Re: Dąb jako dodatek do starzenia - smak i aromat.
Postautor: kubafant » czwartek, 17 mar 2016, 18:33
Przeczytałem cały temat od początku do końca, jak również kilka innych, poruszających sprawę leżakowania trunków w dębinie.
Chciałbym zrobić, wspólnie z Wami - małe podsumowanie. Nie wiem jak innym, ale mnie przeczytanie tego materiału zrobiło jeszcze większy mętlik w głowie. Każdy pisze inaczej, stawia się różne, często dychotomiczne tezy. Chciałbym zebrać do kupy naszą wiedzę na ten temat. Zaczynam.
1) do starzenia najlepiej nadaje się dąb szypułkowy, gdyż jest bardziej aromatyczny niż bezszypułkowy; występują różne rodzaje: np. dąb francuski, amerykański, etc; stosowanie dębu francuskiego daje efekty mniejsze i wolniejsze, ale szlachetniejsze; dąb amerykański działa szybciej i mocniej;
2) na czas starzenia wpływa postać dębiny: im drobniejsze kawałki, tym większa powierzchnia i szybciej następuje wymiana składników między alkoholem a drewnem; do leżakowania na długi czas najlepsza jest beczka, ewentualnie szczapki; drobne płatki, czy jeszcze bardziej - pył - nadają się do krótszego kontaktu z trunkiem
3) stopień wypieczenia dębu ma znakomity wpływ na smak odleżanego napoju i czas: dąb naturalny działa powoli, oddaje garbniki, taniny, nie daje tyle słodyczy; dąb mocno pieczony działa najszybciej, daje przede wszystkim posmaki kakao, wanilii, etc; dąb średnio wypieczony łączy cechy obu powyższych;
4) najwłaściwsze stężenie destylatu używanego do dębienia; z artykułu o whiskey wynika, że najkorzystniej jest zalewać beczki alkoholem między 55 a 65%, w tym też stężeniu występuje większość single maltów butelkowanych w mocy beczki (cask strenght), co potwierdza tezę z artykułu; większość napojów jest jednak przed rozlaniem rozcieńczana do standardowych 40% - czyli prawie na pewno leżakowanie odbywa się w większym stężeniu; a jakie stężenie będzie najodpowiedniejsze dla nas, niestosujących beczek, a płatki czy szczapki dębowe? Wydaje mi się, że optymalnie byłoby zalewać dąb stężeniem docelowym, aby uniknąć późniejszego rozcieńczania aromatu. 40% to raczej zbyt małe stężenie, ale takie 52-56% wydaje się być złotym środkiem, zwłaszcza jeśli chodzi o szlachetne trunki. Jaka jest Wasza opinia?
5) Czas leżakowania i ilość dębiny. Te dwa czynniki są ze sobą silnie powiązane. I tu generalnie występują dwie szkoły: pierwsze, radząca dodać więcej płatków (kilka g/l) i trzymać kilka tygodni, sprawdzając często stopień zadębienia; tu łatwo jest przedobrzyć, a i mechanizm tej reakcji nie przypomina tego, który się stosuje w wielkich gorzelniach; związki wypłukują się stopniowo, falami i przez krótkotrwały, a skoncentrowany kontakt z drewnem przenika do napoju tylko część substancji obecnych w dębinie, w nienaturalnych proporcjach;
szkoła druga (ku której się przychylam) radzi dodać minimalną wkładkę (0,5-1g/l) i leżakować całość znacznie dłużej, miesiącami. Taki proces jest bardziej stabilny, trudniej tu o "przeholowanie". Związki są wypłukiwane nie wybiórczo, lecz całościowo - wszystko, co tylko dąb ma do zaoferowania znajduje się po jakimś czasie w alkoholu. Swobodnie zachodzą różne reakcje krzyżowe. Plusem ujemnym tej metody jest wymagana cierpliwość i prawdopodobnie jaśniejsza barwa końcowa.
Zastanawiam się teraz, czy dodanie tego 1g/l i zapomnienie o trunku na kilka miesięcy czy nawet lat, nie spowoduje przedębienia? Ilość jest niewielka, taniny i garbniki się nie rozmnażają, więc rozsądek podpowiada, że od pewnego momentu drewienko będzie już tak wyekstrahowane, że nie pozostanie tam już nic więcej, co mogłoby przejść przy jeszcze dłuższym leżakowaniu. Innymi słowy po upływie x czasu deseczka odda wszystko co ma i jej obecność "ani ziębi ani grzeje".
Szykuję się obecnie do produkcji rumu, pierwszą partię planuję zostawić jako biały rum, następne, robione już na dundrze będę częściowo zostawiał, a częściowo dębił. Z racji takich, a nie innych okoliczności (sublokator) muszę swoje produkty butelkować od razu po destylacji. Butelkować i lakować korki, bo zawartość dziwnie szybko "ulatnia się", mimo nalania pod korek i bardzo ciasnego zamknięcia. Co ciekawe, w tym samym pomieszczeniu piwnicznym postawiona butelka, a zakamuflowana nie wykazuje już takich ubytków...
Planuję przeto rozlać całość od razu do butelek, umieścić w nich odważone porcyjki płatków dębowych, umytych uprzednio w celu pozbycia się kurzu i pyłu (mętnienie napoju), zakorkować, zalakować i postawić już spokojnie do leżakowania. Nie sądzę, aby "aniołkom" chciało się zdejmować lak, nadpijać, korkować i znowu pieczętować. Odpowiednio dobrana, mała porcja płatków ma zapewnić dowolnie długi czas leżakowania. A więc może 3 miesiące, a może 3 lata?
Dodawajcie swoje obserwacje i wnioski. Tak jak napisałem - jest to podsumowanie wiedzy z tego i innych wątków, nie zaś moich doświadczeń, bo tych nie posiadam (jeżeli chodzi o dębienie trunków).
Pozdrawiam!
Qui bibit, sanctus est.