Klasyczny bimber na abratku
Witam wszystkich.
Staram się wykonać klasyczny bimberek z cukru który będzie stanowił bazę do dalszego zaprawiania. Mam za sobą kilkanaście eksperymentów w różnych konfiguracjach kolumny, które w większości przypadków kończyły się ponowną psotą na pełnej kolumnie w celu uzyskania czegokolwiek pijalnego. Najbardziej udana okazała się ostatnia próba w konfiguracji katalizator + chłodnica metoda lesgo58 identycznie jak przy śliwowicy. Odebrałem najpierw na odkręconym zaworze następnie rozcieńczyłem i odebrałem przedgony oraz serce do kilku butelek. Temperatura na głowicy podczas procesu 90°. Z ok 70l nastawy wyszło ok 10l 75% pierwsze 5l odbierane do temp 96 w kotle jest całkiem dobre już na drugi dzień, ale cała reszta jedzie mokrą szmatą, nie miałem jeszcze odwagi próbować.
Pytanie czy da się ten zapach wyeliminować w kolejnych psotach przynajmniej do tych 98 stopni na kegu.
Może cały proces jest źle prowadzony względem rezultatu którego oczekuje.
Dążę do klasycznego bimbrowego akcentu z możliwie najmniej wyczuwalna nutą drożdży, lub najlepiej jej całkowitym brakiem. Nie chcę żeby produkt miał ten spirytusowy posmak i odrzucał jak klasyczna wódka. Piłem bimberki robione na 50%+ które wchodziły jak woda i dopiero po chwili grzały w środku.
To co mi wychodziło zwykle było zanieczyszczone niechcianym zapachem, albo typowo spirytusowe, albo było ostre w piciu i nie oszczędzało gardła.
Długo wstrzymywałem się z tym postem czytając forum i szukając złotego środka, ale chyba nie poradzę sobie bez pomocy kogoś z doświadczeniem.
Mój sprzęt to keg 50l 2x 2kw z manualnym regulatorem mocy. Kolumna 60,3 dzielona na 25cm katalizator z miedzianymi sprężynkami, rura ze sprężynkami stalowymi, olm z wziernikiem, chłodnica aabratek.
Staram się wykonać klasyczny bimberek z cukru który będzie stanowił bazę do dalszego zaprawiania. Mam za sobą kilkanaście eksperymentów w różnych konfiguracjach kolumny, które w większości przypadków kończyły się ponowną psotą na pełnej kolumnie w celu uzyskania czegokolwiek pijalnego. Najbardziej udana okazała się ostatnia próba w konfiguracji katalizator + chłodnica metoda lesgo58 identycznie jak przy śliwowicy. Odebrałem najpierw na odkręconym zaworze następnie rozcieńczyłem i odebrałem przedgony oraz serce do kilku butelek. Temperatura na głowicy podczas procesu 90°. Z ok 70l nastawy wyszło ok 10l 75% pierwsze 5l odbierane do temp 96 w kotle jest całkiem dobre już na drugi dzień, ale cała reszta jedzie mokrą szmatą, nie miałem jeszcze odwagi próbować.
Pytanie czy da się ten zapach wyeliminować w kolejnych psotach przynajmniej do tych 98 stopni na kegu.
Może cały proces jest źle prowadzony względem rezultatu którego oczekuje.
Dążę do klasycznego bimbrowego akcentu z możliwie najmniej wyczuwalna nutą drożdży, lub najlepiej jej całkowitym brakiem. Nie chcę żeby produkt miał ten spirytusowy posmak i odrzucał jak klasyczna wódka. Piłem bimberki robione na 50%+ które wchodziły jak woda i dopiero po chwili grzały w środku.
To co mi wychodziło zwykle było zanieczyszczone niechcianym zapachem, albo typowo spirytusowe, albo było ostre w piciu i nie oszczędzało gardła.
Długo wstrzymywałem się z tym postem czytając forum i szukając złotego środka, ale chyba nie poradzę sobie bez pomocy kogoś z doświadczeniem.
Mój sprzęt to keg 50l 2x 2kw z manualnym regulatorem mocy. Kolumna 60,3 dzielona na 25cm katalizator z miedzianymi sprężynkami, rura ze sprężynkami stalowymi, olm z wziernikiem, chłodnica aabratek.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 21 mar 2022, 08:00 przez Qba, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Klasyczny bimber na abratku
Serwus
@sake
Czegoś nie rozumiem.
https://alkohole-domowe.com/forum/post80861.html#p80861
https://alkohole-domowe.com/forum/post78355.html#p78355
Pozdrawiam
@sake
Czegoś nie rozumiem.
A tuSake pisze: Dążę do klasycznego bimbrowego akcentu z możliwie najmniej wyczuwalna nutą drożdży, lub najlepiej jej całkowitym brakiem. Nie chcę żeby produkt miał ten spirytusowy posmak i odrzucał jak klasyczna wódka. Piłem bimberki robione na 50%+ które wchodziły jak woda i dopiero po chwili grzały w środku.
Specem nie jestem ale gdy złożysz kolumnę do kupy i przeprowadzisz dwie uczciwe rektyfikacje, nie będziesz miał więcej pytań w temacie. Zapomnisz również o węglu aktywnym. Po za tym uważam, że powinieneś zaczerpnąć więcej teorii.Sake pisze: Mój sprzęt to keg 50l 2x 2kw z manualnym regulatorem mocy. Kolumna 60,3 dzielona na 25cm katalizator z miedzianymi sprężynkami, rura ze sprężynkami stalowymi, olm z wziernikiem, chłodnica aabratek.
https://alkohole-domowe.com/forum/post80861.html#p80861
https://alkohole-domowe.com/forum/post78355.html#p78355
Pozdrawiam
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
-
- Posty: 1551
- Rejestracja: poniedziałek, 15 lip 2019, 08:38
- Podziękował: 210 razy
- Otrzymał podziękowanie: 355 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Chwila! Czegoś nie rozumiem. Z jednej strony "klasycznego bimbrowego akcentu" a z drugiej "jak woda"? To się nie da. Ducha buroka zawsze czuć. Ale
- opisz proces - tu jest problem mokrej szmaty
- ostrość produktu jest wynikiem zbyt dużego BLG
- smród drożdży - jakie stosujesz? po dobrych drożdżach nie powinno nic czuć.
Bawię się cukrem na bazie młóta ze zboża. Po zatarciu zostaje mi gęste młóto, które nie chce mi się wyciskać. Wlewam do beczki wiadro wody i wiertarka. Młóto jest wypłukane i łatwo odcedzić zużytą śrutę. Do tego co zostało dodaję cukier. Drożdże już są. Potem dwie rektyfikacje. Wychodzi ciekawy produkt, ale i tak wyczuwam "ducha buroka". Aby go choć trochę wyeliminować, dodaję pieprz w ziarenkach i kawałek surowego imbiru. I tylko wtedy produkt z cukru da się pić .
- opisz proces - tu jest problem mokrej szmaty
- ostrość produktu jest wynikiem zbyt dużego BLG
- smród drożdży - jakie stosujesz? po dobrych drożdżach nie powinno nic czuć.
Bawię się cukrem na bazie młóta ze zboża. Po zatarciu zostaje mi gęste młóto, które nie chce mi się wyciskać. Wlewam do beczki wiadro wody i wiertarka. Młóto jest wypłukane i łatwo odcedzić zużytą śrutę. Do tego co zostało dodaję cukier. Drożdże już są. Potem dwie rektyfikacje. Wychodzi ciekawy produkt, ale i tak wyczuwam "ducha buroka". Aby go choć trochę wyeliminować, dodaję pieprz w ziarenkach i kawałek surowego imbiru. I tylko wtedy produkt z cukru da się pić .
I love the smell of bimber in the morning.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
-
- Posty: 1551
- Rejestracja: poniedziałek, 15 lip 2019, 08:38
- Podziękował: 210 razy
- Otrzymał podziękowanie: 355 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Jak dyskutujemy o "duchu buroka", to pozwolę dodać swoje zdanie.
Do drożdży, które podał @Gacek dodałbym jeszcze Moscva Style i UK48.
Fakt: nie śmierdzi. Ni mo prawa! . Ale da się wyczuć coś w smaku, coś co kiedyś nie wyczuwałem. I co mi nie odpowiada. Teraz mam porównanie do zbożówek. Tak jakoś mi się "smak alkoholowy" wyostrzył . Z dobrobytu się w głowie poprzewracało .
Aha: chyba z dwa lata nie piłem sklepowej, ale "burok" i tak jest lepszy.
Do drożdży, które podał @Gacek dodałbym jeszcze Moscva Style i UK48.
Fakt: nie śmierdzi. Ni mo prawa! . Ale da się wyczuć coś w smaku, coś co kiedyś nie wyczuwałem. I co mi nie odpowiada. Teraz mam porównanie do zbożówek. Tak jakoś mi się "smak alkoholowy" wyostrzył . Z dobrobytu się w głowie poprzewracało .
Aha: chyba z dwa lata nie piłem sklepowej, ale "burok" i tak jest lepszy.
I love the smell of bimber in the morning.
-
- Posty: 1032
- Rejestracja: czwartek, 25 wrz 2014, 17:30
- Ulubiony Alkohol: Czysta
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Naas
- Podziękował: 259 razy
- Otrzymał podziękowanie: 179 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Możesz spróbować zrobić jak mój znajomy starej daty. Który robi bimber z cukru ale daje do nastawu ziarna, jedyne co udało mnie się wyciągnąć to to że miesza jęczmień, żyto i pszenicę. Bo to podobno wielka tajemnica. Do tego nie dodaje żadnych ekstra drożdży. Korzysta z dzikusów bytujących na ziarnach. Cała wiocha chwali Jacka jak to on robi bimber bez drożdży. Nawet kiedyś próbowałem mu wytłumaczyć że po prostu nie dodaje kultur a korzysta z dzikusów ale nie szło mu wytłumaczyć Ale finalne piłem to kilka razy i naprawdę jest pierwsza klasa, a wierz mi przedgon i pogon wyczuwam przez szkło z 10 m
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Box.
Czyśbysmy mieli tego samego Maestro? Albo brata jego.
Mój, z kolei, wiedział czym są dzikusy.
Ale cukromierze, mierniki, termometry.
Gość czynił cuda!!!
Prostotą, zwykłym pomyślunkiem.
I czego się nauczyłem?
Jakości.
Cytat " wylej to w pizdu"
Ależ.. to jest całkiem dobre.. Adameo, wylej to w pizdu, bierz flaszkę dobrego, zjebałeś, nic się nie stało.
Zrypałem, płacząc do kibla wylewałem.
Nauczyłem się.
Nie umiał tańczyć, a mnie tańczyć nauczył, zjebałeś...wylej w pizdu. Nikt tego pił nie będzie. Nie pozwolę.
Rób od nowa.
Blg końcowe mierzone językiem.
Mój Maestro, niepiśmienny, zajebisty nauczyciel.
Dobry bimber, miał być dobry, nie było opcji na chujowy.. wylej to w pizdu.
Nawet, jak już zaprosiłem go do siebie, pokazując wszelakie cuda techniki. Popukał się w głowę, skosztował, dobre, ale to nie to.
Moje załamanie było totalne, jak dobre, przecież jest super.
Było super, ale nie dla niego.
I wtedy wpadłem na przedserce, serce, poserce, i finalnie będą stwierdził....będą z ciebie ludzie.
Chodzący, żyjący chromatograf!!!
Chłopina już nie żyje, a był ponadorganoleptyczny,
Zrobić bimber, to jest sztuka.
Dobry bimber, nie berbeluchę.
Jego przesłanie było proste...wylej to w pizdu.
Czyśbysmy mieli tego samego Maestro? Albo brata jego.
Mój, z kolei, wiedział czym są dzikusy.
Ale cukromierze, mierniki, termometry.
Gość czynił cuda!!!
Prostotą, zwykłym pomyślunkiem.
I czego się nauczyłem?
Jakości.
Cytat " wylej to w pizdu"
Ależ.. to jest całkiem dobre.. Adameo, wylej to w pizdu, bierz flaszkę dobrego, zjebałeś, nic się nie stało.
Zrypałem, płacząc do kibla wylewałem.
Nauczyłem się.
Nie umiał tańczyć, a mnie tańczyć nauczył, zjebałeś...wylej w pizdu. Nikt tego pił nie będzie. Nie pozwolę.
Rób od nowa.
Blg końcowe mierzone językiem.
Mój Maestro, niepiśmienny, zajebisty nauczyciel.
Dobry bimber, miał być dobry, nie było opcji na chujowy.. wylej to w pizdu.
Nawet, jak już zaprosiłem go do siebie, pokazując wszelakie cuda techniki. Popukał się w głowę, skosztował, dobre, ale to nie to.
Moje załamanie było totalne, jak dobre, przecież jest super.
Było super, ale nie dla niego.
I wtedy wpadłem na przedserce, serce, poserce, i finalnie będą stwierdził....będą z ciebie ludzie.
Chodzący, żyjący chromatograf!!!
Chłopina już nie żyje, a był ponadorganoleptyczny,
Zrobić bimber, to jest sztuka.
Dobry bimber, nie berbeluchę.
Jego przesłanie było proste...wylej to w pizdu.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 554
- Rejestracja: piątek, 20 gru 2013, 05:23
- Krótko o sobie: Nie chcesz znajdziesz powód - chcesz znajdziesz sposób.
- Ulubiony Alkohol: Swój.
- Podziękował: 27 razy
- Otrzymał podziękowanie: 105 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
A czymże jest klasyczny bimber (z cukru), dla mnie to coś co j......bie drożdżami/przed lub pogonami. I tutaj nie ma się co zasłaniać tradycja czy innymi wytłumaczeniami (ciekawe do którego roku proces technologiczny to tradycja, a po którym już nie).
Ja się cieszę, że na swojej drodze nie spotkałem żadnego takiego "senseia". Cała moja wiedza to to forum plus obserwacja. Mam kilku znajomych, którym wiedza co i jak została przekazana "z dziada pradziada" i sry, ale jak byłem tylko konsumentem produkt był pierwsza klasa. Natomiast w momencie wychodzenia w temat i zrewidowania swojej skali oceny staram się nie tykać ich wyrobów (czysty cukier). Teraz widzę ile błędów popełniają (a i ja poznałem smak frakcji niechcianych) - najgorsze jest to, że nie chcą zmienić podejścia pod proces bo "tak robił wujek/dziadek/ojciec i było dobrze".
I przepraszam bardzo, ale uzyskanie dobrego jakościowo produktu z cukru (bez doświadczenia zebranego na dzisiejszych urządzeniach pomiarowych) to dla mnie bajki na dobranoc (oczywiście to kwestia posiadanej skali). Osobiście uważam, że nawet doświadczony operator bez termometrów nie osiągnie tego co z nimi. Oczywiście będzie to towar wysokiej jakości, ale gorszy od jego wyników z termometrami.
Ja się cieszę, że na swojej drodze nie spotkałem żadnego takiego "senseia". Cała moja wiedza to to forum plus obserwacja. Mam kilku znajomych, którym wiedza co i jak została przekazana "z dziada pradziada" i sry, ale jak byłem tylko konsumentem produkt był pierwsza klasa. Natomiast w momencie wychodzenia w temat i zrewidowania swojej skali oceny staram się nie tykać ich wyrobów (czysty cukier). Teraz widzę ile błędów popełniają (a i ja poznałem smak frakcji niechcianych) - najgorsze jest to, że nie chcą zmienić podejścia pod proces bo "tak robił wujek/dziadek/ojciec i było dobrze".
I przepraszam bardzo, ale uzyskanie dobrego jakościowo produktu z cukru (bez doświadczenia zebranego na dzisiejszych urządzeniach pomiarowych) to dla mnie bajki na dobranoc (oczywiście to kwestia posiadanej skali). Osobiście uważam, że nawet doświadczony operator bez termometrów nie osiągnie tego co z nimi. Oczywiście będzie to towar wysokiej jakości, ale gorszy od jego wyników z termometrami.
-
- Posty: 2383
- Rejestracja: niedziela, 18 paź 2015, 14:00
- Krótko o sobie: Marzyciel
- Ulubiony Alkohol: Własny.
- Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
- Podziękował: 268 razy
- Otrzymał podziękowanie: 338 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Nie chcę wyjść na buraka choć pewnie niejeden tak uważa... Nieważne...
Czy Ty myślisz, że kiedyś za komuny i wstecz robiąc bimber czy księżycówkę ktoś myślał o termometrach?
Nie było wiedzy takiej jak teraz, nie było internetu, forum dyskusyjne było na polu albo pod sklepem.
Był jeden klasyczny przepis 1410 i koniec... Tylko oprerator pieca, misek, kanki, czy innych garnków na swoje gardło łapał czy jest okey czy nie...
To jest tak, że jest pewien etap, którego ja nie znam bo zbyt młody jestem, to okres kartek na cukier i wódkę gdzie były limity. Jeden gość mówił, że pół litra które mu przysługuje to nawet do domu nie doniesie... Ludzie kombinowali jak mogli. Znam człowieka który w 1976 pierwszy raz destylował i odnalazł się w tych czasach, w czasach termometrów, sterowników, buforów, wzierników, katalizatorów, sprężynek, olmeów i innych bajerów. Ale gdybyś teraz go posadził na taborecie przed kawałkiem słupka ogrodzeniowego z chłodnicą i bez niczego więcej to by zrobił taki towar jak z niejednej kolumny...
Tak więc, wiedza, umiejętności i doświadczenie to jedno a sprzęt i cała reszta klamotów to drugie.
A wracając do meritum odnośnie bimbru... Prawdziwy bimber za czasów PRL-u walił przedgonem, pogonem, drożdżami i był wchooj ostry. Tylko pasjonaci umieli zrobić świetny bimber. I w sumie nie wiem tego oni od ojca ani od dziada czy pradziada... @nemeto z całą resztą się zgadzam
Czy Ty myślisz, że kiedyś za komuny i wstecz robiąc bimber czy księżycówkę ktoś myślał o termometrach?
Nie było wiedzy takiej jak teraz, nie było internetu, forum dyskusyjne było na polu albo pod sklepem.
Był jeden klasyczny przepis 1410 i koniec... Tylko oprerator pieca, misek, kanki, czy innych garnków na swoje gardło łapał czy jest okey czy nie...
To jest tak, że jest pewien etap, którego ja nie znam bo zbyt młody jestem, to okres kartek na cukier i wódkę gdzie były limity. Jeden gość mówił, że pół litra które mu przysługuje to nawet do domu nie doniesie... Ludzie kombinowali jak mogli. Znam człowieka który w 1976 pierwszy raz destylował i odnalazł się w tych czasach, w czasach termometrów, sterowników, buforów, wzierników, katalizatorów, sprężynek, olmeów i innych bajerów. Ale gdybyś teraz go posadził na taborecie przed kawałkiem słupka ogrodzeniowego z chłodnicą i bez niczego więcej to by zrobił taki towar jak z niejednej kolumny...
Tak więc, wiedza, umiejętności i doświadczenie to jedno a sprzęt i cała reszta klamotów to drugie.
A wracając do meritum odnośnie bimbru... Prawdziwy bimber za czasów PRL-u walił przedgonem, pogonem, drożdżami i był wchooj ostry. Tylko pasjonaci umieli zrobić świetny bimber. I w sumie nie wiem tego oni od ojca ani od dziada czy pradziada... @nemeto z całą resztą się zgadzam
Pozdrawiam Gacek.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
@NEMETO.
Widocznie nie spotkałeś w życiu artystów, a jedynie bimbrowników. I to wątpliwej jakości.
A ja spotkałem, i od jednego się uczyłem.
Nie możesz porównywać tradycji z technologią.
To nie ten kaliber.
Nie mówię o tym, o czym ty wspominasz jak to robił mój dziadek, ojciec, wujek, to robię i ja. Nie mówię o ciemnocie zatwardziałej i zamkniętej na nowości. Też takich znam, i cię świetnie rozumiem.
Mowa o naprawdę artystach.
Ludziach co potrafią naprawdę czynić cuda z byle kociołkiem i kawałkiem rurki, oraz chłodnicą.
Jesteś artystą? Wątpie.
Potrafisz zrobić nastaw z cukru bez alcocalk, kalkulatora, telefonu, internetu?
Bez ballingomierza? Bez forum?
A potrafisz poprawnie przeprowadzić proces destylacji bez termometru, bądż termometrów? NIE.
Zapytasz czy ja jestem artystą? Nie, doskonale się, uczę, poszukuję.
Ale ja wiem że destylacja prosta, prosta wcale nie jest. I daleko mi do artyzmu, bardzo daleko.
Wierz że dobry bimber to tylko smak buraka, jest specyficzny.
Niczym nie różni się od Rumu.
To tylko materiał wsadowy. A proces jest identyczny.
Bo tak jest, i trunek ma inny smak.
Pewne walory smakowe posiada przecież każda roślina, czy to będzie trawa jak trzcina cukrowa, czy burak.
A prawdziwy artysta potrafi wydobyć z tego jego swoisty aromat.
Wszystkie pseudobimbry, przede wszystkim śmierdzą, nie surowcem, a drożdżami, przedgonem i głównie pogonem.
Prawdziwy dobry bimber jest odcinany frakcyjnie tak mocno że naprawdę wszyscy bimbrownicy by się w głowę pukali. Patrzy na serce, nie ilość urobku.
I nie na koszta, a na to co gościom na stół stawia.
Rozumiesz teraz?
A ja patrzę z politowaniem na pewnych użytkowników aabratków.
Rektyfikacyjne ulomne PARA- rektyfikerzy. Na paraolimpiadzie księżycowej.
Z podanym na tacy wyliczeniem blg, instrukcją kiedy odcinać, kiedy kończyć proces.
A wystarczy że rozkalibruje się termometr, i są w dupie.
Tyle zrobionych cukrówek, a jak przychodzi co do czego i zrobienie prostej owocówki już przerasta możliwości operatora.
To jest żałosne wręcz. To nie nauka, to żart.
Kupić za parę tysi sprzęt i gonić w/g intsrukcji. To jest ograniczone, a nie rozwojowe.
Rasowi pędnicy, z czasem przesiadają się na alembiki, inne proste sprzęty typu PS. Ale w zdecydowanej ilości przypadków ciągną spiryt, a w kegu jeszcze sporo dobra zostaje.
To jest żart a nie pędzenie.
Tutaj na swoją obronę, nie twierdzę że wszyscy tak robią, nie wszyscy, są tacy co poszukują i się rozwijają, poszukują nowych metod, uzysku łagodnego trunku.
A zwykły prawie neutralny spiryt to potrafi przy obecnej technologii zrobić każdy.
Na koniec:
Najlepsze trunki świata, tworzy tradycja, nie technologia, nie termometr, ani chromstograf, z pełnym zapleczem laboratoryjnym.......a człowiek.
Pozdrawiam.
Ps: Gacek, w trakcie pisania postu, pojawił się twój wpis.
Jeśli wyjdziesz na buraka, to nie będziesz sam, będzie nas buraków dwóch. Dołączam, a nawet dołanczam do grona buraków tradycjonalistów.
Widocznie nie spotkałeś w życiu artystów, a jedynie bimbrowników. I to wątpliwej jakości.
A ja spotkałem, i od jednego się uczyłem.
Nie możesz porównywać tradycji z technologią.
To nie ten kaliber.
Nie mówię o tym, o czym ty wspominasz jak to robił mój dziadek, ojciec, wujek, to robię i ja. Nie mówię o ciemnocie zatwardziałej i zamkniętej na nowości. Też takich znam, i cię świetnie rozumiem.
Mowa o naprawdę artystach.
Ludziach co potrafią naprawdę czynić cuda z byle kociołkiem i kawałkiem rurki, oraz chłodnicą.
Jesteś artystą? Wątpie.
Potrafisz zrobić nastaw z cukru bez alcocalk, kalkulatora, telefonu, internetu?
Bez ballingomierza? Bez forum?
A potrafisz poprawnie przeprowadzić proces destylacji bez termometru, bądż termometrów? NIE.
Zapytasz czy ja jestem artystą? Nie, doskonale się, uczę, poszukuję.
Ale ja wiem że destylacja prosta, prosta wcale nie jest. I daleko mi do artyzmu, bardzo daleko.
Wierz że dobry bimber to tylko smak buraka, jest specyficzny.
Niczym nie różni się od Rumu.
To tylko materiał wsadowy. A proces jest identyczny.
Bo tak jest, i trunek ma inny smak.
Pewne walory smakowe posiada przecież każda roślina, czy to będzie trawa jak trzcina cukrowa, czy burak.
A prawdziwy artysta potrafi wydobyć z tego jego swoisty aromat.
Wszystkie pseudobimbry, przede wszystkim śmierdzą, nie surowcem, a drożdżami, przedgonem i głównie pogonem.
Prawdziwy dobry bimber jest odcinany frakcyjnie tak mocno że naprawdę wszyscy bimbrownicy by się w głowę pukali. Patrzy na serce, nie ilość urobku.
I nie na koszta, a na to co gościom na stół stawia.
Rozumiesz teraz?
A ja patrzę z politowaniem na pewnych użytkowników aabratków.
Rektyfikacyjne ulomne PARA- rektyfikerzy. Na paraolimpiadzie księżycowej.
Z podanym na tacy wyliczeniem blg, instrukcją kiedy odcinać, kiedy kończyć proces.
A wystarczy że rozkalibruje się termometr, i są w dupie.
Tyle zrobionych cukrówek, a jak przychodzi co do czego i zrobienie prostej owocówki już przerasta możliwości operatora.
To jest żałosne wręcz. To nie nauka, to żart.
Kupić za parę tysi sprzęt i gonić w/g intsrukcji. To jest ograniczone, a nie rozwojowe.
Rasowi pędnicy, z czasem przesiadają się na alembiki, inne proste sprzęty typu PS. Ale w zdecydowanej ilości przypadków ciągną spiryt, a w kegu jeszcze sporo dobra zostaje.
To jest żart a nie pędzenie.
Tutaj na swoją obronę, nie twierdzę że wszyscy tak robią, nie wszyscy, są tacy co poszukują i się rozwijają, poszukują nowych metod, uzysku łagodnego trunku.
A zwykły prawie neutralny spiryt to potrafi przy obecnej technologii zrobić każdy.
Na koniec:
Najlepsze trunki świata, tworzy tradycja, nie technologia, nie termometr, ani chromstograf, z pełnym zapleczem laboratoryjnym.......a człowiek.
Pozdrawiam.
Ps: Gacek, w trakcie pisania postu, pojawił się twój wpis.
Jeśli wyjdziesz na buraka, to nie będziesz sam, będzie nas buraków dwóch. Dołączam, a nawet dołanczam do grona buraków tradycjonalistów.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 2918
- Rejestracja: środa, 6 mar 2019, 20:40
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Owocówki
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 129 razy
- Otrzymał podziękowanie: 552 razy
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
-
- Posty: 554
- Rejestracja: piątek, 20 gru 2013, 05:23
- Krótko o sobie: Nie chcesz znajdziesz powód - chcesz znajdziesz sposób.
- Ulubiony Alkohol: Swój.
- Podziękował: 27 razy
- Otrzymał podziękowanie: 105 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
kol. @rozrywek
czytając Twojego posta mam wrażenie, że mieszasz trunki. Przypomnę, że ja piszę o cukrze.
I tak na koniec. Jestem świadomy różnic między smakówkami (zboża, owoce itp) a cukrem. Zaznaczam jeszcze raz - w swoich wypowiedziach odnoszę się tylko i wyłącznie do "klasycznego bimbru" powstałego z cukru.
A i z tego co pamiętam chyba były przeprowadzane próby wyciągnięcia czegoś więcej z cukru niż tylko etanol, i o ile pamięć mnie nie myli chyba dużych sukcesów nie było.
czytając Twojego posta mam wrażenie, że mieszasz trunki. Przypomnę, że ja piszę o cukrze.
Wytłumacz mi proszę do którego roku proces produkcyjny to tradycja, a po którym technologia?rozrywek pisze:Nie możesz porównywać tradycji z technologią.
To nie ten kaliber.
Rozumiem, że w swojej głowie dokonałeś oceny moich umiejętności sugerując jednocześnie posiadanie monopolu na wiedzę oraz jej pozyskiwanie.rozrywek pisze:Jesteś artystą? Wątpie.
Potrafisz zrobić nastaw z cukru bez alcocalk, kalkulatora, telefonu, internetu?
Bez ballingomierza? Bez forum?
A potrafisz poprawnie przeprowadzić proces destylacji bez termometru, bądż termometrów? NIE.
Zapytasz czy ja jestem artystą? Nie, doskonale się, uczę, poszukuję.
Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, że nie czytasz co ktoś pisze Ja piszę cały czas o cukrze nie o buraku (nigdy nie piłem destylatu z buraka), z którego uważam, że nie wyciągnie się żadnych dobrych aromatów (cukier) i najlepsza jego część to serce.rozrywek pisze:Wierz że dobry bimber to tylko smak buraka, jest specyficzny.
Niczym nie różni się od Rumu.
No właśnie wydaje mi się, że ty czegoś nie rozumiesz. Jak napisałem wyżej uważam, że z cukru jedyna cześć akceptowalna dla mnie to serce (czysty etanol). I żeby go zdobyć i aby było najczystsze trzeba przeprowadzić proces oczyszczający - rektyfikację, wspierając się technologią (zasyp, termometry, czujki ciśnienia, rotametr, watomierz i wiele innych). Jasna sprawa, że destylacja prosta oczyści cukier, ale nie w takim stopniu jak sprzęt zaawansowany. Dla mnie produkt z cukru ma być bez zapachu i smaku (oczywiście poza etanolem), wszystko inne wyczuwalne to dla mnie zanieczyszczenia. Zanieczyszczenia, które się tam znalazły z powodu błędu operatora, sprzętowego bądź celowo. Jak ktoś lubi to może nawet słomką spijać prosto z bufora ciecz która pozostała po procesie - nic mi do tego.rozrywek pisze:Prawdziwy dobry bimber jest odcinany frakcyjnie tak mocno że naprawdę wszyscy bimbrownicy by się w głowę pukali. Patrzy na serce, nie ilość urobku.
I nie na koszta, a na to co gościom na stół stawia.
Rozumiesz teraz?
Nawet nie wiem jak to mam skomentować, nie masz zasypu (chyba, że już masz) a wydajesz wyroki. Widzisz tutaj chodzi o cel, który operator sobie zakłada. Pracując z cukrem na np. urobek pod nalewkę (cel czystość), operator w przypadku awarii urządzeń pomiarowych wie, że jest jak to określiłeś "w dupie". Natomiast osoba pracująca bez tego - nawet tego nie wie. Zanim się zorientuje to wpadnie jej kupę syfu do damy. Wszystko to kwestia obranego celu i posiadanej skali oceny - dla jednego coś już jest sufitem, gdy dla drugiego to dopiero podłoga.rozrywek pisze:A ja patrzę z politowaniem na pewnych użytkowników aabratków.
Rektyfikacyjne ulomne PARA- rektyfikerzy. Na paraolimpiadzie księżycowej.
Z podanym na tacy wyliczeniem blg, instrukcją kiedy odcinać, kiedy kończyć proces.
A wystarczy że rozkalibruje się termometr, i są w dupie.
I tak na koniec. Jestem świadomy różnic między smakówkami (zboża, owoce itp) a cukrem. Zaznaczam jeszcze raz - w swoich wypowiedziach odnoszę się tylko i wyłącznie do "klasycznego bimbru" powstałego z cukru.
A i z tego co pamiętam chyba były przeprowadzane próby wyciągnięcia czegoś więcej z cukru niż tylko etanol, i o ile pamięć mnie nie myli chyba dużych sukcesów nie było.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
@nemeto.
Cały czas roxmawiamy o cukrze, tak zgadza się.
Od końca:
Tak były próby zachowania tzw ducha buraka.
Niestety przyczepa buraków jest mniej aromatyczna niż laska wanili, czy snopek trzciny, taki mamy materiał i tyle.
A w cukrze w sensie stricto, tego buraka jest jeszcze mniej.
W związku z tym w nastawie, a idąc dalej, w urobku, głównym nurtem organoleptycznym są drożdże niestety.
Ponieważ nic ich nie tłumi, zgadzasz się?
W którym roku zaczęła się technologia a skończyła tradycja?
Tradycja nie skończyła się nigdy, jest i będzie. Tradycyjnymi metodami robi się przemysłowo dalej, tylko kotły większe.
Technologia powstała wtedy kiedy wzrosło zapotrzebowanie na spirytus i jego maksymalne oczyszczenie.
Destylacja to tradycja, rektyfikacja to technologia.
Oczywiście nie uważam BIMBRU, samego w sobie jako naszego narodowego trunku, ani chluby narodowej, nie ma się co chwalić czymś co capi niemiłosiernie, a tym że mocny? Bo go zwyczajnie nikt nie rozrabiał.
Poczułeś się urażony, jeśli niechcący cię uraziłem, przepraszam.
Może masz pojęcie jak zrobić dobrą śliwowicę.
Ale zdecydowana większość nie.
Ileż to osób tutaj gotuje cukrówki na aabratku, a nie wie kurwa czym jest blg, jak je obliczyć, czym jest stosunek powrotu i odbioru.
Ile osób robi nastaw z przepisu wydrukowanego na opakowaniu drożdży???.
A ilu posiadając sprzęt za 4tyś bez cukromierza, alkoholomierza, wykręcając im termometry nie zrobi nic, NIC.
Gacie na rurę może zawiesić niech wyschną.
A nawet, idąc dalej, wielu po pierwszym przebiegu....butelkuje.
Dla nich to sufit, a dla mnie, czy ciebie to nawet podłogą nie jest, nawet nie jest ściółką w oborze.
Jest tak?
Czym jest obecna technologia?
ALKOANALFABETYZMEM.
Ot co.
Nie jestem absolutnie przeciwnikiem technologii i nowych rozwiązań, na wielu sprzętach wszelakiej maści zdarzało mi się pracować.
Wkurza mnie jedynie ignorancja niektórych, lenistwo, brak chęci poznania podstaw, a co gorsze, zero organoleptyki.
Zrobić nastaw w/g przepisu na drożdżach, zapodać duoklar, też według przepisu, przegotować też według instrukcji, tyle przedgonu w ml, zakończyć proces przy danej temperaturze w kotle..i pójść spać.
Podam ci przykład:
Technologia? Już niedługo wejdą do akcji samochody zintegrowane z gps,
Podajesz adres, sterowaniem głosowym i cię wiezie auto do domu.
Pytanie:
Czy on jest kierowcą?
Moim zdaniem nie.
Nie wie co to sprzęgło, nie potrafi wrzucić jedynki, nie zwolni przed przebiegającym kotem, ani nie zwolni bo fajna dupa chodnikiem idzie.
Takich kierowców przybędzie, sam zobaczysz. Alkoidiotów.
Mi jazda sprawia frajdę, chcę czuć sprzęt, czy obok stojący, czy pod stopami auto.
Ja jestem operatorem, i nie chcę aby coś mnie zastępowało, owszem wiele rzeczy pomaga, ale...artystą nigdy nie będę, jak ten magik, który mnie uczył.
Organoleptyczny Maestro w gumofilcach, zwykły chłop, a mógłby zagiąć tych co się kupażowaniem zajmują zawodowo i zarabiają nosem i językiem mnóstwo pieniędzy.
A co mnie boli najbardziej?
Wspominana wcześniej technologia, wypiera zmysły, oranoleptykę szczególnie. Termometr ci mówi co się dzieje, nie ocenia człowiek.
To jest przykre naprawdę.
Nawet prosta matematyka, powyżej tabliczki mnożenia, sięgamy po kalkulator w telefonie.
A we łbie siano.
Pomimo tego że z tego tytułu zbytnio lubiany nie jestem, to z czasem ludzie mi dziękują.......wiem że mi pojechałeś wtedy dosyć ostro, byłem wściekły na ciebie, ale teraz widzę że to było warto, rozumiem cały proces. Dzięki.
Taki info otrzymuję teraz czasami.
A co do robienia dobrego bimbru, to mam swoją metodę, nazwałem to roboczo redestylacją serca.
Ewentualnie można to nazwać metodą triple-inn-one.
To taka ciekawostka destylacyjna.
Cały czas roxmawiamy o cukrze, tak zgadza się.
Od końca:
Tak były próby zachowania tzw ducha buraka.
Niestety przyczepa buraków jest mniej aromatyczna niż laska wanili, czy snopek trzciny, taki mamy materiał i tyle.
A w cukrze w sensie stricto, tego buraka jest jeszcze mniej.
W związku z tym w nastawie, a idąc dalej, w urobku, głównym nurtem organoleptycznym są drożdże niestety.
Ponieważ nic ich nie tłumi, zgadzasz się?
W którym roku zaczęła się technologia a skończyła tradycja?
Tradycja nie skończyła się nigdy, jest i będzie. Tradycyjnymi metodami robi się przemysłowo dalej, tylko kotły większe.
Technologia powstała wtedy kiedy wzrosło zapotrzebowanie na spirytus i jego maksymalne oczyszczenie.
Destylacja to tradycja, rektyfikacja to technologia.
Oczywiście nie uważam BIMBRU, samego w sobie jako naszego narodowego trunku, ani chluby narodowej, nie ma się co chwalić czymś co capi niemiłosiernie, a tym że mocny? Bo go zwyczajnie nikt nie rozrabiał.
Poczułeś się urażony, jeśli niechcący cię uraziłem, przepraszam.
Może masz pojęcie jak zrobić dobrą śliwowicę.
Ale zdecydowana większość nie.
Ileż to osób tutaj gotuje cukrówki na aabratku, a nie wie kurwa czym jest blg, jak je obliczyć, czym jest stosunek powrotu i odbioru.
Ile osób robi nastaw z przepisu wydrukowanego na opakowaniu drożdży???.
A ilu posiadając sprzęt za 4tyś bez cukromierza, alkoholomierza, wykręcając im termometry nie zrobi nic, NIC.
Gacie na rurę może zawiesić niech wyschną.
A nawet, idąc dalej, wielu po pierwszym przebiegu....butelkuje.
Dla nich to sufit, a dla mnie, czy ciebie to nawet podłogą nie jest, nawet nie jest ściółką w oborze.
Jest tak?
Czym jest obecna technologia?
ALKOANALFABETYZMEM.
Ot co.
Nie jestem absolutnie przeciwnikiem technologii i nowych rozwiązań, na wielu sprzętach wszelakiej maści zdarzało mi się pracować.
Wkurza mnie jedynie ignorancja niektórych, lenistwo, brak chęci poznania podstaw, a co gorsze, zero organoleptyki.
Zrobić nastaw w/g przepisu na drożdżach, zapodać duoklar, też według przepisu, przegotować też według instrukcji, tyle przedgonu w ml, zakończyć proces przy danej temperaturze w kotle..i pójść spać.
Podam ci przykład:
Technologia? Już niedługo wejdą do akcji samochody zintegrowane z gps,
Podajesz adres, sterowaniem głosowym i cię wiezie auto do domu.
Pytanie:
Czy on jest kierowcą?
Moim zdaniem nie.
Nie wie co to sprzęgło, nie potrafi wrzucić jedynki, nie zwolni przed przebiegającym kotem, ani nie zwolni bo fajna dupa chodnikiem idzie.
Takich kierowców przybędzie, sam zobaczysz. Alkoidiotów.
Mi jazda sprawia frajdę, chcę czuć sprzęt, czy obok stojący, czy pod stopami auto.
Ja jestem operatorem, i nie chcę aby coś mnie zastępowało, owszem wiele rzeczy pomaga, ale...artystą nigdy nie będę, jak ten magik, który mnie uczył.
Organoleptyczny Maestro w gumofilcach, zwykły chłop, a mógłby zagiąć tych co się kupażowaniem zajmują zawodowo i zarabiają nosem i językiem mnóstwo pieniędzy.
A co mnie boli najbardziej?
Wspominana wcześniej technologia, wypiera zmysły, oranoleptykę szczególnie. Termometr ci mówi co się dzieje, nie ocenia człowiek.
To jest przykre naprawdę.
Nawet prosta matematyka, powyżej tabliczki mnożenia, sięgamy po kalkulator w telefonie.
A we łbie siano.
Pomimo tego że z tego tytułu zbytnio lubiany nie jestem, to z czasem ludzie mi dziękują.......wiem że mi pojechałeś wtedy dosyć ostro, byłem wściekły na ciebie, ale teraz widzę że to było warto, rozumiem cały proces. Dzięki.
Taki info otrzymuję teraz czasami.
A co do robienia dobrego bimbru, to mam swoją metodę, nazwałem to roboczo redestylacją serca.
Ewentualnie można to nazwać metodą triple-inn-one.
To taka ciekawostka destylacyjna.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 554
- Rejestracja: piątek, 20 gru 2013, 05:23
- Krótko o sobie: Nie chcesz znajdziesz powód - chcesz znajdziesz sposób.
- Ulubiony Alkohol: Swój.
- Podziękował: 27 razy
- Otrzymał podziękowanie: 105 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Ja mocno tnę smakówki (takie lubię) i o ile moja śliwka solo mi nie smakuje (solo tylko cukier z metody 2,5 o/z bufor, odstany min 6 miesięcy) to z colą staje się poezją.
Ja już długo nie używam cukromierza, a alkoholomierz przy rekcie to tylko przy dorabianiu gotowego produktu. Wówczas używam też alkocalk bo nie chce mi się liczyć kontrakcji.
Jeśli wejdą takie samochody i jeśli dana osoba zdobędzie uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi to dla mnie będzie kierowcą.
Rozwoju się nie zatrzyma, mam wrażenie, że usprawnienia technologiczne uważasz za zło. Ja mam inne zdanie, szczególnie (jak jesteśmy w temacie motoryzacji) jak słyszę opowieści o tym jak kiedyś z mapą się jeździło . Teraz nawigacja i jazda.
Zaznaczę tutaj, aby nie było nieścisłości: przy rekcie cukru nic nie zastąpi termometrów
Ja to widzę troszkę inaczej. Pozyskiwanie alkoholu to pewien proces, można nazwać to tradycją (w sumie troszkę lat już ma), gdzie destylacja jest jedną z jego gałęzi, a rektyfikacja odłamem tej gałęzi, która rozwinęła się w odpowiedzi na potrzebę. Natomiast wszystko co pozwala nam przeprowadzić ten proces to technologia, czyli wiedza operatora i sprzęt. Alembiki, PS, zasyp, półki, szybkowary, garnki i miski i wiele innych, to dla mnie technologia, która pozwala przeprowadzić ten proces z różnymi rezultatami.rozrywek pisze:W którym roku zaczęła się technologia a skończyła tradycja?
Tradycja nie skończyła się nigdy, jest i będzie. Tradycyjnymi metodami robi się przemysłowo dalej, tylko kotły większe.
Technologia powstała wtedy kiedy wzrosło zapotrzebowanie na spirytus i jego maksymalne oczyszczenie.
Destylacja to tradycja, rektyfikacja to technologia.
Może mam, a może nie mam. Dlaczego wyrokujesz, że zdecydowana większość nie ma pojęcia? Każdy robi pod swój smak i gust. Operator mógł osiągnąć to co zamierzał, a Ty powiesz, że nie umiesz zrobić bo za dużo uciąłeś albo za dużo czegoś wpuściłeś.rozrywek pisze:Może masz pojęcie jak zrobić dobrą śliwowicę.
Ale zdecydowana większość nie.
Ja mocno tnę smakówki (takie lubię) i o ile moja śliwka solo mi nie smakuje (solo tylko cukier z metody 2,5 o/z bufor, odstany min 6 miesięcy) to z colą staje się poezją.
Rozumiem, że ty już urodziłeś się z tą wiedzą, a nie nabyłeś ją w procesie poznawczym. Po to jest to forum i ludzie tutaj aby dzielić się wiedzą. A co zrobi z tą wiedzą osoba, która ma w niej pewne braki bądź popełnia błędy mnie nie interesuje - nie mój cyrk, nie moje małpy.rozrywek pisze:Ileż to osób tutaj gotuje cukrówki na aabratku, a nie wie kurwa czym jest blg, jak je obliczyć, czym jest stosunek powrotu i odbioru.
Ile osób robi nastaw z przepisu wydrukowanego na opakowaniu drożdży???.
Znowu generalizujesz, a może właśnie potrafią zrobić, ale nie podejmują się tego. Bo wiedzą, że bez termometrów nie osiągną satysfakcjonującej przez siebie jakości. Nawet dla wewnętrznego spokoju ducha, mając pewność na podstawie wskazań termometrów, że wszystko idzie tak jak iść powinno.rozrywek pisze:A ilu posiadając sprzęt za 4tyś bez cukromierza, alkoholomierza, wykręcając im termometry nie zrobi nic, NIC.
Gacie na rurę może zawiesić niech wyschną.
Ja już długo nie używam cukromierza, a alkoholomierz przy rekcie to tylko przy dorabianiu gotowego produktu. Wówczas używam też alkocalk bo nie chce mi się liczyć kontrakcji.
Nie. Jest naturalnym postępem mającym na celu optymalizację procesu i narzędziem zwiększającym dokładność w osiąganiu założonego celu.rozrywek pisze:Czym jest obecna technologia?
ALKOANALFABETYZMEM.
O czym ty piszesz? Jaka organoleptyka przy rekcie cukru?rozrywek pisze:Wkurza mnie jedynie ignorancja niektórych, lenistwo, brak chęci poznania podstaw, a co gorsze, zero organoleptyki.
Hm... Osoba zdająca i jeżdząca tylko automatem też niekoniecznie ogarnie od razu sprzęgło i zmianę biegów - idąc Twoim tokiem rozumowania też nie jest kierowcą?rozrywek pisze:Technologia? Już niedługo wejdą do akcji samochody zintegrowane z gps,
Podajesz adres, sterowaniem głosowym i cię wiezie auto do domu.
Pytanie:
Czy on jest kierowcą?
Moim zdaniem nie.
Nie wie co to sprzęgło, nie potrafi wrzucić jedynki, nie zwolni przed przebiegającym kotem, ani nie zwolni bo fajna dupa chodnikiem idzie.
Jeśli wejdą takie samochody i jeśli dana osoba zdobędzie uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi to dla mnie będzie kierowcą.
Rozwoju się nie zatrzyma, mam wrażenie, że usprawnienia technologiczne uważasz za zło. Ja mam inne zdanie, szczególnie (jak jesteśmy w temacie motoryzacji) jak słyszę opowieści o tym jak kiedyś z mapą się jeździło . Teraz nawigacja i jazda.
Nie zgadzam się. To nie powinno być podstawą oceny człowieka. Nie ma takiego co wie wszystko, a w dzisiejszych czasach wiedza jest na wyciągnięcie ręki (ewentualnie palca), ważne aby były chęci jej pozyskania. Widzisz jestem całkowicie zielony z funkcji trygonometryczych, ale w razie potrzeby wiem gdzie tej wiedzy szukać, jak ją znaleźć oraz uważam, że majac chwilę czasu byłbym w stanie ją ponownie przyswoić.rozrywek pisze:Nawet prosta matematyka, powyżej tabliczki mnożenia, sięgamy po kalkulator w telefonie.
A we łbie siano.
Jeśli masz swój algorytm działania to pogratulować. Nie zapominaj tylko, że inny algorytm innej osoby mimo, że inny nie musi być gorszy.rozrywek pisze:A co do robienia dobrego bimbru, to mam swoją metodę, nazwałem to roboczo redestylacją serca.
Ewentualnie można to nazwać metodą triple-inn-one.
Zaznaczę tutaj, aby nie było nieścisłości: przy rekcie cukru nic nie zastąpi termometrów
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Zacznę znowu od końca
Tak posiadam pewien algorytm, może zbyt szumnie nazwane, ale, doskonalę się, poszukuję, uczę.
Niedoskonałość sprzętu doskonali operatora!!!
Wymyślam nowe techniki prowadzenia nastawu, tak, mam pewne rozważania do niby prostej czynności jak sypnąć cukru, dolać wody i zapodać grzybki.
Niby prościzna, a jednak to nie tylko głupia cukrówka.
Zgadzzm się że przy rekcie cukrówki termometr jest idealnym narzędziem, fakt niezaprzeczalny.
Tylko, jak wspominamy o technologii, tak nowe rozwiązania pozwalają uzyskać coraz lepszy efekt, ale zawsze jest jakieś ale.
Mianowicie takie że nie rozwijają, dokładnie tak jak możliwość posiadania kalkulatora na lekcji matmy.
To nie nauka, i wcalę nie twierdzę że chodzi mi o skompkikowane obliczenia, proste, zwykłe dzielenie.
Wyjaśnię ci kwestię sporną, którą mi wytykasz. Nie wytykasz dokładnie, nie urażasz mnie przecież, brakuje mi słowa, zatem wyjaśniam:
Ktoś potrafiący robić dobry spirytus, nie poradzi sobie ze zrobieniem dobrego bimbru.
Tu jest moje przesłanie, nauka.
Termometr się zawiesi i nie dokończy procesu.
Zbije się cukromierz, rozładuje telefon, czy padnie laptop, to nie zrobi nastawu, bez alkocalka.
Mi też nie zawsze może chcieć się liczyć na kartce...ale tu właśnie jest przesłanie: naucz się tego i 'um'.
Tak jak organoleptyka przy rekcie.
Uważasz za zbędną, błąd.
Wyjaśnię. Rola operatora, schodzi coraz bardziej na dalszy plan.
Sprzęt potrafi zaskoczyć, jak wspomniany zawieszony czy zepsuty termometr.
Nikt normalny nie sprawdzi ilości urobku, czy się zgadza, ja jestem nienormalny, i wiedząc ile mam wsadu i jakim blg startowym i początkowym czego się spodziewać i ile jeszcze jest w kotle.
A mało było wypadków przy dwóch identycznych nastawach, wyszło litr spirytusu mniej?
Anioły nie wypiły, wylał z dundrem.
Dalej:
Nie urodziłem się z destylatorem w ręku, to forum dało mi mnóstwo informacji, daję również wspaniałe możliwości rozwoju, z czego korzystam. Uczę się.
Piszesz że inne techniki niż mój..algorytm mogą nie być gorsze, zapewne nie są.
Moje postępowanie jest w większości i czaso i energochłonne.
Niepraktyczne, utrudnione, dlatego tak rzadko się nimi dzielę.
Dlatego jak już sprzęt mam opanowany w stopniu dostatecznym, tak uważam, to kieruję swoje badania, (przemyślenia bardziej) w stronę nastawu. Pracy grzybków, produkowanych przez nich związków.
Warunków ich czy ułatwionej, czy utrudnionej pracy.
Czy teraz rozumiesz moje przesłanie?
Kierowca musi umieć zmienić koło i wymienić żarówkę świateł mijania.
Nikt nie wymaga umiejętności wymiany rozrządu.
Ale bawiąc się w takie hobby, są pewne podstawy, które zwyczajnie trzeba wiedzieć i mieć w głowie.
Tak samo jak mam za złe złe doradzanie. Doradź porządnie, robić zgodnie ze sztuką, a dany operator sam sobie zdecyduje czy chce tak robić czy woli inaczej.
Ale niech się nauczy porządnej roboty od postaw, a potem jak chce, to niech partoli.
Pozdrawiam serdecznie, Rozrywek.
Tak posiadam pewien algorytm, może zbyt szumnie nazwane, ale, doskonalę się, poszukuję, uczę.
Niedoskonałość sprzętu doskonali operatora!!!
Wymyślam nowe techniki prowadzenia nastawu, tak, mam pewne rozważania do niby prostej czynności jak sypnąć cukru, dolać wody i zapodać grzybki.
Niby prościzna, a jednak to nie tylko głupia cukrówka.
Zgadzzm się że przy rekcie cukrówki termometr jest idealnym narzędziem, fakt niezaprzeczalny.
Tylko, jak wspominamy o technologii, tak nowe rozwiązania pozwalają uzyskać coraz lepszy efekt, ale zawsze jest jakieś ale.
Mianowicie takie że nie rozwijają, dokładnie tak jak możliwość posiadania kalkulatora na lekcji matmy.
To nie nauka, i wcalę nie twierdzę że chodzi mi o skompkikowane obliczenia, proste, zwykłe dzielenie.
Wyjaśnię ci kwestię sporną, którą mi wytykasz. Nie wytykasz dokładnie, nie urażasz mnie przecież, brakuje mi słowa, zatem wyjaśniam:
Ktoś potrafiący robić dobry spirytus, nie poradzi sobie ze zrobieniem dobrego bimbru.
Tu jest moje przesłanie, nauka.
Termometr się zawiesi i nie dokończy procesu.
Zbije się cukromierz, rozładuje telefon, czy padnie laptop, to nie zrobi nastawu, bez alkocalka.
Mi też nie zawsze może chcieć się liczyć na kartce...ale tu właśnie jest przesłanie: naucz się tego i 'um'.
Tak jak organoleptyka przy rekcie.
Uważasz za zbędną, błąd.
Wyjaśnię. Rola operatora, schodzi coraz bardziej na dalszy plan.
Sprzęt potrafi zaskoczyć, jak wspomniany zawieszony czy zepsuty termometr.
Nikt normalny nie sprawdzi ilości urobku, czy się zgadza, ja jestem nienormalny, i wiedząc ile mam wsadu i jakim blg startowym i początkowym czego się spodziewać i ile jeszcze jest w kotle.
A mało było wypadków przy dwóch identycznych nastawach, wyszło litr spirytusu mniej?
Anioły nie wypiły, wylał z dundrem.
Dalej:
Nie urodziłem się z destylatorem w ręku, to forum dało mi mnóstwo informacji, daję również wspaniałe możliwości rozwoju, z czego korzystam. Uczę się.
Piszesz że inne techniki niż mój..algorytm mogą nie być gorsze, zapewne nie są.
Moje postępowanie jest w większości i czaso i energochłonne.
Niepraktyczne, utrudnione, dlatego tak rzadko się nimi dzielę.
Dlatego jak już sprzęt mam opanowany w stopniu dostatecznym, tak uważam, to kieruję swoje badania, (przemyślenia bardziej) w stronę nastawu. Pracy grzybków, produkowanych przez nich związków.
Warunków ich czy ułatwionej, czy utrudnionej pracy.
Czy teraz rozumiesz moje przesłanie?
Kierowca musi umieć zmienić koło i wymienić żarówkę świateł mijania.
Nikt nie wymaga umiejętności wymiany rozrządu.
Ale bawiąc się w takie hobby, są pewne podstawy, które zwyczajnie trzeba wiedzieć i mieć w głowie.
Tak samo jak mam za złe złe doradzanie. Doradź porządnie, robić zgodnie ze sztuką, a dany operator sam sobie zdecyduje czy chce tak robić czy woli inaczej.
Ale niech się nauczy porządnej roboty od postaw, a potem jak chce, to niech partoli.
Pozdrawiam serdecznie, Rozrywek.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Re: Klasyczny bimber na abratku
Widzę że wywołałam dyskusje burzliwą jak fermentacja na turbo coobra.
Drodzy koledzy, proces który opisywałem na początku jest jedną z wielu prób uzyskania łagodnego destylatu z mojej kolumny. Przeczytałem temat w którym jeden z kolegów opisywał jak odbiera cukrówka na dwa razy jak smakowe. Pierwszy raz na pełnym przelocie surówka, za drugim razem z kropelkowym odbiorem przedgonów, następnie serce z temperaturą wyregulowaną lm na 90c Ta temperatura od razu wydawała mi się za wysoka, ale postanowiłem spróbować, niestety urobek nie nadaje się do niczego, pali w gardło a to co odebrałem po trzecim litrze dodatkowo wali szmatą.
Mój Św.P wujek pędził bimberek na bańce, miedzianej chłodnicy i kawałku rurki, nie będę się z nikim spierał, bo na takim sprzęcie nie da się pozbyć aromatu drożdży fuzli i całej reszty która siedziała w nastawie. Doświadczenie operatora sprawiało jednak, że finalny trunek po zaprawieniu był fenomenalny, nawet dla takiego malkontenta jak ja (to był jedyny bimber który byłem w stanie wypić, do tego ze smakiem).
Wracając do tematu jego trunek miał jedną cechę do której nieudanie dążę od momentu zakupu kolumny, bimber mógł być dobrany na 60% a pijąc miałem wrażenie, że pije z 30%. Wchodził jak przysłowiowa woda i nie wymagał specjalnie przepijania.
Mam już za sobą kilkanaście procesów, ale w żadnym nie udało mi się uzyskać łagodnego nie palącego alkoholu. Nieważne czy była to pełna rektyfikacja spirytusu czy smakówka odbierana na samym katalizatorze.
Czy u was udaje się odbierać spirytus który nie pali po rozrobieniu do 55%?
@Skir
Na początku też zakładałem blg, ale ostry alkohol wyszedł mi nawet ze śliwek i winogrona a tam dawałem tylko 1kg cukru na 10kg owoców. Śliwek po wyciśnięciu prasa wyszły mi w sumie 3 zbiorniki. W ramach testu każdy proces odbierałem na innej temperaturze. Najlżejszy alkohol wyszedł na 84c ale nie mogę nazwać tego śliwowicą, aromat był bardzo delikatny i musiałem zaprawić. Te odebrane na temperaturze 86 i 88 były bardzo aromatyczne, ale niestety obie mocno palące. Degustatorzy oceniali moc trunku na 55% a było 40...
Teraz wrócę do tytułowego destylatu walącego szmatą. Przepuściłem go jeszcze raz na pełnej kolumnie. Klasycznie zalanie, stabilizacja, odbiór kropelkowy z lm, chciałem odciąć przedgony na maxa więc odebrałem 500ml z lm i jakieś 100-150 z olm. Serce odbierałem do litrowych butelek. Zakończyłem przy 98 na kegu.
Sprawdziłem pierwsze 4 butelki, alko wyszło palące, pozostałych nie chciało mi się rozrabiać.
Jedyne odstępstwo od normy jakie udało mi się zauważyć to wąchanie temperatury na 10 półce po rozpoczęciu odbioru serca. Załóżmy że temperatura dnia wynosi 78,7 na 10, gdy zaczynam odbierać serce już przy 15-20ml na min mam skok temperatury o 0,2.
Większość tematów na forum zakłada, że podczas odbioru serca temperatura ma być identyczna jak przy stabilizacji.
Ostatnio bardzo doświadczony kolega powiedział mi, że takie coś może mieć miejsce i jest spowodowane rozszerzeniem się półek po rozpoczęciu odbioru.
Które założenie jest prawidłowe?
Jutro wrzucę dokładne zdjęcia sprzętu, bo już nie wiem czy to nie wina samej kolumny.
Koledzy pomóżcie, bo zamiast cieszyć się nowym hobby to mnie to niedługo pierun jasny trafi i krew zaleje
Drodzy koledzy, proces który opisywałem na początku jest jedną z wielu prób uzyskania łagodnego destylatu z mojej kolumny. Przeczytałem temat w którym jeden z kolegów opisywał jak odbiera cukrówka na dwa razy jak smakowe. Pierwszy raz na pełnym przelocie surówka, za drugim razem z kropelkowym odbiorem przedgonów, następnie serce z temperaturą wyregulowaną lm na 90c Ta temperatura od razu wydawała mi się za wysoka, ale postanowiłem spróbować, niestety urobek nie nadaje się do niczego, pali w gardło a to co odebrałem po trzecim litrze dodatkowo wali szmatą.
Mój Św.P wujek pędził bimberek na bańce, miedzianej chłodnicy i kawałku rurki, nie będę się z nikim spierał, bo na takim sprzęcie nie da się pozbyć aromatu drożdży fuzli i całej reszty która siedziała w nastawie. Doświadczenie operatora sprawiało jednak, że finalny trunek po zaprawieniu był fenomenalny, nawet dla takiego malkontenta jak ja (to był jedyny bimber który byłem w stanie wypić, do tego ze smakiem).
Wracając do tematu jego trunek miał jedną cechę do której nieudanie dążę od momentu zakupu kolumny, bimber mógł być dobrany na 60% a pijąc miałem wrażenie, że pije z 30%. Wchodził jak przysłowiowa woda i nie wymagał specjalnie przepijania.
Mam już za sobą kilkanaście procesów, ale w żadnym nie udało mi się uzyskać łagodnego nie palącego alkoholu. Nieważne czy była to pełna rektyfikacja spirytusu czy smakówka odbierana na samym katalizatorze.
Czy u was udaje się odbierać spirytus który nie pali po rozrobieniu do 55%?
@Skir
Na początku też zakładałem blg, ale ostry alkohol wyszedł mi nawet ze śliwek i winogrona a tam dawałem tylko 1kg cukru na 10kg owoców. Śliwek po wyciśnięciu prasa wyszły mi w sumie 3 zbiorniki. W ramach testu każdy proces odbierałem na innej temperaturze. Najlżejszy alkohol wyszedł na 84c ale nie mogę nazwać tego śliwowicą, aromat był bardzo delikatny i musiałem zaprawić. Te odebrane na temperaturze 86 i 88 były bardzo aromatyczne, ale niestety obie mocno palące. Degustatorzy oceniali moc trunku na 55% a było 40...
Teraz wrócę do tytułowego destylatu walącego szmatą. Przepuściłem go jeszcze raz na pełnej kolumnie. Klasycznie zalanie, stabilizacja, odbiór kropelkowy z lm, chciałem odciąć przedgony na maxa więc odebrałem 500ml z lm i jakieś 100-150 z olm. Serce odbierałem do litrowych butelek. Zakończyłem przy 98 na kegu.
Sprawdziłem pierwsze 4 butelki, alko wyszło palące, pozostałych nie chciało mi się rozrabiać.
Jedyne odstępstwo od normy jakie udało mi się zauważyć to wąchanie temperatury na 10 półce po rozpoczęciu odbioru serca. Załóżmy że temperatura dnia wynosi 78,7 na 10, gdy zaczynam odbierać serce już przy 15-20ml na min mam skok temperatury o 0,2.
Większość tematów na forum zakłada, że podczas odbioru serca temperatura ma być identyczna jak przy stabilizacji.
Ostatnio bardzo doświadczony kolega powiedział mi, że takie coś może mieć miejsce i jest spowodowane rozszerzeniem się półek po rozpoczęciu odbioru.
Które założenie jest prawidłowe?
Jutro wrzucę dokładne zdjęcia sprzętu, bo już nie wiem czy to nie wina samej kolumny.
Koledzy pomóżcie, bo zamiast cieszyć się nowym hobby to mnie to niedługo pierun jasny trafi i krew zaleje
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 28 mar 2022, 08:15 przez Qba, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Klasyczny bimber na abratku
Czyszczę je co dwa, trzy procesy jeśli robię np w weekend. Gdy sprzęt postoi tydzień nieużywany też czyszczę przed zabawą.
Od jakiegoś czasu przestałem trzymać miedź w katalizatorze gdy nie gotuje. Po procesie przesypuje ją do słoika z roztworem wody i kwasku cytrynowego i tak czeka na kolejny proces.
Od jakiegoś czasu przestałem trzymać miedź w katalizatorze gdy nie gotuje. Po procesie przesypuje ją do słoika z roztworem wody i kwasku cytrynowego i tak czeka na kolejny proces.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 28 mar 2022, 12:51 przez manowar, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 554
- Rejestracja: piątek, 20 gru 2013, 05:23
- Krótko o sobie: Nie chcesz znajdziesz powód - chcesz znajdziesz sposób.
- Ulubiony Alkohol: Swój.
- Podziękował: 27 razy
- Otrzymał podziękowanie: 105 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Uważam tak samo jak @Skir, że to kwestia nostalgii i skali porównawczej.
Jeśli dobrze zrozumiałem to ten "łagodny bimber" był czymś zaprawiany. A wszelkiej maści zaprawki mają to do siebie, że maskują pewne rzeczy (np. cukier tłumi alkohol - i wcale go dużo nie trzeba nasypać). Może to w tej zaprawce jest "pies pogrzebany". I to ona spowodowała Twój taki a nie inny odbiór tego destylatu
Jeśli dobrze zrozumiałem to ten "łagodny bimber" był czymś zaprawiany. A wszelkiej maści zaprawki mają to do siebie, że maskują pewne rzeczy (np. cukier tłumi alkohol - i wcale go dużo nie trzeba nasypać). Może to w tej zaprawce jest "pies pogrzebany". I to ona spowodowała Twój taki a nie inny odbiór tego destylatu
-
- Posty: 2914
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Myślałem, że tylko ja mam taką przypadłość jeśli chodzi o śliwkę Ale ja spijam z mirindą polecam - mirinda zimna i nagazowana . I jak przy refluksie: 1:5 Śliwowica z mBeczki.nemeto pisze:
Ja mocno tnę smakówki (takie lubię) i o ile moja śliwka solo mi nie smakuje (solo tylko cukier z metody 2,5 o/z bufor, odstany min 6 miesięcy) to z colą staje się poezją.
Pozdrawiam,
Waldek
Waldek
Re: Klasyczny bimber na abratku
Myślę że znalazłem problem. Wygląda na to że szukałem problemów tam gdzie ich nie było, przyjmując za pewnik to co powiedział mi producent sprzętu. Twierdził że rektyfikacja 1x wystarcza do uzyskania super produktu, najwyraźniej mamy zupełnie inne zdanie na temat super produktu.
Jutro zrobię pierwszy raz 2,5 i zobaczymy co będzie. Kilka pytań żeby zminimalizować ryzyko błędu.
Nastaw 50l 12kg cukru 2x alcotec turbo. Po zlaniu z nad osadu pewnie zostanie ok 45l.
Będę starał się odbierać przedgony organoleptycznie, ale ile mniej więcej powinno ich być w pierwszym i kolejnym procesie?
Przy pierwszym gotowaniu odbiorę pewnie w okolicach 400-450. Nie mam bufora więc odbierał będę do 98 na kegu i do 99,5 odbiorę pogoń.
Następne gotowanie, wsad 55% jak poprzednio zalanie, stabilizacja i odbiór przedgonu, ile się spodziewać 200?
Po odbiorze przedgony z 55%, dodaje wody do 20% i znowu zalewam kolumnę? Czy tylko stabilizuje i odbieram przedgony? I ile przedgonu spodziewać się na tym etapie? Odbierać jak wcześniej do 98?
Czytałem temat w którym Lesgo napisał o odbiorze przedgonów kropelkowym vs zrzutach przy chłodnicach z jeziorkami. U mnie jeziorko ma 17ml, odbierać kropelkowo? Czy zrobić zrzuty np. przy pierwszym procesie 3 po 150ml w przeciągu godziny, w następnym 2 po 100 przez 30 min?
Jutro zrobię pierwszy raz 2,5 i zobaczymy co będzie. Kilka pytań żeby zminimalizować ryzyko błędu.
Nastaw 50l 12kg cukru 2x alcotec turbo. Po zlaniu z nad osadu pewnie zostanie ok 45l.
Będę starał się odbierać przedgony organoleptycznie, ale ile mniej więcej powinno ich być w pierwszym i kolejnym procesie?
Przy pierwszym gotowaniu odbiorę pewnie w okolicach 400-450. Nie mam bufora więc odbierał będę do 98 na kegu i do 99,5 odbiorę pogoń.
Następne gotowanie, wsad 55% jak poprzednio zalanie, stabilizacja i odbiór przedgonu, ile się spodziewać 200?
Po odbiorze przedgony z 55%, dodaje wody do 20% i znowu zalewam kolumnę? Czy tylko stabilizuje i odbieram przedgony? I ile przedgonu spodziewać się na tym etapie? Odbierać jak wcześniej do 98?
Czytałem temat w którym Lesgo napisał o odbiorze przedgonów kropelkowym vs zrzutach przy chłodnicach z jeziorkami. U mnie jeziorko ma 17ml, odbierać kropelkowo? Czy zrobić zrzuty np. przy pierwszym procesie 3 po 150ml w przeciągu godziny, w następnym 2 po 100 przez 30 min?
Ostatnio zmieniony wtorek, 29 mar 2022, 10:56 przez manowar, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 301
- Rejestracja: środa, 1 wrz 2021, 19:04
- Podziękował: 4 razy
- Otrzymał podziękowanie: 36 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
A pewnie zaraz dostanę kubeł wody na głowę, aczkolwiek jak dla mnie...
Bimber to alkohol uzyskany w procesie destylacji, najczęściej z cukru ale może być i ziemniakow czy zboża. I tu jest właśnie to większość pamięta a niektórzy szukają. Posmak klasycznego bimbru jak z przed 30 czy 40 lat. I nie pisze tu o berbelusze jebiącej drożdżami i pogonami, tylko o alkoholu który wymagał wprawy operatora, bo sprzętem najczęściej była kana i szklana lub miedziana chłodnica.
To co leci po reatyfikacji to dla mnie trunek który klasyfikuje się w miano nazwy forum, alkohol domowy. I ten ma być jak najbardziej neutralny w smaku i zapachu. Zbliżony jak najbardziej do czystego etanolu
Bimber to alkohol uzyskany w procesie destylacji, najczęściej z cukru ale może być i ziemniakow czy zboża. I tu jest właśnie to większość pamięta a niektórzy szukają. Posmak klasycznego bimbru jak z przed 30 czy 40 lat. I nie pisze tu o berbelusze jebiącej drożdżami i pogonami, tylko o alkoholu który wymagał wprawy operatora, bo sprzętem najczęściej była kana i szklana lub miedziana chłodnica.
To co leci po reatyfikacji to dla mnie trunek który klasyfikuje się w miano nazwy forum, alkohol domowy. I ten ma być jak najbardziej neutralny w smaku i zapachu. Zbliżony jak najbardziej do czystego etanolu
Kaca po ostrej imprezie masz wtedy jak bardziej pamiętasz muzykę której słuchałeś, niż kobiety z którymi tańczyłeś.
-
- Posty: 131
- Rejestracja: wtorek, 12 sty 2021, 14:37
- Ulubiony Alkohol: Ziemniaczany - własny
- Podziękował: 8 razy
- Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Klasyczny bimber na abratku
Na początku zapewne tak lecz z upływem czasu człowiek chce czegoś więcej i taki "bezpłciowy" alkohol to często "produkt uboczny"Mrooq pisze:To co leci po reatyfikacji to dla mnie trunek który klasyfikuje się w miano nazwy forum, alkohol domowy. I ten ma być jak najbardziej neutralny w smaku i zapachu. Zbliżony jak najbardziej do czystego etanolu