Moje przygody z domowymi wyrobami

Promocje, akcje, konkursy, zabawy oraz inna szczególna działalność którą wspieramy.
Regulamin forum
Jest to specjalne forum przeznaczone do fajnych akcji, dzięki którym można promować różne konkursy, produkty, wydarzenia, spotkania, działania i wiele więcej. Wszystko po to by promować alkoholowe wyroby domowe.

Jeśli chcesz zaproponować coś ciekawego to pisz do nas, zapraszamy!
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:

Post autor: JanOkowita »

Rozpoczynam nową zabawę na najciekawszy opis zdarzenia związanego z wytwarzaniem domowych wyrobów - niekoniecznie alkoholi, mogą to być inne domowe przetwory jak wędliny, sery, dżemy, itd.
Trzy najciekawsze lub najśmieszniejsze opowieści zostaną nagrodzone upominkiem - zestawem kamieni do whisky wraz z piersiówką:
https://alkohole-domowe.pl/zestaw-preze ... isky-p1351
zestaw-whisky0.jpg
zestaw-whisky0-1.jpg
zestaw-whisky3.jpg
Zabawa trwa do 15 grudnia, tak aby upominki rozesłać jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia.

A poza konkursem zacznę od siebie...

Było to w roku 1985, studiowałem wówczas i mieszkałem w akademiku. Moi rodzice często robili latem podpiwek, więc wczesną wiosną również postanowiłem przygotować kilkanaście litrów tego pysznego orzeźwiającego napoju. W dużym garnku we wspólnej kuchni studenckiej na korytarzu przygotowałem potrzebny wywar z Podpiwka Kujawskiego (nic się nie zmienił przez te 30 lat!) i po dodaniu drożdży rozlałem do butelek po wodzie mineralnej Mazowszanka. Wówczas była taka w szklanych zakręcanych butelkach zwrotnych o pojemności 1 litra. Ustawiłem je na parapecie nad kaloryferem, żeby drożdżaki miały ciepło...
Mój tapczan stał obok kaloryfera. W nocy spałem niespokojnie, śniła mi się jakaś wojna, wybuchy, strzały. Nagle obudziłem się mokry i dziwnie pachnący, obsypany kawałkami szkła.
Ta wojna została wywołana przez wybuchające szklane butelki, które bezmyślnie napełniłem pod szyjkę i szczelnie zakręciłem. Wszyscy mieliśmy ubaw, a mieszkało nas wówczas 4 w pokoju. Ech!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony sobota, 16 lis 2019, 15:37 przez JanOkowita, łącznie zmieniany 1 raz.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)

Mrzon
50
Posty: 57
Rejestracja: sobota, 27 sty 2018, 20:49
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 6 razy
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Mrzon »

Witam Chciałbym zobaczyć miny ludzi z piętra :) hahahah sam muszę się zastanowić też było kilka różnych przygód w procesie ale przy piwie :)
https://www.facebook.com/BrowarWest11Pietro/ - mój browar i nie tylko

Szlumf
2000
Posty: 2379
Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
Podziękował: 629 razy
Otrzymał podziękowanie: 583 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Szlumf »

Ja mam dwie przygody warte opisania.
1. Pożar.
Coś sobie dłubałem podczas rektyfikacji. Alarmy poustawiane więc dość rzadko rzucałem okiem na kolumnę. W pewnym momencie czuję lekki swąd. Pomyślałem, że sąsiad znowu pali śmieci w ognisku i dłubię dalej. Ale po chwili refleksja - sąsiad bywa tylko w weekendy a mamy środek tygodnia. Rzut oka na kocioł i okolice i nic groźnego nie widzę. Podnoszę wzrok wyżej i widzę smużkę dymu wydobywającą się z chłodnicy podpiętej do odpowietrzenia głowicy. Patrzę jeszcze wyżej a tu w moim szklanym Thorze kłębowisko dymu. Po prostu osłupiałem. Zamurowało mnie na parę sekund ale po chwili wszystko wyłączyłem. Przyczynę poznałem następnego dnia po otwarciu kotła. Testowałem wówczas silikonowe worki do ugniatania ciasta jako bufor wewnętrzny w kotle. Worek pękł i kawałek opuścił się i leżał na grzałce. Wypaliło w nim solidną dziurę.
2. Kiepska wydajność.
Ze dwa miesiące temu zauważyłem, że spadła mi wydajność przy rektyfikacji. Gdzieś tak o 0,4-0,5l. Zwaliłem to na kiepskie drożdże bo wpadłem w rutynę i nie sprawdzałem blg przed wlaniem nastawu do kotła. Następny proces przeprowadziłem książkowo i znowu kiepsko. Kolejny też nie lepiej. Przy następnym siedzę, patrzę jak leci spiryt do butli i dumam co może być nie tak gdy kątem oka widzę, że coś leci pod sufitem. Okazało się, że strzeliła opaska silikonowa dodatkowo zaciskająca silikonowy rękaw uszczelniający połączenie głowicy z kolumną. Przyjrzałem się jej i widzę, że oprócz linii pęknięcia ma jeszcze jakieś jakby nakłucia szpilką. Wlazłem na stołek, odchyliłem ocieplenie częściowo zakrywające rękaw i go dotknąłem a on elegancko odwinął się z kolumny i pojawiły się krople destylatu. Rękaw był przerwany od tyłu kolumny. Też miał jakby nakłucia i górna krawędź była w paru miejscach wystrzępiona. Już wszystko wiedziałem.
Parę miesięcy wcześniej podkusiło mnie by powtórzyć na dużej kolumnie doświadczenie z pracą z ocieploną i nie ocieploną kolumną. Założyłem otulinę na rurę i porządnie zacisnąłem opaskami. W otulinie dałem 2cm szparę przez całą długość by mieć podgląd co się dzieje w kolumnie (szklana). Wyszło, że przy nieocieplonej potrzebuję raptem około 100W więcej mocy ale padł mi alkoholomierz precyzyjny i nie mogłem sprawdzić różnicy w %. Zostawiłem otulinę do czasu nabycia alkoholomierza. Jakiś zwierzak - pewnie mysz - wspiął się po otulinie i podziurawił silikony. Niestety od tyłu kolumny w niewidocznym miejscu. Rękaw pękł ale dociśnięty otuliną wyglądał dobrze. Destylat sączył się po kropelce pod otulinę gdzie odparował na gorącej kolumnie. Otulinę zdjąłem. Założyłem nowy rękaw i wszystko wróciło do normy. No i przestałem dokarmiać zaprzyjaźnioną mysią rodzinkę :D .
Awatar użytkownika

tonku
50
Posty: 99
Rejestracja: wtorek, 14 paź 2014, 19:50
Ulubiony Alkohol: Szampan cukrowy na BL
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 19 razy
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: tonku »

To może ja :)
Perypetie niedoświadczonego :mrgreen:
Miałem nastaw z odpadów owocowych po winie,mirabelek itp. który kwitł już koło 2 lat w zbiorniku,bo urwał mi się dostęp do kolumny i czekał aż ogarnę sobie swoją.
Ładnie się wyklarował więc łup go do aabratka(to moja 2 gonitwa na sprzęcie).
Nagrzałem,przedgony,odbieram z OLM i po 1L zaczyna mi kapać coraz wolniej.Temperatura lekko skacze,ale jadę dalej.
Po chwili przestało kapać :scratch: .Myślę coś pewnie z kolumną,zatkał się czymś otwór odbioru? Wyłączam grzałki,rękawice spawalnicze i głowicę wraz z modułem OLM na stół. Po krótkiej diagnostyce wychodzi że wszystko ok :scratch:
Składam ponownie i rura.Grzeje i grzeje i czekam na zalanie.Na 10 temperatura zaczyna spadać a ja na 4kW ciągle jade :bezradny:
Dzwonie z zapytaniem o poradę i wszystko opowiadam.Po chwili dostaję odpowiedź:
W nastawie nie ma już alkoholu! :hammer:
Szkoda,że nie wpadłem na to wcześniej :hahaha:

prolog1975
450
Posty: 472
Rejestracja: środa, 3 sie 2016, 08:38
Podziękował: 57 razy
Otrzymał podziękowanie: 85 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: prolog1975 »

Wstyd wielki :oops: ale co tam jedziemy
Dawno temu zaaferowany kupieniem nowej grzałki 3x2kW po podłączeniu jej do zbiornika, poczułem nieodpartą potrzebę natychmiastowego sprawdzenia jaką to mocą faktycznie dysponuje. Zaaferowany przełączyłem włącznik. Patrzę na zbiornik. Napięcie 236V A=0 na trzech grzałkach :bezradny: Odwracam głowę patrzę na fermentator kur... :hammer: czemu w nim jest nastaw a nie w zbiorniku. Odłączenie grzałek szybki pomiar rezystancji i już wiem, że działamy na starej grzałce i kupujemy nową 3x2kW :cry:
Zanim włączysz grzałki sprawdź czy zalałeś kocioł
Pozdrawiam :piwo:
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: JanOkowita »

Tak to jest - gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy!
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

radius
7000
Posty: 7298
Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Swój własny
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Polska południowa
Podziękował: 397 razy
Otrzymał podziękowanie: 1694 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: radius »

Opiszę podobną sytuację jak JanOkowita z tym, że to nie ja a mój brat miał przygodę z podpiwkiem. Ja byłem tylko dostarczycielem półproduktu ;) Brat zagotował wodę wsypał podpiwek, potem przefiltrował, ostudził, zadał drożdże i zakapslował podpiwek w butelkach po piwie. Wyniósł do chłodnej piwnicy a na drugi dzień w nocy, bratowa uciekała z domu, bo myślała, że wybuchł gaz w piwnicy. Wszystkie butelki widowiskowo wypaliły jak granaty, bo okazało się, że brat zamiast użyć 5 gramów drożdży, użył 5 dekagramów :hahaha:
Piwnica pełna szkła i zapachu piwa :D

Moja przygoda to tylko poparzenie czoła gorącą parą. Było to zaraz na początku "kariery" rektyfikatora. Chciałem przetestować zrobioną własnoręcznie kolumienkę i w zbiorniku zagotowałem wodę. Skraplacz bez przepływu wody, zaworek odbioru otwarty i oczekiwanie... nie wiem na co :scratch:
Zniecierpliwiony brakiem jakichkolwiek oznak "działania" kolumny, nachyliłem się nad skraplaczem i... całe szczęście, że poparzyłem tylko trochę czoła a nie zajrzałem głębiej. Dopiero wtedy zajarzyłem, że przez skraplacz nie płynie woda. Uff... :(
SPIRITUS FLAT UBI VULT
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: JanOkowita »

Więc od dzisiaj będę do Ciebie pisał: Czołem radius! :poklon;
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

radius
7000
Posty: 7298
Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Swój własny
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Polska południowa
Podziękował: 397 razy
Otrzymał podziękowanie: 1694 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: radius »

:D :ok:
SPIRITUS FLAT UBI VULT
Awatar użytkownika

Góral bagienny
2500
Posty: 2875
Rejestracja: środa, 6 mar 2019, 20:40
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Owocówki
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 129 razy
Otrzymał podziękowanie: 549 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Góral bagienny »

Jakichś większych wpadek nie miałem poza rozbitymi alkoholomierzami czy termometrami (Ostatni w sobotę :( )
Były to moje początki, razem z kolegą mieliśmy wspólny destylator Wielkie słowo :D Kolba szklana 4l chłodnica szklana.
Pewnego dnia postanowiliśmy zrobić nastaw, a że cukier był na kartki więc zamiast kg cukru poszły 3 miody sztuczne :D
Nastaw to typowy grunwald 1410. Po wymieszaniu w dużym garze wlaliśmy 24l do dymiona.
Dymion miał swoje miejsce w szafce, był schowany nie rzucał się w oczy :) miał jedną wadę był bez kosza.
Kolega wziął go żeby przenieść z kuchni do pokoju i doszedł do przedpokoju i BUM potop w domu :D
Dymion roztrzaskał się w drobny mak nastaw rozlał się po całym przedpokoju.
Smród od drożdży niesamowity :o Szybko za szmaty i sprzątanie chodnik z przedpokoju na balkon.
Po ogarnięciu przedpokoju poszliśmy po chodnik na balkon i zdziwienie bo kto szedł to się patrzył na chodnik :scratch:
Kolega mieszkał na parterze i smród drożdży był taki że ludzie z 15m. od balkonu go czuli :D
Pozdrawiam Góral
Przypomniała mi się jeszcze jedna historyjka ale nie wiem czy mogę ją opisać bo już pisałem o niej na forum :scratch:
To już musi zadecydować pomysłodawca zabawy ;)
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 18 lis 2019, 21:09 przez Góral bagienny, łącznie zmieniany 1 raz.
Wszystko co " wyprodukuje " nazywam BIMBERKIEM :D

arTii
1250
Posty: 1265
Rejestracja: czwartek, 19 lip 2018, 19:55
Krótko o sobie: Blisko 50 lat na karku zobowiązuje do spożywania trunków o podobnym stężeniu ;)
Ulubiony Alkohol: od jakiegoś czasu- mój własny :)
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: podkarpackie
Podziękował: 61 razy
Otrzymał podziękowanie: 154 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: arTii »

Nie wiem dlaczego, ale jakiś czas temu, wymyśliłem sobie że cukier rozpuszczę w beczce 60l, po czym roztwór przeleję do beczki 200l i uzupełnię wodą.
Jak pomyślałem - tak zrobiłem. Do beczki 60l zasypałem 25kg cukru, nalałem bardzo gorącej wody, zamieszałam (rozpuściłem) i miałem przelewać do beczki 200l
Wszystko było by OK, gdyby nie fakt, że jak podniosłem mniejszą beczkę, to jedno kolano mi się poddało i cały płyn wylał się na mnie :)
Niezbyt było mi do śmiechu - ale co robić - w pierwszej kolejności szybko złapałem odkurzacz który mógł zbierać płyny i zacząłem zbierać to rozlane - około 40l :)
Po kilku minutach ledwo się ruszałem - skorupa na mnie skutecznie uniemożliwiała mi poruszanie się, a WSZYSTKIE włosy były usztywnione :)
Podłogę w garażu to myłem chyba przez 2 miesiące żeby się nie lepiła ale tutaj jest druga przygoda....
Skutecznie umyłem ją, jak przewrócił mi się stosik z cukrem i potrącił pojemnik z rektyfikatem. 25l spirytusu umyło mi podłogę w garażu...
Pędzący hobbysta zajmujący się również odrobinę elektroniką.

Zamówienia i zapytania o sterowniki destylatorów email: info @ sterownikiWiFi.pl lub przez wiadomość PW

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

Będąc jeszcze gówniarzem, z dzisiejszej perspektywy, jedna z pierwszych destylacji zakończyła się następująco.
Solidny DDRowski szybkowar wyposażony na szczycie we wkręconą 5 cm rurką z jakiejś lampy podsufitowej połączony ze szklaną chłodnicą za pomocą wężyka PVC na wcisk .
Chłodnica prowizorycznie jakoś zawieszona na sznurkach. Całość napełniona słabym bimbrem do drugiej destylacji.
Cała instalacja na piecu gazowym. Ja siedzący na taborecie z podpartą głową na łokciu o piec i wpatrujący się w chłodnicę czekając na pierwsze krople.
Nie przyuważyłem że chłodnica się obsunęła załamują wężyk blokując całkowicie przepływ par. I trak czekam czekam czekam
Doczekałem do momentu aż ciśnienie na tyle wzrosło że wywaliło wężyk z hukiem.
Przegrzany wsad kipiał z sykiem przez rurkę tworząc solidny gejzer a po 1-2 sekundach wszystko zapłonęło.
Płonąca szpryca odpijała się od sufitu rozbryzgując płonące błękitne krople. Istny fajerwerk.
W kuchni paliła się mała lampka i panował półmrok. W tej scenerii błękitna kaskada ognia wyglądała swoją drogą IMPONUJACO
Do dziś pamiętam jak na czworakach jak pies spierdala.... w stronę drzwi.
Gdy tylko zatrzasnąłem je za sobą zauważyłem moją mamę i zacząłem krzyczeć, "Nie wchodź!! zaraz wybuchnie !!Nie wchodź!! zaraz wybuchnie !!"
Nie wybuchło na szczęście. Mama wymieniła popalony obrus, a ja odmalowałem kuchnię.

Ciąg dalszy nastąpi
Ostatnio zmieniony wtorek, 19 lis 2019, 13:27 przez W_TG, łącznie zmieniany 1 raz.
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

Ubiegłego lata rozpocząłem grę na fagocie.
Czas rozgrzewania już zaczął mijać atu nic sie nie dzieje.
I nie dzieje, i nie dzieje ……. Kocioł gorący a fagot zimny.
Pomyślałem ze może jakaś grzałka źle podłączona cy cuś
Poklikałem przełącznikami i dalej czekam. Minęło ponad 30 min i nic.
Nic do czasu, aż tu nagle...... jebudu. Syk , gwizd, okulary zaparowane. Gdzie ja jestem nic nie widzę, alkohol w płucach
Chwila na otrzeźwienie. Odrzuciłem okulary a tu z portu termometru wali struga kipieli jak z Kerhera.
Złapałem jakiś ręcznik z zasięgu ręki i zatykam port licząc na cud. Kilka sekund i ręcznik parzy.
Ok zasilanie !! wyrwałem wtyczkę raz jeszcze łaps ręcznik i zasłaniam port. Kipiel tryska na nogi.
Drugą ręką otwieram drzwi na zewnątrz, prawie po omacku łapię sondę termometru i nie bacząc na nic natykam na port.
Erupcja opanowana. Ręce nie poparzone. Trochę jestem naćpany od oparów. Dochodzę do siebie, choć nadal jestem oszołomiony sytuacją i alkoholem.
Nagle wykrzykuję Ku...Ma... i już wiem co się stało.
Dzień wcześniej wymieniałem uszczelkę pod skraplaczem. Uszczelkę sam sobie wycinałem.
I tak szybko wykonałem i wymieniłem że nie zrobiłem wewnętrznego otworu. Tylko zaslepiłem na amen.
Oczywiście to nie była moja wina. Winna była żona! Poganiała mnie bo gdzieś mieliśmy jechać a jej się bardzo spieszyło.
Szczęście ze sonda termometru montowana jest na wcisk, i zadziałała jak zawór bezpieczeństwa.
Całe szczęście.
Ostatnio zmieniony środa, 20 lis 2019, 08:23 przez W_TG, łącznie zmieniany 1 raz.
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.

PETER29
850
Posty: 897
Rejestracja: piątek, 18 lut 2011, 16:28
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Czysta i browar
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: ŚLĄSKIE
Podziękował: 18 razy
Otrzymał podziękowanie: 104 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: PETER29 »

Kiedyś po procesie wynosząc gorącego kega z kuchni zaczepiłem dresami o zawór spustowy który się otworzył. Przeszło 90 stopni zaczęło mi lać się na stopę. Zakręciłem zawór wyniosłem kega i pościerałem żonie podłogę co by nie strzelała z ……. W pewnym momencie poczułem gorąco na stopie. Wpadłem do łazienki, zdjąłem skarpetę i pod zimną wodę. Jednak już było za późno. Stope udało się uratować maścią ze srebrem ale z 2 palcy chirurg obciął mi skórę. Na prawdę nic przyjemnego. Gdybym od razu pobiegł pod zimną wodę pewnie byłoby ok a ja że chciałem żonie dobrze zrobić to sciągłem sobie skórę tyle tylko że z palcy. :o
_______________________________________________________________________________
Pozdrawiam KRZYSZTOF

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

Swego czasu, a było to b dawno temu u zarania zabaw z drożdżami, udało mi się popełnić wino z węgierek z dodatkiem jarzębiny.
Wino wyszło pychoootka było tego prawie 50 l. Zacząłem jednak szukać dziury w całym. Myślałem o jego lekkim dosłodzeniu.
Wino już wielokrotnie przelane sklarowane do ostatecznego dojrzewania.
Zacząłem konsultacje w rodzinie z wynikiem 50/50%.
Ostatecznie stwierdziłem że jednak dosłodzę. I tak zrobiłem.
Kosz z butlą trafił do nieużywanej komory wędzarniczej w piwnicy.
Ażeby usunąć pokusę zaglądania do butli pod pretekstem kontroli dojrzewania, butlę zabiłem korkiem obwiązałem sznurkiem i zalakowałem.
Byłem s siebie dumny.
Po jakimś czasie zostałem poproszony przez mamę o przyniesienie kartofli z piwnicy.
W piwnicy poczułem aromat wina. Podejrzenie padło na ojca. Z pretensją poskarżyłem się mamie ze ojciec dobrał się do mojego wina.
Ona zapewniła że to nie możliwe, ze nawet nie wie gdzie ja je zabunkrowałem.
Poszedłem wiec sparawdzić co z winem. Gdy otworzyłem solidne metalowe drzwi wędzarni sprawa stała się jasna.
W koszu znalazłem kawałki szkła po butli i …………..
Szyjkę z solidnie zalakowanym korkiem.
Tak dobrego wina jak te nie zrobiłem przez kolejne 40 lat.
Są rzeczy nie odżałowane, a jedną z nich jest to moje wino.
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: JanOkowita »

Zapraszamy do opisania przygody!
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)

PETER29
850
Posty: 897
Rejestracja: piątek, 18 lut 2011, 16:28
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Czysta i browar
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: ŚLĄSKIE
Podziękował: 18 razy
Otrzymał podziękowanie: 104 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: PETER29 »

Kiedyś już gdzieś to pisałem ale co tam. Pewnego dnia wszystko na kuchni ustawione kapie powolutku. Czuć w całym domu jak to przy sprzęcie z dostojnikiem i chłodnicą. W pewnym momencie pod dom podjeżdża radiowóz. Policjant wysiada i wali jak w dym pod moje drzwi. Mama ledwie na zawał nie zeszła mówi nie otwieraj. Ale cóż pies na balkonie szczekał widzi że drzwi balkonowe otwarte. Dzwoni i czeka. Miałem wtedy podwójne drzwi a między nimi z pół metra przerwy. Wszedłem w środek zamknąłem te od środka i otworzyłem zewnętrzne. Policjant się przedstawił grzecznie i zaczął rozpytywać o sąsiadkę. Pogadaliśmy chwilkę i poszedł. Nie wiem czy nie czuł czy nie chciał poczuć ale serducho miałem w gardle.
Ostatnio zmieniony wtorek, 26 lis 2019, 06:37 przez PETER29, łącznie zmieniany 1 raz.
_______________________________________________________________________________
Pozdrawiam KRZYSZTOF

prolog1975
450
Posty: 472
Rejestracja: środa, 3 sie 2016, 08:38
Podziękował: 57 razy
Otrzymał podziękowanie: 85 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: prolog1975 »

Może i nie wywąchał, w mundurach też są bimbrownicy hobbyści. Dzięki takiemu jednemu niebieskiemu poznałem podstawy i dowiedziałem się co to Aabratek. Faktycznie można się spocić w takiej chwili większość z nich jest mniej wyrozumiała choć wypić lubi.
Awatar użytkownika

Doody
3500
Posty: 3805
Rejestracja: czwartek, 20 paź 2016, 20:04
Krótko o sobie: Degustator z powołania :-)
Ulubiony Alkohol: DIY
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: południowa Wielkopolska
Podziękował: 283 razy
Otrzymał podziękowanie: 459 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Doody »

Ja miałem przygodę z cyklu: "produkujesz, nie pij" ;) przynajmniej nie za dużo.
Sobotni wieczór, cukróweczka się produkuje, ja popijam sobie drinki. Przychodzi godzina dwunasta, spać się chce ale jeszcze z godzinkę trzeba posiedzieć przy sprzęcie. Syn do mnie mówi: tata weź lepiej to wyłącz bo ci się oko zamyka, ale ja oczywiście spoko nic mi nie jest ;)
Usiadłem sobie na pufie obok kotła i gapię się w termometr. Nagle się budzę, nogi mam w wodzie, na dworze jasno.... Sprzęt chodzi. Na szczęście na dnie kotła zostało z 10l wody więc grzałki się nie odsłoniły. Dama przelała się za to tak solidnie, że cała łazienka zalana. Od razu przetrzeźwiałem, wyłączyłem wszystko i wytarłem podłogę. I jakby nigdy nic poszedłem spać. Od tej pory nie przesadzam z alkoholem jak coś się gotuje ;)
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Darek

aakk
1150
Posty: 1160
Rejestracja: poniedziałek, 7 sty 2019, 18:55
Status Alkoholowy: Konstruktor
Lokalizacja: Łódź
Podziękował: 20 razy
Otrzymał podziękowanie: 100 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: aakk »

Ja z kolei akurat jak miałem sprzęt w bagażniku to trafiła mi się kontrol drogowa. Pan policjant chciał sprawdzić czy posiadam gaśnice i trójkąt, już mi się ciepło zrobiło. Otwieram bagażnik a Pan policjant " a co my tu mamy?" Zaśmiałem się że to do destylacji wody i dali spokój, jeszcze pod koniec kontroli sobie zaśmieszkował po ile litr tej wody
Destylatory ze stali nierdzewnej.
www.ak-spaw.pl
facebook.com/akspawpl
Zapraszam

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

Już wiem co sobie pomyślicie. "stary a głupi".
Nadzieja w tym ze ta moja przygoda będzie przestrogą.

Maszynka już wystartowała i zaczynam odbiór z OVM
Otwieram zawór kulowy a tam przy dźwigni coś mi pociekło.
Sam zawór jakby luźno się otwiera tak jakby na teflonie nie trzymało.
Kilka ruchów zamknij otwórz ….. zamknij otwórz a klamka wciąż luźna i przy każdym otwarciu na trzpieniu jest chwilowy wyciek kilku kropli.
Biorę na palec, oblizuję, spiryt!!
Nagrzeje się to spuchnie i się uszczelni, myślę.
Już jakiś czs odbiór idzie do plastikowej butelki w celu przepłukania chłodnicy a ja obwąchuje zawór.
Niby czuć alkoholem, ale czy na pewno??? Na dwoje babka wróżyła.
Zapalam papierosa i bezmyślnie wpatruję się w zawór.
Nagle prosty sposób na sprawdzenie czy przepuszcza zaświtał mi we łbie.
Przykładam zapalniczkę do zaworu. Jak uchodzi to błyśnie płomieniem myślę.
PSTRYK zapalniczką. Płomyka nie zauważyłem, Za to był gwizd i lekkie dupnięcie.
Płomień, przez trzpień zaworu, cofnął się do chłodnicy i kolumny.
Z gwizdem podpalił się w chłodnicy i podpalił na moment spirytus w butelce.
Wysoka temperatura pomarszczyła ją skutecznie. Na szczęście wylot z chłodnicy jest dosyć długi, a butelka była na niego głęboko osadzona.
W innym przypadku butelka mogła się przewrócić i zawarte tam 100 może 150 ml poszło by mi na nogi dając piękną błękitną aurę.
Wtedy to bym się dopiero zdziwił.
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

To nie moja osobista przygoda, ale ze mną w tle.
Swego czasu lubiłem sobie zrobić domowe pseudo Karmi
Przepis banalny. Butelka PET kilka łyżeczek kawy Inki, kilka łyżeczek cukru, odrobinka drożdży i wody do pełna.
Doba w ciepłym i do lodówki. I mamy gazowany napój Karmi podobny.
Któregoś razu mój nastoletni syn przypomniał sobie o tym moim wynalazku i zapytał jak to robiłem.
Zgodnie z moją recepturą zrobił sobie dwie butelki. I postawił w ciepłym, zimą na rurce od kaloryfera, tuż obok łózka za firanką i zapomniał.
Dalszego efektu chyba się spodziewacie.
Po 2 lub 3 dniach, w nocy, rozpirzyło tuż za jego głową jedną flachę i zrobiło mu nocny dyngus śmigus.
Jego reakcję sami sobie wyobraźcie. Głęboki sen- ciemna noc i nagle huk i prysznic :odlot:
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.

przemeq.polak
20
Posty: 24
Rejestracja: poniedziałek, 22 sie 2016, 19:08
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
Podziękował: 1 raz
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: przemeq.polak »

Uczyniłem kiedyś wino. Z wiśni. Pyszne, ale mocno wytrawne. Stwierdziłem, że zasiarkuję porządnie i leciutko posłodzę. Kilka dni w balonie, test wspólnie z żoną - nie pracuje, do butelek. Po paru miesiącach (i kilku butelkach wypitych i paru rozdanych) rano się budzę pewnej soboty, a, koło komórki czuć winem. Myślę sobie, tak mocno jedziemy z nowym nastawem... masakra. Trochę później patrzę, na podłodze mokra czerwona plama wyziera spod drzwi...

Oczywiście ściany do dziś mają sine plamy, regał na wino musiał zostać wybejcowany na ciemno itd. Szczęśliwie rozerwało ze dwie butelki, reszta trafiła z powrotem do balona na dojście do siebie i uspokojenie. Ale takie smaczne już nie jest.

I druga puenta. Po południu żona mówi, komu myśmy to dali - trzeba dzwonić, ostrzec; niech chociaż do lodówki wsadzą. No i dzwonię do brata. Świeżo po remoncie, nowe mieszkanie, pierwsze święta z narzeczoną na swoim za pasem. Odbiera, mówię mu co i jak, że uważać... A to sobota była, jak wspomniałem... Wysłuchał mnie że zrozumieniem... I poinformował w niezbyt kulturalny sposób, że spóźniłem się jakąś dobę i ma k..a kuchnie do malowania.

Wystrzałowe święta :)

Wysłane z mojego moto g(6) plus przy użyciu Tapatalka
Ostatnio zmieniony sobota, 30 lis 2019, 06:03 przez inblue, łącznie zmieniany 1 raz.

Robert09
100
Posty: 145
Rejestracja: piątek, 21 wrz 2018, 11:39
Podziękował: 24 razy
Otrzymał podziękowanie: 8 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Robert09 »

przemeq.polak pisze:Uczyniłem kiedyś wino. Z wiśni. Pyszne, ale mocno wytrawne. Stwierdziłem, że zasiarkuję porządnie i leciutko posłodzę. Kilka dni w balonie, test wspólnie z żoną - nie pracuje, do butelek.
A ile czasu upłynęło od początku / od nastawienia/ do momentu rozlewania w butelki?

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

Tak mi się przypomniały pewne wypieki z początku lat 70.
Nie wiem z jakiej to okazji mój ojciec stwierdził ze z dziećmi, ja lat 12-13, młodszy brat i siostra, upieczemy ciasto.
Przepis był bodajże z Przekroju na ciasto pomarańczowo-bakaliowe.
Po pomarańczach sądzie był to okres krótko przed wigilijny
A był z niego taki kucharz że chyba nigdy jajecznicy sam nie zrobił.
Każdemu z nas przypadło jakieś zadanie. Ktoś tam mył i kroił w plastry pomarańcze, ktoś siekał figi.
Komuś przypadło odważenie i przesianie mąki itd, itp. ….itd.
Cała kuchnia była przez nas zajęta i rozgardiasz na całego. A ojciec pełnił funkcję organizacyjno-nadzorczo-instruktarzową.
Pamiętam ze parę razy mama się wtrąciła że coś tam nie tak robimy i że to się nie uda.
Ojciec twardo kwitował że tak jest w przepisie i tak należy !.
Finalnie duża tortownica została wyklejona ze wszystkich stron ciastem a w środek trafił przekładaniec z plastrów pomarańczy bakalii i przypraw.
Całość trafiła do piekarnika.
Po jakim czsie dom wypełnił sie pięknym zapachem pomarańczy i przypraw.
My skupieni przy piekarniku wpatrywaliśmy sie w piekące się ciasto czekając finału.
Po wyjęciu i ostudzeniu widok i zapach był boski.
Na wierzchu piękne skarmelizowane plastry pomarańczy.
Gorzej było poniżej.
Ciasto pod wpływem soku z pomarańczy zamieniło się w zakalcowatą gliniastą maź.
Ojciec widząc to powiedział do nas.
"Dzieci jedzcie tylko owoce ! bo od ciasta się rozchorujecie !"
"Ciasto" było wyśmienite.
Zżarliśmy wszystko łyżkami wyjadając bezpośrednio z tortownicy.
Nie rozchorowaliśmy się.
I powiem Wam że od tego czasu minęło jakieś 45 lat, często wspominam tą historię i chętnie zjadł bym jeszcze raz kawałek tego ciasta.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 2 gru 2019, 09:07 przez W_TG, łącznie zmieniany 1 raz.
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.

Robert09
100
Posty: 145
Rejestracja: piątek, 21 wrz 2018, 11:39
Podziękował: 24 razy
Otrzymał podziękowanie: 8 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Robert09 »

[quote="
często wspominam tą historię i chętnie zjadł bym jeszcze raz kawałek tego ciasta.[/quote]

Ja mam podobne /smakowe/ wspomnienia. Bida była w chacie aż piszczało. Ale czasem mama zrobiła nam jakieś ciasto na święta. Było to zwykłe ciasto typu babka piaskowa z "prodziża". Dzisiaj podobne można upiec czy kupić, może nawet lepsze. Ale smak tamtego jest niezapomniany. Myślę jednak, że to smaki z dzieciństwa. Wtedy wszystko było inne, nawet grzechy czy psocenie :D

Miałem kiedyś dzień wolny od pracy i żona zasugerowała, abym ugotował zupę grochową. OK, więc jak kazała tak zrobiłem. Wszystko było- żeberko, kiełbaska, czosneczek, majeranek, groch cały /niełuskany/... zgodnie ze sztuką. Ugotowałem, sam nie jadłem. Żona przyszła z pracy i podałem jej talerz z zupą. Słyszę jakieś gromy, joby lecą.... Co się stało? -pytam. :? " pójdę z tym talerzem zaraz do sklepu i wyleję im to na łby..!! Wszystko miękkie tylko groch twardy jak kamień !!! " Spróbowałem, faktycznie twardy. Ale cicho, nic nie mówię i zaglądam do szafki w kuchni. Okazało się , że obok słoika z grochem stał słoik z popcornem. I mógłbym tak sobie gotować długo jak te jajka na twardo do miękkości . Ale przyznałem się do wpadki dopiero gdy żonie złość przeszła po zjedzeniu kanapek :P
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: JanOkowita »

Zabawa trwa do 15 grudnia, tak aby upominki rozesłać jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)

prolog1975
450
Posty: 472
Rejestracja: środa, 3 sie 2016, 08:38
Podziękował: 57 razy
Otrzymał podziękowanie: 85 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: prolog1975 »

Wysyłaj swoją pocztą :D :D :D
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: JanOkowita »

O co chodzi Koledze, bo tępy jestem?
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)

prolog1975
450
Posty: 472
Rejestracja: środa, 3 sie 2016, 08:38
Podziękował: 57 razy
Otrzymał podziękowanie: 85 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: prolog1975 »

Z Twoimi przygodami z koszulką. Poczta Polska i Ty bezcenne. Nie przejmuj się ostatnio czekałem na złącze 16 dni
Ostatnio zmieniony sobota, 7 gru 2019, 21:42 przez prolog1975, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: JanOkowita »

Wysyłka będzie kurierem Inpost, więc nie powinno być źle :)
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)

Zi0mal
10
Posty: 15
Rejestracja: środa, 21 mar 2012, 11:14
Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Zi0mal »

Więc i ja coś dodam od siebie.

Jako że od kilku lat robię wina z czego akurat jest dostępne żona poprosiła abym nastawił truskawki, tak też zrobiłem. Winko ładnie ruszyło wszystko cacy do czasu aż któregoś dnia wracam rano i podczas rozbierania się słucham czy wino chodzi A tu całkowita cisza, biegnę na górę i moje zdziwienie gdy zobaczyłem jak piana wyszła z rurki i cała podłoga zalana . A po południu krzyk żony że panele zalne. Pierwszy i ostatni raz dałem się namówić na ten owoc. Ale wino było przednie

Wysłane z mojego SM-A505FN przy użyciu Tapatalka

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

Był gdzieś +/- rok 1975 a ja miałem wtedy ok 15 lat. Gdy będąc na koloniach gdzieś w górach po raz pierwszy jadłem pizze.
Nie była to jednak pizza dziś nam znana na cienkim cieście, a coś w rodzaju ciasta drożdżowego 3-4 cm ze standardową górą.
Po powrocie zacząłem wypiekać podobną w domu, z różnymi wariantami farszy na górze.
Wszyscy chętnie ja jedli, zwłaszcza ja i moje młodsze rodzeństwo.
Pewnego razu postanowiłem zrobić pizze nad pizzami.
Nagniotłem ciasta drożdżowego nadusiłem cebuli na górę przygotowałem resztę dodatków i wszystko zapakowałem do prodiża.
Po jakimś czsie zdałem sobie sprawę ze przesadziłem z ilościami.
Ciasto tak wyrosło że uniosło pokrywę z prodiża i zaczęło wyłazić z niego jak lawa z wulkanu.
Wyłażące ciasto zafajdało prodiż i okolice, przypaliło się do dekla i w ogóle zrobiło się nie ciekawie.
I tym fajerwerkiem na długi czas skończyła się moja przygoda z wypiekaniem pizzy.
A właściwie przeszedłem na robienie zapiekanek w prodiżu. Bułka na pół coś na górę i było smacznie i szybko.
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.
Awatar użytkownika

Dwaid
50
Posty: 61
Rejestracja: czwartek, 29 mar 2018, 14:18
Krótko o sobie: :)
Ulubiony Alkohol: Każdy własnoręcznie wykonany :)
Status Alkoholowy: Bimbrownik
Podziękował: 4 razy
Otrzymał podziękowanie: 4 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Dwaid »

Od dziecka lubię gotować. Gotował ojciec, gotował dziadek, gotuję i ja.
Z przyjemnością i najczęściej radością dla innych. Najczęściej, bo pomimo tego, że dobrze gotuję, to często-gęsto lubię robić coś niezgodnie z przepisem, przyjmować ogólne zasady tworzenia posiłku/dania, ale sam szczegółowy przepis modyfikować pod własne widzi-mi-się.
Kiedy pierwszy raz podjąłem się zrobienia pierogów(miałem może z 18 lat), przeczytałem przepisy z wszystkich dostępnych książek kucharskich, wybrałem ten najbardziej optymalny i przystąpiłem do dzieła. Na ten pierwszy rzut poszły jagody, które dostałem od babci.
Jedno "ale" mąciło mój spokój podczas przygotowywania ciasta.
"dlaczego ono zawsze jest słone, nawet jeśli pierogi są ze słodkim nadzieniem?"
Nie zastanawiając się zbyt długo posłodziłem ciasto. Do smaku, a co.
Przygotowałem jagody, przesypałem mąką blat w kuchni, rozwałkowałem ciasto, szeroką szklanką wyciąłem kółka i przystąpiłem do lepienia.
Po pierwszych 10 minutach zdziwienie "dlaczego rogi ciasta się nie zlepiają?", "dlaczego farsz przecieka przez ciasto, przecież nie dodawałem wody?" itp., zaczęło ustępować irytacji. Po kolejnych 10 minutach irytacja zaczęła ustępować złości i nienawiści do lepienia pierogów, kolejne 10 minut lepienia było wynikiem mojej oślej upartości, że jak się na coś uwezmę to muszę skończyć.
Skończyłem, ulepiłem. Może i nie wyglądało najlepiej, może kosztowało mnie sporo nerwów, ale za to raz w życiu miałem okazję jeść pierogi ze słodkiego ciasta, z nadzieniem owocowym.
Przez kolejne 10 lat nie lepiłem pierogów.
Na 28 urodziny, na które przyjechało pół rodziny, zarówno z mojej strony, jak i ze strony żony, pomyślałem że czymś ich zaskoczę.
Padło na pierożki chinkali. Odkąd tylko ich spróbowałem w Gruzji, uznałem że jest to smak, który warto odtworzyć i pokazać bliskim. No bo czy może być coś lepszego od pieroga, z którego najpierw wypijamy bulion, a potem go zjadamy?
Przygotowałem wszystko zgodnie z przepisem, nic nie kombinowałem po swojemu(chociaż pokusa była ogromna :D ).
Przystąpiłem do lepienia pierogów, okazało się, że nie potrafię zrobić takich sakiewek.
Impreza się zaczynała, a moje główne danie było w rozsypce i to dosłownie.
Sytuację uratował mój tata, jak się okazało potrafi nieźle lepić pierogi, szybko i sprawnie, gruzińskie "sakiewki" nie były dla niego problemem.
Chinkali wyszły znakomite, takie jak zapamiętałem z podróży, smakowały wszystkim :)
Do lepienia pierogów na pewno wrócę. Pewnie za następne 10 lat, jak już sobie całkowicie zapomnę, że po prostu nie umiem ich robić.

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

Dawidzie, musiałeś pisać o tych chinkali?
Od 10 minut mam ślinotok!!
A tak w nawiązaniu do Gruzji. Byłem 3 lata temu i w tym roku.
Jedzenie pyszne i odpowiada mi w 120%. Niestety ograniczałem sie do potraw powszechnie polecanych.
Naszczęście, zupełnym przypadkiem spacerując po głębokich zadupiach Batumi trafiliśmy na obskurną budkę z piwem gdzie pani dodatkowo robiła jedzenie dla nielicznych miejscowych klientów.
Zaproponowała nam abyśmy coś zjedli. Miała jedynie coś na podobieństwo gołąbków. Bo zbierała zamówienia od miejscowych i przygotowywała to w domu na dzień następny.
Ostatnie 3 dni pobytu stołowaliśmy się jedynie u niej. Obiady i kolacje.
Po prostu prosiliśmy aby zrobiła co uważa i za każdym razem coś innego.
I to były najfajniejsze doznania kulinarne. Ale nie tylko kulinarne. Bo siadała z nami i sporo rozmawialiśmy, pili czacze. Czasem też ktoś sie dosiadł i snuł opowieści ze swojego życia. Fantastyczne trzy dni które zapadły głęboko w pamięć.
Pierwszym razem też mieliśmy fajną przygodę w szałasie pod wodospadem.
Ale o tym może kiedy indziej. Chyba ze chcecie? , to napisze.
Ostatnio zmieniony czwartek, 12 gru 2019, 10:09 przez W_TG, łącznie zmieniany 1 raz.
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.

Zbyszek T
200
Posty: 248
Rejestracja: sobota, 2 lut 2013, 08:38
Podziękował: 23 razy
Otrzymał podziękowanie: 32 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Zbyszek T »

Przeprowadziliśmy się na wieś. Kupiłem Żonie psa. Jej marzenie – Golden Retriever, rasowy, z rodowodem, tani nie był. Mika (suka) się wabi.
Żona zadowolona.

Jednego wieczoru, jak Mika miała z pół roku – wracamy wieczorem do domu. I na nasze powitanie Mika biegnie po schodach. I się przewróciła, wywinęła ze 3 fikołki po schodzach w dół, koziołki fest, jak w kreskówce. Schodzy długie, pies spadł, podniósł się i tyle.

Idziemy wszyscy do domu. A w domu Mika nie umie chodzić. Stoi na przednich łapach, a tylne leżą i machają bezwładnie w powietrzu. Pies nie chodzi.

Żona panika – Mika złamała kręgosłup. To była sobota. Telefon do weterynarza. Weterynarz na weselu. Nie przyjedzie. Radzi prześwietlenie zrobić. Drugi weterynarz, telefon. Itd. Mija czas.

Myśle, taki drogi pies, taka klapa. I jeszcze sobota zmarnowana, do szpitala z nim muszę jechać?

A z nami Teściowa była. No to ją pytam „Co ten pies cały dzień robił, zdrowy był?”

Teściowa mówi „Zdrowy, wesoły, cały dzień po ogródku biegał i latał, najwięcj przy kompostowniku siedział”

I wtedy załapałem. W ten dzień zlewałem nalewkę ze śliwek. Wiadro śliwek po spirytusie wyrzuciłem na kompostownik…
Mika zeżarła śliwki i tak się nawaliła, że chodzić nie umie…

Po kilku godzinach pies wytrzeźwiał i wszysto wróciło do normy.
Tylko Mikę suszyło mocno..

:D
Ostatnio zmieniony czwartek, 12 gru 2019, 12:51 przez Zbyszek T, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: JanOkowita »

Ha,ha! Też mam Goldena. Ten pies kocha jedzenie, zjada wszystko jak odkurzacz. A z tego widać że i wypić lubi :)
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)

W_TG
600
Posty: 643
Rejestracja: piątek, 27 gru 2013, 23:54
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 145 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: W_TG »

Zbyszek T pisze:Teściowa mówi „Zdrowy, wesoły, cały dzień po ogródku biegał i latał, najwięcj przy kompostowniku siedział”
Skoro "i latał" to oprócz tych śliwek to chyba też RedBula walnął ;)
Ostatnio zmieniony piątek, 13 gru 2019, 15:23 przez W_TG, łącznie zmieniany 1 raz.
Alkohol nikomu nie rozwiązał problemów.
Ale wielu pomógł o nich zapomnieć.
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: JanOkowita »

E, teściowa Zbyszka nie kłamała, Goldeny latają, przynajmniej mój lata :)
latajacy-golden.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)

Zbyszek T
200
Posty: 248
Rejestracja: sobota, 2 lut 2013, 08:38
Podziękował: 23 razy
Otrzymał podziękowanie: 32 razy
Re: Moje przygody z domowymi wyrobami

Post autor: Zbyszek T »

C. D.
Była piękna niedziela. Chyba sierpień.
I siedzimy z dziećmi na ogródku od rana.
I znaleźliśmy małego ptaszka. Taki w wieku, co już ma piórka i uczy się latać, ale jeszcze nie umie. Ptaszek z gatunku nieznanego, ale taki był bardzo kolorowy. Prawie jak mała papużka.

No i córka, Ula, lat wtedy 5, ptaszka jak zobaczyła to się zakochała.

Więc ja, tata, znalazłem wielki kosz. Ptaszek do kosza. Córka cały dzień go nosiła, opiekowała się, karmiła ptaszka. Zachwycona, nakarmi go, odchowa, wypuści...

I nagle, po południu, w pięknym słońcu, ten kolorowy ptaszek - wzbił się w powietrze - fyrr, fyrr, fyrr - poleciał. Daleko nie uleciał, bo nie umiał, ale tak z 5 m przeleciał i wylądował na ziemi. W tym pięknym słońcu. Wszyscy patrzą zachwyceni na ptaszka.

I wtedy Mika (Golder Retriever, lat 1) - poleciała jak na zdjęciu powyżej. W pięciu skokach dopadła do ptaszka. I na oczach wszystkich go zeżarła. Trwało to może 2 sekundy łącznie...
I tylko wszyscy zamarli i nie wiedzieli co powiedzieć...

To w temacie Golder Retriever :D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Akcje Specjalne”