rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Tu możecie pisać posty, które mają wymiar bardziej filozoficzny niż teoretyczny na temat alkoholu wytwarzanego w domu...
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawacz
250
Posty: 299
Rejestracja: sobota, 25 paź 2014, 19:02
Ulubiony Alkohol: coś co sam wyprodukuję
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: północna zachodnia Polska
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 68 razy

Post autor: spawacz »

Po co mi to :cry2: . Czytam Was szanowni koledzy chyba z rok ,albo i dłużej. Co sesja nocna na forum to nowe widzi mi się mojego dość świeżego hobby. Może się mylę, ale każdy kto zaczyna przygodę z tym co jest tu opisane szerzej niż nie jedna encyklopedia, dostaje przysłowiowego pierdolca. "Postownicy" hurtownicy co mają 500 + postów ( :respect: wam za to) jako idole dla początkujących, jak otwarta księga służą wiedzą i pomocą. Odnoszę wrażenie iż kierują ku tworzeniu aparatu idealnego i spirytusu absolutnego. Tylko od nas początkujących zależy co z ich pomocą i wiedzą zrobimy. A co z tymi którzy cenią sobie bimber, swoją wypoconą smakową bimbro-wódkę zrobioną na babci starych wekach lub na tym co znajdą w dzikich sadach. Sam zrobiłem sobie aparat do destylacji, nie wiedziałem nawet co zbudowałem. Uświadomiono mnie co poczyniłem, byłem dumny z tego kawałka stali KO i z tego co z niego poleciało. Każdy kolejny przeczytany post skłaniał mnie do stworzenia czegoś lepszego zgodnego z ogólnymi zasadami hobby tego typu. Wpadłem w sidła dążenia do absolutu na aparacie idealnym. Z każdą przebudowa z każdą destylacją zbliżam się do... no właśnie do czego. Odnoszę wrażenie że się pogubiłem. Zatraciłem się, za wysoko podniosłem sobie poprzeczkę. Śliwowica już nie jest taka sama jak za pierwszym razem. Pierwszą śliwka kapiąca z pierwszej aparatury nikła w oczach które robiły się coraz cięższe od ciągłego podbierania na tak zwaną ocenę organoleptyczną. Końcówki gotowana nie pamiętam za dobrze, ale moja kochana żona pamięta jak musiała mnie transportować do miejsca spoczynku. Radość dnia następnego nie zakłóciło nawet długo utrzymujące się uczucie bycia pod wpływem alkoholu wytworzonego własnoręcznie, mocno śliwkowego posmaku w ustach po każdym beknięciu które utwierdzało mnie w przekonaniu że będę żył, przecież w końcu nawet nie odebrałem przedgonów, nie wiedziałem co to :mrgreen:. Każde kolejny zacier owocowy, też nie wiedziałem że nazywa się to nastaw, przynosił kolejne zaburzenia w postrzeganiu rzeczywistości, już nie tylko mojej ale i towarzyszy destylacyjnych. Eksperymentom nie było końca... Z moim pot still-em objechałem powiat w którym mieszkam, odwiedzając imprezki plenerowe u znajomych. W pracy mój zespój testowy również był niezastąpiony. Zawsze gotowy do testu destylatów nastawów eksperymentalnych. Uwielbiałem jak snuja się po spożyciu w pomieszczeniu warsztatowym robiąc wszystko tylko by nie pracować :evil: . Twierdząc że bardzo im smakuje, że bimber jest przedni utrzymywali mnie w przekonaniu że czas iść krok dalej. Poszedłem krok dalej robiąc zaciery zacierając co się da zatrzeć. 2/3 porażek 1/3 krążyła gdzieś koło bimbru ale nie zbliżała się do tego czym można było by uraczyć świtę spragnionych nowych wrażeń. Myślę sobie to już pora na ewolucję aparatu skoro efekty nie są nawet mizerne. Post za postem, schemat budowy za schematem co zbudować, czy w ogóle będę to w stanie obsługiwać. Miliardy pytań, 3 miliardy odpowiedzi. Pogubiłem się. Pierwsze miesiące bimbrowniczego hobby były nadzwyczajne, kolejne... Cóż szału nie było, ale za to ostatnie to już totalny kibel, w przenośni i dosłownie :womit: . Im więcej kombinuję eksperymentuję tym gorsze wyniki wychodzą z pod mojej ręki. Ostanie 80 litrów zacieru z kukurydzy, destylowane trzykrotnie dębione, postarzane różnymi rodzajami podpieczonych drewien drzew owocowych,w tym tegoroczna śliwowica, stoją i czekają na swój czas. Tydzień po tygodniu mieszam, wącham i smakuję. Różne kombinacje drewna pieczonego nie zbliżają się nawet zamierzonego efektu końcowego jaki sobie założyłem. Śliwowica postarzona drewnem śliwkowym pieczonym i dębem stoi i irytuje mnie strasznie wywołując wspomnienia z okresu kiedy nie dążyłem do tego by mieć porządną aparaturę z której miało polecieć coś co ma cię tylko smacznie sponiewierać :pije: Podsumowując tego posta, zanim przystąpi się do spędzania nocek czytając te forum, trzeba się zastanowić na czym naprawdę nam zależy, by jak ja nie pogubić się w tym gąszczu jakże przydatnych informacji. A wam drodzy" forumowicze 500+" życzę cierpliwości a nam wszystkim by nam dobrze kapało.
.....tymczasem w blaszaku :?
promocja

Saccharomyces
Re: rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Post autor: Saccharomyces »

Coś w tym jest :)

Zbynek80
750
Posty: 779
Rejestracja: środa, 26 gru 2012, 03:09
Podziękował: 19 razy
Otrzymał podziękowanie: 62 razy
Re: rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Post autor: Zbynek80 »

Co to jest 500+ to jakiś post od czasu do czasu, jak ktoś ma 3000+ to już coś na pisał i pewnie jakieś doświadczenie ma.
A znam fora gdzie ludzie mają po kilkaSetTYSIĘCY postów

golec269
450
Posty: 492
Rejestracja: niedziela, 4 maja 2014, 08:37
Podziękował: 89 razy
Otrzymał podziękowanie: 56 razy
Re: rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Post autor: golec269 »

Zawsze z łezką w oku wspominam początki przygody jak Ty .
Apetyt rośnie w miarę jedzenia dlatego szukasz mimo,że kolegom smakuje.
A może czas zrobi swoje i za dwa lata trunki mile Cię zaskoczą?
Awatar użytkownika

seneka
700
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 sie 2014, 14:47
Podziękował: 100 razy
Otrzymał podziękowanie: 69 razy
Re: rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Post autor: seneka »

Bo to jest właśnie HOBBY. Eksperymenty i poszukiwanie są w nie wpisane . Świat alkoholi jest tak bogaty że właściwie każda zabawa aparatem to zgoła nowy trunek. Ja sam osobiście lubię poszukiwać a i pewnie jak wielu z nas mam na swoim koncie też porażki. Mnie one nie zniechęcają staram się zawsze wyciągać z nich wnioski. Wielu z nas chce zrobić trunek idealny i pewnie nigdy to się nie uda ale sama droga do tego jest fascynujaca. Gdybym miał robić to tylko dla procentów to już dawno bym to rzucił w cholerę bo sprzęt drogi, czas zajmuj , łatwiej by było do nocnego po wyborową skoczyć. :D
ZAISTE WÓDKA POTĘŻNA JEST...ALE BIMBER WIĘKSZĄ MOCĄ WŁADA

euphorbia1
100
Posty: 146
Rejestracja: środa, 24 wrz 2014, 10:19
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: wszystkie oprócz metanolu
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: wielkopolska
Podziękował: 16 razy
Otrzymał podziękowanie: 19 razy
Re: rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Post autor: euphorbia1 »

Przy naszych eksperymentach to zaczynam podejrzewać, że niedługo któryś z nas odkryje kamień filozoficzny
In vino feritas

robert0223
20
Posty: 23
Rejestracja: sobota, 10 wrz 2016, 03:01
Podziękował: 2 razy
Re: rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Post autor: robert0223 »

Zgadzam się z autorem ! Gdy zaczełem robić swój sprzęt satysfakcja była wielka... Godziny spędzone w garażu, weekend za weekendem ciagłe wyprawy do sklepu i czytanie forum. Gdy już wszystko złożyłem do kupy to mowię a na co mi to ??? Jak chce wódeczke to mogę iść do sklepu... Jak chcę nalewke zrobić to mogę zrobić na kupnym spirycie.... Ale to zawsze jakieś zajęcie... Lepsze to niż gapienie się w TV. Moim planem to jest za każdym razem jak zrobię jakiś trunek to odkładać buteleczkę I zbierać.... Mam swój pierwszy nastaw wstawiony, czekam aż wypracuje I w sumie nie mogę się doczekać aż puszczę na rure...
Osobiście pracuję w fabryce farmaceutycznej, gdzie produkcja leków jest niczym innym jak fermentacją I oddzieleniem "dobrej I złej" bakteri. Proces ten jest o tyle latwy ze wszystko jest kontrolowane, temperatura, ph, itd itd process jest określony ile I czego dodać... A w naszym hobby problem jest taki że maszyny robimy sami, każdy z nas ma różna wode w kranie I wiele innych czynników które mają znaczenie w naszym hobby gdzie za każdym razem jest inaczej, inny smak itd.

Nie ma co się zniecheć ! :punk: :punk:

Pozdro
online
Awatar użytkownika

zielonka
950
Posty: 963
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 84 razy
Otrzymał podziękowanie: 248 razy
Re: rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Post autor: zielonka »

Kamień ów miał zamieniać ołów w złoto a nie masz złota ponad owoc. A to co my z nim czynimy i z nami on czyni potem to już magia czysta.
Nie ustawajmy więc w doskonaleniu ale cieszmy się też tym co już osiągamy. Ja od siebie sprzed roku różnię się znacznie ale z obu nas jestem zadowolony.
Mam bardziej obawę że ustanę w doskonaleniu i popadnę w samozadowolenie. Dzięki forum wiem że daleko mi jeszcze do szczytu.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię

jpiwek
300
Posty: 310
Rejestracja: środa, 19 mar 2014, 12:43
Podziękował: 7 razy
Otrzymał podziękowanie: 48 razy
Re: rozgoryczenie świeżaka w bimbrowniczym świecie

Post autor: jpiwek »

Daj destylatom odpocząć przynajmniej kilka miesięcy. To co źle pachnie od razu, za rok albo dwa może bardzo Cię zaskoczć.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bimbrownia”