Mój debiut - śliwowica
-
Autor tematu - Posty: 74
- Rejestracja: czwartek, 22 lis 2018, 11:27
- Ulubiony Alkohol: Whisky, piwo
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 2 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Witajcie!
Jestem po swojej pierwszej destylacji, która miała miejsce tydzień temu. Nie jestem do końca zadowolony z rezultatów, więc postaram się opisać wszystko co i jak, a Was proszę o szczere opinie
Od kilku lat robię wina z jabłek, winogron i malin. W zeszłym roku zrobiłem wino z winogron bez użycia drożdży. Wyszło znakomite!
Ostatnio postanowiłem odkopać destylator mojego świętej pamięci ojca i pójść o krok dalej w wyrobie domowych alkoholi. Sprzęt jest mega prosty (gar 20l, dokręcana rurka z gumowym przewodem, który łączy się ze szklaną chłodnicą ), ale ojciec wykręcał na nim niesamowite trunki - głównie śliwowicę.
Jak się do tego zabrałem?
ZACIER: Poczytałem trochę o śliwowicy i na którymś forum (możliwe, że nawet na tym) ktoś napisał, że zacier można zrobić bez użycia drożdży, ale moc wyjściowa będzie o wiele mniejsza niż z zacieru z drożdżami. Tak też zrobiłem. Śliwki węgierki (chyba 5 kg) wypestkowane rozdrobniłem w blenderze i wrzuciłem do balona 25 l. Całość zalałem wodą z cukrem (niestety nie pamiętam już dokładnych proporcji). Po dwóch dniach ruszyła ostra fermentacja. Szczerze to byłem w szoku, bo od dźwięków wydobywających się z rurki fermentacyjnej nie szło wytrzymać
Zacier chodził około 2 miesięcy. Po przefiltrowaniu przez ściereczkę wyszło w sumie 12 l płynu. W smaku? lekko musujące, słodkawe młode winko z wyraźnie wyczuwalnym aromatem powideł śliwkowych.
SPRZĘT: Tak jak wyżej wspomniałem sprzęt odziedziczyłem po ojcu. Gar spawany chyba jeszcze w latach '70 z dokręcaną rurką. Musiałem dokupić jedynie chłodnicę, bo poprzednia była potłuczona. Dokupiłem chłodnicę firmy BIOWIN (długość całkowita około 50 cm), bo znam tą firmę i posiadam sporo ich produktów do wyrobu wina. Niestety chłodnica wytrzymała jedną destylację. Podczas odłączania wężyka od dopływu wody urwała się rurka. Cóż, dobrze, że nic się nie stało w trakcie
Zdjęcie przedstawiające sprzęt w trakcie destylacji. Z góry przepraszam za jakość, ale byłem tak nakręcony, że coś zaczyna kapać, że nie pomyślałem o zrobieniu lepszych ujęć.
DESTYLACJA: Zatankowany gar postawiłem na kuchenkę gazową na dwóch palnikach, dokręciłem rurkę, podłączyłem chłodnicę pod kątem, tak jak sugerował producent i puściłem obieg wody.
Po mniej więcej 20-30 minutach rurka zaczęła nabierać temperatury i po jakimś czasie poszły pierwsze krople. Przedgonu odlałem pół kubka, czyli pewnie więcej niż 100 ml. Z ciekawości zmierzyłem woltaż - 80%!
Kolejne partie skapywały już bezpośrednio do butelek. Temperatura na termometrze alkoholomierza wskazywała jakieś 32 stopnie, po zmierzeniu w temperaturze 20 stopni z każdej butelki musiałem poodejmować jakieś 5-10% mocy.
Destylacja trwała 3 godziny. Wyszło mi coś ponad 4 l, ale wstyd się przyznać, ciągnąłem do 20%. Oczywiście nie wymieszałem tego, więc mam następujące butelki: 70%, 60%, 50%, 30% i 20%. Te dwie ostatnie pójdą pewnie w kanał, no chyba żeby ponownie je destylować np z kolejnym zacierem?
Poźniejszym wieczorem degustowaliśmy w kilka osób butelkę 60%. Jest naprawdę dobra, czuć delikatnie posmak śliwek, ale zapach. No właśnie ten zapach. To w sumie jedyny powód, który sprawił że nie jestem usatysfakcjonowany do końca z moich poczynań.
Praktycznie każda butelka, może z wyjątkiem 70% "pachnie" siarką zmieszaną z jajkiem. Kupiłem węgiel Coobra i spróbuję przefiltrować, ale wolałbym uniknąć takich sytuacji w przyszłości (mam w planach wstawić kolejny zacier, tym razem z drożdżami, na starych przetworach owocowych).
Powiedzcie mi, jakie błędy popełniłem? Domyślam się, ze jest ich niemało. Moje przypuszczenia to:
1) Woda do zacieru pochodziła z kranu (chociaż takiej samej używam do wina i zawsze wychodzi) - wykluczam owoce, bo są z własnego drzewa, niepryskane
2) Destylacja była prowadzona na dwóch palnikach. Nie regulowałem ich, bo prędkość odbioru destylatu była mniej więcej taka sama (od powolnego kapania do bardzo cienkiej strużki)
3) Chłodnica była za krótka lub powinna być podłączona w pionie - w razie czego woda spływająca do zlewu była cały czas zimna
4) Destylowałem tylko raz. Może powinienem wszystko poniżej 60% dolać do reszty zacieru i jeszcze raz zagotować? A może całość?
Za wszystkie rady i sugestie z góry dziękuję
Jestem po swojej pierwszej destylacji, która miała miejsce tydzień temu. Nie jestem do końca zadowolony z rezultatów, więc postaram się opisać wszystko co i jak, a Was proszę o szczere opinie
Od kilku lat robię wina z jabłek, winogron i malin. W zeszłym roku zrobiłem wino z winogron bez użycia drożdży. Wyszło znakomite!
Ostatnio postanowiłem odkopać destylator mojego świętej pamięci ojca i pójść o krok dalej w wyrobie domowych alkoholi. Sprzęt jest mega prosty (gar 20l, dokręcana rurka z gumowym przewodem, który łączy się ze szklaną chłodnicą ), ale ojciec wykręcał na nim niesamowite trunki - głównie śliwowicę.
Jak się do tego zabrałem?
ZACIER: Poczytałem trochę o śliwowicy i na którymś forum (możliwe, że nawet na tym) ktoś napisał, że zacier można zrobić bez użycia drożdży, ale moc wyjściowa będzie o wiele mniejsza niż z zacieru z drożdżami. Tak też zrobiłem. Śliwki węgierki (chyba 5 kg) wypestkowane rozdrobniłem w blenderze i wrzuciłem do balona 25 l. Całość zalałem wodą z cukrem (niestety nie pamiętam już dokładnych proporcji). Po dwóch dniach ruszyła ostra fermentacja. Szczerze to byłem w szoku, bo od dźwięków wydobywających się z rurki fermentacyjnej nie szło wytrzymać
Zacier chodził około 2 miesięcy. Po przefiltrowaniu przez ściereczkę wyszło w sumie 12 l płynu. W smaku? lekko musujące, słodkawe młode winko z wyraźnie wyczuwalnym aromatem powideł śliwkowych.
SPRZĘT: Tak jak wyżej wspomniałem sprzęt odziedziczyłem po ojcu. Gar spawany chyba jeszcze w latach '70 z dokręcaną rurką. Musiałem dokupić jedynie chłodnicę, bo poprzednia była potłuczona. Dokupiłem chłodnicę firmy BIOWIN (długość całkowita około 50 cm), bo znam tą firmę i posiadam sporo ich produktów do wyrobu wina. Niestety chłodnica wytrzymała jedną destylację. Podczas odłączania wężyka od dopływu wody urwała się rurka. Cóż, dobrze, że nic się nie stało w trakcie
Zdjęcie przedstawiające sprzęt w trakcie destylacji. Z góry przepraszam za jakość, ale byłem tak nakręcony, że coś zaczyna kapać, że nie pomyślałem o zrobieniu lepszych ujęć.
DESTYLACJA: Zatankowany gar postawiłem na kuchenkę gazową na dwóch palnikach, dokręciłem rurkę, podłączyłem chłodnicę pod kątem, tak jak sugerował producent i puściłem obieg wody.
Po mniej więcej 20-30 minutach rurka zaczęła nabierać temperatury i po jakimś czasie poszły pierwsze krople. Przedgonu odlałem pół kubka, czyli pewnie więcej niż 100 ml. Z ciekawości zmierzyłem woltaż - 80%!
Kolejne partie skapywały już bezpośrednio do butelek. Temperatura na termometrze alkoholomierza wskazywała jakieś 32 stopnie, po zmierzeniu w temperaturze 20 stopni z każdej butelki musiałem poodejmować jakieś 5-10% mocy.
Destylacja trwała 3 godziny. Wyszło mi coś ponad 4 l, ale wstyd się przyznać, ciągnąłem do 20%. Oczywiście nie wymieszałem tego, więc mam następujące butelki: 70%, 60%, 50%, 30% i 20%. Te dwie ostatnie pójdą pewnie w kanał, no chyba żeby ponownie je destylować np z kolejnym zacierem?
Poźniejszym wieczorem degustowaliśmy w kilka osób butelkę 60%. Jest naprawdę dobra, czuć delikatnie posmak śliwek, ale zapach. No właśnie ten zapach. To w sumie jedyny powód, który sprawił że nie jestem usatysfakcjonowany do końca z moich poczynań.
Praktycznie każda butelka, może z wyjątkiem 70% "pachnie" siarką zmieszaną z jajkiem. Kupiłem węgiel Coobra i spróbuję przefiltrować, ale wolałbym uniknąć takich sytuacji w przyszłości (mam w planach wstawić kolejny zacier, tym razem z drożdżami, na starych przetworach owocowych).
Powiedzcie mi, jakie błędy popełniłem? Domyślam się, ze jest ich niemało. Moje przypuszczenia to:
1) Woda do zacieru pochodziła z kranu (chociaż takiej samej używam do wina i zawsze wychodzi) - wykluczam owoce, bo są z własnego drzewa, niepryskane
2) Destylacja była prowadzona na dwóch palnikach. Nie regulowałem ich, bo prędkość odbioru destylatu była mniej więcej taka sama (od powolnego kapania do bardzo cienkiej strużki)
3) Chłodnica była za krótka lub powinna być podłączona w pionie - w razie czego woda spływająca do zlewu była cały czas zimna
4) Destylowałem tylko raz. Może powinienem wszystko poniżej 60% dolać do reszty zacieru i jeszcze raz zagotować? A może całość?
Za wszystkie rady i sugestie z góry dziękuję
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
Niestety pani ci w zeszycie namaziała na czerwono całe wypracowanie i za ciebie tych lekcji nie odrobi.
I na litość boską, nie profanuj słowa śliwowica.
Będzie bolało....Wit_Old pisze: Jestem po swojej pierwszej destylacji, która miała miejsce tydzień temu. Nie jestem do końca zadowolony z rezultatów, więc postaram się opisać wszystko co i jak
Czyli jakieś tam pojęcie masz. Zawsze coś na początek.Wit_Old pisze: Od kilku lat robię wina z jabłek, winogron i malin.
Nie wątpię.Wit_Old pisze: W zeszłym roku zrobiłem wino z winogron bez użycia drożdży. Wyszło znakomite!
To się akurat chwali, słuszna drogaWit_Old pisze: Ostatnio postanowiłem odkopać destylator mojego świętej pamięci ojca i pójść o krok dalej w wyrobie domowych alkoholi.
Już mi się ten przewód podoba....Wit_Old pisze: Sprzęt jest mega prosty (gar 20l, dokręcana rurka z gumowym przewodem
i zasnąłem w trakcie lektury....Wit_Old pisze: ZACIER: Poczytałem trochę o śliwowicy i na którymś forum
Normalnie klasykWit_Old pisze:ktoś napisał, że zacier można zrobić bez użycia drożdży, ale moc wyjściowa będzie o wiele mniejsza niż z zacieru z drożdżami.
I poszedł baran za stadem......Wit_Old pisze: Tak też zrobiłem.
Normalnie wzorcowo-książkowe działanie, brawo. Blg to bzdura, mit jakiś.Wit_Old pisze: Całość zalałem wodą z cukrem (niestety nie pamiętam już dokładnych proporcji).
No na dzikusach, nie wątpięWit_Old pisze: Po dwóch dniach ruszyła ostra fermentacja.
rozumiem, coś ala WezuwiuszWit_Old pisze:
Szczerze to byłem w szoku, bo od dźwięków wydobywających się z rurki fermentacyjnej nie szło wytrzymać
Tak Do empiku, poczytać co to jest zacierWit_Old pisze: Zacier chodził około 2 miesięcy.
No na dzikich drożdżach? tylko dwa miechy, naprawdę te dzikusy mega agresywne musiały byćWit_Old pisze: Zacier chodził około 2 miesięcy.
No weź nie żartuj, naprawdę?Wit_Old pisze:Nie jestem do końca zadowolony z rezultatów
na marginesie możemy wszyscy wiedzieć coś ty tam zacierał???Wit_Old pisze:Zacier
Curie-Skłodowska z Einsteinem właśnie się w grobie przewracają, O Fahrenheicie już nie wspomnęWit_Old pisze: Temperatura na termometrze alkoholomierza wskazywała jakieś 32 stopnie, po zmierzeniu w temperaturze 20 stopni z każdej butelki musiałem poodejmować jakieś 5-10% mocy
Separacja urobku, to chyba jedyne czego nie spie.....liłes.Wit_Old pisze: Oczywiście nie wymieszałem tego, więc mam następujące butelki: 70%, 60%, 50%, 30% i 20%.
Nie możesz kogoś zmuszać do czytania 3 razy treści aby ją zrozumieć. Porypało cię dokumentnie?Wit_Old pisze: Temperatura na termometrze alkoholomierza wskazywała jakieś 32 stopnie, po zmierzeniu w temperaturze 20 stopni z każdej butelki musiałem poodejmować jakieś 5-10% mocy
Biesiada pełną gębą, ochlać się berbeluchy z pierwszego gonu, i to prosto z destylatora. Sprawdź w słowniku co to jest degustacjaWit_Old pisze:Późniejszym wieczorem degustowaliśmy w kilka osób butelkę 60%. Jest naprawdę dobra,
I zrobiliśmy konkurs który dalej rzygnie.....Wit_Old pisze:ale zapach. No właśnie ten zapach.
ech...znaj litość mą.......aż ręce od klawiatury oderwałemWit_Old pisze:Powiedzcie mi, jakie błędy popełniłem? Domyślam się, ze jest ich niemało.
Najpierw zanim zaczniesz profanować nazwę, poczytaj czym jest śliwowica, jak się ją robi, jak destyluje, ile razy, ile powinna leżakować.Wit_Old pisze:Za wszystkie rady i sugestie z góry dziękuję
Niestety pani ci w zeszycie namaziała na czerwono całe wypracowanie i za ciebie tych lekcji nie odrobi.
I na litość boską, nie profanuj słowa śliwowica.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 1266
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
Jest to faktycznie wyrób śliwowicopodobny Gdybyś użył samych śliw albo w ostateczności dodał 1kg cukru na 10kg śliw, a jeszcze lepiej max 0,25l spirytusu na 10kg śliw (po fermentacji) pachniałoby to śliwką. Destylacja: najpierw odpęd, do "0", później cięcie frakcji w drugiej destylacji. Poczytaj temat o śliwowicy. Tam jest wszystko.
-
Autor tematu - Posty: 74
- Rejestracja: czwartek, 22 lis 2018, 11:27
- Ulubiony Alkohol: Whisky, piwo
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 2 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Mój debiut - śliwowica
Bimber ze śliwek, mój błąd Dzięki wielkie za porady. Następnym razem postaram się zerwać większą ilość śliwek i zrobić to jak należy. Teraz mam w planach nastaw ze starych dżemów owocowych.
Mod. Nie cytuj w całości posta poprzedniego!
Mod. Nie cytuj w całości posta poprzedniego!
Ostatnio zmieniony piątek, 23 lis 2018, 17:06 przez wawaldek11, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 527
- Rejestracja: środa, 13 cze 2018, 06:47
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
- Lokalizacja: Kraków
- Podziękował: 5 razy
- Otrzymał podziękowanie: 58 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
12L płynu z 5kg śliwek??? A piszesz że robisz znakomite wina...
Każde brandy (nie ważne z jakich owoców) to destylacja wina, a tego to bym na pewno nie ruszył.
Tak jak Ci napisał @kwik44 najpierw poczytaj zanim następnym razem zepsujesz choćby 1kg owoców
Wysłane z mojego RNE-L21 przy użyciu Tapatalka
Każde brandy (nie ważne z jakich owoców) to destylacja wina, a tego to bym na pewno nie ruszył.
Tak jak Ci napisał @kwik44 najpierw poczytaj zanim następnym razem zepsujesz choćby 1kg owoców
Wysłane z mojego RNE-L21 przy użyciu Tapatalka
Ostatnio zmieniony piątek, 23 lis 2018, 16:54 przez dynio, łącznie zmieniany 1 raz.
"priusquam superbia ambulat" - pycha kroczy przed upadkiem
-
Autor tematu - Posty: 74
- Rejestracja: czwartek, 22 lis 2018, 11:27
- Ulubiony Alkohol: Whisky, piwo
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 2 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Mój debiut - śliwowica
No to mamy chyba winowajce zapachu. Dzięki za radę! Następnym razem postaram się to zrobić książkowo.
Mod.
Kolejny raz przypominam o niecytowaniu posta poprzednika w całości.
Mod.
Kolejny raz przypominam o niecytowaniu posta poprzednika w całości.
Ostatnio zmieniony piątek, 23 lis 2018, 21:33 przez radius, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 325
- Rejestracja: niedziela, 27 sie 2017, 14:51
- Podziękował: 25 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
Szczególnie że proporcje na śliwowicę w okresie jej tworzenia są wiecznie powtarzane.
Ale bez przesady... Też jestem słaba w temacie, ale skoro gość napisał że czytał o śliwowicy, a potem z 5kg robi 25l i nie wiadomo ile cukru to...sargas pisze:Można było normalnie kolege poinstruować kolego @rozrywek zamiast z niego szydzić.
Szczególnie że proporcje na śliwowicę w okresie jej tworzenia są wiecznie powtarzane.
-
- Posty: 2383
- Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
- Podziękował: 631 razy
- Otrzymał podziękowanie: 584 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
[quote="sargas"]........................... nastaw z owoców zacier ze zboża robimy. ............./quote]
No to chyba Cieślak (ten m.in. od "Domowego wyrobu win") i inni nie mieli pojęcia o tym co piszą bo oni robili zaciery owocowe .
To tak w ramach refleksji o zmianach nazewnictwa i naszych przyzwyczajeń. Ja bym się tego za bardzo nie czepiał o ile z treści jasno wynika co jest robione.
No to chyba Cieślak (ten m.in. od "Domowego wyrobu win") i inni nie mieli pojęcia o tym co piszą bo oni robili zaciery owocowe .
To tak w ramach refleksji o zmianach nazewnictwa i naszych przyzwyczajeń. Ja bym się tego za bardzo nie czepiał o ile z treści jasno wynika co jest robione.
Ostatnio zmieniony sobota, 24 lis 2018, 17:58 przez Szlumf, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
Tak Sargas tak. Dorosłego chłopa prowadzić za rączkę i tłumaczyć jak się samodzielnie robi siku. Super metoda.
Każde dziecko, babcia, młokos, dziadek, kogokolwiek byś nie zapytał.....z czego się robi wino? Każdy odpowie poprawnie.
Nie zagłębiając się w szczegóły techniczne oczywiście, ale orientacyjnie każdy to wie....Wit nie. Każdy nawet niepiśmienny chłop przepuści dwa razy i zostawi do leżakowania. Wit nie.
Każdy człek do fermentacji owoców doda drożdży, Wit nie.
Odrobina sarkazmu i zmuszenie do odrobiny pomyślunku i refleksji to nie ubliżanie ani wyśmiewanie.
Każdy po wiadrze wody na głowę wytrze się ręcznikiem, zastanowi i weźmie to na klatę. Wit wziął, ale się nie przyzna. (Wit, Kraków oczywiście nie zbudowano od razu, ale cegłówki równo układali i wiedzieli że z piasku i wody zaprawy nie będzie. I stoi ratusz? stoi.)
Tutaj nie była mowa o bardzo skomplikowanych zagadnieniach technicznych, problemach z nastawem, dzielimy się doświadczeniami, pomagamy sobie. Doradzamy w nietypowych sprawach.
Ale nie obrażamy się jak małżonka bo jej chłop zwrócił uwagę że ziemniaki były niedogotowane!!!
Bo były!!! Obrać ugotować, odcedzić pomiąć i podać, cała kartoflana filozofia.
Naprawdę potrzeba kobicie przepis dawać na..........ziemniaki z wody? Bez przesady.
Wit oto moja rada:
1) Odstaw głęboko w kąt butelkę najlepszego napitku któryś teraz stworzył(śliwowicy)
2) Zrób następny nastaw, przeprowadź proces należycie, nawet jak popełnisz drobne błędy to nie szkodzi, i odstaw również butelkę, stawiając obok poprzedniej.
3) Za choćby pół roku wyciągnij obie i sobie nalej z z tej nowej najpierw. Skosztuj.
4) A jak sobie następnego walniesz z tej (debiutanckiej) to zastanów się czy te pół wiadra wody na głowę, było warte tej awantury o garść śliwek.
5) a w razie problemów.... pomożemy.
Pozdrawiam serdecznie rozrywek.
Ps: Nie obiecuję poprawy, wiadro z wodą zawsze stoi obok. A kolegom wole polewać niż ich wodą oblewać. tak na marginesie.
Każde dziecko, babcia, młokos, dziadek, kogokolwiek byś nie zapytał.....z czego się robi wino? Każdy odpowie poprawnie.
Nie zagłębiając się w szczegóły techniczne oczywiście, ale orientacyjnie każdy to wie....Wit nie. Każdy nawet niepiśmienny chłop przepuści dwa razy i zostawi do leżakowania. Wit nie.
Każdy człek do fermentacji owoców doda drożdży, Wit nie.
Odrobina sarkazmu i zmuszenie do odrobiny pomyślunku i refleksji to nie ubliżanie ani wyśmiewanie.
Każdy po wiadrze wody na głowę wytrze się ręcznikiem, zastanowi i weźmie to na klatę. Wit wziął, ale się nie przyzna. (Wit, Kraków oczywiście nie zbudowano od razu, ale cegłówki równo układali i wiedzieli że z piasku i wody zaprawy nie będzie. I stoi ratusz? stoi.)
Tutaj nie była mowa o bardzo skomplikowanych zagadnieniach technicznych, problemach z nastawem, dzielimy się doświadczeniami, pomagamy sobie. Doradzamy w nietypowych sprawach.
Ale nie obrażamy się jak małżonka bo jej chłop zwrócił uwagę że ziemniaki były niedogotowane!!!
Bo były!!! Obrać ugotować, odcedzić pomiąć i podać, cała kartoflana filozofia.
Naprawdę potrzeba kobicie przepis dawać na..........ziemniaki z wody? Bez przesady.
Wit oto moja rada:
1) Odstaw głęboko w kąt butelkę najlepszego napitku któryś teraz stworzył(śliwowicy)
2) Zrób następny nastaw, przeprowadź proces należycie, nawet jak popełnisz drobne błędy to nie szkodzi, i odstaw również butelkę, stawiając obok poprzedniej.
3) Za choćby pół roku wyciągnij obie i sobie nalej z z tej nowej najpierw. Skosztuj.
4) A jak sobie następnego walniesz z tej (debiutanckiej) to zastanów się czy te pół wiadra wody na głowę, było warte tej awantury o garść śliwek.
5) a w razie problemów.... pomożemy.
Pozdrawiam serdecznie rozrywek.
Ps: Nie obiecuję poprawy, wiadro z wodą zawsze stoi obok. A kolegom wole polewać niż ich wodą oblewać. tak na marginesie.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
Autor tematu - Posty: 74
- Rejestracja: czwartek, 22 lis 2018, 11:27
- Ulubiony Alkohol: Whisky, piwo
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 2 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Re: Mój debiut - śliwowica
Co do ilości cukru to robiłem według przepisu 20kg owoców, 10kg cukru, 20l wody (oczywiście dostosowane do balona 25l). Co nie zmienia faktu, że nie dałem drożdży i wyszło jak wyszło.
@rozrywek - I jak tu się nie wkrzuć? Zamiast konstruktywnej krytyki otrzymałem cyniczny pocisk, bo inaczej tego nie nazwę. Dopiero teraz napisałeś co i jak. Dzięki za wskazówki!
@rozrywek - I jak tu się nie wkrzuć? Zamiast konstruktywnej krytyki otrzymałem cyniczny pocisk, bo inaczej tego nie nazwę. Dopiero teraz napisałeś co i jak. Dzięki za wskazówki!
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
Drożdży dasz jakichś dobrych, dedykowanych do owoców, tu podpowiadał nie będę bo jest mnóstwo rodzai i gatunków. Sam wybierzesz jakie.
Co do cukru, to ja osobiście dałbym jak nie wcale, to przynajmniej odrobinę, ale naprawdę najmniej jak się tylko da. Kilo, dwa to już max. Aby grzybkom się inaczej pracowało.
Oczywiście będzie to miało wpływ na zawartość alko, którego będzie diametralnie mniej, niż jakbyś cukrem dokarmiał, ale uwierz mi warto.
Destylacja: pierwszy raz puszczasz wszystko jak leci do zera.
(ja osobiście za pierwszym razem odbieram trochę przedgonu, oraz przy spadku do 30...no 20% podstawiam inne naczynie. I ten towar już idzie kiedyś jak się uzbiera na kolumnę, ale tylko w celu odzysku alko.)
Drugi raz puszczasz wolniutko, tutaj już rygorystycznie odcinasz przedgon.
Przedgon odbierasz do małych buteleczek, ponieważ sam potem zdecydujesz co jest przedgonem, a co już dobrocią. następnie serce, które kapie, ale woltaż spada na początku znacznie i dochodzi do powiedzmy...60%.
I ta sześćdziesiątka kapie przez dłuższy czas. W momencie początku spadania procentów odbieram też serce ale już do innego naczynia i tutaj się porada kończy.
Teraz to nos, język i badanie ciągłe alko, oraz decyzja operatora kiedy zaczyna się pogon. Ile smaków i gustów tyle metod cięcia pogonów.
Tutaj masz pole do manewru, ponieważ odbierasz do mniejszych butelek, jak się destylat trochę ułoży i przewietrzy, sam zdecydujesz czy to dolać do reszty, czy zostawić i dolać do następnego puszczanego nastawu w pierwszym przebiegu.
W moim przypadku i przy mojej rygorystce, ilości serca są o wiele mniejsze, bo dzielę serce na 3. Przedserce, serduszko i poserce. Dla innych jest to zwyczajnie jedno i to samo. Taka moja wewnętrzna terminologia.
Ale ile operatorów, tyle smaków oraz własnych upodobań. Tu nie będę ani negował ani komentował doświadczeń, ani metod innych. Sam wypracujesz swoją metodę.
Ps: Uprzedzając posty kolegów z forum typu....rozrywek a nie mogłeś tak od razu???
Nie nie mogłem. Woda w wiadrze nawet nie była za zimna, a otrzeźwiła, orzeźwiła i jestem przekonany że pomogła. Bo takie miała za zadanie.
I Kraków się zbuduje i biesiadnicy będą wniebowzięci.
Pozdrawiam serdecznie Rozrywek.
Co do cukru, to ja osobiście dałbym jak nie wcale, to przynajmniej odrobinę, ale naprawdę najmniej jak się tylko da. Kilo, dwa to już max. Aby grzybkom się inaczej pracowało.
Oczywiście będzie to miało wpływ na zawartość alko, którego będzie diametralnie mniej, niż jakbyś cukrem dokarmiał, ale uwierz mi warto.
Destylacja: pierwszy raz puszczasz wszystko jak leci do zera.
(ja osobiście za pierwszym razem odbieram trochę przedgonu, oraz przy spadku do 30...no 20% podstawiam inne naczynie. I ten towar już idzie kiedyś jak się uzbiera na kolumnę, ale tylko w celu odzysku alko.)
Drugi raz puszczasz wolniutko, tutaj już rygorystycznie odcinasz przedgon.
Przedgon odbierasz do małych buteleczek, ponieważ sam potem zdecydujesz co jest przedgonem, a co już dobrocią. następnie serce, które kapie, ale woltaż spada na początku znacznie i dochodzi do powiedzmy...60%.
I ta sześćdziesiątka kapie przez dłuższy czas. W momencie początku spadania procentów odbieram też serce ale już do innego naczynia i tutaj się porada kończy.
Teraz to nos, język i badanie ciągłe alko, oraz decyzja operatora kiedy zaczyna się pogon. Ile smaków i gustów tyle metod cięcia pogonów.
Tutaj masz pole do manewru, ponieważ odbierasz do mniejszych butelek, jak się destylat trochę ułoży i przewietrzy, sam zdecydujesz czy to dolać do reszty, czy zostawić i dolać do następnego puszczanego nastawu w pierwszym przebiegu.
W moim przypadku i przy mojej rygorystce, ilości serca są o wiele mniejsze, bo dzielę serce na 3. Przedserce, serduszko i poserce. Dla innych jest to zwyczajnie jedno i to samo. Taka moja wewnętrzna terminologia.
Ale ile operatorów, tyle smaków oraz własnych upodobań. Tu nie będę ani negował ani komentował doświadczeń, ani metod innych. Sam wypracujesz swoją metodę.
Ps: Uprzedzając posty kolegów z forum typu....rozrywek a nie mogłeś tak od razu???
Nie nie mogłem. Woda w wiadrze nawet nie była za zimna, a otrzeźwiła, orzeźwiła i jestem przekonany że pomogła. Bo takie miała za zadanie.
I Kraków się zbuduje i biesiadnicy będą wniebowzięci.
Pozdrawiam serdecznie Rozrywek.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
-
- Posty: 2917
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
-
- Posty: 2369
- Rejestracja: wtorek, 9 paź 2012, 11:54
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Rum i ogólnie większość domowych trunków
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 5 razy
- Otrzymał podziękowanie: 210 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
Ja robiłem, śliwowicę na dzikich, i już chyba będę robić.
K.
Rozrywek zapomniałeś o mnierozrywek pisze: Każdy człek do fermentacji owoców doda drożdży, Wit nie.
Ja robiłem, śliwowicę na dzikich, i już chyba będę robić.
K.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 26 lis 2018, 22:32 przez Kamal, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 4941
- Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
- Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
- Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 561 razy
- Otrzymał podziękowanie: 848 razy
Re: Mój debiut - śliwowica
Odbierając do zera miałem na myśli zawartość alko.
W destylacji prostej kieruję się wyłącznie alkoholomierzem, zapachem i smakiem.
Temperatur właściwych ci nie podam ponieważ w takowe się nie bawię.
Postaram się ci naświetlić jak się to robi, oraz jak to robię ja, ale nie traktuj tego jako wyznacznik, ponieważ mój system jest niesamowicie czaso-energo oraz roboczo-żerny.
Generuje bardzo duże koszta oraz straty serca. Cóż już tak mam.
Pierwszy przebieg, mała Pardubicka:
Przy początku wrzenia, zmniejszam na chwilę grzanie destabilizując sprzęt aż płyn trochę ochłonie, następnie powolutku podkręcam aż zaczyna kropelkowo kapać.
Odbieram odrobinę przedgonu (normalnie się tego nie robi, dopiero w drugim biegu)
Powoli podkręcam grzanie i przechodzę do właściwego odbioru, zgodnie z podpisem w moim nicku ( normalnie to się puszcza dosyć szybko)
Reflux albo zerowy, albo odrobinę, dla lekkiego zwiększenia mocy ( normalnie to nie wiem jak chłopaki to gonią, każdy ma swój pomysł)
Jadę z surówką do 20% i to traktuję jako właściwy towar roboczy, następnie podkręcam reflux, aby to nie trwało wieki, podstawiam inne naczynie i dociągam od 20-do zera, albo prawie zera, te parę kropel alko mnie nie zbawi, i aby nie ślęczeć godzinę więcej dla jednej pięćdziesiątki.
Tutaj kieruję się organoleptyką. Jak bardzo mocno capi to zwyczajnie przerywam i reszta idzie w kibelek. Ta lepsza część pogonu pójdzie do następnego (pierwszego gonu) O tym potem.
Reasumując pierwszy gon: Wstępnie staram się uzyskać jak najczystszą surówkę, aby w drugim przebiegu było syfu mniej. ( normalnie puszcza się ostrzej pierwszy gon do zera, zostawiając na drugi przebieg prawdziwe rasowe dzielenie frakcji )
Przedmowa ( w środku postu ale co tam )
Pomimo powtarzalności działań, każdy owocowy nastaw jest inny.
Rodzaj owoców, gatunek, ilość zadanego cukru, rodzaj grzybków, warunki prowadzenia fermentacji, jakie dzikusy siedziały na owocach, wiele tego. Dopiero teraz możemy się przekonać jak bardzo usrany mamy nastaw, oraz ile niechcianych syfków w danym nastawie jest.
Gonitwa druga, Wielka Pardubicka, decydujące starcie:
W nawiązaniu do przedmowy przy nastawach cukrowych powtarzalność jest ogromna przy tych samych parametrach nastawów, to tutaj już nie wiemy co nas czeka. Rodzai śliwków jak mrówków.
Grzanie, rozgrzanie i zmniejszenie mocy, drobna stabilizacja płynu i delikatuśne podkręcanie mocy, reflux zero, stopień zasilania drugi. I jesteśmy na lodowisku, nie ma znaczenia czy w maluchu czy w Mesiu, kierowca jest tutaj elementem głównym oraz to jak ciężką ma nogę.
Odbieramy przedgon. Wszystko do malutkich buteleczek. Granica pomiędzy przedgonem, aromatami na których nam tak zależy, a sercem właściwym jest cieniutka jak głosik mojej ex, kiedy pieniędzy chciała..rozrywku pi pi pi daj dwie stówki na waciki.
( potrafiłem i prawie litra nawet jako przedgon odbierać bo mi kurde coś nie pasowało)
Przy zadowalających nas wynikach powoli podkręcamy grzanie do właściwej mocy roboczej i jedziemy. Ślizgamy się na lodowisku, bawimy szalejemy świat się kręci i jest bosko.
Moc (% znaczy) spada do pewnego poziomu i przy jego ustawieniu się na w miarę stabilnym poziomie, ciągniemy, serce, serduszko, serdunio
Czytamy książkę, robimy następny nastaw, myjemy butelki, uczymy się z forum, wszystko jedno co, serce sobie idzie.
O tempie odbioru nie napiszę, ponieważ jest to warunkowane i sprzętem i mocą grzania, którą zadaliśmy. U mnie się ślimaczy bo? bo mi się nie śpieszy
W początkach spadku z 60% na 59,58 zmiana naczynia, bez regulacji grzania i dalej odbieram serce, ale już inne. Butelki ponumerowane, potem łatwiej i szybciej oceniać która trafi do serca, a które pójdą jak towar wyśmienity, ale już nie Lux.
Teraz mamy ogrom pracy, spławik, nos, język i tak w kółko. Aż do początku odbioru pogonów.
Tempo odbioru spada i to mocno, ale jako człeki cierpliwe nie kręcimy grzaniem aby niechciane frakcje nam się nie podrywały.
Przechodzimy do odbioru pogonów, też oczywiście do osobnych mniejszych naczyń.
I jak przy pierwszej gonitwie:
W momencie kiedy już zaczyna zalatywać jak Jamajczykowi spod bereta, kończymy serce, możemy podkręcić grzanie i uruchomić reflux, aby oczywiście nie ślęczeć cały weekend w piwnicy.
Jak już zaczyna dawać jak w Chińskim przedszkolu, albo starej Niemrze spod pachy odbieramy pogon 2 który będzie traktowany inaczej.
A jak już pogon jest tak "czysty" jak ręce i sumienie typowego Pisiorowego polityka , to zwyczajnie kończę waści i wstydu oszczędzam bo aż tak zanieczyszczonego urobku potem przerabiał na siłę nie będę.
Jak Pisior który bezdomnemu rzucił zeta w czapkę a nakradł miliony. Jednym dobrym uczynkiem gówna z rąk i tak nie zmyjesz. Syf to syf.
Obiecałem chwilę poświęcić pogonom, zatem:
Lepsza wartościowsza w alko i uboższa w fuzle część idzie do następnego ( pierwszej gonitwy) jako wzmacniacz nastawu, np: cukrówki.
Gorsza część pogonów zbierana z różnych wcześniejszych Pardubickich pójdzie do osobnego przerobu w dwóch przebiegach na pełnym refluxie z przeznaczeniem na spiryt.
Reszta w kanał.
Tutaj podchodzę do tego z typową Rozrywkową filozofią (porypaną jak zawsze) mianowicie:
Oczyszczając brudną wodę nie dolewam jeszcze najgorszych ścieków, wychodząc z założenie że oczyszczalnia i tak to za nas załatwi. Nie. Tak to nie działa.
Plamę na spodniach piorę, ale upierdzielone farbą, smarem, jakimś klejem...wywalam.
Cóż z tego że na siłę z wierzchu syf usunę, spodnie będą mimo że czyste, to i tak będą finalnie brudne, tylko do garażu, na działkę, ale już nie do kościoła. Kościoła, fuj, alem porównanie walnął, niech mnie Brrrr
Podsumowując: Nawet przy prawie całkowitym odzysku alko, to ilość prawdziwego serca, w porównaniu do dokonań kolegów, jest naprawdę o wiele mniejsza.
Tak pitolę się z tym, ale cóż, nie jest to namiastką legendarnego już systemu 2,5 raza, ale w genezie i w ogólnym założeniu w pewnym sensie jest moim własnym systemem, który zwyczajnie jest podobny, a przynajmniej cel który został wyznaczony.
Serce odstawiamy w ciemny kąt na długie miesiące, bądź lata, ale......flaszkę ze sobą do barku bierzemy (albo dwie) .
W naszej nieposkromionej ciekawości będziemy mieli łatwość powąchania, spróbowania na języczek tego co stoi w piwnicy, i cośmy nabroili, bez potrzeby i niedogodności otwierania balona, beczki itp.
Pozostaje mi życzyć smacznego, tłusty pyszny aromatyczny bigosik, należy czymś równie zacnym i aromatycznym porządnie popić A jak
W destylacji prostej kieruję się wyłącznie alkoholomierzem, zapachem i smakiem.
Temperatur właściwych ci nie podam ponieważ w takowe się nie bawię.
Postaram się ci naświetlić jak się to robi, oraz jak to robię ja, ale nie traktuj tego jako wyznacznik, ponieważ mój system jest niesamowicie czaso-energo oraz roboczo-żerny.
Generuje bardzo duże koszta oraz straty serca. Cóż już tak mam.
Pierwszy przebieg, mała Pardubicka:
Przy początku wrzenia, zmniejszam na chwilę grzanie destabilizując sprzęt aż płyn trochę ochłonie, następnie powolutku podkręcam aż zaczyna kropelkowo kapać.
Odbieram odrobinę przedgonu (normalnie się tego nie robi, dopiero w drugim biegu)
Powoli podkręcam grzanie i przechodzę do właściwego odbioru, zgodnie z podpisem w moim nicku ( normalnie to się puszcza dosyć szybko)
Reflux albo zerowy, albo odrobinę, dla lekkiego zwiększenia mocy ( normalnie to nie wiem jak chłopaki to gonią, każdy ma swój pomysł)
Jadę z surówką do 20% i to traktuję jako właściwy towar roboczy, następnie podkręcam reflux, aby to nie trwało wieki, podstawiam inne naczynie i dociągam od 20-do zera, albo prawie zera, te parę kropel alko mnie nie zbawi, i aby nie ślęczeć godzinę więcej dla jednej pięćdziesiątki.
Tutaj kieruję się organoleptyką. Jak bardzo mocno capi to zwyczajnie przerywam i reszta idzie w kibelek. Ta lepsza część pogonu pójdzie do następnego (pierwszego gonu) O tym potem.
Reasumując pierwszy gon: Wstępnie staram się uzyskać jak najczystszą surówkę, aby w drugim przebiegu było syfu mniej. ( normalnie puszcza się ostrzej pierwszy gon do zera, zostawiając na drugi przebieg prawdziwe rasowe dzielenie frakcji )
Przedmowa ( w środku postu ale co tam )
Pomimo powtarzalności działań, każdy owocowy nastaw jest inny.
Rodzaj owoców, gatunek, ilość zadanego cukru, rodzaj grzybków, warunki prowadzenia fermentacji, jakie dzikusy siedziały na owocach, wiele tego. Dopiero teraz możemy się przekonać jak bardzo usrany mamy nastaw, oraz ile niechcianych syfków w danym nastawie jest.
Gonitwa druga, Wielka Pardubicka, decydujące starcie:
W nawiązaniu do przedmowy przy nastawach cukrowych powtarzalność jest ogromna przy tych samych parametrach nastawów, to tutaj już nie wiemy co nas czeka. Rodzai śliwków jak mrówków.
Grzanie, rozgrzanie i zmniejszenie mocy, drobna stabilizacja płynu i delikatuśne podkręcanie mocy, reflux zero, stopień zasilania drugi. I jesteśmy na lodowisku, nie ma znaczenia czy w maluchu czy w Mesiu, kierowca jest tutaj elementem głównym oraz to jak ciężką ma nogę.
Odbieramy przedgon. Wszystko do malutkich buteleczek. Granica pomiędzy przedgonem, aromatami na których nam tak zależy, a sercem właściwym jest cieniutka jak głosik mojej ex, kiedy pieniędzy chciała..rozrywku pi pi pi daj dwie stówki na waciki.
( potrafiłem i prawie litra nawet jako przedgon odbierać bo mi kurde coś nie pasowało)
Przy zadowalających nas wynikach powoli podkręcamy grzanie do właściwej mocy roboczej i jedziemy. Ślizgamy się na lodowisku, bawimy szalejemy świat się kręci i jest bosko.
Moc (% znaczy) spada do pewnego poziomu i przy jego ustawieniu się na w miarę stabilnym poziomie, ciągniemy, serce, serduszko, serdunio
Czytamy książkę, robimy następny nastaw, myjemy butelki, uczymy się z forum, wszystko jedno co, serce sobie idzie.
O tempie odbioru nie napiszę, ponieważ jest to warunkowane i sprzętem i mocą grzania, którą zadaliśmy. U mnie się ślimaczy bo? bo mi się nie śpieszy
W początkach spadku z 60% na 59,58 zmiana naczynia, bez regulacji grzania i dalej odbieram serce, ale już inne. Butelki ponumerowane, potem łatwiej i szybciej oceniać która trafi do serca, a które pójdą jak towar wyśmienity, ale już nie Lux.
Teraz mamy ogrom pracy, spławik, nos, język i tak w kółko. Aż do początku odbioru pogonów.
Tempo odbioru spada i to mocno, ale jako człeki cierpliwe nie kręcimy grzaniem aby niechciane frakcje nam się nie podrywały.
Przechodzimy do odbioru pogonów, też oczywiście do osobnych mniejszych naczyń.
I jak przy pierwszej gonitwie:
W momencie kiedy już zaczyna zalatywać jak Jamajczykowi spod bereta, kończymy serce, możemy podkręcić grzanie i uruchomić reflux, aby oczywiście nie ślęczeć cały weekend w piwnicy.
Jak już zaczyna dawać jak w Chińskim przedszkolu, albo starej Niemrze spod pachy odbieramy pogon 2 który będzie traktowany inaczej.
A jak już pogon jest tak "czysty" jak ręce i sumienie typowego Pisiorowego polityka , to zwyczajnie kończę waści i wstydu oszczędzam bo aż tak zanieczyszczonego urobku potem przerabiał na siłę nie będę.
Jak Pisior który bezdomnemu rzucił zeta w czapkę a nakradł miliony. Jednym dobrym uczynkiem gówna z rąk i tak nie zmyjesz. Syf to syf.
Obiecałem chwilę poświęcić pogonom, zatem:
Lepsza wartościowsza w alko i uboższa w fuzle część idzie do następnego ( pierwszej gonitwy) jako wzmacniacz nastawu, np: cukrówki.
Gorsza część pogonów zbierana z różnych wcześniejszych Pardubickich pójdzie do osobnego przerobu w dwóch przebiegach na pełnym refluxie z przeznaczeniem na spiryt.
Reszta w kanał.
Tutaj podchodzę do tego z typową Rozrywkową filozofią (porypaną jak zawsze) mianowicie:
Oczyszczając brudną wodę nie dolewam jeszcze najgorszych ścieków, wychodząc z założenie że oczyszczalnia i tak to za nas załatwi. Nie. Tak to nie działa.
Plamę na spodniach piorę, ale upierdzielone farbą, smarem, jakimś klejem...wywalam.
Cóż z tego że na siłę z wierzchu syf usunę, spodnie będą mimo że czyste, to i tak będą finalnie brudne, tylko do garażu, na działkę, ale już nie do kościoła. Kościoła, fuj, alem porównanie walnął, niech mnie Brrrr
Podsumowując: Nawet przy prawie całkowitym odzysku alko, to ilość prawdziwego serca, w porównaniu do dokonań kolegów, jest naprawdę o wiele mniejsza.
Tak pitolę się z tym, ale cóż, nie jest to namiastką legendarnego już systemu 2,5 raza, ale w genezie i w ogólnym założeniu w pewnym sensie jest moim własnym systemem, który zwyczajnie jest podobny, a przynajmniej cel który został wyznaczony.
Serce odstawiamy w ciemny kąt na długie miesiące, bądź lata, ale......flaszkę ze sobą do barku bierzemy (albo dwie) .
W naszej nieposkromionej ciekawości będziemy mieli łatwość powąchania, spróbowania na języczek tego co stoi w piwnicy, i cośmy nabroili, bez potrzeby i niedogodności otwierania balona, beczki itp.
Pozostaje mi życzyć smacznego, tłusty pyszny aromatyczny bigosik, należy czymś równie zacnym i aromatycznym porządnie popić A jak
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............