Przypaliłem śliweczki. A tak się starałem Grzałem na grzałce 2x2000W sterownikiem mocy na 12%. Udało się zagotować wsad i po odebraniu 1L spróbowałem trochę urobku, był jak dla mnie całkiem dobry. Przy końcu 5 litrowego baniaczka poczułem inny smak, zapach był dalej dobry. Myślałem, że ta różnica w smaku wynika z gatunku śliwek, ale jak zmieniałem baniaczki to wyraźnie poczułem smak spalenizny. Myślałem, że się popłaczę. Zrobiłem nastaw z 50kg węgierek, 6litrów wody i 6kg cukru i spodziewałem się poezji. Podobnie gotowane trzy tygodnie temu śliwki "noname", a później brzoskwinie wyszły oszałamiająco. Ale teraz chyba za bardzo przyłożyłem się do przecierania na sitku owocków i całość wyszła za gęsta jak na moje warunki grzania.
Pytanie: czy da się jakoś uratować ten destylat?
Zamierzałem to, zgodnie ze sztuką, puścić jeszcze raz, ale po dwudniowym wietrzeniu czuję, że ten smak jest jakby przyspawany do psotki, zupełnie jakby się kleił do języka. Owocówki przepuszczam przez 50cm miedzi i zastanawiam się w tej chwili nad dodaniem do tego np. 20cm sprężynek by regulować refluksem odbiór w okolicach np. 81 stopni. Nie wiem czy to coś da. Czy ktoś ma może jakieś pozytywne efekty minimalizowania smaku spalenizny? Wykorzystanie węgla jako remedium w tym przypadku raczej odrzucam.
Przypaliłem śliwki
-
- Posty: 2625
- Rejestracja: wtorek, 10 sty 2012, 11:32
- Krótko o sobie: kombinator - to przede wszystkim
- Ulubiony Alkohol: każdy zrobiony z sercem
- Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
- Lokalizacja: Rzeszów
- Podziękował: 50 razy
- Otrzymał podziękowanie: 665 razy
Re: Przypaliłem śliwki
Ten zapach spalenizny możesz usunąć ponowną destylacją z rozcieńczonego wsadu. Przypaliłem w swojej karierze 1x gruszki, 1x kukurydzę, 2x mieszaninę owoców. Za każdym razem po ponownym przepuszczeniu przez kolumnę ze sterowanym refluksem, by odciąć smród z pogonami udawało mi się odzyskać nawet 90% spaleniznowego alkoholu w formie zdatnego do spożycia alkoholu. Resztę można przerobić z powodzeniem na spirytus.
Fermentować, destylować, zalegalizować!
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
-
- Posty: 2625
- Rejestracja: wtorek, 10 sty 2012, 11:32
- Krótko o sobie: kombinator - to przede wszystkim
- Ulubiony Alkohol: każdy zrobiony z sercem
- Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
- Lokalizacja: Rzeszów
- Podziękował: 50 razy
- Otrzymał podziękowanie: 665 razy
Re: Przypaliłem śliwki
Goniłem na pełnym wypełnieniu, 120cm wełny nierdzewnej, kolumna CM z 3 zimnymi palcami. Refluks dość konkretny, woda wylatująca ze skraplacza była ledwo letnia, ale też grzałem zdrowo. Utrzymywałem temperaturę w głowicy poniżej 90*C, ale jaką konkretnie to nie pamiętam. Podejrzewam, że nie wyższą niż 85*C, ponieważ urobek był dość mocny (70-80%), ale wciąż zachowywał charakter surowca, z którego powstał. Wsad rozcieńczyłem do 20-25%. Odzysk z kukurydzy smakował przyzwoicie, prawie jak bezpośrednio destylowany z zacieru. Gruszka była bardzo mocno przypalona, odzyskałem z niej może 3/4 alkoholu, bo po prostu nie dałem rady dłużej utrzymywać smrodu w kotle.
Fermentować, destylować, zalegalizować!
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
-
Autor tematu - Posty: 46
- Rejestracja: sobota, 19 sty 2013, 23:21
- Podziękował: 3 razy
- Otrzymał podziękowanie: 3 razy
Re: Przypaliłem śliwki
Zorganizowałem akcję ratunkową dla moich śliwek. Końcowo, zdecydowałem się na konfigurację 20cm miedzi i 50cm sprężynek, grzałem na mocy 50% na jednej grzałce surówkę rozcieńczoną gdzieś do 27%.
Po stabilizacji (około 15 minut) zacząłem odbierać przedgony. Poprzedni urobek miał w sobie 5,2L czystego spirytusu, więc z założenia chciałem odebrać 0,26L podpałki. Po nakapaniu 250ml menzurki pochyliłem się nad umywalką, żeby wylać urobek i wtedy rzuciło mi się na oczy, że podpałka ma kolor zielonkawy. Pachniała acetonami ale i też dość mocno spalenizną. Po słowach gr000b’ego wydawało mi się, że smrody spalenizny będą miały charakter pogonów, więc się tym cokolwiek zmartwiłem. Ale to pikuś w porównaniu ze zdziwieniem, jakie wywołał na mojej twarzy seledynowy kolor podpałki. Destylat powinien być raczej przeźroczysty, więc zatrzymałem proces, patrzę się w chłodnicę, pusto. Nic przypadkowo tam nie wcisnąłem. Uruchomiłem machinę, pobrałem urobek bezpośrednio z LM’a – lekko seledynowe. Puściłem tak jak poprzednio, przez zewnętrzną chłodniczkę, podobny kolor (czyli to nie chłodnica). Kolor zanikł dopiero po tym jak odebrałem 0,5L nakapanego przedgonu i pachniało to cały czas spalenizną.
Postawiłem sobie mało prawdopodobną tezę, że miało to jakiś związek z substancjami powstałymi przy przypaleniu, które teraz skropliły się w obecności lekkich frakcji .
Dalej odebrałem z delikatnym refluksem dwa razy po 150ml i raz 200ml przedgonów i zacząłem odbierać serce. Pierwsze dwa litry były śliwkowe i bez śladu zapachu czy smaku spalenizny. Takiego banana ostatnio na twarzy miałem jak udało mi się zaprosić, po krótkiej znajomości, swoją przyszłą żonę na wyjazd w góry. Temperaturę na głowicy utrzymywałem w okolicach 84 stopni, moc urobku 82%.
Podczas odbioru trzeciego litra zawędrowałem w okolice 86 stopni i dało się wyczuć delikatne aromaty spalenizny. Wżarł mi się ten zapach i smak w pamięci, więc nawet mała jego nutka budziła moją niechęć. Dalszy odbiór prowadziłem więc w okolicach 81 stopni na głowicy. Dopiero po przekroczeniu 98 stopni w kegu, zacząłem ponownie wyczuwać delikatne smaki ni to spalenizny ni to pogonów.
Myślę, że procedura przebiegła pomyślnie i jestem z niej zadowolony. Udało się odzyskać z ogólnej sumy 5,2l 100% alkoholu około 4L 83% serca. Nie jest to może smak i zapach, który być powinien uzyskany z nie przypalonej surówki, ale i tak uważam, że jest to niemal CUD (Całkiem Udany Debiut usuwania spalenizny).
Po stabilizacji (około 15 minut) zacząłem odbierać przedgony. Poprzedni urobek miał w sobie 5,2L czystego spirytusu, więc z założenia chciałem odebrać 0,26L podpałki. Po nakapaniu 250ml menzurki pochyliłem się nad umywalką, żeby wylać urobek i wtedy rzuciło mi się na oczy, że podpałka ma kolor zielonkawy. Pachniała acetonami ale i też dość mocno spalenizną. Po słowach gr000b’ego wydawało mi się, że smrody spalenizny będą miały charakter pogonów, więc się tym cokolwiek zmartwiłem. Ale to pikuś w porównaniu ze zdziwieniem, jakie wywołał na mojej twarzy seledynowy kolor podpałki. Destylat powinien być raczej przeźroczysty, więc zatrzymałem proces, patrzę się w chłodnicę, pusto. Nic przypadkowo tam nie wcisnąłem. Uruchomiłem machinę, pobrałem urobek bezpośrednio z LM’a – lekko seledynowe. Puściłem tak jak poprzednio, przez zewnętrzną chłodniczkę, podobny kolor (czyli to nie chłodnica). Kolor zanikł dopiero po tym jak odebrałem 0,5L nakapanego przedgonu i pachniało to cały czas spalenizną.
Postawiłem sobie mało prawdopodobną tezę, że miało to jakiś związek z substancjami powstałymi przy przypaleniu, które teraz skropliły się w obecności lekkich frakcji .
Dalej odebrałem z delikatnym refluksem dwa razy po 150ml i raz 200ml przedgonów i zacząłem odbierać serce. Pierwsze dwa litry były śliwkowe i bez śladu zapachu czy smaku spalenizny. Takiego banana ostatnio na twarzy miałem jak udało mi się zaprosić, po krótkiej znajomości, swoją przyszłą żonę na wyjazd w góry. Temperaturę na głowicy utrzymywałem w okolicach 84 stopni, moc urobku 82%.
Podczas odbioru trzeciego litra zawędrowałem w okolice 86 stopni i dało się wyczuć delikatne aromaty spalenizny. Wżarł mi się ten zapach i smak w pamięci, więc nawet mała jego nutka budziła moją niechęć. Dalszy odbiór prowadziłem więc w okolicach 81 stopni na głowicy. Dopiero po przekroczeniu 98 stopni w kegu, zacząłem ponownie wyczuwać delikatne smaki ni to spalenizny ni to pogonów.
Myślę, że procedura przebiegła pomyślnie i jestem z niej zadowolony. Udało się odzyskać z ogólnej sumy 5,2l 100% alkoholu około 4L 83% serca. Nie jest to może smak i zapach, który być powinien uzyskany z nie przypalonej surówki, ale i tak uważam, że jest to niemal CUD (Całkiem Udany Debiut usuwania spalenizny).
-
- Posty: 2625
- Rejestracja: wtorek, 10 sty 2012, 11:32
- Krótko o sobie: kombinator - to przede wszystkim
- Ulubiony Alkohol: każdy zrobiony z sercem
- Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
- Lokalizacja: Rzeszów
- Podziękował: 50 razy
- Otrzymał podziękowanie: 665 razy
Re: Przypaliłem śliwki
Tak, w przedgonach lubi pojawiać się różnoraki smrodek, chociaż bardziej dokuczliwa jest część pogonowo. Ważne, żeby dobrze umyć kolumnę po destylacji "przypalołki", najlepiej przez destylację odpadów - gorący alkohol doskonale wyczyści kolumnę od środka.
Fermentować, destylować, zalegalizować!
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
http://www.piwo.org/topic/13642-domowa-wytwornia-debowa/ - moje przygody z piwem.
-
- Posty: 383
- Rejestracja: środa, 10 kwie 2013, 18:36
- Krótko o sobie: Ciekawy Świata, miłośnik statków powietrznych :)
- Ulubiony Alkohol: Whisky Jack Daniels
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Podziękował: 3 razy
- Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Re: Przypaliłem śliwki
Ja wczoraj po raz pierwszy (i ostatni mam nadzieje) przypaliłem zacier z żyta i jęczmienia, podejrzewam że początki przypalenizny sięgają już kilka destylacji wstecz, a dopiero wczorajszy "kiślowaty" zacier przyniósł destrukcyjne wyniki. Na początku zagotowałem wodę wraz z solą i sodą z mizernym efektem, następnie według wskazówek kolegi gr000bego zacząłem czyścić szpachelką jednak szło to bardzo powoli i niedokładnie. Wlałem więc wody z proszkiem i tak zostawiłem do dzisiaj. Jak wróciłem z pracy postanowiłem wymyślić coś bardziej skutecznego, poszedłem więc do garażu i znalazłem tam małą okrągłą szczotkę drucianą którą zakłada się na wiertarkę, następnie wziąłem metrowy kij, wywierciłem na jednym końcu małą dziurkę i w tym miejscu umieściłem szczotkę. Później wsadziłem kijek ze szczotką do kega, kilka okrągłych ruchów i keg jak nowy A następnie wlałem wody, poskręcałem cały sprzęt i wygotowałem bez puszczania wody na chłodnicę. Na koniec przepuściłem pogony i tak mój sprzęt jutro po raz kolejny będzie przepuszczać pechowy zacier
-
- Posty: 22
- Rejestracja: środa, 27 mar 2019, 13:17
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Wiśniówka
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Podziękował: 21 razy
- Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Przypaliłem śliwki
Dlaczegóż?? No dlaczegóż coś co się może przydarzyć, w tym zacnym hobby, przydarza się znowu właśnie mnie??? O zgrozo!
Przypaliłem śliwki, które miały być gonione "na jeden raz". Konkretnie je przypaliłem - dno gara tak się rozgrzało, aż się włączył bezpiecznik termiczny w indukcji... I kuchenka już nie wygląda jak nowa, ale działa jakby nigdy nic
Remedium:
Przypalenie - grube kilkumilimetrowe z wpalonymi pestkami - trzykrotne gotowanie w NaOH załatwiło sprawę (starczyło by i 2krotne, ale nie chciało mi się ręcznie usuwać drobnych resztek)
Posypałem Kretem obszar przypalenia i wlałem do gara litr wody, to gotowałem, aż nie odparowała prawie cała woda.
Wcześniejsze próby z proszkiem do prania, solą, sodą, cytryną, szpachelką nie zrobiły na przypaleniu żadnego wrażenia.
Zapach, aromat dymu w destylacie - Żonie wydawał się OK, lecz w moim odczuciu był na tyle drażniący, że puściłem na rurki jeszcze raz z inną partią. Destylowałem bez żadnych specjalnych zabiegów. Rozrobione do 20%, Zmywak, 15cm miedzi i zmywak, grzanie 800W. Kolumna bez problemu rozdzieliła smrodki.
Mogę tutaj potwierdzić, że i u mnie przypalone aromaty kumulują się w przedgonach - u mnie w pierwszej setce.
Nie zaobserwowałem natomiast zielonkawego odcienia, ale może dlatego, że śliwki były na tyle gęste, że przypalonego nie zdążyło jeszcze za dużo nakapać
Kuchenka - trzeba czule do niej mówić "ajka ajka kucheneczka" i pomiziać ją trochę po brzuszku. Moja po takich zabiegach służy mi nadal
Przypaliłem śliwki, które miały być gonione "na jeden raz". Konkretnie je przypaliłem - dno gara tak się rozgrzało, aż się włączył bezpiecznik termiczny w indukcji... I kuchenka już nie wygląda jak nowa, ale działa jakby nigdy nic
Remedium:
Przypalenie - grube kilkumilimetrowe z wpalonymi pestkami - trzykrotne gotowanie w NaOH załatwiło sprawę (starczyło by i 2krotne, ale nie chciało mi się ręcznie usuwać drobnych resztek)
Posypałem Kretem obszar przypalenia i wlałem do gara litr wody, to gotowałem, aż nie odparowała prawie cała woda.
Wcześniejsze próby z proszkiem do prania, solą, sodą, cytryną, szpachelką nie zrobiły na przypaleniu żadnego wrażenia.
Zapach, aromat dymu w destylacie - Żonie wydawał się OK, lecz w moim odczuciu był na tyle drażniący, że puściłem na rurki jeszcze raz z inną partią. Destylowałem bez żadnych specjalnych zabiegów. Rozrobione do 20%, Zmywak, 15cm miedzi i zmywak, grzanie 800W. Kolumna bez problemu rozdzieliła smrodki.
Mogę tutaj potwierdzić, że i u mnie przypalone aromaty kumulują się w przedgonach - u mnie w pierwszej setce.
Nie zaobserwowałem natomiast zielonkawego odcienia, ale może dlatego, że śliwki były na tyle gęste, że przypalonego nie zdążyło jeszcze za dużo nakapać
Kuchenka - trzeba czule do niej mówić "ajka ajka kucheneczka" i pomiziać ją trochę po brzuszku. Moja po takich zabiegach służy mi nadal
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony wtorek, 14 gru 2021, 20:51 przez manowar, łącznie zmieniany 1 raz.