesem, być może materiał użyty do ich wytworzenia ma tutaj kluczowe znaczenie.

dziękuję za zainteresowanie moim problemem i pozdrawiam
"...trzeba jeszcze dobry przepis znać, żeby skutek był"

polczan1
5
Posty: 8
Rejestracja: wtorek, 7 kwie 2009, 07:13
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: polczan1 »

Witam wszystkich

Jestem nowicjuszem na forum lecz z bogatym doświadczeniem. Dziadek pędził, ojciec pędził, ja pędzę i tak dalej.
Powody po którym samogon ma zapach nie zadawalający jest mnóstwo:
zacier powinien stać w szklanych naczyniach. Ktoś kiedyś zrobił w jakiś plastiku jechało na kilometr acetonem. Jeśli zaczyn mamy sprawdzony lepiej nie zmieniać radykalnie przepisu tylko stopniowo coś modyfikować. W naczyniu do gotowania nie powinniśmy wlewać aż po brzegi.
Tak naprawdę to jeszcze nie udało mi się wyprodukować śmierdzącej okowitki.
Pozdrawiam
P.S te forum jest super
Awatar użytkownika

kwachu
300
Posty: 305
Rejestracja: wtorek, 23 wrz 2008, 12:02
Krótko o sobie: Jeszcze brzydszy niż dawniej .
Ulubiony Alkohol: RUM
Otrzymał podziękowanie: 12 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: kwachu »

demon1122 pisze: Zmywaki były opatrzone napisem "że stali nierdzewnej", oczywiście magnes jak najbardziej przyciągał ową nierdzewkę. :help:
Witam.
Te "nierdzewne" zmywaki to jakaś chała. Idź do sklepu z magnesem i sprawdzaj zanim kupisz.Nierdzewki magnes nie przyciąga.Miałem ten sam problem ale z rurką kupioną za bezcen i faktycznie magnes jej nie łapie. I pozwolę sobie nie zgodzić się z kolegą polczan1
Ja posiadam fermentatory plastikowe kupione w BRICOMARCHE i nigdy ani wino ani nastawy do dalszej obróbki nie przejmowały od nich zapachów i smaków.No ale jak ktoś fermentuje w beczce po benzynie albo innym badziewiu to musi się spodziewać kichy.
POZDRAWIAM kwachu !

bogdan
500
Posty: 509
Rejestracja: sobota, 31 sty 2009, 13:44
Krótko o sobie: Jestem dziadkiem lecz nie dziadem
Ulubiony Alkohol: Ten którego jeszcze nie wypiłem
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: bogdan »

demon1122 pisze:
Oczywiście cały czas miałem na myśli pierwszą destylację. Zgadza się, że druga eliminuje większość smrodków, tym nie mniej po wyjęciu zmywaków już w pierwszej nie było zapachu siarkowodoru, nawet w końcowej fazie destylacji. Poza tym gdy w kolumnie jest wypełnienie odbieram około 93-94%, a bez wypełnienia maksymalnie 85%, co jest jakimś paradoksem, bo (na chłopski rozum) więcej procentów powinno oznaczać wyższy poziom czystości destylatu, tymczasem jest inaczej. Dzisiaj puściłem w rurki drugi raz psotę "pierwotną", z zastosowaniem siatki miedzianej, oczywiście rezultat przerósł mojej oczekiwania, produkt miał nienaganny aromat, w zasadzie wyczuwalny był jedynie alkohol bez dodatkowych zapachów. Jednak nie daje mi spokoju fakt pojawiania się zapachu zbuków w pierwszym tłoczeniu już przy zawartości 90% alkoholu.
kol Bogdan, napisz proszę jak się zachowują twoje zmywaki w teście z magnesem, być może materiał użyty do ich wytworzenia ma tutaj kluczowe znaczenie.

dziękuję za zainteresowanie moim problemem i pozdrawiam
Więc sam sobie odpowiedziałeś, staraj się odbierać tylko mocny spiretus. Siatka prawdopodobnie pomaga, ja mam wióry Cu. Co do zmywaków, dużo na ten temat myślałem, kombinowałem i miałem wiele zastrzeżeń. Ale powiem tu coś co Ciebie, Kwacha i jeszcze innych kolegów zaskoczy.
Idź do kuchni i zrób test magnesem na nożu kuchennym, który przecież jest też nierdzewny

pozdrawiam Bogdan
Awatar użytkownika

kwachu
300
Posty: 305
Rejestracja: wtorek, 23 wrz 2008, 12:02
Krótko o sobie: Jeszcze brzydszy niż dawniej .
Ulubiony Alkohol: RUM
Otrzymał podziękowanie: 12 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: kwachu »

Witam.
Kolego bogdan .Stal nierdzewna używana do produkcji noży posiada inny skład chemiczny , niż : rury, zmywaki. A to dlatego ,że nóż nie jest obciążany oddziaływaniem tak agresywnego środowiska w jakim muszą pozostawać przez długi okres czasu rury i zmywaki, tak więc stal na klingi noży(nierdzewnych) w swoim składzie posiada większą ilość węgla i żelaza , przez co jest przyciągana przez magnes. Zwiększona zawartośc węgla i żelaza pozwala hartować taką stal , choć nie jet to taka prosta sprawa.Większa ilość C i Fe zmniejsza niestety odporność tych stali ( nożowych) na korozję.
POZDRAWIAM kwachu !

bogdan
500
Posty: 509
Rejestracja: sobota, 31 sty 2009, 13:44
Krótko o sobie: Jestem dziadkiem lecz nie dziadem
Ulubiony Alkohol: Ten którego jeszcze nie wypiłem
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: bogdan »

Tak, kolego Kwachu, to prawda, zresztą gatunków stali nierdzewnej (to jest potoczne określenie) jest znacznie więcej i nierdzewne to nie kwasoodporne, choć kwasoodporne to nierdzewne. :D
Chciałem tylko pokazać, że magnes nie koniecznie jest wskaźnikiem nierdzewności.
Jak wcześniej ktoś zauważył, środowisko naszej psoty nie jest szczególnie agresywne, a co za tym idzie i wymagania sprzętowe nie są wysokie w tym i zmywaki które były przedmiotem rozważań nad że tak powiem "nierdzewnością".
Pozdrawiam Wszystkich Kolegów serdecznie i ŚWIĄTECZNIE.

pozdrawiam Bogdan

mima
700
Posty: 715
Rejestracja: wtorek, 23 wrz 2008, 23:21
Otrzymał podziękowanie: 23 razy
Kontakt:
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: mima »

Z mojego doswiadczenia wiem, że nie ma zmywaków,
których w mniejszym - czy większym stopniu, nie
przyciagał by magnes.

Tak samo dzieje sie z wyrobami ze stali ss.
Jedna przyciaga bardziej, drugą mniej, a inną
wcale. Wiadomo, iż różne są składy tego stopu,
i różne ilości niklu, chromu i stali są ze sobą stapiane.
Użytkownik zbanowany od 09.VII.2009r.

polczan1
5
Posty: 8
Rejestracja: wtorek, 7 kwie 2009, 07:13
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: polczan1 »

Witam

Stal nierdzewna dzieli się na: stal austenityczna, stal ferrytyczna, stal martenzytyczna, stal ferrytyczno-austenityczna. Oczywiście są różne gatunki tych stali w zależności od zawartości pierwiastków. Stal używana do przemysłu spożywczego nie powinna reagować na magnes. Są gatunki które przyciągają magnes, ale najgorsze jest to że kwasówka też jest ściągana z Azji i to jest już gorsza w jakości stal, dużo zawartości siarki i mniej chromu.

Pozdrawiam

arekwroc
30
Posty: 33
Rejestracja: poniedziałek, 6 lis 2017, 00:44
Podziękował: 6 razy
Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: arekwroc »

Dorzucę swoje trzy grosze, jako początkujący:) rozochocony sukcesami z Jessim nastawiłem cukier - w balonie 15l przygotowałem nastaw z połową paczki Moskvy, rodzynkami, żurawiną i suszonymi śliwkami oraz 2-3 dni później w wiadrze 33l zrobiłem z całej paczki Moskvy plus suszone śliwki, morele, rodzynki.
Efekty? Z balona wypsociłem coś o zacnej mocy (2,1 l - 80% po 2 gonach) i ścinającym prawie z nóg, mocnym zapachu czegoś pomiędzy mocnym spirytem a zmywaczem do paznokci (nie acetonem) - 2 razy przez rurki szło i to samo... Aż nos piecze prawie i dech lekko zatyka. Po rozrobieniu do 45 zapach trochę słabnie, ale dalej obcy jakiś i b. szybko odparowuje to dziadostwo... Pewnie śmiertelne nie jest, ale nie wiem czy nie szkoda energi na dalszą walkę...
Z wiaderka natomiast kapie z rurki już przy pierwszym przelocie (kociołek amatorski z kawałkiem rury miedzianej) psota o niebywałych 85% (nic wcześniej przy pierwszym locie nie kapało >75) i zapachu takim, że aż się chce niuchać jeszcze - owocowo bimberkowy zapach gaszący prawie całkiem woń spirytu - coś pięknego, aż myślę czy gonić 2-gi raz!!:)
I tu zagadka - co poszło w balonie nie tak??? Prawie te same składniki itp... Jedyne co przychodzi mi do głowy to ta połowa paczki Moskvy - może pomimo mieszania nie udało się tego zrobić dokładnie i do balona trafiło nie to co trzeba (albo czegoś za mało/za dużo)???

rOjTo
5
Posty: 6
Rejestracja: poniedziałek, 9 lis 2009, 18:58
Krótko o sobie: jestem jaki jestem <faja>
Ulubiony Alkohol: drink :)
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: rOjTo »

Strzelam że sprawa która rozchodzi się o rodzynki, morele czy wiśnie, ma się ni jak do tego co ja robię.
Otóż ja robię zacier na jabłkach które pochodzą z sokowirówki w formie (odpadu) ,(resztek)
wrzucam je do balonu gdzie są już drożdże z cukrem, i potrafi to stać sobie nawet kilka miesięcy, przepuszczam kiedy mi się kończy dobry jamowypalacz. Teraz stało takie coś od września, przepuściłem wczoraj i dzisiaj i piękny aromat oraz smaczny jamowypalacz mi wyszedł.
Nie mogę pojąć dla czego akurat te produkty o których piszesz, tak psują zacier??? :scratch:
Może sprawa ma się ku temu że są to produkty po obróbce przez korporacje, i tracą prawdziwe właściwości zanim trafią na rynek...
Zawierają zbyt dużo chemii, która nie jest przyswajalna dla bakterii powodujących samowypalacz.

Na wiśniach też robiłem takie coś, czereśniach, i nie było żadnego problemu, też stało to dość długo. Przyznam że jeśli nie wydrylowałem to zapach był dziwny i zajeżdżał palącą się pestką, ale w przeciwnym przypadku- wszystko wyszło ekstra..
A czym ogrzewasz destylat? grzałką, czy płomieniem typu gaz? :pije:

Jeśli chodzi o śmierdzący samowypalacz, a taki wychodzi tu
koledze post wyżej, to na Twoim miejscu zamontowałbym 6 odstojników przed spiralą chłodzącą, nie sugerowałbym się tym że 2 odstojniki wystarczą tak jak mawiają inni. Ja robiłem na 1, na 2, na 4, i teraz robię na 6-ściu, i nie zamierzam zmniejszać do np 2, efekt jest zniewalający. Nie przepuszczam niczego 2 razy, a w każdym odstojniku jest co wylewać, uwierz mi, śmierdzi to jak spalony mocz. w Szóstym ostatnim, najbardziej przypomina alkohol i jest tam zbędnego płynu najmniej. Skoro płyn dochodzi do 6 odstojnika, to zapewne na 8 znalazła by się nie jedna nie potrzebna setka smrodu.

Jeśli zaś masz śmierdzący samowypalacz który Ci wyszedł, nic z nim nie zrobisz lepszego jak przepuścisz przez filtr węglowy.
Można kupić gotowy pojemnik na takowy węgiel za cenę po wyżej 100zł np na allegro gdzieś widziałem + kolejne koszty węgla aby go zasypać, a można zrobić sobie samemui kupić tylko węgiel, ja taki zrobiłem i jest gicior :freak:
Węgiel już mam kilka lat, jeśli zaczyna słabo przepuszczać, płuczę go gorącą wodą i wrzucam go do piekarnika na płaską blachę piecze się w 180*
przez 2-3h, a następnie wyciągam suchy i od nowa skory do pracy, nie przepłacając za koszt kolejnego. W żadnym sklepie Ci tego nie powiedzą, bo mają na to popyt. A u mnie metoda ta działa bez problemowo.

Pozdrawiam

arekwroc
30
Posty: 33
Rejestracja: poniedziałek, 6 lis 2017, 00:44
Podziękował: 6 razy
Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: arekwroc »

Suszone owoce rzecz jasna przed dodaniem do nastawu przepłukane wrzątkiem, ale pewnie jakaś część "dobrodziejstw" z fabryki przeszła - jednak tak jak pisałem, do obu dałem suszonych owoców, a tylko jeden dusił zapachem:/ Po dobie w otwartym słoju smrodek złagodniał - jest już średnio wyczuwalny (przy którymś niuchu skojarzył mi się nawet z kliszą filmową:/), ale pomimo ok 45% jest b. ostry. Może puszcze trzeci raz i zobaczę...
Przyszły mi do głowy jeszcze trzy różnice - w śmierdzącym była dodatkowo suszona żurawina (śliwki+żurawina+rodzynki), a w tym który wyszedł rewelacyjny morele (śliwki+morele+rodzynki), poza tym w dobrym suszone owoce po płukaniu chwilkę pogotowałem i wlałem z wywarem oraz to, że pierwszy zlałem z balonu delikatnie znad osadu i po paru godzinach z wiadra ponownie znad odrobiny osadu, a ten drugi zadałem klarowinem i postał 2 albo 3 doby.
Awatar użytkownika

klepa
350
Posty: 397
Rejestracja: wtorek, 22 paź 2013, 10:03
Podziękował: 86 razy
Otrzymał podziękowanie: 177 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: klepa »

Arku Drogi - jeśli czwartą drobniutką różnicą tych dwóch zupełnie identycznych nastawów i identycznych procedur będzie jeszcze to, że przy przepędzaniu tego pierwszego przyspieszyłeś (ew. zupełnie pominąłeś) odcięcie przedgonów, to Twoją zagadkę młodego stażem destylera szłoby jakoś ogarnąć. ;)
rOjTo - są sześciobiegowe skrzynie, sześciocylindrowe silniki i sześciopaki piwa. Czy mógłbyś pokazać sześcioodstojnikowy destylator? :respect:
Awatar użytkownika

orzeszek87
150
Posty: 182
Rejestracja: sobota, 13 wrz 2014, 06:38
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Status Alkoholowy: Winiarz
Podziękował: 3 razy
Otrzymał podziękowanie: 15 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: orzeszek87 »

Boże kochaniutki widzisz i nie grzmisz. :-)
https://www.alkoholeforum.pl

arekwroc
30
Posty: 33
Rejestracja: poniedziałek, 6 lis 2017, 00:44
Podziękował: 6 razy
Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: arekwroc »

klepa pisze:Arku Drogi - jeśli czwartą drobniutką różnicą tych dwóch zupełnie identycznych nastawów i identycznych procedur będzie jeszcze to, że przy przepędzaniu tego pierwszego przyspieszyłeś (ew. zupełnie pominąłeś) odcięcie przedgonów :respect:
Oczywiście, że nie będzie:) Z obu przedgony odcięte nawet bardziej rygorystycznie niż np. przy Jessiem... Ponieważ ciągle obserwuję co i jak, to i procesu też nie przyspieszam bez potrzeby - nawet czasem mam wrażenie, że dałoby radę nieco szybciej/mocniej grzać. Jestem może nowicjuszem, nie ignorantem:) Próbki po parę kropel w obu sprawdzane często na smak/zapach - i w tym pierwszym na całym dystansie był taki chemiczny zapach... Poza tym nigdzie nie pisałem, że "identycznych" - starałem się od pierwszego posta wyszczególnić różnicę, a że coś pominąłem to dopisałem - wzięło się to też stąd, że sam cały czas myślę co to może być i analizuję w pamięci czy coś może jeszcze zrobiłem inaczej. Nastawiając jedno i drugie nie zakładałem, że jedno się uda a drugie nie - więc muszę każdy ruch zapamiętać... Co istotne, zapach obu nastawów był przyjemny przez całą fermentację.

zarazek4
50
Posty: 89
Rejestracja: piątek, 8 sty 2010, 20:33
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Własny
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 25 razy
Otrzymał podziękowanie: 3 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: zarazek4 »

Troszkę już psocę na różnych aparatach , ale sześciopaka też chciałbym zobaczyć.
Dajcie temu destylatowi odetchnąć jakiś czas to będzie pijalny.
Awatar użytkownika

klepa
350
Posty: 397
Rejestracja: wtorek, 22 paź 2013, 10:03
Podziękował: 86 razy
Otrzymał podziękowanie: 177 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: klepa »

arekwroc - nie chce mi się pisać tego, co znacznie bardziej doświadczeni koledzy po stokroć w detalach opisywali już na forum. Uwierz więc na słowo, że jeśli destylat wali zmywaczem do paznokci, to jest to przedgon. Jeśli, jak na dodatek piszesz - to dziadostwo odparowuje, to tym bardziej jest to przedgon. Czemu w pierwszym odpędzie jest, a w drugim nie ma? - nie wiem. Musiałbyś precyzyjnie opisać całą procedurę nastawów i pędzenia. To nie może być tak, że coś napiszesz, potem pytasz, a potem Ci się jeszcze przypomni, że pierwszy poszedł grawitacyjnie, a ten drugi klarowałeś bentonitem. ;) Pokaż też sprzęt, na którym pędzisz, bo "deflegmator" to dość pojemne określenie. Nie próbuj też metody kropelkowej, bo na początku kariery bywa ona wielce zawodna.
Przeleciałem szybko Twoje wpisy i może kulą w płot, ale:
1. Łatwy Kwaśny to nie to samo, co cukrówa (ile tych owoców?) i qqroza potrafi zakryć to, czego susz nie da rady. Susz?
2. Spirytusowa Moskwa to zupełnie inna parafia, niż zbożowe fermiole. Pierwsze mają dawać szybko to, co oczyści się przez rektyfikację. Drugie mają wydobyć nuty zboża i dodać własnych estrów (nawiasem mówiąc - robią to dość nędznie). Jeśli nie masz odpowiedniego sprzętu, to następny nastaw zrób raczej na drożdżach winnych, nie Moskwie.
3. Czy Twoja żurawina (bo domyślam się, że tu widzieć chcesz przyczynę) została czymś spryskana, można byłoby się przekonać poprzez kolejny nastaw. :ok:

A! "Szacun" nie był dla Ciebie. :D

arekwroc
30
Posty: 33
Rejestracja: poniedziałek, 6 lis 2017, 00:44
Podziękował: 6 razy
Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: Tajemnica śmierdzącego samogonu.

Post autor: arekwroc »

klepa pisze: destylat wali zmywaczem do paznokci, to jest to przedgon. Jeśli, jak na dodatek piszesz - to dziadostwo odparowuje, to tym bardziej jest to przedgon
Dzięki za zainteresowanie i wskazówki:) Postało to trochę i lekko przewietrzyło (zniknął ten smród) i puściłem trzeci raz mocno rozwodnione, dzieląc na 300ml odcinki - pierwszy nie do ruszenia smakowo (choć zapach nie taki zły), drugi lepiej ale skoczył z pierwszym jako odkażalnik:), kolejne 3 po rozrobieniu zapachowo ok, a smakowo lekko ostre, pogonów było dość mało - niecałe 300ml (może dlatego że to już 3-ci raz?). W pkt 1-wszym masz na pewno rację, co do 2-giego to podpowiedz mi proszę w takim razie - żeby zrobić domowy bimberek, bez niespodzianek i komplikacji na zwykłym kociołku sugerujesz tego typu nastawy (z dodatkami z suszonych owoców lub bez) robić na np. bayanusach? Ad 3 to jak przejrzałem opakowania to oczywiście śliwki i żurawina zawierały jakieś "dobrodziejstwa" z tablicy Mendelejewa:)
Sporo nauki przede mną jeszcze, ale chęci są więc trzeba iść do przodu:)
Pozdr.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Problemy zacierowe”