Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Dowolne tematy i off-topowe rozmowy. Piszcie tu to na co tylko macie ochotę, luźnie gadki i tak dalej, możecie się powyżywać. :)
Regulamin forum
W tym dziale można rozmawiać na luzie o wielu tematach.

Obowiązuje zakaz poruszania tematów POLITYCZNYCH. Tematy takie będą kasowane lub moderowane.
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy

Post autor: rozrywek »

Tytułem wstępu:
Dużo nas tu dosyć starszych, i z pewnością niekoniecznie dziadków ale tych co sporo przeżyli. I warto o tym opowiedzieć.
Wielu z was zapewne posiada wiele wspomnień.
Nasz przecudowny kraj dał nam mistrza. Bareję.
Te wszystkie spilbergi tarantiny i camerony mimo ich dorobku mogą go cmoknąć. W piętę.
A dał nam Prl i mistrzyni parę.
Joanna Chmielewska. Niesamowity dorobek literacki. Jej umiejętność walki z cenzurą była rewelacyjna. Maria Czubaszek. Ta to waliła prosto z mostu.
A my mieliśmy zbuntowani coś w stylu Ucieczka z kina wolność.
Zapraszam zatem do wspomnień.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
promocja

bociann2
500
Posty: 523
Rejestracja: wtorek, 26 kwie 2011, 12:59
Krótko o sobie: Jestem okropnym człowiekiem, tak mi kiedyś mawiali.
Ulubiony Alkohol: Piwa
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: Jedyna taka w Polsce...
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 62 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: bociann2 »

Migawka 1
Śpię w niedzielę do 9 rano. Matka mnie budzi i mówi:
- synu,zobacz co jest, bo telewizor nie działa.
Po krótkich poszukiwaniach na ekranie pojawia się pan w zielonym mundurku i czarnych okularach. Czyta z kartki jakieś głupoty
Że co? Wojna? Kto z kim??? A, my sami ze sobą. Uff. Pierwszy lockdown. Ferie zimowe o 3 tygodnie dłuższe. Gitara, ale i strach. SKOTy na ulicach, wszędzie żołnierze i mylycjanty
Ostatnio zmieniony niedziela, 2 sie 2020, 07:17 przez bociann2, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika

Kasko
250
Posty: 299
Rejestracja: sobota, 22 gru 2018, 22:18
Podziękował: 34 razy
Otrzymał podziękowanie: 43 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Kasko »

A mi utkwiły wizyty w pewex-ach. Co tam nie było,wszystko.
Awatar użytkownika

radius
7000
Posty: 7298
Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Swój własny
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Polska południowa
Podziękował: 397 razy
Otrzymał podziękowanie: 1694 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: radius »

Moja migawaka:
Stan wojenny. Ja, kierowca w wojsku, jadę na patrol. Dwóch żołnierzy + jakiś tam sierżancina z milicji jako dowódca patrolu.
Po godzinie łażenia po Łodzi, dowódca patrolu stwierdza, że trzeba coś zjeść. Wchodzimy do dość przyjemnej restauracji a na nasz widok wyskakuje kierowniczka, blada jak ściana i zaprasza na zaplecze. W ciągu pięciu minut na stoliku znalazły się frykasy rodem z Pewexu (szynka Krakus) i butelka najlepszego koniaku, za chwilę wjechały talerze z żarełkiem. No, nie powiem podjedliśmy do syta tylko, że patrol popijał wszystko koniaczkiem a ja, biedny kierowca, tylko hamerykańską Coca Colą :mrgreen:
Uprzedzę pytanie :)
Oczywiście nie zapłaciliśmy ani grosza :mrgreen:
SPIRITUS FLAT UBI VULT

bociann2
500
Posty: 523
Rejestracja: wtorek, 26 kwie 2011, 12:59
Krótko o sobie: Jestem okropnym człowiekiem, tak mi kiedyś mawiali.
Ulubiony Alkohol: Piwa
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: Jedyna taka w Polsce...
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 62 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: bociann2 »

Migawka 2
Wrocław. Przebiegam z kumplem na czerwonym świetle przez ulicę koło placu PKWN. Spieszymy się na zajęcia. Skądś wyłania się szczyl w niebieskim mundurku(pewnie odrabiał wojsko) i haczy nas o dokumenty. Wiem, że kumpel nerwowy i pyskaty, to mówię do niego po cichu: spoko, ja to załatwię.
Podajemy mylycjantowi legitymacje studenckie, on je otwiera, gotowy do przepisania ich do notesu i rzuca tekstem:
-Taa, studiujemy, co?
Kumpel na to( nie zdążyłem go zahamować):
- Tak, ale tylko my dwaj.
Po stówie mandatu na twarz i do widzenia. A mogło być tak pięknie...

bociann2
500
Posty: 523
Rejestracja: wtorek, 26 kwie 2011, 12:59
Krótko o sobie: Jestem okropnym człowiekiem, tak mi kiedyś mawiali.
Ulubiony Alkohol: Piwa
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: Jedyna taka w Polsce...
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 62 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: bociann2 »

@Radius
Fajne. Ja mialem wtedy 17 lat i byłem za młody do woja, ale zawsze żal mi było tych chłopaków, pilnujących na siarczystym mrozie i śniegu po kolana poczty w mojej O. Ludzie z okolicznych budynków przynosili im cieplą herbatę i ciasto, żeby nie pomarli na tym mrozie. Pierwszy i w sumie jedyny raz widziałem żołnierzy w kożuchach.
Awatar użytkownika

radius
7000
Posty: 7298
Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Swój własny
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Polska południowa
Podziękował: 397 razy
Otrzymał podziękowanie: 1694 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: radius »

No, to opowiem jak mając 18 lat, pojechaliśmy z kolegami pod namiot nad morze. Nie pamiętam już w jakiej to było miejscowości, bo co kilka dni przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce, ale pewnego razu zatrzymał nas patrol i pierwsze pytanie było o dokumenty. Oczywiście przy sobie nie mieliśmy, więc spisywanie danych wyglądało tak;
- Nazwisko!
- Pisz (tak się nazywał jeden z kolegów :D ).
- Co mam pisać?
- No, nazwisko.
- Jakie?
- Pisz.
I po tym "wyznaniu", najpierw były po dwie pały na nogi a dopiero później wyjaśnianie nieporozumienia :mrgreen:
Fajne to były czasy :crazy:
SPIRITUS FLAT UBI VULT

Wojtek5
650
Posty: 693
Rejestracja: sobota, 21 wrz 2019, 18:39
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Lokalizacja: Mazowsze, centralna wieś
Podziękował: 34 razy
Otrzymał podziękowanie: 87 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Wojtek5 »

To może pamiętacie zatłoczone pociągi w okresie urlopów letnich rodziców a Naszych wakacji. Pamiętam jak w połowie lat 80 jechaliśmy kilka razy nad morze i mimo wykupionych miejscówek w pociągu na Centralnym wsiadało się oknem - do dziś pamiętam jak ojciec mnie nim wepchnął do przedziału. Miałem wtedy może z 8 lat. Gdzie w rzędach siedzeń w przedziale powinny siedzieć 3/4 osoby w zależności od klasy, a siedziało ich 10-12 po jednej stronie, po drugiej tyle samo i jeszcze w pełni zagospodarowane miejsce stojące pomiędzy siedzeniami. Ludzie w korytarzach upchnięci jak sardynki. Pamiętam jako dziecko gdzie całą podróż z Warszawy do Koszalina przesiedziałem na zagłówku wciśniętym pod półki na bagaże - tak tym oddzielającym głowy - w pierwszej klasie były to szerokie zagłówki, a na końcu podróży ściągał mnie z niego jakiś facet bo nie byłem w stanie się ruszyć. Teraz takie coś byłoby nie do pomyślenia, ale wtedy każdy się cieszył że jedzie. Pamiętam też jak z matką i siostrą jechaliśmy w kiblu w wagonie i to była dobra miejscówka bo przestrzeń mieliśmy całą dla siebie - był taki tłok, że nawet nie było jak dość do przedziału w którym i tak nie byłoby już miejsca.
Ostatnio zmieniony niedziela, 2 sie 2020, 14:01 przez Wojtek5, łącznie zmieniany 3 razy.
Domowe nalewki
Eksperymenty z małą beczką dębową: alkohol wysokoprocentowy, miody
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rozrywek »

A ja za trzepanie dywanu po 22 zarobiłem i to ostro. Ja młodszy od was trochę ale świetnie do tej pory pamiętam te przemówienie pana w ciemnych okularach. Kanały telewizyjne były dwa.
A w dzień święta wojska Polskiego wręczaliśmy tym szeregowym fajki. Najtańsze sporty czy popularne.
Ja z miasta które było pierwszą stolicą Polski po wojnie. 10 dni tylko ale zawsze.
Jak na wariata tynkowali tył gmachu pkwn.
I ponastawiali betonowych pomników.

A za co największy wpierdziel dostałem? Ja wam muszę opowiedzieć od początku:
Pochód pierwszomajowy. To była bzdura dopiero. Popierdzielona propaganda. A ja byłem w klasie sportowej. W szkole extra mielony ale nie o tym.
I idziemy na biało czerwono ubrani a od trenera dostalìśmy te hulahop koła. I polecenie aby przechodząc obok trybun podnieść te koła do góry. A ja to zmieniłem oczywiście jako że niby trener kazał. Mamy te koła rzucić w ich stronę. I jedno z tych kół trafiło prosto w pysk jednego aparatczyka z Kw.
A mojego kolegę z klasy Gierek pogłaskał po głowie jak przybył na oddanie 10-cio tysięcznego mieszkania, wyłysiał potem. Nie Gierek, kolega.
Się działo.
Radius a ja mam kumpla co nazywa się Pisz. Ten to miał przesrane. Jak go spisywali. Nazwisko? Pisz. Obywatelu nie jesteśmy na ty nie tykajcie. W ogóle cała forma liczby mnogiej i bezosobowej...Towarzyszu.
Dobra zmiana w inną stronę.
Kto teraz jeździ pod namiot? Która dziewczynka gra w gumę czy klasy.
A który chłopczyk gra w bacę? Zbiera kapsle czy pogra w kapsle. Woskiem zalewane.
A i coś takiego jak trzepak i fikołki na nim.
A teraz to chodzą i zbierają pokemony gówniarze. Na srajfonie.
Zbieranie makulatury też było niezłe. Nazbierać i do skupu. Bo dawali płytę Oddziału Zamkniętego.

I dowcip z życia: zatrzymuje patrol dwóch łepków. Nazwiska: Wilk i Zając. Gdzie mieszkacie? W Lesie. Wpierdol dostali i się okazało że Las to wioska obok Żywca.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

mtx
1400
Posty: 1410
Rejestracja: poniedziałek, 2 sty 2012, 02:50
Ulubiony Alkohol: Whiskey
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: Władysławowo woj.pomorskie
Podziękował: 516 razy
Otrzymał podziękowanie: 123 razy
Kontakt:
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: mtx »

Wojtek5 pisze:Teraz takie coś byłoby nie do pomyślenia, ale wtedy każdy się cieszył że jedzie.
No to patrz, i to ledwie 10lat temu ;)

Wojtek5
650
Posty: 693
Rejestracja: sobota, 21 wrz 2019, 18:39
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Lokalizacja: Mazowsze, centralna wieś
Podziękował: 34 razy
Otrzymał podziękowanie: 87 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Wojtek5 »

Kurcze, niemal jak wspomnienia z tamtych lat, ale wydaje mi się, że to i tak mało jak w tamtych latach, choć nie mam osobistego porównania, bo ostatni raz na wczasy jechałem pociągiem chyba w 96 roku, potem już tylko lepsze lub gorsze autko
Domowe nalewki
Eksperymenty z małą beczką dębową: alkohol wysokoprocentowy, miody

Krychu35
250
Posty: 295
Rejestracja: środa, 15 lip 2015, 16:21
Podziękował: 16 razy
Otrzymał podziękowanie: 20 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Krychu35 »

Witam.
Ja pamiętam jak co środę, kiedy do szkoły szedłem na 10 chodziłem pod garaż sklepowy i stałem w kolejce z workiem butelek.
Różne różniste, ponieważ wszystkie brali. Miałem tego bardzo dużo bo ojciec pracował w PGR-ach i zbierał co wypili.

Wojtek5
650
Posty: 693
Rejestracja: sobota, 21 wrz 2019, 18:39
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Lokalizacja: Mazowsze, centralna wieś
Podziękował: 34 razy
Otrzymał podziękowanie: 87 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Wojtek5 »

Z tymi butelkami to była jazda :) Pamiętam jak szedłem z rowerem obwieszonym siatami z butelkami na kierownicy, bagażniku i plecaku na plecach by je sprzedać w skupie. Butelki, mniejsze, większe, słoiki - masz racje wszystko brali. Byłem wtedy w czwartej klasie, a w kolejce raz spotkałem swoją nauczycielkę od matematyki - jakoś wtedy nikt się tego nie wstydził, było to całkiem normalne. Teraz mówią o ekologi, surowcach wtórnych, ale skupu nie ma, a jak są to tak powszechne i ogólnodostępne, że ze świeczką w ręku szukać
Domowe nalewki
Eksperymenty z małą beczką dębową: alkohol wysokoprocentowy, miody

Drupi
800
Posty: 830
Rejestracja: poniedziałek, 19 sty 2015, 20:36
Krótko o sobie: Na ile moge to pomagam ludziom.
Lokalizacja: Centralna Polska
Podziękował: 73 razy
Otrzymał podziękowanie: 94 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Drupi »

Wtedy miałem malucha, zardzewiał i trzeba było robić blacharkę całych boków. Wyczekałem się aż będzie dostawa i wysłałem matkę żeby pojechała autobusem 25 km i autobusem mi przywiozła elementy. Odebrała cały bok malucha i szła już po ciemku przez park bo stacja była obok parku. Bała się jak nie wiem, bo tam byli różne zbiry. Idzie a za plecami słyszy : " patrz jaka odważna, ta baba gdzieś po ciemku rozbroiła samochód". :D
Ostatnio zmieniony niedziela, 2 sie 2020, 18:09 przez Drupi, łącznie zmieniany 1 raz.
I like noble drinks.
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rozrywek »

Pociągiem to się objeździłem w życiu mnóstwo. I to samego przodu jako małolat bo mieszkałem przy torach i mnie zabierali maszyniści w trasę. I wrzucałem szuflą węgiel do paszczy ciuchci. A w wolnych chwilach na tory podkładanie pod szyny podkładki i pięciozłotówki.

Co jeszcze z pociągami związane? Parowozownia. Stamtąd braliśmy takie rurki szklane, idealnie pasowały średnicą do jarzębiny.
Tym to się idealnie pluło w okna moherom. Tylko czekaliśmy jak umyje okno a potem puf puf puf.
A skupy butelek to było coś. Zarabialiśmy kawałkiem czegoś ściągając te obrączki z butelek. Na co? Na lody Calipso. Takie w kostkach sprzedawane. Zawsze na skupie była meta. Na każdym.
Wrócę do Jarzębiny na chwilę. Takie coś jak kieszonkowe. Mama mi daje. Widać że nie ma, masz synku kup sobie loda Włoskiego. Nie chcę jedziemy z chłopakami pozrywamy jarzębiny i sprzedamy na skupie. Albo co inne skupują teraz. I wróciłem z bochenkiem chleba, kostką sera i jakimś drobnym prezentem dla mamy.

A co do absurdów. Moja mama pracowała jako główna księgowa w zakładach obuwia.
Te same partie butów szły do ruskich po 50zł i wracały tym samym wagonem po ile?
1300zł.
My w weźmiemy od was tabor węgla a w zamian przyślecie nam 20 wagonów. Stali.
Puk sie gda budiec slonce.
Od nas wpierdziel dostawał każdy kto miał stopnie z ruskiego powyżej 3.
To była hańba. Cdn.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............

Krychu35
250
Posty: 295
Rejestracja: środa, 15 lip 2015, 16:21
Podziękował: 16 razy
Otrzymał podziękowanie: 20 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Krychu35 »

Pamiętam jeszcze jak nie było szklanek w domu ani w sklepach.
Piło się wtedy z musztardówki z grubym dnem A mama z ciotką dwa razy do roku jechały do huty szkła po zapas.

Co do mamy to nigdy nie zapomnę jak dostałem wpierw...l za wzięcie 100 czerwonej z portmonetki.
Przyjechał wóz objazdowy na wioskę, taki jak stały na odpustach, jarmarkach z różnymi faktami do wygrania na kole.
Jaki to byłem gość jak stałem i prawie wszystkie losy rzutki itp. wykupowałem. Za tą stawka wygrałem tylko taki metalowy pstryczek i wtedy pojawiła się ona.
Moja mama z policyjnym pasem, który ojciec dostał od szwagra milicjanta.
Do domu miałem 200 metrów i całe 200 mama trzymając mnie za rękę lała gdzie popadło.
Od tamtego czasu nie biorę nic co nie moje.
Ostatnio zmieniony niedziela, 2 sie 2020, 19:54 przez manowar, łącznie zmieniany 1 raz.
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rozrywek »

Pół litra jako środek płatniczy. To było to.
Albo stanie nocami dla kogoś w kolejce po telewizor.
Absurdem było kupienie bananów. Do sklepu z książeczką zdrowia i zaświadczeniem że masz krzywicę.
Kartki żywnościowe, i wymiana sąsiedzka. Ja ci dam kartkę na papierosy a ty mi na cukier czy mięso.
I stanie w kolejkach nie wiedząc czy coś kupisz.
A tysiące ton wszystkiego zalegało w magazynach. Mięso, cukier cokolwiek.
U mnie były dwa wielkie zakłady. Obuwia i 5 tyś pracowników i cementownia gdzie było 10tyś.
Ani butów ani cementu nie dało się kupić. To gdzie to wszystko szło?
Najlepsza robota w Prl to kierownik sklepu typu społem i nocny cieć na budowie.
A specjalne sklepy były. Jak pan Winnicki z Alternatyw 4. Pełna lodówka.

Obok Jaworzna jest jeziorko główne ujęcie wody dla Bielska Białej. Teren zamknięty. I tam był ru...nik dla władz z KC. Jak tam przyjeżdzali chlać i sie zabawiać to dzień wcześniej wpuszcano tonami pstrągi aby sobie dziady połowili. Ech. Jeszcze tych opowieści się trochę znajdzie. Cdn...
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

Skir
1500
Posty: 1548
Rejestracja: poniedziałek, 15 lip 2019, 08:38
Podziękował: 210 razy
Otrzymał podziękowanie: 353 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Skir »

W absurdach zabraknąć nie może oczywiście WYKOPEK! Na początku było nawet śmiesznie, jakiś papieros za przyczepą, a póxniej wino owocowe. Ale w szkole średniej zaczęło mnie to wqrwiać. Deszcz, zimno, a my mamy zapierniczać jak w ruskim kołchozie, bo szkoła dostanie jakąś kasę, a belfer worek pyrów. I w dodatku miałem wspomagać naszą PeeReLowski kołchoz. No to bunt. W drugiej klasie sprawowanie obniżone do prawie najniższego. W trzeciej, ze względu na ilość nieusprawiedliwionych "enek" i tak miałbym prawie naganne, czy jak tam to się wtedy zwało, to załatwiliśmy zwolnienia lekarskie, ze względu na ... chory kręgosłup. Dyrektor też się postawił i stwierdził, że jak nie możemy dźwigać worki, to będziemy sprzątać przed szkołą. Tylko raz sprzątaliśmy, bo cała szkoła w oknach przyglądała się wygłupom dość specyficznych siedmiu debili (w długich włosach, z kolorowym postawionym, łysych), którzy "walczyli" o papierek, pozdrawiali ("sprzątający pozdrawiają uczących się"), gonili się z miotłami itp. Potem dyrektor stwierdził, że to nie był dobry pomysł i coś innego wymyślił, ale nie pamiętam już co, bo znów nie udało mi się przez jakiś czas trafiać do szkoły.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 3 sie 2020, 14:53 przez Skir, łącznie zmieniany 2 razy.
I love the smell of bimber in the morning.
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rozrywek »

Skir mam wrażenie jakbym z tobą do klasy chodził. Byłem i nieklasykowany za wagary nawet.
U mnie były wycieczki do lasu i sadzenie drzewek. To uważaliśmy za dobre i fajne.
Ale grabienie liści w parku za darmochę to już nie. Wykopek u nas nie było. Tak grabiliśmy aby sobie nagrabić.
Akcja społeczna. Albo malowanie siatki wokół szkoły. Na lekcji wf. A kto się zbuntuje to 5 okrążeń wokół szkoly. Szkoła wielka 4 boiska.
W życiu tak zabiegany nie byłem. Te gnojki bo ja byłem w klasie sportowej to mieliśmy trochę inny grafik i więcej lekcjii wf specjalnie nas tak planowali. Niedoczekanie wasze.

A wysmarowanie tablicy szkolnej smalcem. Nic się na tym pisać nie dało. To były czasy.
A jeszcze co. Rakietkami do badmintona zbijaliśmy chrabąszcze wieczorem obok szkoły. I co? I pełny słoik taki ze 2L wylądował w klasie rozbity. Wcześniej potelepane aby je pobudzić. Jak te dziewczyny piszczały.

Lekcja muzyki: ja na cymłbałkach mam coś zagrać. To zagrałem i zaśpiewałem:
"Na chuj nam swoboda ruskiego naroda, gdy nie ma co palić i nie ma co pić.
Niech Lenin i Stalin polecą się walić.

Topienie marzanny stylizowanej na jaruzela to było coś. W dzień wagarowicza oczywiście.
Prl mimo zrytego systemu i propagandy miał urok.
A jeszcze co. Narysowanie na lekcji plastyki dupy z uszami z podpisem Urban.
Cdn...
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rozrywek »

Nie może zabraknąć tutaj absurdu o którym chciałem napisać sam czyli o obowiązkowych zagrychach. Ale niechcący wynalazłem taką perełkę i nie ma co jej zmienać. Wklejam opowieść:

Zimne nóżki, sałatka warzywna, śledź w śmietanie albo koreczki serowe. Czasem wystarczała kromka chleba, albo pół jajka na twardo. Nikt nie określił, czym ma być zakąska do podawanego w lokalach PRL alkoholu. I nikt nie określił, do jakiej ilości alkoholu jaka obowiązuje zagrycha. Wiadomo tylko, że musiała być, bo tak stanowił przepis.

Władza próbowała trzeźwić coraz bardziej trunkowy naród i wymyśliła, że na pusty żołądek łatwiej się urżnąć, więc niech naród przymusowo pogryza, jeśli chce pić. A jak zakąska zuboży kieszeń konsumenta, to na wódę zostanie mniej i obywatel trzeźwiejszy opuści lokal. Obywatele radzili sobie jakoś z przeciwnościami losu.

Łeb karpia przechodni

Z marchewką w pysku. Klientowi pić się chciało, nie jeść, a już na pewno nie rybie łby, więc zamawiało się 50 g wódki i rybi łeb na zagrychę. Jedno i drugie szło w rachunek, wódka do gardła, łeb wracał do lady chłodniczej i przepisom stawało się zadość. I czekał na następne 50 g, zamówionych przez klienta. Długo nie czekał, a w godzinach szczytu to klient musiał czekać na łeb, bo napić chcieli się wszyscy, a łeb był tylko jeden. Co bardziej pazerny klient wyżerał ze łba marchewkę, ale łba nie ruszył nikt. Taka konsumencka solidarność lat 80.

W Hotelu "Rzeszów", po którym zostały czułe wspomnienia wdzięcznych klientów, zagrycha do wódki też była, bo być musiała. Restaurację i tak otwierano dopiero o godz. 13., więc nikt tu nie łamał zakazu sprzedaży alkoholu przed ustawowym czasem, ale kawiarnia działała od godzin przedpołudniowych.

- Kto znał kierownika sali, a kierownik jego, nie miał problemu z "klinem" - zapewnia były kelner byłej legendy rzeszowskiej gastronomii. - A jak miał, to szedł po sąsiedzku do peweksu i za pół dolara kupował pół litra. Potem to już było za dolara. I mógł łyknąć w hotelowym pokoju.

Stół obfitości i biedy

Nasz rozmówca pamięta czasy, kiedy w ramach obowiązkowej zagrychy do setki podawano golonkę.

- Jak zaopatrzeniowiec hotelowy przesadził z zamówieniem, to trzeba było towar "wypchnąć", zanim się zepsuł, więc golonkę przymusowo dodawano do alkoholu - opowiada. - Była taka chwila, że dostaliśmy mnóstwo kawioru, nikt tego nie chciał jeść, bo drogie. To pakowało się łyżeczkę tego na pół gotowanego jajka i była zagrycha do każdej pięćdziesiątki wódki.

Tatary często szły do wódki, bo ich termin przydatności do spożycia był krótki, wypchnąć trzeba było. Nawet, jak ktoś nienawidził tatara, a chciał się napić, to musiał zamówić znienawidzoną potrawę.
Róg obfitości pokazał dno w latach siedemdziesiątych: kartki na cukier, potem kartki na mięso i niemal wszystko inne. Na alkohole też i wtedy naród poczuł dramat sytuacji gospodarczej kraju. W restauracji hotelowej interes zamykano o siedemnastej, a i do tej pory klientela potrafiła opróżnić półki z butelkami. Bo tu bez kartek dawali. Dawno już skończyła się zagrycha na kawiorze, zaczęły się chude czasy, ale przepis o zakąsce do setki wciąż obowiązywał.

Galaretka drobiowa (słynne: "lorneta i meduza, proszę"), sałatka wielowarzywna i wielodniowa na ogół, nieśmiertelny śledź w śmietanie, albo jajko w majonezie. I bigos coraz bardziej jarski.

- Jakieś koreczki dawaliśmy na żółtym serze, drewnianych patyczków nie było, strugało się zapałki - wspomina pracownik Hotelu "Rzeszów". - W innych lokalach tak nie dbali o standard, więc czasem z koreczków wystawał łebek z siarką.

Potem było jeszcze gorzej: za zagrychę służył kawałek chleba z odrobiną masła, posypany jakimś zielskiem. W lepszych lokalach: kawałek chleba z twarożkiem. Czasem musiał wystarczyć barszcz solo w szklance, bo nic innego nie było.

Władza dba o trzeźwość narodu

Władza wydała nakaz zagrychy i oczekiwała respektu. W lokalach pojawiali się z niezapowiedziani pracownicy Państwowej Inspekcji Handlowej, siadali przy stoliku, konsumowali, badali, obserwowali.

- Można ich było wyczuć, starzy kelnerzy i szefowie sali zawsze ich wyczuwali - zapewnia pan Olek. - Siadał, nie szukał po menu, tylko od razu wiedział, czego chce, zachowywał się inaczej niż reszta klientów, na jedzenie się nie rzucał.

Czy obsługa dorzuca zakąskę do konsumpcji też badano. Czy obsługa odmawia się podawania alkoholu nietrzeźwym - też badali. Aż do przesady.

- Jednego popołudnia miałem takiego klienta, trochę złachany był, ale nie było czuć od niego, nie chwiał się, nie bełkotał, poprosił setkę, to mu podałem - opowiada były kelner.

- Dopadł do mnie taki przedstawiciel władzy ludowej, nakrzyczał, że pijanemu podaję, przepisy łamię, naganą straszył. Bo klient miał mocno czerwone oczy, pewnie pijany, takim nie wolno podawać. A klient - się okazało - spawaczem był, prosto po robocie przyszedł, oczy miał rzeczywiście czerwone, jak królik, od spawania.

W stanie wojennym do lokali zaglądały lotne brygady SB, ORMO i służb społecznych. - Zdarzało się, że pili "na legitymację", nawet zakąski się nie domagali - zdradza pan Olek.

W miarę, jak rozpadał się PRL, słabł nacisk władzy na przestrzegania rygorów sprzedaży wiązanej. Bo i zagrychy nie bardzo było z czego robić.

Wszyscy rżną wszystkich

Obsługa lokali rżnęła klientów, klienci obsługę, obsługa kontrolerów, a kontrolerzy... byli czujni. Czasem aż nazbyt.

- Zdarzało się, że czasem dolało się wody do piwa, ale to głupie było, bo jak PIH wykrył i sprawa trafiła do sądu, to nijak było się bronić - opowiada Stefan, który przez lata kelnerował w rzeszowskiej restauracji GS, dopóki nowa Polska jej nie wykończyła. - Lepiej było nie dolać wódki do kieliszka, z tego można się było wyłgać.

Szefowie restauracji jeździli do huty po specjalne kieliszki z grubym dnem. W takim wydawało się, że wódki jest ful, ale do pięćdziesięciu gram trochę brakowało. I z półlitrówki wychodziło dwanaście pięćdziesiątek, a nie dziesięć. Należność za dwie nadprogramowe szła do kieszeni obsługi.

- Stałym, dobrym klientom podpowiadaliśmy, żeby brali od razu pół litra w butelce - zdradza pan Stefan.
Za dużo szło wódy, kontrola czepiała się, że obsługa lokali rozpija naród i nie przestrzega ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Za mało - kontrola czepiała się, że obsługa oszukuje państwo.

- Teoretycznie można było kupić alkohol w sklepie, w lokalu sprzedawać, jako restauracyjny i marża szła do kieszeni - tłumaczy pan Olek. - Mnie też raz przetrzepali służbową szafkę, czy nie trzymam w niej kupionej w sklepie wódki.

Czasem klienci zagrychę przynosili swoją, żeby się obsługa i kontrolerzy nie czepiali, że spożycie bez zakąski się odbywa.

- Dwóch panów przy stoliku siedziało, raz po raz zamawiali pięćdziesiątki, przed nimi kiełbasa na stole leżała, więc zakąska niby była - opowiada pan Olek. - Aż się krew polała. Jeden z gości kiełbasę miał w teczce pod stolikiem, sięgał pod blat, wyciągał pęto, ale tak, żeby nikt wokół nie widział. I trzymał. Drugi gość sięgał nożem pod blat i odcinał kawałek. Wszystko szło gładko, dopóki trzeźwi byli. W końcu ten drugi chlasnął pierwszego po palcach, że mało mu ich nie odciął. Sprawa się rypła, krew sikała, pogotowie, awantura.

Żadna kontrola nie była w stanie obliczyć, czy liczba zakąsek odpowiada ilości wypitego alkoholu. Dziesięć kolejek można było wypić pod dziesięć koreczków, albo pod jednego schabowego. Albo piętnaście pod golonkę. Pięć kolejek pod pięć sałatek wielowarzywnych, ale ile tego można zjeść? Toteż sałatki czasem wracały do kuchni, żeby na stoliku kolejnych gości pojawić się raz jeszcze. A potem może jeszcze raz u kolejnych pijących gości. I ta sama sałatka doliczana była kilka razy do rachunków.

- Te koreczki serowe czasem były tak umamlane przez kolejnych klientów, że z obrzydzeniem brało się toto do rąk, a co dopiero do ust - krzywi się pan Stefan.

Lewy interes na klientach klienci czasem sobie odbijali.

- Noże ginęły, widelce, serwetki, nawet talerze - mówi pan Stefan. - Codziennie wybierałem od szefa sali dziesięć zestawów sztućców, jak nie upilnowałem, to musiałem za nie płacić z własnej kieszeni.

Koniec komuny gastronomicznej

Zagrycha do wódki nie uchroniła narodu przed nadmiernym spożyciem alkoholu, więc w 1982 roku władza ludowo-wojskowa zarządziła, że sprzedawać i pić w lokalach można dopiero od godz. 13. Zakaz i tak nie miał sensu, bo naród z głupimi zakazami nauczył się sobie radzić.

- W monopolowym nie sprzedali przed trzynastą, ale w peweksie sprzedali - zapewnia pan Olek.

Nowa już władza zniosła zakaz na Andrzejki 1990 roku. Nakaz picia "pod zagrychę" sam umarł śmiercią naturalną nieco wcześniej, bo nikt nie określił, co to jest ta zagrycha i ile i czego trzeba zjeść.


Historia jest przepiękna dlatego wkleiłem całość. Miłej lektury.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............

bociann2
500
Posty: 523
Rejestracja: wtorek, 26 kwie 2011, 12:59
Krótko o sobie: Jestem okropnym człowiekiem, tak mi kiedyś mawiali.
Ulubiony Alkohol: Piwa
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: Jedyna taka w Polsce...
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 62 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: bociann2 »

Taa i wszyscy kierowcy PKS pobudowali domy w latach 80-tych. Taki bilet z bloczka, dziurkowany przez kierowcę to miał z 5 właścicieli
Jestem z wykształcenia zootechnikiem, tyle, że niepraktykujacym nigdy( z wyjątkiem 3 miesięcy we wrocławskim zoo)
Jest rok 1989. Jestem na praktyce dyplomowej w POHZ w...no, mniejsza z tym. Tematem mojej pracy jest z grubsza" Porównanie zdolnosci opasowej bydła rasy c-b z mieszańcami c-b z rasą HF( holsztyno-fryzyjską- wybitnie mleczna)"
W oborze 64 byki, każdy z metryką, kolczyki z numerami w uszach itd.
"Obsługuje" je ( tzn. wywala gnój i karmi paszą tresciwą z magazynu wg teoretycznie ustalonych dawek dziennych) Józek, prawie mój rówieśnik.
Szybko się kolegujemy i w któryś wtorek Józek mówi: jadę dziś do miasta.
Pytam się: po co?
Po olej i sól.
Ja na to: przecież jest we wsi sklep i w dodatku Twoja żona tam pracuje. Nie widzę sensu żadnego.
Józek na to:
Widzisz, w sobotę sprzedaję świnie. 17 sztuk. Na trzy dni przed skupem, jak im dop...soli do paszy, to piją wodę jak smoki i zawsze te 1-2 kilo na wadze więcej.
Ja:- no a olej?
Józek: - w piatek w nocy, jak je poleję po grzbietach, to do rana tak się nawzajem wyliżą, że są takie czyściutkie i różowiutkie, że zawsze łapię się na I klasę.
Znowu pytam: Józek, qrva, ale czym ty wykarmileś te 17 świń?
Zastrzygł czujnie uszami i mówi:
-no wiesz..., ziemniaków się uparuje, pokrzyw natnie
Tylko potem ja, na obronie pracy musiałem mocno b£ysnąć, żeby odpowiedzieć na pytanie profesora:
A jak Pan wytłumaczy trzykrotnie większe zużycie paszy treściwej w stosunku
do osiąganych przyrostów?

Wiadomo, Józek. Ale nie mogłem pójść na skróty
Ostatnio zmieniony środa, 5 sie 2020, 17:06 przez bociann2, łącznie zmieniany 1 raz.

robert.michal
300
Posty: 308
Rejestracja: poniedziałek, 7 gru 2015, 21:14
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Podziękował: 41 razy
Otrzymał podziękowanie: 75 razy
Kontakt:
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: robert.michal »

Wojtek5 odświeżył mi pamięć – PKP, PKS teraz to trzeba pojechać do Indii, aby sobie pojeździć na stopniach, czy dachu pojazdu.
Opiszę dwie moje podróże w latach 80, które miło wspominam.

ZIMA,
Jestem studentem pierwszego roku – jedziemy na uczelniany obóz narciarski w Ustrzykach. Próbujemy na dworcu wschodnim wsiąść do nocnego pociągu. Część grupy wsiada, część bez szans, zostaje na peronie. Stoimy jak sieroty, bo następny pociąg jest o 7 rano. Kolega, rzuca, myśl żeby pojechać do akademików na Jelonki i tam przeczekać. (Te akademiki to drewniane baraki po budowniczych pałacu kultury – żadnych recepcji, portierów – po prostu raj do waletowania.) Wsiadamy w pociąg podmiejski na dw. Zachodni, potem na Jelonki. Gdy pociąg ruszył, odłożyłem narty z przyczepionymi butami i chciałem zdjąć plecak. Zorientowałem się, że plecak został na peronie. Pociąg był jeszcze na rozjazdach więc nie osiągnął znacznej prędkości . Otworzyłem drzwi wyskoczyłem w biegu i wróciłem wzdłuż torów. W oddali zobaczyłem zeskakujących z peronu trzech obszczymurków z moim plecakiem. Odebrałem go im. Znikali w zaroślach, ale twierdzili, że właśnie nieśli go oddać. Gdy dotarłem na Jelonki, impreza była już rozkręcona, poznałem starsze koleżanki z wydziału, jedna mnie przygarnęła na nocleg. To wtedy piłem ten najlepszy bimber w życiu, który dostałem od kuzyna (pisałem już o nim w konkursie.) Prawdopodobnie miał i inne ukryte zalety - działał na kobiety ? . Rano już bez trudności załadowaliśmy się do pociągu. W Ustrzykach dotarliśmy do domu PTTK i okazało się, że ta grupa, która pojechała wcześniej nocnym pociągiem, jeszcze nie dotarła. Tamten pociąg jechał okrężną trasą, przez Chyrów na Ukrainie. Takie było połączenie – trakcja była jeszcze przedwojenna. Podczas przejazdu przez ZSRR nie można było otwierać okien, a na stopniach w tym zimnie stali żołnierze z kałachami i pilnowali . W końcu koledzy dotarli do PTTK. Wiadomo jak Polak się cieszy z cudzego nieszczęścia. Do dziś szczerzy mi się gęba jak sobie przypominam kolesia, który całą drogę w środku zimy przejechał w łączniku między wagonami. Był taki zesztywniały, że prawie go trzeba było wnieść do pokoju.

LATO
Ja, kolega i trzy koleżanki jedziemy do Wilkas na obóz żeglarski szkół artystycznych. (zostały im miejsca i się załapaliśmy).
Na dworcu okazuje się, że chętni nie mieszczą się na peronie. Podstawiają pociąg - ludzie walą drzwiami i oknami. Pociąg załadowany odjeżdża, ludzie nadal nie mieszczą się na peronie. Akurat wtedy były przysięgi , a w Giżycku było kilka jednostek wojskowych stąd te tłumy.
Przez megafon ogłaszają , że zaraz podstawią drugi skład. Teraz ludzie są już po rozgrzewce i bardziej zdeterminowani. Na szczęście Wiesiek dostał cynk od kierownika wagonu pocztowego i mamy szturmować ten Wagon. Obserwujemy spokojnie dantejskie sceny, na razie pakują wagon pocztowy, a my mamy wślizgnąć się na końcu. Udaje nam się, ale razem z nami pakują się, jeszcze ze 3 rodziny żołnierzy, jakieś 30 osób. Warunki są komfortowe, bo można siedzieć na podłodze, albo na paczkach, torbach. Natomiast pan, na noszach, któremu przysługiwał transport w tym wagonie jest mega wkurwiony, bo zostaje bezceremonialnie poprzestawiany, ktoś mu siada na noszach, uraża w chorą nogę. Wszyscy (minus inwalida) mega szczęśliwi , siadamy w kręgu, rodziny wyjmują wałówkę, napitki i robi się wspólna impreza. Rej wodzi dwóch potężnych , brodatych braci o tubalnym głosie. Nabijają się z nas, że urwaliśmy się z Batorego, ( Wyglądaliśmy dziwnie, lato upał , ale my przyszłe wilki mazurskie dla szyku byliśmy wszyscy w żółtych sztormiakach). Atmosfera robi się coraz weselsza, jemy kurczaki, kiełbasy, jaja i co wiozą dla głodnych żołnierzyków. Pełna fraternizacja. Wódkę pijemy z jednej szklanki, która krąży dookoła. Żeby zawartość nie zniknęła podczas podawania dalej trzeba coś mówić, śpiewać. Impreza bardzo się rozkręca, inwalida cały czas nadaje, więc próbują nosze postawić pionowo. Kierownik wagonu pocztowego jest przymuszany do picia, robi przerwy na wydawanie, przyjmowanie paczek, odprawę pociągu. Czasami o tym zapomina, pocztowcy na kolejnych stacjach nadający przesyłki robią wielkie oczy widząc co się dzieje w tym wagonie. Kierownik słabnie, zaczynamy pomagać wyrzucać i przyjmować paczki, na każdej stacji ktoś usiłuje wystawić nosze z inwalidą z wagonu podczas wydawania paczek. Ktoś przejmuje czapkę i lizak kierownika i daje sygnały do odjazdu. My już w zasadzie jesteśmy adoptowani, najpierw przysięga, potem pojedziecie na obóz. Inwalida w końcu zostaje wysadzony na właściwej stacji. Na koniec daje upust swojej złości.
My przegapiamy Wilkasy i wysiadamy razem ze wszystkimi w Giżycku. Po wylewnych pożegnaniach dajemy z buta do Wilkas. Przez kolegów artystów zostajemy docenieni, że w takim stanie zjawiliśmy się na obozie, potem wszyscy będą się chcieli z nami zakolegować, ze względu na nasze piękne koleżanki .
KALKULATOR NALEWKOWY : https://nalewkidomowe.com

bociann2
500
Posty: 523
Rejestracja: wtorek, 26 kwie 2011, 12:59
Krótko o sobie: Jestem okropnym człowiekiem, tak mi kiedyś mawiali.
Ulubiony Alkohol: Piwa
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: Jedyna taka w Polsce...
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 62 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: bociann2 »

@Robert.michal
Oj, pamiętam. Trzy lata pod rząd 1985-87 trasa pociągiem Wrocław- Przemyśl, a potem do Ustrzyk Dolnych przez Chyrow właśnie. Do 1952 to było w PL, ale zrobili jakieś "machniom" no i jest jak jest.
Ech, były czasy...
Awatar użytkownika

JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: JanOkowita »

W pociągu relacji Białystok-Warszawa w 1987 roku kupiłem z żonką odkurzacz i mixer. Mixer służy do dzisiaj, niezniszczalny.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rozrywek »

Odprowadzaliśmy kumpla do woja.Do Dęblina.
Na korytarzu tak najarane że szok, nam się udało być w przedziale.
Siedzi babcia na wprost nas.
Nie mamy z czego pić.

Z butelki po wodzie zrobiłem kieliszek. Pocieliśmy sobie ryjki, bo tępym scyzorykiem rźnąłem tę butelkę.

Dawaj babciu tej jajka.
A ze skorupek od jajek wysiorbionych, zrobiliśmy sobie kieliszki.
A ta babinka miała paprykę zieloną na bazar wykupiliśmy od niej całość. I z obciętej papryki zrobiliśmy sobie kieliszki. Czubki.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

Marian_jl
150
Posty: 191
Rejestracja: czwartek, 19 lis 2015, 18:00
Krótko o sobie: Piję okazyjnie ..a że okazje się trafiają codziennie , tak bywa
Ulubiony Alkohol: Próbuję wszystkiego , może trafię na to ulubione.
Status Alkoholowy: Producent Nalewek
Podziękował: 19 razy
Otrzymał podziękowanie: 41 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Marian_jl »

Odnośnie tych słynnych obładowanych do granic możliwości pociągów..
Rok 1979 pociąg relacji Gdynia -Lublin tzw włóczęga północy. Wsiadam w Elblągu już nie ma nawet jak do kibla przejść , całe 12 godzin ( tak 12h) spędzam w harmonijce między wagonami we trzech z żołnierzem i z gościem który wyszedł z pierdla .Oka nie zmrużyłem cała noc , cały czas gawęda i ktoś z nas wyskakiwał do Warsa po browar . W Lublinie wsiadłem do autobusu relacji Lublin -Rzeszów i miałem wysiąść na trasie , tylko usiadłem i przyciąłem komara ... i budzi mnie kierowca w Rzeszowie jako ostatniego w autobusie. Trochę już wyspany ale głodny i wciąż z dala od domu i czekanie na autobus w drugą stronę tym razem Rzeszów -Lublin. Dotarłem w końcu do domu i jak tylko położyłem się na wyrko ... budzę się 3 nad ranem a miałem zamiar udać się do remizy na wiejską zabawę bo to akurat była Niedziela.
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rozrywek »

To już nie prl ale warto wspomnieć.
Denominacja.
Pracowałem wtedy w sklepie monopolowym.
Prowadziłem go w zasadzie.
W 1995 roku.
Jak ludzie się mylili wtedy. Płacąc część starymi a część nowymi.
Takie manka czasem wychodziły a takie superaty że szok. Tu miliony a nagle złotówki.

A książeczki mieszkaniowe. Jak poprzeliczali.
Było sporo odłożone a kasując książeczkę wyszlo na dobrą imprezę jedynie.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............

Robert09
100
Posty: 145
Rejestracja: piątek, 21 wrz 2018, 11:39
Podziękował: 24 razy
Otrzymał podziękowanie: 8 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Robert09 »

Marian_jl pisze:Odnośnie tych słynnych obładowanych do granic możliwości pociągów..
Rok 1979 pociąg relacji Gdynia -Lublin tzw włóczęga północy.
Możliwe, że jechaliśmy wtedy razem tym pociągiem. ;) Ja jechałem w maju lub w czerwcu. Tym składem jechali kibice Arki Gdynia na mecz / chyba/ z Legią. Panowie, chociaż wysiadałem w Olsztynie, to była najdłuższa podróż w życiu. Co sieeee wyrabiało w tym pociągu, istny horror. Oj tam... było, minęło... :D

czytam
700
Posty: 723
Rejestracja: wtorek, 5 wrz 2017, 08:23
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 107 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: czytam »

Jak o pociągach to
pośpieszny Ełk-Zakopane przez Olsztyn, Toruń, Łódź...
osobowy Olsztyn-Wrocław przez Toruń, Poznań. Ten w sezonie miał wagony z Ełku i do Szklarskiej Poręby.
To dopiero była jazda. Pamiętam jedną sytuację. Tłok niesamowity. Stoje/jadę z dwoma paniami w WC. Co jakiś czas ktoś się jednak tam przeciska aby załatwić swoją potrzebę (dzieci podawano górą, jak bagaże). Wtedy wychodziliśmy z przybytku ściskając się do niemożebnych granic w przedsionku. Do czasu. W końcu jedna z pań powiedziała -"Nie wychodzę". My, dwójka jej współpodróżnych, też podzieliliśmy jej zdanie. Przybysz, który musiał poświęcić wiele energii i czasu na przeciśnięcie się do przybytku zaczął więc załatwiać się w obecności osób trzecich. Po chwili jednak zrezygnował i wystękawszy "Nie mogę, gdy się ktoś na mnie patrzy" zaczął przeciskać się z powrotem.

bociann2
500
Posty: 523
Rejestracja: wtorek, 26 kwie 2011, 12:59
Krótko o sobie: Jestem okropnym człowiekiem, tak mi kiedyś mawiali.
Ulubiony Alkohol: Piwa
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: Jedyna taka w Polsce...
Podziękował: 15 razy
Otrzymał podziękowanie: 62 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: bociann2 »

No to taki hardcore.. Ale tak żyliśmy wtedy, taka prrawda...

gist
50
Posty: 79
Rejestracja: poniedziałek, 16 wrz 2013, 12:26
Krótko o sobie: Żyje i jest Oki.
Ulubiony Alkohol: Byle nie ze sklepu.
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: Południe Polski.
Podziękował: 1 raz
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: gist »

Oj miło poczytać ,powspominć ,moje lata.
Awatar użytkownika

kiwitom23
1500
Posty: 1541
Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 135 razy
Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: kiwitom23 »

Początek lat 80-tych, chyba jeszcze w stanie wojennym, choć nie jestem pewien. Przychodzi do mnie mój najlepszy kumpel z flaszką i nowiną, że wylosował Malucha na książeczkę samochodową. Dla młodszych wyjaśnię, że płaciło się za samochód, a później czekało na losowania jak w toto-lotku, miałeś pecha to zapłaciłeś za furę i czekałeś latami na szczęście w loterii. Kumpel prosi mnie, żeby go zawieść po odbiór auta do Krakowa (około 100 km). Chciał jechać w wyznaczony dzień odbioru, ale poradziłem mu żeby jechać jednak dzień wcześniej i całe szczęście, bo jak dotarliśmy wczesnym popołudniem pod PZMOT (tak się to chyba nazywało), to stał tam już tłum ludzi i były ustalone komitety kolejkowe. Na 2 zamkniętych parkingach było widać upragnione maluchy, na jednym z nich wszystkie w stanie nienaruszonym, a na drugim co niektóre wyglądały jakby po drodze spadły z wagonów. Okazało się, że ten pierwszy to za dewizy, a ten drugi to nasz. Samochodów było dokładnie tyle ile oczekujących, więc komitet kolejkowy, kto wejdzie pierwszy będzie miał szanse dorwać mniej uszkodzony egzemplarz. Co niektórzy już sobie upatrzyli sztuki przez siatkę. Była zima i w nocy temperatura spadła do -15*C, a my siedzieliśmy na krzesełkach turystycznych przy płocie. Ktoś z Krakusów zrobił zbiórkę kasy wśród oczekujących i pojechał na melinę kupić paliwo. Atmosfera się rozluźniła po kilku flaszkach i trochę cieplej się zrobiło. Wszyscy dzielili się alkoholem, gorącą herbatą i kanapkami, prawie jak w rodzinie.
Niestety nad ranem wszelkie odruchy ludzkie zanikły, a do głosu doszły najgorsze instynkty. Otwierano o 8:00 rano, już przed 6:00 zanikły wszelkie ustalenia kolejkowe i tłum zaczął napierać na bramę, był taki ścisk, że trudno było oddychać, ale zrobiło się przynajmniej cieplej.
Na kilka minut przed 8:00 wyszedł gość i zaczął otwierać zamki w bramie. Jego nawoływania, żeby się cofnąć nic nie dawały. Po przekręceniu kluczy w zamkach, tłum naparł na bramę z pełną mocą, ale brama nie ustępowała. Cieć podszedł do budynku, wziął długi 2, 3 metrowy drąg i z odpowiedniej odległości tym drągiem podniósł haczyk na bramie, który nieodwołalnie ją otworzył i uciekł do budynku. Zrozumiełem, że bez tego drąga ludzie by go po prostu stratowali. Tłuszcz rzuciła się na parking i jak ktoś znalazł coś mniej poobijanego to siadał na masce i rezerwował. Ci co słabo biegali mieli pecha. My z kumplem zaklepaliśmy dwa, ja jeden i on jeden, a później wybraliśmy ten lepszy. Mieliśmy farta, bo w naszym egzemplarzu była tylko szyba pęknięta, nie działały wycieraczki i zderzak miał wgniotkę.
Jak już każdy miał swojego Maluszka cieć wyszedł z budynku, co poniektórzy awanturowali się, zwłaszcza ci co przez brak kondycji dopadli te egzemplarze, które wyglądały jak po poważnym dzwonie. Na reklamacje cieć tylko mówił: "nie chcesz pan, to nie bierz" - czytaj "czekaj pan następne kilka, kilkanaście lat na szczęście w losowaniu". Wszystkie egzemplarze poszły, niektóre na wezwanych do pomocy lawetach.
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
Awatar użytkownika

kiwitom23
1500
Posty: 1541
Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 135 razy
Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: kiwitom23 »

I jeszcze jedna historia. Chodziłem do Technikum Elektronicznego w Krakowie przy Zielnej. W 1979 roku mieliśmy praktyki w Telpodzie, to firma która produkowała podzespoły elektroniczne, których notabene nigdzie nie można było dostać, no może tylko na krakowskiej Tandecie.
Pierwszy dzień na praktyce i widzimy, że cała załoga łazi z kąta w kąt, ruszają się jak muchy w smole, prawie nikt nic nie robi, a 5 pracownic zapierdziela jak automaty, praktycznie nie odchodzą od stanowisk pracy nawet w czasie przerw.
Pytamy kierownika o co to chodzi, czemu one tak zapieprzają. Kierownik na to:
"A bo, w ramach eksperymentu wprowadzili dla 5 osób akord, czyli ile zrobią, tyle zarobią."
Po chwili jednak dodaje:
"Ale to się kompletnie nie sprawdza"
"Dlaczego?" pytamy
"A bo przez 4, 5 dni wyrabiają cały przydział materiałów dla całego oddziału i reszta nie ma co robić, nie to się nie sprawdza..."
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
Awatar użytkownika

Skir
1500
Posty: 1548
Rejestracja: poniedziałek, 15 lip 2019, 08:38
Podziękował: 210 razy
Otrzymał podziękowanie: 353 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: Skir »

Alem się uśmiał :)))_. Dzięki koledzy za wspomnienia z lat świetności PKP :). Dorzucę parę moich.
* oprócz tras dalekich, istnieją też połączenia lokalne, na trasie ok 30-40 km. Z mojej miejscowości taka ciuchcia jechała do odległego o 40km miasta X prawie 1,5 godziny. Oczywiście lokomotywa parowa. Czasami z okna mojego domu widziałem jak bana (pociąg) nie wyrabia pod małą górką w lesie i trzeba było ściągać spalinowóz, żeby ją wepchnęła na górkę. Potem już sobie radziła. Jako gówniarze jeździliśmy nią nad jezioro. Siedziało się na podeście za drzwiami ostatniego wagonu i piło tanie wino machając nogami w powietrzu. Jak na dzikim zachodzie.
* powroty z koncertów w latach 80-tych. Wchodziło się przez okno! Tu było groźnie. Pechowo, jeżeli cześć ekipy się rozdzieliła, a trafiło się na większość wracających z koncertu z wrogich rejonów Polski (w moim przypadku należało unikać Szczecina). Można było nieźle zarobić. Przy okazji pozdrawiam kolegów ze Szczecina - kiedyś w dwójkę pojechaliśmy na jakiś mały festiwal na Wybrzeżu i przygarnęła nas właśnie ... ekipa ze Szczecina :).
* klimat przepełnionych pociągów do Zakopanego! Walka o miejsce w umywalni... Plecak ze stelażem pod głową.... Charakterystyczny smród toalet... Górale wracający z bazarów w Poznaniu i wspólna wódka/bimber pity w podróży. Obozy wędrowne jadące na miejsce pociągiem, a nie jak dziś autobusem. No i kolejowe przygody :). Jechaliśmy w grudniu w Tatry połazić. Po drodze przysiedliśmy się do wycieczki szkolnej pań (sic!) z policealnej pielęgniarskiej. wyjęliśmy flaszkę, koleżanki kubki i rozmowa się rozkręciła. W pewnym momencie korytarzem przeszła dziewczyna, a one mówią, że to ich koleżanka z klasy, ale taka niedostępna i dzika i w ogóle. No to moi koledzy, że zakład o flachę, że Skir ją poderwie. Jak chłopaki się postawiły, to mimo wątpliwości wyszedłem ma korytarz i czekam aż będzie wracać. Noc, ciemno, światła w korytarzu przygaszone. Czekam na zombie. Idzie! No to gadka i zaczynamy rozmawiać. Po 10 minutach zauważam, że dziewczyna całkiem sobie i niegłupia. I wtedy otwierają się drzwi od przedziału, wyłania się brodata morda mojego kumpla, który lekko bełkocząc mówi: Qrna, Skir, przegraliśmy. To nie ta!
I love the smell of bimber in the morning.
online
Awatar użytkownika

Autor tematu
rozrywek
4500
Posty: 4905
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rozrywek »

Kartki żywnościowe. Cud natury. Kreatywność ludzka nie znała granic.
Sąsiedzka wymiana.

Mama dorabiała wydajac te kartki.

Drobne pijaczki odbierając te nowe od razu wymieniały te swoje na te poobcinane z cukru słodyczy i miesa. Tytoń i wódka.
Rano na metę a po 13ej do sklepu.

Absurd wszystkiego. Miliony ton miesa w zamrażalnikach. Setki tysięcy ton cukru.
Cukrownie zasypane cukrem. A w sklepie ocet. I musztarda.

Tak się narodem sterowało.

Magazyny pełne towarów a w sklepie nic.

U mnie była i jest ogromna cementownia.
Gdzie sie kupowało cement? U ciecia na budowie. Czy to nie absurd?

Cdn....
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............

rastro
2500
Posty: 2557
Rejestracja: wtorek, 15 sty 2013, 15:29
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 297 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rastro »

Mamy wuj pracował w fabryce mebli, jak to wtedy trudno było kupić cokolwiek w sklepie więc wuj kupił jako pracownik dokładnie to co mama chciała - wszystko na pełnym legalu, ale odbiór przez przez płot z tyłu zakładu, żeby tłumek w czekający na ochłapy w sklepie firmowym nie rozdeptał.
″Iloraz inteligencji tłumu jest równy IQ najgłupszego jego przedstawiciela podzielonemu przez liczbę uczestników.„
- Terry Pratchett
Awatar użytkownika

kiwitom23
1500
Posty: 1541
Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 135 razy
Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: kiwitom23 »

rozrywek pisze:Rano na metę a po 13ej do sklepu.
Pamiętam taki rysunek Mleczki. Stoi dwóch robotników przy wykopie opartych o łopaty i jeden mówi do drugiego: "My tu gadu, gadu, a 13 minęła"

Kto teraz to zrozumie?
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway

rastro
2500
Posty: 2557
Rejestracja: wtorek, 15 sty 2013, 15:29
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 297 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: rastro »

Współcześni budowlańcy mogą zrozumieć ;). Pracowałem z jednym takim co uciekł z tej branży, opowiadał że mieli zbrojarzy co po 14 nie wchodzili na górę, w jednej firmie jak szykowały się redukcje zatrudnienia to kierownik puszczał plotkę że alkomat poszedł na kalibrację... a po obiadku okazał się że już działał. Niektórzy dwa dni z rzędu w to uwierzyli i problem zwolnień grupowych został rozwiązany.
″Iloraz inteligencji tłumu jest równy IQ najgłupszego jego przedstawiciela podzielonemu przez liczbę uczestników.„
- Terry Pratchett
Awatar użytkownika

jakis1234
2500
Posty: 2538
Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
Status Alkoholowy: Winiarz
Podziękował: 233 razy
Otrzymał podziękowanie: 441 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: jakis1234 »

- Panie majster
- Co?
- Która godzina?
- Nie wiem, ale też bym już coś wypił!
Dowcipy z tego okresu :)
Pozdrawiam z opolskiego.
Awatar użytkownika

lesgo58
5000
Posty: 5230
Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
Podziękował: 1292 razy
Otrzymał podziękowanie: 2743 razy
Re: Absurdy i piękności Prl. Wspomnień czas

Post autor: lesgo58 »

A-propos 13.00.
W 1979 po skończonej nauce trzeba było podjąć pracę. Taki był obowiązek. Załapałem się do komórki budowlanej na PKP. Oczywiście musiałem przejść roczny staż ( takie to były miłe czasy) we wszystkich możliwych zawodach będących aktualnie w komórce w której podjąłem pracę. Od pomocnika murarza, ślusarza, zbrojeniowca, stolarza po działy biurowe. Kadry, projekty, majstrowanie, i zarządzanie całą komórką. itp.
Pewnego dnia gdy pracowałem z murarzami woła mnie stary wyjadacz, co to niejedna betoniarkę zajeździł. I w te słowa - "... już 13,00 - młody skocz no na róg po butelkę wina...'" i daje mi 10 złotych. Oczywiście wino było tylko dla niego. Ja mu na to że wino jest po 20zł. Na co on mi odpowiada - no to dołóż te 10zł...
A-propos betoniarki. W tamtych czasach betoniarka była włączana na rozpoczęcie pracy i wyłączana dopiero na fajrant. Hałas musiał być cały dzień.
Swoją drogą - to nawet na stacjach benzynowych sprzedawano borygo i po 13... :D :hahaha:
Ostatnio zmieniony wtorek, 16 mar 2021, 16:34 przez lesgo58, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po Godzinach”