Historie zielonki

Dowolne tematy i off-topowe rozmowy. Piszcie tu to na co tylko macie ochotę, luźnie gadki i tak dalej, możecie się powyżywać. :)
Regulamin forum
W tym dziale można rozmawiać na luzie o wielu tematach.

Obowiązuje zakaz poruszania tematów POLITYCZNYCH. Tematy takie będą kasowane lub moderowane.
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy

Post autor: zielonka »

Tu będę umieszczał wszystkie off topy z serialu który piszę w konkursie Jana Okowity
Ostatnio zmieniony niedziela, 22 lis 2015, 00:45 przez zielonka, łącznie zmieniany 1 raz.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
alembiki
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Mam nadzieję że już jutro bedzie co poczytać będzie o Ludwiku
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Taj_pan
30
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 12 cze 2015, 22:54
Krótko o sobie: Lubię dobrze zjeść i wypić, pogadać w dobrym towarzystwie, coś dobrego i nietypowego upichcić, obejrzeć dobry film i napić się przy tym dobrego piwa.
Ulubiony Alkohol: Jasio wędrowniczek
Status Alkoholowy: Piwosz
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: Taj_pan »

Trzeba będzie poprosić Admina, albo moderatora, żeby tutaj umieścił Twoje prace. Tylko nie wiem, jak to będzie, bo przecież prawie wszystkie nadają się na konkurs
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

No tak ale ograniczona jest ilość prac
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Ludwik opis poszerzony

To po prostu postać wręcz niezwykła. Wysoki, w jednej czwartej blondyn w trzech spłowiały nijaki. Miał taką grupkę białych włosów nad czołem po jednej stronie.
Ludwik pochodził ze Słupska, miasta jak już dzisiaj wiemy, ludzi nietuzinkowych.
Miał za sobą jakieś tam nieukończone studia i przebogatą karierę imprezową.
Ludwik uczył nas w brydża grać i regularnie ogrywał w pokera.
Robił to zawsze z uśmiechem który wtedy lubiłem a dopiero dziś wiem że to był uśmiech sadysty. Nie krył się zresztą ze swoim sadyzmem i bardzo mu się podobało że mieszkamy w poniemieckich koszarach. Mówił że jeśli świat ma iść do przodu to one teraz powinny wychować większych sadystów niż byli Niemcy. Znał niemiecki, jak sam mówił perfekcyjnie, i twierdził że kiedyś te koszary jeszcze usłyszą Deutschland uber alles.
Był jednak w odróżnieniu ode mnie z tamtego czasu człowiekiem który znał moc słowa.
Dlatego w obawie żeby nas Niemcy kolejny raz nie zajęli bo przepowiednia się zechce spełnić po prostu wykonał a capella ten szkopski hymn przy otwartych oknach aż echo niosło po ogromnym placu który można obejrzeć tu :
http://fotopolska.eu/464815,foto.html
Ludwik na tyle dobrze grał w pokera, (z jego twarzą i szyderczo-sadystycznym uśmiechem to nie było trudne), że bez obawy o swoją kasę postanowił założyć szkołę dla pokerzystów.
Opowiadał nam co widzimy na twarzy przeciwnika jak ma kartę dobrą a co jak bleffuje i to w zależności od charakteru przeciwnika. Uczył żeby dokonywać niezrozumiałych wymian kart.
Że to się opłaca dla dalszej rozgrywki nawet jak nic nie dostaniesz.
Szybko się wieść rozeszła i pojawił się w drzwiach - szef kompanii.
Ludwik i Zielonka do mnie.
Leziemy no kur…ka będzie problem.
To wy opierniczacie wszystkich w pokera ? No nie to nie jest tak mówi Ludwik my po prostu im pokazujemy co się stanie jak pojadą do nowych jednostek i zaczna grać w karty
Teraz ten wyraz nie ma już takiej mocy ale wtedy szef po prostu JEBNĄŁ śmiechem.
Widziałem że szefo ma jakis inny plan ale nie zdążyłem Ludwika ostrzec choć mieliśmy już umówione sygnały.
Dobra nie zmyślaj Ludwik, ja i tak wiem co chcę, nawet to że chciałeś dzieci dowódcy kompanii podusić.
No to to już nas zglebia totalnie. Patrzymy po sobie i wiemy. Jest kapuś w plutonie.
I za bardzo nie ma gdzie szukać bo stoi w odległości szeptu od nas na apelu.
Po akcji pod tytułem „Szwajcar spier…lamy.” Był apel. I na tym apelu obecne były dzieci dowódcy. Staliśmy w szyku a dowódca opowiadał jakieś teksty o rodzinie ze mu zabieramy bo musi tu przychodzić i nas wychowywać. W pewnym momencie Ludwik szturchnął mnie i mówi: ale cudne te jego blondaski co ? No naprawdę miłe dzieciaczki.
Na co Ludwik - no a jakbym Niemcem był to musiał bym je podusić.
I to po przekłamaniach dotarło do szefa czyli kolo na tyle blisko żeby słyszeć i na tyle daleko żeby nie zrozumieć.
Dobra szef gadaj o co chodzi bo nie o dzieci dowódcy przecież.
Ludwik to chyba jakąś psychologię studiował zanim go wylali bo szefa od razu przemieniło w milaczka.
Bo wiecie chłopaki u nas w kasynie często gramy w pokera i jest ekipa która wszystkich ogrywa. Jest dowódca czołgów jest nasz i paru innych zarozumiałych oficerów.
Ogrywaja mnie w karty bo się boję z nimi wygrać. Jak o waszej szkółce się dowiedziałem to was podkapowałem do dowódcy że niby co z wami robic.
No , nasze miny bezcenne.
A tu szefo ciagnie dalej – myślałem że każe was pozamykać albo co, a on na to
–jak tacy dobrzy to dawaj ich do kasyna.
Dobra mówi Ludwik ale na jakie stawki wy gracie ? bo elew to raczej kasy nie ma.
I tu dopiero wyjasnia się cały plan szefunia.
Kasę na grę ja daję ile trzeba , wygrana na 3ch, przegrana moja, ale macie ich skubać powoli żeby bolało. Tyle razy co ja z lepszą kartą pasowałem żeby mnie te ssyny nie prześladowały wymaga porządnej zemsty. Dacie radę?
No i teraz gadajcie co byście na moim miejscu zrobili ?
Ludwik to się nigdy niczego nie bał to mówi –dobra kiedy i gdzie ?
A ja ? Ja to prawie ze wsi jestem i mam do szarży respekt więc myślę jak tu zrobić żeby wilk był syty i Ludwik sobie pograł.
No dobra szef daj czas do niedzieli(chwała Bogu dopiero jakis środek tygodnia mamy)
Na sobotę was umówiłem pada mówione zalęknionym głosem.
O kurwa mówi Ludwik toś nas szef wdupił że głowa boli.(Wtedy używało się innych określeń ale już nie pamiętam jakich)
Ok się odzywam damy odpowiedź do soboty.
Wracamy do sypialni czy jak tam zwał pokój przebywania wojska i kłótnia już po drodze.
Czemu odwlekasz sprawę ? wpadniemy , obrobimy trepów z pieniędzy i po zabawie,
Jak się uda to ze 4 razy bo tyla nam zostało do końca szkółki. To opinia Ludwika.
Ta obrobimy ich ze dwa razy a potem co ?pytam .
No będą się chcieli odegrać, mówi Ludwik.
Właśnie, odpowiadam i co zrobimy ? jak ich ogramy to mają dwa tygodnie na zemstę
Jak ich nie ogramy to szefo i tak nam wybaczy bo tak gadał. To co wybierasz ?
Grę dla gry czy spokój ? Bo jak naprawdę nas ponielubia to nas z tej szkółki wyślą nawet doCCCP.
Ludwik się uparł ale ja powiedziałem pas i szefo już do tematu nie wracał.
Ludwik potrafił narzucić rozmówcy swój sposób widzenia i nieraz to okazywało się dla nas pożyteczne bo np. z dowódcą kompanii, młodym porucznikiem rozmawiał często w taki sposób że ten nie majac argumentów musiał się często z Ludwikiem zgodzić. Po jakims czasie w sprawach nas dotyczących trep po prostu pytał Ludwika bo wiedział że jak jemu się coś nie spodoba to nasza reszta też się postawi. Z Ludwikiem po ukończeniu szkółki podoficerskiej spotkałem się jeszcze 2 razy. Raz po roku na poligonie w Toruniu gdzie pochwalił się że potrafi pokazać pot szeregowca przez panterkę. Drugi raz jak przyjechał do mnie niespodziewanie tylko po to żeby popić w okolicy i pozwiedzać wiejskie świetlice.
Jakby kto chciał to może mieć tytuł "Jak Ludwika dzieci w pingla ograły"
Napiszcie czy was to ciekawi to opowiem.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: rozrywek »

Zielonka, ja się kiedyś z tobą napiję. dobrego napitku oczywiście.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

rozrywek jestem do dyspozycji :piwo:
ale z sadystami nie piję :freak:
napisałeś że dowiedziałeś się wtedy
" dlaczego cebula była tak pożądana i dlaczego ten alkohol wrzucony przez mur został podzielony na wiele osób, dosłownie po parę kropel."
A my czytelnicy ? to sadyzm w czystej postaci.
:krzycze: Prosze natychmiast wyjaśnić.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Historia zasłyszana

Post autor: zielonka »

Historia zasłyszana .
Dziś rano turki zestrzeliły ruski samolot i w pracy wywiązała się dyskusja co te ruskie chcą i że pewnie pijane były.
Stwierdziłem że to bardzo możliwe bo przypomniała mi się historia której uczestnikiem był, jak twierdził, jeden absolwentów mojej alma mater, jaką były Lotnicze Zakłady Naukowe we Wrocławiu (pozdrawiam wszystkich z LZN) . Po maturze poszedł do WOSL (Wyższa Oficerska Szkoła Lotnicza ) w Dęblinie i został pilotem wojskowym.
Spotkaliśmy się na 60cio leciu szkoły (LZNu)
i gadamy o NIETYPOWYCH PRZYGODACH ALKOHOLOWYCH.
Oto jego opowiadanie tak jak zapamiętałem.

Ciekawie to się robiło mówi mój kolega, jak razem z ruskimi pilotami mieliśmy różne ćwiczenia w Rosji. Codzienne(słowo dzienne ma tylko 20procent udziału) odprawy do białego rana. Rano coś na kaca, otrząsnąć się, zestrzelić kogokolwiek (oczywiście szkoleniowo) jakiś nalot na co tam kazali i…….narada.
I w końcu siedzimy już któryś raz z tymi ruskimi razem z ich najważniejszym dowódcą i pijemy alkohol, i nagle ktoś z naszych się odzywa: Wołodia ty wszystkich częstujesz już chyba tydzień, u nas mówią że specjalnie po to zabraliście na poligon gruzawika (ciężarówkę) wódki.
Wołodia poczerwieniał, zerwał się na równe nogi i wrzeszczy autentycznie zezłoszczony:

Wwot swołocz, lrzecy jedne, my nikagda nie bralim tolko odnogo gruzawika i wsiegda tolka duch.

Dla tych co nie bardzo rozumieją-
(Ot sukinsyny,kłamcy jedni, my nigdy nie braliśmy na poligon tylko jednej ciężarówki i zawsze tylko spirytus.


Spirytus w cysternach to w lotnictwie norma ponieważ zużywa się go bardzo dużo.
Więc zapewne żeby się napić nie ma problemu.
I dlatego jak mowa o ruskich pilotach to wiem że wszystko możliwe.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

A jutro w konkursie na NIETYPOWE PRZYGODY ALKOHOLOWE ciąg dalszy akcji z podchorążymi
ZAPRASZAM WSZYSTKICH zwłaszcza tych którzy jeszcze nie czytali.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Witam , nadszedł czas aby wyjaśnić skąd na forum się wziął Zielonka.

Zielonka bimbrownikiem czyli jak zostałem kierownikiem bimbrowni.
Razu pewnego w roku pańskim 2012 będąc w piwnicy z przelotną wizytą poczułem straszny odór, hmm, jakby znajomy, ? czyżby bimber straszliwy ? przecież tego się już nie robi od czasu jak wódka jest w sklepach bez kredytu. Pytam więc głównego lokatora tych pomieszczeń –hej ociec co tak bimbrem wali ? A bo my sobie z kolegą postanowiliśmy trochę urobić, pić się chce codziennie a renta wiesz że głodowa, to trza se jak za komuny radzić.
Ale na czym wy to robicie? nawet za komuny tak nie waliło. Aaa kolega fajną bańkę Alfa Laval (dojarki Alfa Laval były dość rozpowszechnione w naszej okolicy) z kwasówki przytargał, a ja miałem tylko taką krótką szklaną chłodnicę to i trochę nie panujemy nad sytuacją. A drożdze jakie ? No piekarskie jak zawsze, tylko na wszelki wypadek duża dawka bo to już nie te same co kiedyś.
Matko Boska , luuudzie czy wy nie wiecie że świat poszedł do przodu? Teraz na pewno się to robi dużo lepiej. Tak ? To się dowiedz i daj znać. My możemy zainwestować w technologię.
Po debacie stanęło że ja daję połowę kasy i oni we dwóch połowę. A mówili że mogą zainwestować.
No i postawiony w takiej sytuacji odapalam sieć, wujek google i ładuję mu bezpośrednio –BIMBER- szukaj. No i większość z was już wie , od natłoku stron i informacji bania pęka.
Siedzę nad tym i widze że to często już nie jest „proceder przestępczy” a snobistyczne i bardzo kosztowne w większości hobby. Co tu ojcom doradzić. Osławione dzisiaj abratki wtedy kosztowały sporo kasy a dla laika były tym samym-po prostu destylatorem, to choćby złoto z nich kapało tatowy nie da bo nie ma.
Ale były też SUPERDESTYLATORY Zimne Palce.
Po rozpoznaniu co do czego, namierzam w okolicy dwa kegi 30 za jedyne 80 zł oba, jeden z gwintem drugi bez. Teraz będzie łatwiej . Czytam że w ZP należy uciąć odstojniki, cholera wie jedni tak drudzy tak. Na wszelki wypadek wybieram rurę 1 m +głowica 6ZP z jednym bardzo małym odstojnikiem i piękną dużą chłodnicą. I tak wyszło 500 za rurę i głowicę.
Po rozpakowaniu moje chłopaki (oba wtedy po 75czy jakoś tak) – my możemy dać po stówie a i tak szkoda bo na tych wynalazkach i tak cudów nie narobisz.Na tym pająku ?Za pierwszym podejściem 90? Nie masz szans. Poza 80 nie wyjdziesz. Ten sprzęt nie ma klawiatury a sam mówiłeś że jak coś nie ma klawiatury to się nie nadaje do pracy.
No dobra może i nie, ale z tego na pewno aż tak nie wali, bo przez te wasze smrody traficie szybko do paki. Chyba zwariowałeś? To już od dawna jest legalne.
No pokaż co potrafisz bez klawiatury cwaniaku?
No tego właśnie mi było trzeba –ja cudów nie narobię?. Jakem Polak. Jakem Zielonka.
Dobra goście, uważajcie, zrobię wszystko od początku do końca sam. Dawać te dwie stówy, resztę mi zostawcie.
No i tak zostałem kierownikiem osiedlowej bimbrowni. Ten mój jęzor cholerny zawsze w coś mnie wpakuje. Teraz też niewesoło, po sprawdzeniu okazuje się że jednak to nie jest zbyt legalne zajęcie chociaż wtedy dość głośno było o wyroku uniewinniającym i większość polaków uznała że bimber jest już legalny.Trochę strach ale za późno, dziadkom nawet nie mówię że są zagrożeni boby na zawał poschodzili a tatowy już był wtedy po drugim.
Miało być tanio i pewnie dla posiadaczy kolumn za 8 czy 15 tys było, ale dla mnie wpakowanie nawet tylko 1000 zł w zwykłą awanturę i obcy mi temat nie było tak znowu tanio.(no temat może nie całkiem obcy, za komuny raz czy nawet kilka razy piłem tatowy bimber-przypalankę)
No ale w obronie nauki ? dla zdrowia rodziciela ? Nie, nie mogłem się wycofać.
No to dokupiłem grzałki, wspawałem mufe w kega i nastawiłem pierwszego w życiu wujka jesse.
Ja wam dziadki pokażę jakość-pomyślałem widząc w wyobraźni jak sączymy coś na smak 20 letniego bourbona. Jak nastawiałem to mnie naszli Specjaliści.Ja mam czas tylko w sobotę, pech chce że zebranie klubu stetryczałych bimbrowników też jest w soboty.
Co tam nastawiasz ? kukurydzę ? to nawet w sałatce jest do d…..y. Zrób po prostu z cukru.
Nie mam czasu, za tydzień chcę pierwszy raz coś utoczyć. Za tydzień ? chyba zdurniałes od tego pukania w klawiaturę. Zwykły cukier musi co najmniej dwa tygodnie robić a ty chcesz kukurydzę przerobić w tydzień ?.
Nie drożdże mają przerobić kukurydzę, tylko kukurydza ma przerobić cukier, a drozdży tylko łyżeczka a nie jak wy po 15 deko i wali po całym domu.
Dobra, dobra, mądrala naczytał się i będzie nas uczył.
Jak o mnie chodzi to ja sobie mogę tę flaszkę raz na tydzień kupić. Robie to dla was dziadki żebyście dłużej żyli bo się z wami lubię kłócić. Widzisz pan co się z panem dzieje jak pijesz ten bimber? No niby co ? Co tydzień toś starszy. Załapali że to żart po minucie.
Wujek przerobił w 5 dni, w sumie w sam raz bo miałby szansę się sklarować ale jakoś nie było kiedy zlewać. W sobotę pierwsza akcja, po kilku katastrofach z cieknącymi wężykami
wyłączeniu grzałek w kegu bo gotowały wszystko jak durne, podstawilismy maszynke 1500 pod spód i opaska 900 na wierzch i jest ……idealnie. Mamy PIERWSZE KROPLE.
Tetrycy lecą z zapałkami , dawaj, ciekawe czy się chociaż pali?
Gdzie z tym ogniem to spiryt bracia. Alkoholomierz pokaże. Utonął.
No to spiryt , pokaż ile ? No żesz w mordę powyżej 90 , nie do wiary , ciekawe jak smakuje?
No i co?, syfem jakimś jedzie ni to rozpuszczalnik ni perfumy, aleś się mądrala postarał.
Mówilem że z tego pająka gówno będzie.
Poczekaj dziadek, za jakieś 300 gram poleci już prawdziwe dobro.-powiedziałem to wierząc w słowo czytane na forum. Na szczęscie gość który to pisał nie zmyślał.
Wąchają dziadki i kręcą głowami, tatowy mówi no no – miałeś rację (coś jakby VIRTUTI MILITARI w wojsku). No to próba – z czym by to wypić, kombinujemy – o jest orango z biedrony, dawaj. Lodu na szczęście zawsze mam sporo więc drinki robimy niezłe, tylko tatowy nie pozwala sobie za dużo dolewac bo mówi że po to robi się spiryt żeby wody nie pić.
Pijemy – po raz kolejny widzę że wiedza daje władzę i satysfakcję. Miny tetryków –bezmierne zdziwienie- dają mi radość, mój mieszaniec smakuje mi lepiej niż taki sam robiony na wódce, ma dodatkowy winny posmak. Po około pół roku tatowy przejął maszynę , i samodzielnie sobie na niej ładnie zasuwał. Tetrycy co sobotę coś kombinowali i było się z kim pokłócić w czasie dokładania do pieca.
Jednak nikt nie jest doskonały ........
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
ILE KOSZTUJE TANI KEG ? czyli jak uratować ojca .

Post autor: zielonka »

Jednak mijał czas i pewnego dnia w tym roku się tatowy poskarżył że z jednego nastawu ma 4 wiadra i musi to na dwa razy robić. Pytam czemu na dwa a nie na trzy żeby superspiryt robić- a on mówi że woli wolniej odbierać i ma sporo dobra bo ma dobry nochal niż trzeci raz się męczyć z tymi wiadrami-było nie było 1,60 w kapeluszu i 78 czy coś na karku.
Myślę sobie cóż, trzeba ojcu jakoś pomóc, ale że nigdy nie ma mnie w domu jak on to robi, to zostaje pomoc techniczna. Na początek fermentor -200l i nastawiamy raz a dobrze.
To wstawiliśmy jęczmień co długo robi i jadę z tematem dalej.
Dalej -trzeba zdobyć beczkę 50- I tu przypadkiem trafiam w zaprzyjażnionej spawalni na dwa stojące pod scianą kegi. Okazało się że szef dostał od kogoś za friko.Sam pędzi na 30 tce to sobie teraz zrobi 50 tke a ten drugi odda za mufę do grzałek, dwa nyple i dwa zawory półcalowe z kwasówki oraz termometr tarczowy z długą sondą. Po sprawdzeniu w necie wychodzi mi że za trochę ponad 100 zł będę miał kega. Taniutko No to biorę .
I się zaczęło – ja też muszę dwa nyple – bo wlew i spust chcę zrobić jak mam tatę uratować,
Mufa do grzałek bo może zacznę wreszcie z nich korzystać, zawór ¾ kwasówka , i PAMEL co leży od dwóch lat zdupiony na gwarancji dać do naprawy. Spawacz chce 50 za wstawienie mufy i dwóch nypli. No to się zrobiło trochę. Ale i tak już miałem trochę porządku w tym temacie zrobić to niech tam. Zbiornik odebrany grzałki wstawione rura zakręcona wygląda że jest dobrze. Nie nie jest, zapomniałem że grzałem od spodu maszynką 1500 i opaską 900 keg 30, a tu może braknąć mocy. Te grzałki w kegu u mnie ciągle na cenzurowanym.
To podłączam 2000+1400 szeregowo zostawiając sobie możliwosć włączenia tej 1400 na max. Mam więc w kegu 1400 lub 800 a pod spód trzeba jakis kombajn. Spód koniecznie potrzebny bo jak się ma małe ilości surówki puścić to grzałki w kegu w powietrzu mogłyby zostać. Kupiłem więc maszynkę żeliwną 2600 W – z wysyłką 70. Jedno popołudnie i zamontowana. Miałem na niej postawić cały keg ale po namyśle docisnąłem maszynkę do kega płaskownikiem a kegowi dorobiłem nóżki że śrub 8ek. Myślę sobie niech jest trochę nad posadzką ta maszyna bo tu i woda i prąd niedaleko siebie. Wiem że raczej przesadzam ale co tam-strzeżonego …itd. Podłączyłem maszynkę jak najprościej bo czas poganiał i trzeba zaczynać robotę.Ale żeby nabrać orientacji w temacie kegów 50tek i mocy grzania włażę na forum. No i pieknie jest na forum, czat się toczy burzliwie i z rozmowy wynika że akurat jest SUPERTURBOOKAZJA, czyli głowica aabratek z dodatkami za niewielkie 300zł.
No cholerka brać nie brać ? Na czacie mowią bierz to okazja , sam myślę że te ZP to już jak kupowałem były przestarzałe. No to ok. Biorę. Coś tam echo niosło ale nie zwracałem uwagi a to pewnie diabeł chichotał. Się zaczęło dziać na czacie, jeden konstruktor mówi że jak mam to co mam to najlepiej od razu przerobić na supersystem OLM i coś tam w głowicy.
Panie Boże dopiero mówili że ten aabratek najlepszy a tu mus przerabiać? Święta idą jęczmienia nastawilim z tatem pierwszy raz w życiu ponad hektolitr bo było w czym wreszcie, a ony mi to każą przerabiać i wysyłać na świat. Z kasą tez nie wiadomo jak będzie bo budżet grudniowy nie przewidywał TANIEGO kega.
Ja chciałem tylko tatowi beczkę większą okazyjnie załatwić a tu już w zasadzie tylko rura ze starego sprzęta została.Ale konstruktor i tak się śmieje że rure trza w pierwszym rzędzie wywalić. No to umawiamy się na robotę. Za nową rurę na moich klamorach i tak wychodzi około 300. Głowica aabratka do przeróbki,bo weszły nowe systemy i jeziorka(o jezu jeziorka do niedawna czytałem że mają być jak najmniejsze , nie byłem na forum z rok i okazuje się że duże). Toż tylko litości opiekuna naiwnych zawdzięczam że tego nie posłałem od razu do roboty. Byłyby swięta odwołane. W sumie skończyło się na tym że nasadziłem aabratka na starą rurę po ZP i uczę się w zasadzie od zera tej roboty. A tatowy już czeka żeby mu przekazać sprzęt. Więc jak ktoś wam zaproponuje tani keg czy jakieś inne usprawnienie to warto się zastanowić jaki łańcuch wydarzeń może powstać . A można było zostawić w spokoju. Tylko że kolega taty wpadł, spróbował spiryt z kukurydzy i stwierdził-no te Twoje eksperymenty dobrze idą. I jak tu nie kochać dziadków rencistów.
Pozdrowienia z poligonu BIMBER 2015
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: rozrywek »

Starszy szeregowy Zielonka.........................jak ja cię dorwę.....to po tygodniu nie takie opowieści pisał bedziesz.

Jak wytrzeźwiejesz. Pozdrawiam jak najbardziej serdecznie.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

@rozrywek :respect: W armii psotników pewnie nawet nie szeregowy, ale w woju to kapralem, mam na to papiery.
Więc proszę na szarżę zważać bo jak wytrzeźwieję............. ;P :piwo:
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Zawasiu jak ty to robisz ?

Post autor: zielonka »

Daję obiecaną Taj_panowi opowieść

„ Mistrzostwo świata w olewaniu kary
czyli jak szeregowy Zawadzki porucznika wychowywał”
Nie udało mi się przejść praktyki w Budowie całkiem bezkolizyjnie zdążyłem być ukarany ZOMZem( to znowu dla kaprala luzik bo tylko meldunkować się na rozkaż trzeba w pełnym osprzęcie) i zdjęty ze służby w rekordowo krótkim czasie 1szej minuty jej pełnienia czyli natychmiast na odprawie.(zbyt długie włosy które myslałem że już ostrzygłem bo byłem na kacu). Budowo to był niedokończony przez niemców ośrodek przygotowań olimpijskich, miały szwaby kasę nakradziona przez tysiąc lat grabieży i mordowania to robili to z rozmachem. Na powierzchni jak to we zwyczaju u kretów mających nieczyste sumienia , tylko pawilony sypialne w postaci kilku rzędów budynków, ale pod ziemią?, klękajcie narody, setki metrów korytarzy , piwnic , łazienki i prysznice w kafelkach w ilości nie do zagospodarowania przez naszą armię. System ogrzewania i zasilania wodą kompletnie nie rozpoznany, w zimie żarło toto miliony ton węgla i nikt nie wiedział gdzie to idzie.
Hala sportowa miała być podwieszona pomiędzy wieżami z których chyba dwie udało się szkopom jeszcze wybudować. Rozmach i niecodzienność projektu robią wrażenie na każdym.Jak ktoś chce popodziwiać to tutaj
https://www.google.pl/search?q=Budowo+j ... 67&bih=470
Próbowali to rozpoznać różni fachowcy ale nie dawali rady,
Szkopy powiedziały że dokumentację wydadza po 90 tym roku.To nasze wojskowe asy zaczęły same kręcić zaworami i nagle w lutym snieg na boisku stopniał . Radośc była wielka bo za boiskiem parę metrów było jezioro i wszyscy czekali że też się zagrzeje.
Jezioro się jednak nie zagrzało i mistrz mechanik sierżant co złożył motorówkę w łazience w bloku zapominając że weszła w częściach a ma wyjść w całości, nie dał rady popływać nią w lutym. Turbinę odpalił w wannie i o mało ściany woda nie przewróciła.
Niestety musiał rozebrać i przez okno wynosić. Kto tam zrozumie sierżanta.
Ja trafiłem oczywiście do drużyny zwiadu kompanii dowodzenia pułku. Dostałem drużyne w składzie jeden dziadek jeden z mojego poboru i reszta koty po przysiędze. Brakowało dalmierzysty ale trwały podobno starania i miał się wkrótce pojawić.Po jakimś czasie faktycznie pojawił się-szeregowy Zawadzki , poprzedzony ostrzeżeniami ze strony młodego porycznika dowódcy kompanii dowodzenia że jest to element podejrzany i siedział już w więzieniu więc żeby z nim ostrożnie postepować i w razie czego zaraz meldować. Chłopak okazał się całkiem normalnym gościem choć z ogromną dozą pragmatyzmu i dystansem do dyscypliny i regulaminów. Na dalmierzystę kompletnie się nie nadawał bo nie miał wzroku stereo co powinien mieć każdy dalmierzysta. Zawarlismy układ –on nie będzie stawał okoniem wobec działań drużyny, ja będę udawał że on widzi przez dalmierz jak powinien. Pytam go kiedyś –Zawasiu a powiedz mi po cholerę ty się trzymać chcesz mojej druzyny i kompanii? Ha kapral to ty się na ludziach nie znasz nic, widzisz tego młodego porucznika naszego i co o nim myslisz ? No że młody przestraszony bo to jego początek służby po studiach. No własnie i dlatego to ja jego sobie ulepię a nie on mnie. Wszystkie trepy nastawione do mnie wrogo i nie mam wyjścia jak chcę dom zobaczyć a mieszkam niedaleko będę musiał go nauczyć dawać mi przepustki.
Ta naucz trepa dawać przepustki bez powodu. Dla nich zawsze było to za coś. Dopiero prawie rok później spotkałem pierwszego trepa co dawał nawet urlop do domu tylko dlatego że żołnierz powiedział że potrzebuje bo tęskini za rodziną i robił to zawsze jak go żołnierze prosili. Ale on był daleko a u nas trepy dostawały szajby żeby pomeczyć żołnierza jak tylko się dało. Nie trzeba było długo czekać i Zawadzki po odmowie udzielenia przepustki uciekł do domu. Pojechał po niego poruczniczyna i go przywiózł bez żadnych problemów. Teraz będą go karać , pyta mnie porucznik jak ja to widzę. No cóż aresztu jeszcze wtedy nie znałem ale mój dziadek zwiadowca nr1 twierdził że areszt w Budowie to masakra- to mówię do trepa tak;’ Ja bym go do aresztu nie dawał, w więzieniu siedział to się z tego wysmieje, trzeba mu po prostu porządne PPK(prace poza kolejnością) przysolić i tyle. No i stanęło na tym. Miałem trochę niewyraźną minę bo nie wiedziałem jak Zawasiu to przyjmie a on na wieść że mu załatwilem PPK nie przejął się i mówi –Ty się kapral nie martw ja z nich durniów zawsze zrobię. No to gitara . Zawasiu dostał dwie paczki żyletek i polecenie codziennego oskrobania z rdzy 2 lub 3ch metrów kafelek w podziemnych prysznicach których metraż stanowczo przekraczał ludzkie wyobrażenie o potrzebie higieny. Na jednego z nas wypadało po kilka a może i kilkanaście pryszniców.
Nie dziwota że rdza z instalacji nieużywanej opanowała całe kilometry kafelek. Zawasiu naprawdę będzie miał przesrane , tylu tak zasyfionych kafelek nie da rady choćby padł na ryj. Mija dzień pierwszy a Zawasiu nie dał rady tyle co mu wyznaczyli, pytaja go dlaczego
Melduję posłusznie że na jedną kafelke zużywam jedną żyletkę i po prostu brakuje mi żyletek. Poruczniczyna gały wywalił i mówi –to znaczy że jak dostaniesz tyle zyletek ile chcesz to wyczyścisz te kafelki ? i glapi się na Zawasia z butną miną bo każdy głupi wie że nie ma takiej siły żeby dał rade-Tak jest telu czniku. Dobra powiem szefowi żeby Ci wydał tyle żyletek ile potrzebujesz. No to wyrok zapadł , jak Zawasiu nie wykona kary to go wywalą do anzla albo bóg wie gdzie. Zawasiu jakby nigdy nic , zadowolony odmaszerował. Nastepnego dnia Zawasiu powinien być w piwnicach i skrobać kafelkia on łazi po kompanii zadowolony z siebie jakby w totka trafił. Zmartwiłem się że mi go zadręczą za nieposłuszeństwo i pytam –Zawasiu a czemu ty tu łazisz zamiast kafelki skrobać? No bo normę na dzisiaj zrobiłem , tylko nie mów kapral trepom że tak wcześnie kończę. Jak normę zrobiłeś ? Pokaż co dzisiaj zrobione. Idziemy do podziemi a w prysznicach faktycznie kilka metrów kafelek czyściutkich jak nowe . Kurwa Zawasiu to niemozliwe , jak ty to robisz ? Spoko kapral żadne czary po prostu chemia . Jaka chemia skąd chemia przecież tu w jednostce proszek do prania jest nie do zdobycia a co dopiero jakieś inne środki.Taa proszek nie ale kwas tak, odpowiada Zawasiu i smieje się swobodnie aż miło popatrzec. Widzisz kapral na parkingu ciężarówek pod płotami naustawiwne starych akumulatorów od ciula i trochę, To sobie pobieram po trochu i parę szmat, moczę to z rana a po południu już umyte, A żyletek mam ile chcę to rozprowadzam wśród chłopaków za drobną opłatą. Jasny szlag przecież te kafle teraz dopiero będą załazić rdzą. No ale to już inny Zawadzki będzie czyścił , i zadowolony poszedł.

Cdn.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Trener
900
Posty: 914
Rejestracja: środa, 24 lip 2013, 21:19
Krótko o sobie: Taki sobie ze mnie psotnik ;)
Ulubiony Alkohol: Benedyktynka
Status Alkoholowy: Destylator
Lokalizacja: Poznań
Podziękował: 152 razy
Otrzymał podziękowanie: 150 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: Trener »

Kolego zielonka, czytam Twoje opowieści z wojska i dosłownie pokładam się ze śmiechu :) Miałeś niesamowite przygody i służyłeś z ciekawymi ludźmi. Aczkolwiek czytając te opowieści przypomniał mi się dawno zapomniany epizod z dzieciństwa, związany z wojskiem. To miało miejsce jakoś pomiędzy 1982-84 rokiem. Dokładnej daty nie znam, bo byłem wtedy małym szkrabem. Wiem tylko, że potrafiłem już chodzić i mniej więcej kojarzyłem co się wokół dzieje, jednak bez rodziców kroku bym nie zrobił.
Pamiętam, że szliśmy chodnikiem koło koszar w Gnieźnie, wzdłuż długiego, czerwonego muru. Przy bramie stało dwóch żołnierzy z karabinami. Gdy ich minęliśmy usłyszałem jakieś obce głosy, rodzice złapali mnie za ręce, podnieśli i zaczęli uciekać. Do dziś nie wiem co tam się stało, nie dałem wtedy rady nawet się odwrócić i zerknąć. I tak się zastanawiam jakim trzeba być totalnym zjebem, żeby grozić bronią młodemu małżeństwu z małym dzieckiem... (z tą bronią to tylko moje przypuszczenia, jednak rodzice bez powodu raczej nie uciekali).
Służyłeś mniej więcej w tamtym czasie (choć parę lat wcześniej). Może masz jakiś pomysł na wyjaśnienie tego co się tam właściwie stało?
Po drogach jeździ masa świrów i psychopatów. Pędzą na złamanie karku, nie zważając na nic... Aż czasami trudno mi ich wyprzedzić.
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Trener, prawdę mówiąc to powinieneś zapytać rodziców, ja nie wiem, mogę przypuszczać że trwał stan wojenny i zaglądanie do jednostki wojskowej było zabronione, może warta potraktowała Twoich rodziców jako szpiegów ?

moje wojowanie miało miejsce wcześniej i na szczęście wyglądało jak poniżej :

Wróciliśmy do zajęć i ćwiczeń, szeregowy Zawadzki był fajnym członkiem drużyny i w zasadzie nie mieliśmy zgrzytów poza tym że dziadkowie od czasu do czasu usiłowali kogoś pomęczyć, ale robili to raczej dla podkreslenia swojej roli niż z entuzjazmu więc męczeni nie mieli zbyt wielu pretensji. Porucznik w wiekszości spraw radził się najbardziej doswiadczonych albo dowódców drużyn więc jakos to wszystko wyglądało znośnie. Może dlatego że mieszkaliśmy w ostatnim baraku najbliżej jeziora a najdalej od dyżurki oficera, to rzadko trepom udawało się nas zaskoczyć na nielegalnym piciu lub graniu w pokera.
No właśnie w pokera. Tu muszę opowiedzieć moje pierwsze popisowe wejście do gry zaraz po przyjeździe. Po szkole Ludwika i ograniu paru kolegów czułem moc, więc jak tylko zobaczyłem w pierwszy dzień po przyjeździe że grają w pokera postanowiłem się podłączyć i zdobyć autorytet. Jak ich na poczatek opitole z kasy i na koniec oddam to będę miał szacun i nie będą mi dokuczać. Gały na mnie i tak wywalali bo przyjechałem w starym kapralskim mundurze swojego dowódcy drużyny który mi go podarował jak szedł do cywila. Masz Zielonka bo na Ciebie pasuje a ja zdam ten Twój kociarski mundur bo jak Cie w tym Budowie zobaczą w tych kocich łachach to w życiu żadnego autorytetu nie zbudujesz a trafisz na stare wojsko to w dupie będą mieli żeś kapral. I tak dostałem jeden z najbardziej wyświeconych żelazkiem mundurów w WP. Bo kapral Leszek pedancik był, i nie dość że na dzień dobry u krawca porobił sobie niezbędne poprawki żeby wcięcia były w talii i nogawki nie za szerokie to jeszcze prawie codziennie go prasował. Był mojej postury więc na mnie też leżał nie najgorzej. Tak odstrojony wraz z dwoma czy trzema elewami, aaaa- nie, już kapralami z artylerii udaliśmy się na stację na pociąg w kierunku Szczecina. Ja miałem na rozkazie Budowo oni Czarne i cos tam jeszcze chyba , więc ta sama trasa. Zaraz po zajęciu dla siebie całego przedziału pojawiły się nie wiadomo skąd flaszki z żytnią i zaczęło się świętowanie. Po przekroczeniu odpowiedniej dawki promili pojawiła się melancholia i przyprowadziła ze sobą Muzę Poezji ale chyba też pijaną jak my bo efekt jaki powstał brzmiał tak :

na melodię „Windą do nieba” zespołu 2+1

Ten piękny mundur rano włożony z dwoma paskami (na pagonach)
Zmienia mnie w kogoś kim nie chcę być,
Już mi rozkaz na drogę wydali
Pora na nowe miejsce iść

Już mi niosą czapke z orzełkiem
już buciory stukają o beton,
wezmę plecak swój, wezmę w rękę,
i powiozą mnie hen, do Czarnego

Jeszcze żyto łyknę na szczęście
Trepów tłum coś fałszywie odszczeka
Bilet jakiś zobaczę w ręce,
I powiozą mnie hen, do Czarnego.

Były jeszcze ze dwie a może i więcej zwrotek ale pamięć już zatarta.
Prawdę mówiąc napis na ponurej stacji- CZARNE, zrobił przygnebiające wrażenie.
No więc po dotarciu do Złocieńca z buta do Budowa i na kompanię. No i od razu prawie siadam do tego pokera. Na początek jakieś małe stawki i widzę że nieźle mi idzie, mam jakieś parę złotych do przodu i wyczuwam gości psychologicznie więc podnoszę powoli stawki, bilans jakby się wyrównuje więc podnoszę mocniej i wtapiam pierwsze swoje pieniądze, boli ale przecież rachunek prawdopodobieństwa dzięki któremu zdałem maturę w końcu zadziała na moją korzyść , co tam szeregowcy wiedzą o rachunku prawdopodobieństwa. Walę za 200 (żołdu było 250/mc) przebijają mnie po 200 , karta doszła do dupy ale młody nie pęka, przebijam jeszcze po 200 mówiąc że spłacę z żołdu jakby co bo już kasy nie mam. Dobra kapral nie ma sprawy , ale jeszcze po 100 . No to by już były dwa miesiące bez kantyny , matko Boska opiekunko skacowanych pomóż,
Taa , pomóż, jak to mówią? bozia pomaga tym co sobie sami pomagają, a ja tu z parą 3 jek mogę się modlić co najwyżej o nalot bombowy. Nalot nie nastapił bo się wtedy nas cały świat obawiał i oto diabli wzięli zdobywanie autorytetu od pierwszego dnia. Dwa miesiące bez żołdu hadzałem błagając mamusię o parę groszy bo mi pałatkę ukradli. No coś trzeba było zapodać rodzicielce żeby jakąś kasę dostać.
Szeregowcy z plutonu łączności przyznali się potem że co jak co ale pokera to mają w małym palcu, od prawie dwóch lat ogrywają tu każdego kto się napatoczy.
Było jak było w końcu chyba raczej z litosci niż z przywiązania do rygoru jakoś te żołnierze mnie się słuchali i mogłem nawet,ale tylko na służbie, wymagać czystych podłóg czy zasłanych łóżek o co wcale nie było łatwo. Mój Zawasiu po spektakularnej ucieczce i odrobieniu koncertowo kary prac poza kolejnością przyczaił się i nie dawał powodów do niepokoju.Aż nagle zniknął. Afera się zrobiła duża i pojechały go szukać oficery.
Po dwóch dniach doprowadzili Zawasia na kompanię i znów problem. Co mu teraz zapodac za karę. Anzla nasz trep nie proponuje bo nadal trwa opinia że Zawasiu się w anzlu tylko wyśpi zamiast przestraszyć. Stawiają na ZOMZ czyli zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania . Brzmi to niegroźnie ale w praktyce każdy trep czuł się w obowiązku dobić tych ZOMZiarzy regulaminem.Ogłaszał więc zbiórke ukaranych i odpytywał z regulaminu dotąd aż delikwent nie znał odpowiedzi wtedy biegiem na kompanię się dowiedzieć, w naszym wypadku to najdalej było więc też szczególnie w dupe zomziarze mieli. No to mysle sobie Zawasiu dostanie po garach jak nic. Widziałem ja czołgali się w strone jeziora nie raz nie dwa i jak żabką boisko pokonywali też.
Ale nikt mnie o zdanie nie pytał i lutnęli mu chyba z 10 dni zomzu. No i już na trzeci dzień 20 min po alarmie zomz widzę Zawasia jak pali papierosa za drzewem w pełnym oporządzeniu, a na boisku reszta zomziarzy czołganiem zmierza w stronę jeziora. Pytam zdumiony –Zawasiu a co ty tak spokojnie popalasz a ta reszta zapierdala?
Bo widzisz kapral ja to durny jestem a oni mądrzy.No to jak jak durnys toś powinien zap dalać,. Nie bo jak pada pytanie z regulaminu to mądrzy znają odpowiedź od razu aja za piątym albo za szóstym razem dopiero. No co ty przeciez wiem że znasz regulamin na wyrywki.Ty kapral wiesz ale ten durny trep nie, to mi każe biegiem na kompanie się dowiedzieć, no to ide, zajaram i wracam że już wiem , pyta o co innego –nie wiem , znowu palenie, ja się przez ten ZOMZ otruję tymi fajkami. A ci co znali odpowiedź już w tym czasie maja po dwa kilometryw nogach. Kopara mi spadła poniżej podziemi w Budowie, a te były naprawdę głęboko. Zawasiu karę ZOMZ-u odbył tak zrelaksowany że podziw brał. Wszyskie trepy zadowolone bo tak chłopaka zganiali że ledwo sapał jak im meldował że oto już zna odpowiedź. Pewnie że ledwo sapał, wypal ze 4 fajki w 20 minut.
”Mój Zawasiu” jak go nazywałem musiał mnie w końcu pożeganać i na do widzenia mówie do niego –Uważaj Zawasiu bo Cie w końcu dopadną i pójdziesz nie do aresztu przed którym Cie broniłem a do więzienia jak będziesz nadal uciekał. A on na to –Już czas na rozmowę wychowawczą z porucznikiem. Zobaczysz kapral że go wychowam. Osobiście nie dane było mi się przekonać ale spotkałem Zawasia na poligonie w Toruniu jak już moje elewy strzelały do kartonów z napisem „Czołg” i kompletnie wyluzowany powiedział mi - No i wychowałem porucznika , tyle razy uciekałem aż poszliśmy na układ –ja dostaję przepustkę albo urlop kiedy chcę a on ma spokój i zdyscyplinowaną załogę. Mówiłem Ci kapral że go wychowam. Polej.No polałem z przyjemnoscią. Zwłaszcza że rozmowie przysłuchiwał się Ludwik, tenże sam co mnie w pokera uczył grać i wódkę składkową wychlał. Ludwik najbardziej dumny był z tego że może być sadystą bezkarnie i wszem i wobec chwalił się tym przy każdej okazji.
Teraz też nie omieszkał mnie powiadomić że jego szeregowiec jest zmęczony dopiero jak mu pot przez panterkę widać. Nie wiem czy to prawda bo nie widziałem ale sądzę że to tylko Ludwikowe bajanie bo mówił to z takim szelmowskim uśmiechem niesadysty.
Co do poligonu to ten w Toruniu był jak wczasy ale wcześniejszy w Drawsku to był w czasie tzw. zimy stulecia i doprawdy doprowadzał do rozpaczy choć i tak myslę że jakby dzisiaj było minus 20 i kazali wojsku w namiotach spać to pewnie ponad połowa by się nie obudziła a tu na rano z 20 tu chłopa widac było na goło na swiezym powietrzu jak się myją w miskach wstawionych w metalowe stojaki. Moja kompania oczywiście miała się najlepiej bosmy podali do wyzywienia 5ciu –ludzi więcej, 5 ciu bo tylu nas było kaprali.
Wiec każdy posiłek mielismy podwójny a nie był to byle jaki posiłek , armia naprawdę dbała żeby żołnierz głodny nie chodził we wojnę.

Cdn. pod tytułem „Jebiona mać gdzie tu okopy są ?”
przepraszam że zapytam ? dawać ? ten ciag dalszy ? bo złapią nas na tym wyłudzeniu żarcia
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Trener
900
Posty: 914
Rejestracja: środa, 24 lip 2013, 21:19
Krótko o sobie: Taki sobie ze mnie psotnik ;)
Ulubiony Alkohol: Benedyktynka
Status Alkoholowy: Destylator
Lokalizacja: Poznań
Podziękował: 152 razy
Otrzymał podziękowanie: 150 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: Trener »

Dawać, dawać :) Dawać i nawet nie pytać :)
Po drogach jeździ masa świrów i psychopatów. Pędzą na złamanie karku, nie zważając na nic... Aż czasami trudno mi ich wyprzedzić.
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Oczywiście że na Nowy Rok nie mogło zabraknąć kolejnego odcinka
więc udało się jakoś pomiędzy piwnicą a klawiaturą zdążyć i oto jest
Zima 79-80 Drawsko
„Jebiona mać gdzie tu okopy są ?”

Poligon zimowy ogólnie wyglądał tak: dwa szeregi namiotów 10 cio osobowych po obu stronach drogi. W każdym piecyk z rurą wystajacą na zewnątrz i kopcącą jakimś opałem, przeważnie drobnym węglem. Główne i jedyne zadanie śpiącego przy piecyku to było dokładanie do piecyka. Niejednokrotnie ludzie budzili się nie mogąć głowy oderwać od połaci namiotu bo im czapki uszanki przymarzły jak piecyk słabo dawał. Jedną z metod na czyszczenie rury kominowej i poprawienie cugu(poza gaszeniem i rozbieraniem całości) było wrzucanie garści prochu do piecyka, robiło się syyyyyp, i chmura spalin czyściła rurę w mig.
Proch zaraz po pierwszym próbnym strzelaniu miał raczej każdy żołnierz bo maksymalny zasięg haubicy to było bodajże 6 woreczków a nigdy na ten dystans nie strzelali więc po kazdym wystrzale przy każdej haubicy zostawały przeważnie dwa spore worki.
Znikały prawie natychmiast. Razu pewnego o mało nie doszło do tragedii przy podkrecaniu cugu, bo zamiast otworzyc górne drzwiczki jakiś cwaniak otworzył popielnik i tam wrzucił, na szczęście niewielką ilość prochu, jebło mocno, fajerki poleciały do góry, pobuda wszystkim, żar z piecyka pomiędzy łóżka albo i na kocach a koleś z dużymi oczami-ale dlaczego tak się stało ? wy wrzucaliście nieraz dużo więcej i nic się nie robiło tylko wydmuch potężny. Barani łbie jeden, my wrzucamy tam gdzie jest płomień i tlen,a do tego przeważnie od zewnątrz a ty wrzuciłeś tam gdzie tlenu nie ma tylko żar. To dobrze że wszyscy żyją tłumoku. Po miesiącu życia w tak opalanych namiotach każdy był okopcony i smierdzący jak górnik po zawale w kopalni.
Nasz plan zywieniowy działał, ale jak wszyskie wariackie plany, do czasu. Zrobili nam w tym mrozie bieg do zwycięstwa. Diabli wiedzą kto i po co to wymyslił ale wszyscy mieli dokądś biec.
A liczyli obecność wg zgłoszeń do żarcia. Namów tu kolegów z innych jednostek żeby biegali za miskę zupy na 20 sto stopniowym mrozie. Pisarz kompanii i jakis tam straszny kapral od rządzenia dostali po dupie ale reszcie to się i tak opłaciło. Szlag trafił żarcie choć do tego czasu miałem już z 12 całoobiadowych konserw w plecaku. Z drugiej strony skoro były w plecaku znaczy nie zjedzone bo jedzenie na poligonie powalało iloscią i jakością, naprawdę największe żarłoki nie chodziły głodne. Z tym że nie głodni chodzili ci co wracali po zajeciach do namiotów, ale były też takie sytuacje jak u nas gdzie kompania dowodzenia miała wykonać i obsadzić punkt dowodzenia ogniem. Wywalili nas gdzieś pośrodku łysego pagóra , zrzucili dwa kilofy i 4 łopaty i poruczniczyna rzucił –no to teraz musimy się wykazać. Jebiona powiedział że na rano ma tu być pełny punkt dowodzenia ogniem pułku i będzie stąd przez cały poligon dowodził.No to po rybach, punkt dowodzenia ze wszystkimi bajerami to minimum 90 kubików ziemi do wywalenia.
Na dworze od miesiąca było już co najmniej -20, ziemia zamarzła pewnie na 2m. Do całego zadania wyznaczyli drużynę zwiadu i drużynę łączności dwa kilofy i 4 łopaty , reszta ma saperkami operować. Tej walki nie zapomnę nigdy, po uderzeniu kilofem od gruntu odrywał się kawałek wielkości połowy małego jabłka, inne narzedzia jak saperka czy łopata nie miały szans wcale. Zaczęliśmy od stanowiska dalmierzysty bo tam dowódca pulku o wdzięcznym pseudonimie „Jebiona” miał stać jak Napoleon i dowodzić swoim wojskiem.
Pseudonim zawdzięczał temu że jego ulubionym zwrotem było –Jebiona mat-którego używał z lubością i mocno rosyjskim akcentem.Wzbudzał respekt wśród kadry i żołnierzy swoim zdecydowaniem i brakiem empatii. Podobno miał jakies doświadczenia wojenne ale mało o tym do mnie dotarło. W każdym razie jak padło że Jebiona ma z naszego puntu dowodzić blady strach padł na nas i nawet bez specjalnych zaproszeń chłopaki rzucili się na tę ziemię. Tylko że ziemią nie dowodził żaden tam Jebiona ani tym bardziej Zielonka, ziemią dowodził Died Moroz, generał z którym przegrał nawet Napoleon a co dopiero marna drużyna zwiadu pod dowództwem kaprala Zielonki. Po kilkugodzinnej walce uzysk nasz można było oszacować na jakieś 0,5 kubika. Zaczęlo robić się ciemno ale nikt się nami nie zainteresował, zostalismy rzuceni przeciwko przeważającym siłom wroga i zapomniani.
Trudno, po krótkiej naradzie z dowódcą drużyny łączności postanawiamy kopać na ile się da , powoli bo powoli ale może chociaż dalmierz da się ukryć przed okiem wrogich sił.
No i żeby Jebiona się jakoś zmieścił, spróbujemy. Dłubiemy więc na tym 20sto stopniowym mrozie tymi dwoma kilofami a jak się komuś uda z boku coś łopatką do piasku jaką jest saperka udłubać to cieszy się jak dziecko.Każda walka ma jednak swoje fazy, po północy nie walczylismy już z ziemią tylko ze sobą. Zmarznieci i coraz bardziej głodni, co słabsi psychicznie szukają już miejsca na odpoczynek. Mamy kępę krzaków opodal i łyse pole przed i za sobą. Nie ma gdzie się schować. I chwała bogu bo około 3 ciej wnocy to już musiałem spod tych krzaków co chwile innego podrywać do pionu bo po prostu kładli się na ziemi i próbowali zasnąć, podejrzewam że gdyby było gdzie się ukryć którys by się nie obudził. Ile trzeba mieć uporu żeby tak ludziom zmęczonym dokuczać i samemu się nie położyć tylko ja wiem. Zaczęło świtać, pukamy w czterech miejscach, kilofy podcinają , łopatki burzą mamy dwie dziury, jedna na jakies 70cm głęboka i druga na Szarika, jakby czterej pancerni chcieli zajrzeć, i dwa rowki na odprowadzenie sików jakby się Jebiona poszczał ze śmiechu. No widok ponury, miały być rowy łączące i wnęki na dalmierz i lornetki plus zakamary na radio i amunicję. Ale i tak mamy to w dupie bo każdy szczęka zebami i modli się żeby nas już do niewoli wzięli. Słychać ryk silnika , pewnie czterej pancerni jadą, nie, to skot łączności obwieszony antenami jak choinka. Z włazu jak Janek z czterech pancernych wystaje Jebiona, morda od ucha do ucha, zadowolony jakby kumulacje trafił. Podjechał pod sam „okop” i wychodzi.
Nie wiadomo skąd się wziął nasz trepina i melduje kompanię w trakcie budowy punktu dowodzenia. Kompanię ? Dowodzenia powiadacie ? Jebiona mat a gdzie tu okopy są ?
Te dwie drużyny miały to zbudować? Punkt dowodzenia pułku w taki kurwa mróz?
Trza było kurwa prochem wysadzić, każdy szeregowiec ma już pod materacem z 4 worki.
No po próbnych strzelaniach to już pół wojska miało przynajmniej po worku prochu.
No trudno nie ma to nie ma, jeszcze lepiej będę ze skota dowodził , to będzie ruchomy punkt dowodzenia, przynajmniej mi nie będą w dupe włazić te poruczniki od siedmiu boleści. Kto tu dowodził tym kopaniem ? Kapral Zielonka na rozkaz. I tak daliście radę coś zrobić, jak na tę zimę, wiem że ziemia tu zamarzła na prawie 2 metry bosmy w nocy z saperami wysadzali okopy dla haubic, nawet BWP tymi małymi gąsiennicami nie dał rady tego przeryć. Kilometr stąd jest kuchnia polowa zabrać menażki i po żarcie marsz.
No to trzeba było nasze mordy widzieć, po pierwsze nas nie zabił, po drugie zjebał durnego porucznika co nas sam na sam z Diedem Morozem porzucił, po trzecie pokazał gdzie żarcie. To za takim wodzem żołnierz idzie na śmierć bez pytania.
No to jesteśmy w mig przy kuchni polowej , leją zupe jakąs burą i po dwie pajdy chleba lepią , wygląda zajebiście i paruje mocno. Leziemy do na szego okopu z powrotem żeby to spokojnie zjeść. Błąd, i zapamietać go wszyscy na całym swiecie głodni którzy mają w ręku żarcie lub bandytę pod lufą.
„Te kapral fajna ta zupa ? no a czemu niby nie fajna ma być A odkrywałeś już menażkę? Nooo, widze że jakby za szkłem ona. Co to jest Zawasiu ?
Zupa jest fajna, ale szybkę trzeba stłuc. Pewnie zabezpieczona przed rozlaniem.”
Chleb też nam zamarzł zanim doszliśmy do okopu. Nigdy ale to nigdy nie zostawia się ciepłej strawy na potem.To mniej więcej tak jak na westernie jak już ma gada zastrzelić to mu tłumaczy dlaczego, a co trupowi po tej wiedzy? Niedoszły trup wtedy strzela z pistoletu w skarpecie i finał się komplikuje.
W moim wypadku trup działał na moją korzyść i udało się u Jebiony pomimo ślepego dalmierzysty jakoś nie podpaść.
A było to tak…

Cdn. pod tytułem :
Porażka przekuta w zwycięstwo czyli „Wasz 1szy Zwiadowca nie żyje”

Tradycyjnie już zapytam ? dawać ? 
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię

tomeks
50
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 17 wrz 2013, 21:13
Krótko o sobie: Jestem
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: DZL
Podziękował: 31 razy
Otrzymał podziękowanie: 6 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: tomeks »

Dawać
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Ok ale dopiero po Nowym Roku
Póki co życzenia noworoczne w temacie ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Porażka przekuta w zwycięstwo czyli „Wasz 1szy Zwiadowca nie żyje”

Za pioruna nie mogłem zrozumieć o co chodzi na tym poligonie. Nikt nigdy nie wiedział co się wydarzy. Ni w pięć ni w osiem nagle nasz poruczniczyna kazał ładować się do STAR-a 66 drużynie zwiadu i jedziemy, diabeł wie dokąd. Wreszcie w jakimś lesie na polnej drodze stanął , zrobił zbiórkę i mówi- Jedziemy zająć pozycje do prowadzenia ognia z moździerzy przeciw zgrupowaniu Niemieckiej Dywizji Zmechanizowanej.
Sama nazwa DYWIZJA ZMECHANIZOWANA już budzi lęk a jak popatrzeć na te moją drużynę i ten sprzęt żałosny na nich to nic tylko w nogi. No ale dobra i tak wiemy że to na jaja to co tam dywizja, możemy nawet armię przepędzić tymi dwoma moździerzami. Bohatersko pytam o miejsce docelowe i mapy. Dał mapę , miał specjalnie dla mnie z oznaczonym miejscem wyładunku i zaznaczonymi celami na linii lasu –tam się podobno szkopy okopały. –Po wyładunku ze stara znaleźć i urządzić punkt dowodzenia ogniem zgodnie z zasadami. Na trasie dojazdu stoją obserwatorzy i będą was oceniać, ich polecenia musicie wykonywać. No to szkoda że mi nikt nigdy nie powiedział jak się w takie podchody bawić. Na szkółce wojna zaczynała się już w zrobionym 20 lat temu punkcie dowodzenia. Dochodziliśmy do niego pod ogniem artylerii (bieg na wariata do przodu) i obrzucani bez miłosierdzia granatami (padnij). Jak się ze dwa razy udało zaśpiewać „Kalina Malina w lesie zakwitała” to pewnie tylko dlatego że ktoś ze starszych miał kaca i nie chciało mu się drzeć do nas tymi dwoma hasłami na przemian –GRANAT-oznaczało padnij, OGIEŃ ARTYLERII –spierniczaj co tchu byle nie do tyłu.
A tu ? Pierun wie czego chcą, powinni dowieźć lub doprowadzić na miejsce wojny a nie tak porzucać dodając na dokładkę jakiegoś kolesia z radiem wielkości wanny na plecach. Mam na szczęście w drużynie dziadka szeregowca co to nic nie robi ale na poligonie już był to pytam o co kaman z tym obserwatorem i zasadami. No na trasie dojazdu mogą być różne niespodzianki i musisz umieć użyć np. sapera albo strzelca. Ło matko a kto tu za sapera będzie robił ? Zawsze Pierwszy Zwiadowca odparł mój dziadek. Dobra to jedziemy. Kierowca gość kumaty jak dostał mapę to od razu wiedział gdzie ma nas wywalać i jedziemy. Nie minął nawet kilometr i stoi na drodze jakiś trep i majta żeby się zatrzymać. Pierwszy Zwiadowca rozpoznać !!!!! Drę twarz pouczony przez dziadka.
Dziadek żwawo wyskoczył , przyziemił i się skrada z drogi w las , w lesie powoli się prostuje a tu nagle rozlega się strzelanina z kałachów i kilkanaście osób biegnie w naszą stronę strzelając i wrzeszcząc , trep się drze –ATAK DYWERSANTÓW, dywersanci biegną na nas z uśmiechami na twarzy bo nareszcie mogli na tym mrozie dupy ruszyć i się rozgrzać , strzelanina jak w Gwiezdnych Wojnach a ja nie bardzo wiem co tu robić czy się naparzać na te ślepaki z dywersantami czy schować do budy i w długą. Zwycięża mój pacyfizm –ZWIADOWCA DO WOZU drę się i do kierowcy –RUSZAĆ NATYCHMIAST .
Trep nie reaguje tylko wyjął notes i coś pisze . Szlag z nim grunt to spokój.
Ale spokój na wojnie to zapowiedź kłopotów. Nie ujechaliśmy chyba nawet 500m a tu na drodze w poprzek leży drzewo i drugi trep majdra czymś żeby stanąć. PIERWSZY ZWIADOWCA ROZPOZNAĆ –rzucam z wprawą nabytą przed chwilą :D . Mój dziadek patrzy na mnie zesłabiony – co ty? chcesz żebym całą wojnę wygrał ? Dobra następnym razem poślę drugiego a teraz idź bo trep się glapi. Lezie jak z bożej łaski, idzie w stronę drzewa bez żadnego tam krycia się, podchodzi i ……… nagle trep jak nie wrzaśnie WASZ 1 SZY ZWIADOWCA NIE ŻYJE mina wybuchła. Drzewo leży jak leżało dziadek stoi jak stał to co teraz ? Trep każe dawać drugiego sapera i będzie się bawił w nieprzejezdne pułapki. Widzę że ma plan w pojedynke zatrzymać naszą armię na drodze do zwycięstwa, czyli zwyczajnie chce się poznęcać na tym mrozie. Tego najbardziej nienawidzę, jak mi ktoś na złość robi.Wsiadam do szoferki i pytam – rozjebiesz to drzewo ? Spokojnie”- odpowiada kierowca to tylko patyk z gałęziami.
RUSZAĆ NATYCHMIAST , PEŁNY GAZ , trep podbiega i każe wysiadać a ja na to –jak mina wybuchła i zwiadowca nie żyje to i drzewo rozdupione , nie mam czasu na zabawę to jest wojna. I jedziemy jak RUDY 102 prosto na to zwalone drzewo , kierowca pieknie lekko bokiem je wziął i przesunał i gnamy a trep się tam coś drze za nami.
No to zajebiście , mamy przesrane u Jebiony jak nic –mówi kierowca . A niech tam myślę sobie, miał dziadek łapy poodmrażać to lepiej niech siedzi w szpitalu czy gdzie tam wymyśliło trupy zwozić z poligonu. Zajęliśmy jakieś stanowisko z dobrym widokiem i nawet na mapie dało się nanieść ale tu wypłynął problem – ŚLEPY DALMIERZYSTA. Uwaga wyznaczam dozory do prowadzenia ognia –Dozór 1szy drzewo , odległość …
Zawasiu odległość do drzewa dasz radę ? Wiesz kapral że ja ni ciula w tym dalmierzu nie widzę , na moje oko to z 800 metrów będzie. Co zrobimy jak Jebiona wpadnie i będzie chciał postrzelać ? Powiesz mu na oko ? Masz kapral mapę to popatrzmy co jest co.
Parę rzeczy na mapie było opisanych i udało się policzyć jaka jest jej skala,. Tośmy powyznaczali dozory czyli punkty stałe do orientacji z odległościami z mapy. Zawasiu pamietaj dozór pierwszy PAGÓR jest na 900m , drugi DRZEWO na 1500 i trzeci LINIA LASU na 2300. Wszystko co pomiedzy dozorami oceniasz na zasadzie połowa różnicy czyli jak pocisk pomiędzy 1500 i 2300 podajesz 1900 w ciemno, i niech się dzieje co chce. Te co blisko dozorów spadną podajesz o 100 różnicy, i tak wiatr to nosi gdzie chce to się nie powinni połapać że ślepy jesteś. Dobra kapral czyli mam pięć gotowców do podawania , to ja może na rekord pójdę ? Zawasiu ty to na łeb upadłeś ? Jeszcze brakuje żeby Cię Jebiona zauważył i może do haubic przeniósł ? Tam jak zjebiesz jeden pomiar to bateria wioskę zmiecie a nie stodołę jak my w Toruniu. W Toruniu bowiem na krańcu pola ostrzału stała jakas ni to szopa ni stodoła a niedaleko niej CEL- CZOŁG z kartonu , to każdy za dozór obierał tę szopę w nadziei że ją rozwali bo karton się w powietrze nie unosi tak ładnie jak stodoła. No i w końcu się komuś udało. Ciekawe że trepy też się wtedy cieszyły z nami. W każdym razie stanowczo odradziłem Zawasiowi popisy w rodzaju jaki to ja szybki pomiar robię, i czekamy co dalej. Ten radiota co go nam dali coś tam nadaje pogaduje , pyta się mnie o współrzędne jakieś i wreszcie jest Jebiona.
Wjechał gazikiem prawie w nasze krzaki i morda na mrozie czerwona śmieje się od ucha do ucha . Dowódca drużyny do mnie. Na rozkaz telu niku . Czemu nie podjąłes walki z dywersantami ? Bo nas już otaczali i bałem się że zadania nie wykonam a radiota miał powiadomić o nich dowódcę , a co nie powiadomił ? A w dupie mam czy powiadomił, was się teraz pytam. Nie dość że NAS nie ma, tylko jestem sam to jeszcze jak na złość mój talent do psychologii jakby się zesrał ze strachu i nie wiem czego od NAS chce .
A dlaczego nie posłuchaliście obserwatora na zaminowanym drzewie ?
Bo widziałem że celowo nas opóźnia a powiedział że mina wybuchła to po co miałem rozminowywać wybuchnietą ?
No jebiona mat Zielonka !!!!! Wyście się do woja urodzili.
On na tę sztuczkę zatrzymał już wiele drużyn a tu nagle jakiś gówniarz po szkółce go kiwnął. - i łapę podaje jak niedźwiedź dziecku.
Stoję zdezorientowany bo czy to aby pochwała? czy po prostu taki durny jestem że tu pasuję. O matko bosko Jezusowo, opiekunko spanikowanych kaprali on naprawdę jest ze mnie zadowolony. Bo widzisz Zielonka nikt Ci nic nie powiedział jak się zachować żebyśmy mogli zobaczyć jak długo podejmujesz decyzje. Twój porucznik miał rację że sobie poradzisz. Pewnie że sobie poradzę myślę , do uciekania to ja na wojnie pierwszy.
A że uciekałem przed swoimi to wylazłem na bohatera co rwie do przodu.
Poszedł jeszcze Jebiona popatrzeć na pole ognia i kazał Zawasiowi pomierzyć dalmierzem różne punkty , a ten oczywiście się popisał i Jebiona rzecze – ten wasz dalmierzysta widzi tylko co 100 metrów to w czołg to nim nie trafi ale jakby cała bateria się go słuchała to „jebiona mat” wróg nie miałby gdzie mieszkać.
Ale ja to wolę jednak strzelanie na wprost. I pojechał tym gazikiem rozstrzeliwać Niemców haubicami a my okazaliśmy się już niepotrzebni i wróciliśmy do namiotów.
Pozdrowienia i życzenia noworoczne wszystkim na stronie poniżej
http://alkohole-domowe.com/forum/post13 ... ml#p135797
polecam przemyśleć
Zielonka
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

cviat
30
Posty: 43
Rejestracja: piątek, 31 lip 2015, 12:48
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: cviat »

Dzięki za uśmiech w ten ponury dzień - już nie mogłem się doczekać :)
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Jako że zostałem opisany w temacie kolegi Rozrywka a nie chcę mu całkiem zaśmiecić tematu postanowiłem zejść z piedestału przestać czekać aż samo się zrobi i odpisać i opowiedzieć więcej o sobie tutaj.
nieraz trzeba zejść z piedestału, nieraz się poniżyć, ale zawsze mamy wpływ na własny los.
No to cóż jak losy to losy. Pewnie mdło się niektórym zrobi od Zielonki ale nie mogę nie dopowiedzieć.

Młody żonkoś i pierwsza ciąża radość w rodzinie urządzanie sobie mieszkania w bliźniaku rodziców, który własną piersią tfu dłonią uzbrojona w łopatę przez 5 lat bez wakacji budowałem. Niestety -poronienie. Mały nagrobek z imieniem Piotr. Żal zawód ból. Potem druga już wychuchana i mam córkę. Praca w miarę dobra lecz nisko płatna ale co tam. Potem druga córka, wcześniak ale żyje i radość wielka. Niestety krótka radość bo po roku od urodzenia nie bardzo się rusza o chodzeniu mowy nie ma. Porażenie mózgowe. Żona musi w domu na służbę - ja mam całą trójkę od głodu uratować i na dokładke zdobywać a to jakieś specjalne mleko dla wcześniaków a to jakies inne rzeczy. Czas był taki że za kocykiem do wózka stałem 4 godziny w kolejce. Ale... no los w swoje ręce prawda ? Więc do 14 tej szlifierz ostrzarz a do 22 giej elektryk mechanik. Nie uciekniesz na zachód bo..... dwójke dzieci w tym jedno bezwładne i rodziców w tym jedno i drugie chore musiałbyś zabrać. Nie miałem pomysłu jak, i odwagi może, ale nie miałem też wiedzy że powinienem no bo TO JEST MÓJ KRAJ . Nie czekaj że Ci się cokolwiek należy- prawda ? No przecież co to -Ja nie dam rady ? mądry jestem ręce nie lewe -będzie dobrze. No i faktycznie -nie licząc tego że rodzine widywałem przy pobieraniu kanapek do pracy to jakoś na buty i ubranie było, ba nawet na mebel do kuchni udało się zarobić. Czyli przystosowałem się do systemu. No ale system upadł i poznałem smak bezrobocia. Ale -ręce nie lewe to ..... I byłoby może i dobrze bo na pracy na czarno nie najgorzej wychodziłem ale brałem co los dał. na wysokości też- bo śmiałym wzrokiem od końca do końca wszak. Wysokość ma to do siebie że spadają zawsze Ci co myślą że nie spadną. Po pół roku łażenia w chmurach, ee tam max 70m, z głupich 8 na beton. Wprawa ze sportu walki uratowała mi życie ale pół roku w gipsie. Szybka lewa umowa o pracę za 7mln /mc. I przetrwałem rok. W międzyczasie zona z wózkiem i chorym dzieckiem po 200 km pociągami do Katowic na rehabilitację jeździła , coby córka choć pion złapała.Bo to MOJA Polska. Prace nadal doraźne ale praca i kuroniówka dały radę na chleb . Niestety skończyło się po prostym "na razie nie przychodź" po Wielkanocy. Główne hasło większości pracodawców wtedy brzmiało -cieszcie się że macie pracę. Portfel pusty pracy nie ma i kuronia też no .....ale ręce nie lewe polska moja z piedestału czas zejść. Motor teczka z narzedziami i naprawy remonty maszyn ostatnim ocalałym drobnym producentom. Wreszcie jest praca - elektryk w oczyszczalni ścieków. Biorę w ciemno Pierwszy dzień w pracy w nowym drelichu stoję na ulicy z łopatą bo awaria a wtedy wszystkie ręce na pokład. Miasteczko ze 2 tys ludzi to każdy Cię zna, ale jak piszesz- nieraz trzeba zejść z piedestału.Ale żeby tak publicznie? Wszyscy mnie znali jako najlepszego ucznia prawie geniusza a tu ZGM ? Na szczęściw wychowałem się na jednej ulicy z wieloma z chłopaków co te ulice zamiatali i praca w ZGM była im zbawieniem więc tu chociaż spoko. No ja to się raczej czułem jak na wystawie ale chu z tym jest praca będzie fucha damy rade. Ale to był dopiero początek schodzenia z piedestału. Każdy dyżurny miał obowiązek pojeździć zgarniaczem po basenie ze ściekami, a raz w miesiącu oczyścić tzw piaskownik. To jest rzecz która może oddzielić żołądek od człowieka albo -zweryfikuje czy naprawdę musisz mieć tę pracę. Powiem szczerze że ten egzamin przerwałem po dwóch godzinach walki bo nawet w masce nie dawało się rady.Potem okazało się że w całej kilkunastoosobowej załodze jest tylko jeden gość który daje sobie z tym radę. Oczywiście pobierał stosowne wyrazy wdzięcznośći ale po kolezeńsku.. Ciepły miły człowiek. Zawsze się z przyjemnością macam z jego potężną dłonią.
W czasie rehabilitacji dowiedzialem się że do baletu już nie pójdę więc uczyłem się obsługiwać komputer i pozarażałem nim znajomych składając im zestawy. Opłaciło się – dostałem cynk że jest praca na centrum CNC do drewna. Tutaj biorą mnie z polecenia w ciemno bo mówi się o mnie wtedy że jak coś ma klawiaturę to ja na pewno tym pojadę. Praca ciężka pensja jak zwykle polska ale.........to mój kraj a ręce nie lewe …. to i fucha się trafi. Da się zyć.
I … no jak to w polsce – wpada komornik syndyk i cała zgraja sepów – okazuje się ze od paru lat nie płacono za nas składek do zusu. Kolejny raz na bruku ale.....to mój kraj ręce nie lewe a mpiedestał w chuj zakurzony. W tym najgorszym możliwym okresie jadę na ryzyko zbierać ziemniaki do niemca. Żona z ta dwójką i rodzice w płacz.Jak nie wyjdzie zdechniemy wszyscy. A i tu trza też zejść z piedestału. Nie będzie niemiec pluł nam w twarz itp.? Ale będzie Ci palcem pokazywał. To boli jak sam skurwesyn. Ja potomek ludzi co pod Grunwaldem, co Husarią rozjeżdżali europę i okolice ? Wnuk ułana zwycięzcy hitleryzmu, na rozkazy u niemca faszysty.Na dokladke Dachau było o rzut beretem a on tam miał domki któreśmy malowali. Ojciec niemca strzelał podobno do samolotów alianckich bo w OPL był ale kto go tam wie z jakiej wieży ?
Ale - dało rade te dwa miesiące. Za zarobione pieniadze kupuję glukometr dla mamy z ciężka cukrzycą i …...... pierwsze kolorowe ksero we wsi i zakładam małą poligrafię.
Teściowa pyta żony co Ci mąż z niemiec za prezenty przywiózł. Bukiet polskich frezji i kserokopiarkę Canona. Idzie średnio ale na swoim – co z tego że od rana do nocy. Dzieci ? Aaa no są . Młodsza koślawo ale jakoś już się przemieszcza. Poszła do szkoły w swoim czasie. Tego jak się uczy pisać dziecko z porażeniem mózgowym nawet sobie nie wyobrażacie pot krew i łzy. Nie idziemy na łatwizne i nie szukamy tabletów komputerów i usprawnień bo.... nigdzie poza domem by ich nie spotkała bo to Polska właśnie. Musi sobie radzić w popsutym świecie. I radzi. Stawiamy na naukę kosztem rehabilitacji bo tyle czasu ona zabiera że trzeba dokonać wyboru. Psycholog radzi wybrać nauke i my się z tym zgadzamy. Potem okaże się że z biedą z klasy do klasy ale w terminie podstawówkę skończyła. Z biedą tylko dlatego że za brak linijki czy zeszytu potrafili jej ładować po 3 4 pały w miesiącu. Bo nikt nie lubi dzieci które się kołyszą na boki stapajac ledwo na palcach Długa historia jak specyficzna jest osoba z porażeniem. Długa historia jak wypełniając dokumenty do gimnazjum pani dyrektor podstawowki ze zdziwieniem zauważa - a to Agnieszka ma porażenie mózgowe ? To jest mój kraj -Polska.
Gimnazjum już we Wrocławiu w szkole z internatem – cotygodniowe urywanie się w piątek z pracy po nia i coniedzielne odwożenie przez całe gimnazjum i potem liceum. W tamtych warunkach o dziwo oceny coraz lepsze. We Wrocku budują dla mnie most Milenijny żebym się w korkach co piątek nie dusił ale ona kończy liceum i zaczyna kolegium nauczycielskie na przeciwległym krańcu Wrocka więc gehenna korkowo weekendowa trwa dalej. Alko możesz popróbować jedynie w piątek po powrocie z Wrocka a wtedy to już dwa piwa seta i po chłopie. W miedzyczasie wspólnik którego wziąłem w miejsce już mocno schorowanej mamy okrada firmę z kasy nie płaci zusów i nagle z czegoś co zaczynało przynosić zlecenia i z gminy i z dużych zakładów zostaje ploter i kupa długów. Za spłacenie komornika wspólnik łaskawie zrezygnował z podzialu majątku tylko że ja ten majatek sprzedałem za mniej niż mozna bo szybko a w efekcie i ploter po roku też. Zostaje jedna praca w międzyczasie dzieci kończą edukację -starsza rodzi mi wnuczkę młodsza zostaje magistrem. Miały się teraz zamienić i starsza robi magisterkę po 30 tce ale młodsza już raczej nikogo nie znajdzie zwłaszcza że od pandemii siedzi w domu pracując zdalnie na niemcy i szwajcarię dla korpo Dobijam do emki – żyję . To tyle prosty jak napisalem, los . Tylko kurwa gdzieś piedestał mi się zapodział a wymagania wzrosły. Juz mi sama praca nie wystarczas do szczęścia. Ja nie pisałem nic że mam jakieś nieszczęścliwe życie i nie potrzebuję też wspólczucia. Ja napisałem jaki był mój los. A czy stałem na piedestale i oczekiwałem że samo się zrobi ? Nie oceniałbym tego tego tak ale tym którzy tak zrobią sparafrazuję słowa Edyty Geppert wiersz który trochę oddaje to co czuję choc ostatnio po wyczynach złodziei pedofilów i ich obrońców kłamców przeważa we mnie nienawiść.

Ja się nie skarże na swój los
Nie prosze wiecej niz dac może
Lecz ciągle mam nadzieję że
że to się skończy dobrze
życie mi mija jak zly sen
Jak tragifarsa komediodramat
A gdy sie budze wzdycham cóz
To wszystko bylo zamiast
Lecz póki co w zamecie trwam
Licze na palcach lata szare
I tylko czasem przemknie mysl
Przeciez nie jestem tu za kare
Dzis czuje sie jak mrówka gdy
Czyjs but tratuje jej mrowisko
Przestałem jednak wierzyć w cud
bo wiem że rozkradziono wszystko
Nie chce sie skarzyc na swój los
Choc wiem jak bedzie jutro rano
Tyle powiedziec chcialem ci
w poszukiwaniu piedestału

Może faktycznie czekalem tylko na piedestale bo mi się należy ? Sami oceńcie.
Ostatnio zmieniony wtorek, 30 mar 2021, 12:29 przez zielonka, łącznie zmieniany 1 raz.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

jakis1234
2500
Posty: 2538
Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
Status Alkoholowy: Winiarz
Podziękował: 233 razy
Otrzymał podziękowanie: 441 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: jakis1234 »

No fakt, życie Ciebie po główce nie głaskało, dowaliło jak mało komu.
Łatwiej zrozumieć Twoje nastawienie do życia i kraju.
Podziwiam i życzę, żeby już było z górki.
Pozdrawiam z opolskiego.
Awatar użytkownika

Marian_jl
150
Posty: 191
Rejestracja: czwartek, 19 lis 2015, 18:00
Krótko o sobie: Piję okazyjnie ..a że okazje się trafiają codziennie , tak bywa
Ulubiony Alkohol: Próbuję wszystkiego , może trafię na to ulubione.
Status Alkoholowy: Producent Nalewek
Podziękował: 19 razy
Otrzymał podziękowanie: 41 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: Marian_jl »

Czytając tu pokręcone aczkolwiek ciekawe historie opisane przez: Rozrywek, Zielonka czy Kiwitom23 dochodzę do wniosku żeby napisać coś o sobie to ... trzeba mieć o czym .
A ja co ..?
Mam pracę , wychodzę z domu o 6,40 wracam do domu 15,20.
żeby jakoś żyć i utrzymać rodzinę nie musiałem tyrać po 12-16 godz . dziennie , nie musiałem zapieprzać na Angola czy Niemiacha .
Co roku wyjazd z rodziną i psem na wczasy ( morze, góry , Bieszczady ,Mazury) i... jak sobie pomyślę że mój pies spędził więcej czasu na wakacyjnych wyjazdach niz nie jedno dziecko.
Czas wolny spędzałem w sposób jaki lubię : Tenis , Brydż , Rancho ....
To o czym tu k... mam napisać ???
No mógłbym swój los trochę ubarwić , wykrzywić ścieżki życiowe ... NIkt tu na forum by się nie kapnął że ściemniam i ponarzekać na na wszystko ...komunę , wojsko .. a nawet o Powstanie Warszawskie zachaczyć ale ja taki nie jestem .

Ale są i minusy tego : :scratch:
- Nie jeżdżę Lexusem
- Nie mam posiadłości jak pan Obajtek
- Prezydent mnie nie odznaczał
- Opłatkiem się nie łamałem z biskupami
......... i jeszcze można dalej tak wymieniać

Ale ja nie narzekam .. choć inni mają lepiej :D :D :D
Awatar użytkownika

kiwitom23
1500
Posty: 1541
Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 135 razy
Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: kiwitom23 »

Przepraszam za ten "piedestał", to był skrót myślowy, przenośnia. Rozumiałem to tak, że każdy ma ten swój piedestał, jeden wyższy, drugi niższy... Wcześniej nic nie pisałeś o chorobie dziecka, w takim przypadku jest to faktycznie tragedia, zwłaszcza w tym kraju, gdzie gdyby nie Owsiak, to służby zdrowia by wcale nie było.
Nie chciałem Cię urazić. Bardzo mi przykro, że życie Cię tak doświadczało... choć wiele sytuacji miałem podobnych do Twoich. Komornik dwukrotnie mnie licytował do zera, raz za granicą, raz w PL, też wtedy pracowałem na polu, nie przy ziemniakach, ale przy szparagach (przesrana robota). Nie wiem, może to kwestia szczęścia, a może tego że zawsze miałem we krwi, że nie chciałem zależeć od nikogo i zamiast szukać posady zakładałem coś własnego. W tamtych latach końcówka 90-tych z pensji nie szło wyżyć. Z tych szparagów jak wróciłem, też założyłem kiosk z chemią z Niemiec, padł po 3 latach, ale te 3 lata jakoś tam funkcjonował. Może to jednak kwestia szczęścia....??? Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i przepraszam, jeżeli poczułeś się urażony!!!
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Ja się nie obrażam nie chciałem tylko być kimś kto czekał aż mu sie samo zrobi bo tak nie było. Nie jesteś pierwszy ktory twierdzi że jest sie kowalem swego losu.To prawda. Jednak rzadko jest tak że nie ma ograniczeń . Mnie spotkaly zasadniczo dwa - dziecko i wypadek. Rodzicom obiecałem ich nie zostawić to w sumie też nie mogłem od nich uciec. Ale pomijajac to wszystko to ja naprawdę nigdy nie myślałem że powinno się z kraju uciec sadziłem że organizujemy to państwo raz lepiej raz gorzej ale w dobrej wierze i dla siebie. A teraz słyszę że mam zp...ć za miskę ryżu, dzieci mają szukać liceów czy nawet gimnazjów za granicą lekarze mają wypier....ć, a niepełnosprawni przyglądać się jak się rozpierdala miliardy na czarną mafię pedofilską czy prehistoryczną broń po niemcach czy amerykanach. Teraz patrzę jak mi środkowy palec pokazuje wybranka narodu a szef głównego koncernu nie potrafi sklecić zdania bez 10 ciu przekleństw. Patrzę i oczom uszom i rozumowi nie wierzę. To jest Polska? Jeśli tak to naprawdę czas uciekać stąd i każdy kto ma odrobinę oleju w głowie a nie musi tu być powinien uciec. Bardzo żałuję że ten nadgorliwy mod który wszystkie moje teksty jak ma okazję kasuje tak szybko tamto usunął bo gdyby mi powiedzial to przeredagowałbym trochę ale by został grot z tej strzały wymierzonej w aktualny stan państwa i jego morderców. I moż eten i ów uratowałby sobie życie zostawiając ten sznurek karton i gówno za sobą. Udanej emigracji życzę ostatnio wielu już dojrzałym ludziom. I coraz ich więcej na szczęście.
My okradzeni emeryci i nasi oprawcy zostańmy tu żeby zobaczyć jak kona orzeł - dumny ptak drapieżny zadziobany przez zwykłą kaczkę za pomocą sępów.
P.S Ja jeszcze emerytem nie jestem ale lada dzień.
Póki co pracuję programując już trzy maszyny CNC czego dokonałem kształcąc się jeszcze w gipsie i wykuwając swój los bo uznałem że za te pare lat nawet sprzątaczka bez znajomości komputera nie dostanie pracy. Coś tam jednak wykułem- Tylko dzieci żal .
Ostatnio zmieniony wtorek, 30 mar 2021, 15:05 przez zielonka, łącznie zmieniany 1 raz.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

jakis1234
2500
Posty: 2538
Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
Status Alkoholowy: Winiarz
Podziękował: 233 razy
Otrzymał podziękowanie: 441 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: jakis1234 »

Nie miałem tak ciężko jak Ty, a nawet bym powiedział, że w porównaniu, to miałem spokojne i lekkie życie, ale gdybym 30 lat temu wiedział jak będzie wyglądał ten kraj, to bym spieprzał stąd na stałe i to bez zastanowienia.
Niestety, w tym wieku, kilka lat przed emeryturą, to już za późno.
A najgorsze, że teraz to sami sobie taki los gotujemy, już nie ma zewnętrznego ciemiężcy, już nam nikt siłą nie narzuca władzy.
To głupi naród dał się kupić za 500+ i inne tego typu obietnice z naszych podatków i głosuje na bandę, która jawnie sobie kpi i kradnie gdzie tylko może.
Ja jednak cały czas jestem optymistą i wierzę, że dożyję czasu, kiedy Polską będą rządzić ludzie mądrzy, to również zależy od nas i tego, co przekażemy naszym dzieciom i wnukom. I wierzę, że ten dumny jastrząb (bo nasz "orzeł" to jednak jastrząb ;), nie podda się bez walki i w końcu pogoni sępy i zadziobie kaczkę.
Taki ze mnie niepoprawny optymista, ale wolę to, niż totalny brak wiary w przyszłość.
Jeszcze nie chcę czekać tylko na emeryturę, a potem na śmierć. Jeszcze, mam nadzieję, trochę lat przede mną i chcę wierzyć, że będą dobre.
Pozdrawiam z opolskiego.
Awatar użytkownika

Autor tematu
zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: zielonka »

Ja też chcę doczekać czasów aż się winnych upodlenia i zacofania narodu rozliczy. Może i doczekam ale zanim skutki dobrego rządzenia dadzą się skonsumować to wnuki mojej wnuczki jeszcze będą miały pod górkę. I to nie jest żadne tam załamywanie rąk czy też brak wiary. Po prostu realna ocena. Dziś wzbudzamy już śmiech w europie a skutki złodziejstwa i głupoty zwykłej bezdennej głupoty wyjdą dopiero za parę parenaście lat i trzeba będzie kolejnych kilkadziesiąt żeby te braki nadrobić. Tylko że świat nie będzie na nas czekał. Dlatego jeśli ktoś chce zyć w kraju gdzie jest współtworzycielem dobrobytu i szczęścia musi zmienić kraj. Tu szacunek władzy dla współplemieńców nie zagości nigdy. A ryzyko że pogarda i arogancja władzy utrwali się na wieki jest wg mnie zbyt duże żeby marnować życie kolejnych pokoleń obiecując im cuda wianki. Szkoda wysiłku dzieci naszych i wnucząt dla karmienia kolejnych i kolejnych "zbafcuf narodu" i ich kolesiów. Naprawdę.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

kiwitom23
1500
Posty: 1541
Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 135 razy
Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: kiwitom23 »

Nic dodać, nic ująć chłopaki. Bardzo to przykre, ale jakież prawdziwe. Też jestem pesymistą, jeśli chodzi o ten kraj, gdzie aż roi się od oportunistów. Kraj, który na sztandarach miał: "Bóg, Honor, Ojczyzna", przecież to kpina.
1. Bóg i kościół, źródło zła wszelakiego, to nawet w więzieniu pedofile nie mają życia, to nawet ta zdegenerowana część społeczeństwa umie osądzić tego typu czyny, a skurw...syny w sukienkach... nie chce mi się nawet o tym pisać... krzywdy dzieci uruchamiają u mnie najniższe instynkty. Sodoma i Gomora wypisz wymaluj i te pałace podarowane tym złoczyńcom z naszych podatków, jak mam płacić te podatki uczciwie, jeżeli wiem, że zasilają mafię???
2. Honor, no tutaj to nawet nie wiem co napisać.... naprawdę. W normalnym kraju mimister podaje się do dymisji, gdyż podwładny jego podwładnego popełnił drobny błąd, a tutaj możesz być złodziejem, przestępcą, ważne że jest immunitet.
3. Ojczyzna - tą, która jest dobrem wszystkich, ta którą się doi do cna, przecież nas ratuje chyba tylko wojna światowa, te długi które narobiła ta chołota, to będą jeszcze masze pra, pra, pra, pra wnuki spłacać.
I jak tu być optymistą????
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
Awatar użytkownika

Qba
700
Posty: 706
Rejestracja: wtorek, 26 sie 2008, 19:17
Krótko o sobie: Mówię mało, myślę dużo, czasem coś odpędzę, czasem coś wypiję.
Ulubiony Alkohol: Wino z własnnej winnicy. Bimber tatusia.
Status Alkoholowy: Winiarz
Lokalizacja: Bydgoszcz
Podziękował: 138 razy
Otrzymał podziękowanie: 177 razy
Kontakt:
Re: Historie zielonki

Post autor: Qba »

Koledzy proszę nie zbaczać na tematy polityczne.
Alkohole-domowe.com - Przepisy, wiedza, forum
Alkohole-domowe.pl - Zakupy, asortyment, zaopatrzenie
Awatar użytkownika

jakis1234
2500
Posty: 2538
Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
Status Alkoholowy: Winiarz
Podziękował: 233 razy
Otrzymał podziękowanie: 441 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: jakis1234 »

Bardzo to przykre, ale jakież prawdziwe. Też jestem pesymistą, jeśli chodzi o ten kraj, gdzie aż roi się od oportunistów. Kraj, który na sztandarach miał: "Bóg, Honor, Ojczyzna", przecież to kpina.
Tak, ale jednocześnie kraj, który potrafił jak żaden inny jednoczyć się przeciwko wspólnemu wrogowi, czy to byli Niemcy, czy komuniści.
Kraj, w którym zwykli ludzie nigdy nie poddali się zaborom, Niemcom i potem komunie. Kraj, w którym zwykli ludzie powiedzieli w końcu "dość" i obalili parszywy ustrój, kraj w którym między innymi tacy jak Ty doprowadzili do takiego rozwoju, że zachód nie mógł się nadziwić.
I tak można długo jeszcze.
Mamy idiotyczne społeczeństwo, wybierające czasami fatalnie (wybacz Qba, ale nie zawsze się da uciec od polityki), ale mamy też marsze kobiet, mamy Wielką Orkiestrę, mamy potężną ilość ludzi z innych krajów, którzy mówią, że żyje im się tutaj bardzo dobrze.
W Opolu akurat jest sporo Ukraińców, rozmawiałem z niektórymi, generalnie byli zadowoleni z pobytu.
Nie można widzieć tylko to co złe, napisałem wcześniej, że jakbym mógł cofnąć czas o kilkadziesiąt lat, to bym inaczej poukładał sobie życie i wyjechał.
Staram się jednak być obiektywny i widzieć nie tylko to co złe, staram się przede wszystkim dostrzec zwykłych ludzi, jakże często są to osoby chętne do pomocy. Naprawdę spotykaliście wokół siebie same szuje? No przecież to co piszecie często pokazuje, że nie. A kraj to przecież ludzie, to nie politycy, to zwykli ludzie. I to przede wszystkim oni decydują jaki jest ten kraj.
Pozdrawiam z opolskiego.
Awatar użytkownika

kiwitom23
1500
Posty: 1541
Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 135 razy
Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: kiwitom23 »

jakis1234 pisze:Tak, ale jednocześnie kraj, który potrafił jak żaden inny jednoczyć się przeciwko wspólnemu wrogowi, czy to byli Niemcy, czy komuniści.
Coście się tak uczepili tych zaborów, Niemców i komuny? To przeszłość. Jeżeli tak jest jak piszesz, to wynika z tego, że jesteśmy stworzeni do niewoli, zaborów, zniewolenia, wtedy dopiero widać nasze pozytywne cechy i wtedy umiemy się zjednoczyć wokół wspólnej, dobrej sprawy. W czasach normalnych nie dajemy sobie rady, nie umiemy zadbać o własne interesy. I chyba coś w tym jest, jeżeli jaśnie nam panujący muszą co chwila wymyślać wyimaginowanych wrogów i wtedy słupki rosną...

Pewnie że znam masę fajnych ludzi, z moim jedynym sąsiadem nieraz robimy sobie grilla i wódeczkę, chociaż mamy odmienne poglądy, to i tak co rusz się spotykamy (sąsiad wygląda jak św Mikołaj, bielutki, długa broda, i nawet brał udział w reklamie Coca-Coli, jako Mikołaj) :)
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
Awatar użytkownika

jakis1234
2500
Posty: 2538
Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
Status Alkoholowy: Winiarz
Podziękował: 233 razy
Otrzymał podziękowanie: 441 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: jakis1234 »

W czasach normalnych nie dajemy sobie rady, nie umiemy zadbać o własne interesy. I chyba coś w tym jest
No niestety, tak właśnie jest. Potrafimy się jednoczyć, jak mamy wroga.
I właśnie o to chodzi, żeby nauczyć ludzi codziennego bycia takimi, jakimi potrafią być wtedy, gdy ten wróg jest.
Coście się tak uczepili tych zaborów, Niemców i komuny? To przeszłość
Tak, to przeszłość, ale marsze kobiet, ale Wielka Orkiestra, ale bezinteresowna pomoc seniorom w czasie pandemii - to teraźniejszość, a to są te same cechy.
Widząc to co złe, dostrzegajmy to co dobre.
A Ty i sąsiad to dobry przykład, że wiele zależy od ludzi i można się również mądrze różnić.
Ostatnio zmieniony wtorek, 30 mar 2021, 21:58 przez jakis1234, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam z opolskiego.
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: rozrywek »

A kto ci powiedział panie Zielonka że nie jesteś na piedestale?
Życie ci dało w kość. Tutaj każdemu dało.
U nas była bida straszna. Ale szczęście wszyscy zdrowi.
Tzn mama zawsze chora. Ale to i tak nic w porównaniu z tym co twoją córę spotkało.

A wiesz co ją spotkało?
Rodzina i rodzice.
Co zaciskali zęby i dawali radę. Sami. Mimo jej choroby dałeś radę.

Jak mi się spalił dom to ja sobie przypomniałem historię pewnego górala:

Spaliła mu się doszczętnie chałupa.
Gapiów było mnóstwo. Ten usiadł patrzac na zgliszcza. Podumał w milczeniu.

Wstał patykiem pogrzebał w popiele. Odgrzebał siekierę. Wziął kawałek niedopalonej krokwi, wyciosał nowy trzonek. Oprawił. I poszedł do lasu ścinać drzewo. Na nowy dom.

I sam zbudował.
To jest autentyczna historia.

Każdy z nas niesie swój krzyż. Cięższy czy lżejszy. Wielu z nas.
Wielu miało wybory w życiu. Wybierało dobrze.

Ja mam też swoją maksymę.
Lepiej być biednym....ale człowiekiem. Niż bogatym ale gnojem i złodziejem.

Córka ma porażenie mózgowe? Ale tsk naprawdę jest zdrowa.

A ile osób jest...niby zdrowych a mają takie mózgi że to poraża wręcz.
I to oni są chorzy. Bardzo chorzy.

A ty targaj ten swój krzyż. Zadbaj teraz o siebie trochę.
Musisz. Boś już nie kapral. I młodzieniaszek.

A do nieba i tak pójdziesz.
A chciażby za te nasze kłótnie
Ile ja krwi napsułem. Ech.

Będę w niebie polewał. A nie cierpię polewać.
Tylko pamiętaj że do szklanki łatwiej trafić niż do kieliszka. Bo ja ślepnę pomału.

Ps: pisz pisz i pisz. Zaśmiecaj mi temata ile chcesz. To po godzinach przecież.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: rozrywek »

Ty zielonka baranie jeden.
Ja czekam na opowieści jak dziewczynki były małe. I jak wtedy było ciekawie.


Nie rozumiesz jednego.

Masz pióro. Chaotyczne i nie poukładane.
Ale prawdziwe. Szczere. Prosto z serca.
Zbuntowany, wkurzony na pół świata.

Piękno twojego stylu polega na emocjach.
A emocje wyrażasz po swojemu. Szczerze i naturalnie.

I to jest zajepiękne.
Historie Zielonki.

Emocje i to co czujesz.

Podpowiem ci coś. Czego nie żałuję w swiom życiu. Taka historia.
A ja i nie tylko ja chętnie się dowiem.

Nie przeklinaj.....wykropkuj.
Opisz pracę. Te maszyny.
Proces i sterowanie.

Wyraż tu siebie. To twój temat i twoje słowa.


Chcesz zachętę ciołku nieskończony?

Mozart. Piękno i lekkość.
Zielonka ostrość i prawda.
Rozrywek...ostrość prawda i łagodność. Czasem wariacja i lekkość.

Cdn....to takie cholerstwo że się nie kończy. Ja czekam na ciąg dalszy.




Nawet na krótkie epizody z życia. Dasz radę.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: rozrywek »

Cześć pierwsza, Polowanie.

Polowanie na zmutowanego Grizlly.





Nietypowa nagonka.
Bielutki łeb, a sierść zielona, bardzo ciemno zielona, niespotykana w przyrodzie.
Spał sobie w gawrze, jak zaczęły ujadać psy gończe.
Zabić, zabić zabić.

Ale dlaczego?
Wiewiórczak go obudził, wstał wkurzony, o nie, nie budzi się niedźwiedzia w zimie, oszołomiony lekko, wstał, otrzepał z liści, i rzekł…o nie, tak nie będzie, zrobiłem komuś coś?
No to teraz.
Polowanie, ale na ludziów, taki podgatunek, zobaczymy jak jak wezwę na pomoc swoją armię.
Zające skaczące po Łące, bobry, taką im tamę walniemy że nie przejdą.

Polowania się zachciało na grubego zwierza?

To nie trza było mnie budzić.


PS: Krzychu, to nie walka, to współpraca, Pociągniemy tą historyjkę razem, dokończysz polowanie? Tylko z polewaniem nie pomyl.

Zaczynamy polowanie?
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: rozrywek »

Do czego dążę, dokąd idę.
To nie jest to be, or not to be.

Historia Zielonki, jest o przyjaźni.


Najważniejsze, jest o życiu, opisane, prawdziwie, myślami.

On jest szczery, prawdziwie szczery,
Jego zaletą jest spontaniczność, jest chaotyczny, ma gdzieś spację, interpunkcję i takie tam.

Najbardziej to mi się podoba jedno zdanie: nie będziesz mi dyktował co mam robić.

I to jest wartość dodana.
Nie da się ujażmić Krzyśka,


Ustalmy coś, napiszesz , o czym będziesz chciał, ja chętnie poczytam
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4907
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 845 razy
Re: Historie zielonki

Post autor: rozrywek »

Historie Zielonki.
To ja wam prawdę wyznam:

Twardziel z niego, bardzo dużo wiem, a czym więcej, to się skłaniam ku stwierdzeniu, to jest Grizlly, lepiej jak zaczniesz strzelać, to miej zapasowy magazynek ...............

Opowiem coś...przecież on jest roślinożerny, co z tego że łososia złapie? Kij z tym.


Za temat który założyłeś dla mnie należą ci się słowa prawdy..
Miałeś w życiu tak przerąbane, mimo tego, nie poddałeś się, i się poddać nie zamierzasz, jesteśmy praktycznie identyczni, tyle lat walki, po co?



Przepraszam że zapytam?
Czy taki film? Buntownik z wyboru, nie jest na kanwie ciebie?



Ps: świetnie cie się czyta, jesteś...prawdziwy.
Jedyny, i nie powtarzalny.

W życiu liczą się tylko chwile...

A ja się nie zgadzam, z tym tylko.

Właśnie te chwile są najważniejsze.


Ps: ty chyba Krzychu nie chciałbyś jednak po ryju dostać.
Nawiązuje do twojej wypowiedzi z Marca, zchodzenie z piedestału.
A co to podsunąć się nie można abyś się zmieścił? Można.

Po cholerstwo mi on, mam lęk wysokości.
Nie ma wygranych, tu sami zwycięscy.
Ostatnio zmieniony niedziela, 19 cze 2022, 07:18 przez rozrywek, łącznie zmieniany 2 razy.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po Godzinach”