To chyba wreszcie przyszła i pora na mnie i na oficjalne zakończenie eksperymentu - choć chyba tematu nie ma co zamykać.
Na wstępie chciałbym wszystkim podziękować za to, że zgodzili się wziąć udział w eksperymencie i podzielili się swoimi opiniami. Ze swojej strony przepraszam, że wszystko potrwało tak długo - przyczyna była dość prozaiczna skończyły mi się nakrętki na małpki i trzeba było na bieżąco je pozyskiwać. Niestety stąd mogło dojść do wspominanego problemu, że młótówka czasem łapała jakieś obce posmaki, których nie powinno oczywiście być. Uderzam się w pierś i sypię głowę popiołem.
Chciałem jeszcze dodać, że druga czerwona próbka była swoistym bonusem i w zamyśle nie miała podlegać ocenie, ale skoro tak się stało to się stało. Pozwolicie więc, że i ja się odniosę w kilku słowach do tego co wyprodukowałem
Zacznę od próbki czerwonej i na wstępie powiem, że nikt nie trafił jeśli chodzi o surowiec. Próbka czerwona to nalewka na ciemne domowe winogrona - głowy nie dam ale chyba dominuje w nich labrusca. Bazą był destylat a'la grappa z tych samych winogron robiony rok wcześniej odleżały bez dębu. Nalewka miała rok i była ok 2 miesięcy starzona płatkami dębowymi - mix lekko palone i mocno palone 2:1
Kolor - ładna czerwień pod światło w butelce znacznie ciemniejsza
Nos - za dużo alkoholu a na drugim planie coś słodkiego i ziemistego (powiem od razu, że tak po prostu pachną te winogrona) może śliwka suszona
Smak - piekący na języku i trochę cierpki, trochę za mocna i za mało słodka (do tej mocy). Po roztarciu na podniebieniu czuć przefermentowane wiśnie oraz pestki (lekko migdałowe). Da się pić - myślę, że nieźle by pasowała np. na zimowy kulig, albo pod piernik lub inne słodkie ciasto. Do codziennego picia raczej nie.
Trochę się bawiłem i zrobiłem w sumie 4 warianty tej nalewki - czystą (którą i wy piliście), z kardamonem, z goździkami i z cynamonem. Czysta wyszła w sumie najbardziej tępa. Goździki i kardamon w smaku był łagodniejszy i mniej ziemisty, ale bardziej paliły. Cynamon był chyba najlepszy i najdelikatniejszy.
Zostało przegryzione (mozarella + pomidor + awokado), kieliszek wypłukany tak samo jak paszczęka więc czas na próbkę drugą młótówkę - przedmiot eksperymentu. Serwowana schłodzona i czysta - pita niewielkimi łykami i bez przepijania
Kolor - w kieliszku w zasadzie bezbarwna, w butelkach bardzo delikatnie słomkowa
Nos - dla mnie pachnie jak wódka zbożowa, może trochę miodu (piję schłodzoną więc na ciepło może być inaczej)
Smak - w ustach delikatna i to nawet bardzo - moc i delikatne palenie pojawiają się po przełknięciu. Jest fajny smak, który trudno mi zdefiniować - trochę słodyczy, trochę goryczy, posmak mąki, może troszkę kminku - coś jakby się jadło spód dobrze wypieczonego chleba. Ta lekko spieczona chlebowość jest też obecna w zapachu - ale ja zdałem sobie z tego sprawę dopiero po wypiciu
Podsumowując jest naprawdę dobrze. Tak dobrze, że może po raz pierwszy postawię na Wigilii swoją flaszkę do jedzenie. Mam od groobego jego kłosówkę to sobie porównam - też opiszę.
Już chodzi mi po głowie temat z postarzeniem młótówki dębem... czas pokaże.
Wasze zdrowie waszmościowie