Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Technologia słodowania, zacieranie ziarna. Przepisy na zaciery ziemniaczane.

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy

Post autor: domito »

Witam wszystkich forumowiczów.
Dziś chciałbym się podzielić tym jak wydestylowałem moją wersję whisky (niemalże single malt) na alembiku alquitar 15l.
A więc od początku, do zasypu użyłem 4kg. słodu wędzonego wiśnią (5-15 p.p.m. wg. deklaracji producenta), 2kg. słodu wędzonego torfem (5-15 p.p.m. wg. deklaracji producenta), 3kg. słodu pale cookie, 1kg. słodu żytniego karmelowego. Jako że param się również domowym piwowarstwem i miałem jakieś resztki słodów to dosypałem 0,46kg. słodu melanoidynowego, 0,47kg. słodu monachijskiego i 0,23 jęczmienia prażonego. Łącznie 11,5kg. słodów, woda do zacierania 3,5:1, drożdże Alcotec single strain whisky z amg. w ilości dwóch paczek oraz espumisan, jako antypiana w ilości jednego listka (25 kapsułek) na trzy pojemniki 15 litrów. Jeśli chodzi o zapach słodów wędzonych jest on raczej słaby. Bardziej podoba mi się słód wiśniowy niż torfowy.

Z racji posiadanych warunków słody rozdzieliłem po równo na trzy części i zatarłem w temperaturze 62-65st. do uzyskania negatywnej próby jodowej plus ekstra 20 minut. Szczęśliwie trzy zacierania zrobiłem w jedno popołudnie. I w tym miejscu okazuje się, iż posiadanie ograniczeń lokalowo-sprzętowych może mieć swoje plusy, gdyż postanowiłem poeksperymentować. Mając słody podzielone na trzy porcje postanowiłem uzyskać destylat za pomocą trzech różnych metod.
Metoda pierwsza, standardowa: zacieranie, filtracja, wysładzanie, fermentacja, destylacja.
Metoda druga: zacieranie, fermentacja z młótem, odcedzenie, destylacja.
Metoda trzecia: zacieranie, fermentacja z młótem, destylacja z młótem.

Po zacieraniu metodą pierwszą uzyskałem około 13 litrów brzeczki o gęstości 13Blg oraz wodę wysłodkową w ilości około 6 litrów i gęstości 2Blg, którą zużyłem do następnego zacieru. Z racji tego, iż kolejne dwa zaciery nie były filtrowane nie mierzyłem ich gęstości. Na pewno w zacierze z wodą wysłodkową blg. Było lekko podbite. Trzy pojemniki z zacierami powędrowały na noc na balkon do schłodzenia, były gorące i szczelnie zamknięte, więc nie obawiałem się infekcji (metoda wypróbowana przy produkcji piwa). Na drugi dzień musiałem dla odmiany wstawić na parę godzin pojemniki do domu bo za bardzo schłodziły się (do około 6st.) . Następnie uwodniłem drożdże i zadałem do pojemników, drożdży było trochę za dużo patrząc na instrukcję dozowania.
Fermentacja przebiegała w piwnicy o temperaturze 17-18st. przez 12 dni zanim ustała. Nie było kłopotów z pienieniem się zacierów, mimo iż pojemniki były zalane w około 85% w tym dwa z nich były z młótem. Może pomógł espumisan (stosowałem pierwszy raz) a może drożdże były nastawione pokojowo ;)

Na pierwszy ogień poszła brzeczka filtrowana i wysładzana. W czasie przelewania mocno się spieniła z powodu nagazowania (dla tego w rurce, co około 2minuty pulkało, choć cukromierz pokazywał zero). Na dnie standardowo warstwa osadu drożdżowego, która powędrowała do kanalizacji. Po rozpoczęciu gotowania pierwsze około 70-80 gramów o zapachu acetonu powędrowało za drożdżami (początek gotowałem na minimalny gazie i łapałem po kropelce). Następnie leciał już miły destylat o zapachu zboża, dopiero pod koniec gotowania zaczęło być czuć aromaty dymne. Gotowałem do zera, tak długo jak czuć było aromaty. Łącznie odebrałem około 2,4 litra surówki o mocy 35%.

Drugie gotowanie to brzeczka, która była dzień wcześniej odcedzona od młóta a młóto zostało „wysłodzone” ciepłą wodą, aby wypłukać, co się da. Łącznie około 16 litrów brzeczki. Jako ciekawostkę powiem, iż pojemnik, w którym było młóto stał przez chwilę przed umyciem i zaczął wyraźnie pachnieć dymem. Przez noc brzeczka odstała się i na dnie została warstwa osadów z, nad której ją zlałem a osady do kanału. Zostało jakieś 16 litrów brzeczki. Gotowanie jak poprzednio, kropelkowe łapanie przedgonów trącących acetonem na malutkim gazie. Tutaj do zlewu poszło około 150-200ml. Z racji małego wypadku. Cały proces przebiegał sobie spokojnie a ja zająłem się innymi sprawami i mała szklaneczka na przedgony przelała się. Płyn na kuchenkę a tam już opary spirytusu zajęły się od płomienia gazu. Udało się wszystko zgasić zarzucając ręcznik na całość i obyło się bez strat materialnych (pomijając płyn, który spłonął :bardzo_zly: ). W czasie destylacji na początku czuć zboże, po roztarciu na palcach i ich opłukaniu czuć dym. A nie było tego przy wcześniejszej brzeczce. Od mniej więcej połowy aromat dymu wyraźny nie trzeba opłukiwać palców. Pod koniec dym zanika i do głosu dochodzi znowu zboże. Aromat dymny (nie wędzonkowy, coś jak jesienne dogasające ognisko z liści), popiołowy, jakby nadpalone drewno liściaste.
Przy dolewaniu uzyskanej surówki do słoja, czuć w surówce z dnia poprzedniego, iż główną rolę gra dym a zboże jest w tle.

Podejście trzecie, gotowanie zacieru z młótem. Przy przelewaniu do alembika zostawiłem na dnie fermentora warstwę młóta, która była zmieszana z gęstwą drożdżową (około1-1,5cm.), nie chciałem, aby później było czuć drożdże jak w pospolitym bimbrze  Podobnie jak wcześniej po rozpoczęciu procesu, po kropelce odebrałem to, co zalatywało acetonem, było tego około 70 gram. Później podkręcenie gazu łapanie surówki. Na początku zaczęło lecieć około 70% i w zapachu słodowo-zbożowe, po przemyciu palców wodą czuć jakiś odległy dym. Z biegiem destylacji i ubytku procentów, aromaty ku mojemu zaskoczeniu słabły. Zbożowo-słodowy aromat był ciągle obecny, choć coraz delikatniejszy, dymne aromaty zginęły całkiem. Trochę byłem zaskoczony gdyż podążając logiką dwóch wcześniejszych destylacji oczekiwałem mocnego dymu i za nim zboża i słodu. A tu proszę… Dopiero w głębszych pogonach, czyli okolice 35% dym pojawia się ponownie na pierwszym planie. Całość ciągnąłem w zasadzie do zera jak poprzednio, tak długo jak długo czuć było aromaty. Wychodzi na to, iż najbardziej aromatyczna była wersja druga, czyli „wysładzane” młóto. Tym sposobem otrzymałem 3,1 litra surówki o mocy 42%, lekko mlecznej, ale przy tak głębokim gotowaniu nic dziwnego.

Finalne gotowanie, surówka w ilości 8,5 litra i mocy 35% do alembika, dodatkowo dolałem 1,5 litra wody, aby uzyskać moc około 30%. Surówka w aromacie zbożowa, nie czuć dymu. Grzanie sprzętu i kropelkowy odbiór na początku. Do zlewu poszło jeszcze jakieś 40 gram, które budziły moje wątpliwości. Towar na początku kapania to 83%. Byłem troszkę zdziwiony, bo do tej pory na początku nie miałem nigdy więcej niż 75-80% (szybkość odbioru to około 100 ml. w 4 minuty i 45 sekund). W aromacie raczej lekko zbożowy, może gdzieś w głębi troszkę dymu. W smaku zdecydowanie alkoholowy, przy takiej mocy żadne zaskoczenie. Naleciało tego 0,5 litra w przedziale 83-77% (moc całości 78%) Następny przedział to 77-73%, zebrane 0,45 litra (moc całości 76%) W aromacie zboże lekko wyraźniejsze i leciutko dymny. Od mocy 73% aromaty wzmocniły się ponownie i zacząłem odbierać serce. Serce odbierałem do 60%, zebrane 1,9 litra (moc całości 65%). W aromacie zbożowe, przypomina mi łany dojrzałego zboża w gorący dzień. Kolejno 60-55% 0,25 litra. Tutaj można powiedzieć, iż panuje równowaga zbożowo – dymna. Żaden z zapachu nie zwycięża i są one łatwo wyczuwalne, ale subtelne, delikatne. 55-50% dalej zbożowo – dymnie, ale jakby zapachy takie lekko ciężkie, nie są to jeszcze pogony, ale niedługo się zaczną. 50-45%, 0,18 litra, jak powyżej tyle, że jakby z lekką przewagą dymu. 45-40%, 0,15 litra, bez zmian w stosunku do poprzedniego. 40-35%, 0,22 litra, jak poprzednio może tylko takie bardziej wodniste. Co ciekawe, przy opróżnianiu alembika, nie było czuć żadnych przykrych pogonowych smrodków. Tylko alkoholowo – zbożowe, w żadnym przypadku nie były one przykre dla nosa.

Teraz niech sobie destylat troszkę postoi i przewietrzy się. Później zajmę się jego kupażowaniem i dobieraniem mocy. A następnie dębieniem. Dąb średnio opiekany oraz troszkę mocno pieczonego. Chcę również trochę kostek dębowych wymoczyć najpierw w jakimś porto albo shery i dopiero dodać. Mam w posiadaniu dębową deszczułkę od stolarza (na początku twierdził, iż nie posiada desek dębowych na sprzedaż, ale jak wyłuszczyłem mu ile potrzebuję tego dębu i do czego to szeroko się uśmiechnął i dał za darmo ze sterty docinek), o drewnie wiem tylko tyle, iż pochodzi z suszarni, wymiar to około 1,5x2x30cm. I tu rodzi się moja wątpliwość czy używać tego dębu, pociąć w kostki i opiec czy raczej kupić gotowca. Jeśli ktoś ma doświadczenie w tej materii, co będzie lepszym rozwiązaniem, to proszę o poradę. Ewentualnie czy przejść się do parku i uciąć sobie jakąś małą gałąź, okorować, wysuszyć, opiec i dodać.

W tym miejscu muszę pogratulować każdemu, kto doszedł do końca tego elaboratu :klaszcze:
Pozdrawiam serdecznie wszystkich kapiących :D
promocja

Woodworm
150
Posty: 169
Rejestracja: piątek, 16 sty 2015, 22:00
Podziękował: 34 razy
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: Woodworm »

Pięknie opisane, przeczytałem całość
Nie mam zaufania do drewna ze stolarni, nie wiadomo czym to jest napuszczane
Awatar użytkownika

Doody
3500
Posty: 3834
Rejestracja: czwartek, 20 paź 2016, 20:04
Krótko o sobie: Degustator z powołania :-)
Ulubiony Alkohol: DIY
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: południowa Wielkopolska
Podziękował: 283 razy
Otrzymał podziękowanie: 463 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: Doody »

Dobra robota :ok:
Ciekawe co Ci się z tego "wyleżakuje" ;)
Pozdrawiam
Darek

Zbyszek T
200
Posty: 248
Rejestracja: sobota, 2 lut 2013, 08:38
Podziękował: 23 razy
Otrzymał podziękowanie: 32 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: Zbyszek T »

Bardzo ciekawie napisane, dzięki :-)

Co do "wpadki" z zapłonem...
Sam miałem dwa podobne przypadki. Bardzo jest to niebezpieczne. W zasadzie ryzykujemy pożarem, wybuchem...
Teraz przesiadłem się z gazu na grzałki elektryczne - jest dużo bardziej bezpiecznie i przewidywalnie.

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Czas na aktualizację postępów z moją whisky.
Destylat troszkę sobie odsapnął i czas na kolejny krok. Wczoraj wziąłem się za kupażowanie urobku. Po „przewąchaniu” posiadanego urobku na dłoniach (na suchych i wilgotnych, świeżo roztarty na nich i po przewietrzeniu) połączyłem to co mi najbardziej pasowało. Do serca powędrowało: 77-75%, zebrane 0,45 litra (moc całości 76%) tutaj zapach zmienił się ze zbożowo-lekko dymnego w lekko zbożowy, 60-55% 0,25 litra bożowo – lekko dymna, 55-50% 0,26 litra zbożowo – dymnie oraz 50-45%, 0,18 litra zbożowo – średnio dymnie. Łącznie troszkę ponad 3 litry o mocy około 64% i lekko zbożowo-dymnym aromacie z jakimś odległym słodem. W zapasie mam jeszcze sam początek 83-77% tutaj aromaty są lekko owocowe oraz 45-40% i 40-35% aromaty bardziej dymne.
No i czas na dębienie. Zakupiłem kostkę dębową 1x1 cm lekko i średnio opiekaną, płatki dębowe z beczek po sherry Oloroso (nie czuć ani sherry ani Oloroso :problem:, może jak namoknie... ) oraz płatki z drzewa wiśniowego średnio opiekane. Do destylatu dodałem: 5 gramów płatków po sherry (drewno powinno być już dość mocno wyekstrahowane), 2 gramy kostki średnio opiekanej (wyszło dwie kostki :) ), 2 gramy kostki lekko opiekanej (też 2 kostki :) ) i 1,5 grama płatków wiśniowych średnio opiekanych. Teraz poczekam na efekty…
Płatki2.jpg
Pozdrawiam wszystkich
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony piątek, 15 lut 2019, 17:56 przez domito, łącznie zmieniany 1 raz.

Marsaw30
150
Posty: 171
Rejestracja: poniedziałek, 29 paź 2018, 23:12
Podziękował: 2 razy
Otrzymał podziękowanie: 3 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: Marsaw30 »

Pięknie! Ja dzisiaj zrobiłem zacier z samego słodu jęczmiennego pierwszy raz, zobaczymy co to wyjdzie. W beczce z dęby amerykańskiego robi sie burbon więc jak go wyciągne wrzuce to i będzie niby jak książka pisze;) zobaczymy co z tego wyjdzie.

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Czas na małą aktualizację. Prawie trzy miesiące moczenia kostek i płatków dało poniższy efekt:
Szklanka.jpg
Po prawej stronie trunek w mocy leżakowania czyli 60% a po lewej rozcieńczony do mocy użytkowej 40%.
Jak widać kolor nie jest zbytnio intensywny, w szczególności tego rozcieńczonego. Dla tego dodałem jeszcze dwa gramy kostki średnio opiekanej, 1 gram kostki lekko opiekanej i jeden gram płatków wiśniowych.
W smaku jest to napitek zdecydowanie inny niż sklepowy, mniej słodki i nie tak karmelowy. Czuć aromat drewna ale niezbyt nachalnie, słodu i po przełknięciu i odczekaniu chwili lekki dym. Na razie nie wiem czy mi smakuje czy nie. Niech poczeka sobie jeszcze ze trzy miesiące i zobaczę ponownie. Jednej osobie której dałem próbkę stwierdziła iż bardzo smakowało, więc trzymam się tej wersji :lol:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

redhot
200
Posty: 212
Rejestracja: piątek, 27 sty 2017, 15:54
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 35 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: redhot »

Czy oprócz dębu wietrzysz też destylat? Same płatki dadzą tylko kolor i smak drewna, który juz wyczuwasz. To może byc początek przedębienia. Spokojnie dodaj do tego
40-35% aromaty bardziej dymne.
i czekaj, czekaj, czeeeekaj. Spróbuj też do próbowania bardziej rozcieńczyć to się nauczysz lepiej smaków.

Fiflak
450
Posty: 468
Rejestracja: wtorek, 27 wrz 2011, 11:37
Krótko o sobie: Spokojny i uczynny ze mnie chłop.
Ulubiony Alkohol: łiskacz domowy
Status Alkoholowy: Bimbrownik
Lokalizacja: Wschodnie Mazowsze
Podziękował: 12 razy
Otrzymał podziękowanie: 76 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: Fiflak »

Pogratulować, zarówno trunku, jak i stylu wypowiedzi.
Czym filtrowałeś brzeczkę i zacier fermentujący razem z młótem?
Magia domowego łiskacza tkwi m.in w tym, że można modelować jego smak, że tak powiem, na każdym etapie produkcji. Późniejszy gon wnosi cięższy smak, lecz więcej aromatu surowca również. Po mojemu warto zadębiać na dwie fazy. Najpierw w woltażu około 62% a później rozrobić do 40% i jeszcze chwilę drewno w gotowcu potrzymać.
Awatar użytkownika

dynio
500
Posty: 527
Rejestracja: środa, 13 cze 2018, 06:47
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
Lokalizacja: Kraków
Podziękował: 5 razy
Otrzymał podziękowanie: 58 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: dynio »

Zgadzam się. Ja tez zadębiam na 2 tury. Pierwszą przy ok 65vol i później przy 40:45vol. Po prostu po rozcienczeniu wg mnie destylat dużo traci i lepszy jest po ponownym zadębnieniu płatkami

Wysłane z mojego RNE-L21 przy użyciu Tapatalka
"priusquam superbia ambulat" - pycha kroczy przed upadkiem

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Odp.: Redhot.
Wietrzyłem tylko na początku poszczególne części gonu posegregowane w słoikach. Po połączeniu w całość już stoi sobie wszystko w pięciolitrowej białej damie. Nie za bardzo chcę wietrzyć do napitek mam w piwnicy i obawiam się przejścia piwnicznych aromatów do destylatu. A w domu nie mam za bardzo warunków żeby taką otwartą butlę trzymać w szafie.
Odp.: Fiflak.
Brzeczkę z młótem filtrowałem przez fałszywe dno. Po odcedzeniu tego, co wypłynęło samo zamykałem zwór i zalewałem ciepłą wodą około 30 stopni (szkoda żeby pod wpływem temperatury odparował alkohol). Następnie mieszałem w fermentorze i odczekałem około pięciu minut, aby woda przepłukała młóto i spust. Następnie powtórka tyle, że z mniejszą ilością wody, aby nie rozcieńczyć całości za bardzo. Starałem się też zmieścić się w całkowitej objętości około 15 litrów, ponieważ taką mam pojemność alembika. Uzyskaną czystą brzeczkę do fermentora, aby opadły drożdże i na drugi dzień do alembika.

Ostatnimi czasy popełniłem następną whisky, tym razem w pełni słodową bez dymu. Nie zadawałem jej po połączeniu frakcji żadnymi dodatkami, mam w planach zakup prawdziwej beczki dębowej (najpierw chcę ją wyługować domowym mocnym winem wiśniowym), więc w razie przedębienia będę miał czym rozcieńczyć.

Pozdrawiam wszystkich.

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Cześć wszystkim,
mam małe postępy. Kupiłem beczkę dębową 10l. u pana Okruty. Beczka ładna, estetyczna, wykończona woskiem pszczeli - delikatnie było czuć jego zapach na początku, mocno wypalona według zamówienia. Po zalaniu wodą podciekała po 5 dniach. Po poinformowaniu wytwórcy, dostałem na drugi dzień pastę uszczelniającą. Użyłem jej z zewnątrz w miejscu wycieku w ilości "na czubku noża" co załatwiło sprawę wycieku. Pasta z Węgier z naturalnych składników. W sobotę zlewam wodę i zalewam domowe półsłodkie wino z wiśni na kilka miesięcy a później destylat. Ciekawość mnie zżera co z tego będzie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika

Kamal
2000
Posty: 2367
Rejestracja: wtorek, 9 paź 2012, 11:54
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Rum i ogólnie większość domowych trunków
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 5 razy
Otrzymał podziękowanie: 210 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: Kamal »

Szybkie dębienie na początku, więc trza uważać :)
K.
Ostatnio zmieniony czwartek, 23 sty 2020, 15:37 przez Kamal, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Właśnie mam na myśli szybkie i mocne dębienie. Winko poleży i odbierze pierwsze "uderzenie dębu". A później winko do testu czy jest pijalne. Jeśli nie to hops do alembika i będę miał troszkę dębowej wiśniówki :-) A w miejsce winka dam destylat. I sumiennie będę go pilnował :-)

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

No i się dokonało :-)
1 maja zlałem wino, które leżakowało w beczce przez trzy miesiące. Wino nie nabrało jakichś dębowych aromatów. Możliwe iż zrobię w niedalekiej przyszłości z niego wiśniówkę.
W to miejsce zalałem 10 litrów destylatu jęczmiennego o mocy 58% (alkometr skalowany na sklepowych 40%). Teraz poczekam ze trzy miesiące i sprawdzę co słychać w środku. W międzyczasie dorobię z 5 litrów kolejnego destylatu jęczmiennego, żeby było czym uzupełniać beczkę.
Awatar użytkownika

PapaWidelec
10
Posty: 10
Rejestracja: środa, 25 mar 2020, 14:10
Ulubiony Alkohol: Whisk(e)y
Podziękował: 4 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: PapaWidelec »

Domito, jestem pewien, że wiele osób czeka na dalsze opisy Twoich postępów - tylko się uczyć jak opisywać procesy w przyjemny do czytania sposób. Przymierzam się właśnie do whiskey jeczmiennej i jestem ciekaw, jak długo planujesz dębić urobek w beczce, zwłaszcza że już używałeś kostek?
Awatar użytkownika

fo11rest
200
Posty: 213
Rejestracja: niedziela, 2 wrz 2018, 10:51
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Własne alko
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Lubuskie
Podziękował: 23 razy
Otrzymał podziękowanie: 20 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: fo11rest »

Co do używania jednej beczki do różnych destylatów czy win to kiepski pomysł. Trudno będzie o powtarzalność wyrobu końcowego.
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4941
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: rozrywek »

A w łóżku też byś tak chciał. Albo w kuchni. Codziennie schabowy.

Z prawdziwą przyjemnością czytam ten wątek.
Sprawozdanie super.

A już najbardziej to mi się podoba próba eksperymentów i tworzenia nowego.

Tu się tworzy mała Szkocja.
.

Na marginesie jak ktoś nie ma beczki to wymoczy szczapki w winie tylko doda ich więcej.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

Doody
3500
Posty: 3834
Rejestracja: czwartek, 20 paź 2016, 20:04
Krótko o sobie: Degustator z powołania :-)
Ulubiony Alkohol: DIY
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: południowa Wielkopolska
Podziękował: 283 razy
Otrzymał podziękowanie: 463 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: Doody »

Tylko w dobrym i mocnym winie np. W Porto. Ja wymoczyłem dawno temu w tanim winie z biedronki i miałem tani efekt ;)
Pozdrawiam
Darek

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Dołożę małe sprostowanie.
PapaWidelec: beczkę zalałem świeżym destylatem jęczmiennym, nie był dębiony. Wspominałem o nim pod koniec jednego z moich postów, choć na samym końcu i niezbyt obszernie (30 maj 2019). Destylat z wędzonego słodu dębiony kostkami w zasadzie staje się miłym wspomnieniem. Musiałem przelać z "białej damy" do 0,7 :D . W czasie rozrabiania dolałem trochę za dużo wody i jego woltaż wynosi ok. 35%, co wyszło mi na dobre bo tak smakuje lepiej. Trochę popróbowałem sam, trochę z innymi znajomymi i tak jakoś go ubyło do stanu głębokiej rezerwy. Trunek zebrał pozytywne opinie w śród degustujących, nie chwaląc się zbytnio. W smaku delikatnie słodkawy - może troszkę karmelowy, lekko dymny, tak delikatnie. Czuć dym z ogniska a nie wędzonkę. I trochę słodu. Jest dość delikatny, zapewne zasługa niższego woltażu, chociaż jak wcześniej rozrobiłem część do standardowych 40% też nie był ostry. Generalnie jestem zadowolony.
Teraz czekam i obgryzam paznokcie, co będzie z zawartości beczki...

P. S. Cieszę się ze wzbudzonego zainteresowania, niech to będzie mój wkład w forum z którego dzięki innym wyniosłem dużo informacji.
Ostatnio zmieniony piątek, 15 maja 2020, 23:10 przez domito, łącznie zmieniany 2 razy.

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Witam wszystkich,
Minęły cztery miesiące od czasu zalania beczki czystym destylatem, czas więc na aktualizację postępów i podzielenie się obserwacjami. Ostatniej nocy, przy księżycowy świetle, zlałem zawartość beczki do kontroli. Przez cztery miesiące leżenia w blokowej piwnicy w temperaturze około 16-17 stopni i zmiennej wilgotności z przewagą suchego powietrza (może w końcu nabędę higrometr i sprawdzę klimat w piwnicy nieco dokładniej) ubyło około 0,7 litra, z 10 - czyli sporo... Zalany woltaż wynosił około 58% a w chwili obecnej to około 52%, też spory spadek. Kolor brązowy, jak kasztan wyjęty ze skorupki.
IMG_20200911_223549_Easy-Resize.com(1).jpg
Po rozcieńczeniu do 40% kolor lekko jaśniejszy, herbaciany. W zapachu w pierwszym momencie czułem rodzynki, całkiem jak przy brandy. Później czuć drewno i może jakieś figi. W smaku ostra na języku, głównie alkoholowa i dość mocno drewniana, smak wytrawny, pieprzny. Destylat mocno wyługował beczkę i jest to wyraźnie odczuwalne.
IMG_20200911_223637_Easy-Resize.com(1).jpg
Jak pisałem wcześniej, leżakowane przez trzy miesiące wino nie miało żadnych nut drewna, i faktycznie nie wyługowało beczki. Jako że miałem jeszcze niewielki zapas czystego destylatu (2,5 litra / 60%), odlałem około 1,5 litra leżakowanego destylatu do butelek i uzupełniłem brakujące 0,7, i zalałem beczkę z powrotem (chyba wyszła mi wariacja na temat systemu Solera). Trunek na chwilę obecną jest na pewno przedębiony, niezbyt pijalny. Plan mam taki, aby wyprodukować ponownie czysty destylat jęczmienny i spróbować na niewielkiej ilości mieszania lub zalać beczkę od nowa.
A to taki mój umilacz na koniec pracy. Własne piwko z udziałem pszenicy w ilości 1/4.
IMG_20200911_231102_Easy-Resize.com(1).jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Wojtek5
650
Posty: 693
Rejestracja: sobota, 21 wrz 2019, 18:39
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Lokalizacja: Mazowsze, centralna wieś
Podziękował: 34 razy
Otrzymał podziękowanie: 87 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: Wojtek5 »

Obawiam się, że kolejne zalanie będzie podobne, chyba że skrócisz czas. Ja niestety moją beczkę (dobra, by nie drażnić co po niektórych nazwę ją zabawkową beczką) trzymałem na początku wino, potem alkohol (wódka Absolut) i nabrała głównie koloru od wina i lekki jego posmak i też była dębowa w smaku, kolejne zalanie trzymałem 188 dni tak dla ciekawości co wyjdzie i wyszła klepka podłogowa w smaku, choć kolorek był ładny. Ostatecznie wylądowało w słoiku. Teraz mam beczkę zalaną miodówką spadziową (przepis 3/3 miód, woda, spirytus) - zalałem specjalnie by potem wcześniejsze zalanie cofnąć ponownie do beczki - może coś z tego wyjdzie, albo i nie. Co do miodówki to też czuć lekką dębinę, ale zdecydowanie wolniej się przedębia, a przynajmniej póki co jeszcze po ponad 60 dniach jest pijalna.
Tak czy inaczej widzę duże podobieństwo moich i Twoich działań, choć zalewamy różne wielkościowo beczki, różnymi alkoholami.
Domowe nalewki
Eksperymenty z małą beczką dębową: alkohol wysokoprocentowy, miody

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Znów minęło kilka miesięcy. Destylat sobie grzecznie leżakował a ja zmieniłem troszkę plany, co do drugiego zalania. Złapałem chęć na burbona. Zakupiłem śrutę kukurydzianą, słód jęczmienny i enzymy do zacierania. Stosunek kukurydza/jęczmień 80/20. Enzymy dodałem na wszelki wypadek, żeby ułatwić sobie życie. Miałem łącznie 31 kg. materiału wyjściowego, z którego otrzymałem 10 litrów destylatu o mocy 65%.
5.jpg
Proces przeprowadzony dwukrotnie, najpierw z gęstego zacieru odebrałem wszystko, co się dało - około 20 litrów surówki o mocy +/- 32 %. Przy gotowaniu gęstego, na dnie, niestety tworzyła się warstwa przypalonej kukurydzy. Szczęśliwie w finalnym produkcie nie wyczuwam jej. No i przysparzało to trochę pracy przy czyszczeniu sprzętu, trzeba było być delikatnym, aby nie porysować dna.
Przy zacieraniu podgrzewałem wodę do 80 stopni, dodawałem enzym upłynniający a następnie kukurydzę. Temperatura spadała do około 75 stopni i czekałem jakieś 30 minut, aby skrobia się skleikowała. Po 30 minutach miałem około 70 stopni temperatury, dolewałem trochę zimnej wody, aby osiągnąć 65 stopni i dodawałem enzym scukrzający i przez godzinę pilnowałem, aby temperatura nie spadłą poniżej 62 stopni. Potem przelanie do fermentora, szczelne zamknięcie i czekałem do dnia następnego aż samo ostygnie do 20 stopni i dodawałem drożdże do burbona.
Teraz nowy destylat leżakuje w beczce, muszę go pilnować jak szybko ulega zadębieniu, mam nadzieję, iż poprzedni wsad wyciągnął sporo "dębiny".
Dorzucam fotki pierwszego wsadu, który został zlany z beczki. W zapachu kojarzy mi się nie z whisky a z koniakiem. W smaku na pierwszy plan wyszedł aromat whisky a później czuć drewno, choć może nie tak mocno jak kilka miesięcy temu. Da się wypić :-)

Prosto z beczki:
1.jpg
2.jpg
Po rozrobieniu do mocy użytkowej:
3.jpg
4.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika

kiwitom23
1500
Posty: 1541
Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 135 razy
Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: kiwitom23 »

Piękna relacja, na pewno nie raz będę do niej wracał i się na niej wzorował. Dzięki. Krótkie pytanie, dlaczego przepuszczasz bourbona dwa razy? Bourbony powinny być destylowane tylko raz z tego co wiem.
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
Awatar użytkownika

MASaKrA_Domingo
1000
Posty: 1047
Rejestracja: wtorek, 31 mar 2020, 21:29
Krótko o sobie: Uczmy się nie wyważać otwartych drzwi.
Ulubiony Alkohol: Czysta
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Kraków
Podziękował: 47 razy
Otrzymał podziękowanie: 175 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: MASaKrA_Domingo »

Masz gdzieś opis destylacji burbona? Chętnie poczytam, bo w tym roku mam bardzo ambitny plan na qq i jednym z elementów była właśnie destylacja dwustopniowa. Odpęd bez cięcia frakcji i destylacja właściwa.
Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach!
Awatar użytkownika

dynio
500
Posty: 527
Rejestracja: środa, 13 cze 2018, 06:47
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
Lokalizacja: Kraków
Podziękował: 5 razy
Otrzymał podziękowanie: 58 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: dynio »

To nie prawda że bourbon'y destyluje się tylko raz. W większości destylarni robi się "odpęd surówki", a potem właściwą destylację. Po prostu odpęd nie jest liczony jako destylacja (w opisach prowadzenia procesu destylacji) i dlatego można błędnie zrozumieć, że destylację przeprowadza sie tylko raz.

Wysłane z mojego SM-G980F przy użyciu Tapatalka
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 5 kwie 2021, 17:22 przez dynio, łącznie zmieniany 2 razy.
"priusquam superbia ambulat" - pycha kroczy przed upadkiem
Awatar użytkownika

kiwitom23
1500
Posty: 1541
Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 135 razy
Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: kiwitom23 »

A to zmienia postać rzeczy, czyli przy szkockiej jak jest informacja o podwójnej destylacji, to odpędu też nie liczą? A przy irlandzkiej to by wychodziło, że odpęd + potrójna destylacja? Czy to tyczy się tylko bourbonów?
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

MASaKrA_Domingo pisze:Masz gdzieś opis destylacji burbona? Chętnie poczytam, bo w tym roku mam bardzo ambitny plan na qq i jednym z elementów była właśnie destylacja dwustopniowa. Odpęd bez cięcia frakcji i destylacja właściwa.
Nie, nie posiadam żadnego opisu konkretnego opisu - receptury. Raczej zbiór ogólnodostępnych informacji. Zrobiłem "na czuja" :D
Jako że posiadam alembik o pojemności 15 litrów (jak się uprę to wchodzi 20 :) ), to zacier musiałem obrabiać na cztery wsady. Wtedy też, odcinałem przedgony o zapachu acetonu.Nie było tego dużo, około 50 gramów na każdy wsad. A ciągnąłem gotowanie aż do momentu jak ze sprzętu leciała tylko woda. Gotowanie surówki wyglądało podobnie - na początku jakieś 50 gramów acetonowych aromatów do zlewu, później odbiór destylatu. Początek miał moc około 83% i odbierałem do póki pasował mi aromat, czyli do około 35%. Później było już zbyt dużo "smrodków" pogonowych. Złapałem ich jakieś 0,5 litra ale nie dodawałem ich do całości bo zwyczajnie nie nadawały się.

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Cześć wszystkim,
minęło około czterech miesięcy od zalania beczki destylatem z kukurydzy. Czas więc sprawdzić co się dzieje. Odszpuntowałem beczkę i pobrałem próbkę, nie zlewałem całości, więc nie wiem, ile ubyło.
Oto wynik:
IMG_20210723_194234.jpg
IMG_20210723_194154.jpg
tak to wygląda prosto z beczki.

A tak w mocy 40%:
IMG_20210723_194537.jpg
IMG_20210723_194506.jpg
Kolor jak herbata parzona trzeci raz :) W smaku i zapachu takie nijakie... Ciężko stwierdzić z czego pochodzi destylat. Na pewno nie czuć efektu świeżej beczki i przedębienia, to zostało w większości wyługowane przez poprzedni wsad. Może bardzo lekko czuć przypalone nuty z ze śruty kukurydzianej, jednak są one dość dalekie i bardzo słabe. Możliwe jak jeszcze sobie trochę destylat poleży w beczce, nadadzą mu one jakieś ciekawe nuty lub zanikną. Na chwilę obecną można destylat wypić, aczkolwiek jest on po prostu alkoholowy, dość ostry, praktycznie bez żadnych dodatkowych aromatów. W związku z powyższym wbiłem szpunt z powrotem i zapominam o burbonie na kilka następnych miesięcy. Beczka jest najprawdopodobniej dość mocno przepłukana przy poprzednim leżakowaniu i teraz pomimo swej małej objętości (10 litrów) wsad musi sobie poleżakować znacznie dłużej.
Może to i lepiej ;)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika

jakis1234
2500
Posty: 2574
Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
Status Alkoholowy: Winiarz
Podziękował: 235 razy
Otrzymał podziękowanie: 451 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: jakis1234 »

Dzięki @domito, w najbliższy weekend będę zacierał kukurydzę na burbon do beczki i bardzo mi się Twoja relacja przyda.
Miałem nadzieję, że po kilku miesiącach efekt beczki będzie wyraźniejszy.
Czekam na kolejne relacje.
Pozdrawiam z opolskiego.

Autor tematu
domito
20
Posty: 22
Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie

Post autor: domito »

Znalazłem trochę czasu i odgarnąłem kurz z beczki, po ponad roku w piwnicy ubyło z niej około 20% objętości :problem:
Z zalanych 10 litrów pozostało 8, pociechą jest fakt że woltaż jest nadal taki sam - 65%.
Trunek nabrał przez kilka miesięcy dodatkowego koloru, nie jest już blady jak rozcieńczona herbata tylko po zlaniu z beczki ma ładny miedziany kolor a po rozcieńczeniu do 40% robi się złoty. Ładnie spływa po brzegach szklanki, zostawia oleiste szlaczki. W smaku jakby trochę lepiej. Nierozcieńczony jest lekko dębowy, ale tak nawet przyjemnie, czuć suszone owoce jakby mieszanka rodzynek, śliwek i drewno, jest nieźle :D No i jest krzepki, w końcu 65%.
65%.jpg
Po rozcieńczeniu do 40% kolor zmienia się na złoty, w aromacie podobnie jak wyżej, tylko delikatniej. W smaku przyjemnie wchodzi, nie jest piekący czy agresywny, w sam raz do pociamkania wieczorem.
W smaku nie powiedziałbym że to kukurydza, może kwestia tego że burbon kupowałem najczęściej "JD" i na pewno nie ma tu podobieństwa.
40%.jpg
Ogólnie jestem zadowolony, pozostawiam do dalszego leżakowania.
Zdjęcia niestety nie pokazują do końca różnicy w kolorach przed i po rozcieńczeniu.
B40%.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zaciery zbożowe i ziemniaczane”