Zainteresowania

Dowolne tematy i off-topowe rozmowy. Piszcie tu to na co tylko macie ochotę, luźnie gadki i tak dalej, możecie się powyżywać. :)
Regulamin forum
W tym dziale można rozmawiać na luzie o wielu tematach.

Obowiązuje zakaz poruszania tematów POLITYCZNYCH. Tematy takie będą kasowane lub moderowane.
Awatar użytkownika

Autor tematu
szczub
150
Posty: 173
Rejestracja: środa, 24 wrz 2008, 23:48
Ulubiony Alkohol: piwo
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Otrzymał podziękowanie: 6 razy

Post autor: szczub »

Człowiek nie samym bimbrem żyje. Chciał bym spytać jakie macie zainteresowania?
"Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach. "
Awatar użytkownika

Juliusz
1050
Posty: 1066
Rejestracja: środa, 10 wrz 2008, 16:28
Krótko o sobie: Amator alkoholniarz, ciekawy.
Ulubiony Alkohol: Whiskey.
Status Alkoholowy: Drinker
Lokalizacja: Australia
Podziękował: 82 razy
Otrzymał podziękowanie: 128 razy
Re: Zainteresowania

Post autor: Juliusz »

No masz rację, dzielmy się zainteresowaniami! A więc moim drugim zainteresowaniem jest hmm.... bimber. :lol:

Do rzeczy. Od niepamiętnych czasów fascynują mnie zegary i zegarki. Pierwszy zegarek rozebrałem mając chyba 4-5 lat. O dziwo tata zaniósł pozbierane części do zegarmistrza i on go złożył (brakowało jednego czy dwóch maleńkich wkrętów bo zgubiłem).

W czasach gdy jeszcze można było dostać jakieś wynagrodzenie naprawiając czy czyszcząc zegary i zegarki (30 lat temu) trochę się nimi zajmowałem. Teraz zostały tylko naprawy gratis dla bliskich znajomych...

Lubię pracę w srebrze, kości (wołowa odpowiednio spreparowana) i skórze. Jeszcze niedawno pracowałem trochę przy naprawie i odnawianiu mebli antycznych ale jest problem bo do większości potrzebne są maszyny a te są paskudnie drogie. Nie jestem już zaskoczony gdy patrzę na ceny oryginalnych antyków - zdolności, rzemiosło i praca włożona przez stolarza nie może być porównana z dzisiejszą produkcją, nawet najwyższej jakości mebli.

Wiele lat temu postanowiłem nauczyć się strojenia fortepianu (pianina). Zacząłem szukać, czytać i o ile teraz dostroję swoje pianino to nie odważę się zabrać za instrument nie mój. Strojenie fortepianu (koncerty,występy) to raczej skomplikowany proces. Zawodowy stroiciel to osoba ze stopniem naukowym po min. 4 latach studiowania i wielu latach praktyki. Jest tu ogrom teorii.

Obserwowanie natury zawsze dostarcza mi wyjątkowych wrażeń. Szczególnie tej części małej natury: mrówki, jaszczurki... Na codzień większość z nas nie ma czasu na przyglądanie się temu co nas otacza a kryje się tam ogrom zjawisk i zachowań nie mieszczących się w głowie. Daj sobie dość czasu na obserwacje a odkryjesz inny tajemny świat a Twoje życie zmieni się zasadniczo na lepsze.

J
Moją pasją są suwaki logarytmiczne jednostronne
Awatar użytkownika

Kucyk
1700
Posty: 1704
Rejestracja: wtorek, 7 paź 2008, 15:51
Krótko o sobie: Staram się odbierać świat z lekkim przymrużeniem oka ;)
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Otrzymał podziękowanie: 157 razy
Re: Zainteresowania

Post autor: Kucyk »

W życiu swoim, oprócz kilku zainteresowań, mam dwie główne pasje. Właściwie powinienem powiedzieć miałem, gdyż teraz jedna zdecydowanie przyćmiewa tą drugą.
Zacznę od tej drugiej, którą zaszczepił we mnie mój, nieżyjący już, Ojciec.
To pasja do kontaktu z naturą poprzez wędkarstwo. Ojciec zawsze traktował wędkarstwo jako sposób relaksu, wyciszenia, chwilę do zadumy, nigdy zaś jako „mięsiarstwo” czyli „wyrwać tyle ryb z wody, obojętnie jaką metodą, ile tylko się da”. Dlatego jeśli wybierał się gdzieś na ryby, to musiało być to miejsce piękne, odludne, gdzieś nad czystą wodą. Złowienie ryby nie było dla Niego najważniejsze. Pomimo, że mieszkając w Warszawie, do Wisły mieliśmy 15 minut spaceru, nigdy nie łowiliśmy tam, bo jak można odnaleźć spokój siedząc na betonowym nabrzeżu w zgiełku samochodów i smrodzie rzeki, która z Królowej Polskich Rzek przekształcona została w kanał ściekowy? Jeździliśmy nad Pilicę, Bug. Znaliśmy Kanał Augustowski, jezioro Kalwa, rzeki w okolicach Łeby, ale najbardziej kochaliśmy okoliczne wody niedaleko miejscowości Człopa w Wielkopolsce. Wybieraliśmy się co roku razem w okolice Wałcza aby w nieskazitelnej przyrodzie dorzecza Drawy, w krystalicznie czystych rzeczkach i głębokich jeziorach rynnowych łowić rybę białą i drapieżną. Na rzece Płocicznej łowiłem piękne pstrągi i trocie, Ojciec polował na jeziorze Ostrowieckim na szczupaki. To były niezapomniane chwile. Ten wędkarski raj trwał do 1991 roku, kiedy na tych terenach utworzono Drawieński Park Narodowi i rezerwat. Zakazano wędkowania i nawet przebywania poza wyznaczonymi miejscami. Odwiedziliśmy te zakątki jeszcze w 97 i 98 roku. Później nie było już tam po co jechać... Z upływem czasu ubywało dziewiczych miejsc w których można było całymi godzinami siedzieć nad wodą, odszedł mój Ojciec - jedyny, wierny kompan wędkarskich przygód, moja pasja dziś już ogranicza się do okazyjnego łowienia w niedalekim Zalewie przy Górkach Szymona, czy podczas wyjazdów, choćby nad morze...
Wieczorny_połów.jpg
Drugą pasją jest kolej. Od dziecka fascynowała mnie. Lecz nie ta superszybka, nowoczesna. Już jako dziecko byłem zakochany w parowozach. Te maszyny mające wewnątrz żywy ogień, buchające parą i dymem zawsze robiły na mnie kolosalne wrażenie. Jadąc na wczasy do Zakopanego tkwiłem przy oknie w wagonie w nadziei, że zobaczę jakiegoś „smoka”. Gdy go w końcu ujrzałem i przemknął przez kilka sekund za oknem pociągu w którym jechałem (parowozy w latach 80 były jeszcze dość powszechnie spotykane na sieci PKP), następowała chwila ekstazy, ale już za moment nie mogłem się doczekać następnej stacji, bo na niej znów może uda się dostrzec się kolejną lokomotywę parową. Jadąc do mojej rodziny do Łodzi przejeżdżałem przez Skierniewice, gdzie z okien pociągu podziwiałem praktycznie ostatnią, w centrum Polski, klasyczną parowozownię z obrotnicą i halą wachlarzową pełną dymiących lokomotyw. Do Skierniewic, aż do zakończenia eksploatacji parowozów na PKP tj. roku 1992, przyjeżdżały na naprawy maszyny z całej Centralnej Dyrekcji PKP - z Ełku, Małaszewicz, Sierpca. Był to dla mnie niecodzienny widok kilku, czasem kilkunastu parowozów na terenie lokomotywowni. Część pod parą, część w naprawie, część, niestety, oczekująca na swój koniec w hucie...
Mając chyba 12 lat, zacząłem się interesować budową parowozów. Pomagało mi w tym popularno-naukowe pismo dla młodzieży „Młody Technik” (ktoś to pismo jeszcze pamięta???). Z niego zdobywałem pierwsze techniczne wiadomości. Do dziś zachowałem zeszyt, w który wklejałem wycięte artykuły o parowozach. W roku 1988 po raz pierwszy odwiedziłem, mieszczące się na terenie dworca Warszawa Główna, Muzeum Kolejnictwa – ekspozycję starych parowozów. Jak się później przekonałem, nie tylko nieczynne „pomniki” tam się znajdowały... W tymże roku po raz pierwszy widziałem z bliska, nie przez okno pociągu, prawdziwy, czynny parowóz. W owym czasie magazyny i hala, nieistniejącego już, dworca Warszawa Główna nie posiadały własnej kotłowni i były ogrzewane przez parowozy które dostarczały parę do instalacji ogrzewania w każdym „sezonie grzewczym”, czyli od 15 października do 15 kwietnia każdego roku. Po raz pierwszy byłem wtedy w kabinie i widziałem wielkie, rozgrzane palenisko. Potem często zjawiałem się na stacji aby asystować w obsłudze takiej lokomotywy. Z biegiem czasu zyskałem sobie uznanie maszynistów, gdyż, jako kilkunastoletni chłopak, chłonąłem tajną wiedzę parowozową. Pamiętam do dziś, że w ciepłe, marcowe popołudnie 1990 roku. po raz pierwszy starszy już maszynista, którego nazwiska niestety nie pamiętam, pozwolił mi samemu poprowadzić parowóz. Aby sprawić mi przyjemność odłączył przewody którymi pobierano parę i powiedział abym jechał. Był to zaledwie przejazd 50m tam i z powrotem po stacji ale, dla piętnastoletniego chłopaka, „poprowadzenie” ważącej 100 ton lokomotywy, było to czymś nieopisanym... Ten parowozowy raj skończył się wiosną 1992 roku (Tak, tak! W 1992 roku, w centrum stolicy Polski można jeszcze było spotkać czynny parowóz!). Dokładnie 1 kwietnia po raz ostatni obsługiwałem parowóz normalnotorowy Ty2-775. Pojechaliśmy wówczas w jego „ostatni rejs” do macierzystej lokomotywowni Małaszewicze niedaleko Terespola. Przez wiele lat późniejszych tematyką kolejową zajmowałem się tylko teoretycznie i życie kierowało mną w całkiem inną stronę, aż do 1998 roku, kiedy to znów zacząłem jeździć na parowozie. Był to jednak mały parowóz wąskotorowy, taki czajnik na kółkach, ale jednak parowóz... A i ta kolej, już nie była prawdziwą koleją - wożącą ludzi i towary. Był to raczej „sprzęt rozrywkowy” – kolej turystyczna - służąca rozrywce. Dwa lata później związałem się z tą koleją zawodowo, co trwa do dziś. Połączyłem w swoim życiu dwie rzeczy: pasję z życiem zawodowym. Cóż, wygodny jestem, ale to chyba nie ujma, gdyż, jak powiedział Konfucjusz:

Rób to, co lubisz, a nigdy w życiu nie będziesz musiał pracować.

Do dziś jednak mam przed oczami tą prawdziwą kolej z wielkimi parowozami które, jeszcze niedawno, nie były niczym nadzwyczajnym. Ot, po prostu, pełniły zwyczajną służbę, jak każda inna lokomotywa. Myślę, że zrozumieć moją pasję pomogą słowa Krzysztofa Wiśniewskiego, wielkiego miłośnika starej, dobrej kolei, którą i ja miałem okazję poznać:

Kwiecień 1988 roku. Pociąg elektryczny z Warszawy wjeżdża na stację w Nasielsku. Jest jeszcze noc. Po drugiej stronie peronu stoi wehikuł czasu. Syk pary, natrętny warkot generatora prądu, miarowy takt pracującej sprężarki. Charakterystyczny gorący zapach oliwy i spalonego węgla. W powietrze strzelają snopy iskier i buchają kłęby dymu. Nikłe światło peronowych latarni wydobywa z ciemności połysk smarów i ropy, którymi pokryta jest cała maszyna. Jakby z innego świata. Czarna, ogromna, gorąca, z żółto świecącymi lampami, wyglądającymi jak ślepia jakiegoś potwora: parowóz... Maszyna Ol49-107 podczepiona do składu „piętrusów” powiezie nas w podróż do innego świata. Świata w którym królują podobna do niej naoliwionwe smoki. Ten świat to Sierpc, niewielki węzeł lokalnych linii w środku Polski, gdzie czas stanął w miejscu, a epoka pary trwa w najlepsze, jak gdyby nigdy nic...

Janusz
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika

Juliusz
1050
Posty: 1066
Rejestracja: środa, 10 wrz 2008, 16:28
Krótko o sobie: Amator alkoholniarz, ciekawy.
Ulubiony Alkohol: Whiskey.
Status Alkoholowy: Drinker
Lokalizacja: Australia
Podziękował: 82 razy
Otrzymał podziękowanie: 128 razy
Re: Zainteresowania

Post autor: Juliusz »

Teraz, w tym momencie, w tej chwili i tu zainteresowany jestem bardzo konstrukcją bramy i furtki. Mam 3600mm wjazd, robię 1000mm furtę i 2600mm bramę. Spawam je in situ, z prostokątnej rury stalowej 50mm na 25mm 2mm ścianka, bo nie mam dość wielkiej płaskiej powierzchni aby je pospawać płasko. Furta już wisi, jest dość sztywna.

Dziękuję za uwagę. :poklon;

Julek
Moją pasją są suwaki logarytmiczne jednostronne
Awatar użytkownika

Autor tematu
szczub
150
Posty: 173
Rejestracja: środa, 24 wrz 2008, 23:48
Ulubiony Alkohol: piwo
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Otrzymał podziękowanie: 6 razy
Re: Zainteresowania

Post autor: szczub »

Doskonale cię rozumiem. Chyba każdy chociaż raz w życiu konstruował bramę i furtkę ;). Twoje zadanie jest natomiast inne: trudniejsze. Spawanie in situ to wyższa szkoła jazdy :lol:


Szczerze życzę powodzenia.
"Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach. "

marer
200
Posty: 210
Rejestracja: sobota, 15 lis 2008, 21:18
Krótko o sobie: Ja nie wielbłąd , napić się muszę :)
Ulubiony Alkohol: whisky , winiak , koniak , brendy
Otrzymał podziękowanie: 7 razy
Re: Zainteresowania

Post autor: marer »

Witaj Juliusz
Ja też ostatnio męczyłem się z ogrodzeniem , tylko że nie z spawaniem tylko automatyką .
A zabawę miałem bardziej utrudnioną bo robiłem wszystko w własnym zakresie zarówno siłowniki jak i sterowanie.
Ale takie wyjście najbardziej cieszy bo zrobione samodzielnie :)
Pozdrawiam Marer.
Awatar użytkownika

Masta
10
Posty: 17
Rejestracja: środa, 5 lis 2008, 21:12
Re: Zainteresowania

Post autor: Masta »

Hej!
To ja opowiem coś o sobie!

Lubie robić dość dużo rzeczy.
Widziałem że Kucyk interesuje się rybactwem. Hmm! Za młodych lat też dużo czasu spędziłem na rybkach (mam pole nad jeziorkiem i własny pomost).
Wieś, spokój pełny relax, do tej pory lubię się wybrać na rybki.
Mam wielki szacunek do tej "dyscypliny"! Jestem pewny że z rybactwa nie zrezygnuję do końca życia. Nie ma to jak usiąść na pomoście przy piwku z kijem w ręku...

Gram też na gitarze od czasu do czasu. Beatbox też nie jest mi obcy.
Uprawiałem sztuki walki przez 7 lat. Jeździłem na desce (skateboardowej) przez około 2 lata.

To tak ode mnie :ok:

Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony środa, 10 gru 2008, 00:36 przez Masta, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika

Juliusz
1050
Posty: 1066
Rejestracja: środa, 10 wrz 2008, 16:28
Krótko o sobie: Amator alkoholniarz, ciekawy.
Ulubiony Alkohol: Whiskey.
Status Alkoholowy: Drinker
Lokalizacja: Australia
Podziękował: 82 razy
Otrzymał podziękowanie: 128 razy
Re: Zainteresowania

Post autor: Juliusz »

@Marer
Ja też ostatnio męczyłem się z ogrodzeniem , tylko że nie z spawaniem tylko automatyką .
A zabawę miałem bardziej utrudnioną bo robiłem wszystko w własnym zakresie zarówno siłowniki jak i sterowanie.
Ale takie wyjście najbardziej cieszy bo zrobione samodzielnie
Ogólnie. Ogrodzenie (wznoszenie) jest koniecznym etapem w rozwoju człowieka , o którym Maslow w swojej piramidzie 'spełnień człowieka' zupełnie zapomniał.

Wszystko prawda. A ja planowałem robić bramę suwaną po wjazd mam pod lekką górkę ale ta automatyka mnie przerosła i teraz kilofuję aby mieć płasko. W takie gorąco kilofowanie i ziemi pełnej korzeni sosnowych (płytko - setki) nie jest miłe ale za to mam trochę gimnastyki bo 'sztucznie' nigdy nie ćwiczę.

@Szczub - dzięki za życzenia powodzenia - rozumiesz tą 'mękę'. Jest mi to potrzebne do utrzymania ochoty.

J
Moją pasją są suwaki logarytmiczne jednostronne
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po Godzinach”