Pomocnik naukowy, czyli moje kompendium dla początkujących

Zbiór podstawowych wiadomości dla początkujących destylerów.

Autor tematu
LuarvikLuarvik
150
Posty: 176
Rejestracja: poniedziałek, 22 lip 2019, 21:30
Podziękował: 8 razy
Otrzymał podziękowanie: 19 razy

Post autor: LuarvikLuarvik »

Cześć wszystkim,

Niewiele minęło czasu od momentu, kiedy byłem początkującym, nawet bardzo początkującym. Po prostu zielony, niczym szczypiorek na wiosnę. Zacząłem się interesować, czytać fora wszerz i wzdłuż, ale wszędzie natrafiałem jedynie na bardziej lub mniej fachowe porady, ale by dokopać się do tzw. didaskaliów, z którymi przy naszym hobby trzeba mierzyć się na co dzień, musiałem spędzić naprawdę wiele godzin przed monitorem. Poniżej postaram się przedstawić Wam, wszystkim początkującym, garść porad, tematu których nikt nie rozkłada na klocki Lego, a które mogą Wam nieco ułożyć życie, niczym 2 zł żulowi, oferującemu się w środku nocy znaleźć miejsce na ogólnodostępnym, w co najmniej połowie pustym parkingu.

UWAGA!, ZAŁOŻENIE:
Ja mam aabratka OVM z Boleckim 3. generacji, jednak zdecydowana większość obserwacji przyda się posiadaczom dowolnego sprzętu, w tym nawet potstillowcom, że o ZP już nie wspomnę. Jeśli FACHOWCY chcieliby mnie zjechać to proszę tylko, aby pamiętali, że ciągle jestem amatorem, któremu choćby do tytułu Czeladnika jeszcze daleko. Nie piszę o tym, co bezwzględnie jest najlepsze (a da się to w ogóle ustalić jednoznacznie??), lecz o swoich doświadczeniach, które pozwoliły mi przygotować dobrą bazę do nalewek, ale w testach na czystą sake nigdy nie brały udziału (być może są OK, ale ja takowej nie pijam).

Sprzęt główny:
Kolumna, gar, alembik i inne – nieważne, bo nie o tym tu mówimy. „Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem!”

Sprzęt i materiały do nastawu:
Wiadra – najlepiej transparentne, z czasem zobaczycie, że dobrze jest wiele widzieć. Wiadra z kranikiem (ilość wg potrzeb), bo jakoś trzeba zlewać znad osadu, a do tego koniecznie dekiel. Jeśli chodzi o pałąk to normalny facet, który nie jada miodu tylko żuje pszczoły, zdecydowanie obędzie się bez tego (dla wiader z nastawem na ca 25l). Pod wiadra dobrze jest podstawić coś, cokolwiek, np. 2 odwrócone skrzynki typu P-267, bo wtedy grawitacja zrobi robotę.

Sprzęt pomocniczy – na pewno mieszadło, minimum 50 cm (przyda się do natlenienia nastawu/rozmieszania drożdży, jak i odgazowania nastawu po fermentacji). Ponadto jedno wiadro więcej, by móc przelewać, a do tego cukromierz, by zmierzyć BLG (skala Ballinga), lejki (co najmniej 2 - szeroki i wąski, ale z dużymi wlewami).
Drożdże – fajnie jest mieć takie TURBO, ale generalnie zasada „langsam, langsam, aber sicher” też nie jest bez sensu. Ja wypróbowałem Coobra 48 Extreme, Alcotec 48 PURE i Alcotec Vodka Star. Różne konfiguracje, ale te ostrożne (@6kg cukru wg przepisu z opakowania) sprawdziły się najbardziej tyle, że Vodka Star działa bardzo powoli, co jednak ma swoje zalety latem, gdyż temperatura nastawu aż tak nie szaleje. Następny mój etap to będzie glukoza + Vodka Star, bo czasami warto doinwestować, by zrobić serię limitowaną ;)

Klarowanie – u mnie Alcotec Turbo Klar i Coobra Turbo Clear zrobiły robotę (wg przepisu na opakowaniu). Innych nie próbowałem, co nie znaczy, że nie działają. Do tego rurka do spuszczania nastawu znad osadu, fi zgodne ze średnicą zewnętrzną kranika wiadra minus 1 mm (musi wchodzić ciasno, ale co tu dużo gadać, zapewne każdy facet to wie). Długość rurki taka, by jej końcówka nie chowała się zbyt głęboko w dolnym wiadrze (gdy górne stoi na dwóch skrzynkach typu P-267), czyli ok. 20 cm. Zresztą jeśli poszukacie to znajdziecie tutaj „domowy sposób na dwuskładnikowy klar”, ja zamierzam to przećwiczyć.

Termometr – zapomnijcie o tych naklejanych na wiadro, szkoda kasy i zachodu. Kupujemy tablicowy (z wyświetlaczem i sondą) w liczbie sztuk wiader grających pierwszoplanową rolę w nastawie, dlatego też dobrze mieć dekle z otworem na rurkę, bo przez nie można wpuścić sondę termometra.

Temperatura – nieważne, ile jest poza wiadrem, ważne jest to, ile wewnątrz (dlatego taką rolę grają termometry z sondą). Należy jednak założyć, że temperatura wewnątrz zawsze jest wyższa (praca, więc energia, która tutaj przechodzi w ciepło!), więc jeśli otoczenia przekracza 30*C to wszystkie lampy w głowie odpalone! Fizyki nie oszukasz, czyli bilans cieplny ciągle w grze. W takich warunkach (jeśli już naprawdę musisz), mniejsza ilość cukru (najlepiej te 6 kg z instrukcji na opakowaniu, bo dają większe możliwości) i spokojniejsze drożdże (np. Vodka Star). Dłużej zejdzie, czyli podobnie jak dla 8 kg, ale łagodniejszy przebieg pracy. Zresztą ja już powoli przechodzę tylko na 6 kg w 25l nastawu.

Czynności:
Dobra, materiały mamy, więc teraz przystępujemy do działania. Na początek zbieramy kilka-kilkanaście butelek PET o pojemności 0,5 l (najlepsze i najpopularniejsze są po coca-coli), usuwamy etykiety i pozostałości po kleju, napełniamy wodą z kranu do max. 90% pojemności (lepiej 85% niż 91%), a następnie wsadzamy do zamrażalnika (ile się da, najlepiej minimum liczba wiader x 2). Jeśli zebraliśmy więcej butelek to napełnione wodą do wskazanej ilości wsadzamy je do lodówki, ponieważ w przypadku konieczności mrożenia, proces ten przebiegnie o wiele szybciej). Butelki te mogą przydać się jako ochładzacze, lecz zależy to od instrukcji na opakowaniu drożdży, przebiegu procesu, temperatury i w ogóle okoliczności przyrody. Inna metoda to wąż ogrodowy wpuszczony do wiadra i zasilony zimną wodą, ale przy większej liczbie wiader stawiałbym jednak na te zmrożone butelki lub ewentualnie combo.
Butelki poszły do Elzy, więc teraz zabieramy się za nastaw. Wiadro myjemy/płuczemy dokładnie. Ma być takie, żebyście byli gotowi zjeść z niego obiad, a jeśli ktoś byłby gotów spożywać z usyfionego wiadra, to i posmak produktu nie będzie mu przeszkadzał, ale proponuję jednak skonsultować to z pracownikami działu DROŻDŻE, bo ci potrafią być stanowczy (mnie to nigdy nie spotkało, ale zawsze wiadro było wypłukane pod ciepłą, nie gorącą!, wodą, niekoniecznie szorowane). OK, wiadro względny kryształ, więc lecimy dalej. Wsypujemy cukier, tutaj np. 6 kg. Niech sobie leży i pachnie, a my tymczasem gotujemy wodę, dla 6 kg ok. 4,5l z gara naraz, ale ja jeszcze poprawiam 1,5l z czajnika. Mieszamy intensywnie wte i wewte, aż do uzyskania przeźroczystego płynu. Następnie dolewamy standardowej Kranowianki wg przepisu z opakowania drożdży (pilnujemy, by było na starcie ok. 25-30*C i na żadnym etapie nie można przekroczyć 35*C, bo ekipa z działu DROŻDŻE może wejść w fazę „Ed is dead”), dodajemy drożdże i mieszamy intensywnie ok. 1 minuty, by nastaw natlenić. Ja używam do tego wiertarki z mieszadłem i bardzo uważam, by nie dotknąć przy tym ścianki lub dna. Przykładamy luźno dekiel (jeśli wciśniesz na twardo to znaczy, że masz w planach rychłą renowację lokalu i tylko szukasz asumptu), wpuszczamy przez jego otwór (musi być!) sondę termometru i udajemy się do kolejnych odcinków Z jak Zazdrość, przy czym przez pierwsze parę godzin sprawdzamy parametry co godzinę, a następnie przez następne 48h co ok. 6h. Jeśli nie nastawiasz w lutym na zewnątrz to bardziej przydadzą się butelki od Elzy niż grzałka. Przy ataku upałów odpuść sobie, w następnym tygodniu pogoda zapewne wróci do normy (ok. 25-27*C na zewnątrz takim czerwcu-sierpniu, przy niższych temperaturach sam regulujesz procesem, a przy mrozie nie ma tematu, bo grzanie w PL jest już jednak bardzo dokładnie ułożone, lecz chłodzenie to ciągle awangarda – stan na rok 2019).
OK, w naszym nastawie BLG zeszło na -3 lub niżej (0 BLG to czysta woda, natomiast w naszej mieszaninie jest etanol, który ją dodatkowo rozrzedza, tak że te -3 to normalna sprawa), więc zaczynamy robić to, co nam przychodzi najłatwiej, czyli zlewamy. Zlewamy tak długo i w takiej kombinacji, aż nie zlejemy ze wszystkich wiader sponad osadu, a następnie wiertarka z mieszadłem , by pozbyć się CO2 i traktujemy te zlewki (jakieś 95% wolumenu nastawu) chemią, tutaj zwaną klarem. Stosujemy się do instrukcji (zapewne torebka A, a po 1-2h torebka B i na 24h) i taki transparentny nastaw lejemy do kotła.

Destylacja:
Jestem Polakiem, więc hołduję zasadzie, że nie znam się, ale się wypowiem. Tak więc wypowiadam się, że powinniście czerpać wiedzę od FACHOWCÓW. Ja nim nie jestem, co najwyżej aspiruję do miana takowego w kwestii pisania.
Czas operacyjny to ok. 10-12h przy kegu 50l i 8-9h przy 30l.
Wszelkie wężyki powinny być dobrej, a nawet bardzo dobrej jakości. Zapomnijcie o igielicie, bo z tym zazwyczaj są problemy. Tylko silikon (do ciepłej wody ścianka minimum 2 mm) lub inne nie niskobudżetowe (średnica wewnętrzna mniejsza o ok. 1 mm, by weszły na wcisk, ale co ja tu będę opowiadał facetom…). To samo, w kwestii jakości dotyczy węży ogrodowych. Przy zimnej wodzie na pewno mniej, ale istnieje możliwość, że tym samym wężem będziecie operować w wyższej temperaturze, np. przy spuszczaniu płynu z kega lub zasilaniu ciepłą wodą pojemnika fermentacyjnego w celu rozpuszczenia cukru. Wężyki to zakup nie na raz, więc z definicji muszą być premium, a jeśli chcecie to sprawdzić, lotem koszącym wpadniecie na powiedzenie, że kto tanio kupuje, ten dwa razy kupuje. Uwierzcie mi, że nie chcecie się zakładać… Dobra, let’s stick to the point. Dopływ wody musi być zawsze i różne są patenta, ale najlepiej chyba sprawdza się prysznic wraz z jego brodzikiem i kabiną. Dopływ ogarniamy odkręceniem węża prysznica (standardowo 1/2”), założeniem w to miejsce szybkozłączki (na wężu do zimnej wody również odpowiednie końcówki), natomiast odpływ to ww. wężyk silikonowy o grubych ściankach, by nie giął się przy wyższej temperaturze. W warunkach regularnej pracy dobrze jest zakupić trójnik (ja nie pracuję manufakturowo, ale z wrodzonego lenistwa mam trójnik typu T 1xGW + 2xGZ, wszystko 1/2”) i dokręcić zaworki (jeden dla słuchawki prysznicowej, a drugi pod hobby), by nie przekręcać, rozkręcać i wkręcać sprzętu za każdym razem. Przy spuszczaniu płynów w trakcie procesu lub po tymże z kotła czy bufora, końcówkę wtykamy w odpływ brodzika możliwie najgłębiej i nie odkręcamy ewentualnej rewizji kega, bo wtedy łatwiej płyn naturalnie zleci prawie do zera.

Dobra, tyle na teraz, a reszta w odpowiedziach na ewentualne pytania, o ile takowe będą.

Ryba64
150
Posty: 180
Rejestracja: piątek, 29 lis 2013, 17:25
Podziękował: 7 razy
Otrzymał podziękowanie: 46 razy
Re: Pomocnik naukowy, czyli moje kompendium dla początkujących

Post autor: Ryba64 »

Dobre rady. Napisz coś o sobie, bo Nick jakiś taki trochę hmmm...
Lubię to co naturalne

Autor tematu
LuarvikLuarvik
150
Posty: 176
Rejestracja: poniedziałek, 22 lip 2019, 21:30
Podziękował: 8 razy
Otrzymał podziękowanie: 19 razy
Re: Pomocnik naukowy, czyli moje kompendium dla początkujących

Post autor: LuarvikLuarvik »

A co nie tak z moim nickiem? Podać PESEL?;)
Awatar użytkownika

Góral bagienny
2500
Posty: 2918
Rejestracja: środa, 6 mar 2019, 20:40
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Owocówki
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 129 razy
Otrzymał podziękowanie: 552 razy
Re: Pomocnik naukowy, czyli moje kompendium dla początkujących

Post autor: Góral bagienny »

Koledze chodziło o to że jest taki fajny zwyczaj żeby się przedstawić ;) napisać coś o sobie i takie tam :)
Wszystko co " wyprodukuje " nazywam BIMBERKIEM :D

Autor tematu
LuarvikLuarvik
150
Posty: 176
Rejestracja: poniedziałek, 22 lip 2019, 21:30
Podziękował: 8 razy
Otrzymał podziękowanie: 19 razy
Re: Pomocnik naukowy, czyli moje kompendium dla początkujących

Post autor: LuarvikLuarvik »

Domyślam się, ale napisałem przecież, że jestem początkujący i jaką armatą dysponuję. Na potrzeby poruszanych tutaj tematów przecież wystarczy, ponieważ moje imię, miejsce zamieszkania, wiek czy zawód nie wnoszą niczego istotnego. Zastanawia mnie jednak, dlaczego z moim nickiem jest coś nie tak? Czyżby nie było tutaj fanów radzieckiej kinematografii SF? :lol:
Ostatnio zmieniony środa, 24 lip 2019, 22:02 przez manowar, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Pierwsze Kroki”