Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Promocje, akcje, konkursy, zabawy oraz inna szczególna działalność którą wspieramy.
Regulamin forum
Jest to specjalne forum przeznaczone do fajnych akcji, dzięki którym można promować różne konkursy, produkty, wydarzenia, spotkania, działania i wiele więcej. Wszystko po to by promować alkoholowe wyroby domowe.

Jeśli chcesz zaproponować coś ciekawego to pisz do nas, zapraszamy!
Awatar użytkownika

radius
7000
Posty: 7298
Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Swój własny
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Polska południowa
Podziękował: 397 razy
Otrzymał podziękowanie: 1694 razy

Post autor: radius »

@rozrywek, ku.wa, ale po co im tyle tej cebuli było :?: :o Co, przy wigilii wszyscy płakać chcieli :mrgreen:
SPIRITUS FLAT UBI VULT
online
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4904
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: rozrywek »

Jak kumpel kumpla oszukać chciał, czyli kto dołki kopie.....
Działo to się w pracy, malowaliśmy konstrukcje stalowe w cementowni.

Zaczęło się niewinnie, od żartu, jak to przy wódce, opowieści alkoholowe, czegośmy w życiu nie próbowali,itp. rozważania o bimbrze, różnych dziwnych napitkach, śmiesznych wynalazkach z braku szkła...
Kolega Romek, bardzo serdeczny i przyjacielski jegomość stwierdził że własnych sików to by się napił, ale denaturatu nigdy.
Z kolei kolega Zygfryd (to nie żart, tak go starzy załatwili) nie lubiany przez nikogo, ponieważ pazerny niemiłosiernie na wszelakie dobra doczesne oznajmił że on się może napić ale jak się z Romusiem założy, nie lubił Romka bo był jego przeciwieństwem.
Od słowa do słowa doszło do zakładu, o pół wypłaty, oraz Litra dla świadków zakładu czyli nas. Romuś błagałem, nie wygłupiaj się, masz dzieciaki, od nas zawsze kasę pożyczasz bo ci braknie, ale Romuś honorowy i uparty.
Zygfryd miał plan, zdradził się dzwoniąc do małżonki, iż zamierza wy.....ać kolegę z pracy na kasę. Ktoś to niechcący podsłuchał i z oburzenia zdradził nam i Romkowi jego plan.
Przedmiotem zakładu było wypicie całej, pełnej szklanki denaturatu, nie wyrzyganie i nie wylanie. Pełna szklanka dykty. Była możliwość rozrobienia cieczy z wodą, ponieważ ciężko jest wypić szklankę spirytusu.
Nikczemny plan Zygfryda polegał na rozrobieniu wódki z sokiem, farbką szkolną, dolania odrobiny prawdziwego denaturatu dla zapachu, wlania do butelki po dykcie i wycyckania Romusia na kasę, tak przynajmniej wynikło z podsłuchanej rozmowy.
Ciapowaty, ale inteligentny Romuś wpadł na pomysł oszukania oszusta, zwyczajnie podmieniając jego flaszkę na prawdziwą butelkę z denaturatem, przytomnie odkręciwszy uprzednio aby zerwać zabezpieczenie w nakrętce.
Zygfryd zapewne nie pomyślał o tym iż jak otworzy przy wszystkich flaszkę nie będzie charakterystycznego trzasku zrywania nakrętki.

Zakład ustalony na dzień wypłaty po pracy, wszystko przygotowane, zagrycha, popitka.
Flaszka podmieniona, Zygfryd komisyjnie otwiera butelkę, szacownej komisji podstawiając pod nos, każdy z nas się skrzywił bo smród dykty drażni nozdrza, Zygfryd stwierdził że zgodnie z umową ma prawo rozrobić trunek z czym chce i jak chce.

Rozlał do dwóch szklanek po pół i dolał trochę soku z kartonu, aby nie za mocne było, na 3/4 szklanki ale też żeby cieczy nie było za dużo by to wypić, hehe, myślicie że ja durny jestem? stwierdził.

Plasterek cebuli, kawałek skórki od chleba, głęboki oddech i poszedł...ciągnie, ciągnie, twarz nabiera koloru pitego trunku i oczywiście wielgachny paw. :womit:
Paw miał ciąg jak silnik odrzutowy Boeinga 767, Zyguś leży na podłodze próbując złapać odrobinę powietrza, komisja poważna jak nigdy udaje że współczuje.

Zygfryd po dojściu do siebie stwierdził że chce ponowić próbę (pazerność ludzka granic nie zna).
Oznajmiamy że tak nie było ustalone, zakład przegrany i proszę przy świadkach wypłacić kasę.
Romuś zgarnął pulę, a nasz wyrywny Jurek centralnie z piąchy wypłacił Zygusiowi w ryj...ty szmato naszego Romusia chciałeś oszukać? najbiedniejszy z nas a zawsze wszystkim pomaga jak może...wyp.......aj stąd bo ci poprawię. Zyga zgarnął swój plecak i wybiegł.

Zygfryd na drugi dzień w pracy już się nie pojawił, a Romuś na święta miał extra finanse aby chociaż raz dzieciakom coś fajnego kupić.
A honorowo się zachował, bo na drugi dzień za Zygfyda sam przyniósł dla komisji nie litra, a dwa a z domu nasmażonych schaboszczaków od żony.

Nieuczciwość nigdy nie popłaca, a że nie wolno w pracy pić wódki to też jakieś przestarzałe przepisy :D Szczególnie pod koniec Listopada na otwartej stalowej konstrukcji 40 metrów nad ziemią przy przenikliwym wietrze.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

@rozrywek

Co jest z tą cebulą wrzucaną do więzienia, bo nie wytrzymam...
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Podejrzewam że jest w cenie bo leczy uzdrawia i pewnie bimber tezda sie zrobić
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

lesgo58
5000
Posty: 5230
Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
Podziękował: 1292 razy
Otrzymał podziękowanie: 2743 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: lesgo58 »

A także jest źródłem brakujących witamin i soli mineralnych tak ubogich w diecie więziennej. Była ceniona zwłaszcza w czasach PRLu kiedy to wszystkiego brakowało i nie było takiej dbałości o więźniów jak dzisiaj.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Odcinek któryś tam z kolei

„Strzelaj podchorąży –strzelaj, albo śmiech przez łzy.

No właśnie i tu docieramy do tematu podchorąży. A któż to taki ? Otóż osobnik zwany podchorążym to przeważnie absolwent wyższej uczelni ZMUSZONY do odbycia przeszkolenia wojskowego i jakiejś tam praktyki w jednostkach wojskowych.
Męczyli ich chyba przez rok. W naszej jednostce pojawili się nagle jako SPR(szkoła podoficerów rezerwy) i jako chyba pierwszy rzut który nie miał dostać stopni oficerskich. Przeważnie taki inteligent miał stopień kapral podchorąży. Na naszej kompanii zakwaterowano nam jednego takiego, Kaliszewski czy jakoś tak(jakby czytał to pozdrawiam). Miał duży dystans do tych wszystkich regulaminów zasad i przepisów.
Największą zaletą naszego podchorążego było to że miał wolny wstęp do kasyna i w ogóle nie potrzebował przepustek żeby chodzić do miasta czy gdziekolwiek. Jako że był człowiekiem z natury uczynnym bardzośmy na tym korzystali jak chodzi o zaopatrzenie.
U babki obroty spadły pewnie o połowę po zakwaterowaniu podchorążych.
Jednym z lepszych pomysłów podchorążego było zapisanie się na zabawę chyba andrzejkową.Do kasyna!!!!!.
Któregoś dnia przyszedł i zawiadomił nas że zapisał dwie pary na andrzejki.
Jakie pary ? Skąd my tu jakieś pary stworzymy? Podchorąży odpowiada, –spokojnie panowie zapisałem dwie pary do brydża . Idę ja , zielonka , i jeszcze dwóch chętnych.
No w morde, coś ty, my do kasyna przecież to tylko dla trepów?
No to pojechał po bandzie , widać od razu że wojsko nie robiło na nim żadnego wrażenia a coś takiego jak podział na zawodowych i poborowych jest poza jego rozumieniem. Jest kasyno wojskowe i impreza dla wojska to się zapisał. A żeby nie siedzieć samemu wziął stolik czteroosobowy i teraz nas zaprasza.
Jak byliśmy na zajęciach i było gorąco to poszedł do kasyna przyniósł 5 piw –zimnych i z pełnym luzem poczęstował mnie i naszych elewów. Więcej kasy nie miałem ale na ochłodę w sam raz powiedział tylko. Facet po prostu bez grama stresu. Zacząłem go po prostu podziwiać, wiedza duża, spokój, koleżeński i wypić też potrafił( o Jezu i to prawie tyle co Sylwek jeśli pamiętacie Sylwka ABSOLUTA). Doszedłem do wniosku że widocznie te studia tak na ludzi działają. I dlatego jak usłyszałem że podchorążowie mają objąć wartę byłem dobrej myśli. Czas pokazał że jedna jaskółka wiosny nie czyni a co nasz podchorąży to nie wszyscy.
No już wpadli, są, chodzą, wszędzie zaglądają i trzymają się na dystans, nic dziwnego, taki aresztant to nie wiadomo kto. Siedzimy w jednej z cel po smutnej kolacji bo sami jedliśmy bez wart, jak do tej pory, i ktoś palnął – chodźcie sobie jaja porobimy z tych mądrali bo nudno tu że jasny szlag. No i się zaczęło.
Ty , podchorąży, ty tak z tą bronią włazisz do celi ?A co nie wolno ?
a masz pojęcie za co ten koleś tam siedzi ? widzisz on już z kilku aresztów uciekał.
Ma na sumieniu jakieś zabójstwo i zabór broni w poprzedniej jednostce. Broni do dzisiaj nie znaleziono.
No, to było zbyt grubymi nićmi szyte musi się połapać że to jaja.
Niestety nie łapie. Odsuwa się nieufnie i wychodzi, za chwilę słychać przytłumione rozmowy na końcu korytarza. Idą we dwóch. Aresztowani udać się do cel. Powiedział cicho i nieśmiało Co mówisz ?
Aresztowani proszę udać się do cel, powtórzył już głośno wyraźnie i zdecydowanym głosem.
Ten drugi stoi z boku i trzyma kałacha dwoma rękami lufą w dół i go jakby ubezpiecza.
Po schodkach wszedł ich dowódca warty jakiś plutonowy podchorąży czy coś takiego i patrzy. Pytam go więc, co robicie ? po jakiego do cel? Tak pisze tu w regulaminie aresztu.
Dobra no pisze to pisze a my tu sobie na korytarzu spokojnie siedzimy a wy jak nie chcecie z nami to spadajcie na dół i się nie widzimy. Wiem że to był błąd ale czasem tak mam że jęzor mam szybszy od rozumu. Na dokładkę ten przestraszony mówi –a ten z tyłu to podobno już zabił jakiegoś wartownika. No i stało się- „a więc WOJNA”.
Plutonowy otwiera szerzej akurat moją celę –czyja to cela – moja odpowiadam i patrzę na niego ze złością . Kapralu proszę do celi.
Zderzenie celi i proszę mnie rozśmiesza, parskam a on dostaje małpiego rozumu.
Wszyscy natychmiast rozejść się do cel, -bo znam regulamin i nie zawaham się go użyć dopowiadam głośno(znowu ten jęzor). O w mordę teraz na pewno już nie jest nudno.
A żebyś wiedział !! A znasz regulamin aresztu? Pyta. E tam znam, przeczytałem bo wisi na każdej prawie ścianie, regulamin i rozkład dnia ale żeby zaraz znać?.
To zanim skończę służbę wszyscy poznacie.
To już było jawne wypowiedzenie wojny.
cdn.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
online
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4904
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: rozrywek »

Cebula, no cóż nie mam wyjścia, zmuszony jestem wyjaśnić.

Temat widzę się rozwinie,niechybnie. wyobraźmy sobie świat bez zwykłej popularnej pospolitej złotej cebuli, wyobraźmy sobie nasze kuchnie domowe, nasze potrawy, typowe polskie bez cebuli. Ciężko prawda?
Wyobraźmy sobie człowieka który wgryza się w cebulę jak w jabłko. Są tacy prawda?
Ciężko jest odmówić sobie kufla piwa z przyjaciółmi, ciężko odmówić szklaneczki dobrego napitku, wieczorem, po pracy.

Moje dzieciństwo, lata młodzieńcze, bieda, bieda ziemniaki smażone z cebulą. Same ziemniaki nie miałyby smaku, ale z cebulką? Pychota, coś dla biednych ale zapychające żołądek, pamiętam ten smak do tej pory. Aby tylko był smalec, czy odrobina oleju.

Cebula w zakładach penitencjarnych była towarem deficytowym, od kiedy pierwszy osadzony wpadł na to aby odgiąć warstwę wierzchnią i włożyć w niezauważalne nacięcie żyletkę. Towar jakże pożądany również.
Cebula jako pospolite i nie wzbudzające podejżenia warzywo, było przez długi okres czasu doskonałym atutem przemytniczym, rozbierane z szwajcarską precyzją na warstwy, szprycowane różnymi drobnymi narzędziami,następnie sklejane do kupy, czy to kurzym białkiem, czy klejem z kasztanów.
A jako towar automatycznie odrzucany przy kontroli, natychmiastowo stał się artykułem luksusowym. jak każda rzecz niedostępna staje się obiektem pożądania, taka już ludzka natura. elitarne warzywo, można by rzec.
Przytoczę opowieść: na pewnym oddziale więźniowie organizują strajk głodowy, sytuacja dosyć poważna. Jeden łamistrajk stwierdza że złamie osadzonych, nikt mu nie wierzy,ale cóż spróbować można. Zażądał kuchenki, butli z gazem, pomocnika, 10kg smalcu i worka cebuli. I to wszystko zaczął smażyć na korytarzu oddziałowym. Nikt nie wytrzymał, łaknienie było tak wielkie że strajk zakończył się bardzo szybko. osadzeni w nagrodę za uległość dostali do podziału garnek z zawartością. Takie magiczne właściwości ma cebula.
Nawet w historii starożytnej są wzmianki o cudownych właściwościach złotołuskiej, mimo że smak, zapach, oraz aromat pozostawia wiele do życzenia.
Czas na odpowiedź.
Panie Janie, jak dobrze kojarzę pańskie zamiłowanie do tradycji, dobrych smaków, wyobraża pan sobie swoją własną kuchnię bez cebuli?
Tak hmm..powiedzmy przez 3 miesiące. Gwarantuję że nie.

Ps: Nietypowe przygody alkoholowe, cóż coraz więcej nowych, młodych użytkowników, a dla wielu z was, picie wódki i zagryzanie łamanym chlebem oraz cebulą w grubych plastrach dobrze posoloną mogłoby być naprawdę przygodą.

Dla mnie przynajmniej było.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

O i o to chodziło rozrywek :ok: , teraz możemy sie napić sadysto :kumple:
Ta, a słonina "we woju" z puszki to był rarytasik, albo i zwykła mielonka z puszki , pachniała na cały budynek. Od tamtej pory takiej konserwy jeszcze nie spotkałem.

no to do boju jadziem na wojnę z ...........

Ciąg dalszy ….. po wypowiedzeniu wojny przez plutonowego
!! A znasz regulamin aresztu? To było jawne wypowiedzenie wojny.
Już sam rozkład dnia w areszcie jest restrykcyjny a jeszcze jak cię warta nie lubi?
Pozamykali nas w celach. Nie wierzę sam w to co się dzieje. Przez jakiś czas debatują coś głośno. Idą na korytarz. Otwierają jedną celę i wyprowadzają kogoś na dół , wraca za jakiś czas i słychać że postawił wiadra i ścierki. Pootwierali cele i zarządzają SPRZĄTANIE.
Samo sprzątanie wydaje się być spoko przynajmniej się chłopaki widzą. Ja siedzę na zydlu zamknięty. Ale to przecież inteligenty, oni sprzątają co prawda cudzymi rękami, ale naukowo.
Ty myjesz schody, ty korytarz, ty kibel – powyznaczali każdemu konkretne zadania.
Jakby tak wojenne to sukces murowany. Potem jakaś zbiórka i czytają rozkład dnia na głos.
W zasadzie składa się on w 99 proc ze sprzątania. Teraz widzę że ta narada była udana.
Zajadą tych chłopaków samym sprzątaniem, na dokładkę porozstawiali ich tak że się chyba nie bardzo mogą komunikować. Wypada po wartowniku na jednego sprzątającego. I do tego ubezpieczają się nawzajem. Jakby co będą strzelać pewnie. Dobrze że aresztanci mają włączony luz bo zdają sobie sprawę że sami to wywołaliśmy.
Ale żeby aż tak? To co będzie jutro ? Przecież to dopiero początek warty.
Ranek w naszym stanie wojennym podobny do wieczora, na śniadanie prowadziło nas strzech z bronią trzymaną oburącz, każdy możliwy do wykonania fragment regulaminu został dopilnowany. Jemy i nabijamy się na głos z mądrali. Z drugiej strony przeraża nas całkowity brak u nich dystansu do wszelkich regulaminów i poleceń. Oni naprawdę wierzą w słowo pisane. Jak znajdą gdzieś punkt w którym będzie pisało że trzeba aresztanta na golasa po placu ganiać to to zrobią. Aresztanty ponabijały się na różne sposoby ze swoich strażników i szykujemy się do wymarszu do pracy. Dziś to prawie pierwszy biorę ubranie robocze żeby broń boże nie zostać z wariatami sam na sam. Znowu węgiel jak poprzednio.
Ja z dwoma chłopakami i wartownikiem zostaję na wielkim wzgórzu węgla, reszta dokądś poszła z drugim wartownikiem. Po naszym widać że jest wściekły ale i zdezorientowany.
Chłopaki nadal z niego na głos żartują. Po jakiejś godzinie spokojnej ale jednak pracy, jeden ze współwięźniów(za poważnie brzmi ale co tam) prostuje plecy i wyciąga papierosy i pali, na co ten drugi -Te wartownik(to był podstawowy zwrot jakim się wszyscy do nich zwracali) a co ty tak pozwalasz mu palić ? jest w regulaminie o paleniu coś ?
Wartownik zdezorientowany, system halted, patrzy bezradnie na nas, my olewamy,
Podjudzacz się pod nosem śmieje, koleś od papierosa postanawia dolać oliwy do ognia-
Ide się odlac, i schodzi z hałdy węgla w stronę gdzie go wartownik straci z oczu,
Podjudzacz ma mało wrażeń to woła –ucieka, wartownik on ucieka, ten zgłupiał całkiem, patrzy na nas błagalnym wzrokiem, palacz powoli ale zdecydowanie schodzi z hałdy,
Podjudzacz podpala ten kłębek nerwów –Strzelaj podchorąży, Strzelaj.
O kurwa. Bezpiecznik w dole, ręka na suwadle, (nauczyli gnoja to obsługiwać.)
STÓJ, KURWA STÓJ. – zamarł. Boże błogosław tych moich kaprali co kazali się godzinami drzeć na placu apelowym aż gardła chrypły a głos zmieniał się w narzędzie siejące strach i pożogę . Podchorąży oderwał wzrok od broni i stoi jak wryty.
Teraz nie zjebać, ale nie wiem co robić, zwycięża spokój –Marek nie wygłupiaj się oni tylko żartują, to kucharz i pomocnik, siedzą za przekręty na kiełbasie, jak ich nie zabijesz to Cię może podkarmią kiedyś, boś chudy. Mówię głosem słodkim jak matka do dziecka.
Skąd wiedziałem że ma na imię Marek, nie wiem.
Palacz- blady, podjudzacz- ma na twarzy głupawy uśmiech zakłopotania,
Jednak wartownik postanawia zawrócić z wojennej ścieżki i się blado uśmiecha.
No nie wiem on też chudy-wypowiada drżącym trochę głosem. Śmiejemy się wszyscy.
Warto było iść do wojska i chlać wódę z kolegami, jedno życie być może uratowane.
Po powrocie nastroje się troszkę poprawiły bo grupa która była gdzie indziej też wróciła bez luf skierowanych plecy. Musieli się jakoś dogadać, pewnie jakieś ziomki.
Jednak do końca ich warty regulamin był przestrzegany co do kropki.
Wierzcie mi można człowieka udręczyć samym sprzątaniem i ciągłymi zbiórkami i przeglądaniem cel.
Reszta anzla minęła mi bez większych wybojów, a potem nastąpił powrót w ramiona DIABŁA.

Może cd.?
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

II miejsce w naszej zabawie zostanie okraszone takim pasem na napoje:
pas_na_piwo.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

radius
7000
Posty: 7298
Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Swój własny
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Polska południowa
Podziękował: 397 razy
Otrzymał podziękowanie: 1694 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: radius »

@rozrywek, jakoś twoje wywody odnośnie cebuli w aresztach i zakładach zamkniętych, mnie nie przekonują ;)
Już bardziej to:
Cebulę, ze względu na właściwości lecznicze, ceni się od czasów starożytnych. W krajach, w których jada się dużo cebuli, ludzie słyną z długowieczności. W przeszłości warzywo to chroniło żeglarzy podczas długich rejsów przed szkorbutem, który wywołuje niedobór witaminy C w pożywieniu. W czasie II wojny światowej cebula chroniła także więźniów obozów koncentracyjnych przed awitaminozą i różnymi epidemiami. Przemysł farmaceutyczny wielu krajów stosuje cebulę do produkcji preparatów bakteriobójczych i przeciwszkorbutowych. Ma ona również wiele innych cennych właściwości - chroni przed infekcjami, działa przeciwzakrzepowo, obniża poziom cukru i złego cholesterolu we krwi, wzmacnia włosy, chroni przed miażdżycą, jest pomocna przy chorobach dróg oddechowych.
:ok:
SPIRITUS FLAT UBI VULT
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Radius ale jedno nie przeczy drugiemu, właśnie dzięki WSZYSTKIM tym właściwościom mogła być tak cennym i poszukiwanym towarem. Jak ją wszyscy dostarczali to mogła służyć do wszelakich celów do przemytu też. A swoją drogą ciekawe czy można z cebuli bimber zrobić ?
Pozdrowienia
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię

Zosiaa
10
Posty: 17
Rejestracja: piątek, 23 paź 2015, 15:38
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Zosiaa »

zielonka pisze:A swoją drogą ciekawe czy można z cebuli bimber zrobić ?
O matko, z cebuli?! Nie wiem, czy chciałabym tego próbować :))
http://www.rynek-rolny.pl/artykul/zurawina-przedstawiamy-lecznicze-nalewki-wzmacniajace-odpornosc.html - żurawina jest najlepsza!
Awatar użytkownika

Wald
2500
Posty: 2591
Rejestracja: środa, 17 lut 2010, 20:05
Krótko o sobie: Dłubek -mechanik "złota rączka".
Ulubiony Alkohol: do 20%
Status Alkoholowy: Miodosytnik
Podziękował: 21 razy
Otrzymał podziękowanie: 260 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Wald »

Nie oszczędzaj na specjalne okazje. Dziś jest ta specjalna!
online
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4904
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: rozrywek »

Temat troszeczkę zszedł na bok. ja akurat lubię pisać, lubię na klawiaturę przelać swoje myśli.

Konkurs nie jest dla mnie ważny, ważny jest odbiorca i treść przekazywana.
Ja na własne życzenie żądam kategorycznie wyłączenia mnie w ocenie konkursowej.
Zwykłe podziękowanie w zupełności wystarczy.

Są filmy do których się wraca, ja mam takie do których wracam raz w roku: Seven, Przebudzenia, Schindler List, The Godfather.

Nie piszę tego bez powodu, zabawa zeszła na psy, kiedyś zaproponowałem konkurs, bez nagród, niestety nie przyjął się.
MOJE NIETYPOWE PRZYGODY ALKOHOLOWE. Kurwa mać ludzie pobawmy się!!!.
Do klawiatury biegiem marsz.

Nietypowe przygody? Tak się pochlaliśmy że kolega (znajomy) przyjechał do na rowerem, impreza super, kierowcę mieliśmy ogarniętego, i kolegę tak jak prosił zawieźliśmy na dworzec autobusowy, sam stwierdził że rowerem po pijaku nie pojedzie, bo nie warto.
Zostawiliśmy go w Krakowie na dolnym poziomie......

Impreza była w Radomiu, zawieźliśmy go do Krakowa, a chłopak był z Rzeszowa.
Nie do powtórzenia........lekko mu się pomyliły miejscowości, a w Krakowie tylko studiował, klasyk.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............

Tołdi1929
50
Posty: 87
Rejestracja: wtorek, 12 cze 2012, 09:19
Podziękował: 5 razy
Otrzymał podziękowanie: 26 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Tołdi1929 »

Niezbyt się czuje w opowiadaniach, wolę rymować, ale co tam, spróbujemy.
"Trzymamy się razem"
Działo się to dobrych parę lat temu, kiedy to jeszcze byłem piękny i młody. No może tylko młody :). Czasy liceum, wakacje. Teoretycznie, żeby zarobić kilka groszy, a praktycznie, żeby się spokojnie wyszaleć jeździliśmy ekipą z osiedla na rwanie wiśni. Nocleg w stodole na sianie, na obiad ziemniaki z siadłym mlekiem, ogólnie sielanka. Jako, że byliśmy biednymi uczniami, a właścicielka sadu nauczona doświadczeniem, wypłacała mam kasę dopiero przed wyjazdem ( gdy wypłacała każdego wieczora, na drugi dzień nikt nie był stanie rwać wiśni), najbardziej popularnym trunkiem było wino marki wino. W weekendy w pobliskiej mieścinie (ok 10 km) odbywały się dyskoteki. Stwierdziliśmy, że najwyższy czas się tam udać. Jak postanowiliśmy, tak też uczyniliśmy. Żeby zaoszczędzić na biletach PKS zdecydowaliśmy się na spacerek. Co by droga szybciej minęła, każdy zabrał po winku. Było nas ok 10 osób, w tym dwóch braci i dwóch znajomych z okolicznych wiosek. Właśnie ci miejscowi ostrzegali, żebyśmy się trzymali cały czas razem. Na dyskotece jak to na dyskotece, tubylcy za obcymi nie przepadają. Tak więc sobie maszerujemy, opróżniamy butelki jakże "pysznego" napitku i przez 10 km ciągle powtarzamy "trzymamy się razem". Gdy doszliśmy do miasteczka, najpierw odwiedziliśmy bar, gdzie sprzedawali jakże "pyszne" wino na szklanki. Nie omieszkaliśmy wychylić po kilka. Dopiero po tym wbijamy się na imprę. Jeszcze piwko przy barze i na tym się skończyło trzymanie razem. Każdy nawalony polazł w swoją stronę. Spotkaliśmy się dopiero na drugi dzień w naszej stodole. I to nie wszyscy. Ja wróciłem maluchem (wyszedłem na tym najlepiej) przywieziony przez miejscowych chłopaków. Później dotarła reszta ekipy, ale bez braci. Jeden z kumpli opowiada, że młodszy brat wpadł do rowu z wodą, stwierdził, że on to pier...i i idzie do domu i gdzieś polazł. Potem kumpel spotkał starszego brata i opowiedział mu co i jak. No to brat poszedł szukać brata. Poszedł za nim do domu. Taki ponad 30-sto kilometrowy spacer. Niestety na darmo, bo w domu go nie zastał. Młodszy brat w międzyczasie dotarł do stodoły. Wyjaśniło się, że mówiąc do domu, na myśli miał stodołę. Tylko obrał zły azymut i dotarł nie do tej wsi i nie do tej stodoły. Spał sobie w najlepsze, gdy obudziło go wściekłe ujadanie psa. Usnął sobie słodko w stodole, metr od wilczura, któremu chyba niezbyt spodobała się ta wizyta. Na szczęście bydle było na łańcuchu. Tak więc wrócił chłopina przemoczony i nie wyspany. Zdjął koszulkę i mówi, żebym mu zdjął z pleców jakiś liść, bo chyba mu się przykleił, jak wpadł do rowu. Odwraca się tyłem, a tak plecy pocharatane od szyi do tyłka. Spadając musiał zahaczyć o jakiś drut. Na szczęście rana płytka, nie wymagała interwencji medyka. Ale był tak znieczulony, że nawet tego nie zauważył. Jak to się stało, że nikt nie dostał po pysku, nie mam pojęcia. Gdy wróciliśmy tam za tydzień, okazało się, że znamy większość miejscowych, a przynajmniej oni nas. My ich nie do końca zapamiętaliśmy :)

Mam nadzieję, że nie zanudziłem.
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Tołdi1929 To zabawa literacka, poezja jest jej częścią. Dawaj rymowanki.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Witam ponownie
Jeśli są chętni to jutro postaram się dać kolejny odcinek serialu
"Przygody kaprala Zielonki czyli jak wywołałem stan wojenny"
Proszę się wpisywać jeśli nie zanudziłem do tej pory. Odcinek będzie miał tytuł
- W nagrodę pozbawiony dowodzenia i przydziału czyli Zielonka kustoszem.-
Jesli kogoś to ciekawi proszę dać znać.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

@zielonka
Poproszę, z przyjemnością czytam Twoje utwory :)
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

cviat
30
Posty: 43
Rejestracja: piątek, 31 lip 2015, 12:48
Podziękował: 9 razy
Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: cviat »

@zielonka
Nie kokietuj tylko dawaj następny odcinek. Jak Cię czytam to sobie myślę, że gdybyśmy pili razem to z zasłuchania bym Ci chyba polewać zapomniał :)
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

No to jadziem jak już ktos tutaj powiedział.
część piąta W nagrodę pozbawiony dowodzenia i przydziału. czyli Zielonka kustoszem !! No to jestem na kompanii, nuda jak byk, szykujemy nowym poborowym łóżeczka i pościel.
Jest sporo pracy ale na spokoju.
Oni tam w cywilu rządzą a tu już na szafkach imię i nazwisko.
Każdy już wie kogo będzie miał w drużynie, no właśnie każdy –ale ja nie.
Ciekawostka –zapomnieli o mnie czy co ? Pytam się szefa o co kaman ? a on tylko się śmieje.
Diabeł postanowił Cię wynagrodzić za poligon, za wyszkolenie żołnierzy. Mieli najlepsze czasy z moździerza. No to to przecież wiem, ale Diabeł i wynagrodzić ? Niech mi tylko pobyt w areszcie skreśli i wystarczy. Ale trzeba Diabła żeby wymyślić taki DIABELSKI wręcz rodzaj nagrody. Oto dowiaduję się na apelu o przydziale obowiązków –kapral Zielonka w nagrodę za wzorowe przygotowanie drużyny i b dobre wyniki strzelań zostaje -????????????? klękajcie narody -
KUSTOSZEM SPRZĘTU OPTYCZNEGO KOMPANII. Kara aresztu zostaje mu anulowana.
No ten kustosz to mnie rozwala, ale to skojarzenie z muzeum całkiem na miejscu te lornetki pamiętały jeszcze bitwę o Berlin, jedno urządzenie się prezentowało nieźle –teodolit ale średnio przydatny do latania po krzakach. Dalmierz widziałem na „Czterech Pancernych” taki sam.
Reszta z epoki zwycięstw Rosjan nad Napoleonem.
Super luz ale co? że drużyny już miał nie będę ?. Nie wiem co o tym myśleć i idę do szefa po apelu pytać. Szef co jest z tym magazynkiem? Cieszy się i mówi- idź do Diabła to się dowiesz- (brzmi nieźle co)
Ło matko kto lubi do ostrego dowódcy łazić ? a zwłaszcza po powrocie z aresztu.
Ale że jakoś tak blisko było to właże ....telu ...tanie z zapytaniem !!!!!! ryczę .
No podnosi znad biurka oczy i ? już wiecie ? Anielski uśmiech ozdabia te czarne wąsiki oczy się śmieją jak matce do dziecka –to już wiem będę miał przedupione.
Gadaj - rzuca rozanielony.(jakos nigdy duzo nie mówił)

Obywatelu kapitanie -Czemu nie mam drużyny ani żadnego przydziału-przecież magazynek to nie jest żadna funkcja.
Widzicie kapralu Zielonka , myślę ja o was co by tu zrobić abyście nie nadużywali zbytnio alkoholu więcej. I tak sobie pomyślałem że nie pije ten co nie ma za co, i zaśmiał się diabelsko. Za dowodzenie drużyną mieliście dodatek do żołdu to teraz po mojej nagrodzie już nie macie. Zrobiłem się biały, mord w mojej postawie nakręca go jeszcze bardziej.
Za co my wam tam jeszcze płacimy – no za dwójkę specjalisty i za …….wzorkę, dukam.
Ta dwójka to za rekord szkoły w moździerzu i praktyki w Budowie ? Tak jest.!!! Dumnie wygłaszam. Dlatego właśnie zostałem na szkole bo szybko liczę ( a że niedokładnie to im nie powiedziałem, w moździerzu to nic) Otóż aby wystrzelić z najbardziej niecelnej broni na świecie jaką jest moździerz trzeba najpierw przeliczyć odległość wg współczynnika kierunku między obserwatorem –to ja, a moździerzem –oni gdzieś za plecami i na skos, to jest jakieś tam 0.9 , czy 0,75 (zależy od rozlokowania) razy to co podaje dalmierzysta.
No i tu ich miałem skoro toto i tak leci gdzie chce a potem trza mierzyć o ile zdupiło, to co po moich milimetrowych wyliczeniach ? Na pierwszy strzał wystarczy pi razy oko.
I tak uczyłem moich elewów jak jest 0.85 razy 1200(najczęśtsze strzelanie między 1000 a 2000) to sumuj tylko 0,8 z tysiąca plus 2x80 i podajesz komendę do pierwszego strzału.
Zanim trep sprawdzi że troszkę zgubiłeś –pocisk w locie.
Moje elewy były z różnych szkół i niektórzy poza tabliczkę mnożenia nie wyglądali więc ten system dawał im przewagę nad innymi dokładniakami, co to matura na 5.
Na drugi strzał już warto pouważać gdzie spadło i żeby dalmierzysta widział lepiej niż mój mistrz ZOMZu -szeregowy Zawadzki w Budowie, to można zejść poniżej wymaganych………..uwaga …5 minut do trafienia w cel dawało bardzo dobry, 8 dawało zaliczenie. Ja dałem radę w 3,10 to się całe trepostwo zleciało że podobno nikt jeszcze u nich tak nie strzelał.
To chyba cała wojna w Gruzji Ruskim mniej zajęła.
Tylko że oni podejrzewam mieli kalkulatory a nam kartki z tabliczką mnożenia zabraniali :D
Ale tak było.Może myśleli ze po atomówce kalkulatory nie będą działały ? ale po co miałyby wtedy działać?
Z dwójką nic nie mogę ale wzorką się zajmę mruknał Diabeł.
No i fajnie jak mówią w mc Donalds, dostałem do zarządzania (czytaj czyszczenia i liczenia magazynek sprzętu optycznego) Zamiast dodatku do żołdu. I do tego w nagrodę . Nie no k…a Szwejk wysiada. I jeszcze ta groźba –wzorką się zajmę.
Spełnił to szybko, wystawił mnie na wartę z samymi dziadkami kapralami, ja byłem dowódcą a dziadki kaprale warta bo szeregowców jeszcze nie mieliśmy. To był bal na 24 fajery-nie miałem żadnych szans,
Wszyscy od razu poszli spać(trza odespac ciągłe chlanie), nie było kogo na posterunki wyprowadzać. 4ta rano przyjeżdża kontrolny, przy bramie nikogo, bo wszyscy poszli spać, pilnowaliśmy obiektu zamknietego, kontrolny mógł tylko do bramy dojechać, ale i tak przy niej nikogo nie było bo ja też zasnąłem.
Darł się, trąbił i walił aż ktoś go usłyszał , w panice bractwo spluwy jakie bądź połapało , nikt nie wiedział kto ma zmianę czuwającą kto dpoczywa a kto powinien być na posterunku.
To się tłok przy wyjściu na posterunki zrobił, a ten od bramy trąbi starem jak na wojnę.
Wszystko widział, ludzi za mało mi zostało bo większość spieprzyła jak nie drzwiami to oknem, więc jeszcze gorzej. Spokojnie mnie spisał, powiedział że mam dokończyć służbę i pojechał. Normalnie powinien mnie zdjąć. Połapałem się więc co znaczyło- wzorką się zajmę.
Nie zdjęli mnie co prawda ze służby( boby trep mój miał opierdol) ale wzorkę osobiście dowódca pułku w obecności Diabła , grożąc zawiadomieniem rodziców kazał odpiąć i zostawić na biurku.
(no to najlepsze, mieli wiarę że rodzice się popłaczą jak się dowiedza że synkowi wzorke zabierają-i troche kasy z żołdu).
No i po zabawie , nima wzorki ino dziura w kieszonce, nima drużyny, to akurat ujdzie choć paru złotych szkoda. Jaja to się zrobiły jak zrobili alarm, okazało się że kapral Zielonka nie ma żadnego przydziału na wypadek W. To oni ganiają jak kot z pęcherzem a ja wydałem lornetki, dalmierz i te inne duperele i…..spać w magazynku optycznym.
Nie no to to chyba Diabeł przegapił, ale dopóki nie wie jest dobrze.
Paraduję po jednostce z dziurą w kieszeni i okazuje się że jakbym Virtuti Militari nosił,
Dziadki mnie szanują bo widzą że nie pękam i nikogo nie wydałem (a Diabeł po cichu liczył że jeszcze jakiegoś Dziadka upoluje przed wyjściem), szeregowcy szanuja bo widzą że mnie trepy nie lubią, no nie ma co narzekać, te parę złotych odbiję na wypożyczaniu lornetek. :freak:
Wielu chłopaków chciało do domu pojechać i coś z wojska pokazać , a miałem dwie czy trzy prawdziwe lornetki, to zawsze flaszka lub dwie wpadały w niedzielę. Eeeech życie znowu stało się piękne.

cd. na życzenie choć nieuchronnie nadciąga .....
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię

Zosiaa
10
Posty: 17
Rejestracja: piątek, 23 paź 2015, 15:38
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Zosiaa »

Wald pisze:Co tam cebula, zobacz to: http://alkohole-domowe.com/forum/bimber ... t1774.html
Przepraszam Forumowiczów, że zbaczam z tematu jeszcze raz, chcę tylko szybko odpowiedzieć Waldowi :)

Zatem: czy ten wątek, który mi wskazałeś, jest na serio? :D Ja wiem, że nie za bardzo się znam na przygotowywaniu poważnych alkoholi, ale stara kołdra i pordzewiałe żyletki?!
http://www.rynek-rolny.pl/artykul/zurawina-przedstawiamy-lecznicze-nalewki-wzmacniajace-odpornosc.html - żurawina jest najlepsza!
Awatar użytkownika

radius
7000
Posty: 7298
Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Swój własny
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: Polska południowa
Podziękował: 397 razy
Otrzymał podziękowanie: 1694 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: radius »

@Zosiaa, oczywiście wątek podany przez Wald'a to są żarty, ale przeczytaj ten post http://alkohole-domowe.com/forum/post27492.html#p27492 i następne z odpowiedziami. Tam na serio dowiesz się jak zrobić bimber np. ze starych gazet :D
SPIRITUS FLAT UBI VULT
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

:krzycze: Zaczynamy ostatni tydzień zabawy :czytaj: :piwo:
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
online
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4904
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: rozrywek »

Jak kolegę do wojska odwoziliśmy:

W pięciu chłopa do pociągu i jedziemy do Dęblina. W przedziale my, oraz sympatyczna babcia.
Oczywiście alkoholu cały plecak, oraz jak zawsze nikt o szklance nie pomyślał, a nie były to czasy popularności plastikowych kubeczków.
Narzędziem operacyjnym był pilniczek do paznokci.

Z mozołem odpiłowany szczyt plastikowej butelki robił za szampanówkę.
Przy trzecim rozlaniu rozciąłem sobie wargę dwa razy....nie chłopaki tak to my pić nie będziemy.
Babcia w koszyku miała wiktuały, w tym paprykę.
Odkupiliśmy od starowinki 5 sztuk, każdy sobie rozciął, i miał i kieliszek i zagrychę.
Ogórki w occie, to nie papryka w spirytusie, smakowało obrzydliwie. Poborowy wyciąga kanapki, a tam eureka, ja patrze..jajka na twardo.

Warknąłem wściekły dawaj jajko. I mozolne piłowanie jajka pilniczkiem na pół.
Babcia podsikuje ze śmiechu, chłopaki drą łacha, a ja piłuje jajko, komedia jak film Rejs, tylko pociągiem.
Wchodzi konduktor, a ja piłuję pilniczkiem jajko!!! Nic nie powiedział. Wchodzi matka z córeczką, a rozrywek piłuje jajko!!!
Pani nie zdecydowała się podróżować x nami.
Dumny z siebie, po wydłubaniu zawartości skorupki, wyrównaniu zębami brzegów...mam kieliszek.
Chłopaki z rozpaćkanej papryki piją, a Hrabia Rozrywek z kurzego kieliszka.
Po trzech miarkach odstawiłem na chwilę dzieło sięgając po papierosa, i katastrofa, poborowy zamaszyści klepnął w siedzenie miażdżąc moje dzieło.
Moja mina bezcenna, babci aż robótki z rąk wypadły.
Gdzie jest ten kieliszek z butelki? warknąłem.
Konduktor wracając nakrył mnie w trakcie picia, pyta co robię, odpowiadam że piję wódkę, wiem że nie wolno, ale wysiadamy za 2 stacje, nie dymimy, jest ok. Pan konduktor z politowaniem popatrzył na krzywo urżnięty szczątek butelki i rzekł...a nie można mnie było o szklankę poprosić, przecież ja u siebie to tego pełno mam...............
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

Taj_pan
30
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 12 cze 2015, 22:54
Krótko o sobie: Lubię dobrze zjeść i wypić, pogadać w dobrym towarzystwie, coś dobrego i nietypowego upichcić, obejrzeć dobry film i napić się przy tym dobrego piwa.
Ulubiony Alkohol: Jasio wędrowniczek
Status Alkoholowy: Piwosz
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Taj_pan »

W formule tego wątku jest napisane, ze ma to być zabawa literacka. No chyba jest to racja, bo na zabawę półliteracką to bym się nie pisał :hahaha:
W pewnej chwili wpadł mi do głowy dwuwiersz, który zaczyna poniższy wierszyk. Proszę potraktować go z przymrużeniem oka, no przecież ma to być zabawa (pół)literacka :D :D :D

Jan Okowita,
każdy się pyta
Kiedy poczyta
Ad do syta
Jak bimber zrobić ,
Się nie narobić
By produkt dobry
Wyszedł z tej coobry
By bimber czysty
Fakt oczywisty
W ustach smakował
Byś nie żałował
Że pracy tyle
Zostało w tyle
Dlatego czytaj
I często pytaj
Na stronie Ade
Każdy da rade
Zrobić bimberek
Choćby literek
Albo i wiele
Chyba, żeś ciele
Wtedy kto pyta
Jan Okowita
Zawsze pomoże
Wszystkim Daj Boże

A moderator już nie przepuści
Zginie ten wierszyk w kosza czeluści
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Część 6

1szy w historii wyrzucony z wojska za karę do cywila.
No i proszę ani się człowiek obejrzał a tu rezerwa czyli STARY jestem. Wszyscy ciekawi ludzie poszli do cywila, zostałem na pokoju z byłym kolegą ze szkółki(ciul nad ciule się okazało, później opowiem) i paroma nowoprzybyłymi z praktyk. Nie powiem szacun mam, na zaprawy poranne nie chodzę, w zasadzie nawet na apel bym nie musiał bo i tak nic dla mnie w rozkazie nie będzie bo mnie po prostu nie ma. W rozmowie z szefem wyszło że to za karę za moje pyskowanie do trepów i picie również na zajęciach. Z tym piciem na zajęciach to oczywiście nie ja, tylko Sylwek Absolut, tak dał w palnik że go własne elewy przyniosły z poligonu przykoszarowego, niestety mieli pecha i ich jakiś trep dojrzał. Już mieli Sylwka do więzienia zamykać gdy jakiś przytomny zauważył że istnieje coś takiego jak Sąd Koleżeński Podoficerów. Słuchajcie –mówi, trzeba do Diabła zgłosić że my chcemy ukarać Sylwka ponieważ splamił honor (!) podoficerów Kompanii Dowodzenia. Wszystkim, jak to dzisiaj się mówi kopary opadły - cooo? Sąd koleżeński ? jest coś takiego w ogóle ?
I my zamiast Diabła mamy go ukarać ? Przecież Diabeł do tego nie dopuści.
Dopuści dopuśći, jest na parterze w kompanii haubic taki kapral partyjniak, to on musi wystąpić o sąd koleżeński dla Sylwka i wtedy Diabeł musi się zgodzić.(moc ludowej sprawiedliwości wielką była naonczas)
No i Diabeł nawet bez walki zgodził się na tę parodię.
Ukaraliśmy Sylwka jakąś naganą i czymś tam, w każdym razie sąd się nim nie zajmował a grozili mu nawet sądem wojskowym.
Eeeh sądem za zwykłe upicie się, to co powinni zrobić temu chłopakowi który wziął nasz cały pluton kociarstwa przed przysięgą i wyprowadził w miasto na lewiznę ?
Wspomniało mi się wtedy.A było tak:
Nasz dowódca dowódców drużyn Straszny Kapral miał już odejść do cywila i w zasadzie niczym się nie interesował- do pewnej niedzieli. Miał fantazję jak(zachowując oczywiście proporcje) nie przymierzając jakiś Kmicic czy inny zuchwalec. Pewnej pięknej niedzieli zaraz po śniadaniu zrobił zbiórkę plutonu i pyta –nas kotów nieopierzonych – a do kina byście koty nie poszli?
Do kina ? o matko do kina , my byśmy poszli gdziekolwiek byle poza jednostkę wyjść.
No to prawie sto procent że idą, że jasne. Jednak nie wszyscy mogli iść bo coś tam do roboty było. Paru zostało do pomocy(czytaj na posyłki) podoficerowi dyżurnemu.
Reszta gotowa iść natychmiast. Dobra ale nikt nie pyta na jaki film ? Żeby potem reklamacji nie było.A tam na jaki, byle wyjść z koszar choć sto metrów. No kino garnizonowe niewiele dalej.Film ma tytuł „Człowiek z karabinem” i jest o typie co całą rewolucję Lenina szukał .
Mówię to dla tych co nie zapamiętają akcji, bo będziecie o to pytani.
Forsę mi na bilety i napoje wziąć , kto nie ma- pożyczyć albo nie idzie.
Forsę brać, pytani o film ? HMMM dziwne ale kotom wsio ryba.
Dowódcy drużyn, na placu apelowym, drużynami - zbiórka !!! Ryknął jak nigdy wcześniej.
Na zbiórce uformowaliśmy kolumnę i pięknie czwórkami zasuwamy do bramy.
W bramie oficer dyżurny coś zagaduje a nasz Straszny Kapral(starszy kapral-3 belki)
Odpowiada-„ z rozkazu dowódcy szkoły Pluton Zwiadu Baterii Dowodzenia Szkoły udaje się do kina garnizonowego”. i salutuje oficerowi – Pluton naprzód marsz-ruszamy waląc jak opętani w asfalt , a mordy nam się cieszą -:BACZNOŚĆ – na to hasło pięknie równo i głośno robimy defiladę oficerowi. Takim krokiem defiladowym docieramy do kina wkurwieni że nam tak długo tupać kazał. Pluuuuuuton stój. Ostatnie tupnięcie ma być najgłośniejsze, nasze jest oznaką złości więc przybiliśmy jak atom. No dobra kociarstwo, jak mówiłem film ma tytuł człowiek z karabinem, kto chce może wejść i oglądać, Film jest za darmo.Powinniście wejść chociaż na pół godziny.
–A co potem ? i po co ta kasa ?
Potem Morąg jest wasz. Wszystkie trawniki ławki sklepy i knajpy są wasze. Ja będę w najdroższej. Nie interesuje mnie jak wrócicie do koszar i kto was złapie, o 18 tej wszyscy mają być na kompanii. Okaże się kto jest zwiadem a kto dupą.
Pluton rozejść się. I poszedł w stronę miasta.(czy tam ku zachodzącemu słońcu)
Cisza jak diabli, wreszcie pytamy dowódców drużyn co robić, jak się zachować ?
Nasz mówi żeby przemęczyć film i dopiero ruszyć w miasto bo i tak jest wcześnie. No to po ponad godzinie męki wyłazimy w miasto, pełni niedowierzania
– że jak to tak, po prostu jesteśmy wolni ? możemy iść gdzie chcemy ?
I co ważne możemy pić ? No dobra to hurra, dawaj gdzie tu jakieś knajpy są ?
Ten niedzielny dzionek miasteczko zapewne pamiętało długo bo ponad 20tu napitych hałaśliwych szaleńców w mundurach ganiających od knajpy do knajpy pewnie nawet tam nie było codziennym przeżyciem.
Naszą drużyną jakoś znaleźliśmy wyszynk i oczywiście wszystka kasa na stół i kupujemy co leci, wódka wino, piwo co tam mają.Panowie a wiecie gdzie ten nasz dowódca drużyny pije ? Warto by się z nim napić, porządny chłop.(pozdrawiam Cię Leszku P.)
To idziemy szukać, gdzieś go znajdujemy, teraz to nie bardzo wiem czy tych knajp jest dużo czy mało bo już szumi we łbie bardzo. Pij kapral pij, mojej się nie napijesz ? tak mu wciskamy że nawet jakby świętym był toby się upił , a on nie był. Schlał się Leszek zacnie i coś tam opowiada nie wiadomo komu. Nam mało wrażeń to idziemy szukać kolegów i tej najdroższej knajpy gdzie ma być fundator naszej wolności i szaleństwa. Dopadamy Ludwika –hej Ludwik pijesz z nami? –Teraz nie mogę umówiłem się z jakimiś goścmi na grę bo mi już kasa wyszła. Straszny Kapral siedzi jak basza a nasze koty mu zamawiają co tylko sobie zażyczy.Widzimy że mu niczego nie brakuje tośmy podziękowali i szybko się oddalili coby nas nie zapamiętał jako tych co nie stawiają i poszli dalej szukać wrażeń.
W zasadzie wyglądało na to że miasteczko zajęła banda pijanych Hunów, na każdej ulicy, na każdym skwerze, w każdej knajpie(było ich chyba ze 3 ale słabo pamiętam bo już w pierwszej się zdrowo upiłem) można było spotkać kogoś znajomego kompletnie pijanego z uśmiechem od ucha do ucha. I wyglądało na to że to szalone rozbiegane pijaństwo nie będzie miało końca gdy nagle w drzwiach knajpy gdzieśmy zaczynali picie i gdzie zajrzeliśmy doglądać kaprala Leszka pojawił się pomocnik podoficera
–kot elew z oczami jak koła do Stara-
Jezu wy tu chlejecie a ja zostałem bo nie lubie propagandy- ale mi szkoda.
To siadaj i pij. Dobra dawaj, ale to koniec imprezy. Co koniec ?, jeszcze czwartej nie ma a mamy powrót na 18tą.
No właśnie że już nie, na 16 tą zarządzona jest zbiórka kompanii.
Dowódca kompanii jest na szkole, wezwał go dowódca szkoły po tym jak oficer dyżurny nie doliczył się nas. Chłopaki z artylerii udawali pluton zwiadu na zbiórce i wyszło ich o kilku za dużo.(czujecie jaka solidarność była?) To zrobił zbiórkę całej szkoły i wtedy was nie miał kto zastąpić. Mam rozkaz oblecieć całe miasto i do 16 tej wszyscy mają się znaleźć. To lecę , dobre piwo dzięki, rzucił w drzwiach. A było tak pięknie.
Kto żyw niech umyka i przez płoty, straże, na kompanię głupa palić leci, ja z Gajowym bierzemy kaprala za wszarz i wrzucimy go za płot, niech tam ktoś czeka z tyłu.
Strasznego zawiadomi dyżurny to on sobie radę da bo nie był zbyt pijany.
Pierwsze moje szybkie wojenne decyzje budzą we mnie podziw dla samego siebie, poczułem że losy bitwy zależą teraz ode mnie i moich kolegów. Damy radę, uratujemy pluton i kaprali a może nawet cały Morąg.
Wleczemy pijani pijanego, kapral co chwilę łapie kontakt i pyta czy daleko do jednostki, wreszcie jak usłyszał że do bramy 300m ale my musimy obejść dookoła i gdzieś przez czołgi się przedostać a wpierw go za ten płot przetargać –mówi- Postawcie mnie do pionu. Próbujemy sami ten pion złapać i nie idzie, a ten znowu –szeregowy Zielonka postawcie mnie do pionu. Jakoś tak go podpieram że nawet trzyma ten pion. Odmaszerować komenderuje –Coooooooo ? kapral zgłupiałeś ? nie zostawimy Cie bo wpadniesz w łapy Starego albo oficera dyżurnego.
Nikt nie będzie kaprala Leszka jak szmatę przez płot przerzucał, pójdę prosto –trzymam pion ? pyta. Noo niby tak, odpowiadamy nieśmiało, wiedząc że pion to raczej mocne nadużycie. Właśnie i tym ich zaskoczę –odmaszerować, idę . Kapral zastanów się, trochę Ci pomożemy i będziesz bezpieczny.
W życiu, idę przez bramę a wy się kryjcie mali szeregowcy. No i poszedł . I nikt go nawet nie zaczepił na bramie bo wszyscy szukali brakujących szeregowców.
Po tym jak w cichym spokojnym kapralu urodził się zawadiaka stwierdziłem że zapewne większość naszych bohaterów narodowych została nimi po pijaku. Chwała Ci więc alkoholu który piją bohaterowie bo chwałę przynosisz.
Dostaliśmy się jakoś na kompanię a tu oczywiście bieganina i afera, jakieś niedobitki plutonu na placu apelowym stoją i nas też tam służbowi wyganiają.
Podoficer dyżurny wywala wszystkich na zbiórkę, to idziemy, paru naszych nadciąga chwiejnym krokiem, powoli dołączają, w końcu brakuje już tylko kilku. Sierżant-szef i dowódca krążą dookoła nas jak sępy i co chwilę pada BACZNOŚĆ , to my łapiemy ten niby pion , ale że każdy co innego pił to się coś te nasze piony rozmijają. Buty mamy równo bośmy se podosuwali, ale reszta jak wierzby na wietrze , widok z boku tam gdzie stoi szef- sierżant musi być cudny bo się śmieje sam do siebie. W końcu brakuje już tylko Ludwika, Szwajcara, hanysa NieZeflika (bo hanysów było dwóch nierozłącznych Zeflik i NieZeflik, NieZeflik zasłynął tym że zameldował 600 na stołówce, za co cierpiał sporo ale że twarde bydle było a sadystów jakoś u nas tępiły trepy to krzywdy nie zaznał) i brakuje jednego anonima (pamięć już nie ta bo na trzeźwo piszę ale chwała Ci).
Dowódca szkoły stoi gdzieś na uboczu z jakimiś trepami i patrzy w stronę naszego dowódcy kompanii.Ten staje przed nami i patrzy płaczliwie bo widać ma przed dowódcą szkoły pełne gacie. Boże co za beksę nam dali na dowódcę.Zaczyna jakąś mowę, my ledwo stoimy i nikt go nie słucha bo każdy usiłuje nie wylecieć z szyku.Wtem na tle porucznika pomiędzy budynkami od strony czołgów pojawiają się dwa pijane elewy, to Ludwik i Szwajcar usiłują się przekradać pod murem ale idzie im to jak mojemu wilczurowi chowanie się za krawężnikiem. W końcu Ludwik traci resztki usztywnienia i wypada na drogę przed placem , trepy się odwracają i wlepiają w Ludwika gały , Ludwik na nich też, ale rzuca go na boki tak że musi jakiś piruet zrobić żeby ustać , w końcu staje tyłem do trepów i widzi Szwajcara , więc drze się –Szwajcar -spierdalamy – i dają dyla do sąsiedniej jednostki czołgów. Płot który je dzielił miał przejścia co 100m więc nasza trepina na rower i jechał po drugiej stronie a Ludwik i Szwajcar uciekali aż do następnego przejścia i tu ich capnął i doprowadził. Stanął Ludwik ze Szwajcarem w naszym szyku i szef sierżant znowu podaje BACZNOŚĆ. No to wszyscy nieruchomieją, ale nie na długo, zaczynamy falować , ta świnia szef widać że wie o co chodzi bo znów staje z boku i czeka.................................
pierwszy wypada Ludwik, za nim ja , po mnie to już poszło. Padnij. Powstań. Padnij. Powstań. BAACZNOŚĆ.
Jasny gwint była szansa się ustawić ale za szybko dał baczność, teraz stoimy wężykiem, trepy, poza naszym, mają widać ubaw bo się śmieją.
Poruczniczyna poczciwina zaczyna klecić jakąś mowę ale nie dane mu jest jej zacząć-
Bo oto od strony bramy KROCZY POCHÓD –NieZeflik z obiema rękami wyciągniętymi jakby radiesteta wody szukał a w dłoniach –po dwa kufle z całkiem sporą zawartością piwa, za nim kroczy jakiś bardzo smutny nasz kolega a za nimi oficer dyżurny.
No procesja jak z Pograbka czy innego Jańcio Wodnika.
Ludwik parska śmiechem, trepy za to poważnieją, widać u nich kompletne niezrozumienie sytuacji.
Coś to przyprowadził? pyta dowódca szkoły oficera dyżurnego. Ten się zapala-
„Ano widzę że nadchodzą i jeden jakoś tak drugiego zasłania, a i tak te piwa widać, a oni cisną na biuro przepustek jakby nigdy nic, to pozwoliłem im wejść za bramę i dopiero wtedy zatrzymałem,-To ten hanys mówi że dla kolegi niesie bo mu go żal że w koszarach siedzi.
No patrzcie hanys hanysowi –piwonosem, a mówi się że sobie nawzajem lubią szkodzić.
Trepy pozwalają im dotrzeć w pobliże naszego szyku i tu poruczniczyna rozkazuje NiezZeflikowi wylać piwo –tak w trawę ?pyta NieZeflik, toż to piwo jest, naprawdę wylać ?
NieZeflik jakby nadal w knajpie był, droczy się pijackim głosem.Wtem dość wyraźnie i uroczyście mówi „Odmawiam wykonania tego nieludzkiego rozkazu.”
O matko Boska opiekunko nietrzeźwych szeregowców.
No to my bladzi jak nigdy w życiu, nawet Ludwik jęknął.Teraz nic tylko trep wyjmie spluwę i go zastrzeli. Tak sobie myślimy. Jednak nie miał spluwy i kazał sierżantowi wylać.
NieZeflik i smutny dołączają do szyku i wtedy ten smutny kopie NieZeflika niezdarnie ale mocno w dupę i mówi – a prosiłem weź tylko dwa hanysie.
Nie, nie da się tego ustać, i tak już krzywy szyk się połamał, lejemy ze śmiechu, dopiero spora dawka padnij powstań nas uspokaja.
Wreszcie dołącza do nas reszta tych co zostali na kompanii i po krótkiej przemowie i pobraniu wszystkiego co żołnierz ma na wypadek W,(co żołnierz ma?żołnierz ma się słuchać!! a co żołnierz je? żołnierz je odważny) nasz poruczniczyna na rowerku a my w OP1 opuszczamy plac w kierunku poligonu. Tak wyglądaliśmy
- https://pl.wikipedia.org/wiki/OP-1
Zaczyna się akcja kto kogo zmęczy, trep na rowerku twierdzi że ma dużo czasu, my mamy jeszcze więcej, a i zdrowie dopisuje. Czołgamy się po wszystkich kałużach, po godzinie po alkoholu śladu nie ma ale mordy suche zaczynają się robić. Tu pot pod OP1 cieknie a tu sucha morda w masce. Nagle jeden z nas zwinął się w kłębek i zaczyna się kulać jakby go brzuch bolał, porucznik każe go podnieść i zagląda mu w maskę, ściąga ją, a ze środka płacz, ja już nie mogę ja niewinny jestem, nic nie piłem a biegać muszę i płacze jak dzidzia.
(Ta sama menda jak zostanie kapralem będzie elewów dręczył jak żaden ze znanych mi kaprali. To o nim pisałem powyżej że ciul nad ciule,a uchował się na szkółce jako pisarz kompanii do mojego powrotu z praktyki. Dziś myślę że był kapusiem dowódcy lub sierżanta -szefa).
Maskę włóż – porucznik nie ulega, biegiem marsz, padnij, itd. , beksa biegnie chyba specjalnie zataczając się i pada jak najbliżej trepa pewnie po to żeby ten widział jak cierpi.
Wstaje Gajowy – zgłasza –Ja z zapytaniem – Mówcie. Widzę że tu się niewinnych torturuje a tak nie powinno być, ja zawiniłem ja chcę odcierpieć a jeśli niewinni koledzy mają być karani to biorę to na siebie. Co to znaczy na siebie ? No będę biegał za nich , ZA WSZYSTKICH –porucznik pyta niedowierzająco – Tak jest obywatelu poruczniku jeśli to możliwe za wszystkich odbiegam. To jest niemożliwe –Padnij.
No, no, pełen szacun –Gajowy pokazał klasę. Porucznik pomęczył nas dość sporo ale jak wracaliśmy do koszar tośmy walili tymi buciorami najmocniej jak się dało , niech słyszą wszyscy że nas nie zajechał. Cel osiagneliśmy, porucznik wściekły, chciał pokazać że umie dręczyć i nie wyszło. Naszym kapralom jakoś niewiele krzywdy się stało bo dowódcy woleli nie wiedzieć kto i jak się przysłużył. Pewnie żeby samemu nie oberwać od dowódcy szkoły.Wyszło na to żeśmy uciekli z kina samowolnie i oni nic nie mogli poradzić. Taka zresztą była umowa od początku. Nie bardzo mogli nas do więzień pozamykać bo podobno żołnierz przed przysięgą nie podlega ichniemu prawu.
cdn. jak zdążę bo mało casu kruca bomba..
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Taj_pan
30
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 12 cze 2015, 22:54
Krótko o sobie: Lubię dobrze zjeść i wypić, pogadać w dobrym towarzystwie, coś dobrego i nietypowego upichcić, obejrzeć dobry film i napić się przy tym dobrego piwa.
Ulubiony Alkohol: Jasio wędrowniczek
Status Alkoholowy: Piwosz
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Taj_pan »

Poprzedni wierszyk wypadł "jak diabeł z pudełka" przy okazji pisania tego wierszyka.
Oczywiście potraktujcie go z przymrużeniem oka i wybaczcie błędy merytoryczne.

Bimber

Gdy chcesz zrobić bimber dobry.
Kup u Jana paczkę: coobry,
T3, Vodka, Moskwa style,
Musisz wiedzieć, które, ile?

Kup też cukru całą zgrzewkę
I przygotuj też mątewkę.
Osiem kilo wsyp do wrzątku,
Zacznij mieszać od początku.

Dodaj kwasek, mieszaj chwilę
Pomyśl, czy wystarczy tyle?
Jeśli masz już wątpliwości,
Czas na AD iść zagościć.

Przelej wywar do baniaka,
Dodaj drożdże, będzie draka.
Kiedy zacznie się buzować,
Tydzień musisz mu darować.

Wejdź na stronę A Domowe,
Wnet napełnisz swoją głowę.
Masz tu wszystkie wiadomości
oraz sympatycznych gości.


Po tygodniu, dobrze sklaruj
Tej czynności nie podaruj.
Wnet do kega nastaw przelej
Teraz będzie już weselej

Podłącz rurki, włączaj grzanie
Kilka godzin stracisz na nie.
Wreszcie kapie powolutku
Teraz pilnuj, aż do skutku.

Wylej pierwsze pół szklaneczki,
Nie wylewasz przecież beczki,
Ważne jest to też dla zdrowia,
By nie wzywać pogotowia

Dalej zbieraj po kropelce
Każdy sort w innej butelce
Przedgon, serce, pogon wreszcie
Do konsumpcji się zabierzcie.

Ale nim sięgniecie nieba
To posprzątać wszystko trzeba
Aby można znów od piątku,
Zacząć wszystko od początku.
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

Dzisiaj ostatni dzień zabawy.
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

i ostatni odcinek przygód kaprala zielonki

ostatni

No to tak sobie od czasu do czasu powspominałem a czas mijał mi na łażeniu na zmianę do magazynku spać i biblioteki. Pracowała tam cywilna bibliotekarka z rozmiarem powyżej średniej. Przez ten pociąg do płci przeczytałem Ulissesa , 100 lat samotności i trochę innej niż szkolna fajnej literatury. Któregoś dnia gdzieś w pobliżu grudnia (1980) dostałem wezwanie do samego Diabła.
Idę melduję się że na rozkaz itd.. Patrzę a tu z boku pod scianą trep jakis nieznany chudy ale w stopniu majora, młodszy widać od Diabła a wyżej szarża.
Diabeł nic, major chodzi i mówi – co sądzicie o sytuacji waszych rodziców jak was nie ma w domu. Hmm jakoś tak zawsze mam że wiem jakiej odpowiedzi się ode mnie oczekuje, psycholog jaki czy co ze mnie, w każdym razie odpowiadam że pewnie im ciężko bo jedyny syn poza domem a tu trzeba by jakieś może pieniądze zarabiać bo dom za kredyt postawiony. Kieruję rozmowę tak aby rozumieli że mój pobyt w wojsku wybitnie szkodzi rodzinie, na pewno woleliby żebym już w domu był. Gość słucha zadaje jeszcze pytania co myślę o tym że w sklepach jest drogo, no myślę że to niedobrze bo lepiej żeby było tanio. I tak sobie pieprzymy o tym że lepiej być zdrowym i bogatym niż biednym i chorym. Wreszcie koleś wyjmuje zza pazuchy czy tam skąd gazetę w której na ostatniej stronie jest Breżniew jako niedżwiedź, na kolanach stoją mu krasnale, czech, bułgar, enerdowiec i reszta demoludu a krasnal polak stoi mu na ramieniu i mu za głową V pokazuje.
http://pu.i.wp.pl/bloog/10345372/874311 ... ew_big.jpg
Pokazuje mi tę gazetę i pyta – a nie wiecie czasem dlaczego to do was adresowane?
Gazeta jest mi znajoma, to gazeta z mojego zakładu pracy który przez całe dwa lata przysyłał mi co jakiś czas Życie Załogi czy jakoś tak. Jako maturzysta napisałem kiedyś artykuł który tam wydrukowano i jakoś tak kontakt miałem. Przysyłali pewnie po to żebym do nich po woju wrócił.Teraz jak tam solidarność założyli to tym bardziej wysłali młodzieży gazetę.
Tak też powiedziałem trepowi ale jakoś nie bardzo mi wierzył.
Pewnie podejrzewał że to moje pyskowanie nie wynika z wady charakteru a z premedytacji. Pogadalismy jeszcze o róznych dla mnie obcych politycznych sprawach i w końcu kazali odmaszerować. Jakoś nie bardzo zwróciłem uwagę na to że ta rozmowa miała miejsce w czasie gdy ludzie protestowali domagając się zmian,czyli taniego mięsa i wódki.
Ja zajęty byłem ozdabianiem mojej miary krawieckiej w historyjki ze służby, bo ostatnie 150 dni to codzienny meldunek na stołówce i centymetr z FALI (czyli z tej miary) oderwany w talerzu oddawanym na zmywak.
Nie byłem politykiem a w małym miasteczku jak moje, ludzie zawsze sobie jakoś radzili. Ojciec pędził ohydny bimber za który można było załatwić w zasadzie wszystko, od cementu po odkurzacz z NRD, a wspólnie z mamą hodowali na działce koło domu zamiast kwiatów prosiaki i kaczki.
Sąsiad pomiędzy chodnikiem a płotem sadził ziemniaki, kwitł handel wymienny, hydraulik elektrykowi za instalację, wodę podciągał i wszyscy mysleli że to zwyczajny stan rzeczy. W błogiej nieświadomości stanu rzeczy za płotem jednostki dotrwałem do stycznia. W styczniu 1981 roku blady strach padł na całą jednostkę . Kontrola nad kontrole, podobno wszystko skontrolują , nawet kolor trawy ma być styczniowy (?).
Trepy w panice, całe wojsko sprząta , czyści, liczą wszystko, ładują akumulatory do starych Starów 66 i 266. Chodzą słuchy że taka kontrola to raz na 20 lat i że WSZYSTKO SKONTROLUJĄ.Nie wiadomo czy trawę malowac na zielono czy na biało. Matko boska co tu robić ? Mnie też pewnie skontrolują ? A kto ja jestem ? kapral dwukrotnie karany bez przydziału, specjalista drugiej klasy, KUSTOSZ?
Czy to brzmi dumnie?. No nie wiem.Lezę do Diabła i pytam ? Czy ja nie powinienem jednak mieć jakichś zadań? Przyjdzie kontrola wykonania alarmu i co ja zrobię ?
Zaśniesz w magazynku jak zawsze- Mówi rozluźniony i wesoły Diabeł . Aaaaaa, to jednak wiedział ? i tolerował to? -Ja Cię za karę za Twoje pijaństwo i pyskowanie oficerom pozbawiłem wszelkich możliwych dochodów i tak zostanie . Takie kontrole to już miałem, oni pojecia nie maja o wojnie i o działaniu artylerii, więc spokojna Twoja nieuczesana. No to spokojna.
No i jest osławiona i długo zapowiedziana kontrola. Nikt nikogo nigdzie nie widział.
Żadnych oficerów, generałów ani innego oficerstwa. Podobno jacyś grzebali w papierach przez 3 dni. Przybyli zobaczyli pojechali. A my i nasze trepy turbozadowoleni.Nie mięło dwa tygodnie a tu wezwanie do Diabła –
Kapralu Zielonka w wyniku kontroli która wykazała waszą nieprzydatność do działań naszej jednostki zostajecie zwolnieni do cywila. Jak to do cywila ? Ja tu kolegów mam. My wychodzimy w kwietniu. Razem. Niestety nie. Wy opuścicie jednostkę w lutym …go.
Znaczy widzę Zielonka że was za karę wywaliłem do cywila.
No to pięknie ale jak to możliwe ? Bo kontrola stwierdziła że żołnierz który nie ma przydziału służbowego powinien odejść do cywila, jeżeli odsłużył tyle a tyle dni.
Czyli po prostu za brak przydziału nagroda.
Wychodzę w lutym. Słyszał ktoś o tym żeby w lutym do cywila wracać ? Gdzie pijaństwo pożegnalne gdzie chustą powiewanie? Wracam na kompanię i mówię że mnie za karę wywalili z woja, a chłopaki od razu – no to teraz na nas kolej, my zamiast na jesień, wyjdziemy na wiosnę na pewno.Taa już to widzę, legenda od lat głosi że będą wypuszczać prędzej, a prawda jest taka że jeszcze za mnie będziecie dosługiwać.
Nawet nie przypuszczałem jak bardzo mam rację.
Na potrzeby stanu wojennego opóźniło się wyjście do cywila w całym chyba wojsku.
Wszyscy którzy musieli dosługiwać robili to niestety chyba przez tę przepowiednię.:)
Przepraszam was chłopaki. Wtedy nie wiedziałem że mam taką moc.
Wyszło nas wtedy do cywila z całej jednostki dwóch. Prawdopodobnie wywalili nas na wszelki wypadek jako element niebezpieczny lub po prostu zbędny.Kojarząc rozmowę z politycznym jesienią i kontrolę samej tylko dokumentacji w styczniu ze stanem wojennym można spokojnie wysnuć wniosek że stan wojenny był przygotowywany już co najmniej rok prędzej.
Co nie zmienia faktu że gdyby mnie nie chciał Diabeł ukarać tym brakiem funkcji toby mnie z woja nie wywalili. Dumnie więc noszę miano pierwszego wywalonego za karę.
Żeby nie było w mojej służbie nic normalnego to na do widzenia jak przyjechałem w cywilnych ciuchach po zwolnienie z wojska okazało się że nie ma kto wystawić dokumentów bo administracyjny jednostki zabił się w nocy jadąc po pijaku swoim samochodem.
Dwa dni go warta nasza na mrozie pilnowała zanim przyjechało WSW i go zabrali.
Trzy dni mieszkałem u kelnerek na stancji zanim jakiś p.o. nie wydał mi książeczki.
Tym przykrym akcentem zakończyła się moja służba krajowi, którą w całości można uznać za nietypową przygodę alkoholową.

Eeh łza się w oku kręci.
Była fantazja w narodzie. To i przygody alkoholowe były nietypowe.

KONIEC

P.S.
Kilka ciekawych wydarzeń nie miało związku z alkoholem więc ich tu nie umieszczałem.
Jak kto ciekawy to proszę dać znać, umieszczę w Historiach Zielonki.

Proponowane tytuły
„ Mistrzostwo świata w olewaniu kary czyli jak szeregowy Zawadzki porucznika wychowywał”
„Jebiona mać a gdzie tu okopy ? czyli nie ma to jak poligon w zimie.”
No i oczywiście proszę czekać na część drugą „bimbrowania ze zgredami” jak jeden z kolegów nazwał moją historię o przyłączeniu się do bractwa.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: zielonka »

Dla wygody tych którzy nie czytali odcinków umieszczam całość
Dla tych co czytali ostatni odcinek jest w poście powyżej



Przygody kaprala Zielonki czyli jak doszło do stanu wojennego
Treść ukryta:


P.S.
Kilka ciekawych wydarzeń nie miało związku z alkoholem więc ich tu nie umieszczałem.
Jak kto ciekawy to proszę dać znać, umieszczę w Historiach Zielonki.

Proponowane tytuły
„ Mistrzostwo świata w olewaniu kary czyli jak szeregowy Zawadzki porucznika wychowywał”
„Jebiona mać a gdzie tu okopy ? czyli nie ma to jak poligon w zimie.”
No i oczywiście proszę czekać na część drugą „bimbrowania ze zgredami” jak jeden z kolegów nazwał moją historię o przyłączeniu się do bractwa.
„Ile kosztuje tani keg? czyli na ratunek ojcu”
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
online
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4904
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: rozrywek »

Miałem pięć lat, spałem w łóżeczku.
Mój ojczym, nie stroniący od alkoholu nalał sobie do szklanki wódki i wyszedł po coś do kuchni.
Dziecko wstało, zobaczyło szklankę wypiło i poszło spać.
W domu awantura, ojczym oskarżył matkę o wylanie trunku do zlewu, ale cóż, mama dociekliwa powąchała dziecko a ten....wiadomo.

Opowieść jest autentyczna, z opowiadań mamy wynika że jako dziecko potrafiłem wytrąbić litrową flaszkę syropu, który podobno był obrzydliwy w smaku i żadne dziecko nie chciało tego pić. I wypiciu słoika benzyny nie wspomnę...skończyło się płukaniem żołądka.
I cóż, piłem jako pięciolatek, to jako czterdziestoparolatek miałbym przestać?
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

Taj_pan
30
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 12 cze 2015, 22:54
Krótko o sobie: Lubię dobrze zjeść i wypić, pogadać w dobrym towarzystwie, coś dobrego i nietypowego upichcić, obejrzeć dobry film i napić się przy tym dobrego piwa.
Ulubiony Alkohol: Jasio wędrowniczek
Status Alkoholowy: Piwosz
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Taj_pan »

Rozrywek, ja miałem podobnie jako 4 ro latek podczas imienin schowałem się pod stołem. Po imieninach, gdy wszyscy wyszli, rodzice jeszcze żegnali ostatnich gości przy drzwiach podobno wyszedłem
spod stołu i wytrąbiłem to co zostało w butelkach. Padłem oczywiście jak mucha i zasnąłem pod stołem. Wszyscy mnie szukali w końcu znaleźli. przez długie lata cała rodzima śmiała się z tego jak to się ubzdryngoliłem na imieninach ojca :D :D :D
Ja oczywiście tego nie pamiętam, pewnie dlatego, że film mi się urwał i nie zarejestrowałem wszystkich zdarzeń.

Szlumf
2000
Posty: 2379
Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
Podziękował: 629 razy
Otrzymał podziękowanie: 583 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Szlumf »

Miałem raczej niewiele więcej (lub mniej) lat niż koledzy piszący wcześniej ale to wydarzenie było na tyle mocne, że do dziś pamiętam smak "soczku" z dzikiej róży który wydoiłem z flachy w spiżarni. Soczek okazał się winem babci a ja podobno zostałem ledwie odratowany przez pogotowie. Dzika róża to jest to.
P.S.1.
Niby byłem przy tym ale nie pamiętam. Podobno właziłem na 2,5m szafę (Wałbrzych, pozostałość po poprzednich lokatorach) i skakałem z dzikimi okrzykami na łózko na którym w końcu padłem nieprzytomny.
P.S.2.
Odbiegnę od tematu ale nostalgia woła. Pozdrawiam wszystkich z Dolnego Ślaska. i tych Wspaniałych Autochtonów dla których ważniejsza była ziemia na której żyją niż język którym mówią i tych przygnanych tam z różnych stron świata przez ślepy los. Przy mojej ulicy (Buczka) mieszkali Polacy (głównie z kresów), Żydzi i Grecy.
Awatar użytkownika

Taj_pan
30
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 12 cze 2015, 22:54
Krótko o sobie: Lubię dobrze zjeść i wypić, pogadać w dobrym towarzystwie, coś dobrego i nietypowego upichcić, obejrzeć dobry film i napić się przy tym dobrego piwa.
Ulubiony Alkohol: Jasio wędrowniczek
Status Alkoholowy: Piwosz
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 18 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: Taj_pan »

Drugą przygodę miałem w wieku 12 w czasie wakacji na Węgrzech. Pojechaliśmy na wycieczkę do winnicy w Badacsony, dorośli zostali zaproszeni do wielkiego stołu i tam podano im wino w szklanych dzbanach, szklanki, talerze i całą zastawę. Po zjedzeniu poczęstunku zacząłem się nudzić, dorośli siedzieli rozmawiali i popijali wino, Ja najpierw poszedłem do winnicy i najadłem się chyba za wszystkie czasy winogron prosto z krzaka. później zacząłem "zwiedzać" winnicę. Zaniosło mnie do piwnicy gdzie stały olbrzymie beki z winem. Krzątali się tam pracownicy. zaczęli do mnie mówić po węgiersku, ja oczywiście nic nie rozumiałem i tylko powtarzałem nem tudom, nem irtem. Jeden z pracowników miał taki długi szklany lejek zakończony szklaną bańką. Wszedł na drabinę włożył to naczynie do beki i ustami naciągnął wina do pełna. następnie wyjął naczynie zatkał dolny wylot kciukiem, podszedł do mnie i pokazał, żebym przystawił tą rurę do ust. Gdy wziąłem szklana rurę w usta wino zaczęło wypływać i chcąc nie chcąc musiałem wypić całą zawartość, a trochę tego było. Wszystko było w miarę w porządku gdy grasowałem po piwnicy. W końcu alkohol zaczął dawać o sobie znać i stwierdziłem, że muszę wracać do autokaru. Gdy wyszedłem na zewnątrz, gdzie panował upał około trzydziestu kilku stopni w cieniu, poczułem, że jestem nawalony jak sołtysowa stodoła.
Pomyślałem, ze będzie niezła chryja jak mnie rodzice zobaczą w takim stanie. Postanowiłem jak najszybciej ewakuować się do autokaru. Nie była to taka prosta sprawa, bo autokar stał ok 200 m dalej na parkingu. A do winnicy prowadziła długa gruntowa droga pomiędzy szpalerami winorośli. Droga była dla mnie zbyt długa i padłem w połowie między krzakami. Znaleźli mnie tam wracający do autokaru rodzice.
Wszyscy ze śmiechem stwierdzili że nawalony jestem dokładnie. Pomogli mi wrócić do autokaru i położyli mnie na ostatnich siedzeniach żebym się "wyspał". Drogi powrotnej do ośrodka oczywiście nie pamiętam.
Nie wiem jaki to miało wpływ, ale nawet teraz po wielu latach, gdy jestem w sklepie i kupuję wino, to przeważnie sięgam po węgierskie i jakimś dziwnym trafem wybieram te z okolic Badacsony.
Coś chyba w tym musi być.
Awatar użytkownika

kochanek Kranei
150
Posty: 187
Rejestracja: czwartek, 19 kwie 2012, 21:53
Krótko o sobie: Postępuję według zasady: stalowa ręka na łagodnym sercu. Ale dzień w którym nie zrobię komuś psikusa uważam za stracony.
Ulubiony Alkohol: Moje nalewki, owocówki, czerwone wino,
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: EU
Podziękował: 22 razy
Otrzymał podziękowanie: 59 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: kochanek Kranei »

Nim kołtuńska cenzura i tutaj dotrze w ramach solidarności z ponoć pornograficzną sztuką małe, grafomańskie opowiadanie erotyczne. Dozwolone od lat 18 i pod warunkiem, że nie cierpi się na syndrom kaczyński.

Drzwi do piwnicy otworzyły się, po chwili zamknęły się i po chwili słychać było ciche stąpanie po schodach.
- Hej - usłyszał kiedy stanęła przed nim ubrana we frotowy szlafrok. Nie odpowiedział. Niby dlaczego? To ona znowu sprowokowała cała awanturę. I to przy dzieciach. Podczas popołudniowej sobotniej kawy.
- Ciepło tu masz.
Andrzej dalej siedział w swym ulubiony starym fotelu i czytał swoje alkoholowe forum. Nie odpowiadał. Nadal był zły.
- Jędruś, nie kochasz już mnie? - zapytała stojąc między nim a kolumną.
Nie słysząc odpowiedzi, zabrała mu z rąk tablet, położyła na stole obok i usiadła mu na kolanach.
- Przepraszam - usłyszał po chwili i jednocześnie poczuł pocałunek na szyi.
- Bardzo się gniewasz?
Usiłowała pocałować go w usta ale szybko uchylił głowę patrząc na termometr przymocowany do głowicy. Złapała go za głowę i zdecydowanie patrząc mu w oczy powiedziała:
- Słuchaj, jestem twoją żoną i nie traktuj mnie jak kogoś obcego. To nie było fajnie co zrobiłam i jest mi bardzo przykro ale musisz mnie też zrozumieć. My się praktycznie nie widzimy. Ty w pracy, ja w pracy. W ciągu dnia więcej czasu spędzam z moimi kolegami niż z tobą.
Tu już nie wytrzymał:
- To nie moja wina, że masz taką pracę ale ja po szkole cały czas jestem z dziećmi. I to - tu wskazał na prawie nową kolumnę puszkową - to mój sposób na odprężenie.
- A przy mnie nie możesz się odprężyć? - spytała filuternie odchylając szlafrok. Chwyciwszy jego rękę położyła ją na swoich piersiach.
- Hm? Nie podoba ci się takie odprężenie?
A kiedy nastąpiła seria pocałunków przy jego uchu, wiedział już, że przegrał.
- Wiesz, ja nie mam nic przeciwko twojemu hobby, choć jako prawnik mam swoje zdanie na ten temat. Mi chodzi tylko o nas. A kiedy zauważyła, że znowu patrzy na termometr zapytała dlaczego ciągle tam zagląda.
- Nie udawaj, że cię to interesuje - odburknął.
- Wyobraź sobie, że owszem interesuje. Co będzie jeśli ktoś zadzwoni i będziesz musiał gdzieś pojechać?
Cwana bestia - pomyślał - nic dziwnego że jest adwokatem. Ale zabawa jego włosami z tyłu głowy też zrobiła już swoje. Zmiękł zupełnie.
- Muszę pilnować stałej temperatury która wskazuje mi, że Lola pracuje stabilnie.
- Widzisz Jędruś, to z zazdrości. Ty swoim aparaturom nadajesz kobiece imiona.
- Ale seksu z nimi nie mam - odparował.
- A skąd ja mogę wiedzieć co ty tu z nimi tu robisz?
- A co mam robić! Fiuta w gorącą kolumnę wsadzać? - odpowiedział obcesowo i ciągnął dalej - ja ci się do do pieczenia nie wtrącam.
- A może ja bym chciała żebyś się wtrącał?
- Nie rozerwę się. Nie mogę być tu i tam. Od kolumny nie wolno odchodzić. Ok, na chwilę ale tego - tu wskazał na aparaturę - lekceważyć nie wolno.
- Jędruuuuuuś - i z ustami przy jego uchu szeptała dalej - już dobrze, nie denerwuj się. Powiedz kto jest twoja ulubioną psotnicą?
I nim cokolwiek zdołał powiedzieć przyssała się do jego ust. A kiedy już chciał złożyć broń, wstała i ruszyła w stronę schodów.
- Zobaczę tylko co u dzieci i zaraz wracam.

Po kilku minutach ponownie otworzyły się drzwi. Nagle na posadzkę upadł szlafrok. Schodziła powoli po schodach naga z figlarnym uśmiechem i jednocześnie pełnym triumfu wyrazem twarzy. Stanęła przed nim i zapytała:
- Wiesz już z kim psocisz najchętniej?
Chwycił ją rękoma za pośladki i przyciągnął do siebie. Pocałował mocno, zaciągnął się mocno zapachem jej włosów. Odwrócił ją, złapał za piersi, mocno je tłamsił jednocześnie całując szyję. W końcu zaczął się rozbierać. Znowu ją objął, mocno przygarnął do siebie, zaczął głaskać jej plecy i pośladki. Słyszał jak coraz mocniej oddycha.
- Jędruś, musimy coś zrobić, żeby częściej być razem. Przyrzeknij mi to. Proszę!
- Zrobimy, obiecuję.
- Ale jak zrobimy... to? - zapytała nieco zmieszana.
Znowu ją odwrócił, pchnął lekko w stronę fotela. Kiedy pytająco odwróciła głowę, położył dłonie na jej szyi i delikatnie zmusił do uklęknięcia na fotelu. Po czym wszedł w nią i raz po raz powtarzał tą czynność wbijając palce w pośladki. Tyle lat już są razem ale Anita doprowadzała go nadal do szaleństwa. Słyszał jej wzdychanie, czuł jej gorąc i wilgotność, kiedy nagle położyła mu rękę na udzie.
- Za mocno? - zapytał zatroskany i przerwał.
- Nie, wszystko w porządku. Chcę cię tylko widzieć.
Kiedy wstała, chwyciła koc, którym przykryty był fotel, położyła go na stół, odwróciła się do niego tyłem, położyła obie dłonie na blacie i podniosła się na nadgarstkach, po czym opadła na stół rozszerzając zapraszająco uda. I znowu połączył się z nią i czuł jej bliskość. Jej piersi falowały za każdym razem kiedy się coraz mocniej wbijał w jej cudowne ciało. "Żeby to jak najdłużej trwało." - myślał ale kiedy zaczęła sama poruszać biodrami już po chwili było za późno. Wydał z siebie głęboki jęk a Anita momentalnie podniosła się, zatkała mu usta dłonią i do ucha szepnęła:
- Ciiiiicho, reszta świata nie musi o tym wiedzieć.
Andrzej ledwie trzymał się na nogach. Nagle dotarł do niego alarm termometru.
- Coś pipczy. To źle?
- To alarm. Muszę zmienić pojemnik. Reszta to pogony.
Kiedy starała się od niego uwolnić, uspokoił:
- To pierwszy odpęd. Dopiero przy drugim trzeba to zrobić szybko.
Pocałował ją delikatnie, odszedł krok do tyłu i pomógł jej zejść zsunąć się ze stołu. Podszedł do kolumny, wyciągnął silikonowy wężyk z 5 l damy i włożył go do butelki po grappie z napisem Pogony. Słyszał jeszcze jej kroki po schodach. Odwrócił się, spojrzał na pomieszczenie i pomyślał, że koniecznie musi tu znaleźć miejsce na jeszcze jeden stół, jakąś szafę i piec z piekarnikiem.
- Sorry Lola, Anitę kocham bardziej.
NUNC EST BIBENDUM!
kochanek Kranei
Awatar użytkownika

klepa
350
Posty: 397
Rejestracja: wtorek, 22 paź 2013, 10:03
Podziękował: 86 razy
Otrzymał podziękowanie: 177 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: klepa »

Przepraszam najuprzejmiej, ale czy zachowały się może jakieś zdjątka z tego pędzenia?
Awatar użytkownika

kochanek Kranei
150
Posty: 187
Rejestracja: czwartek, 19 kwie 2012, 21:53
Krótko o sobie: Postępuję według zasady: stalowa ręka na łagodnym sercu. Ale dzień w którym nie zrobię komuś psikusa uważam za stracony.
Ulubiony Alkohol: Moje nalewki, owocówki, czerwone wino,
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: EU
Podziękował: 22 razy
Otrzymał podziękowanie: 59 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: kochanek Kranei »

Ty zbereźniku! Wszelkie prawdopodobieństwo osób i czynności jest zupełnie przypadkowe i jest wytworem bezbożnej wyobraźni autora.
NUNC EST BIBENDUM!
kochanek Kranei
online
Awatar użytkownika

rozrywek
4500
Posty: 4904
Rejestracja: niedziela, 25 kwie 2010, 09:02
Krótko o sobie: lubię cos sposocić, a potem to wypić( w doborowym towarzystwie)
Ulubiony Alkohol: Chivas Regal, dobra psotka, czasem mineralka gazowana
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 561 razy
Otrzymał podziękowanie: 844 razy
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: rozrywek »

Elixir filozoficzny.

W małym skrócie przedstawić muszę zamiast wstępu, co się wtedy w państwie Lachów działo, aby historyja sens miała i by czytelnik zbytnio znudzon nie był.

A działo się to wieku czwartego, roku pańskiego szesnastego, za niezbyt miłościwie panującego Jaroburego.
Jarobury jako człek niewielkiej postury, karłowaty wręcz, wielkie mniemanie o sobie miał, do tego człek mściwy i pamiętliwy, despotyczny
Zaciekłość jego wzmogła się jak mu brata Lechosława moskale w bitwie pod Smoleńskiem zasiekli.
Tak przynajmniej twierdził jego nadworny ochmistrz Antoni Mąciwoda. Człek to był szalony, słuchy chodziły że magicznymi ziołami się okadza, stad szaleńcze zapędy, spiskowe teorie i w obłokach bujanie.

Lechosław człowiekiem był spokojniejszym niż brat, mniej wyrywnym, jeno jak mu dziady do karocy wsiadać chcieli to im zawsze spieprzać kazał. Lechosław nastał po Aleksandrze Kwachopiju, który figurantem był jeno, choć dziewoję miał urodziwą i na salonach obytą.
Kwachopij nastał po Bolku wąsatym, hmm Bolko człek to był mężny w słusznej sprawie walczący, o wolność pospólstwa i zrzucenie moskalowego jażma, i nawet za to order dostał jako wielce zasłużony.

Jarobury okrutną mściwością pałał do Tuskopełka, pana ziem zachodnich, nadwornego pachołka Niemieckiej księżnej Angeli, co się z Sarmatami i Asyrianami bratać chciała.
Jarobury za wszystko obarczał winą Tuskopełka, który nic sobie z tego nie robił.

Lubelski Książe Jan Palipięt wielką żądzę władzy miał, a możny to pan był i magnat wielki.
Władać chciał światem całym, ale do tego złota i kosztowności mu nie stało.
I tu się nasza historyja zaczyna:

Palipięt miał prywatnego medyka, Hirusa Kacerza, który po nocach alchemikiem się stawał, uczony to był człek i rozumny. Lubił odkrywać, badać sprawdzać, wszelakie rzeczy miarkować.

Hirus kamienia filozoficznego szukał, przyzwolenie od Palipięta miał, który mu wikt i opierunek dawał, a kosztów na badania nie skąpił.
Rtęć z ołowiem, cyna, wszystko w tyglu mieszał, srebro z tego wydobyć chciał. Wenerowe skrawki dawał, złoto pragnąc sprawić. Dziwne substancyje, w różnych proporcjach próbował, nadaremno.

Wreszcie postanowił zbudować tygiel prawdziwy, kanałem z drugim mniejszym tyglem połączony, pomyślał że kamień filozoficzny uwięziony w metalu zostaje, oddzielić się nie może i stąd jego niepowodzenia.
I wdychał nocami opary metali, truł się biedny nie wiedząc o tym nawet, mizerniał w oczach, mało jadła, wiele wina, zrobiło z człeka marnotę, zamartwiał się, ale w poszukiwaniach nie ustawał.
Upiwszy się winem mocno, na pomysł wpadł.
Dlaczego kamień, a nie eliksir, przecież metal z płynnego twardym się staje. Potrzeba czegoś płynnego aby kamień filozoficzny wydobyć. Postanowił dolać wody, wszak wiadomo iż woda to życie. W mniejszym tyglu zebrał się płyn, ciekawy co, sprawdził, niestety tylko woda.
Węgle już przygasały, w butli wina dno się pokazało, sięgnął po następny antałek, odszpuntował przelał do butla, przechylił do gardła porządnie, jeszcze raz poprawił i przechylając trzeci raz potknął się i butla mu do tygla wpadła, rozbijając się. Zrezygnowany spać się położył.

Pędzimir był jak żywe srebro, dziecka wszędzie pełno zawsze było, w miejscu usiedzieć nie potrafił i dlatego takie mu miano dali, gdyż w połogu z łona matczynego wyskoczył nagle, od razu się do cyca przysysając, tak mu się pić chciało, i z tym piciem całe jego życie się potem związało. Ino nie mlekiem raczyć się resztę żywota miał.

Straszliwy lament go o południa zbudził, żona krzyczy, Pędzimir, Pędzimir nie dycha, coś ty dziecku zrobił? Hirusowi jeszcze wino szumiało, nie zorientowany co się dzieje przebudzić się próbuje, matka odszpuntowała beczkę, kwartę wina Kacerzowi wlała aby na nogi normalnie stanął.
Hirus za badanie syna się zabrał, dziecko leży jak nieżywe, powieki podnosi, oczęta czerwone.
Kacerz powąchał a z ust dziecka woń wina wyczuwa.
Matka, nie lamentuj, Pędzimir zwyczajnie upity jest. Dziecko przebudzone płakać zaczyna, tatko bić będziesz?
I się sprawa wyjaśniła, mały tygiel odłączony, a w środku dziwna ciecz się zebrała, czego chłopiec się trochę napił. Hirus powąchał, spróbował, a w gardle mu zagorzało. Cóż to za gorzałka? Mocne jak piekielny ogień. Ale dobre, posmakowało. Pociągnąwszy jeszcze jeden łyk w głowie mu się przejaśniać zaczęło. Rozbita butla z winem, tygiel, przygaszone węgle…


Jako człek uczony i w łacinie biegły, nazwał swój napój Okowita. Zrozumiał że to właśnie tego kamienia filozoficznego poszukiwał, jeno nie złota szlachetnego, tylko eliksiru, co jeszcze szlachetniejszym był.

Odżywszy nareszcie, za alchemię się z kopyta zabrał, tygiel oczyścił, miedzianych kawałków nawrzucał, cały antałek wina wlał. I warzyć powoli zaczął. Destylacyją ten proces nazwał. I zaczęła spływać okowita do tygla, odbieralnikiem zwanym.
Pędzimir wiernie mu pomagał i pilnie obserwował. Stary Kacerz szybko się zorientował że chłopiec powonienie ma dobre, a smak bardzo delikatny posiada, pozwalał synowi na palec ciecz brać i próbować czy dobre.
I tak księżycowali razem, Pędzimir doradzał jak destylacyja przebiega, czy jeszcze okowita płynie, czy tylko z wina resztki, które pogonem nazwali. Zbierali okowitę do beczki po winie, Kacerz suto zakrapiał i synowi po trochu próbować pozwalał.
Przyszła zima, dzieci na rzece w ślizgawkę się bawiły i nieszczęście się stało. Lód się załamał i Pędzimir do rzeki wpadł. Stary Hirus w tym czasie swoje experymenta czynił kiedy skostniałe półżywe dziecko mu przynieśli. Stary szybko dziecko rozebrał, szmaty na gorący aparat rzucił aby szybko wyschły, syna derką okrył i przy gorącym aparacie posadził.
Z tego nieszczęścia, szczęście się stało, dygocący z zimna chłopiec co rusz palce do tygla wkładał i na rozgrzanie oblizywał. Tatko, Tatko!!! Jakie to piekielnie mocne!!!
Hirus spróbował, czysty ogień trzewia pali, toż to spiryt z wina ulatuje.
I się zmiarkował co zacz. Zmarznięte szmaty ochładzały tygiel od góry, moc się zbierała i sam spiryt aparatura dawać zaczęła.
Kacerz szczęśliwy z odkrycia, pół kwarty sobie wlał, synowi ćwiartkę i dumać zaczął, jak tu destylacyję inaczej prowadzić aby mocy więcej dawało.
Okowita w głowie szumiała, ale rozum trzeźwy, węgla z popiołu wydobył i na ścianie rysować nową aparaturę zaczął.
Rectificatio musi się sprawić, a gorące u dołu i zimne na górze piekielnej mocy daje.

Zbudował nową aparaturę z Wenery, garniec wielki z balią na górze gdzie kawały lodu do chłodzenia wkładał. Do tego z drugim tyglem poskręcaną rurką połączone, i w drugiej balii z lodem zanurzone, cyną wszelakie dziury połatał. Mozolna to była praca, Pędzimir pilnie mu w pracy pomagał i zbudowali Alembicus prawdziwy.
Destylacyję co noc robili, spiryt do beczki wlewali, uczyli się, próbowali, a raczej suto się raczyli.

Przyszła wiosna, beczka pełna, nie ma gdzie już okowity wlewać. Stary Kacerz po pierwszy antałek sięgnął, ten co z pierwego jeszcze tygla urobek wlewali. Wylać chciał resztki , aby antałek napełnić od nowa.

Jakże zdziwion był, okowita złotego koloru nabrała, a smak łagodny i woń przyjemna. Pędzimira zawołał aby pierworodny, w smaku lepszy powiedział co zacz. Tatko, toż to delicyje!
Wspaniały trunek po czasie wyszedł, widać było że spiryt w beczce ambrozji dostaje, ino poleżeć musi.

Hirus Kacerz antałek spakował i do Pana Palipięta na zamek się udał.
Szlachta przy stole siedzi, winem się raczy, kiedy stary medyk antałek postawił. Panie znalazłem kamień filozoficzny, jest to złoto, ale nie takie jakiego szukaliśmy, do kielichów rozlał na próbunek złocistego napoju………i się historyja dopiero zaczęła.

Ja tam nie byłem, tego nie piłem, ale zapewne tak właśnie być musiało.
Następna historyja o pannie Śliwowicy będzie, co przez przypadek inną ambrozję sprawiła.
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............
Awatar użytkownika

zielonka
900
Posty: 921
Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
Ulubiony Alkohol: whisky
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 83 razy
Otrzymał podziękowanie: 241 razy
Zielonka w cywilu bimber i honor

Post autor: zielonka »

Widzę że jeszcze można pisać to dodam odcinek

Zielonka w cywilu, bimber i honor.

Każda przygoda kiedyś się kończy także i moje wojsko dobiegło końca i wróciłem do cywila.
Wróciłem do pracy do tego samego zakładu dzięki gazetkom z którego wylali mnie z wojska.
Wróciłem ale na nowe miejsce pracy i do nowych kolegów. Jak tradycja od stuleci każe w nowym miejscu mus postawić tak zwane wkupne. Nowe miejsce to grupa ponad 10cio osobowa, praca na dwie zmiany więc ilość powinna być poważna.Tu pojawił się problem bo cały alkohol w Polsce wykupiły babki dla wojska i renciści i nie bardzo można było bez walki z mafią rencistów cokolwiek kupić. Problem stanął na rodzinnej naradzie, jak syn ukochany ma się w nowej pracy znależć bez alkoholu. Tato oczywiście proponuje swój ohydny bimber –w życiu tego do pracy nie zaniosę , zwariowałeś ojciec ? wyśmieją mnie i kto to będzie pił. Na ten moment wchodzi sąsiad do ojca w sprawie spożywania tegoż.
Bowiem w czeluściach piwnicy naszej ociec wespół z dwoma sąsiadami bomber robili i przeważnie od razu spozywali.
Coście tacy tu pozbierani? Narada jakaś czy co ? No narada bo widzisz sąsiad synuś ma nowe miejsce pracy i musiałby postawić ale nie ma jak kupić tyle alkoholu bo w sklepach wszystko znika. Znika, znika, wiem bo sam to znikam w końcu pracuje się w Gsie. Ile tam tego by trzeba ? No z 5, 6 butelek , symbolicznie po kielichu na przełomie zmian i do roboty.
Tyle to ja w tapcznie mam. Gdzie ? W tapczanie ? No w tapczanie trzymam żeby żona nie wiedziała że tyle mam bo zaraz rozda na różne łapówki za byle co. No to super , jakoś się potem rozliczymy. I tak dostałem 5 flaszek od sąsiada i poniosłem DO PRACY (wiem dziś to brzmi jak zmyślenia ale wtedy na porządku dziennym). Rozstawiłem kielonki i koledzy podchodzą klepia po ramieniu –zuch zuch aż 5 flaszek przytargał , pije jede pije drugi , cisza
Nikt nic nie mówi Jakoś tak podchodzi przyszłej żony wujek wychyla i ---oczy jak pięć złotych –jaja robisz ? jakie jaja / no przecież to woda !!! woda ? jaka woda wódka z zakrętkami i woda ? Próbuję sam i faktycznie woda. Patrzę na tych co już pili –a u waa też woda? Woda mówią ale nie chcieliśmy mówić bo może jakas zmyłka albo co.
O żesz k……wa jasny gwint , sąsiad mnie tak w ciula zrobił ? Taaaaaato ratuj.
Ludzie zaczekajcie nie idźcie domu zaraz będzie dobrze. Panika i przerażenie w mojej twarzy nie pozwoliły im pójść. Czekają .
Szybki telefon do wydziału gdzie tatowy pracował i płacz i lament „o jezusie jaki wstyd, jak ja teraz chłopakom w oczy spojrzę ? Dobra nie martw się chłopak, mam duży kanister fajnej 60tki to powinno pomóc. Faktycznie o dziwo nikt nie narzekał że bimber, akanister na tyle był duży żę druga zmiana już do maszyn nie podeszła. Po powrocie do domu zawiadamiam sasiada że masakra się stała. On mówi że może mu wódke sklepowe podmieniły na wodę, to był dość częsty proceder w GSach. No trudno. Mineło trochę czasu i sąsiad sa zżoną u nas na imieninach. Sąsiadka coś ojcu przymawia że bimber pędzi a on jej na to – no żeby nie mój bimber to syn by honor stracił przez wódkę twojego męża. Jaką wódkę ? No miałem trochę wódki i pożyczyłem chłopakowi na wkupne. Tej z tapczanu ? No, a skąd wiesz ?
Zawsze wiem gdzie wódkę chowasz. Dawno na wodę popodmieniałam bo mi nieraz potrzebna żeby kawe załatwić albo coś innego.
Było śmiechu sporo ale sasiad jakoś mało się śmiał .
W pracy wszystko potoczyło się fajnie i parę lat spędziłem w koleżeńskiej załodze.
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię
Awatar użytkownika

Autor tematu
JanOkowita
2500
Posty: 2680
Rejestracja: czwartek, 10 lut 2011, 13:56
Krótko o sobie: Parmezan, Ementaler i Roquefort, Duvel i Trappist - to moje nałogi.
Ulubiony Alkohol: Im ciekawszy i starszy tym lepszy.
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: PL
Podziękował: 307 razy
Otrzymał podziękowanie: 432 razy
Kontakt:
Re: Moje Nietypowe Przygody Alkoholowe - zabawa literacka

Post autor: JanOkowita »

:krzycze: Ogłaszam zakończenie :stop: , zbieramy oceny od jurorów w tajnym wątku ;)
Zapraszam do mojego sklepu: https://alkohole-domowe.pl Pokolenie Silver jeszcze daje radę:)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Akcje Specjalne”